No więc bardzo proszę, fotki porównawcze.
-Na górze kopyto bezpośrednio po kowalu. Takie odziedziczyłam.
-Zdjęcie środkowe, kopyto sprzed około roku
-Zdjęcie na dole, kopyto z dziś.

Małe te fotki. 🤔 Dam jeszcze raz ostatnią.

Jak widać linia biała jest czysta. Grzyb w niej jest, ale po machnięciu 2 razy tarnikiem już go nie ma. Ja tak uważam, że z tą flarą nie jest tak źle. Ja widzę, że kopyto się zmieniło, zmieniło również kształt ( skróciła się wyraźnie strzałka, czyli skróciła się flara z przodu, kopyto jest bardziej okrągłe, chyba mi się poszerzył tył nieznacznie) Mam pewno te flary po bokach, ale naprawdę są duużo mniejsze. Widzę to w realu dobrze. Wiem, że powinnam mocniej obrabiać na grubość, ale jak już tłumaczyłam- nie umiem się przemóc psychicznie.
Nie widać na zdjęciu mustang rolla, który jest. Koń nie stoi całą tą powierzchnią ściany, jaką widać. Jest tam mustang roll, który zwęża tę ścianę, tak że zostaje ze 3 mm ściany na której koń stoi.
To kopyto nie dość, że sztorcowe to jeszcze jest czarne. Optycznie wydaje się dużo mniejsze niż drugie białe. Nie umiem go sobie jeszcze bardziej zmniejszyć. 😉
I wiecie co? Ja już nie się tak nie zastanawiam nad każdym milimetrem w moich kopytach. Robię swoje, raz dokładniej, raz mniej. Kopyta działają, micha głęboka naturalna, staram się mniej czasu im poświęcać. I jestem zadowolona ogólnie.
Tylko ten nieszczęsny GRZYB. 😵