Chce się podzielić nasza radością.
Znalazła się kobieta, która zaadoptowała ślepego kota. 💃
W pracy mamy wyjście z gabinetu do ogródka. Ogólnie mój oddział znajduje się w opuszczonym starym szpitalu ( reszta się przeniosła już do nowego budynku) Więc wokół mnie jest syf, smród i ubóstwo. I masa kotów, które dokarmiamy.
Jedna z kotek 22 wrześnie podrzuciła nam ok. 2-tygodniowego ślepego kociaka ( reszta z miotu pewno zdechła) Kociak z kocim katarem. Przygarnęłyśmy gada, karmiłyśmy strzykawką, wtykaliśmy leki w paszczę, smarowałyśmy oczy, masowałyśmy brzuszek. Woziłam gada do weta 2 razy w tygodniu.
Mimo naszych wysiłków diagnoza weta- zostanie niestety już ślepy. 😕
Szef tylko oczami przewracał. Chciał by kot mieszkał na podwórku. Niestety......na podwórku maluch się wyziębiał i wet kazał trzymać go w pomieszczeniu. W związku z tym kot mieszkał po kaloryferem w gabinecie lekarskim. Szef jeszcze bardziej oczami przewracał, ale znosił cierpliwie. Z tym, że po czasie zaczął jednak przebąkiwać, że "kot nie może mieszkać w gabinecie i żeby coś z nim zrobić"
Szukałyśmy mu domu adopcyjnego, ale NIKT nie chciał małego, ślepego kota.
Aż w końcu.......udało się. 💃
Wczoraj przyjechała kobieta z firmy i go wzięła dla rodziców, którym poprzedni kot uciekł. (ten nikomu raczej nie ucieknie 😉)
I tak sobie myślę.....ile ta nasza mała bida miała szczęścia !!!!
Za kilkanaście minut wkleję fotkę naszej bidy 😉