Interpretacja filmików /jazdy, treningi/
Strzyga, dokładnie, tylko właśnie te trzy szybkie to też trzeba umieć..
epk, 😁
Strzyga nie miałam na celu pisania w stylu "ale wy jesteście złe, prosze tylko o pozwytywne komentarze", czasami pisze głupoty 🤬
gacek 🙂, tu chodzi też o to, że niewiele Ci pomożemy przez net 🙁
Ja uważam ze każda pomoc jest dobra, bo na przykład , ja myślałam ze jest ok i gdzieś już doszłam a tu okazało sie ze trzeba zejść na ziemie i włozyć jeszce wiecej pracy 😅 czasami to tez jest potrzebne
Gacek, a czy dałoby się tak zrobić, żeby ktoś wsiadł na tego konia? Kto go trochę poustawia? I potem, żebyś dopiero ty wsiadała? Mogłabyś pomyśleć o sobie wtedy.
Niestety z autopsji wiem, co to znaczy uczyć się na koniu, którego trzeba ciągle pchać. I współczuję. Ale poddawać się nie ma co - bo to bez sensu. Natomiast rozwiązanie znaleźć musisz, bo to się zapętli jeszcze bardziej i nic sensownego z tego nie wyjdzie....
Burza - samo zło!! 🤣
Podpisuje sie pod tym, bardzo jest ciężko samemu bez pomocy wyjść z takiego błędnego kola:
koń nie idący do przodu - dosiad sie zakleszcza - koń jeszcze bardziej nie idący do przodu od zakleszczonego dosiadu.
gacek
powodzenia, 😉
gacek 🙂, spróbuj zacząć od przesłynnej "rotacji uda". I nie bój się końskiego boku - bo jest wrażenie, że ty te łydki na siłę odstawiasz. Połóż je, po prostu - połóż, nie trać kontaktu z sierścią.
ja jestem zdania przeciwnego. Nikt ani nic nie zrobi z naszego konia idącego do przodu jak tylko ten ktory na tym koniu sam jeździ uzyskując właściwe instrukcje z dołu które skoryguja jego dosiad, pomoce itd.
I co z tego że jakiś mistrz wsiądzie na naszego konia i wspaniale cos na nim wykona - np. to czego my za nic nie potrafimy?
I co ten koń tak samo pod nami bedzie chodzil bo ten ktoś na nim pojezdził?
Niestety tak pieknie to tylko jest w bajkach.
ja jestem zdania przeciwnego. Nikt ani nic nie zrobi z naszego konia idącego do przodu jak tylko ten ktory na tym koniu sam jeździ uzyskując właściwe instrukcje z dołu które skoryguja jego dosiad, pomoce itd.
I co z tego że jakiś mistrz wsiądzie na naszego konia i wspaniale cos na nim wykona - np. to czego my za nic nie potrafimy?
I co ten koń tak samo pod nami bedzie chodzil bo ten ktoś na nim pojezdził?
Niestety tak pieknie to tylko jest w bajkach.
nie koń nie będzie dobrze chodził
ale moga się oczy otworzyc, temu kto usłyszy "K..wa co to za zatłuczony koń!! 🤔 Jak ty możesz na nim w ogóle ujechać"
terapia szokowa najlepszą terapią 😁
co do koni nieidących uważam że za duży nacisk kładzie się na uwrażliwianie na pomoce podczas ruszenia.
to każdy głupi umi 😉 i kon się też szybko wycwania. po dwóch uwrażliwieniach 😉 już na samo zatrzymanie reaguje skokiem tętna i gotów jest ruszyć z 4 pionowo w górę. ale co z tego, gdy w połowie pierwszego okrążenia kłusem tętno już opada wraz z chęcią pracy - i wtedy pozbyć się nawyku dziubania jest okropnie trudno
na własnym smętnym przykładzie opracowałam metodę "natychmiast po prawidłowym ruszeniu odstaw łydki i trzymaj je jak najdalej od konia tak długo jak potrafisz"
bo każdy męczący konia nieidącego do przodu boryka się z tym samym: nadmiarem pomocy popędzających. należy więc od początku narzucić sobie ich niedomiar.
Aby poprzez ciągłą pracę kiedyś dojść do ich właściwych proporcji.
ale moga się oczy otworzyc, temu kto usłyszy "K..wa co to za zatłuczony koń!!
to już chyba odrobinę za daleko posunięta niedwuznaczna sugestia dotycząca filmu gacka.
ale dlaczego do filmu gacka ❓ ❓ ❓ (którego zreszta obejrzałam tylko kawałek)
to z życia wzięte 😁
bo o tym rozmawiamy.
ale skoro nie o tym mówisz to dobrze.
Elu, mistrz by się przydał - nie po to nawet, żeby uczył konia jakoś w dłuższym okresie. Ale po to by jeździec poczuł jak na tego konia wsiądzie jak to powinno wyglądać - jakie ma być odczucie. Przez jakiś czas ten koń będzie dobrze chodził - i o to chodzi -jeździec będzie mógł się zająć tylko sobą - stabilizacją łydki, poprawą dosiadu.
A jak nawet ktoś z dołu będzie pomagał, to na koniu nie reagującym na łydkę to nic z tego nie wyjdzie. Ktoś tej reakcji musi nauczyć po to, żeby gacek z tego skorzystała... Gacek tego nie zrobi, nawet z najlepszą instrukcją -bo to trzeba czuć, w którym momencie dokładnie coś zrobić. Bo pół sekundy za późno to już jest do duszy...
to jeździec ma się nauczyć i wszelkie bardziej lub mniej chwilowe wsiadanki innego kogoś w domyśle lepszego niż ten dany jeździec po to by coś pokazać skazane sa porażkę.
No bo co z tego że ten ktoś inny coś pokaże że można, że obudzi na chwilę jak ten drugi ktoś wsiądzie ze swoimi nieskorygowanymi starymi problemami i znajdzie się dokładnie w punkcie wyjścia.
Po drugie owe wsiadanki pozbawiają tegoż jeźdźca tak ważnego dla jego szkolenia godzin spędzonych w siodle - bo sobie stoi przecież i radośnie obserwuje jak mu ten ktoś lepszy jeździ na jego koniu. Który to koń być może wcale a wcale nie potrzebuje tego kogoś lepszego bo wszystko tak naprawdę umie, tylko trzeba na nim stosować właściwe pomoce jeździeckie.
ElaPe, czyli ma jeździć tak samo źle do us.. samej śmierci, bo to ujma żeby ktoś wsiadł? Jak ktoś na konia wsiądzie, pokaże mu, żeby dobrze szedł, koń będzie się pilnował jeszcze przez czas jakiś pod tym gorszym jeźdźce,m, to ciało jeźdźca zakuma, że może być ułożone inaczej. Jeździec zobaczy z czym się je ten inny dosiad, będzie wiedział dokładnie do jakiego ułożenia ciała ma dążyć. To źle?
Jeśli o mnie chodzi to ja lubie dochodzić sama do wszystkiego ( ewentualnie jak ktoś wsiądzie żeby zobaczyć jaki dany koń jest -> bo jak na moje wszystkiego z ziemi nie widać ), może to nawet trwać dłużej poza tym myśle ze to mnie trzeba przestawić a nie konia ( mam jeszcze kilka rumaków ) jak ja sie odblokuje to i koń lepiej pójdzie, tak mi sie przynajmniej wydaje.
z jednej strony fajnie jest samemu dojść, ale czasami jak się długo jeździ w jakiś sposób, to trudno przejrzeć na oczy. Mi parę razy baaardzo pomogło wsiadanie po trenerce. Szybko psułam, to co ona wypracowała, ale zobaczyłam jak mogłoby być cudownie jakbym potrafiła to co ona umie. I zapamiętałam uczucie, jak to jest jak Złociasz jest na kontakcie równy lub też jak pracuje kręgosłupem. Wtedy wiadomo do czego dążyć i jak się załapie samemu nanosekundy kiedy koń tak idzie, to wiadomo, że to jest TO 🙂
może to nawet trwać dłużej poza tym myśle ze to mnie trzeba przestawić a nie konia ( mam jeszcze kilka rumaków ) jak ja sie odblokuje to i koń lepiej pójdzie, tak mi sie przynajmniej wydaje.
więc właśnie. Mysle że tu może tkwić sedno sprawy a nie w lepszym "zrobieniu' czy "otworzeniu" konia przez jakiegoś speca
bo to ujma żeby ktoś wsiadł?
ujma to nie ale totalny bezsens. Co z tego że jakiś Mistrz wsiądzie sie popisać swom mistrzostwem i pokaże że On To Umie jak ja wsiadam i dalej Ja Nie Umiem
Idąc za tokiem rozumowanie Eli: każdy może uczyć się jeździć bez instruktora, a słabi jeźdźcy mogą zajeżdżać młodziaki, bo przecież w końcu - metodą prób i błędów - dojdą do tego, jak jest dobrze 🙄 Życia i koni szkoda...
Chyba właśnie chodzi o to, żeby Mistrz wsiadł i pokazał, że umie ok, ale przede wszystkim- że da się. Tu chodzi też o pokazanie koniowi, że da się. Później mam wsiadać Ja i pod okiem Mistrza starać się zrobić podobnie jak on, wiedząc, że tak się da. Nie? Przecież nie chodzi o to, by ten "ktoś z ziemi" wsiadł i jeździł przez 50 minut bez słowa, żeby jeździec sobie pooglądał.
Gacek, właśnie z ziemi wszystko widać. Z ziemi można wszystkiego nie czuć, ale to po to jeździec ma buzinkę, żeby powiedzieć temu z ziemi, że "teraz to ja czuję to i to, dlatego on idzie tak i tak, a robię tak i tak, dlatego że....". Wtedy ten z ziemi ma lepiej nakreśloną sytuację i może spróbować "ugryźć sprawę" jeszcze inaczej.
Ela, jeszcze czegoś takiego nie słyszałam. Po to wsiada się po takim mistrzu, żeby poczuć, jak to ma wyglądać - jak koń ma chodzić. Po to, żeby zrozumieć do czego się dąży. Bo ktoś, kto się uczy nie ma tego jak poczuć. Ale jak wsiądzie po trenerze, to przez jakiś czas będzie czuł to do czego ma dążyć - i jeśli dobrze to zapamięta, to potem tak, metodą prób i błędów może dochodzić do tego - ale ma wiedzieć do czego!
Zresztą albo mi się majaczy, albo Kira nawet mówiła, że właśnie to dobry pomysł wsiadać po trenerze na konia,żeby "poczuć" jak to ma być prawidłowo.
Nie, Ela płaci za to, żeby JĄ trenowali. Nie zależy jej na rozwoju i większych umiejętnościach, płaci tylko za to, żeby trener się gapił jak jeździ. I NA PEWNO w życiu nie wsiadła by na konia profesora, bo to jest w ogóle jakaś kompletna porażka i oszukaństwo, uczyć się na koniu, który UMIE i WIE i JEST NA GUZIKI. Można wsiadać tylko na konie wzięte prosto z pastwiska.
A ja powiem szczerze, że uwielbiam wsiadać na zrobione konie, uwielbiam wsiadać po kimś kto dobrze jeździ. I jak się dorobię własnego, będzie mi ktoś wsiadał na niego 2x w tygodniu.
Ja rozumiem, że dla niektórych jeździectwo jest sprawą ambicjonalną i chcą strasznie, strasznie , strasznie osiągnąć sukces własnym tyłkiem. Szkoda tylko, że tego sukcesu najczyściej nie widać, a koński grzbiet latami odczuwa skutki tłuczenia się w ten sam, tragiczny sposób. Warto czasem dać zwierzakowi pochodzić pod kimś dobrym, kto mu pomoże i pomoże człowiekowi. Zwierzakowi będzie miło, problemy rozwiążą się szybciej, a para będzie lepiej współpracowała. Co w tym złego?
Zwłaszcza że taki trener wsiadający raz na jakiś czas nie sprawi ze nas czy konia w cudowny sposób od razu oświeci. To dalej będzie nasza praca i nasze dupogodziny wyjeżdżone 😀 Dalej sami musimy wszystko z koniem wypracować 😀
ja pracując z trenerem czy instruktorem wręcz OCZEKUJĘ, żeby ta osoba od czasu do czasu na konia wsiadła.
więcej, kiedy miałam wszystko trochę inaczej poukładane, raz czy dwa razy w tygodniu płaciłam za to, że instruktor wsiadał, żeby konia po prostu po mnie poprawić, coś skorygować; bo po to kupiłam konia profesora, żeby uczyć się od niego, i kiedy nie potrafię wykonać elementu ani ja, ani koń - to jest dopiero bezsens...
Ela, jeszcze czegoś takiego nie słyszałam.
no widzisz czego to się można z forum dowiedzieć, jak horyzonty poszerzyć
Po to wsiada się po takim mistrzu, żeby poczuć, jak to ma wyglądać - jak koń ma chodzić.
tak się dziej po dobrze odpracowanej jeździe z kimś z dołu który mnie tak instruuje że w rezultacie koń chodzi optymalnie jak na jego mozliwości.
Chyba właśnie chodzi o to, żeby Mistrz wsiadł i pokazał, że umie ok, ale przede wszystkim- że da się.
ale przecież nikt nie kwestionuje tego że Mistrz by potrafił i da się.
Tylko z tego nic a nic dla nas nie wynika oprócz tego żeby się tak samo naumieć jak ten Mistrz. A droga do naumienia się nie jest wgapianie się jak ów Mistrz wspaniale sobie radzie z moim rumakiem - w co ja absolutnie nie wątpię że by sobie prowadził wspaniale.
zwłaszcza że taki trener wsiadający raz na jakiś czas nie sprawi ze nas czy konia w cudowny sposób od razu oświeci. To dalej będzie nasza praca i nasze dupogodziny wyjeżdżone duży uśmiech Dalej sami musimy wszystko z koniem wypracować duży uśmiech
I pod tym wnioskiem mogę się podpisać obiema rękami.
Nie, Ela płaci za to, żeby JĄ trenowali. Nie zależy jej na rozwoju i większych umiejętnościach, płaci tylko za to, żeby trener się gapił jak jeździ
Przykro mi to mówić ale tą wypowiedzią dajesz jednoznacznie do zrozumienia że z naprawdę fachową pomocą z ziemi to ty jeszcze nie miałaś do czynienia.
Dalsza część wypowiedzi tez pasuje jak pięść do nosa do tematyki jaką niniejszym omawiamy czyli własnodupnego doświadczenia vs. dawania konia do jazdy Mistrzowi w nadziei, najczęściej płonnej, że Mistrzowe dupogodziny jakimś cudem się zgromadzą w koniu i potem na nas przejdą.
Owszem da się na chwile "podkręcić" konia co się dość często obserwuje - ale potem i tak wychodzi szydło z worka. Niestety.
To fascynujące Elu co piszesz - szkoda, że trenerzy uważają inaczej 😉. Zaglądnij do swoich skrupulatnych notatek z kliniki z Kirą i przeczytaj po co i dlaczego Kira daje swoim uczniom siadać na konie, na których przed momentem szlifowała jakiś element. No chyba, że uważasz, że jednak wiesz lepiej niż Kira. Co by mnie w sumie wcale nie zdziwiło...
tylko że takie wsiadanie może delikwenta zamknąć, bo się po prostu człowiek zdołuje.
Tak jak na przykłąd ja. Nie daję rady, nie mogę - wsiada ktoś mądry i jeszcze mnie uraczy tekstem "zobacz, on to umie, da się to zrobić". Wsiadam, nie potrafię. I jakie mam o sobie zdanie?
Wsiąść na czyjegoś konia i pokazać też trzeba umieć.
Gillian, naprawdę Cię to dołuje? Przecież jeśli kogoś prosisz o trening to on musi umieć więcej - więc jasne, że koń będzie chodził lepiej. Ten ktoś ma Ci pokazać co zrobić i jak, żebyś potrafiła tak samo, gdzie tu miejsce na dołowanie? Nie pokazuje Ci koleżanka stajenna tylko trener...
owszem dołuje mnie 🙂 bo skoro ja jeżdżę od godziny i NIC, a ktoś wsiada i po minucie uzyskuje efekt, to znaczy że jestem po prostu beznadziejna 🙂 może źle na to patrzę, ale tak już mam. I z tego co wiem, nie tylko ja.
Gilian to z takim podejsciem nigdy sie nie nauczysz!!! Kwestia nastawienia, checi probowania, powtarzania do upadlego. Poddawanie sie typu "bo on zrobil a ja nie moge" niegdy do niczego nie doprowadzi, powtarzaj, męcz az wyjdzie. Tez jestem zdania ze na pewnym etaapie taka osoba ktora wsiadzie i zrobi jest potrzebna. Czasem nie da sie wytlumaczyc czegos dopoki sie samemu nie wsiadzie, czasem trzeba zobaczyc co sie dzieje na gorze zeby dac uczniowi dobre wskazowki, a czasem poprostu dopoki ktos lepszy konia tego nie nauczy to sami albo nigdy tego nie zrobimy albo zrobimy to zle!!
męczę się aż wyjdzie 🙂 tylko samopoczucie mam z lekka przetyrane.