Nie mam fotek, ostatnio po walce z Piękną i Bestią w jednym chciałam już tylko jechać do domu 😉 Kobyła nie miała dobrego dnia, to znaczy miała - dużo lepszych rzeczy do roboty niż trzymanie łapy w górze, np. zajrzenie co jest w tym worku? Albo - kopka siana krok dalej na pewno jest lepsza niż ta pod nosem (
wyrwać łapę, przemieścić się o krok)... Walka z 800-kilowym mastodontem trochę męczy. Za każdym razem obiecuję, że wezmę swój halterek (znaczy Brysiowy) i karot-stika, wliczę w plan dnia pół godziny więcej i nauczę to bydlę chociaż cofać. Czasami
jeże i krety są przydatne, sama
miłość i przyjaźń nie zawsze wystarcza 😀iabeł: Nie musiałabym się wtedy zastanawiać, czy wrócę z wyprawy z takim samym stanem stóp jak przed.
...ale łapy trzyma już dużo lepiej 🙂 widać, że jej nie bolą. Postaram się machnąć jakąś pseudodokumentację następnym razem.
Zauważyłam, że cęgi się tępią 😁 właśnie mam plan naostrzyć, tylko trochę się boję popsuć, bo cęgi fajne,
MUSTADa. Przy okazji polecam, sporo używane przez ponad rok i dopiero zauważam pierwsze oznaki demencji (otępienia 😉). Co do rozstawu, to może i w teorii im dłuższe tym lepsze, ale ja i tak nie złapię za końce ramion - za małą mam dłoń 🙂 Poza tym przy bardzo długich pojawia się problem zmieszczenia się pod brzuchem albo (przy pazurku ciętym na grubość) zmieszczenia się do ziemi (kopyto trzymane nisko). Po prostu jest nieporęcznie.