Odznaki PZJ
he, he
propozycja rewelacyjna, byle urlopu i finansów nie brakowało ;-)
bilet nad morze jak coś kupisz w empiku wychodzi około 100,przenocujemy Cię albo rozbijesz sobie jakiś zgrabny namiocik,za egzamin zapłacisz kartą mastercard,a radość ze zdania odznaki na cudzym,nieznanym koniu - bezcenna. 😜
p.s. wymyśl sobie jakąś delegację,to przecież sprawa służbowa 😎
Tak w ogóle to piszesz o egzmainach w Dziemianach?
Służbowa powiadasz? Ciekawe jakbym musiała uzasadnić, że jako animator kultury służbowo robię szkolenie jeździeckie? ;-)
przed Dziemianami niech Cię ręka boska broni... 🤬 owszem,wrotki przytył,ale nie aż tak... :emota2006092: :allcoholic: a poza tym wsiada na konie 😎 🥂
stoimy w Przywidzu,ośrodek ma uprawnienia na brąz i srebro..co do służbowości Twojego wyjazdu-u nas nieopodal jest Park Rozrywki tych samych właścicieli 😉
Ascaia, chciałam tylko dodać, że od każdej reguły bywają wyjątki, ale nie od wyjątków zaczyna się szkolenie.
Oraz: napisałaś "płynnie, rytmicznie i skutecznie". Zgadza się. I jakoś tak jest, że gdy się widzi początkujących próbujących przechodzić półsiad - pełny siad, to tę płynność i rytmiczność szlag trafia. A skuteczność też jest wątpliwa, gdy konie nie idą jak po sznurku.
Mnie też kiedyś uczono skoków z pełnego siadu. Jeszcze mówiono: "młodego jak nie napchniesz to nie skoczy". Bzdury mówiono. Tak, konie skakały z pełnego (gdy mowa o dawnych czasach). A konie Kowalczyka - nie 😀
Widzisz halo, dochodzimy do pewnego konsensusu - nie ma "prawd objawionych", wszystko podlega weryfikacji. Kiedyś mówiono, "tylko pełnym" i sama piszesz, że bzdura. Teraz nakazano "tylko półsiadem". I to też nie jest prawda. Jazda konna, nie może opierać się na jednej książkowej recepcie dla każdej pary, bo przy dwóch istotach żywych jest zbyt dużo zmiennych, które muszą być uwzględnione.
Skoro mówi się, że odznaki mają wpłynąć na podwyższenie poziomu, to chyba można oczekiwać opanowania łagodnych przejść w dosiadzie jeźdźca w wszystkich chodach.
Dodatkowo uczmy od najmłodszego myślenia, a nie bezmyślności. Nie biernego poddawania się odgórnym dyrektywom (bo mi się to kojarzy ze starymi czasami), tylko analizy i interpretacji faktów.
Dodatkowo uczmy od najmłodszego myślenia, a nie bezmyślności. Nie biernego poddawania się odgórnym dyrektywom (bo mi się to kojarzy ze starymi czasami), tylko analizy i interpretacji faktów.
Ale żeby nauczyć się jeżdżenia z głową, najpierw trzeba nauczyć się jazdy w równowadze. Czas na kombinowanie i operowanie dosiadem między przeszkodami przychodzi później, gdy równowaga, a co za tym idzie wyczucie rytmu i tempa, wyjeżdżanie łuków jest opanowane.
Dla mnie osobiście wkurzający jest widok z LL i L jeźdźców, którzy nieudolnie próbują naśladować styl jazdy swoich idoli z konkursów wysokich klas, a nie pofatygują się sprawdzić jaka droga prowadzi do takiej techniki. W niskich klasach to rzucanie się przód - tył, przytrzymywanie- wypuszczanie wygląda groteskowo.
Ale żeby nauczyć się jeżdżenia z głową, najpierw trzeba nauczyć się jazdy w równowadze.
Jedno drugiego wcale nie wyklucza.
przepraszam, że się wtrącę. czytam tę dyskusję i jednego nie rozumiem - na odznace przejazd ma być w półsiadzie czy w lekkim dosiadzie skokowym? wydawało mi się, że w tym drugim. no i że "lekki dosiad skokowy" nie jest tożsamy z półsiadem (w tym sensie, że postawa jeźdźca w lekkim dosiadzie skokowym a w półsiadzie jednak lekko się różnią).
jeśli bredzę to wybaczcie, mój kontakt ze skokami w ciągu ostatnich 5 lat to tylko przygotowania i egzamin brązowoodznakowy 😉
[quote author=Naboo link=topic=62.msg664550#msg664550 date=1280612842]
Ale żeby nauczyć się jeżdżenia z głową, najpierw trzeba nauczyć się jazdy w równowadze.
Jedno drugiego wcale nie wyklucza.
[/quote]
A ja sie nie zgodze z tym stwierdzeniem, sama jestem na etapie uczenia sie pewnych rzeczy i wiem, że żeby jechać w równowadze i z głową to ucząc sie nowego elementu musze wszystkie inne mieć opanowane inaczej wszystko sie miesza, nawet jeśli mówimy to o tak banalnych rzeczach jak pieta w dole czy ramiona wyprostowane. Poza tym jeśli dany jeździec jest w danej chwili w sytuacji nowej, nieznanej i nie ma wycwiczonej równowagi i balansu to niebedzie myslał logicznie bo bedzie sie tylko ratował np. przed upadkem.
Nie wiem czy złapałam wasz tok myślenia
caroline, "lekki dosiad skokowy" należy raczej do grupy półsiadów. Pełny siad łatwo zdefiniować - kości kulszowe spoczywają na siodle. Dopóki nie spoczywają - to nie jest pełny siad.
Natomiast zdefiniować półsiad - to wszystkiego najlepszego.
Ascaia, zaczynam rozumieć o co ci chodzi. Obawiam się, że jesteś zbyt ambitna po prostu. Nie da się nauczyć wszystkiego od razu.
Nie, nie ma czegoś takiego jak zupełne "to zależy". Popatrz - dzieci są takimi "złożonymi przypadkami" i każde inne, i niby piekielnie trudno o reguły. A przecież reguły istnieją. Metodyka nauczania np. I kombinować to można, gdy to co sprawdzone - w danym wypadku się zupełnie nie sprawdza.
Mnie jazda w pełnym siadzie, dyktowanie odskoków etc. kojarzy się z takim podejściem "durny koń, jak człowiek mu nie podyktuje to to głupie bydlę zrobi w konia". A widzę na parkurach wszelkich wysokości - im mniej człowiek przeszkadza! koniowi - tym lepiej to wychodzi.
Ascaia, zaczynam rozumieć o co ci chodzi. Obawiam się, że jesteś zbyt ambitna po prostu.
Heh, tak jestem ambitna (czy można być zbyt ambitnym?).
Tak naprawdę wszystkiego na raz nie da się nauczyć. Ale na pewno nasi uczniowie mają prawo znać "całą prawdę", czyli uczyć się od razu ze świadomością co będzie dalej.
Tyle, że każdy sport jeśli ma przynosić rozwój musi łączyć dwa aspekty - stronę fizyczną, ale także umysłową. Nawet piłkarz o najlepszej kondycji i technice, jeśli nie będzie umiał myśleć podczas meczu nie będzie osiągał sukcesów. W jeździectwie dochodzi dodatkowe utrudnienie, że współpracujemy z drugą istotą żywą o innej umysłowości i fizyczności. Więc inteligencja i rzutkość umysłowa jest tym bardziej potrzebna. Dlatego nie można, według mnie, zaczynać od swoistego odmóżdżenia. Jedź, jedź, koń za ciebie pomyśli.
Co do metodyki - mnie na studiach uczono właśnie, że nie ma recepty, że podają nam jakiś zbiór porad o wychowaniu, o podejściu do człowieka, ale to tylko słowa na papierze. A w życiu trzeba patrzeć na to co niesie nam rzeczywistość. Przez wieki przewijały się różne style wychowania i wiele z nich okazało się nie warte funta kłaków. I trzeba ciągle szukać, bo zmieniają się czasy, bo zmienia się rzeczywistość. Liczy się to jaki jest cel procesu wychowania, drogi moga być różne, zależne od tysiąca zmiennych, którymi jesteśmy codziennie otaczani.
Trzeba mieć otwarty umysł, trzeba żyć i działać "na bieżąco".
Analogicznie jest w jeździectwie - pewne wskazówki znamy, ale musi je non stop weryfikować w spotkaniu z konkretnym przypadkiem.
I uważam, że ten aspekt powinien być zauważony przez PZJ. Ważny jest efekt jaki mamy osiągnąć. Para jeździec-koń ma przejechać parkur na czysto i "elegancko". Ma bezpiecznie pojechać w teren. Obie strony mają mieć przyjemność.
Ascaia, zdecydowanie jesteś ambitna 😀
Gotowa jestem się założyć, że świetnie znasz "długie jeźdźców rozmowy" na temat "na ile myślenie szkodzi! jeźdźcowi". Nigdy nie znalazły rozstrzygnięcia 😎 A historia sportu pełna wyśmienitych jeźdźców o... hmm... dużej prostocie umysłu 🤔 a w każdym razie dalekich od tendencji do wielbienia złożonych procesów myślowych.
Z pewnością nie chcę wdawać się w dyskusję na w.wym. temat - bo rozstrzygnięcia nie ma 🙁 ale warto pomyśleć o całości dyscypliny także pod tym kątem.
Czasem wydaje mi się, że myślenie szkodzi. I to bardzo. Bo ogromnie ważna jest szybkość reakcji. A ta jak wiadomo jest najlepsza - gdy w ogóle nie angażuje się mózg. Łup - do kręgosłupa i z powrotem. Im krótsze drogi przewodzenia nerwowego- tym dla reaktywności lepiej 😀 (im mniej skomplikowana kora mózgowa? :lol🙂
Nie bierz tego 100% serio, ale mnie np. myślenie wiele razy przeszkodziło! w swobodnym pokonaniu parkuru, a liczne opowieści wskazują, że nie jestem w takich wrażeniach odosobniona. Choć z pewnością istnieją także opowieści jak myślenie pomaga.
Mimo wszystko - nijak nie wykazano korelacji między poziomem jeździeckim a sprawnością umysłową ani intelektem.
. Ważny jest efekt jaki mamy osiągnąć. Para jeździec-koń ma przejechać parkur na czysto i "elegancko". Ma bezpiecznie pojechać w teren. Obie strony mają mieć przyjemność.
i o to chodzi !
Jeżeli jeździec jedzie elegancko to nawet jak koń robi zrzutki nie ma znaczenia. Nie ma znaczenia również czy jedzie półsiadem czy tzw. lekkim siadem skokowym jeżeli oczywiście zachowuje równowagę.
Uwierzcie mi że dla jeźdźca mającego równowagę na koniu przejechanie półsiadem parkuru nie jest najmniejszym problemem.
Jeżeli ktoś nie umie jechać półsiadem = nie ma równowagi. Temu m.in służy wymóg jazdy półsiadem
halo,
jasne, że "namiętne filozowanie" kiedy siedzisz na koniu nie jest potrzebne. Ale błyskotliwość umysłu już bardziej. Żeby umieć dopasować swoje działania do bieżącej chwili. Na "filozowanie" jest czas przed i po. Tylko niechby się jednak u każdego taki czas znalazł.
fabapi, ciągle mnie nie rozumiesz. :-(
Przecież nie chodzi mi o to, że przejazd parkuru w półsiadzie jest niewykonalny. Oczywiście, że jest. Tylko, że muszą wystąpić pewne warunki, żeby tak się udało. To jasne, że to nic trudnego dla zdolnego, umiejętnego jeźdźca na bardzo dobrze wyszkolonym koniu skoczku, dla pary która się zna, która sobie ufa. Ale kiedy pojawią sie jakieś zakłócenia w przejeździe niejeden jeździec "z górnej półki" podeprze się wejściem w siodło. Kiedy koń ma zawahanie, kiedy coś go spłoszy, itd. Koń to zawsze jednak nieprzewidywalne zwierzę i nawet najspokojniejszy może zrobić coś nieoczekiwanego.
I wtedy jeździec musi umieć sobie pomóc, musi wiedzieć co należy zrobić. Ktoś zaawansowany, o mocnym charakterze, znający konia może sobie pozwolić sobie na dopchnięcie łydką, na użycie bata. Ale czasem foch konia będzie mocniejszy i jednak trzeba tyłek posadzić i powiedzieć "a właśnie, że to skaczemy, ja jestem o tym przekonany". Różnie bywa, sama wiesz. Nawet z najbardziej doświadczonymi końmi.
O to mi chodzi - że takie dzieciak podchodzący do brązowej powienien wiedzieć jakie ma możliwości. Że powinien umieć je wykorzystywać jeśli zachodzi taka, bardziej lub mnie nieoczekiwana, potrzeba. Skoro nawet koń profesor czasem potrzebuje konsekwencji jeźdźca, to tym bardziej może jej potrzebować szkółkowy tuptacz czy prywatny koń na niższym poziomie wyszkolenia i doświadczenia. Bo założenia PZJtu, że odznaki są zdawane na profesorach jest tylko pięknym marzeniem. Rzeczywistość jest inna - jedzie się na tym, co ma się dostępne.
Więc skoro tak jest, to użycie bata czy przejście do pełnego siadu nie może być uznawane za błąd jeśli było uzasadnione, jeśli było potrzebne. Jeżeli ich rezultatem było skuteczne przejechanie parkuru, jeżeli dzięki nim przejazd zyskał.
Masz rację nie rozumiemy się.
Mam nadzieję że te nasze różnice poglądów tak naprawdę są czysto teoretyczne i patrząc na jadącego odznakę w praktyce miałybyśmy podobne zdanie.
Dalsze teoretyzowanie w tym przypadku nie ma sensu
Ascaia, ale egzaminatorzy też mają oczy i bardzo wątpię, żeby Cię oblali, jeżeli przy zawahaniu się konia wsiądziesz w siodło i wypchniesz go do przodu - nawet, jeżeli wytyczne są do jazdy w półsiadzie. Wiadomo przecież, że dobry jeździec powinien umieć dopasować sie do konia i okoliczności, więc sądzę, że jeżeli masz dobry powód, żeby nie jechać w półsiadzie na danym koniu, to egzaminator powinien to zauważyć - szczególnie biorąc pod uwagę to, że nie każdy jeździec zdający odznakę ma szczęście robić to na własnym, dobrze wyszkolonym koniu 😉
bostonka, kochanie, o to mi właśnie chodzi! Że nikt nie powinien straszyć - przejdziesz z półsiadu do pelnego to automatycznie oblewasz egzamin. fabapi, teraz rozumiesz? Chodzi o klarowność wytycznych do zaliczenia egzaminu, o zasady oceny przez egzaminatorów. Że mimo iż preferowany jest półsiad, uzasadnione wejście w siodło nie będzie błędem dyskalifikującym.
bostonka, tylko jedna sprawa, już prosiłam, ale chyba znowu nie doczytałaś. Tu zasadniczo nie chodzi o to czy "mnie obleją", cały czas piszę w kontekście "obawy instruktora przygotowującego podopiecznych do zdania brązowej odznaki".
Ascaia, faktycznie nie doczytałam, przejrzałam ten wątek dość pobieżnie bo się szybko zapełnił 😡 Myślę, że egzaminator też człowiek i swój rozum ma, więc osoba jeżdżąca na poziomie odpowiednim do brązowej odznaki oraz wiedząca, co robi na koniu i potrafiąca wyjaśnić, dlaczego w danym momencie robi to, a nie tamto, powinna spokojnie zaliczyć 🙂 (Optymistycznie zakładam, że egzaminator jest normalnym człowiekiem, a nie paskudnikiem, starającą się udupić każdego "bo tak"😉
Ascaia, no widzisz - ty ciągle myślisz za dużo 🙂 i obawiasz się za dużo 😉 (a uzasadnione użycie bata nie jest karane - skąd ten pomysł? :ke🙂 a to szkodzi 👿 Pożartujmy dalej: od myślenia i pokazania parkuru jest trener 😀iabeł: zawodnik ma bezbłędnie wykonać polecenia 😀
No i - "ustal zeznania" 😎 jak to w końcu ma być? przejazd ma być płynny, elegancki i w równowadze? (to na huk wg twoich teorii przechodzić do pełnego 😲) czy polegać na zestawieniu "sytuacji awaryjnych", kiedy "jeździec musi..."
Może jednak spróbuj szkolić trochę bardziej konie (zazwyczaj tak się robi na poziomie początkującym - konie uczą się szybciej) a jeźdźców - ucz nie przeszkadzać. I koniki przewiozą. I o to chodzi. Nie o "adekwatne reakcje" i "przemyślane działania" na mini-parkurze 50 cm.
Egzaminator ocenia czy nowicjusz sobie w ogóle radzi z koniem, czy ogólnie ma to ręce i nogi. A "wytyczne" są po to, żeby dużych kontrowersji nie było. Na ogół nie ma co się bać. Są dwa wyjątki: egzaminatorzy nie fair (ale to zawsze i wszędzie może się zdarzyć) i zdający ze "szkoły" instruktora, który uparcie np. uczy archaicznie (bez płynności, z szarpaniem za mordę etc). Jak "znajdą się" konkretni egzaminatorzy - nie mam pojęcia, ale ten drugi przypadek to przecież nie jest twój, prawda?
Ascaia - nie demonizuj,jeżeli ktoś siedzi w miarę w równowadze,jedzie od przeszkody do przeszkody,nie myląc kolejności,nie spadając,to też odznakę zdaje... 🍴 brązowa odznaka z założenia ma otworzyć drogę do kariery jeździeckiej w LL i L,i tam jeździec uczy się dopiero jeżdżenia w praktyce parkurów,tam uczy się działać w razie alertów,ale przede wszystkim tam uczy się jeździć płynnie i równo,bo doświadczenie to jest coś,co sprawia,że jeździec nie ma dylematów takich,jakie ty masz .Brąz ma pokazać komisji,że ktoś ma dobre podstawy,by zacząć jeździć parkury.
p.s. Asia,ja naprawdę czytając te elaboraty, Twoje,Halo,Fabapi i moje na temat zdawania brązu,gdzie,żeby było zabawniej wydaje mi się,że tylko Ty musisz ją mieć,bo ani ja,ani halo,ani fabapi nie musiałyśmy jej zdawać 😀iabeł: ergo - to nie drugi nawrót parkuru MPS,gdzie jesteś w pierwszej piątce,wciąż z szansami na złoto i robisz założenia taktyczne,to brązowa odznaka jeździecka,taki jeździecki egzamin z zerówki do pierwszej klasy szkoły podstawowej 😉
a ja mam pytanie- czy ktoś jechał ujeżdżenie na srebro anglezując w kłusie?
Ja jechałam dziś ujeżdżenie na srebro i angezowałam tylko podczas żucia z ręki.
Co daje złota odznaka jeździecka?
bez złota nie możesz zrobić instruktora.
nikt nie jechał anglezowanym? może ktoś wie, jak to jest postrzegane? Utratą punktów czy oblaniem?
Ile koń musi mieć lat, żeby zdać brąz? Mogłabym jechać na czterolatku?
Na brąz z tego co wiem nie ma ograniczeń wiekowych, w Kozienicach nawet konie trzyletnie chodziły brąz [tylko ujeżdżenie] 😉
Lychee, dzięki.
A co w takim razie ze skokami ?
Ci, którzy ujeżdżenie jechali na trzylatku, skoki na jakimś innym, a czterolatki normalnie chodziły wszystko 🙂
bez złota nie możesz zrobić instruktora.
Instruktora sportowego, czy również rekreacji?
Właśnie, jakiego instruktora?
Bo na pewno nie rekreacji, chyba że jakiś organizator sobie tak ustali, ale to byłoby samobójstwo.
Do szkolenia podstawowego też nie trzeba.