Tristia, Hypnotize- wooow! Zazdroszczę terenowania się! 😍 (przez Was sobie właśnie uświadomiłam, że ja NIGDY nie byłam zimą w prawdziwym terenie! 🤔 A jeżdżę od 9 lat....)
U nas dzień wyjątkowo udany. Mróz jak zbój, a było jakoś milutko i cieplutko 🙂. Mimo, że od ponad tygodnia nie siedziałam na koniu, postanowiłam wrzucić na luz i skoro podłoże na jazdę nie pozwala, w teren na razie nie pojadę to trudno- bez frustracji. Spędzamy czas na totalnym nic nie robieniu, bawimy się, a koniowi zdecydowanie taka sytuacja odpowiada🙂 Napadało więcej śniegu, na wybieg można już wychodzić. Myślałam, że jak konio wystany to jak zwykle będą szaleństwa, a tu tylko leniwe tup, tup. Trochę pobiegał, więc zapakowałam Księcia w derkę, poszliśmy na spacer, ogólnie luzik. Ale największe zaskoczenie i radocha czekała mnie na koniec. Zostawiłam go jeszcze na chwilę na wybiegu. Weszłam do niego żeby poprawić derkę, wychodzę, patrzę, a konio idzie za mną. Idąc za ciosem zaczęłam krążyć po wybiegu, a Flash... krok w krok za mną, jak pies 🤔 Ja w bok, on w bok. Ja się zatrzymuję, on też. Ja krok w tył, on krok w tył. Ja biegnę, on kłus. Pierwszy raz w życiu coś takiego mi się zdarzyło! Dla większości z Was to pewnie zupełny pikuś- dla mnie to świadomość kolejnego kroku do przodu. I teraz widzę ile radości daje mi ten koń! Ile radości w ogóle może dać koń. Nie ważny mróz, nie ważne ile czasu kosztuje mnie dojazd, nie ważne, że nie zawsze bywa różowo- dzięki Flashowi gęba mi się nie przestaje śmiać 😀


(niestety wciąż jakość tylko komórkowa 🙁)