PSY
generalnie potrzebuję czegoś ochronnego, bo mój pies nie ma hamulców i ciągle sobie rani nogi 🙄 zwłaszcza tyły.
madmaddie, Charty bandażują często żeby ochronić ścięgna, na zasadzie działania jak owijka u konia, ale owczara to nie widziałam nigdy.
madmaddie, może warto by było zaradzić jakoś geneIe problemu? Znam sporo dziczących psów, żaden sobie łap nie charata (prócz rozcięć spowodowanych czynnikami 'śmieciowymi'😉
W stanach chyba mają jakieś takie twory (czego oni nie mają?), flyballowcom zawija się łapy samoprzylepnym bandażem. Zapytaj na Maniakach albo polupkuj, tam jest sporo ludzi robiacych dziwne rzeczy z psami, może mają patenty
Mój oddział zkwp zoorganizował szkolenie groomerskie pod kątem przygotowania psów do wystaw. Wspaniałe szkolenie z teorią i praktyką, w życiu nie sądziłam, że dowiem się tylu rzeczy, chocby to, że całe życie psa źle kąpałam 😜
Perlica, Nooo i to szkolenie ze świetnym specjalistą 🙂
Ale miałam dziś atrakcje. Konie na padokach, psy po spacerze w domu. Jem obiad i słyszę zajadłe szczekanie. Wyskakuję na dwór, a na padoku dwa psy myśliwskie atakują mojego konia. Koń je atakuje, myśliwy próbuje nieudolnie złapać psy. Koń go prawie w głowę kopnął. Lecę na ratunek, jagdteriery zajadłe, bo co i rusz dostaje któryś kopa i odlatuje że skowytem, po czym z powrotem do ataku. Psy mają myśliwego kompletnie gdzieś. W końcu jakoś te psy odławia, ja złapałam konia i obejrzałam czy nie ma żadnych ran. Na szczęście nie. Ale mogło się skończyć niefajnie, jakby w panice próbował uciekać albo skakać przez płot. Obrał jednak taktykę ataku jako najlepszej obrony. I taka to sielanka na wsi... Wiecznie trzeba być czujnym.
uwielbiam panów myśliwych. Czemu w ogóle Ci się plątają po terenie?
smartini, zaradzam tak, że nie chodzę po kamienistych terenach (lub nie spuszczam jej na takich ze smyczy). Natomiast jak sobie szaleje z drugim psem, to nie patrzy na nic, a nie chcę jej koleżanki pozbawiać, dobrze jej robi na pewność siebie i jakaś taka radośniejsza jest. Myślałam, że skoro nie miałam okazji jakoś częściej socjalizować jej z psami, to już tego nie nadrobię, ale radzi sobie, co mnie bardzo cieszy 😉
Owijki sobie obczaję. 🙂
Madmaddie masz jakieś zdjęcia tego gdzie ona sobie to rozwala? Bo trudno mi sobie aż to zwizualizować jak to wygląda. Moje psy naprawdę się bawią jak porypane jak to dwa molosy i targają się po krzakach, gruzach i no wszystkim a ja właściwie mam to gdzieś, targają się zębami za skórę i no czasem mają draśnięcia, ale to po zębach swoich właśnie.
Co ona takiego musi robić? Ciekawa sprawa.
ona ryje czasem tylnymi lapami (dolną częścią) w podłoże i tak się robi. To wynika z tego, że jest nieśmiała i czasem gwałtownie się wycofuje. Mojej trenerki belg sobie też ściera łapy przy hamowaniu i ryciu o podłoże z takim poślizgiem 😉
to słabo widać w sierści, bo tutaj ma już wygojoną, odpadł strup i odrastają włosy, to akurat zrobiła zjeżdżając z górki, gdzie były kamienie 😉 (to taka super rozrywka 🙄 )
Takie nic? 😉
To u nas normalka. A przecież bywały i głębsze rozcięcia, i ścinanie opuszek, itp.
Jak dla mnie to opakowywanie psa w owijki ze względu na takie otarcia to jednak byłby nadmiar troski. No ale to Twój pies oczywiście i Twoja decyzja.
Moze. Ale się paćka, moczy, długo goi, brzydko wygląda, a i przy posypanych solą chodnikach to też średnia sprawa. I do szału mnie doprowadza jak to wylizuje. 😉 opuszki non stop rozcinała, ale odkąd regularnie używam regenerum z pokusy jest dużo dużo lepiej. Ale na rozciete opuszki to akurat mam buty. 😉
Wojenka, z tego co słyszałam to zmieniło się prawo i teraz ponoć myśliwi mogą prowadzić sobie polowanie na Twoim terenie prywatnym i nie możesz ich wygonić ( w sensie nie ogrodzonym oczywiście).
A to tak było. Mogę i mam zamiar wystąpić o wyłączenie mojego terenu z obwodu łowieckiego. Bo to wyprawiają, to już przechodzi wszelkie pojęcie.
Wojenka, współczuję, ale niestety myśliwi są bezkarni ostanimi czasy bardzo...
właściciele wiejskich burków - szczepicie psy na leptospirozę? 👀
madmaddie, co za timing, wątek przez tydzień cichy, a jak zaczęłam moje wypracowanie, to pojawiło się Twoje pytanie. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że się wcisnę, bo jak już napisałam tyle tekstu, to szkoda kasować 😁
Chyba mam problem. A może nie tyle problem, co zagwozdkę - Pinat nie umie się witać z innymi psami. Wiem, że mielibyśmy podejść na luźnej smyczy i psy powinny się przywitać bez napiecia, ale u nas się nie da. Pinat zupełnie nie umie "czytać" innych psów i ich nastawienia do niego, nie wita się nosem ale od razu pcha się z łapami (staje na tylnych a przednie próbuje wcisnąć psom na szyję, barki) i nie ogarnia, że inny może sobie tego nie życzyć. Nie ma w sobie agresji, ale on tak kocha wszystkie pieski, że nie rozumie dlaczego natychmiast nie może przejść do zabawy. Spotkania na smyczy wywołują u mnie niemal atak paniki, bo ZAWSZE kończą się poplątaną smyczą. Nigdy takich smyczowych spotkań nie inicjuję, no ale nie zawsze uda mi się ich uniknąć. Pinat jak zobaczy psa to kładzie się, czeka aż pies podejdzie (mnie ma w zadku w tym momencie, smaczkami go nie przekonam a ciągnięcie go na smyczy po ziemi w drugą stronę wydaje mi się brutalne), potem jak ten drugi podejdzie to Pin się zrywa, tamten się tego nie spodziewa więc odskoczy w bok, zanim zdąże coś zrobić to już przelezą jakoś jeden za drugiego i robi się plątanina, co u tego uciekającego wywołuje lęk lub agresję. Wiadomo, nacisk zaplątanej smyczy zmusza go do bliskiego kontaktu z szalonym maluchem. Raz na jakiś czas zdarzy się zabawowy typ, który podchwyci zaczepkę, ale nigdy nie wiem zawczasu, a wolę zaponbiegać niż leczyć. No dramat. Jak mam temu głupolowi wytłumaczyć, że psa wystarczy powąchać i można iść dalej, albo że nie trzeba się na niego pchać całym cielskiem?
Na spacery zaczęliśmy nosić "smoczka", czyli mały szarpak z Siriusa. Od wyjścia z mieszkania do powrotu nosi go w pysku non stop, jak zostawi na chwilę to zawsze się po niego wraca. Ciekawe jest to, że jak idziemy chodnikiem i po drugiej stronie ulicy za bramą szczeka na nas pies, to Pin zaczyna jakby szarpać się sam ze sobą i warczeć, ewidentnie obecność tego drugiego powoduje zastrzyk emocji. Kiedy pies mija nas blisko, ja zaczynam się z Pinatem przeciągać i obcy pies pozostaje niezauważony, więc jest to jakiś pomysł. Ale przecież nie mogę non stop nosić ze sobą szarpaka. Albo nawet jeżeli mogę, to smoczek tylko zamaskuje problem a nie rozwiąże...
fin, Chorizo wybuchał mózg na widok innych psów, został nawet pogryziony, bo wyrwał mi smycz z ręki i wskoczył na głowię psu, który piesków nie lubi i pokazywał, żeby się nie zbliżał. Ale Kiełba cieszy ryja do każdego, nawet tego który ewidentnie ma ochotę go zeżreć.
No i chyba Cię nie pocieszę, ale musisz się nauczyć całkowicie unikać kontaktów tego typu póki nie ogarniesz psiego mózgu na odległość. Dopóki pies Ci się będzie wyłączał na widok innego to niczego mu nie przetłumaczysz. Ogrom pracy na przekierowanie zainteresowania (aktualnie Chorizo jak widzi psa, wyjątkowo chce do niego iść a wie, że nie może, to te emocje przekierowuje na inicjację zabawy ze mną - jest to łatwiejsze w ogarnięciu niż ciągnięcie do psa i on też wie, jak może spuścić emocje i nie musi się z nimi kisić).
Aktualnie czasem jak zdarzy nam się bliska mijanka i się wąchnie z psem (oczywiście robiąc z siebie fokę) to nie ma przepału styków, pies nie wybucha i nie napastowuje innego ale to dwa lata pracy i baaaardzo długie całkowite unikanie niekontrolowanych kontaktów z psami.
U nas Jerry na widok innych psów jeszcze rok temu bardzo się nakręcał, stawał na tylnych łapach i piszczał, jęczał, ogólnie robił sceny, mózg out of office.
My też po prostu unikaliśmy psów i bliskich spotkań z nimi na tyle ile to było możliwe oczywiście... Po kastracji i rok później, czyli aktualnie, możemy biegać z psem luzem i nawet jak spotkamy kogoś, to psy się kulturalnie wąchają i Jerry się nas trzyma, ale u nas na pewno też sporo pomogła kastracja.
Ja włożyłam baaardzo dużo pracy w pracę w rozproszeniach (ludzkich, psich, rzeczami martwymi bo mózg wybuchało wszystko :P), w przekierowywanie emocji na przewodnika (widzę pieska i chcę się bawić - idę do matki bawić się z nią) bo u nas to nie kwestia jajek tylko zwyczajnie miłości do świata 😁
Na ten moment z większością psów mijamy się bez żadnego zainteresowania, z częścią robi fokę i wita się umiarkowanie entuzjastycznie (pozwalam tylko w skrajnych sytuacjach i tylko, jak mam 100% kontaktu z bazą). Tydzueń temu na treningu np podbiegł do nas pies luzem, psa położylam i wyjadanie z ręki i utrzymanie pozycji było ważniejsze niż pies, który dosłownie wąchał dupsko Kiełbasiane. Także progress nie z tej ziemi ale bez ograniczenia kontaktów to by sie nie dało
Kurczę, czyli pomoże przede wszystkim czas i czekanie na ogarnięcie głowy...
aktualnie Chorizo jak widzi psa, wyjątkowo chce do niego iść a wie, że nie może, to te emocje przekierowuje na inicjację zabawy ze mną - jest to łatwiejsze w ogarnięciu niż ciągnięcie do psa i on też wie, jak może spuścić emocje i nie musi się z nimi kisić
To chyba jest coś analogicznego do naszego smoczka-szarpaka:
Kiedy pies mija nas blisko, ja zaczynam się z Pinatem przeciągać i obcy pies pozostaje niezauważony, więc jest to jakiś pomysł.
Po Pinim też widać, że jest pełen emocji, ale przekierowuje je na szarpak. Normalnie nosi go luźno w paszczy, ale jak słyszy psa to zaczyna się na zabawce wyżywać i wtedy wiem, że potrzbuje mojego przyłączenia się do zabawy. Chwila szarpania pomaga, zwykle możemy po tym iść dalej i o szczekającym psie zapomina.
Co ciekawe, jak jest bez smyczy, to jest od zabawy odwoływalny 😲 W weekend zrobiliśmy wycieczkę na zamek, w drodze powrotnej szliśmy leśną ścieżką i spotkaliśmy grupę słowaków z wesołym ridgebackiem. Chłopaki się pobawili, po czym Pinat przyszedł na wołanie. Podczas lekcji ćwiczymy to pod kontrolą na linkach, ale miło jest wiedzieć, że czasem działa i w życiu. Szkoda tylko, że nie dotyczy spacerów na osiedlu.
Jakoś tak samoistnie udało nam się przepracować ludzi, z czego jestem dumna. Kiedyś identyczna reakcja była na przechodniów, kochał wszystkich i skakał. Teraz zareaguje tylko jeżeli ktoś go sprowokuje, ale generalnie jesteśmy w stanie chodzić po mieście bez zaczepiania ludzi. Chciałabym osiągnąć podobny efekt z psami...
fin, ja bym jednak odwróciła kolejność, to ty masz być atrakcyjna a nie szarpak sam w sobie. Bo teraz on się wyżywa i przekierowuje uwagę na szarpak więc nadal niezbyt myśli o Tobie no i jest problem jak tego szarpaka nie ma bo się zawiesza. Naucz go zwracania się do Ciebie jako do atrakcyjnego przewodnika, gdy emocje go przerastają. Wtedy nie będzie problemu kładzenia się i czekania na psa, ciągnięcia itp.
Kiełbasa sama inicjuję interakcję ze mną jak widzi psa i go to przerasta, dopiero ode mnie dostaje nagrodę czyli zainteresowanie i zabawę (często gęsto nie mam zabawki więc bawimy się smyczą czy w przepychanki ale to na mnie jest focus i na interakcję ze mną)
A, no i sam czas i czekanie raczej niewiele wniosą - nam bardzo pomogły treningi w rozproszeniach i grupowe wejścia z innymi psami, pokazało mu to, że psy wcale nie są najciekawsze i że skupienie się na mnie to najlepsze, co może zrobić bo jest fajnie. Teraz możemy trenować z drugim psem na drugiej stronie trawnika i zainteresowanie jest zerowe ale rok temu przed tą całą pracą musiałam go wyciągać dopiero, jak poprzedni pies był już w klate i generalnie pilnowałam bardzo sterylności warunków, w których pracujemy
Nie miałam na myśli dosłownego czekania, chodzimy na lekcje grupowe, których tematyką jest przede wszystkim praca w parach człowiek-pies w towarzystwie innych psów. Tyle, że on oddziela treningi od osiedla. Na treningu na przykład 30 min pracuje mając psy gdzieś. A potem idziemy z placu do samochodu i już ciągnie jak dziki, bo piesek...
Racja, odwrócę kolejnosć i zacznę ja inicjować zabawę 🙂
Jak masz możliwość to ja bym dołożyła do tego spacery równoległe na smyczach. Bez właśnie zbędnego witania tylko spotykamy się i idziemy.
I nawet mój, któremu styki się palą na prawie wszystko i nie ma pojęcia co zrobić z innym mijanym psem to po około 5 minutach właściwie ma gdzieś czy idzie sam czy z stadem psów. Choć też nie przy każdych bo np. sukę mojej przyjaciółki, którą widuje raz w tygodniu to już nawet na dzień dobry olewa a te inne to dopiero po 5 minutach właśnie gdzieś odpuszcza.
Problem jest jeszcze przy psach mijanych z naprzeciwka, ale i tak już mniejszy niż był zanim zaczęliśmy regularnie chodzić grupowo ( choć nawet jak idziemy w 6 psów, które już olewa tak piesek z naprzeciwka to inny piesek jest i są emocje znowu 😵 )
Z rzucania się do nich mamy etap przejdę jak najszybciej obok niego bo wiem, że mogę nie wytrzymać.
Tylko ja staram się być zawsze szybsza i widzieć psa przed nim i jak mam możliwość odejść na bok by nie mijać się nos w nos.
Zawsze ciekawi mnie co on ma takiego w głowie poza tym, że nic 🤣 Ba dodatkowo na wybiegu, który mamy podzielony na dwie części to może sam biegać po jednej stronie i psy za ogrodzeniem są w ogóle nieatrakcyjne.
Kastorkowa, o tak, spacery równoległe też super 🙂 Generalnie sytuacje które pokazują, że no są pieski i co z tego 🙂 no i warto na początek robić to z psami spokojnymi i raczej olewającymi inne by nie utrudniać a poprzeczkę podnosić powoli
Zdecydowanie 🙂 W naszej grupce to zazwyczaj my robimy największe bydło na dzień dobry, że aż wstyd 🤣 Choć i tak od dziewczyn słyszę, że on przecież jest super grzeczny. Czasem mam wrażenie, że albo ja go demonizuję albo jednak niektórzy mają dziwną definicję słowa grzeczny 🤣
Choć żeby nie było to w porównaniu do tego co było to i tak jest niebo a ziemia. Może będą z niego ludzie.
Na co bardzo liczę bo jak zacznie się ciepły sezon to zaczną się wyjazdy na działkę ze znajomymi regularne gdzie on jeździć będzie musiał a tam zawsze też inne pieski (na szczęście zawsze te same co jest pomocne).
Optymizmem napawa mnie to, że nie ma w nim agresji a taka niewiedza i emocje a potem albo che się bawić albo ma już psa gdzieś.
Teraz co tydzień robimy sobie 10 km z przyjaciółką z psami po lesie i latają luzem i właściwie to 5 minut zabawy a potem się olewają i każdy robi swoje psie rzeczy.
I to są takie małe proste rzeczy, które mnie strasznie cieszą, że widać progres i, że inni też go widzą 😍
Choć i tak od dziewczyn słyszę, że on przecież jest super grzeczny. Czasem mam wrażenie, że albo ja go demonizuję albo jednak niektórzy mają dziwną definicję słowa grzeczny 🤣
Ha, ha! Piąteczka!
Tyle, że u nas zachwyty "jaka ona wychowana, jaka posłuszna, jaka GRZECZNA" od ludzi z parku. Gdzie chodzimy luzem. Ludzie z osiedla, okolicznych bloków pewnie by już aż tak z zachwytami nie pędzili. 😉
fin, tak jak radzi smartini, - póki z mózgu jest różowa papka to niestety embargo na witanie się. I to przede wszystkim dla jego bezpieczeństwa, a po drugie dla skuteczniejszej nauki.
madmaddie, słyszałam, że warto jeśli pies ma kontakt z wodą ( bajorami itp).
Ja nie wiem co się dzieje ostatnio, ale ciagle natrafiamy na martwe sarny, no są wszędzie gdzie nie pójdę, żywe zresztą także. Czy u Was też tak jest ?
Wczoraj przyniosł mi martwego lisa, wcześniej 2 razy noga sarny, dziś znowu nogę sarny znalazł i jako, że za każdym razem to co mi przynosił wyrzucałam i zabierałam go na smycz to dziś jak znalazł ta nogę biegał z nią jak idiota, "fe" nie działało( nie ćwiczę to skąd ma działać), ale "stój" już tak, więc zapięłam go i chciałam zabrać, ale sobie myślę jak mu ciągle zabieram to już nigdy się nie zatrzyma potem, więc mówię dobra: idziemy z nogą sarny do domu ( bosze jaki on był dumny) i zostawimy ją pod domem, zajmę go czymś i ją wyrzucę.
Tych saren jest tak dużo przez te zimy, kórych nie ma ? Czy jest jakaś zaraz?
Edit: 3 razy spotkaliśmy żywe sarny, na szczęście mój pies się odwołał, ale już ON ( szkolona, zdane egzaminy , naprawdę super mądra suka) poszła za nimi, one były we 3 , więc się rozdzieliły, 2 poszły na drogę gdzie ludzię jeżdżą ponad 90km/h a jedna skręciła, to ON rozproszyło i nie wpadła pod auto, ani ona ani sarny, ale mogło być różnie ( do drogi było daleko, bo to był środek pola).
Perlica u nas też dużo wszelkich saren itp. To o tyle problem, że niszczą ogrodzenie. I to nie pastuch ale stałe panelowe. Robiliśmy je po to aby dodatkowo zabezpieczyć konie, a wewnątrz pastuch.
Niestety tu nieoceniony jest pies, który wszelką dziką zwierzynę wypłasza spod ogrodzenia. I tyle by było komentarzy z neta "chcesz stróża? załóż sobie alarm". Zanim mi jakakolwiek ekipa przyjedzie to ogrodzenie dawno zniszczone.
Uprzedzając - o psa się nie boję, bo wedle relacji sąsiada nawet łoś ogrodzenia nie sforsował a "jedynie" mocno wygiął - panel do wywalenia, bo powyginany, ale zagrożenia nie stanowił, nie było ostrych końców, dziur itp.
Łoś forsowac ogrodzenia nie musi. Skacze z miejsca ogrodzenia 2m 😉
fin my mieliśmy podobny problem - Stiorra widzi psa i mózg się wyłącza, robiliśmy te "klęczące Maryjki" do przywołania jak poprzednia trenerka nas uczyła i nic. Wczoraj mieliśmy konsultację/trening z inną behawiorystką/trenerka i przeżyłam szok - zupełnie nie wiem czemu to nie ona ma monopol w naszym mieście. Oczywiście spotkaliśmy psy, oczywiście mózg się psu wyłączył. Powiedziała, żeby się odwrócić i zrobić ze dwa wolne kroki w przeciwnym kierunku (smycz mamy długą, jeszcze spory zapas był), Stiorra coś zatrybiła, odwróciła się i dostała pochwałę, na kolejny krok już była przy nas i tamte psy nieatrakcyjne 😲.
Generalnie szacun, jakiś taki inny pies i dostaliśmy dużo ćwiczeń na czekanie i wyciszenie emocji. Jakbyś była w Lublinie z Pinim. to polecam bardzo 🙂.