Notarialna, nie mam wolnej stówy - dwóch (w euro) lub więcej, poniewaz to nie tylko chodziło o sterylke, Ona wymaga w tej chwili - na moje oko - konkretniejszego przeleczenia - zmiany skórne, stan zapalny cycuszków 🙁, a jestem "na zakrecie" i mam teraz naprawdę bardzo ciasno finansowo.., 😕 no i ja chce znaleźć Jej domek, a kotki z "ulicy", do tego dorosłej
nikt tutaj nie weźmie, jedyna szansa, to przez Fundację..
http://www.animalfoundation.ie/aboutus.htm to jest strona tego miejsca, poznałam kiedyś Geraldine, rozmawiałayśmy o Jej kotach (nie wiedziałam wówczas, że prowadzi Fundację, mówiła tylko, że ma ok. 25 kotów )- bo Ona taki ma stosunek do Kotów w Fundacji.. stąd wiem, że nie zawiozłam Agatki do miejsca przypadkowego, gdzie jeden Bóg wie, co sie z Nia dalej stanie.. Koty mieszkaja w typowym irlandzkim, wiejskim domku - co pokój - to kwatera - albo siedzą w nim dzieciaki, albo mamuśki z dzieciaczkami, albo dorosłe, widziałam 3 pokoje + kuchnię w której tez rezydują 2 lub 3 kotuchy - rozłozone na krzesłach..( Kotów w sumie widzialam ok 20, chociaz moge sie mylic, bo sporo maluszków , a te trudno zliczyc.. ) Tam Agatki nie chciałam zostsawić ze względu a Jej strach przed inymi kotami, chociaz one wszystkie bardzo lagodne sie wydawały.. Agatka jest w ogrodzie, w wielkiej klatce - boksie, ma widok na tenże ogród, jakies luzem przemykajace od czasu do czasu koty.
Tak sie tłumacze, wyjasniam okoliczności.. z jedej strony czuje sie bardzo z tym źle, z drugiej, ile Ona pozyłaby na wolności .. Tu pełno lisów, jesli jeszcze bardziej by osłabła..? Boje sie o Nią, starałam się wybrac opcje z szansą na przyszłośc, bo samo nawet wyleczenie i sterylka to mało, za chwilke znowu zlapałaby jakis syf... Ja chcę Ją uratowac, a Fundacja Geraldine wydaje sie miejscem, gdzie Agata ma jakąs szansę na lepsze jutro..Stąd taka moja decyzja.. Ale, tak jak pisałam w poście wyżej, sporo argumentów jest za tym co zrobiłam, ale jest tez pytanie, co wolałaby Agatka.. Ja widziałam w Jej oczach chęc przestania być dzikim kotem gdy codziennie domagała sie pieszczot, podążała za mna , czekała pod drzwiami wejściowymi lub opierała sie łapkami o te drzwi i patrzyła, gdy ja odchodziłam.. We Fundacji zobaczyłam stres i strach przed nowym miejscem..
Co byloby dla Niej lepsze.. nie wiem..wybrałam to, co wydawało mi się szansą.. ale jest mi ciężko..i wciąz bije sie z myslami..