Kto/co mnie wkurza na co dzień?
Dokładnie o tych pisałam 😉
Scottie, spodziewam się tego. My generalnie byliśmy pierwsi. Starszy blok stoi w bezpiecznej odległości. Ale po tym jak się wprowadziliśmy wybudowano kolejne 3, z czego ten jeden dopiero kończą. Nie słyszałam jakichś uciążliwych hałasów z tego w najbliższym sąsiedztwie, więc i tym nowym się nie martwię szczególnie. Jak, jak mam spać, to śpię i nic mnie nie obudzi. Mamy poligon po sąsiedzku 😁
Pasażerowie (pracuje w restauracji na lotnisku), Ci którzy chodzą z nosami w telefonach. Którzy idą jak święte krowy wybraną ścieżką i nie zejdą na milimetr z drogi gdy wkoło dzikie tłumy i to ja musze się wysilać i manewrować miedzy nimi. O co chodzi? Jednym z moich obowiązków w pracy jest przyjmowanie dostaw, na widłowym wózku bez hamulców wioze nie raz i po 200-300 kilowa dostawę, wózek niby zwrotny, ale rozpędzonym żeby to uciagnac ciężko się hamuje, gdy nagle taki ktoś włazi wprost pod koła a i ominięcie nie jest prostą sprawą. Odezwać się nie mogę za bardzo, wjechać w kogoś żeby się nauczył tez nie uśmiecha mi się, to jest lotnisko. Musze popytać SOL-istow czy klaksony/trąbki są dozwolone, uniwersalny myślę sygnał dla każdej nacji...
Heheh mam to samo w pracy, rolki o ładowności 300 kg, ale jak kiedyś sobie policzyłam, to miałam na niej 500 kg towaru 😵 nie dość że muszę manewrować między alejkami i klientami, to jeszcze głupie dzidy z warzyw zastawiają przejścia (wózek klientowski przejedzie, rolka już nie bardzo) i mają czelność do mnie wylatywać z krzykiem, że mam sobie na około jechać, bo one też mają swoje towary do wyłożenia. Kit z tym że ich rolki prawie puste stoją i generalnie mają je lżejsze, przestawienie o 50 cm to kilka sekund i żaden wysiłek, albo w ogóle od razu mogłyby stawiać tak, żeby się dało przejechać. Nie cierpię tych bab, wszystko robią po złości: zamykanie magazynu przed nosem (ostatnio zepsuł się guzik od otwierania i da się to otworzyć tylko od środka albo trzeba jechać przez drugi magazyn), zastawianie moich rolek z towarem, zostawianie towaru poza chłodnią "bo to serwisantów", zastawianie przejść, darcie mordy o wszystko... Ale jak się pojawia kierowniczka, dyrektorka czy któryś z przedstawicieli to nieba by przychyliły. Całe szczęście to tylko jeden z pięciu działów.
Heheh mam to samo w pracy, rolki o ładowności 300 kg, ale jak kiedyś sobie policzyłam, to miałam na niej 500 kg towaru 😵 nie dość że muszę manewrować między alejkami i klientami, to jeszcze głupie dzidy z warzyw zastawiają przejścia (wózek klientowski przejedzie, rolka już nie bardzo) i mają czelność do mnie wylatywać z krzykiem, że mam sobie na około jechać, bo one też mają swoje towary do wyłożenia. Kit z tym że ich rolki prawie puste stoją i generalnie mają je lżejsze, przestawienie o 50 cm to kilka sekund i żaden wysiłek, albo w ogóle od razu mogłyby stawiać tak, żeby się dało przejechać. Nie cierpię tych bab, wszystko robią po złości: zamykanie magazynu przed nosem (ostatnio zepsuł się guzik od otwierania i da się to otworzyć tylko od środka albo trzeba jechać przez drugi magazyn), zastawianie moich rolek z towarem, zostawianie towaru poza chłodnią "bo to serwisantów", zastawianie przejść, darcie mordy o wszystko... Ale jak się pojawia kierowniczka, dyrektorka czy któryś z przedstawicieli to nieba by przychyliły. Całe szczęście to tylko jeden z pięciu działów.
Gdzie pracujesz?
Strasznie wkurzało mnie takie coś gdy pracowałam w sklepie, mieliśmy absolutnie niesterowne wózki do towaru...przed każdą zmianą modliłam się by dostać przydział na kasę, a nie 'na sklep'
W hipermarkecie 😉 pracuje na serwisie więc wyboru nie mam, ale tyczy się to na szczęście tylko towarów z chłodni. Reszta jest na paletach i w mniejszej ilości więc przekladam to z palet do wózka i to już nie jest takie ciężkie. Wózki jeżdżą lepiej niż te przeklęte rolki, które jeszcze są wysokie na prawie 2m, wiec nic nie widać jak się tym jedzie.
A ja jakiś czas temu się przeprowadziłam i co druga rzecz mnie wkurza. Dziwny kraj, nie wiem jak się przyzwyczaić... Oczywiście jest wiele plusów, ale średnio co drugi dzień mam taką minę: 🤔
Emptyline co na przykład? 👀 Bo większość chyba jest Szwecją i Norwegią zachwycona, ciekawi mnie jakie to ma minusy.
CzarownicaSa, alkohol można kupić tylko w jednej sieci sklepów, w niedzielę w ogóle się da, w sobotę tak do koło 15-16 (nie to, że jest mi to potrzebne, ale sam fakt tego, że ktoś mi mówi, kiedy coś mogę kupić, a kiedy nie, jest dla mnie drażniący), szynka i pieczywo są obrzydliwe (jeszcze chleb jak Cię mogę, ale wędlina, o jezus maria, tragedia), generalnie Szwedzi lubują się we wszelkich nakazach i zakazach, na wszystko trzeba mieć pozwolenie plus wszelkie dane osobowe są powszechnie dostępne, podatek w zasadzie trzeba zapłacić chyba od wszystkiego (chociaż nie ma opłaty klimatycznej jak u nas :P), opieka weterynaryjna kosztuje krocie (jak nie ubezpieczysz królika - tak tu się wszystko ubezpiecza, to za nastawianie zwichniętej łapki, lekką ręką 3,5 tysiąca złotych), nie ma tu białego sera (🤔mutny🙂, urzędy działają tak, że myślałam, że taki syf to tylko w Polsce, jeśli tylko da się wymyślić za coś opłatę to ona na pewno wystąpi, na 300%, młodzi ludzi są w większości kompletnie niesamodzielni, nie wiem, dojrzewają później - generalnie najważniejsze na ziemi są imprezy i dragi. No i nie ma tu wiosny... Znaczy jest...przez jakieś 3 tygodnie.
Ale żeby nie było. Inny komfort życia mimo wszystko, inni ludzie - są kulturalni, jak ktoś się zachowuje jak buc to na 90% Szwedem nie jest. I jest pięknie. Mieszkam 20 minut od ścisłego centrum więc jest to środek miasta i mogę sobie pójść na spacer do lasu, wszędzie są śliczne skały, natura, jelonki, zajączki i jest czysto. I można pić wodę z kranu bez żadnych filtrów-śmiltrów. No i mam najlepszego narzeczonego na ziemi, więc to rekompensuje każdy minus, ale myślałam, że będzie łatwiej i że aż tak dużych różnic nie ma, a to wg mnie dwa różne światy. Kompletnie.
Z jedzeniem Cię doskonale rozumiem, bo Irlandzka wędlina jest tragiczna. I warzywa kompletnie nie mają smaku, dosłownie jak papier... a te ze smakiem kosztują krocie 🙄
Nie macie tam Polskich sklepów? U nas są, ale najbliższy mam w Newry- 45 minut jazdy autobusem 😎
Słyszałam że komfort życia jest o niebo lepszy, ale chyba właśnie tak to jest- każdy pisze o zarobkach, ale niewielu o faktycznych koszach życia i wszystkiego.
CzarownicaSa, mamy, ale nie jakoś blisko, więc jeszcze nie byłam. W momencie kiedy przyjeżdżasz na zasadzie posiedzę rok, pokiszę się w jakimś mikro pokoju i odłożę, żeby wrócić do PL to może i to faktycznie rarytas, aczkolwiek też trzeba mieć dobrą pracę, bo tu wszystko jest strasznie drogie. Fakt faktem, z jednej pensji jesteśmy w stanie zjeść, zapłacić za wynajem i jeszcze za konia w PL, ale mieszkamy w taniej mikro-kawalerce. Gdybyśmy mieli większe lokum - nie ma szans. W ogóle mieszkania i ich dostępność tutaj to jakiś żart. Ceny z kosmosu, poza tym brakuje mieszkań...
Warzywa akurat smaczne na szczęście. Tylko wszystko w cenach takich 2 razy jak polskie, oprócz...dezodorantów... Tego nie rozumiem - te kosztują tyle samo. :P
emptyline, czytam to i już się boję, ale ja tylko wpadam tam na weekend 😉
JARA, na weekend jest mega super, tylko weź sporo kasy. 🤣
Serio, jakieś żarcie w knajpie (nie w kebabie czy macu i nie w trakcie happy hours - nie wszędzie są) to koszt tak około 170koron czyli jakieś 80zł. Piwo w barze (nie szukając taniego) też jakieś 50-60 koron czyli tak z 25 zł. Do dziś pamiętam mojego drinka wódka + sok pomarańczowy za 125koron. 🤣 Zabolało.
Żeby nie było, że tylko narzekam, po prostu ciężko mi się przestawić. W Szwecji byłam zakochana po uszy dopóki przyjeżdżałam tu na urlop, wydawało mi się, że to raj na ziemi. Teraz głównie jednak zakochana jestem w Szwedzie, kraj jest okej, ale chyba dla Polaków szczególnie, bardzo dziwny. A już w ogóle temperament Szwedów różni się o 180 stopni od naszego. Strasznie nas to w domu bawi jak jakieś decyzje czy działania trzeba podjąć. 🤣
PS: gdzie jedziesz?
Właśnie do Sztokholmu 🙂
Mam już samolot, mam już hostel, musze kupić jeszcze bilet na autobus z lotniska do miasta i poza tym nie wiem już nic 😁
JARA, a kiedy wpadasz? Coś ci może możemy podpowiedzieć. Bilet jak kupisz w necie jest ciut tańszy, ale nie ma jakiejś mega różnicy. Sama czy ze znajomymi? To jest piękne miasto. Jak chcecie zwiedzać to koniecznie karta SL na komunikację miejską - w większość miejsc dojedziesz metrem, to jest mega wygodne.
Ja jechałam pociągiem z lotniska, nie pamiętam za ile, ale wydaje mi się, że wyszło taniej niż autobus. Z metra w ogóle nie korzystałam, ale mieszkałam dość blisko centrum. W sumie jak porównałam z innymi wyjazdami to nie wyszło wcale aż tak kosmicznie drogo. 🙂
wkurza mnie pogoda, ciągle pada, właśnie przed chwilą była okropna ulewa, a już wygląda na to, że za chwilkę będzie kolejna 😵 konie stoją, bo padok to jedno wielkie jezioro, wszystkie plany się rypnęły, szkoda gadać 🙄
Altiria, znaczy, że lądowałaś na Arlandzie? W sumie nie zapytałam Jary, ale jeśli na Skavsta, to tam pociągu bezpośrednio nie ma, więc autobus lepszy. No ajk ktoś chce się ograniczyć do chodzenia to fakt, da się i bez karty, ale jest kilka fajnych miejsc w które jednak trzeba dojechać, chyba, że chcesz iść z 9 km w jedną stronę. Plus jest teraz taki, że muzea są za darmo.
Na Skavsta i jechałam pociągiem z Nykoping.
Altiria, no to to bez sensu. Wychodzi niewiele taniej, o ile w ogóle, zwłaszcza jak kupisz bilet powrotny, a musisz się przesiadać. Chyba, że chcesz sobie Nykoping zwiedzić, to tak.
Nie pamiętam ile płaciłam, ale wtedy wychodziła spora różnica w cenie na korzyść pociągu. No i nie przesadzajmy, podjechanie autobusem na dworzec kolejowy to nie jest jakaś wielka przesiadka. 😉
A mnie wkurzają ludzie wstawiający ogłoszenia. Niby chcą coś sprzedać a jak pytasz o coś, to odzewu brak albo foch. Szukam siodła i mam dość a przymierzyłam dopiero jedno, drugie u kuriera... Czeka mnie droga przez mękę 🙄
Na re-volcie to samo. Chciałam kilka miesięcy temu kupić wodze, pasek potyliczny - nie ma opcji pobrania to ok, proszę o nr konta - zero kontaktu a ogłoszenie znowu się pojawia. Nie wiem po co robić zamieszanie i czyjś i swój czas tracić.
emptyline, 22-24 września, ląduje na Skavsta i będę mieszkać w hostelu na Ansgariegatan 🙂
Lecę z kolegą, ale to będzie bardzo duża, ingressowa impreza 🙂
emptyline, w Polsce też można pić wodę z kranu 😉 Przynajmniej w Warszawie. Jest całkowicie zdatna do picia i jeśli smakuje słabo to najczęściej wina budynku a nie samej wody. Mieszkając na Ursynowie piłam kranówkę, w Pruszkowie też (warszawska woda), na Woli smak ma spoko ale filtruję bo strasznie kamień osiada w czajniku.
Chess, nie chodzi mi o to, że nie można w Wawie, tylko smaczna nie jest i dużo kamienia. Tu jest pyszna, lepsza niż nasze mineralne. 😉
Altiria, ale po co, skoro jest bezpośredni autobus ? Chyba zależy też jaki się ma bagaż-na weekend spoko. Ja zawsze jeszcze autobusem i mega polecam ich usługi
JARA , sprawdźcie czy nie musicie dopłacić za pościel.
Wkurza mnie pseudo psychologiczny bełkot coach'y życiowych na facebooku. Próbowałam kolejny raz przeczytać... dżizas, maskara!!
Scottie, o jezu, mnie to tez irytuje. Nasz 'znajomy' napisał książkę coachingową nawet - to jest dopiero syf. Myśleliśmy, że pękniemy ze śmiechu. ^^
Możecie mi jakiś fragment wkleić?
Chciałabym zobaczyć z czym to się je.
Trochę wyrwane z kontekstu, ale całości nie jestem w stanie przesłać, bo mam pomieszane strony i za cholerę nie umiem ich poskładać. Generalnie są to oczywiste oczywistości, w tym ekstremalnym przypadku podsycone jeszcze mizoginizmem i kompletnym brakiem szacunku do kobiet i innych ludzi. Sporo tych samozwańczych coachów myśli, że jak sobie powiedzą, że są świetni to znaczy, ze tak jest, a rzeczywistość jest inna. Mam wrażenie, że oni w ogóle nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Bo oczywiście, odnalezienie w życiu tego, w czym jest się dobrym i sprawia nam to przyjemność i dążenie to samorealizacji i nie zważanie na przeciwności losu to jedna rzecz, a nie przyjmowanie żadnej krytyki, bo wszyscy wokół są oczywiście 'zazdrośni" no to już jest po prostu skrajny debilizm.


Reasumując, dążą raczej do propagandy egocentryzmu?
Nigdy nie byłam na takiej stronie i nie zapoznawałam się z treścią, dla mnie to zupełna nowość. Tzn. samo pojęcie coach jest mi znane, ale nic poza tym.