ciąża, wyźrebienie, źrebak

Współczuje. Trzymaj sie. 🙁
Przykro mi.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
13 czerwca 2017 14:07
Tez po cichu trzymałam kciuki... strasznie przykro....  🙁
falabana bardzo Ci współczuje...a juz myslałam ze jak noc przetrwała to bedzie tylko lepiej .... trzymaj sie ...strata takiego malucha tak wyczekiwanego zawsze boli  🙁 i to wszystkich, nawet tych czytających my tez czekalismy razem z Toba na tego malucha...
falabana bardzo mi przykro 🙁 a jak kobyła? Jest taka grupa na fb o osieroconych zrebakach, moze wrzuc ogloszenie, moze akurat ktos szuka mamki, kobyle by bylosie zawsze lepiej zniesc strate 🙁
falbana smutna wiadomość, trzymaj się! cały czas trzymałam kciuki i byłam przekonana, że jeżeli noc przetrwała to potem będzie już tylko lepiej 🙁
lardi - napisałam na Olsztyńskich, nikt nie odpisał. teraz to raczej za późno. Dzięki. Fala cały pół dnia spędziła na ciałem, rasztę dnia co chwilę wraca.. by się porzegnać.  My też nie możemy się z tym pogodzić.

Co do tego co się stało, to sprawa dużo bardziej złożona. Napiszę jak dojdę do siebie, bo warto by inni wiedzieli na przyszłość. Nie obwiniam nikogo ale zarazem wszystkich bo można było ją ocalić, a ona tak bardzo chciała żyć.
Jeśli mogę być podłą francą, to moim zdaniem ten steryd był baaardzo niepotrzebny. Absurdalne jest podanie czegoś całkowicie wyłączającego odporność przy zakażeniu organizmu, co spowodowało rozszerzenie się choroby. Szczególnie źrebięciu. Kur*** no. Czytałam w 4 książkach odnośnie posocznicy u źrebiąt i nigdzie nie było wskazania do podania sterydu. Na odwrót  - odwirowuje się osocze np od klaczy i podaje źrebięciu. Przeciwciała z osocza plus siara plus antybiotyki o szerokim spektrum działania, nie jeden, a kilka takich siekier. Musiałam to napisać. Przepraszam, bo jestem zła.

Szczepiliście na herpesvirus klacz?
Współczuję 🙁 trzymaj się
tajnaa, Mój w klinice miał podawane 3 razy osocze jak tylko wyniki krwi były lekko zaniżone, a weci to inna historia. Mnie pani też  zostawiła samą ze skrętem macicy podała jakieś leki ( które w ogóle nie pomogły)  i pojechała, zadzwoniła 2 tyg później z gratulacjami  🤔wirek: 🥂 bo oboje przeżyli.
To chyba opiszę teraz, bo inaczej będzie dużo niedomówień. W leczeniu źrebaka popełniono dużo błędów, ja też nie wyłapałam wszystkiego. Teraz wszystkie częśći układanki pasują. Szkoda, że dopiero teraz. Opiszę jak najbardziej klarownie mogę.

Śliczna Fidelity (bo tak została nazwana) urodziła sie na małym czystym pastwisku. Był przygotowany boks porodowy, ale po I fazie porodu (nie była tak ewidentna, bo klacz się podczas niej .. pasła) II faza nastąpiła tak szybko, że tylko zobaczyłam przez okno, że klacz się kładzie, ubrałam buty, złapałam potrzebne rzeczy i maż woła, że już są nogi. Zatem uznaliśmy, niech rodzi na pastwisku. Kup nie był. Ta kwatera tego roku nie była skarmiana tylko wykosiłam część i tak odbył się poród.

po 25 minutach wciąż tylko nogi przednie .. chciałam dać jej szansę, niech sama rodzi, mniejsze ryzyko porwania komplikacji. Weterynarz by nie zdążył przyjechać. Jestem zootechnikiem więć co nieco wiem, zdecydowałam się klaczy pomóc. Przy lekiej pomocy zaczęła baaaardzo mocno pchać (wczęśniej dość biernie) i w ciągu, nie wiem, minuty? pojawił się cały rebak. Łóżysko się nie rozerwało, musiała przerwać by mogła oddychać, pierwszy oddech bez problemu. Fidelity zaczłą oddychać prawidłowo, przybrała pozycję mostkową, odpełzała od matki i po 20-30 minutach wstała na swoich pięknych długich nogach. Mam wóczas leżała zmordowana i wydzieliła łożysko. Dopiero potem podeszła do źrebięcia. Źrebię do niej nie podeszło, mimo, iż było na nogach ( i tutaj powinna być pierwsza czerwona flaga).

Fala (mama) wylizała pięknie źrebię obwąchała, źrebię wstało ale nie szło do cyca. W zasadzie nawet nie szło za bardzo do matki, tylko ona do niego. Zdecydowaliśmy się wziąć je do bosku bo wiadomo było, że mogą być problemy z karmieniem. Poza tym był wiczór, ciemno. Fala poszła, Fidelity musieliśmy zaprowadzić, nie podążała sama. Zatrzymała się przy płocie i tak stała. W boskie miała odruch ssania i probówała ssać, a to bruch a to tu, a to tam, nie mogła znaleźć strzyków mimo iż jej pokazaliśmy a z Fali lało się mleko (a raczej siara, co jest tu baaaardzo ważne). Udało mi sie skarmić butelkę przed upływem kluczowych 3 godzin, chociaż lepiej byłoby dwóch. Potem udało nam się ją przystawić by ssała. Następnie co godzinę przytsawialiśmy (za rzadko), pod koniec zaczęła łapać o co chodzi, i sama pobierała pokarm. Widać było też, że wie, że Fala to mama, ale za kaźdym razem, widząc nas rżała. Widać było, że bardzo się zrzyła, liczyła na naszą pomoc w każdej wystuacji. Szkoda, że ją zawiedzliśmy.

1 dzień po porodzi wszystko było ok. Z resztą widać po zdjęciach chociaż teraz patrząć na nie, widzę, że nie podążała za matką. Fala chodziła jak cień za nią, tłumaczyliśmy to sobie jak jej bardzo obesesywne macierzyńskie zachowanie. Gdziekolwiek Fidelity się położyła, ta stała nad nią jak cień, nawet jeśli nie było tam nic do jedzenia. Troskliwa mamusia. Mała piła normalnie.

Drugie dnia biegunka - pisałam tu o niej . Dzwoniłam do weta i mówiono mi, że jak nie jest baardzo wodnista, to pewnie układ pokarmowy się po prostu przystosowuje po oddaniu smółki, i jak nie ma temperatury by się nie przejmować. Więc myliśmy pupę, pilnowaliśmy by mała się nie odwodniła i

następnego dnia biegunk wciąż trwała. Temperatury nie było. Kazano się nie martwić, a jeśli się martwimy, spróbować węgiel. Nie pomogło. Potem polecono smektę i to wstrzymało biegunkę..i się dopiero się zaczęło. W międzyczasie znalazłam zęba obok małej leżącej w boksie, dziąsła krawawiły, krew na nozdrach. Obwiniliśmy nadopiekuńczą mamę, niesłusznie. Po wróceniu ze spaceru źrebak leżał i nie chciał wstać. Wstał z pomocą. Dzownię do weta, że musi przyjść ale jest w innym wojedództwie. Mówi by dzwonić do ambulatorium, dzwonię. Lekarz przyjeżdża po godzinie. W miedzyczasie źrebak leźał na plecach i się "tarzał"- kolka? teraz wiem, że nie. Ale oczywiscie podejrzenie kolki, zdiagnozowane zapalenie jelit. No-spa po którym mała prawie odeszła, miała atak jakby padaczki. Zesztywniała, była nieobecna. Uświadomiono mnie i studentki które to widziały, że to może być reakcja taka u tak młodego źrebaka. Nie kwestionowaliśmy tego. Dostała kroplówkę i antybiotyk dostny. Nogi miała zimne, co zrzucono na odwodnienie. Spędziłam z nią całą noc podczas której się tarzała, stękała, wstawała do sikania i karmienia, padała, rzucała, i tak w kółko i w kółko. Nie jestem w stanie tego wymazać z pamięci. Regularnie wstawała jednak, mimo wszstkiego do karmienia, tak jak jej pokazywaliśmy. Rano zadzwoniłam do weta (innego) bo ten z ambulatorium był po dyżurze. Przyjechała w ciągu 2-3 godzin. Wówczas "kolka" minęłą, ale teraz wiem, że nie była to kolka tylko ataki padaczkowate, odnośmy się do nich jako "seizures". W oczekiwaniu na weta z mężem zwróciliśmy uwagę na to, że ma jakby zapadnięte nozdża, problem z odychaniem przez to, że mięśnie przy nozdrzach były wiotkie, piła w bardzo krótkich interwałach, mleko jej się ulewało jakby przełyk był porażony. Dolno warga też jakby drętwa. To jednak po jakimś czasie ustąpiło (ale znacznie później). 

Podejrzenie, tak jak ja, sepsy. Stan źrebaka kiepski. Stała apatycznie przy klaczy. Dosatała antybiotyk (domięśniowo jeśli się nie mylę, na pewno nie dożylnie), witaminę, steryd. Powiedziano, że raczej wieczora nie dożyje, ale jak dożyje, to będzie żyła. Dożyła- co więcej, stan się poprawił. Zapytałam, czy nie powinniśmy podać antybiotyku , nie wiem, za 12 godzin? Powiedziano, że działa 48 godzin ale będzie następnego dnia. W tym czasie źrebię jadło normalnie, chodziło trochę po boskie, i odpoczywało na leżąco. Minęła paraliza tważy. Witała się z nami gdy nas widziała. Przez to, że ja nie spałam od 2 dób mąź dodstał dyżur. Sprawdzał co godzinę 2. Jak tylko widziała, że podchodzi, wstawała do karmienia, czasami była w trakcie, resztę czasu odpoczywała.  Nobi chłodne, ale cieplejsze, dziąsła różowe.. wszystko ok ale na ok 4 przy sprawdzeniu, nie wstała do karmienia. Mąż jej pomógł. Zjadła ładnie i się położyła. Pryz następny sprawdzeniu, było już gorzej. Dziąsła blade, kobyła stała apatycznie, nogi chłodniejsze. Telefon do weta. po 2 godzinach była, stan źrebaka zły. W międzyczasie przewróciła ją Fala szturchając do pozycji leżącej. Płuca które wczesniej nie miały niepokojących objawów, gorzej. Dostała antybiotyk, podkórnie glukozę roztwór fizjologiczny - chciałam kropłówkę, bo z tego co wiem, to stosuje w przypadku sepsy ponieważ ciśnienie krwi tak spada, problem ze znalezieniem żyły. odradzono - za młoda. podano podskórnie trochę i resztę do podawania doustnie. Poprosiłam o mocniejsze antybiotyk. Bo wiedziałam, że jest źle. Dostała. Jak wet odjechała wrócił paraliż mięśni twarzy i prawdopodobnie kończyn ponieważ niemogła wstać. Postawiona bezwład nóg padała. Nagle zaczęła się rzucać (seizure) przekręciła głowę spojrzała na mnie pięknym zielonym okiem i.. przestała oddychać.

Co się stało?

1) źrebię urodziło się z Hypoxic ischemic encephalopathy, Neonatal Maladjustment Syndrome, Dummy Foal Syndrome, czy Wandering Foal syndrome. Radzę przyczytać. Rokowania 90% pozytywne, zwłaszcza przy łagodnej postaci.
Ogólnie dochodzi do niego przy niedotelnieniu mózgu np. podczas trudnego, długiego porodu. Inna wersja, to, że klatka piersiowa nie jest wystaczająco długo uciskana by w pewnym sensie obudzić źrebię do życia w nowym świecie. -jest to dobrze opisane w literaturze, jest też ponoć skuteczna metoda by leczyć poza kliniką.

2) przez to, źrebię miała problemy z pobraniem siary. Na pewno mimo  naszych najszczerszych starań pobrała za mało. Co więcej Fala w I fazie porodu (teraz wiem, że to było wtedy, ale wcześniej nie wiedziałam - pierwiastka) traciła dużo siary. Jest bardzo mleczna. Gdyby wówczas pobrać od niej i skarmić ją małą dostałaby prawdopodobnie duuużo więcej Immunoglobulin. Teraz wiem, człowiek mądry po fakcie. Szkoda, że ktoś wcześniej napisał (nie martw się, to jeszcze nie siara) i cały czas to miałam w głowie, bo czytałam w anglojęzycznych źródłach by tak zrobić.

3) Dummy Foal Syndrome może doprowadzić do niedotlenienia inncyh narządów i jaką częstym następstwem wymieniona enteritis, zapalenie jelit.
4) Przy takich źrebach podaje się antybiotyk mocny, o szerokim spektrum działania profilaktycznie
5) Biegunka (na podłożu bakteryjnym) nie leczona od razu ponieważ nie objawiła się gorączką czy niczym innym + zapalenie jelit = sepsa. W sumie zwróciliśmy uwagę wcześniej na zaczerwienione oko, To był znak.
6) ząb wylelciał prawdopodobnie podczas jednego z pierwszych napadów podczas którego nie byliśmy obecni. Już wówczas źrebię prawdopodobnie miało sepsę, =duże krwawienie z dziąseł
7) podano antybiotyk tylko na leczenie biegunki, doustnie a nie dożylnie na objawy sepsy które już były
8) podano antybiotyk domięśniowo (lekarz znajomy specjalizujący się w tym mówił, że u ludzi tylko i wyłącznie dożylnie, mięśnie są przy wstrząsie septycznym niezbyt ukrwione, krew w najważniejszych narządach - stąd zimne kończyny. Kroplówkę też, w celu powiększenie ciśnienia krwi. Za słaby antybioty. Trzeba było od razu z grubej rury. Nie wiem, jak to u koni, ale on twierdzi, że antbiotyk taki jaki dostała (z resztą większość) działa najwyżej do 12 godzin. U nas przewa >24 godzin. po ok 16 pogorszenie . wóczas bakterie mogły się juś uodpornić. Ogólnie , kroplówka z antybiotykiem naprawdę mocnym - cały czas, nie zastrzyk raz na 24. Był w szoku, że po takiej dawce antybiotyku małej stan się polepszył. że zaczęła oddawać mocz normalnie, że wstawała do jedzenia   - prawdopodobnie mogła by wyjść z tego. Była bardzo mocno, narząy (nerki, serce,płuca dawały radę)

I tyle moi drodzy. Człowiek mądry po fakcie, po śmierci. Zabiliśmy pięknego, mocnego, (dla nas) idealnego źrebaka który tak bardzo chciał żyć. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Na pewno przez ten opis narobię sobie dużo wrogów-czego bym nie chciała. Chcę by inni wyciągneli pewne wnioski.

Goodbye Fidelity. You were too perfect for this world.




tu wytłumaczenie skąd te "ataki"
http://www.thehorse.com/articles/10835/dummy-foals
falabana, smutno bardzo, ale nie masz o co sie winić... robiliście co w waszej mocy, takie juz jest życie hodowcy, ze nie zawsze wszystko sie udaje 🙁
I jaki wniosek ? Człowiek moze stanąć na rzęsach i starać sie jak moze ale bez dobrego specjalisty hodowcy nie mogą nic zrobic....przecież czlowiek nie moze znac sie na wszystkim musi miec oparcie w jakims specjaliscie....
Wciąż zbyt mało weterynarzy specjalistów,zbyt mało !!!!
Nad czym strasznie ubolewam,bo u mnie to juz w ogóle jakis zaścianek średniowieczny,bo oni to tylko krowy chyba potrafia leczyc(chociaz ostatnio nawet cielaka z biegunki mi nie potrafil wyleczyc,od tej pory lecze sama i wszystkie zyja)....jak powiedziałam ze koń chory to tylko powiedza ze końmi sie nie zajmują wiec tego ..... apeluje jak studiujecie weterynarie to weźcie pod uwage leczenie wszystkich zwierzat !!!!
Unikniemy takich przykrych zdarzeń!
falabana bardzo przykro, trzymałam kciuki za małą  😕
W filmiku mówią o hormonach, które powodują, że źrebię "śpi" w brzuchu i, że to ucisk kanału rodnego matki przy porodzie powoduje zahamowanie tych hormonów i źrebie się "budzi", jak rozumiem u Fidelity i Fali ten ucisk był zbyt mały/nie zadziałał i stąd źrebię było takie nieobecne?
Oczywiście, że nie masz się co obwiniać. Zrobiłaś to, co należało - zawołałaś weterynarza, to JEGO błąd w sztuce, ewidentny. W głowie się nie mieści.
apeluje jak studiujecie weterynarie to weźcie pod uwage leczenie wszystkich zwierzat !!!!
Unikniemy takich przykrych zdarzeń!


Niestety nie da się uczyć leczenia wszystkich zwierząt... Zobacz, ile jest specjalizacji z medycyny ludzi, a to przecież tylko jeden gatunek. Wielu weterynarzy np. od ptaków nie chce się podejmować leczenia nawet kota, a co dopiero konia. Nie można wymagać od weterynarza bycia nadczłowiekiem. Aczkolwiek z wetami od koni rzeczywiście jest krucho. :/

Falabana, współczuję szczerze... Byłam obecna przy tylko jednej takiej walce o źrebaka, na szczęście nie mojego, a i tak ryczałam, jak bóbr przez pół dnia... To jest okropne uczucie, że one chcą, próbują i walczą, a my nie potrafimy pomóc. 🙁
Ja mieszkam w mieści gdzie uniwersytet słynie z weterynarii, i u mnie są specjaliści od koni.. 👀

jeszcze jeden artykuł bardziej naukowy ktory duuużo mi tłumaczy, po fakcie: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3113818/


fokusowa - myślę, że to częściowo to, ale nie wiem czy też nie niedotlenienie mózgu (póniejsze ataki), może jedno i drugie się nałożyły, cieżko powiedzieć.

sivirite - teraz wyobraź sobie, że tenźrebak ma napady jak padaczki co godzinę... a mimo tego w między czasie walczy, patrzy na Ciebie, kontaktuje, próbuje.

niby te źrebaki takie nie obecne, ale zarazem, jakby była bardziej obecna, cały czas się patrzyła co od niej chcemy, nie da się tego wytłumaczyć, naprawdę nie da.
Sivrite moze źle to ujęłam,ale chodzi mi o to,ze tak jak w duzych miastach weterynarze zajmują sie bardziej zwierzętami małego kalibru 😉 tzn domowe i maja prawo nie odnajdowac sie w temacie wiekszych itp tak Ci weterynarze na obrzeżach miast i na wsi gdzie występuja stajnie i gospodarstwa powinni potrafic udzielic pomocy ktora w pierwszych godzinach jest niezwykle wazna ! A dojazd specjalisty z daleka niestety trwa ....
Mam wrażenie, że gdyby nawet wyszła z tej sepsy, to nikt by tego syndromu nie rozpoznał i wmawiano by mi, że kolkowała. Mówiłam jak to wyglądało, nie wiem jak wygląda kolka u źrebią ale chyba weterynarze wiedzą? Co by było gdyby. Dobra dziewczyny, cieszcie się źrebakami, ja się wypisuję. Może moja historia uratuje tu jakiegoś źrebaka, chociaż tego co było u nas nikomu nie życzę.
źrebięta raczej nie mają kolek.... Nie takie.
zwłaszcza przy biegunce
FalabanaBardzo Ci współczuję, nie masz za co się obwiniać, robiłaś co mogłaś. Najgorsze jest tylko to, że zapłaciłaś śmiercią źrebaka za błędy innych.
falabana,  straszne jest to co opisujesz. Ale uważam , że nie możesz siebie winić.

Strach się cieszyć , że u nas potwierdzono źrebność.
falabana dziękuję, ze opisałaś całą ta sytuację. Sporo się dowiedziałyśmy z niej, a musiało być to trudne.  :kwiatek: Popłakałam się! Bardzo mi przykro z powodu Waszej straty. Wiem co czujesz - też straciliśmy jednego źrebaka. Wyrzuty sumienia są okropne w takiej sytuacji! I tak jak dziewczyny piszą - nie obwiniaj się. Zaangażowałaś kilku weterynarzy w tą sytuację. To ich obowiązek posiadać odpowiednią wiedzę i działaś odpowiednio do sytuacji (z tego co piszesz źrebak a ni razu nie miał zbadanej krwi?)
Dbaj teraz o kobyłkę. I o siebie. Trzymajcie się!

Jeszcze w sprawie przeciwciał i siary. Gdy klacz tryska siara przed porodem, gdy jest wrażenie, że siary jest zbyt mało lub zbyt mało się jej napił, albo gdy źrebię wydaje się słabe można podać przeciwciała - warto wykonać badania krwi w kierunku ilości immunoglobulin. Jeśli jest ich za mało podać przeciwciała zewnętrznie.  Kiedyś pytałam na rv czy ktoś to podawał - nei było odzewu, więc może w Pl mało popularne. W każdym razie jest coś takiego, tanie nie jest, ale może uratować malucha. Jest kilka producentów w Europie. Wg mnie najlepszy jest we Włoszech. Wysyłają plazmę na cały świat. W większych hodowlach na świecie mają ten produkt w apteczce. Wg mnie weterynarze powinni mieć takie cos na stanie, bo immunoglobuliny trzeba podać szybko - najlepiej wchłaniają się w pierwszych 16 godzinach życia malucha.
k2arola - wiem, ja to wszystko wiem  ale nie jestem w stanie tego sama zrobić. niestety. bez współpracy innych się po prostu nie udaje. To nie jest tak, jak na tym wideo, że mała nie pobierała siary, ona pobrała, i to całkiem sporo, ale faktycznie pewnie mniej od źrebaka w 100% przystosowanego do życia poza macicą, chociaż, gdyby była to siara którą kobyłka traciła kilka godzin przed, to kto wie, czy starczyłoby.

Dzięki wszystkim za wsparcie, nie obwiniam się (za bardzo), bo zrobiłam to co robi odpowiedzialny hodowca, natomiast wiem też, na przyszłość, że to za mało. W razie czego, mam zaufanego lekarza (do ludzi) który wiem, że może mi w krytycznej sytuacji pomóc, wiem, że muszę znać się na prawie wszystkim jeśli ma to z powodzeniem się udać (tak było z kopytami, tak ewidentnie ma być też z rozrodem), wiem też, że mała, mimo tych wszystkich problemów prawie z tego wyszła ale druga dawka antybiotyku była podana znacznie za późno (nie mówiąc już o skuteczności sposobu podania), wiem, że weterynarze nie mieli prawa wiedzieć o syndromie by objawy były bardzo nikłe, wszystko wiem, ale źrebaka mi to nie przywróci, jedynie może pomóc innym. Sama nie wiem, czy mam znowu kryć? Czy tym samym ogierem? źrebak był (dla mnie) doskonały, klacz idealną matką, świetnie znoszącą ciążę, ale boję się. Jest późno w sezonie, najwcześniej to za miesiąc, już tak i tak poniosłam dużo nieprzewidzianych kosztów, skuteczność tej inseminacji może pozostawić dużo do życzenia. Boję się też, że jeśli urodzi się źrebak po tym samym ogierze, to będę wciąż porównywać, wciąż przeżywać.


Jeszcze dwa zdjęcia na jej pożegnanie. Po prostu nie mogę się z tym pogdzić.
Jej zielonawe oko, którym tak się patrzyła, by jej pomóc:


i ona, szkoda, że nie mam dobrego zdjęcia w galopie, ale był piękne, w równowadze, wydajny... jak tatusia:



falabana nie wiem jak dokładnie do tego podchodzisz, ale według mnie siostra czy brat może być takim ukłonem w stronę małej, pamiątką, żywym wspomnieniem i uwiecznieniem tego, że ta kobysia była na tym świecie  :kwiatek: Nie musisz koniecznie teraz zaźrebiać, dajcie sobie czas i na spokojnie przemyślcie  :kwiatek:
falabana na spokojnie, nie spiesz się jeżeli uważasz że to nie czas... Powiedzenie "czas leczy rany" jest stare jak świat, ale prawdziwe. Będzie taki dzień, że przestaną powracać obrazy Małej która cierpiała, a będziesz przywoływać w pamięci tylko te dobre momenty... Twoja kobyłka da Ci w przyszłości cudnego źrebaka, którego nie będziesz porównywać bo będzie inny, równie wyjątkowy - bo Twój 🙂 I na pewno będzie wam dane przeżyć mnóstwo wspaniałych chwil razem.
Teraz to trudne - wiem i rozumiem, ale kiedyś spojrzysz na to innym okiem. Jesteś bogatsza o tak tragiczne w skutkach doświaczenie i wspomnienie, ale wiesz na przyszłość na co zwracać uwagę przynajmniej. Wiem jak okropnym jest chcieć z całego serca pomóc swojemu zwierzakowi, a nie być w stanie nic już zrobić...
I niestety jak w wielu innych dziedzinach - co z resztą sama zauważyłaś - trzeba być mądrzejszym od wszystkich kowali, weterynarzy i innych specjalistów...

Wiem, że teraz to ciężkie ale wkrótce się zdystansujesz - co dzień to będzie lepiej. Bardzo mi przykro z powodu Małej... Bardzo 🙁 Trzymaj się  :kwiatek:
falabana tak jak ktos juz pisał czas leczy rany i to święta prawda....
A co do czasu krycia.... ja w zeszłym roku kryłam w lipcu i sierpniu bo kobyła dopiero w tym czasie miała widoczną ruje ..... ale czy gdybym miała wybór to kryła bym wcześniej ? Patrząc po tym roku to wiosna nie była zbyt przyjazna dla źrebaków.... no może wybrała bym czerwiec ale nie wcześniej....także późne krycie klaczy ma tez i swoje dobre strony...
falabana Ja bym kryła, nie patrz że jest późno bo nie jest.  Osobiście wolę źrebaki z później wiosny, rosną ładnie, są silne.

Mój będzie w lipcu miał 3 lata, tarant skończył rok w maju, reszta ekipy też duże i bardzo silne konie.  Straty są zawsze, tak to już jest ale radość z młodych ogromna i wynagradza straty.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
15 czerwca 2017 10:26
Falabana- to Ty szukałaś na fb namiarów do specjalisty od rozrodu koni? Bardzo mi przykro, że nie udało się Wam uratować źrebaka. Szkoda, że u nas w okolicy nie ma specjalisty od chorób źrebiąt, bo pewnie rozpoznałby objawy choroby...


A u mnie okazało się, że klacz nie jest źrebna. Musiała zresorbować... Dostała zastrzyk i pojedzie jeszcze raz na krycie.
Zaczynam utwierdzać się, że nie jest mi dane mieć konia. Dwie klacze były 3 razy inseminowane i nic nie wyszło, teraz kryta z ręki i też lipa. A myślałam, że będę miała idealnego konia na rajdy, pięknie malowanego.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się