smartini, jak dla mnie wrzucenie do jednego filmu nastu historii opartych na autentycznych wydarzeniach nie czyni filmu autentycznym. 😉Tj. dla mnie Vega jest analfabetą filmowym: nie umie tłumaczyć wydarzeń (jak prawdziwe by nie były!) na język filmu.Sceny się nie sumują, fabuła się rwie no i ten scenariusz, to aktorstwo i kreacja postaci (głównie Stramowski, Czeczot i Dygant + większość drugiego i chyba cały trzeci i dalszy pan). I może same wydarzenia to autentyki ale ich następowanie po sobie, emocje, dialogi czy zachowanie postaci, w ogóle ich budowanie przez cały film - raczej nie.
Co do Lindy - gdzieś w drugiej połowie filmu nie-fabuła odpływa od tego co działo się wcześniej i jest dłuższy kawałek z Lindą i synem (szeptucha i "wy z cudzej krzywdy żyjecie" to pewnie miało mi Dać Do Myślenia czy tylko być zbędne?), że kłótnia z żoną, że cała sytuacja z Salemem... + motyw męskiej sztamy z Majamim (czy cokolwiek to miało być w założeniu?, chodzi mi o scenę z cumowaniem łodzi: motywacje postaci i ich logika zachowań są dla mnie strasznie mętne, bo to papierowe postaci są) Głównie chodzi mi o to że ten film to taki patchwork, nie widzę sensu w tej kolejności wydarzeń i scen, kolejne wątki pojawiają się "bo tak" chociaż zamiast budować napięcie, prowadzić do czegoś - prowadzą donikąd. I jeszcze koks jako comic relief wywołuje zgrzytanie zębów.
Co do chłopaczka i brata ze śrubokrętem tylko 🙂 Film widziałam z przeszło tydzień temu i kwestia szkoły/klatki schodowej mi się rozjechała, mea culpa, kwestia pokrewieństwa również - nie wiem nawet czy było to gdzieś powiedziane wprost, chłopaczek pojawia się potem kilka razy głównie w tle aż to rakotwórczo złej sceny duszenia w asyście pani Dygant, a że wątki są prowadzone niechlujnie to tak to zinterpretowałam.
Ale... może to właśnie clou problemu: ja nie umiem traktować czegoś tak napisanego i tak zagranego na poważnie (scena śrubokrętowa jako przykład)
Ta scena jest dla mnie doskonałą ilustracją silenia się na mocne i cool kino sensacyjne w wykonaniu Vegi tylko zamiast przerażać/poruszać/zainteresować mnie jako widza szczerze mnie to bawi (i trochę żenuje). Nie kupuję tego 🙂
A jak komuś się podoba to niech się podoba, nie mój problem, my się tylko kłócimy w internetach o film, to nie śmiertelnie ważne kwestie w końcu 🙂 😉 W ostateczności nie ma obiektywnie dobrego aktorstwa czy scenopisarstwa, ktoś mi powie że szarpany scenariusz ze srylionem wątków pobocznych to taki dobry zabieg artystyczny oddający zagmatwanie towarzyszące pracy policjantów/złożoność i skalę przestępczości a aktorstwo Czeczota jest po prostu minimalistyczne... co kto lubi 😉