konie i wozy

Może i przesadzam , ale nie lubie jak ktoś moje wypowiedzi przekręca - zresztą nikt tego nie lubi.

Jak nie zrozumiesz za pierwszym razem co autor miał na myśli zapytaj - spróbuje wytłumaczyc jaśniej  😉.

Dorotheah

Lgi specjalnie dla Ciebie  😀, sorki , że troche przykurzone , ale leżało na nich siano cały rok i dawno nie były uzywane.

N pierwszej i drugiej fotce jest przód - w tą luke między drabinami daje sie grubą szeroką deske (duzo szerszą niz ta widoczna tutaj) , żeby dołem nie wypadło i żeby było na czym tyłek posadzić jak sie w pole jedzie .
Na trzeciej jest część tylna z boku .
To wszystko jest całość - nie da sie tego rozebrać , zeby załozyc po kawałku , wiec do założenia trzeba najmniej ze dwie silne osoby - bo jednak jest to dość ciężkie .

Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
21 maja 2009 14:48
JolantaG,

Aaaa to takie coś 🙂
Wiesz, jak się wychowywałam konie najczęściej widziałam w telewizji 😉
A jak podrosłam i walczyłam o konie, to już w polu traktory były, a konie w pseudo szkółkach.
W sumie parę razy powoziłam, oprzęgałam konia, ale dziury w pamięci mam jakieś. 
Wiwiana   szaman fanatyk
21 maja 2009 16:04
W moich obecnych okolicach to ustrojstwo nazywa się ligi 😉 A wszyscy jeżdżą pojedynkiem w dyszlu i półszorkach.

Obiecane zdjęcie:



Widać, że przodek wozu jest pod skosem w górę, dzięki czemu gdybym założyła dyszel - nie wisiałby koniowi w okolicach nóg.
W akcji moja starsza, fotka z ub.roku. 😀
asds   Life goes on...
21 maja 2009 16:31
Moje doświadczenia w powożeniu niestety limitowane są do drewnianego dokartu. Jedno co muszę przyznac że powożenie to naprawde swietna sprawa.


A teraz mam pytanie takie. znajomy zakupił metalowy dokart . Metalowe dyszle o dziwo zamiast ,jak do tej pory się spotykałam, metalowych pierścieni przez któe przekładało się mocowanie uprzezy mają jakies metalowe wypustki (?) do których -przyznam szczerze nie mamy pojecia jak przymocowac uprzaz ( uprzaz z napierśnikiem).


Ktos spotkał sie z takim mocowaniem?
jak mialam praktyki w stajni zaprzegowej to widzialam chyba to o czym mowisz. i jesli dobrze pamietam nazywa sie to szekle (ale nie dam za to gowy  😎 ). jesli sie myle- poprawcie  😉
.
Jakbyś nie zmienił sensu moje wypowiedzi to bym nic nie mówiła - przeczytaj prosze jeszcze raz co napisałam  😉- bo w ogóle nie zrozumiałeś o co mi chodziło  - i popraw swoja ostatnią wypowiedź, - bo zacytowałeś swoje słowa jako moje - a skoro juz tak napisałeś - to  moze sie poprostu do nich zastosujesz . Bo ja jestem nad wyraz spokojna i melisa jest jak narazie zbędna.

Lubię Twoje wypowiedzi czytać , bo całkiem sensowanie czasem piszesz, ale tu najwyraźniej nie zrozumiałeś aluzji - wóz dla wołu - znaczy duży - czyli taki , żeby wół wiedział , że cos sie za nim toczy - czyli za duzy do przyuczania 3 letniego konia - nie mówiac juz o takim źrebiatku - napiera na niego mało mu płuca nie wypadną .
A że napisałam , że u mnie dwa mniejszy ciagają -  to też była aluzja i oznaczyła, że wóz można było odchudzić - jesli już przyprzągł tego źrebaka do niego .

A , że napisałam , że mi sie nie podoba - i to jeszcze w nawiasie - czyli  było to zupełnie nie istotne dla sprawy  - to nie znaczy , że juz musisz mi nakazywać wykonywanie jakichś dziwnych czynności . Ot poprostu rzecz gustu i przyzwyczajenia . Czy właściciel mercedesa ma mnie prawo zrugać za to , ze nie podoba mi sie jego marka samochodu??

Przepraszam ,że powiedziałam , że jest "brzydki" (lecz nie użyłam tego słowa)  - mam nadzieje, że nikogo nie uraziłam.

Czy teraz juz jest  jasno sprecyzowane? - bo szczerze jasniej juz nie potrafie.

Następnym razem napisz cos ciekawszego to powspominamy czasy dzieciństwa.  😉

---------------------

Odnośnie jazdy furmanką w lgach - w tym roku chyba niestety jeszcze się nie doczekam - a szkoda - bo jak sobie przypomne jak jechało się po polnej drodze z wyrośnięta do kolan trawą, parką pogrubionych matołków , ze spuszczonymi bosymi stopami, które smagała chłodna trawa w upalne popołudnie - to po prostu dostaje dreszczy i czuje się jakbym miała 10 lat ....... beztroskie dzieciństwo.

Młodego nie chce zakładać samego , a moja poochwatowa klaczunia - jest dopiero bardzo bardzo powoli wdrażana do pracy i w tym roku chyba tylko na tym wdrażaniu sie skończy.
Kris   PKZ- rządzi
03 sierpnia 2010 07:59
asds, ja spotykam się z takom mocowaniem, nawet mogę rzec , że jest to standardowe w pojazdach konnych z wyjątkiem nowo produkowanych bryczek i dokartów. Właśnie przez dyszołki w tym miejscu , w którym są te "wypustki " przewleka się linę, zabezpiecza się ją najczęściej grubym gumowym  wężem i służy to jako hamulec trzymający ten pojazd by jadąc z góry nie uderzał w konia. Również  często do tych "wypustów "   mocuje się pasy  do uprzęży, choć można też przed nimi lub za nimi .
Nie mogę pojąć mody w rejonach od Warszawy na południe, że  konie w wozie chodzą przy jednym dyszlu zamiast w 2-ch dyszołkach  🙂
w mojej okolicy zawsze wygląda to tak :
http://www.wzhk.radom.pl/g28.html
http://www.wzhk.radom.pl/g31.html

w dwóch dyszelkach jeszcze nie widziałam niestety
Kris   PKZ- rządzi
03 sierpnia 2010 12:01
No właśnie , dziwne zwyczaje tam macie a ciągnący pojedynczy koń ma dyskomfort.
u nas wyglada to tak:
http://www.konie.olsztyn.pl/component/option,com_zoom/Itemid,13/catid,2/
Tak biorąc pod uwagę poprawność językową to to, co pokazała Wiwiana czy Kris nazywa się hołoble.
Niestety na polskiej wsi takie rozwiązanie było mało znane i rzadko używane i stąd pojawiła się nazwa dyszelki, dyszółki (w zależności od regionu) na zasadzie tworzenia liczby mnogiej od wszystkim znanego dyszla.

Przyprzęganie pojedynczego konia do wozu z dyszlem jest baaaardzo powszechne. I "naszyjniki" (bo to za cholerę ani nakarcznik, ani naszelnik na ogół nie jest) widać też bardzo często. Całe życie mnie dziwi, że nawet przeciętnie inteligentnemu człowiekowi, pracującemu latami z koniem, nie wpadnie na myśl, że praca w ciagłym skrzywieniu to ani nic miłego, ani dobrego. Bo na mój gust to głupi by też to wymyślił. 

Może poprostu zaprzęg jest z przeznaczeniem dwukonnym?
I to drugiego konia tu brak?
Taka konstrukcja z opcją MAX?
Nie bardzo wiem jak do zwykłej fury doczepiałoby się dwa dyszle.
Mamy w naszych zaprzęgach opcje -jeden/dwa konie -dyszle -ale tam konstruktor to przewidział.
Kris   PKZ- rządzi
03 sierpnia 2010 14:08
Ascaia , hołoble wcale u nas  nie sa mało znane dlatego zwróciłem uwagę na   lokalizację zaprzęgania koni tą metodą(południowa Polska). Spotkałem sie z wytłumaczeniem co do zaprzegania w taki sposób, iż gdy zaistnieje taka potrzeba(gdy jeden koń nie będzie miał na tyle siły by ciagnąć w pojedynke) to w kazdej chwili można doprzęgnąc z prawej strony dyszla drugiego konia.  Jak dla mnie to smieszne 😀 Bo u mnie, jeśli chcę jeździć wozem lub saniami  w jednego konia to mocuje hołoble a jak w pare to zakładam dyszel i bez filozofii. Jest to najlepsze rozwiazanie dla woźnicy a zwłaszcza dla  konia(koni).
Wiwiana   szaman fanatyk
03 sierpnia 2010 14:20
Amen. Niestety jestem jedyna osobą w okolicy, która zaprzęga w dyszelki.
Szkoda patrzeć na te konie, którym tona gnoju wisi na szyi przy jeździe z góry...
Kris   PKZ- rządzi
03 sierpnia 2010 17:37
Wiwiana, jak by były dwa konie to tą toną gnoju podzieliły by się (choć nie zawsze po równo). Jadąc w hołoblach z góry,  cały ciężar opiera się praktycznie na przednich nogach , wiec dlatego wymyślono hamulec.  😀
Wiwiana. fajnie, że w hołoblach ale masz je za długie, za nisko podwieszone, musisz doszyć paski nhołoblowe do nagrzbietnika, a najlepiej dorobić siodełko, nawet do chomąta powinno się mieć drugi komplet pasków na obladrach. Co do takiego odchudzania wozu przy pracy z młodymi konmi to jestem przeciw, bo nie jest to bezpieczne. Jak siedzi się na siedzeniu połozonym na pomostach(lotrach) i młody koń zaczyna szarpać wozem to nawet przy utracie równowagi polecimy między pomosty na dennice, a przy jeździe na samej dennicy grozi upadek pod koła wozu, a wtedy koń może się z pod kontroli wymknąć i to jest niebezpieczne. Wybaczcie, że tak rozwlelke ale u mnie konie pracują(łącznie z orką, bronowaniem itp.)w zaprzęgu więc niejedno przy oprzęganiu widziałem. Dlatego polecam dokarty do pracy z młodymi końmi, lekkie, na jednej osi(brak możliwości sklinowania kierownika).
jak mialam praktyki w stajni zaprzegowej to widzialam chyba to o czym mowisz. i jesli dobrze pamietam nazywa sie to szekle (ale nie dam za to gowy  😎 ). jesli sie myle- poprawcie  😉


szekla z krętlikiem/szekla krętlikowa

btw - jako towar żeglarski kosztuje około 20zł, jako zaprzęgowy co najmniej drugi tyle.
Wiwiana   szaman fanatyk
03 sierpnia 2010 20:51
Melechow, mój zaprzęg od czasu tej fotki przeszedł tuning i upgrade, więc są już i pomosty i paski hołoblowe, a hołoble zostały skrócone do przyzwoitej dla kuca długości. 🙂

Hmm...Wozy powiadacie  😉.Replika wozu krzyżackiego (?), fotki z tegorocznego ,,Marszu na Grunwald".
Kris   PKZ- rządzi
04 sierpnia 2010 06:40
wypasione te repliki 😀
Też jestem przeciwnikiem nie w pełni złożonego wozu przy jeździe  młodymi końmi, zwłaszcza gdy są to pierwsze lekcje. Wóz musi być kompletny stabilny i sprawny. Dokartów tez nie polecam  dla niedoświadczonych, wczesniej nie pracujących  koni.
U mnie sprawdził się maraton. Ale to fryzka więc było ZERO problemów 😉
ja się pytałem p.doktor która pracuje w stadninie koni i mówiła że siodło od 3lat a zaprzęg od 2lat  a szory zakłada się jak najwczesniej jakieś paski itp. a nie później koń 3lata i na siłę go męczyś siodło oczywiscie od 3 lat a zaprzęg od 2 lat a uprząż odrazu na odsadka jakieś koce penta itp.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się