Sprawy sercowe...
Nie wierzę w to, co tu czytam.
a jakieś rozwinięcie??
Ja w ostatnie dwa posty Dodofon i Lov też nie wierzę 🤔
No ale cóż, skoro "każdemu wszystko wolno", to odpowiedź na pytanie, dlaczego dzieją się takie rzeczy, jak opisuje Jolaa czy jujkasek, nasuwa się sama. No bo przecież wszystko wolno i nic nie jest czarne albo białe.
Zła nie ma, dobra nie ma, wszystko jest relatywne.
Serio? 😵
Nie wiem, co mają na myśli Dodofon czy Lov, ale mam wrażenie, że nie chodzi o umiłowanie hedonizmu, a raczej o stwierdzenie, że to wszystko już było. I dzieje się dalej. I można sobie dowolnie grzmieć i zabraniać, zasady sobie, a ludzie sobie. Jeśli ktoś chce wejść w związek z zajętym partnerem, wejdzie. Choćby wszyscy dookoła zakrzyczeli się na śmierć.
jujkasek, w końcu ktoś zrozumiał o co kobietom chodziło, ale najłatwiej jest grzmieć zza winkla i udawać świętego.
jujkasek a to z tym się zgadzam. Co jednak nie oznacza, że należy machnąć ręką i stwierdzić "a róbta co chceta".
pokemon a kto udaje świętego? 👀
Murat-Gazon, proponuję przeczytać jeszcze z 3 razy moje posty, to może wtedy skumasz 😉
Prosty przykład - X z Y w nieudanym małżeństwie. X poznaje Z, na początku się przyjaźnią, a dopiero po jakimś czas X stwierdza, ze się rozwiedzie bo mu z Y źle i chce być z Z. Wyprowadza się i składa pozew o rozwód. I według Ciebie to jest złe zachowanie? Lepiej żeby X i Y siedzieli razem nieszczęśliwi?
Lov nie. To, co opisałaś, jest ok. Nie ok jest wtedy, kiedy Z włazi z butami w życie X, nie czekając wcale na jego decyzję o rozwodzie.
Murat-Gazon, a ja cały czas takie sytuacje mam na myśli.
Lov aaaa, no to sobie porozmawiałyśmy jak ślepy z głuchym o kolorach, bo ja cały czas miałam na myśli tę drugą sytucję 😁
Murat - po prostu ludzie są różni. Dla jednego zdrada to codzienność, dla innego absolutnie nie do pomyślenia.
Ważne żeby związać się z człowiekiem o podobnych poglądach na te (i inne) sprawy. I trzymać się tych zasad.
A jeśli te zasady są inne niż "większości" i np. taka para wymienia się partnerami? To złe? Jeśli te 4 osoby taką mają filozofię życiową? I to lubią? Nie mnie oceniać.
Nie chcesz związku z żonatym? zamężną - bo takie są Twoje zasady? (nie piję teraz do Ciebie) - to nie będziesz, nie będzie owa osoba miała. I już.
A jeśli te zasady są inne niż "większości" i np. taka para wymienia się partnerami? To złe? Jeśli te 4 osoby taką mają filozofię życiową? I to lubią? Nie mnie oceniać.
W tym przypadku już napisałam - dopóki nikomu nie dzieje się krzywda, niech sobie robią, co chcą.
E Murat, tu chodzi o takie... głębsze "róbta co chceta". Nie nakłonisz nikogo, ani nie odwiedziesz. Rób co chcesz oznacza coś, co ktoś wczesniej fajnie napisał - bądź gotów na konsekwencje i świadomość tego, coś zrobił.
Lov, z historią o X i Y się nie zgadzam o tyle, że kiedy pojawi się Z, a Y nagle dozna strzału hormonów i motylków, nagle X może totalnie stracić na atrakcyjności. W moim mniemaniu MIŁOŚĆ to również konsekwentne dbanie o dokonany wybór. "Kocham, nie kocham" łatwo się mówi. Motyle zaś czuje się na wysokim C. Trwać z kimś wiele lat, to już wyczyn w moim odczuciu i cholerna konsekwencja w świadomości, że to jest własnie MÓJ wybór. I pamiętanie o tym szczególnie mocno, gdy się ma ochotę zakopać owego Y w ogródku, albo coś. Na przestrzeni lat, nie ma zmiłuj, pojawiają się perturbacje i wtedy takie "nie jestem już z tobą szczęśliwa", gdyż Z patrzy na mnie z uwielbieniem jest mega niebezpieczne.
jujkasek bardzo fajnie napisałaś moim zdaniem. W końcu skądś się wzięło to "na dobre i na złe" a nie tylko "na dobre". Jeśli ludzie już się nie kochają, nie chcą ze sobą żyć to ok, niech sobie będzie ta trzecia osoba. Ale sytuacje typu "moja żona jest dobrą kobietą, dba o mnie i rodzinę, właściwie to nawet ją kocham ale z Y jest mi fajniej w łóżku" są dla mnie nie do ogarnięcia.
Jeśli dwie osoby w związku lubią wymieniać się partnerami, chodzić do łóżka z każdym i oboje to akceptują to ok, fajnie 😉 Gorzej jeśli to jest "ja chcę chodzić do łóżka z kim chcę a mąż ma być mi wierny" 😜 A niestety ludzie najczęściej zachowują się właśnie w ten sposób.
Życie nie polega jednie na posiadaniu dobrej zony, jak ktoś o mnie dba mentalnie in dobrze gotuje, a ze mną nie sypia to dla mnie również nie do ogarnięcia
JARA dla mnie życie nie polega na posiadaniu i dobrej żony i dobrej kochanki w dwóch osobach 😉 Jak mi żona nie pasuje to ją zostawiam i tyle, po co się z kimś męczyć 😉 Z resztą jak żona nie sypia z własnym mężem to chyba jest już jakieś poważne zaburzenie? 👀 Małżeństwa bez seksu też nie ogarniam.
edit: no chyba, że i żona i kochanka zgadzają się na taki układ to spoko 😀
A co zrobić kiedy się kocha jakąś osobę ponad życie, ale jednak w sprawach łóżkowych nie wychodzi? Jeśli żona jest kobietą idealną oprócz tej sfery?
Czarownica dobre pytanie. Ja bym chyba nie związała się na poważnie z osobą, z którą jest mi źle w łóżku (na tym pierwszym etapie jednak łatwiej jest odpuścić). To dla mnie zbyt ważny element życia. Dlatego też jestem przeciwniczką "seksu po ślubie" 😉
Inna sprawa, kiedy na początku było ok, a później coś się zepsuło. Wtedy to już nie wiem, chyba trzeba być w takiej sytuacji żeby móc wypowiadać się na ten temat.
Smarcik ja też nie mam pojęcia co się robi w takich sytuacjach. Niby poleca się terapię, seksuologa itd., ale jeśli np. masz kobietę z bardzo niskim libido i faceta z wysokim... to jak to pogodzić? Ona ma się zmuszać częściej a on ograniczać? Ciężko tak.
Swoją drogą znałam takiego kolesia, który miał tę swoją wymarzoną, wspaniałą kobietę, na którą czekał kilka lat aż ona jednak będzie go chciała. Dziewczyna katoliczka, więc seks dopiero po ślubie- i klops... bo on libido ma bardzo, bardzo wysokie, a ona jednak za seksem nie przepada, najlepiej 1-2 razy w miesiącu i tyle. Facet niby jeszcze jej nie zdradził(a przynajmniej dopóki mieliśmy kontakt), ale gdyby mu się trafiła taka uparta chętna to nie wiem, co by zrobił.
Jak Was czytam to przypomina mi się cuuuudowny cytat z jakiejś z książek ( choć za cholerę nie pamiętam z jakiej) :
" Nie ma mężczyzn zbyt przystojnych, zbyt inteligentnych lub zbyt bogatych są jedynie zbyt żonaci. " 😀
Sorki, ale jak ktoś czeka w naszych czasach z seksem na po ślubie to jest łatwe do przewidzenia, że nie będzie lubił w ogóle. Pewnie ma wpojone w domu, że seks to zło i wgrany taki system.
Liczenie, że się to zmieni po ślubie jest słabe.
Pewnie są wyjątki, no ale...
Może jak się spotkają takie dwa indywidua to dadzą sobie radę, ale w tym przypadku to było do przewidzenia.
Małżeństwa bez seksu też nie ogarniam.
aseksualność też istnieje, pary aseksualne również
Pokemon i ja się z tym zgadzam. No ale- to była "ta jedyna".
Rul no kurcze, Ty czytałaś tę dyskusję? Mówimy o "normalnych" małżeństwach. Istnieją też ludzie bez nóg, tylko czy wchodząc w związek małżeński ukrywają, że nie mają nóg?
Jolaa 🙂, separację już masz?
Teraz sobie przypomniałam, że jak oglądałam Wasze zdjęcia ślubne to od Ciebie biła taka szczera radość, czego nie zauważyłam u Małżonka...
Nie rozumiem zdziwienia innym sposobem myślenia, postępowania.
Dla mnie w małżeństwo się nie włazi, ale jak ktoś ma odmienne zdanie,
to jest to sprawa jego sumienia.
Osób naprawdę aseksualnych jest niewiele, to jest bardzo mały odsetek społeczeństwa. Wydaje mi się, że większość osób, która nazywa siebie aseksualnymi, ma po prostu jakieś zaburzenia, które być może należało by przeanalizować na terapii.
Są ludzie, którzy mają wysokie libido, są tacy, którzy mają niższe. I niedopasowanie seksualne w łóżku jest moim zdaniem poważnym problemem. Niestety w takich niedopasowanych parach mogą zdarzać się zdrady. Seks jest jednak potrzebą, która niezaspokojona może prowadzić do frustracji i nie należy go bagatelizować, że "to przecież tylko seks, przecież nie jesteśmy zwierzętami".
A już najgorsze jest, jak się komuś wcześniej lubiącemu seks, zmienia i nagle nie chce go uprawiać. Na zasadzie, nie bo nie. O takich przypadkach już też słyszałam. I to dopiero jest problem.
Prosty przykład - X z Y w nieudanym małżeństwie. X poznaje Z, na początku się przyjaźnią, a dopiero po jakimś czas X stwierdza, ze się rozwiedzie bo mu z Y źle i chce być z Z. Wyprowadza się i składa pozew o rozwód. I według Ciebie to jest złe zachowanie? Lepiej żeby X i Y siedzieli razem nieszczęśliwi?
Ja swojego czasu bylam takie X, a moj obecny TZ był Z. Oczywiscie zakochalam sie w Z , bedac w malzenstwie z Y. Malzenstwo sie rozpadlo, bo i tak sie rozpadalo wczesniej juz.
Niby nic nie zrobilam zle. Niby zle by bylo gdybysmy z Y byli nieszczesliwi w zwiazku. Ale mimo ze Y przyzwyczajal sie kilka miesiecy do tego ze sie wyprowadze, to byla to dla niego tragedia. Dzien mojej wyprowadzki, przeplakiwalam przez kolejny tydzien. Bo dla Y to bylo cos strasznego i ciezko mu sobie bylo z tym poradzic. A ja mialam wyrzuty sumienia i ciezko mi sie patrzylo , na to jak placze i sie miota.
Wiec wychodze z zalozenia, ze zawsze jak sie jest w zwiazku i pojawia sie ta 3 osoba, to dla kogos to bedzie tragedia, maskra i bedzie bardzo ciezko.
I potem buduje sie swoje szczescie na nieszczesciu kogos innego. Znajomi sie dziela na twoich i twojego bylego. Zycie sie wywraca do gory nogami. Zostaje sie ocenianym i slyszysz o tym jaka to jestes niedobra, na 100% zdradzilas itp. No i mnie np najlatwiej bylo sie totalnie odciac i wyjechac. Bo moglam w spokoju i w nowym otoczeniu budowac sobie zycie od nowa. Y za to zostal. I mial ciezej bo musial sie poskladac do kupy sam. W naszym mieszkaniu.
I boje sie ze sie kiedys w moim zyciu znowu pojawi taka 3 osoba. Bez wzgledu na to czy ten ktos pojawi sie bezposrednio dla mnie, czy dla mojego TZ. Boje sie bezradnosci.
Bo jesli TZ kogos pozna to bedzie dla mnie tragedia. A jesli w moim zyciu sie ktos pojawi, to bedzie to dla mnie najwieksza proba w temacie tego jaki mam zwiazek i jak bardzo jestem zakochana.
No i podjecie decyzji zostac, czy odejsc. Bo obie beda bolesne i straszne.
A zwiazku bez seksu sobie nie wyobrazam. Ale ja mam libido wieksze niz kroliki 😉 i gdybym spotkala kogos z kim byloby mi zle w lozku, albo mialby duzo mniejszy temperament niz ja , to obawiam sie ze nie byloby z tego nic. Fajny seks przeciez cholernie zbliza.
Czasem libido kobiet spada, bo facet przestaje adorować a grę wstępną skraca do "zdejmij majtki". Z wiekiem robimy się też często mniej atrakcyjni lub mniej o siebie dbamy. Przyznać się czy któraś poszła kiedykolwiek z nieogolonymi nogami na randkę? Pewnie nie, a w małżeństwie trafią się dni, kiedy nie mamy siły ani ochoty. A sama myśl o tym, że jesteśmy nieprzygotowane powoduje dyskomfort 😉
Czarownica, mam jeszcze lepszy przykład. I UWAGA! Z życia wzięty. On - raz na jakiś czas. No i? To dopiero zdziwko 😉
Cóż, na przestrzeni lat wiele się zmienia. Czasem ludzie chorują i to umartwia libido, czasem temperament ulega zmianie. Ale nie ma tego złego. Szukanie siebie wzajemnie w łóżku to też przygoda i bardzo wiele uczy 🙂 Nie ma tego złego, nawet tu 😉 I to tak nie działa, że jak nam w łóżku nie wychodzi, to lecę i szukam zastępstwa. Na tym to (też) polega, to "na dobre i na złe". Żeby zawsze, w każdej sytuacji umieć szukać człowieka w człowieku. Tego, któremu powiedziało się "kocham". Jest taki fajny wiersz, wpisalismy go sobie na zaproszeniach ślubnych i ja zawsze o nim pamiętam. Sorry za patos, ale dla mnie to naprawdę clou.
"Czy spędzisz ze mną dni wyśnione?
Odpowiesz" tak", bo ufasz mi szczerze.
Lecz kiedy wszystko już będzie spełnione,
bądź dla mnie taki, w jakiego dziś wierzę.
Czy zechcesz los swój złożyć w moich dłoniach?
Odpowiesz "tak", bo serce mi dałaś.
Lecz kiedy włos zbieleje na skroniach,
bądź dla mnie tym wszystkim, czym dzisiaj być chciałaś...".
A my jesteśmy niecierpliwi. Żądamy łatwych rozwiązań i prostych ścieżek. I na tym głównie się wykładamy, tak sądzę. Dla mnie 22 lata związku, które będziemy świętować za tydzień, to nieustająca przygoda, choć czasem była hardcorowym tańcem bosymi stopami po rozżarzonych węglach 😉
Bera7
Gdzies kiedys slyszalam ze nieogolone nogi to najlepszy srodek antykoncepcyjny 😉 ofc jesli chodzi o 1 randki. 😜