Kącik folblutów

Nadal brak dzierżawcy... Niestety tadek zbyt wymagający i ja zbyt wymagajaca... Ale nie dam konia pod kogoś kto nie umie jeszcze pracować choć siedzi.. 🙁
escada znam ten ból. jak szukałam dzierżawcy siadały osoby, które... no po prostu siedziały. ale ZERO pomysłu na jazdę i kompletny brak prawidłowych  reakcji na zachowanie konia (chociażby koń chce się wyciągnąć do dołu, zapracować grzbietem (wieki mi zajęło osiągnięcie tego), a deliktwenci serwują mu podciągnięcie (delikatnie powiedziane...) na wodzy, bo koń ich "wyszarpuje" 🤔wirek🙂

zwątpiłam wtedy w ludzi. o.O
Witam, pisałam w wątku na przełomie 2012/13 roku, gdzie zaczęła się moja przygoda z Terońskim. Długo wahałam się czy pisać, czy nie, ale w końcu mam POZYTYWNE powody aby móc napisać co się dzieje z gniadym po naszym rozstaniu. Ja w tym czasie dorobiłam się własnego konia, który był zarazem najlepszym kumplem Terońskiego. Potem kilka razy udało mi się zobaczyć gniadego jak w rekreacji śmiga, nie wyglądał tak źle... jeszcze. Natomiast w wakacje tego samego roku, gdzie wspólnie pracowaliśmy - płakałam jak widziałam go, na szczęście koń w rękach prywatnych od roku. Sobie jeżdżą rekreacyjnie, bez przemęczenia ale z głową. Niebawem muszę go odwiedzić bo dostałam zaproszenie .
Pozdrawiam wszystkie gluty !  😀

1. Gniady u mnie luty 2013
2. Koń po rozstaniu zemną
3. Wakacje 2014, już u nowego właściciela
klaudiabolusiowa, krótko napisałaś, ale chyba pod tym kryje się sporo emocji 🤔 Dobrze, że koń ma dobrze.

Donoszę uprzejmie, że nadal mam konia w wersji "anioł wcielony" 🤣
To jest aż dziwne uczucie. Wsiadam - jadę. Proszę - mam. Nie jak robienie filmu - jak oglądanie 🤣
Chyba mam Ujeżdżonego konia. Po pięciu(!) latach. A jeszcze na Ujeżdżonym nie siedziałam (a bywało, jeździłam na ujeżdżeniowcach GP, sprzedanych za spore pieniądze).
Najbliżej tego Ujeżdżonego był, o dziwo, skoczek. "Spod" Marka Orłosia.
Tak, to cały czas było "coś". Coś koniecznie do poprawy, coś wyraźnie nie tak. To zbyt tępy na pomoce, to nadreaktywny, to zbyt "zautomatyzowany", to krzywy, to niestabilny w zebraniu... Tak, że się wsiada i jedzie, używa pomocy a koń odpowiada, co chcesz, jak chcesz - jeszcze nie miałam okazji, dopiero pierwszy raz w życiu. Tak do poziomu CC, bo wyżej - to jasne, trzeba będzie jeszcze popracować, i to niemało.
famka   hrabia Monte Kopytko
10 grudnia 2014 07:32
halo, to taki anioł przed gwiazdkowy  😁 taki miły prezent pod choinkę, trzymam kciuki żeby dalej było w tą stronę i był uśmiech na obu mordkach  😀

famka, nie wiem czy przedgwiazdkowy 🤣 W końcu to już 5 gwiazdka! Trudno uwierzyć, ale za 3 dni minie nam 5 lat razem. Prawda, że to było chwilę temu???  🙇
Może to zbieg okoliczności, ale zdumiewający wzrost przyjemności z jazdy zbiegł się z moimi rozważaniami nt. "osobowości" końskich. Przemyślałam, uświadomiłam sobie lepiej jakim koniem dysponuję, postawiłam na mocne strony, dobrałam poziom presji - i działa.
Ogólnie problem polegał na tym, że koń robił coś dla mnie zdumiewającego: w momentach luzu(!) włączała mu się krnąbrność, tendencje dominacyjne i agresja. No to jak "koniu" odbija, to trzeba lepiej rozluźnić, nie? To on pewniejszy siebie w sposób mnie nie interesujący 🤔 Tymczasem potraktowanie jak grzecznego ucznia z tendencją do bycia prymusem, bardzo jednostajna a niewielka presja, taka "szkolna" - przynosi zdumiewające rezultaty. Więc podróżujemy sobie w harmonii. Co podobno (aż wezwałam trenera) widać. "To nie ten koń".
Instynkt wiódł go do niebezpiecznych zachowań. Zwykła, monotonna kultura jeździecka, "nudne pingwinienie", sprawia, że nawiązaliśmy realny kontakt. I koń aż odetchnął, że wreszcie go rozumiem, a on mnie.
A był zonk - bo im bardziej chciałam dla niego "lepiej" - jak sobie wyobrażałam, tym jemu było trudniej. Nie lubi jednak czuć się "sam" i samodzielnie podejmować decyzji. Lubi "pisać dyktanda" z opanowanego materiału.
Fakt, trochę trudno podejrzewać folbluta o takie usposobienie, ale akurat tak się trafiło. Taki najzwyklejszy kujon 🙂
escada szkoda;( kto by pomyślał, że tak ciężko znaleźc porzadnego dzierżawcę, chociaż.. w sumie to się nie dziwię bo jak pomyślę to mało jest osób, którym powierzyłabym konia wiedząc, że będą wiedzieli jak z nim pracować i robić coś więcej niż kręcić się w kółko bez celu, nie wszyscy jeszcze dorośli do dzierżawy niestety.

halo normalnie zazdrość (taka pozytywna oczywiście!) mnie zżera okrutnie a jednocześnie baardzo się cieszę 😍, że póki co G nic nie wywija i tak dobrze sprawdza się w roli ujeżdżeniowego kujona. Jednocześnie liczę, że i nam się kiedyś uda przyzwoity poziom osiągnąć bo nam dopiero druga wspólna gwiazdka stuknie więc co to jest w porównaniu do 5 lat Waszej pracy.
Ech aż ciężko mi sobie wyobrazić takiego ujeżdżonego konia, normalnie nienormalne to jest żeby nic nie musieć robić 😜 i nie mieć nad czym, przynajmniej na danym poziomie pracować - czysta abstrakcja póki co dla mnie. Ja to nawet mogę i w sumie lubię mieć nad czym pracować byleby tylko iść do przodu i nie mieć poczucia przebywania w jednym miejscu zbyt dlługo bo to jest najgorsze i najbardziej demotywujące.

Czytałam Twoje spostrzeżenia o osobowościach w wątku naturalsowym i jestem pod wrażeniem, takich trafnych spostrzeżeń i dokładnej analizy 💘

A co u nas? A dzisiaj jakoś tak wspominkowo się zrobiło, może dlatego, że koniec roku się zbliża i że akurat dzisiaj pojawił się ranking wkkw za miniony sezon i się na porównania zebrało. Najpierw pooglądałam zdjęcia i filmiki z naszych przejazdów w tym sezonie i z tych udanych i zupełnie kiepskich. Z każdym kolejnym oglądaniem coraz więcej mi się wniosków nasuwa i to jest pozytywne bo taka mobilizacja do działania we mnie wstapiła 😁. I niepotrebnie ją stłumiłam robiąc sobie (tak mnie z czystej ciekawości korciło żeby to zrobić…) zestawienie tegorocznych i jeszcze wcześniejszych wyników ze startów na U 🤔wirek:. Wiadomo, że wyniki to jedno a praca i efekty to często drugie, ale i tak trochę mnie to dobiło bo wygląda na to, że w najlepszym wypadku stoimy w miejscu a po naszych wyczynach pod koniec sezonu to w ogóle się cofamy...

Na 11 wspólnych krosów mamy 7 na czysto (z drobnymi przekroczeniami czasu niektóre), jeden z jedną odmową i 3 nieukończone… Na 11 wspólnych parkurów tylko 4 na czysto, jeden na 4 pkt, 3 na 8, dwa na 12 i jeden na 16 pkt… oczywiście te najwyższe wyniki na parkurach 1*  i często w gorszych/mniej lubianych przez U.warunkach no ale to nie jest usprawiedliwienie. Czworoboków nawet nie komentuję bo o ile były różne zarówno patrząc z boku jak i bazując na moich odczuciach tak wyniki niezmiennie (nie licząc udanego zakonczenia sezonu 2013) oscylują w okół zdecydowanie za dużych wartości. I to nawet nie ma specjalnie jakiegoś trendu zwyzkowego lub zniżkowego ot tak sobie skaczą jakby żadna praca nie byla włożona  wrrr... 😤

Oczywiście nie tak łatwo mnie zniechęcić i już mam ochotę zweryfikować to, czy choć trochę ruszyliśmy z tym ujeżdżeniem do przodu, ale coś mi się wydaje, że zeby teraz się odbić i w jakiś znaczący wynik poprawić to musielibyśmy dość spektakularny postęp zrobić, a takiego jeszcze nie ma i nie wiem czy będzie.

Wybaczcie, musiałam sobie trochę pomarudzić, z bardziej przyziemnych rzeczy to jutro mamy kowala i U. zostanie na zimę rozkuty mam nadzieję, że będzie w porządku bez podków chodził i w piątek coś popracujemy.
jak dla nie moze się nawet krecic w kółko, byle na koniu ustawionym mordą w dół. a moj kon nie jest w tym temacie szczególnie wymagający. ale potrzebuje ustawienia zeby trzymać plecy w górze, ustawienie rekreacyjne na lamę powoduje skracanie wykroku a potem bóle w plecach. a moj kon sam sie ustawia o ile ktoś mu na to pozwoli. niestety narazie całkowita posucha w dzierżawcach może na wiosnę się coś ruszy... tym czasem więc spędze z moim koniem sporą częśc urlopu 🙂
Magdzior, prawda, że abstrakcja? I pewien problem dla siebie - wytrzymać w tym, że nic się nie dzieje  😀iabeł: Bo jak to tak???

U was z pewnością bilans krosów musi wrócić do tego poprzedniego  🙂, bo jak nie to "szkoda portek"  🙁
Skoki, cóż... Niemal każdy polski WKKWista potrzebuje szkolenia skokowego, patrząc co się dzieje na parkurach naszej ukochanej dyscypliny. Tu masz trochę czasu na ogarnięcie tematu.
W ujeżdżeniu będzie ważny stały progres, nawet bez fajerwerków, ale gdy wpadek nie będzie i pomalutku coraz lepiej - wypracujecie sobie pewną pozycję. Unisono się zaokrąglił, żuje - to musi przełożyć się na oceny. Byle znalazł się pierwszy sędzia, który to zechce zauważyć.

U nas też dzisiaj podsumowanie sezonu, nawet zaproszenie dostałam na swoje nazwisko  🙂, ale późno dotarło, a miałam dzisiaj "bankiet u artystów", rozdwoić się nie sposób, i z wyjazdu do stolycy zrezygnowałam.
Może jeszcze będę kiedyś miała stosowne zasługi, żeby nie jechać jako kibic 🤔
Ech, pewnie, że wolałabym, żeby sprawy potoczyły się inaczej, ale nauka była bezcenna. Jednak klęski uczą solidniej niż zwycięstwa (chociaż nikomu klęsk nie życzę - bardzo nieprzyjemny proces  🤔). A minus taki, że trochę trwa, zanim odzyska się pewność siebie. Dlatego przy wyprowadzaniu konia z kryzysu warto dopieścić samą siebie, żeby potem nie dziwić się: "Rety, to ja to potrafię, naprawdę??? Umiem anglezować i nie spadam na zakręcie?" 🤣 Na pewno znasz zjawisko. Ja już byłam tak podłamana ciągiem niepowodzeń, że byłam skłonna prawie we wszystko uwierzyć, że tak powiem - jednym palcem mnie można było przewrócić. A przecież to trochę jak z jazdą na rowerze - jak się umie i co się umie, to się umieć nie przestanie. Przykładowo jakoś mi nie zmalała umiejętność "przepychania" koni, choć mój okazał się ponad moje siły. Po upływie czasu znowu wiem, że jeśli tylko coś DA się zrobić - to to zrobię. Ale jeśli się nie da... 🙁 Z moim może by poradziło sobie konkretne, silne chłopisko (a umiejętne) ale to tylko może, bo jak koń nie chce, to żeby skały...

Jeszcze pokażę wam młodego, chyba ma prawo raz się tu pokazać, tak informacyjnie.




escada, no takie czasy, co nie jest specjalnie pocieszające; bardzo szkoda, że z tamtą dziewczyną nie wyszło. Życzę tej odrobiny szczęścia, farta!
Takie czasy = życie jest coraz bardziej wymagające, konie nie chcą przestać być wymagające...
[quote='halo']W ujeżdżeniu będzie ważny stały progres, nawet bez fajerwerków, ale gdy wpadek nie będzie i pomalutku coraz lepiej - wypracujecie sobie pewną pozycję. Unisono się zaokrąglił, żuje - to musi przełożyć się na oceny. Byle znalazł się pierwszy sędzia, który to zechce zauważyć.[/quote]
O własnie, to ostatnie zdanie będzie kluczowe 😁 Krosy myślę, że skoro na treningach skakał to jest to do zrobienia (najwyżej trzeba będzie jakiś start poświęcic na wytłumaczenie mu, ze na zawodach też się skacze). I właśnie o to, żeby jakiś tam progresik był to wówczas chcę żeby dla mnie rekreacją było jeżdżenie 1* z uśmiechem na ustach biorąc udział w rywalizacji (nawet wygrywać nie muszę, bylebyśmy tyłów po ujeżdżeniu nie obstawiali to mi w zupełności wystarczy i wówczas będzie warto dla tego uczucia na krosie :love🙂.

U nas podsumowania jeszcze nie było bo nawet rankingu wkkw MZJ nie ogłosił, pewnie czekali na ten centralny więc może niebawem będzie.

O no i własnie doskonale znam to zjawisko! Bo chwilowo też miałam momenty, gdy wydawało mi się, że nie jestem w stanie ujechać kilku kroków kłusem ustawionym na pomocach koniem, a potem wsiadałam na inne i nagle zdziwienie, że jednak umiem, tylko ze swoim więcej czasu potrzeba by to pokazać 😀iabeł:

A młody fajny! (uszy i spojrzenie w kierunku przeszkody 😍 Unisono wiecznie wygląda jakby był wściekły bo je od razu kładzie..) A tak jeszcze co do skoków to też ostatnio (lepiej późno niż wcale) stwierdziłam, że musze się bardzo pilnować bo są skoki, gdy za wcześnie wracam w siodło i wtedy U. od razu zrzuca zadem, owszem mógłby się bardziej starać, ale ja też musze się bardzo, bardzo pilnować (w tym względzie niźsi mają zdecydowanie lepiej🙂 bo każde niepotrzebne pochylenie/odchylenie się ciałem juz skutkuje błędem, nie wybacza mi tu nic a nic 😡

escada wiesz jak to jest, apetyt rośnie w miarę jedzenia i przynajmniej ja tak mam, że jak tylko osiągnę jeden cel to od razu pojawia się kolejny i końca nie widać, ale to jest właśnie fajane i motywujące, również trzymam kciuki za znalezienie odpowiedniej osoby :kwiatek:

A ja właśnie biję się z myślami bo właśnie sobie uzmysłowiłam, ze wszelkie logiczne i racjonalne myślenie nakazywałoby mi na ten weekend nie wracać do U🙁 Bo i tak udałoby mi sie być u niego tylko max. 2 razy i to w tempie express w przerwach między chemią, a kolejny tydzień kończy mi się już po zaliczeniu z owej chemii czyli w środę więc po weekendzie wróciłabym tylko na 3 dni, bez sensu troche. Zatem z bólem serca ale szykuje się najdłuższa jak dotąd przerwa, ale potem jak wszystko dobrze pójdzie to jest szansa na ponad 3 tygodnie wolnego  😍
Magdzior, już nigdy nie będę wróżyć z uszu i "ócz" na przeszkodę  😤 Właśnie te nastawione uszka zwiodły mnie u G.
A z młodym masa roboty. Coraz rzadziej włącza mu się przeszkoda = popłoch, ale nadal się włącza. Ech, gdyby on od razu trafił do fachowej roboty! Ale często taki los z natury spokojnych młodych koni 🙁 Że trafiają do pół-laików "bo spokojny". I niedużo trzeba, żeby spokojny zmienił się w demona. Tu jest o tyle dobrze, że M. (dzierżawczyni) odrobiła lekcje "fizycznie": koń nie jest sztywny, reaktywny na pomoce, dbała o podstawy. Poległa świadomością (mizerną) i mentalnością (bardzo bezkonfliktowa, ustępliwa dziewczyna).
famka   hrabia Monte Kopytko
11 grudnia 2014 13:52
miło popatrzeć takie bardzo energetyczny  :>
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
12 grudnia 2014 12:38
U mnie dziś szalona pogoda, rano ciemno i zbierało się na deszcz, a teraz słońce wyszło i konie odeszły od paśnika i odpoczywają w promieniach  🙂
W Lublinie dzisiaj idealna pogod była rano lekki mróz, odrobina śniegu po nocy a w ciągu dnia kilka stopni więcej i piękne słońce, idealnie żeby pojechać w teren, szkoda, że koń 300 km dalej. Ale jest też plusik bo po weekendzie będę miała nowe obserwacje, udało mi się podrzucić U. koleżance do jazdy na weekend żeby chłopak się nie nudził za bardzo jak mnie nie ma. Pierwszy raz będzie na nim ta osoba siedzieć i jestem bardzo ciekawa jej opini i odczuć, bo do tej pory zna U. tylko z moich opisów, dylematów i analiz;d
famka, zdecydowanie wolę konie do trzymania, mimo wszelkich kłopotów. Ech, kupując folbluta nie liczyłam się z tym, że to może być leń jakich mało 🙁

Zebrało mi się  na podsumowanie, dlaczego praca z folblutami nie należy do łatwych.
1. Mają... wysublimowany układ nerwowy, wrażliwość, labilność, łatwo przerzucają się z jednego stanu w drugi, trudno dobrać na każdą chwilę rodzaj i natężenie pomocy i styl pracy, bo to może się zmieniać jak w kalejdoskopie.
2. Są... szybkie. Błyskawiczne w reakcjach. Kłopot dla ręki jeźdźca (żeby nadążała), kłopot dla ciała w skoku, kłopot z rytmiczną precyzją typu "przez nóżkę". No i... straszą jeźdźców. Reakcjami jak torpeda.
3. Absolutna większość ma duży problem z rozbudową mięśni, po prostu inny typ włókien mięśniowych. Wybitnie szybkokurczliwe słabo się namnażają, a prawie nie "puchną".
4. Hm. Nie były selekcjonowane na charakter. Nie to, że mają "złe" charaktery, ale ogromny rozrzut. Wśród folblutów zdarzają się typy koni, których dawno już nie ma w innych rasach - bo człowiekowi było nie po drodze. "Mobilność" układu nerwowego sprawia, że trudno jest określić przeważające tendencje i trudno dobrać styl pracy. Folbluty są słabo wyrównane fenotypem, ale charakterem to już w ogóle nie są wyrównane. I można bardzo się zdziwić fundując typowy trening, przeznaczony dla "typowego" półkrewka.

Niedawno przeglądałam Zwolińskiego. Powiedzmy, że dane pochodzą z lat 60, czyli 50 lat temu. Aż 50 lat? Tylko 50 lat? Ale wówczas folbluty były jedną z najwyższych (!) ras koni. Przeciętny wzrost folbluta przekraczał 160, z ras szlachetnych tylko oldenburg dorównywał. Jeszcze w połowie lat 90-tych minimalny wzrost ogiera półkrwi do kwalifikacji do ZT wynosił... 158 cm (!). Ogiera! Wiem, bo bywałam wtedy na kwalifikacjach, i strasznie mi się jeden taki podobał - i nie dostał kwalifikacji bo miał właśnie 157.
A dziś? Zobaczcie - jak przez ten czas zmieniły się inne rasy (arabom też przybyło wzrostu, wówczas przeciętny był 151), a folbluty - po prostu nie zmieniły się specjalnie. Przynajmniej w PL. Kto ma folbluta, musi zdawać sobie sprawę, że ma konia nieco... archaicznego.

Zalety? My chyba wiemy 🙂 Ale proponuję zabawę: co jest zaletą folbluta, taką, że "smakosze" rasy mówią: jak koń, to TYLKO folblut? Co dla was jest świetne w folblutach?

po pierwsze zdrowie, po drugie zdrowie, po trzecie doskonałe zdrowie!

A charakter nasza ma akurat dość fajny, aczkolwiek postęp w pracy poczatkowo był bardzo powolny ale było dużo do odrabiania.
natomiast znałam sporo folblutów bardzo różnych, poczynając od okropnych do bardzo jezdnych
Inteligencja, szybkość kojarzenia faktów. Jak folblut nie ma większych problemów mentalnych to nauka przebiega u niego całkiem sprawnie.
Szczerość. Folblut jest szczery i tyle. Jak nie chce to nie chce i trudno go przekonać. Natomiast jak chce to i w przysłowiowy ogień wskoczy.
Ja bym przede wszystkim podkreśliła punkt 2. Są szybkie🙂 I to jest jedna z większych zaled jak i wad. Bo jednoczesnie za to go cenię U., że to co już umie robi z taką lekkością i szybkością jeśli chodzi o reakcje, jeśli tylko zdążę dać odpowiedni sygnał to on zareaguje, ale jednocześnie... nadążyć ręką za jego pyskiem, 'podłączyć rękę do niego' żeby to wszystko grało, nie tracąc kontaktu móc przekazywać subtelne sygnały - jest to naprawdę wielkim wyzwaniem. Powoli jakoś tam sobie z tym radzę, ale jest to zdecydowanie u nas najtrudniejsza kwestia.

Z minusów to też (choć nie wiem na ile to kwestia rasowa a na ile osobnicza) ta 'mądrośc życiowa' i umiejętność szukania sobie takiej pozycji żeby sie nie narobić😉 i tak subtelnie potrafią pewne rzeczy zamaskować, że jak się nie przypilnuje to potem ciężko oduczyć. Z pozoru taki spokojny, posłuszny konik a tu sie okazuje, ze robi nas w konia i to on tu rządzi.

Co do zalet to może to kwestia przyzwyczajenia (choć na innych tak nie miałam), ale gdy wsiadam na U. po innym koniu nawet teoretycznie lepszym, fajniejszym to i tak czuję się jak po powrocie do domu🙂 I właśnie to serce i szczerość, mimo, że mieliśmy po drodze jakieś tam problemy to jednak nie mogę powiedzieć, że nie jest szczery, odważny i waleczny.
Dodałabym też stabilny charakter do zalet, na 3 folbluty, które obserwuje w stajni żaden np. na zawodach nie reaguje w sposób negatywny czy utrudniający pracę, mogą być nakręcone ale tak pozytywnie, bardziej zmobilizowane, nigdy poza kontrolą.
Zdrowie, pojętność, szybkość, chyba też taka instynktowna mądrość, rodzaj rozwagi czy ekonomiczności akcji (ma ktoś folbluta bezmyślnego oszołoma?).
Manipulatory potrafią być niezłe, ale nie wszystkie.
A ma ktoś wybuchowego? Takiego cicho-sza, gotujemy się z wolna a nagle łubudu - i znowu spokój? Tak mi przyszło do głowy, bo nie przypominam sobie takiego egzemplarza, zazwyczaj od razu wiadomo, w jakim nastroju jest xx.
Co prawda z charakterem naprawdę może być różnie. Dość dużo jest osobników wręcz dostojnych, takich królewskich w sposobie bycia. Ale są i takie "wredne pchły" 😁
Mnie się podoba szybkość w połączeniu z płynnością, lekkością. Jakby ich żywioł to było powietrze, wiatr. Wcale nie ogień, o co są podejrzewane.
Przeszkadza mi (???), że nie są takie oddane. W takim sensie jak zaufany kamerdyner, tak dość służalczo. Chyba z każdym folblutem trzeba się poważnie liczyć. Z jego opinią.
Zdarzają się takie półkrewki, które nigdy nie powiedzą "nie" i zawsze mają rodzaj uwielbienia we wzroku, jak zagorzały fan, możesz pomiatać, a ten - nic, nadal uwielbia.
Chyba wszystkie folbluty wymagają stosownego szacunku (każdy koń wymaga szacunku - bo jesteśmy ludźmi, ale nie każdy się tego domaga). Chyba, że jednak ma ktoś folbluta typu "wycieraczka"?
Subtelność. Subtelność podoba mi się bardzo. I często spotykane wręcz wyrafinowanie. I znowu - ma ktoś folbluta - prostaka?
No ujęłyście sedno. Ja mam wrażenie, że mam konia niestety zbyt inteligentnego i generalnie daje mi w kość ta jego mądrość. Trudno mi określić ale moje konisko jest jest jednocześnie leniem i bardzo pracowitym pojętnym koniem w jednym, tylko ja nie do końca jeszcze wiem jak włączyć u niego ten tryb kiedy angażuje się w zadania, oraz nie przegapić momentu kiedy zadania robią się dla niego wkurzające i wtedy już nic nie dostanę. Jest skomplikowany i subtelny, o żadnym z pozostałych koni tyle nie rozmyślam co o nim. Świetnie reaguje na pomoce, trzeba być niezmiernie uważnym w jeździe, nie wybacza błędów. Przesunie się człowiek  o jakieś centymetry (milimetry?) nie w te stronę i koń już się krzywi. A no i na dowód że to naprawdę stara rasa obrasta na zimę jak mamut.  Definitywnie nie jest oszołomem, mam nawet wrażenie że większość rzeczy kalkuluje na zimno, nie jest też wypłoszem jak to zwykle o xx się mówi, faktycznie zwykle wiadomo w jakim nastroju idzie do pracy.  W sumie ciężko mi się współpracuje z tym koniem ale zmusza mnie do pracy nad sobą szczególnie w sferze emocjonalnej.
Na chwilę obecną spasowałam z jeżdżeniem, nie wydolę następnej zimy na dworze także czekam wiosny, ale tak jak bardzo chciałam go na chwilę odstawić (troszkę od niego jednak odpocząć tak teraz brakuje mi go).

A ma ktoś wybuchowego? Takiego cicho-sza, gotujemy się z wolna a nagle łubudu - i znowu spokój? Tak mi przyszło do głowy, bo nie przypominam sobie takiego egzemplarza, zazwyczaj od razu wiadomo, w jakim nastroju jest xx.



Mój przejawia takie cechy, chociaz nie wiem czy o to akurat chodzi. "Przejęty życiem" jak to ktoś kiedyś powiedzial, nadreaktywny na bodźce otoczenia. Np wychodzi na jazde w super nastroju, wyluzowany, pracujemy, konie obok na padoku nagle zrywają sie do galopu- luz (a innym razem nie luz a wybuch), jedzie traktotr obok placu- spoko, wyskoczy pies- nie ma problemu. A nagle- na polu 800m dalej idzie człowiek a on go zobaczył i zamiera. I sie przygląda, serce wali. Albo coś usłyszy, i już jest niepokój do końca jazdy. Poza terenem stajni-wybucha szybko. Wyskoczy pies i juz mam galop kilkadziesiat metrow (dlatego teraz nie wyjezdzam), ale to kwestia objezdzenia. Jednocześnie przy solidnej robocie (kiedy jeszcze normalnie jeździlismy) bylam w stanie przejechac/przepchnąc niemalże wszystkie sytuacje, nawet zagotowanym na maksa koniem- ale nigdy nie był chamem zeby używac wszystkich dostępnych metod do pozbycia się jeźdzca. Raczej jakies "akcje" wynikały bardziej z narastającego samonakręcenia i ugotowania mózgu- nigdy 'a pozbęde sie ciebie bo chce mi sie wracac do stajni'. Czego nie moge powiedziec o półkrewkach, na różnym poziomie wyszkolenia.

Na zawodach za to, mając jeszcze spore braki w wyszkoleniu- zawsze ostatnie zdanie powierzał mi, pomimo bardzo dużego zdenerwowania.
A np jadąc ostatnio na koniu z pracy, mającym w domu super serce do skokow i miliony treningow za sobą - na rozpręzalni dramat bo ciągle chciała wpieprzyc innym koniom, parkuru raz nie skonczylam bo od samego poczatku nie zamierzala nic skoczyc, drugi jakos przepchnelam.

Zdrowia niestety nie moge potwierdzić...

Czagarnot mówisz, że obrasta na zimę? Hm, ja po Reszce, która obrastała jak mamut i schodziła z hali mokruteńka po długim stępowaniu, a potem żeby wyschnąc po derką to trawlo to również długo przeżyłam bardzo pozytywny szok gdy zaczełam jeździć na Unisono. On nie dośc, że poci się mało (najwięcej w okresie przejściowym gdy już sierść grubsza a temperatury dziwnie wysokie) to jeszcze ta sierść może owszem jest gęstsza, ale nie jest specjalnie dłuższa czy 'mamucia'. Ostatnio to tylko pod siodłem był spocony i tyle, chwila w derce i suchutki.

A co do wybuchowości to ja właśnie mająć 3 przypadki pod ręka nie zauważyłam takkowej. Jedyna wybuchowość to była moja pierwsza jazda na Moonshine po tym jak przyjechał prosto z torów, keidy to mimo spokojnego wsiadania, jak tylko poczuł, że przełożyłam nogę na drugą stronę momentalnie wypruł galopem i to takim nie do opanowania, ale to raczej kwestia braku wyszkolenia i tego, że mu się z torami pomyliłć musiało 🤔wirek: Potem mimo, że niewiele miał okazji do treningów w różnych dziwnych miejscach  to na pierwszych zawodach był oazą spokoju. To samo Unisono, tzn. czuję, że on wie, że to są zawody, często jest nawet uważniejszy, taki pozytywnie zmotywowany ale nie ma w nim nic a nic takiej wybuchowości jaką miała chociażby Reszka. U. powiedziałabym, że doskonale panuje nad emocjami i to mi się w nim brdzo podoba, czworobok potrafi przetuptać będąc nawet momentami do pchania, a potem na krosie jak tylko się pozwoli od razu odpala 😍

I tego co opisuje Evson u nas też kompletnie nie ma, pamiętam na czworoboku w Strzegomiu w trakcie przejazdu  tuż obok jechała ciężarówka wydająca jakieś dziwne odgłosy, U. nawet uchem nie ruszył, to samo jeśli chodzi o instynkt stadny u niego aż dziwne ale kompletie  nie mam z tym problemu. Mogę go w terenie zatrzymać, poczekać spokojnie jak reszta odjecha i dopiero do nich dogalopować/dokłusować, tak samo mogłąbym zawrócić i pojechać w inną stronę. A obserwując zaś inne pólkrewki w stajni to niektóre mają spore problemy z odjazdem od koni czy to w terenie czy wyjazd z rozprężalni czy start w krosie.

Ja zdrowie jednak potwierdzam bo mimo przejść i kontuzji na torach teraz śmiga i tfu. odpukać ani razu nie kulał od dwóch lat jak na nim jeżdżę (poza jakimś lekkim podbiciem po rozkuciu). Wszystko goi się na nim błyskawicznie i śladu nie ma. Mam nadzieję, że tak mu zostanie.

Evson no wlasnie a co do zdrowa jak tam u Was? była kontrola weta, wiesz coś więcej jak postępy rehabilitacji?

Magdzior nie pisalam bo nie ma sie czym chwalic. Na kontroli mial troche stresa, on przy zabiegach jest maks opanowania ale nerwa trzyma w środku i tylko zerka w moją strone czy aby na pewno musi byc grzeczny  😁 ale przy pokazywaniu w reku juz nie wytrzymal i wyskoczyl do góry po czym popędził z moją ręką jakimś kłuso-galopem  😎 Także ten pierwszy klus, po staniu w boksie byl kulawo-nieregularny, poźniej druga prosta juz duzo mnie kulawy ale jednak  🙄 Jest na pewno lepiej niż przed operacja. Ale tez doktor nie byl chyba zachwycony bo oboje pewnie liczylismy ze mimo wszystko nie bedzie kulawy. Jednak dr powiedzial ze spory % koni po tych operacjach na tym i nawet na późniejszym etapie rozruchu nadal kuleje, teraz jest kwestia ze mam go kłusować przez dwa tygodnie i zobaczyc czy bedzie lepiej- bo zacznie używać nogi , czy to go przeciązy - i bedzie gorzej. Także ja sie już na nic nie nastawiam  🤔
Dodatkowo mam morze dylematów, bo do obecnej stajni mam blisko (7 km od domu, 3 od pracy), tanio, ludzie którzy mi sie w razie czego koniem zajmą, możliwosc podawania jedzenia ile razy chce (to wazne przy wrzodach), mnóstwo siana, możliwosc wydzielenia padoku.
Ale plac przez większosc zimy jest niezdatny do jazdy a poza teren osrodka (przejazd przez 2 ulice) boje sie jezdzic na takim wystanym koniu.
Do tego  ostatnio widze ze juz czają sie za rogiem jakies problemy oddechowe, bo zdarza mu sie odkaszlnąć kurz przy zakłusowaniu, on juz długo stoi w boksie i boje sie ze zaraz bede leczyc copd. Odwlekanie rehabilitacji (brak hali, niezdatny plac) = coraz dluzszy pobyt w boksie. W stajni do ktorej mialam go na dniach przeniesc mam hale ale kompletnie nie bede miala go gdzie puścic bo cale stado jest przepędzane na druga strone ulicy a ja raz ze nie puszcze go ze stadem, dwa ze tylko wyprowadzanie w reku mnie interesuje. Innych stajni brak lub ponad 30 km co przy przymusie codzienniej opieki odpada. Także bez sensu to wszystko  🙄 Nie wiem co mam zrobic a decyzje musze podjac do swiat.
Viridila   ZKoniaSpadłam & NaturalBitsBay
13 grudnia 2014 21:04
Ekonomiczna akcja i nie tylko.. folbluty są moim zdaniem bardzo ekonomiczne. Chyba, że ma się typ panikarza/gotującego - bo taki odpali lub sam się spali.

Ze swoja też mam niekiedy kłopoty - al eto takie, niby wszystko na tacy widać, ale człowiek się głowi czy aby na pewno o to chodzi. Ogólnie jest całkiem miłym koniem - jak coś jej nie pasuje to od razu daje znać. Jest dobitnie szczera w sumie jeśli chodzi o obejście. Nieco gorzej pod siodłem, bo to typ konia co się stara starać, ale bardzo szybko się rozprasza i.. widać, że im bardziej chce tym bardziej się gubi i zaczyna być wtedy naprawdę nieznośna. Najlepiej wychodzi nam kiedy jej się średnio chce, ale ma pozytywne nastawienie do jazdy - wtedy mam uczucie, że tego dnia mogłybyśmy zrobić niemalże wszystko (na naszym poziomie oczywiście 😁 ) i by nam wyszło. Najgorzej, kiedy ona za bardzo się stara, a nastawienie miała takie sobie - bardzo szybko się "gotuje" w tym swoim sosie.. Wtedy najlepiej jak zwolnimy i zaczniemy robić coś zupełnie innego, bez żadnej spiny. Ktoś by to określił jako "humorzasta", ale.. ona w większości ma fajne nastawienie do pracy, tylko różnie z "chęciami" w praniu wychodzi.

Co do wybuchowości... to nie wiem. Dargana ma tak, że są dni kiedy długo się gotuje w sobie, wybuchnie i dalej jest podkręcona. Jednak bywały chwile kiedy mimo spokoju, nagle - "ptaszek" wystarczył, żeby spanikować, zagotować się i zacząć udawać smoka - taki stan mijał dopiero po dłuższej chwili, jak się upewniła, że nic jej nie zjada jednak. Tak jakby jej nagle zwarcie w stykach się zrobiło, ale dość opanowane - nigdy bezmyślnie kontroli nie straciła. Ale ogólnie fakt - widać od razu w jakim nastroju jest xx (u nas z wyjątkami, bo jednak chyba ma coś nie tak z synapsami niekiedy 😁 ).

Ze stadnością u nas kłopot. Większość koni jako osobniki jej są obojętne, jednak "stado" jako tako jest jej potrzebne. Długo nie dało rady żeby stała spokojnie sama przy koniowiązie czy szła na jazdę kiedy wszystkie konie były na pastwiskach. W terenie nie próbowałam odjeżdżać - nigdy nie było potrzeby, a i w tereny chodziłyśmy zawsze z siwą kobyłą, która jest chyba jedynym koniem z którym D. się naprawdę mocno lubi 🙂

Zdrowie mogę potwierdzić (odpukać!). Jak mam D. ponad 2 lata tak raz zakulała (ropa w strzałce). Pomijam kwestie nastawiania pleców i wszelakie masaże, gdzie wychodzą jakieś tam napięcia. Zarasta - gęsto, ale nie ma sierści strasznie długiej.

Mnie folbluty urzekają szybkością i właśnie lekkością, ale chyba najbardziej cenię sobie to, że one nie dadzą sobie wcisnąć kitu. Nie zrobią czegoś, jeśli nie chcą/coś mocno nie pasuje. Nie spotkałam folbluta "ratującego" jeźdźca, nie wiem czy to można ogólniej odnieść? Ale one tak jakby wymagały od swojego jeźdźca również sporo pracy i myślenia, błędów nie lubią - same starają się nie popełniać, jak i zdają się pilnować jeźdźca żeby nie robił. A jak zrobi, to na pewno zauważy/odczuje ten błąd. Przynajmniej mam tak ze swoją 😉
Magdzior No, obrasta ale on już trzeci rok prowadza się z pewną koniczką polską, to pewnie się upodabnia 🤣
Virdila o tak słowa 'ekonomiczność' mi zabrakło w moim opisie a pasuje doskonale. I to samo tyczy się tego co pisałam o treningu jak już wie, że trzeba to zrobi ale jak tylko wie, że jeździec niekoniecznie wymaga to nie będzie nóg za uszy zakładał i starał się jak nie ma po co (a z obserwacji widzę, że niektóre inne rasy tak mają, co by jeździec nie robił koń tylko się stara go zadowolić).
I rzeczywiście zdecydowanie nie pomagają, może od pewnego poziomu, nie wiem bo tam nie doszliśmy jeszcze. Ale obecnie U. jest najczulszym 'narzędziem' mówiącym mi o moich błęgach. Nie wybaczy żadnego spóźnieni z reakcją ręki, nie wybaczy zostania z ciałem w skoku - ostatnio właśnie taki problem mieliśmy jeżdżąc linię na 3 fule dość ciasną stacjonata-okser. Przed okserem musiałam go skracać i przez to zdarzało mi się zostać z ciałem i za wcześnie go potem przysiąść w skoku - efekt widoczny od razu w postaci zrzutek zadem, wystarczyło mi się przypilnować i od razu przestał zrzucać. Szkoleniowo jest to na pewno fajne, ale czasem chciałoby się choć w pewnym stopniu pomagającego konia.

Porównując folbluta do innych ras to trochę jak porównanie bordera czy innego owczarka do charta, pierwszy tylko patrzy co zrobić żeby się przypodobać, a do drugi owszem odpowiednio prowadzony również da sporo satysfakcji opiekunowi ale trzeba umiejętnie do niego podejść, w odpowiedni sposób pokierować i sprawić żeby zwierzak myślał, że to co własnie robi to najlepszy możliwy wybór🙂

A co do tej stadności tak myślę jeszze i w sumie to jednak mam 1:1 bo przypomniał mi się czwarty jeżdżony przeze mnie folblut i on rzeczywiście miał spory problem. Po przeniesieniu do nowej stajni (nowy budynek ale miejsce to samo), z której wszystkie konie były padokowane początkowo nie dało się go w niej wyczyscić po sprowadzeniu z pastwiska. W momencie był cały mokry z emocji i szalejący bo jest sam...

Evson ech czyli dalej nic nie wiadomo, mimo to ciągle kciuki są i jak tyle stał/stępował to może rzeczywiście ma prawo na tym etaipe jeszcze znaczyć, wiadomo co kontuzja to inny przypadek ale mam nadzeję, ze jednak się poprawi.
Cięzki dylemat ze stajnią, czytałam właśnie w wątku o COPD, ja też cały czas bacznie obserwuję U, bo co prawda już nie kaszle, ale równeż w momencie ścielenia i karmienia jest w boksie a nadmiar kurzu na pewno nie sprzyja🙁 Obecnie regularnie spryskujemy ściany boksów solanką żeby wyeliminować grzyby i inne drobnoustroje sprzyjające problemom oddechowym i mam nadzieję, że będzie dobrze.
I na twoim miejscu pewnie też bym wybrała tą stajnie z halą bo skoro już jest zielone światło to najlepiej zacząć rehabilitację i nie odkładać tego, a żeby miała sens najlepiej jakby była systematyczna co bez hali przy kiepskim podłożu będzie trudne do zrealizowania. Wydaje mi się, że mimo wszystko leprzy ruch pod siodłem, a potem może będzie możliwość właczenia go w tryb padokowy.
famka   hrabia Monte Kopytko
15 grudnia 2014 08:34
halo, sto procent racji 😉

miałam okazję oglądać w weekend wyścigi folblutów w Hongkongu, finały na mistrzów dzokejskich z całego świata, mało tego jedne wyścigi były na glutach "własnych" kolejne na koniach losowanych aby było sprawiedliwie, gapiłam się i gapiłam, i powiem Wam że nie wiem co myśleć, te gluty wyglądały dla mnie zupełnie inaczej niż nasze rodzime, nie umiałam odpowiedzieć sobie w czym jest różnica, inna masa inna,  budowa mięśni, inny sposób ruchu, mało tego pod losowanym koniem całkowiecie "inna" motoryka konia i motywacja
i w sumie do żadnych wniosków konkretnych nie doszłam, poza jednym, są całkiem inne niż te które znam z naszej "działki"  :/
famka, a jaki to był dystans?
famka   hrabia Monte Kopytko
15 grudnia 2014 13:47
halo, a zabij mnie nie pamiętam, tzn. nie kodowałam odległości, skupiłam się na koniach
ale tu odnośnik
http://campaign.hkjc.com/en/2014-hkir/2014-hkir-news-details.aspx?in_file=hkir_news_2014121002336.html

i właśnie ten Pan został mistrzem
famka, z linka wynika, że było na 1000 m (skoro jest podany tylko jeden dystans). Tak, myślałam, że sprinty, skoro pisałaś "zupełnie inne konie". No cóż, w PL jest mało sprinterów, a skutecznego sprintera raczej się dla siebie pod siodło nie kupi 🙂 Przy całej sympatii do folblutów za taką cenę to już wolałabym kupić klasowego skoczka 😁 (albo i klika). Chyba, że miałby się ścigać.

Sprawdzałyście u swoich te współczynniki szans na sukces wyścigowy w zależności od dystansu (wg rodowodów)? Mój ma profil typowego długodystansowca i to przeszkodowego.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się