Kącik roztrzepańca

subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
06 grudnia 2013 21:52
Zdarza się, ale ubaw to miałam  😁 do wymiany doszło w każdym razie hihi 😀
Makrejsza   POZYTYWNIE do przodu :)
06 grudnia 2013 21:55
gwash, też tak myślałam. Mój były future szwagier wyprowadził mnie z błędu, nalał do wtedy jeszcze nie mojej myszy 50 litrów ropy, skończyło się na wymianie silnika... Najgorsze jest to, że jeszcze zwalił to na moją mamę, gdy pomoc drogowa przyjechała.
majek   zwykle sobie żartuję
06 grudnia 2013 23:15
odkurzam odkurzaczem, potykam się o kabel, z gniazdka wyrywa się wtyczka, ja lecąc na glebe dostaję lecącą wtyczką w łeb.

Dziękuję dobranoc pomidor
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
07 grudnia 2013 07:40
Wczoraj pisałam o pomyłce mojeje mamy z tuszem. Przed północą przyleciała z paniką, że znowu nie dała tego tuszu co trzeba  😂 miała dla mnie jeszcze inny tusz, i dopiero przy pakowaniu go znalazła  😂
Koniec końców i tak wszystkie tusze trafiły do jednego pudełka hihi 😀
Kocham Twoją mamę. Po prostu kocham. Adoptujcie mnie😀
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
07 grudnia 2013 22:16
Wierz mi, że nie chciałabyś :P ....
galopada_   małoPolskie ;)
08 grudnia 2013 08:18
Kilkukrotnie lonżując młodziaki, które notorycznie wpadają do środka zdarzyła mi się taka sytuacja. Po wielu próbach subtelnego skierowania na koło postanawiam zamachnąć się raz a porządnie batem. No i tak się zamachnęłam, że dostałam już przez te kilka lat w tyłek, uda, policzek. W uda boli najgorzej, szczególnie jeśli ma się krótkie spodenki. Pręgę miałam przez kilka dni (na policzku też)  😁
Dopisuję się do kącika  😉
Piję dużo litrowych energy drinków i zazwyczaj butelki zostawiam w samochodzie. Któregoś razu miałam resztkę i zostawiłam ją na siedzeniu pasażera, wsiadł mój syn i przesunął butelkę na środek. Wzięłam do ręki, pomerdałam - coś tam jeszcze jest, bez zastanowienia wzięłam butelkę do ust i łyknęłam. Wyplułam to szybciej niż włożyłam do ust, bo okazało się, że syn zamiast mojej butelki, podsunął mi butelkę, która jakiś czas wcześniej służyła mi jako popielniczka  😵
Chciałam zabrać synka do kina. Pojechałam szybciej kupiłam bilety i wróciłam do domu.
Wieczorem pojechaliśmy taksówką do kina na bajkę. Pojechaliśmy taksówką bo mąż potrzebował samochód. Nie dość że zostawiłam telefon w taksówce to na koniec skapnęłam się, że nie zabrałam biletów z domu. W sumie wypadł do kina kosztował mnie trzy razy tyle ile powinien.
Mam taki zwyczaj że jak coś ważnego muszę zabrać ze sobą w następny dzień do pracy/ stajni czy gdziekolwiek indziej, przygotowuję sobie to coś w widocznym miejscu. I koniec końców zawsze zapominam tego zabrać....ZAWSZE  😵
To ja jak dostanę coś, co ma dla mnie wartość sentymentalną, chowam to w miejscach mniej widocznych, żeby nie zgubić, nie przywalić czymś, nie zepsuć etc. po czym...zapominam gdzie to było. Ostatnio przetrząsnęłam cały dom w poszukiwaniu kompletu biżuterii, który dostałam przed maturą. Wywaliłam pół szafy, masę książek, wszystkie kuferki i szuflady pełne biżuterii, spinek, gumek, kosmetyków, a nawet domową apteczkę. Obdzwoniłam wszysrkich domowników, przeszukałam wszystkie torby, torebki, kieszonki...no wszystko! Jak się okazało obiekt moich poszukiwań leżał w jedynym miejscu, którego nie sprawdziłam (bo wydało mi się zbyt oczywiste) przykryty tak modnym jeszcze jakiś czas temu kołnieżykiem.  😵
tia.... ja prowadzę w pracy taki zeszyt, gdzie od kilku lat rozpisuję żywność z fundacji- kiedy przyszło, jak się rozeszło itp, czasem nie mam czasu w pracy tego pisać, więc zabieram do domu. I... wsiąkło mi.
Szukałam w pracy wszędzie, nawet pod szafkami, w lodówce itp, szukałam wszędzie w domu, łącznie z lodówką, pralką, balkonem, szafą, pawlaczem, ze 3 razy wszystko przeszukałam, powywalałam z szafek, załamana byłam jak diabli... pomyślałam, że może jakieś dziecko wzięło dla zabawy, albo dla czystych kartek...
i miałam iść do dyrki następnego dnia, spisać notatkę służbową , zebrać OPR, po premii, albo nawet naganę czy inną karę, bo to bardzo ważny dokument nie do odtworzenia po prostu. I załamana, przerażona przygotowywałam sobie (a było już późno w nocy) ubrania na następny dzień, na krześle leżała torebka, chciałam ją schować do szafy żeby tak na wierzchu nie leżała, zajrzałam... i zgadnijcie co znalazłam....
dempsey   fiat voluntas Tua
10 grudnia 2013 16:00
Rozmawiam przez telefon. Jakoś słabo słychać. No ale konferuję podniesionym głosem, druga osoba też jakoś daje radę.
Następnie usiłuję się rozłączyć i odkrywam, że konferowałam do tylnej części telefonu 🙂
dempsey you made my day!  👍
Wczoraj pojechała zrobić prezentowe zakupy do galerii, wszystko spoko, zapakowałam pakunki do samochodu, razem z torebką w której były kluczyki... drzwi się zablokowały i spędziłam miłe 2 godziny na parkingu czekając aż przyjedzie miły Pan i otworzy moje auto... - żeby było śmieszniej telefon też został w samochodzie i musiałam prosić ludzi żeby dali mi zadzwonić  🙇
dempsey   fiat voluntas Tua
05 stycznia 2014 15:03
No witam wszystkich ponownie...

Miałam bardzo miłych gości i z tej okazji kopnęłam się na rowerze do Lidla (pół kilometra raptem, ale szybciej rowerem). 30-letni szacowny niemiecki rower mego męża marki Mifa, z fotelikiem dziecięcym. Jako że mieszkam w mieście mafii, to tylko go oparłam przy wejściu do sklepu jak zwykle  😀.
Wyszłam ze sklepu bardzo zadowolona z zakupami w torbie papierowej, i bardzo mi się wygodnie w tej torbie zakupy niosło. Niosło.. Myślałam o wielu interesujących rzeczach i bardzo się spieszyłam.
Był piątek, godzina popołudniowa.

Na drugi dzień w sobotę w południe chciałam rowerem na pocztę skoczyć. A tu zonk - nie ma!  🤔 Obeszłam ogród i w rozpaczy przyjęłam fakt: rower nam ukradli. Pierwsza rzecz która nam tu zginęła od kiedy mieszkamy, a mieszkamy chyba 12 lat.
No ładnie.
Na temat mojej wyprawy do Lidla miałam wtedy dziurę w głowie. Nic.  Czarne nic.

Wieczorem odwiozłam miłych gości na autobus, wracam i w rozmowie z mężem powolutku, jak przez mgłę wracają mi urywki. Hm. Może faktycznie gdzieś jechałam.... A może i rowerem... Hm hm.
Ale gdzie?????
No i nagle iluminacja.
TAK! Lidl  ❗
Mąż zrywa się i mamrocząc brzydkie słowa leci biegiem pod Lidla. Ja niedowiarek nie wierzę, że cokolwiek znajdzie..
Dzwoni do mnie po dwóch minutach. Rower stał dokładnie tam gdzie go zostawiłam, nieprzypięty.


Oceniono mnie łagodnie, na 12 w skali 10 punktowej.
Ale to przez ten likier kawowy  😎
Jak sobie radzicie z chęcią mordu przez osoby które są dotknięte waszym roztrzepaniem? (np. trzeba jechać na drugi koniec świata po kluczyki, samochód bez benzyny itd itp.)
😀
dempsey, kiedyś miałam tak, że jeździłam po dzieci autobusem a do przystanku podjeżdżałam rowerem. W drodze powrotnej rower się przydawał podwieźć plecaki, zakupy. Przypinałam go w krzakach przy przystanku. Kiedyś powrotny autobus nam zwiał. No, trzeba się było mocno sprężać, żeby na ten sam zdążyć a wiadomo jak z dziećmi. Następny za 1,5 godziny. Wróciliśmy taksówką. Pod bramę ośrodka. Niestety, potem był weekend. W poniedziałek szukam roweru - nie ma 🙁. Dopiero sobie przypomniałam. Biegnę. Rower owszem stoi. Przypięty. Ale - bez kół  🤔wirek: Powiedziałam sobie wtedy: nigdy więcej... kół na motylkach  😁 Na to, że nigdy nie zostawię roweru samego nie mam co liczyć  😡
dempsey   fiat voluntas Tua
07 stycznia 2014 10:47
halo, dobrze, że nie przypięłaś za koło 🙂 widziałam kiedyś takie samotne koło, przypięte do lampy ulicznej..

kajpo, ja akurat bardzo prosto: "Przyganiał kocioł garnkowi"  :P
majek   zwykle sobie żartuję
07 stycznia 2014 12:51
Debil debil debil.

Wsadzam córkę do fotelika w samochodzie, kluczyki mi spadły między jej nóżki. Zapięłam jej pasy, zamykam drzwi. Gdy trzasnęłam, przeszło mi przez myśl `kluczyki w środku, dziecko w aucie` i usłyszałam klik.
Tak, moi drodzy, kluczyki + dziecko w zamkniętym samochodzie. Klucz od domu przy kluczykach. Mąż jakieś 2 godziny drogi od domu. Zresztą i tak nie wiem, gdzie mam zapasowe kluczyki.

Parking pod stajnią, próba spuszczenia szyby łomem. Próba wybicia szyby młotkiem (nissan primera - polecam do transportu wartościowych towarów, szyby ma pancerne) nieudana. Próba nakłonienia córki do wciśnięcia przycisku zakończona upuszczeniem kluczyków.
Wezwany pan `włamywacz` tą blaszką próbował i też nie. W końcu szyba oklapła 1cm i jakoś ją panowie rozbujali i w końcu spadła w drzwi. Za minutę zaczął padac grad.

Najlepsze jest to, że włączał się alarm co jakieś 30 sekund, a Ala bujała się w rytm syreny, była bardzo szczęśliwa, że tyle cioć i wujków jest wokół.

Nie mogę uwierzyć w swoją głupotę.
dempsey ten lidl to jakoś tak prowokuje do głębokich przemyśleń, bo ja to na parkingu rdgularnie zostawiam samochód  😁
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
07 stycznia 2014 21:58
majek miałam podobna sytuacje, ale bez dziecka w środku ... też pod stajnią, ale u mnie szyba twardo w dół nie zjechała ... dobrze, że chociaż dziecko uznało to za zabawę 😀
O mamo... Uśmiałam się z siebie.  😁 Wczoraj nie zużyłam całej cukinii i zapakowałam ją do woreczka. Dzisiaj otwieram szufladę z woreczkami/papierami/foliami, patrzę, a tam cukinia...  😁
madmaddie   Życie to jednak strata jest
20 lutego 2014 19:05
zostawić kartę płatniczą w sklepie to przecież bardzo fajnie jest.
To ja jechałam na pobranie krwi, portfel trzymałam na kolanach (w portfelu wszystko, od dowodu poprzez wszystkie dokumenty, pieniądze, po kartę płatniczą) jakoś tak się zamyśliłam, wysiadam z auta, idę do przychodni  - patrzę portfela nie ma  😵 Miałam o tyle szczęścia, że leżał tuż pod krawężnikiem i  nikt go nie zauważył  🙇
Miałam podobną sytuację. Będąc w sklepie na zakupach, zostawiłam portfel na ladzie chłodniczej (wyjmowałam mrożonki, trzymając go w ręku). Dopiero przy kasie zorientowałam się, że nie mam portfela. Wpadłam w niezłą panikę, lecz zachowałam resztki trzeźwego myślenia i odtworzyłam swoją "sklepową trasę".
Na szczęście, zguba się znalazła, tam gdzie ją zostawiłam, z kompletną zawartością.
zoriczkowa mi się to już zdarzyło wiele razy, jak siedzę (szczególnie w aucie) to nie mogę nic mieć na kolanach bo zawsze o tym zapominam, telefon mi już tak upadł z milion razy  🤔wirek:
Facella   Dawna re-volto wróć!
25 lutego 2014 18:34
Mama kupiła nowe dywaniki do łazienki i WC. Czarne w białe rybki, takie schematyczne bardzo. W WC dywanik leży tak, że jak się wchodzi, to ta rybka jest akurat pionowo ogonkiem do góry.
W środku nocy Facella leci za potrzebą do WC. Zaspana, bez okularów, więc i ślepa, nieprzyzwyczajona jeszcze do nowych dywaników. Otwiera drzwi i stop! dlaczego tu jest dywanik w króliczki playboya?!
Bo te rybki mi tak wtedy wyglądały, jak króliczki playboya  😂
Odbieram telefon przed chwilą. Słowami dobranoc 😵 a to dzwoni babka zainteresowana sprzętem  😁 Grunt to rozgarnięcie 😉
madmaddie   Życie to jednak strata jest
01 kwietnia 2014 21:20
pacnęłam sobie solą do oka. dzień jak co dzień.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się