Alicja_8- potrafią zaskakiwać🙂
A ja pojechałam do kobył. Na wstępie nie zanosiło się, że pojeżdżę, bo ogłowi nie miałam, ale pracownik mi je w końcu przywiózł. Konie brudne na maksa- od wakacji to chyba nie były czyszczone w ogóle, Funkia jedynie trzymała fason. Ogony zostawiam do mycia, jak będzie ciepło- nie ruszam.
Najpierw Witka- pojechałam do lasku i na plażę- sapała z emocji. Zaczęłam kłusować, a tu z lasu wyłonił się pies marki bernardyn. Witka uznała, że to swój i się uspokoiła. A ten wariat całą jazdę ( nie długą, bo może 25 minut) latał wokół nas i szczekał, bo Pan nie mógł go złapać. Nie wracał do pana swojego, nawet gdy odjechałam kawałek dalej. Podsumowując Witkę- stres, brykanie, opadniecie z sił całkowite.
Potem Funkia- żwawo w przód, na plaży jakieś rzucanie się na boki, próba dębowania, kilka kółek kłusem, zaczęła się uspokajać, przejechałam lasem kłusikiem już całkiem na luzie, pogalopowałam wzdłuż brzegu plażą, nawróciłam jeszcze raz kłusem przez las, galopem plażą i stępem do stajni.
Pelki nie zdążyłam przez akcję z ogłowiami.
Podsumowując - cieszę się, że tak dobrze wychowałam te kobyły 🙂
Wrzucam dwa zdjęcia. Na pierwszym moja córka w wakacje na Staysy, a na drugim dzisiejszy towarzysz.
