KOTY
Dziękuje za wszystkie rady! Jutro po pracy polecę na zakupy. Dostałam od hodowcy listę potrzebnych rzeczy, polecił też kupienie chociaż małego drzewka z atrakcjami, bo rasa bywa bardzo aktywna. W piątek wieczorem jedziemy po malucha 😀
[img]
http://bilder.markt.de/images/2012/05/26/02/6b5ee125/large_image_4.jpg?lastModified=1337992328000[/img]
Daniella - nie masz kogoś znajomego z samochodem, kto mógłby z wami podjechać do weterynarza? Może po prostu zadzwoń do jakieś stowarzyszenia, które zajmuje się bezdomnymi zwierzętami, schroniska. Jemu może faktycznie nic nie być, a może być wiele... Los różne historie pisze niestety 🤔
a co pomoze schronisko ? :-( pewnie powiedzą aby go przywieźć i to będzie koniec maluszka :-( IMO kociak dostal szanse od losu na dom, teraz zaopiekować sie, dać odpocząć, jeść i kociaczek dojdzie ładnie do siebie.
Dzięki za porady, na razie maluch pochodził po pokoju, wdrapał się na łóżko i leży na kocyku.
Wieczorem spróbuję z żółtkiem. A gerbera mogę jutro załatwić. 🙂
Ja bym jednak za wszelką cenę próbowała dojechać do weta..
Update: Mały sie załatwił 🏇 Musiałam mu przypomnieć, że kuwetę ma pod nosem.
fajne wieści, będzie z niego jeszcze piekny, duuuzy kot 😍 Gerber ustabilizuje brzuszek, nie wiadomo co i kiedy maleństwo jadło, (poszukaj takiego z kurczakiem ;-) a za kilka dni będziesz już mogła wpuścic go na karme dla kociakow :-) btw kolejny kociak do którego uśmiechnęło się szczęście, że spotkał na swojej drodze dobrego Człowieka i ma swój domek, swojego Dużego 😎
Sanna - Nie chodzi o oddanie go do schroniska, a znalezienie pomocy. Np w moim rodzinnym mieście dziewczyny ze schroniska pomagają zwierzętom na wsiach, dojeżdżają, zabierają do weterynarza i odwożą znów do właścicieli.
Daniella - mimo wszystko dobrze, że są jeszcze tak wrażliwi młodzi ludzie jak Ty. Trzymam kciuki za malucha 😉
Amarotsa, nie wiedziałam, ze są takie dziewczyny, ja mam dość niemiłe skojarzenie ze schronami..
No to teraz zaciskamy kciuki za maluszka Danielli 😎
Dzięki za miłe słowa 🙂
U nas nic takiego niestety nie ma. Trzeba samemu dowozić zwierzaka .
Obecnie 'Szczęsny' (bo tak go w szkole ochrzcili) siedzi u mnie na kolanach. 😉 Bardzo towarzyski jest, szuka kontaktu z człowiekiem.
Libella on ma kamienie?
Muffinka a na bokach kuwety też nie ma nigdzie sladu, żeby ten mocz ściekał po niej?
Miał wczoraj robione USG i wygląda na to, że kamieni nie ma. Ma za to zapchany moczowód... No i został dziś u weta na cewnikowanie... Jadę po niego za godzinę, mam nadzieję, że jeszcze kilka dni i będzie ok 🙄
Sanna dzięki za rady, jak będę jechać po kociaka to zapytam o ten lek :kwiatek:
Daniella trzymam kciuki, żeby kociak szybko doszedł do siebie!
Libella, mocno trzymam kciuki za kotusia 😎
Libella, ja również trzymam kciuki :kwiatek:
Przychodzę do kociego wątku z problemem. Aktualnie jesteśmy z moim Rudzielcem na wsi, gdzie ryzyko złapania kleszcza jest jak wiadomo bardzo duże. Na kleszcze stosujemy koci fiprex. Nie podoba mi się, że kot mimo prawidłowego zakroplenia łapie kleszcze, które jednak nie piją krwi, tylko trzymają się skóry jakby osowiałe. Wyrywam je, ale mimo wszystko się martwię. Wysłałam mamę do weta w mieście, żeby zapytała co z tym problemem zrobić, a ona przywiozła mi fiprex dla psów do 10 kg zamiast tego kociego, bo podobno po podaniu większej dawki kleszcze nie będą się nawet wczepiać. To prawda? Wydaje mi się, że w ten sposób bardziej zaszkodzę, niż pomogę kotu. Czy moje obawy przed przedawkowaniem są uzasadnione? Byłoby mi łatwiej, gdybym mogła skonsultować się z wetem, ale nie mam takiej możliwości, stąd moje pytanie na forum.
Ja jednak uważam, że jak ktoś chce mieć takiego czy siakiego zwierzaka to bierze za niego odpowiedzialność i musi mieć na to warunki. Wziąć to jedno a potem trzeba dbać, szczepić, odrobaczać, wysterylizować... jeśli na początku jest problem z podjechaniem do jakiejkolwiek lecznicy żeby zdiagnozować co i jak to jak potem ma wyglądać taka opieka?
Daniella_283 niestety nie pracuje a bez pomocy taty który się do tego nie garnie jak pisała, daleko nie zajdzie z taką pomocą. Chęci szczere ale trzeba trzymać się jednak realiów.
Cobrinha, to co proponujesz? Odpada zmuszenie kogoś, żeby pojechał z dziewczynbą i kotem do weta. Więc co ma z nim zrobić?
Mogła go zostawić dzieciakom w szkole, ale diabli wiedzą czy dożyłby jutra. Wzięła go, ma chęci, żeby próbować go jakoś odchuchać, ale nie może liczyć na pomoc ze strony dorosłych. No niestety, takie realia wielu gospodarstw.
Proponuję zadzwonić do schroniska (też leczą zwierzaki), albo zgnębić sąsiada, kogoś z rodziny... napisać do stowarzyszenia/ fundacji... wykazać więcej inicjatywy.
Może też apisać na miau lub innym kocim forum, że potrzebuje pomocy w transporcie.
Dziękuję za miłe słowa :kwiatek:
wistra jakie słodziaki 🙂 I jakie mają paseczki na uszach
Amarotsa ale śliczny 💘
Cobrinha ze schroniskami, to nie jest takie proste. Kiedyś przybłąkał się do mnie pies jak byłam na przejażdżce saniami. Pojechałam z nim do schroniska, bo nie mogłam wziąc do domu malamuta. Tam mi powiedzieli, że mają dość psów a ponieważ przybłąkał sie poza terytorium miasta, to mam się z nim zgłosić do gminy tam gdie go znalazłam. Nawet nie chcieli sprawdzić czy ma chipa. W gminie olali sprawę, bo co oni mają z tym zrobić, przecież na wsi nie ma schroniska. I tak musiałam wziąć psa do domu i szukać mu nowych opiekunów.
Cobrinha, Twoje oburzenie na typowe wsiowe podejście do kotów przypomniało mi sytuację kiedy to uświadamiałam dziewczynę z typowo za przeproszeniem wsiurnej rodziny, która dobrostan zwierzaka miała w głębokim poważaniu. Nie obrażam tutaj gospodarzy, którzy dbają o swoje zwierzaki, no ale sama powiedz jakim imbecylem trzeba być by stwierdzić z oburzeniem "to koty się kaaaarmi?!'. Eh, i dziwi się jeszcze, ze jej co jakiś czas pies zdycha (z głodu) i koty się ich jakoś nie trzymają.
I tak samo uważam - zwierzę to odpowiedzialność na ładnych kilka/kilkanaście lat.
Powiem Wam, że chory kot to jest nie na moje nerwy 🙁 Troll wrócił od weta z rurką , wenflonem i, co najgorsze, z kołnierzem... Puki był jeszcze na głupim jasiu, to pół biedy... leżał na kocyku i tyle. A teraz zaczyna biegać. Pomijając fakt, że próbuje go sobie ściągnąć, to nie bardzo wiem jak się zachować w sytuacji, gdy np. nie może przejść przez drzwi, bo kołnierz haczy o framugę. Pomagać? Zostawić, żeby się sam nauczył? Przed chwilą tak się zahaczył o krzesło, a ja biegiem do niego ratować kiciusia z opresji... No i bym tak biegała gdyby nie fakt, że chciałabym iść spać 😵
Jakie są Wasze doświadczenia? Zostawiałyście samopas czy usuwałyście z drogi wszelkie przeszkody?
Notarialna - żebyś tylko nie pękła od tej swojej zarąbistości >__>
a u nas krew w moczu i 2 dni wyjete z zyciorysu - cierpiacy kot i latanie do weterynarza... 🙁 na 95% to SUK, jeszcze tylko musze zlapac probke moczu ale jak to zrobic, jak on sikac nie chce bo go boli 🙁
kujka, a wet nie jest w stanie wycisnąć nic z niego? nawet podając coś przeciwbólowego
Cobrinha, dostal przedwczoraj i wczoraj rozkurczowe, przeciwbole i przeciwzapalne. Bylo siku wczoraj nad ranem, ale ja po nieprzespanej nocy niestety przegapilam. Dzis bede polowac znowu. Jak nie da rady, to poprosze wetke zeby pobrala na miejscu chyba... :/
Amarotsa, z calym szacunkiem do Ciebie - masz piekne, hodowlane psy, doskonale sobie zdajesz sprawe, ze rasowy-rodowodowy.
A kupujesz prawie main coona i jeszcze osobe, od ktorej go kupujesz nazywasz hodowca?
No, to ja sie czuje jako hodowca prawdziwych koratow postawiona w tym samym rzadku, co hodowca prawie main coonow...
A wiecie , ze sprzedawanie i kupowanie prawie-main coona czy prawie-innego rasowca, jest obecnie karalne ❓ Właśnie po to, aby zlikwidowac takie pseudohodowle, przynajmniej takie chyba było założenie nowelizacji ustawy.
Ja tak troszkę z innej beczki... na jednej ze stron znalazłam taką wzmiankę:
"Wszystkie kociaki z naszej hodowli mają rodowody!
W przypadku zakupu nie do hodowli rodowód kotka pozostaje w depozycie u hodowcy, a nabywca otrzymuje ksero"
To jak to jest, kupuje się z rodowodem czy kserem... bo jak z kserem to co za różnica czy kupić się kotka na kolanka od tego hodowcy czy od tego co z założenia papierka nie daje? 🤔wirek:
Ale to bez sensu. Jak kupuje się kota z hodowli to każdy dostaje rodowód. Co najwyżej cena na kolanka może być inna od kota sprzedawanego do dalszej hodowli, ale to zapisuje się w umowie. Ja miałam w umowie np. obowiązek wykastrowania, co i tak bym uczyniła.
No właśnie ten zapis jest dla mnie bez sensu.
Amarotsa, z calym szacunkiem do Ciebie - masz piekne, hodowlane psy, doskonale sobie zdajesz sprawe, ze rasowy-rodowodowy.
A kupujesz prawie main coona i jeszcze osobe, od ktorej go kupujesz nazywasz hodowca?
No, to ja sie czuje jako hodowca prawdziwych koratow postawiona w tym samym rzadku, co hodowca prawie main coonow...
Moje przyszłe kocie jest rasowe, z rodowodem. Nazwałam go prawie, bo ma niewzorcowe umaszczenie. Przepraszam, za brak dopisku we wcześniejszych postach. Jako hodowca psów nigdy nie kupiłabym kota bez rodowodu/metryki. Jestem wszystkiego świadoma i o wszystko się wypytałam.
Amarotsa, a jakie to jest te nie wzorcowe umaszczenie u Twojego maine coona? Jak widze po zdjeciu to jest to n22. Z jakiej jest hodowli?
Amarotsa, uf! 😍
Tak, sprzedaż zwierząt bez rodowodu jest teraz karalna, dlatego powstały pseudo stowarzyszenia, które rodowody drukują w domu na drukarce, a ocenę hodowlaną zdobywają przez oglądnięcie kogoś ich zdjęcia 😵