karolina_, wątpię, że on się dorobił publikacji na pub Medzie pod swoim nazwiskiem.
Dużo ciekawych badan Bartek Czekała wynajduje.
PubMed ma sraczkę od kilku dni bo muis usuwać publiakcje covidowe bo dostał nakaz wycofania 500 publikacji bo badania do nich się okazały fałszywe🙂
Wracając do tematu hejtu/ konstruktywnej krytyki otyłości/nadwagi w jeździectwie.
Imho dzieci realnie mają zero, ale to zero wsparcia. nastolatki też.
Mało który rodzić idzie z dzieciakiem do dietetyka ( a dietetyków, co mają wiedzę, a nie tylko papier jest niewielu), a to przecież rodzić doprowadza dzieciaka do takiego stanu. Rodzic albo rodzina, babacie, ciocie itd.
Te dzieci dostają zalecenia często z dupy - nierealne dla nich - bo ekspozycja na żarcie jest ogromna. Reklamy, żabki, sklepiki szkolne (gdzie nie miało być gówna a jest), rówieśnicy. Ba nawet kluby sportowe!
Moje dzieci są w klubach sportowych. Zdarza się, żę po meczu dostają do picia uwaga: Oshee!! Bo dziady trenerskie wierzą w reklamę, bo to przecież "elektrolity i witaminy"!!!
... i na mikołajki standardowo paczka ze słodyczami. I głupie maDki klaszczą! I są madki, które jeżdzą na wszystkie mecze, wiszą na siatce na treningach i się patrzą na te dzieciory (i trenerowi na dupę ) więc mają czas i mogyby na te mikołajki upiec ja nie wiem, ze 4 blachy sernika, żeby się gówniarze nawpierniczali czegoś mniej gównianego. Raz i tyle. A nie te paczki z tlenkiem tytanu, fruktozą i olejem palmowym i odmóżdzenie kolorowe.
U nas w stajni dziewusie jak zsiadają z konika z jazdy, którą zowią "treningiem", to też muszą od razu się napić... oczywiście jakiegoś gówna kolorowego przywiezionego w butelce. Bo woda jest be.
A ponieważ w 90% zapomina im się posprzątać za własną dupą i te butelki się walają po siodlarni potem, to ja to jak boga kocham kiedyś zbiorę i im nakręcę rolkę i je pooznaczam pod hastagiem #grubażona #będziesztłusta i policze ile kalorii i gówna wypiły.
I tam nie ma rodziców, którzy by powiedzieli - nie pij tego. Nie, przecież po "trenigu" to można. Bo "wysiłek fizyczny" usprawiedliwao wszystko. Bo jak się rusza to przecież i tak lepiej niż reszta wiec jest ok.
Do tego dzieci teraz mają w szkołach przegwizdane.
Ja nie pamiętam, żeby miała tyle lekcji- tyle godzin lekcyjnych i musiała potem tyle siedizeć się uczyć, jakieś debilne eduello robić czy cokolwiek.
I oni ida do tej szkoły i tam siedzą. Na przerwie "zakaz biegania" no bo sobie zrobią krzywdę najpewniej. Ale mają się więcej ruszać.
Nieststy 8 godzin na dupe nie da się zrównoważyć dwoma godzinami popołudniowego wysiłku fizycznego. NIE DA SIĘ. To tak nie działa.
Nie, przecież po "trenigu" to można. Bo "wysiłek fizyczny" usprawiedliwao wszystko. Bo jak się rusza to przecież i tak lepiej niż reszta wiec jest ok.
kotbury, weź już przestań, bo mi wymówkę psujesz 😜
ogurek, ej no weź, Ty od lat w tej samej kategorii wagowej , więc drobne grzeszki nijak Ci nie szkodzą
kotbury, Okej, "nie biegaj", najlepiej to nie oddychaj - ale jak faktycznie zdarzy się jakiś wypadek, to przyjdą rodzice z pyskiem, że weee, łeee, gdzie bezpieczenstwo?! gdzie był nauczyciel?! ma pilnować! nieroby, nauczyciele, podwyżek wam się zachciewa?!.... Smutne to trochę.
Madek wiszących na płocie nawet nie komentuję, bo to pewnie dokładnie ten typ, który jest zawsze najbardziej zajęty, dyskutujący na grupie na whatsappie i "smacznej kawusi" wysyłający....
kotbury, no nie wiem, ja siedziałam w szkole na dupie 8h, codziennie jakiś batonik po obiedzie jako deser i paczki mikołajkowe czy świąteczne też miałam (ale dozowane, nie zżerane w całości naraz) i całe życie byłam poniżej normowagi. Dopiero od niedawna zaczynam się ocierać o prawidłowe BMI (taaa wiem, gównowskaźnik i nic nie mówi) i to tylko dlatego, że zaczęłam regularnie ćwiczyć w domu i zaczęła mi przyrastać masa mięśniowa. Pracę mam biurową, siedzącą, konno jeżdżę nieregularnie - ostatnio na koniu siedziałam przed świętami, bo zimą tak to właśnie wyglada. Jem co chcę, kiedy chcę i w ilościach jakie chcę - ale nie obżeram się do rozpęku i gotuję w domu (nawet bułki sama piekę), rzadko jemy na mieście czy na dowóz. Na Walentynki dostałam kebaba zaś 😂 ale to głównie wpieprzanie bez limitu i śmieciowego żarcia przy całkowitym braku ruchu prowadzi do tycia. Nie demonizowałabym ani tych paczek świątecznych, ani "5 porcji warzyw lub owoców" (pół jabłka już liczy się jako porcja i chodzi o to, żeby w ramach przekąski nie sięgać po chipsy, frytki czy inny syf, a np. jedną marchewkę). Wszystko Z UMIAREM i tyle, a tego mam wrażenie brakuje.