Co mnie wkurza w jeździectwie?
karolina_, wątpię, że on się dorobił publikacji na pub Medzie pod swoim nazwiskiem.
Dużo ciekawych badan Bartek Czekała wynajduje.
PubMed ma sraczkę od kilku dni bo muis usuwać publiakcje covidowe bo dostał nakaz wycofania 500 publikacji bo badania do nich się okazały fałszywe🙂
Wracając do tematu hejtu/ konstruktywnej krytyki otyłości/nadwagi w jeździectwie.
Imho dzieci realnie mają zero, ale to zero wsparcia. nastolatki też.
Mało który rodzić idzie z dzieciakiem do dietetyka ( a dietetyków, co mają wiedzę, a nie tylko papier jest niewielu), a to przecież rodzić doprowadza dzieciaka do takiego stanu. Rodzic albo rodzina, babacie, ciocie itd.
Te dzieci dostają zalecenia często z dupy - nierealne dla nich - bo ekspozycja na żarcie jest ogromna. Reklamy, żabki, sklepiki szkolne (gdzie nie miało być gówna a jest), rówieśnicy. Ba nawet kluby sportowe!
Moje dzieci są w klubach sportowych. Zdarza się, żę po meczu dostają do picia uwaga: Oshee!! Bo dziady trenerskie wierzą w reklamę, bo to przecież "elektrolity i witaminy"!!!
... i na mikołajki standardowo paczka ze słodyczami. I głupie maDki klaszczą! I są madki, które jeżdzą na wszystkie mecze, wiszą na siatce na treningach i się patrzą na te dzieciory (i trenerowi na dupę ) więc mają czas i mogyby na te mikołajki upiec ja nie wiem, ze 4 blachy sernika, żeby się gówniarze nawpierniczali czegoś mniej gównianego. Raz i tyle. A nie te paczki z tlenkiem tytanu, fruktozą i olejem palmowym i odmóżdzenie kolorowe.
U nas w stajni dziewusie jak zsiadają z konika z jazdy, którą zowią "treningiem", to też muszą od razu się napić... oczywiście jakiegoś gówna kolorowego przywiezionego w butelce. Bo woda jest be.
A ponieważ w 90% zapomina im się posprzątać za własną dupą i te butelki się walają po siodlarni potem, to ja to jak boga kocham kiedyś zbiorę i im nakręcę rolkę i je pooznaczam pod hastagiem #grubażona #będziesztłusta i policze ile kalorii i gówna wypiły.
I tam nie ma rodziców, którzy by powiedzieli - nie pij tego. Nie, przecież po "trenigu" to można. Bo "wysiłek fizyczny" usprawiedliwao wszystko. Bo jak się rusza to przecież i tak lepiej niż reszta wiec jest ok.
Do tego dzieci teraz mają w szkołach przegwizdane.
Ja nie pamiętam, żeby miała tyle lekcji- tyle godzin lekcyjnych i musiała potem tyle siedizeć się uczyć, jakieś debilne eduello robić czy cokolwiek.
I oni ida do tej szkoły i tam siedzą. Na przerwie "zakaz biegania" no bo sobie zrobią krzywdę najpewniej. Ale mają się więcej ruszać.
Nieststy 8 godzin na dupe nie da się zrównoważyć dwoma godzinami popołudniowego wysiłku fizycznego. NIE DA SIĘ. To tak nie działa.
Nie, przecież po "trenigu" to można. Bo "wysiłek fizyczny" usprawiedliwao wszystko. Bo jak się rusza to przecież i tak lepiej niż reszta wiec jest ok.
kotbury, weź już przestań, bo mi wymówkę psujesz 😜
ogurek, ej no weź, Ty od lat w tej samej kategorii wagowej , więc drobne grzeszki nijak Ci nie szkodzą
kotbury, Okej, "nie biegaj", najlepiej to nie oddychaj - ale jak faktycznie zdarzy się jakiś wypadek, to przyjdą rodzice z pyskiem, że weee, łeee, gdzie bezpieczenstwo?! gdzie był nauczyciel?! ma pilnować! nieroby, nauczyciele, podwyżek wam się zachciewa?!.... Smutne to trochę.
Madek wiszących na płocie nawet nie komentuję, bo to pewnie dokładnie ten typ, który jest zawsze najbardziej zajęty, dyskutujący na grupie na whatsappie i "smacznej kawusi" wysyłający....
kotbury, no nie wiem, ja siedziałam w szkole na dupie 8h, codziennie jakiś batonik po obiedzie jako deser i paczki mikołajkowe czy świąteczne też miałam (ale dozowane, nie zżerane w całości naraz) i całe życie byłam poniżej normowagi. Dopiero od niedawna zaczynam się ocierać o prawidłowe BMI (taaa wiem, gównowskaźnik i nic nie mówi) i to tylko dlatego, że zaczęłam regularnie ćwiczyć w domu i zaczęła mi przyrastać masa mięśniowa. Pracę mam biurową, siedzącą, konno jeżdżę nieregularnie - ostatnio na koniu siedziałam przed świętami, bo zimą tak to właśnie wyglada. Jem co chcę, kiedy chcę i w ilościach jakie chcę - ale nie obżeram się do rozpęku i gotuję w domu (nawet bułki sama piekę), rzadko jemy na mieście czy na dowóz. Na Walentynki dostałam kebaba zaś 😂 ale to głównie wpieprzanie bez limitu i śmieciowego żarcia przy całkowitym braku ruchu prowadzi do tycia. Nie demonizowałabym ani tych paczek świątecznych, ani "5 porcji warzyw lub owoców" (pół jabłka już liczy się jako porcja i chodzi o to, żeby w ramach przekąski nie sięgać po chipsy, frytki czy inny syf, a np. jedną marchewkę). Wszystko Z UMIAREM i tyle, a tego mam wrażenie brakuje.
To ja w temacie z innego wątku.
Wkurza mnie że ktoś swoje własne przemyślenia oraz pomyje publikuje pod nazwą polskiej drużyny jeździeckiej. Ja dopiero teraz zrozumiałam że to nie jest jakiś sub fanpage PZJ poświęcony historii polskiego jeździectwa
Aż mnie korci żeby to Facebookowi zgłosić bo czuję się tak oszukana 🤣
donkeyboy, a to nie jest po prostu fun page który każdy moźe sobie założyć?
Perlica, jest, ale uważam że nazwa jest myląca. Nie miałabym z tym problemu gdyby nie ogólna treść niektórych publikowanych postów które z podpisem "polskiego teamu jeździeckiego" wyglądają słabo. "Historia polskiego jeździectwa", "Polskie jeździectwo", "Jeździectwo w Polsce" nie brzmi jak organizacja, "Polish Equestrian Team" dla mnie już tak. Może dlatego mnie to tak kłuje w oczy bo jestem przyzwyczajona że np. w krajach anglojęzycznych to są nazwy związków i organizacji (British Equestrian, British Dressage, Team GB etc.) , a nie personalnego bloga.
To dawniej był taki nieoficjalny profil polskiej kadry WKKW pełen naprawdę rzetelnych informacji, elegancko i całkiem obiektywnie prowadzony przez osobę bardzo blisko związana z dyscypliną. Na zawodach można było zobaczyć członków kadry w kamizelkach lub koszulkach z tą nazwą. W pewnym momencie zmienił się właściciel tego fanpage'a i to już była równia pochyła. "Odlubiłam" lata temu, pomimo że sama też włożyłam trochę pracy w jego tworzenie za czasów świetności, i chyba dobrze zrobiłam, bo straszny ściek tam pozostał...
Facella, to jest drama co starszy Pan tam za fikołki mentalno retoryczne ostatnio wyczynia. Smuteczek.
Do kompletu gównoburzy i przejeździe dziecka kręcona gównoburza o to, że wygrał jung ale nie napsiali w poście o tym, że historia polskiego jeździectwa to dopiero jest zajebista.
Temu człowiekowi już chwilę temu w mojej ocenie peron odjechał.
No dokładnie. Takie właśnie żaliposty. Jak nie nakręcanie hejtu na dziecko, to gorzkie żale bo o Jungu mowa, gdzieś tam dalej beka z hobby horsa... Wszystko to pod szyldem który brzmi jak FP Kadry Narodowej.
Ja jeszcze patrzę przez pryzmat tego że jak ktoś się zagubi z innego kraju i wejdzie na to FP to wstyd nie tylko w kraju ale i zagranicą z takimi tekstami które się pojawiają.
Jak ktoś chce prowadzić jakiś projekt, szerzenie wiadomości na temat historii polskiego jeździectwa, zawodników etc. to musi się paru PRowych lekcji nauczyć
donkeyboy, ja myślę, że właśnie ten profil i inne się skończyły.
Muszę pamiętać "odfollowować', bo zasięgami i followami się ten Pan podpiera przy argumentcji o akredytacje medialne.
Imho żadnej już dostać nie powinien, nigdzie.
kotbury, wracając na chwilę do tematu jedzenia, ja z kolei zauważam obecnie tendencję do demonizowania węglowodanów. Nie tylko dodanego cukru (sacharozy i syropu glukozowo-fruktozowego), ale ogólnie wszystkich.
To jednak węglowodany są podstawowym paliwem dla organizmu - główny szlak metaboliczny produkcji ATP opiera się o utlenianie glukozy. Owszem, możliwa jest resynteza glukozy jako paliwa do tej reakcji z aminokwasów, tak samo jak uzyskiwanie ATP z utleniania kwasów tłuszczowych, stąd ludzie nie umierają na dietach keto i innych carnivore. Ale to utlenianie glukozy (glikoliza) jest najbardziej optymalnym i najstarszym ewolucyjnie szlakiem syntezy ATP (ok. 38 cząsteczek ATP na jedną utlenioną cząsteczkę glukozy).
Nie ma nic złego w tym, że ta glukoza pochodzi z węglowodanów które zjedliśmy i wręcz jest to dla nas naturalniejsze z punktu widzenia ewolucji naszych układów pokarmowych i metabolizmu, niż resynteza z białek. Nasi dalecy przodkowie byli zbieraczami-łowcami i bliżej im było do wegetarian (mięso rzadziej i w dużo mniejszej ilości niż teraz), niż obligatoryjnych mięsożerców. Co ciekawe, nasze nietypowo duże w porównaniu z innymi zwierzętami zapotrzebowanie na witaminy z pożywienia wynika właśnie z życia w dużej dostępności i rozmaitości pokarmów roślinnych - stąd szlaki syntezy witamin zostały w większości "porzucone" jako niepotrzebne, skoro zapotrzebowanie można pokryć dietą, w przeciwieństwie do wielu zwierząt.
Węglowodanów nie należy się bać i nie trzeba ich wywalać z diety. Ludzie zapominają, że:
a) tyje się od nadmiaru kalorii a nie od konkretnego jedzenia;
b) same białka, węgle, tłuszcze i kalorie to nie wszystko, człowiek potrzebuje też m.in. błonnika i witamin, które występują głównie w produktach roślinnych.
Fruktoza jest nienaturalna? Poważnie? Cukier występujący w owocach, do jedzenia których my i nasi najbliżsi ewolucyjnie krewni jesteśmy doskonale przystosowani?
Chyba że masz na myśli jej nienaturalnie wysokie ilości dodawane do jedzenia, jak w syropie glukozowo-fruktozowym, który rzeczywiście jest jednym z najgorszych dodatków do żywności. Ale poprzez jedzenie owoców nie dostarczysz jej na tyle, by była szkodliwa.
A sportowcy jak najbardziej mogą potrzebować szybkiego zastrzyku glukozy w postaci izotonika/żelu/banana/nawet słodyczy, zwłaszcza przy długotrwałym wysiłku na granicy upadku mięśniowego, gdzie wykorzystywany jest prawie cały glikogen z mięśni i wątroby. U przeciętnego człowieka ten zapas to ok. 380g co daje ok. 1500 kcal do wykorzystania. Gdy przekroczy się ten próg (o co nietrudno np. przy długodystansowych biegach, wspinaczce górskiej czy półtoragodzinnym meczu), dostarczenie węglowodanów z zewnątrz jest konieczne nie tylko do kontynuowania wysiłku, ale w ogóle żeby umożliwić organizmowi powrót do normy.
I choć większość z nas w toku swoich aktywności nie spala jednorazowo aż tylu kalorii, nadal organizm po wysiłku potrzebuje uzupełnić uczczuplony zapas glikogenu.
Oczywiście przesadą jest jedzenie żelu z 10g cukru w 100 po zrobieniu dwudziestu pompek i tu się zgodzę, te przeróżne izotoniki dostępne w każdym sklepie to domyślnie produkty przeznaczone dla uzupełnienia strat glukozy i elektrolitów po dużym wysiłku, w przeciwnym razie nie będą niczym więcej jak nadwyżką kaloryczną, równie "zdrowo" można zjeść snickersa.
I zgadzam się zupełnie, że wielu ludzi odżywia się fatalnie i buduje słabe nawyki żywieniowe u swoich dzieci. Pasienie słodyczami i przetworzonym mięsem przy każdej okazji to swoją drogą, najgorsze jest imo niesprawdzanie składów produktów i ładowanie przez to masy dodanego cukru, tłuszczu czy przeróżnych zbędnych dodatków. Taki głupi azotyn sodu - prawie w każdej szyneczce i kiełbasce, szczególnie szkodliwy po obróbce termicznej, udowodniona kancerogenność i hepatotoksyczność, a spożycie ogromne...
Tylko nie ma co też popadać w paranoję. Nawet słodycze mogą w odpowiednich okolicznościach wspomóc organizm. Ja ich nie jem na co dzień w ogóle, a chyba nic mi w życiu nie smakowało tak jak paczka żelków po 30 km intensywnego trekkingu...
Płatki zbożowe (te niesłodzone i nieprzetworzone) dostarczają błonnika, który jest często lekceważony i pomijany a jego brak przyczynia się do jednej z najgorszych obecnie chorób, czyli nowotworu jelita grubego. Owsianka może być dobrym śniadaniem jeśli dodamy do niej źródło białka i tłuszczu, mamy wtedy pełnowartościowy posiłek. Tak, zwierzęta tuczy się zbożem, bo przecież nie golonką na piwie. Każda nadwyżka kcal będzie tucząca, niezależnie skąd pochodzi.
Z owoców ciężko zjeść tyle cukru, żeby zrobić tę nadwyżkę.. nawet z bananów. Trzeba by było zjeść kilogramy, człowiek by się zapchał na długo przed tą ilością. Dlatego taką pułapką pseudozdrowej żywności są soki, gdzie nie ma błonnika a tylko woda z dużą ilością cukrów prostych. Ale świeżymi owocami ciężko zrobić sobie krzywdę.
Tak jak wspomniałam, tyjemy od nadmiaru kalorii, ze zdrowego jedzenia też można zrobić taką nadwyżkę i tak samo pójdzie to w tłuszcz. Tyle że odpowiednia podaż kalorii nie gwarantuje sama w sobie zdrowia w długofalowej perspektywie. Można pół kilo cukru rozpuścić w baniaku wody i cyk, już mamy kalorie pokrywające zapotrzebowanie na cały dzień... ale organizm potrzebuje różnych makroskładników i witamin. Eliminowanie sobie z diety ich części/większości niekoniecznie będzie korzystne.
patat, ja się nie zgadzam zywieniowo z większością tego, co tu jest napisane, bo ten fragment "biochemii" jest cherry picking i oparty o fałszywą teze (do tego mocno proagowaną przez nesweek🙂, o przodkach- łowcach zbieraczach, któym blisko do vege🙂
Przez 2 miliony lat człowiek był wyłącznie mięsożerny i zeżarł całą megafaunę przy okazji🙂
Mamy najniższe z żyjących ssaków pH żoładka- niższe niż sęp!
Glukoza (czyli węgle) to paliwo "złych czasów". Najefektywniej spala się tłuszcz!
Nasi przodkowe podczas wyłącznej mięsożeności mieli podobno najwyższe IQ i pojemność mózgu.
Dziś IQ na ternach zurbanizowanych spada lawinowo. Przeciętny 15 latek ma IQ przecienego 8 latka sprzd kilu dekad!
Ludziom jest już dziś poziomeme inteligencji bliżej do wlasnego psa, niż do swojego przodka z epok przedindustralnych!
Łowca zbieracze vege to mi! Byliśmy apex predator, do tego stopnia, że własnie potafiliśmy inne zwierżęta przymusić do pracy dla nas- psy do polowań, konie i woy do transportu dla nas!
Nie znam ani jednej osby, która przeszła na carni i zauważyła- spadek sił i wydolności. Owszem, gdy ktoś wybiera carni w ketozie, ma ketogrypkę na poczatku. ale po około 3 miesiącahc adaptacji ludzie notują niesamowity wzrost siły, energii, wydolności i zdolności kognitywnych.
kotbury, suplementujesz się? Czym
kotbury, Gdyby inteligencja zależała od spożycia mięsa to najinteligentniejszymi organizmami na ziemii byłyby lwy i tygrysy...
To nie jest wątek na roztrząsanie takich kwestii, ale nasi najbliżsi krewni (szympansy, goryle) mięsożerne nie są. O tym, że człowiek nie jest mięsożerny świadczy np to, że nie syntetyzujemy Wit C obecnej jedynie w roślinach. Inuici byliby najdłużej żyjącymi ludźmi na planecie, a nie są.
Twoje argumenty także są oparte jedynie o 'cherry picking' i przypadki anegdotyczne
Silvana Inuici mają źródła dla wit.C 🙂 ""pokarmy, bogate w witaminę C, takie jak: surowa wątroba karibu, mózg foki, surowe wodorosty, skóra wieloryba i muktuk. Co więcej, tradycyjne praktyki, takie jak zamrażanie mięsa i ryb oraz częste spożywanie ich w formie surowej, chronią witaminę C, której cenne właściwości łatwo utracić przy przetwarzaniu żywności""
W wodorostach pewnie jest Wit C ale nie występuje ona w produktach odzwierzęcych, według źródeł mi znanych. Tzn w małych ilościach występuje, ale obróbka cieplna ja niszczy
Zuzu., tylko elektrolity, ale niepełne, bo wysokomineralziowana woda zapewnia mi wikszość rzeczy, muszę tylko cytrynian magnezy czasem wypić.
kotbury, Gdyby inteligencja zależała od spożycia mięsa to najinteligentniejszymi organizmami na ziemii byłyby lwy i tygrysy...
To nie jest wątek na roztrząsanie takich kwestii, ale nasi najbliżsi krewni (szympansy, goryle) mięsożerne nie są. O tym, że człowiek nie jest mięsożerny świadczy np to, że nie syntetyzujemy Wit C obecnej jedynie w roślinach. Inuici byliby najdłużej żyjącymi ludźmi na planecie, a nie są.
Twoje argumenty także są oparte jedynie o 'cherry picking' i przypadki anegdotyczne
Silvana, ... porównywanie IQ pomiędzy gatunkami🙂
Nie spożywając cukru nie potrzebujesz prawie wo ogóle vit C.
Gdyby tak było jedząc tylko mięso (sporor surowego ze względu na żelazo- i tu dygresja- osoby z nikim żelazem, któe mają problem suplementacyjny a włączyly "więcej mięsa", moga mieć tak jak ja rozwalony mechanizm jego przyswajania- i wtedy musi być surowe- więc tatarki i steki midium rare jadą regularnie) przez dw alata powinnam mieć mega szkorbut.
A ci, których znam po 10, 15 lat to już bezzębni powinni być.
W wodorostach pewnie jest Wit C ale nie występuje ona w produktach odzwierzęcych, według źródeł mi znanych. Tzn w małych ilościach występuje, ale obróbka cieplna ja niszczy
Silvana, w wodorostach są toksyczne dla człowieka związki. dlatego wodorostów się nie je, wyjątkiem jest nori, jako dodatek. Taki sam syf to oferta sekty chlorella i młody jęczmień. To jest toksyczne! ... tak smao jak robale, które nam Unia wciska do zarcia. Neurdegeneracja kolejnych pokoleń będize lawinowa po tym.
Vit C występuje w podrobach. W wątrobie całkeim sporo. na carni je się podroby min. raz w tygodniu.
Ale to nie wątek o tym. Jak ktoś ma pytania to jakiś wątek na towarzyskich wybierzmy, może od przenisie tam tą dyskusję.
kotbury,
"Nasi przodkowe podczas wyłącznej mięsożeności mieli podobno najwyższe IQ i pojemność mózgu.
Dziś IQ na ternach zurbanizowanych spada lawinowo. Przeciętny 15 latek ma IQ przecienego 8 latka sprzd kilu dekad!
Ludziom jest już dziś poziomeme inteligencji bliżej do wlasnego psa, niż do swojego przodka z epok przedindustralnych!"
Trochę się to kupy nie trzyma ponieważ w Polsce i całej Europie spożycie mięsa od dekad rośnie, więc według twojej teorii ludzie powinni być coraz inteligentniejsi, a z całym szacunkiem dla wielu osób w moim otoczeniu nie widzę zupełnie korelacji pomiędzy ilością spożytego mięsa, a inteligencją.
Błagam przytocz chociaż ze trzy badania naukowe stwierdzające zależność pomiędzy spożyciem mięsa a inteligencją.
I jestem za przeniesieniem tej dyskusji, lubię czytać inne punkty widzenia. Jest jakiś wątek pasujący w towarzyskich? Nieczęsto tam zaglądam.
https://pzj.pl/wp-content/uploads/2025/02/Stanowisko-Komisji-ds-Szkolenia-PZJ.pdf
Zakażemy filmowania, bo jeszcze się nagra jak ktoś konia krzywdzi i jeźdźcom będzie przykro, bo ich ludzie będą hejtować 🙂😉)
Niemiłosiernie wkurza mnie nazywanie każdej uwagi, każdej krytyki hejtem, w kontekście ostatnich wydarzeń na fejsbuku jeździeckim powinniśmy tylko sobie pisać same pochwały i rewelacje
Pati2012, niektóre komentarze były takiego kalibru że ja się dziwiłam że dorosły człowiek może takie pierdoły pisać. Jasne, chyba wszyscy (i sami zainteresowani) widzieli w czym problem, ale jest różnica między konstruktywną krytyką a infantylnymi wpisami (na wątku skoków jest screenshot jednego z nich)
Co do filmowania jako takiego - przecież zamieszanie było z filmu udostępnionego przez media cavaliady, więc nie rozumiem czemu jest hałas o prywatne nagrania. To chyba jak się zgłasza na zawody to się zgadza na bycie fotografowanym przez akredytowane media (czy nie?)
https://pzj.pl/wp-content/uploads/2025/02/Stanowisko-Komisji-ds-Szkolenia-PZJ.pdf
Zakażemy filmowania, bo jeszcze się nagra jak ktoś konia krzywdzi i jeźdźcom będzie przykro, bo ich ludzie będą hejtować 🙂😉😉
Niemiłosiernie wkurza mnie nazywanie każdej uwagi, każdej krytyki hejtem, w kontekście ostatnich wydarzeń na fejsbuku jeździeckim powinniśmy tylko sobie pisać same pochwały i rewelacje
Pati2012, o mój Boże... żal to czytać.
Nakręcenie gównoburzy na dzieciaka i jego mamę jest złe. ... Tylko, że to było na podstawie "oficjalnego filmiku" ze strony Cavaliada.
To nie filmy są przyczyną hejtu a ludzie.
Piszą co myślą, a często mają gówno w głowach to i gówno się wylewa.
Zgodnie z tytułem wątku, wkurza mnie już niby zima. Mam dosyć wyglądania jak bezdomny. Chcę już wiosnę i słońce 😝
Tylko jak inaczej ogarnąć wylewanie pomyj? Edukacją? Chyba, że taką od podstawówki... To jest Internet do którego wszyscy mają dostęp. Wszyscy - mam na myśli i rozsądnego, inteligentnego człowieka - i tego półgłówka, który w podstawówce pokazywał tyłek dla poklasku, a obecnie siedzi sfrustrowany swoim życiem przed laptopem i wydaje mu się, że może tam napisać bezkarnie wszystko. I nie chcę tutaj rozważać jakie kto miał życie, ciężkie, nieciężkie, problematyczne, nieproblematyczne, ale no naprawdę, niektóre internetowe komentarze (nie tylko pod "końskimi tematami") to jest dno dna, wręcz wyżywanie się na ofierze, która "nie może" się obronić.
edit: nie piję do konkretnej sytuacji, chodziło mi o ogół.
zembria, Witaj w klubie!
A mnie w temacie może nie wkurzyło, ale... uderzyło... ogłoszenie o sprzedaży końskiej rzeczy, ewidentnie niewypranej. I tiptop zrobione paznokcie na jednym zdjęciu. Kurde no.. na paznokcie 150 zł jest, ale 30 zł na pralnię (albo parę zł na środek do prania....) to już niekoniecznie...
Sankaritarina, ale nie ogarnie się "wylewania pomyj" na zapas. Trzeba żyć z tym, że jak się człowiek pokazuje publicznie to będzie publicznie obsmarowany. Jak się swoje dziecko pokazuje publicznie, to ono będzie obsmarowane.
Nie ma znaczenia wikszego czy będzie obsmarowane bo mu ktoś za plecami w jeździeckim kurwidołku będzie dupę rabać, czy obsmarowane na jakimś profilu. Będzie. Czasem przez nic nie znaczące durne panny i tylko u nich sobie garsć innych durnych panien pokomentuje, a czasem się mleko rozleje po "świecie".
A jeśli obsmarowanie rzeczywiście nosi znamiona hejtu (nienawiści, pomówienia, które ma wpływ na nasze dobre imię) to sprawę się zgłasza do organów. I tyle.
Osoba również publiczna przekroczyła granicę i nie spodziewała się (a może się spodziewała) jaką wode na młyn dla patoli produkuje.
Ale robienie akcji ze sportowcami trzymającymi karteczkę #stophejt i tworzenie zakazów nagrywania to działanie w drugą stronę.
...btw- jednak daleko w dupiu za światem internetowym jest autor tejże akcji z karteczką. Pierwsza zasada interntów- Nigdy nie wstawiaj swojej gęby jak trzymasz kartkę🙂
Prędzej czy później na Tiktokach polecą różnej treści hasła na tych karteczkach "syngowane" znanaymi twarzami. Nawet za AI nie trzeba zapłacić jak się ktoś tak podkłada.
I fajnie by było przestać używać sformułowania Hejt- tylko naszego polskiego- nienawiść. I od razu jakoś tak łątwiej odróżnić negatywne opinie, czy krytykę od zachowań niewłaściwych.
kotbury Też uważam, że mamy już narzędzia do walki z hejtem (nienawiścią)- trzeba to po prostu zgłaszać, blokować profile, usuwać komentarze, ale przede wszystkim ZGŁASZAĆ. Też mnie zdziwiło przekonanie, że można walczyć z nienawistnymi komentarzami zakazując filmowania- gównoburzę można śmiało nakręcić wykorzystując oficjalne filmy. Tym bardziej, że jeśli nikt nie będzie kręcił np na rozprężalni, to jak udowodnić później rzeczywiste sytuacje znęcania się nad końmi czy niesportowego zachowania, albo jak osoby pomówione mają się bronić przed fałszywym oskarżeniem?
Sankaritarina, mi się zdarzało brudne porwane derki wystawiać. Z dopiskiem, że nie prane.
Fakt paznokci zrobionych nie miałam. No i sprzedawałam, za "grosze", że chyba sprzączki są więcej warte.
rudziczek, ten zakaz filmowania w sumie nie ma podstawy prawnej. Możesz sfilmować każego w grupie, jako element cłości ale nie możesz bez jego zgody upublicznić. Zwykła ochrona wizerunku. Nie trzeba mieć regulaminów pod to.
Chyba, że się mylę.