Kącik WEGE :-)

przepraszam, że się tak wetnę w rozmowę, ale wpadłam się tylko z rana "pochwalić", że właśnie mija mi 4. miesiąc bycia 100% weganką (po kilku latach bycia wegetarianką) i czuję się wyśmienicie jak nigdy 🙂
no to miłego dnia wszystkim  :kwiatek:

ps. czy ma ktoś pod ręką jakiś sprawdzony (smaczny) i w miarę łatwy 😁 przepis na wegański paprykarz?
kotbury Oj ciezko masz... Trzymaj sie! Ciesze, ze moge nalezec do Twojej grupy wsparcia wege. Pisz, jak tylko bedziesz potrzebowac "kroplowki" !!  :kwiatek: Tak mi wpadlo do glowy, bo chyba pisalas tez o tym w watku dzieciowym, ze nie wiesz, co bedziesz jesc po porodzie itd. Mam taka dzieciata kolezanke, ktora miala problem podobny do Twojego i ona zanim urodzila narobila sobie jakichs tam jedzeniowych zapasow do zamrazarki. Moze nie jest to rozwiazanie idealne, ale zawsze moze cie poratowac.

Co do szpitala, to tez podzielam zdanie, ze jest ogolna masakra. I w przedszkolach (poza prywatnymi) tez jest masakra i trzeba dzialac, jako rodzice!

A ja sie wlasnie ogromnie ucieszylam, ze w niedalekiej odleglosci od mojego rodzinnego miasta otworzyla sie wege/vegan knajpka posiadajaca mily profil na fejsie (i jakie foty jedzonek!!),wiec przy nast. pobycie w PL tam zajrze!
W prywatnych przedszkolach tez jest masakra. Tycjan konczyl prywatne i jedzenie, jakie im serwowano przyprawialo nas o zgroze, non stop walka z dyrekcja o sensowne posilki, o ograniczenie syfu i cukru (ciagle budyn, kisiel, drozdzowki, bulki z dzemem...) i co? I niewiele, w koncu nam pani dyrektor powiedziala, ze w szynce tez jest cukier 👀 😁
Zadam może głupie pytanie, ale ... przewinęło się tu parę razy, że zastępujecie w potrawach jajka siemieniem.
Chodzi o ten glut z siemienia, czy siemię jako suche nasionka?
Jeśli glut, to jaka jego ilość wykonana z jakiej ilości nasionek = 1 jajko?
Nie przesadzajmy z tymi szpitalami... U nas w mieście (wiocha totalna), jak siostra leżała, to pytali czy jakaś specjalna dieta, ona już wtedy z weganizmu przeszła na wegetarianizm. I przyznam, że cała rodzina pozytywnie zaskoczona, szokowało jak wydziwiali, każdego dnia coś innego, kotlety z kasz, jajka, warzywne, sporo więcej surówek, warzyw... Sama sobie sporo ciekawych przepisów zaczerpnęłam po jej pobycie. Nie ma co szufladkować i demonizować 😉
noo, jeden taki na 1000? 😉 🙂

przerazilam sie troche ta wizja przedszkoli... Trzeba chyba bedzie dziecku samemu gotowac i prosic o podgrzanie.. ale to troche... eee noo , nie podoba mi sie! 🤣
nerechta Mowie ci, ze tak nie jest wszedzie, bo slyszalam juz o dzieciakach jogowych znajomych (wawa, wrocek, krk), gdzie dzieciaki mialy wegetarianskie wyzywienie. A i ja kiedys pisalam, ze np. w DE wegetarianskie jedzenie, to standard w sensie, ze wszystkie dzieci tak jedza, bo przez roznice kulturowe (muzulmaskie dzieci nie jedza tego, hinduskie tamtego itd.) stwierdzono, iz tak bedzie latwiej.

edyta ja z tym siemieniem lnianym, to robie absolutnie na oko. Uzywam lnu zlotego i przed zglutowaniem, przemielam chwileczke w rozdrabniaczu, zeby sie wlasnie latwiej zglucil.
Dziękuję :kwiatek:
W Warszawie jest nawet weganskie przedszkole.

Przylaczam sie do pytania o weganski paprykarz. Primaviki dobry, ale domowy pewnie tez moze byc niezly.
Byle nie musial pyrkac, bo na plycie srednio mi takie rzeczy wychodza.
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
29 października 2013 15:17
ja lubię przepisy jadłonomii, może ten paprykarz?
klik
robiłam ten paprykarz niedawno, dobry jest!
.
Vanilka To ja mialam ostatnie 2 tyg. taka faze na grejfruty, ze masakra!! Jakies hurtowe ilosci jadlam.. i mi przeszlo 😀
nerechta, ale nigdy się nie spodziewałam, że u nas będzie coś, czego w innych miastach się nie spotyka i nie idzie czegoś takiego wywalczyć, a już szczególnie w takiej sprawie! 🙂
No nic, tylko się cieszyć, że wszystko idzie tak do przodu. Oby tylko to nie były pojedyncze jednostki, a przeradzały się w większości 😀
pewnie! O to chodzi 🙂 Ja sie ciesze z kazdych malych postepow 🙂
jestem wegetarianką od ok. 6 lat i zastanawiam się nad przejściem na weganizm i już nawet kiedyś próbowałam ale wytrzymałam bardzo krótko, jak Wy sobie z tym poradziłyście? No bo jednak w sklepach jest mało gotowych produktów wegańskich a jak się chodzi do szkoły, pracy itp. to mało czasu zostaje na gotowanie 🙁
To jeszcze, zamykając rozmowę o instytucjach, małe sprawozdanie z dzisiejszego szpitalnego jedzenia (tylko obiad) - Warszawa, Szaserów:

- prośba o dietę "wegetariańską bez mleka i glutenu" przyjęta bez mrugnięcia okiem (widziałam też na liście, że nie byłam jedyna wege)
- obiad: zupa jarzynowa (chyba rzeczywiście wege, bo paskudna, a trudno IMO zrobić dobrą, zwłaszcza jak się nie użyje soli 😉), utłuczone ziemniaki, gotowana marchewka (bezsmakowa, ale i niepopsuta), surówka z utartej marchewki i jabłka (dobra), przesłodzony kompot.
- nie było żadnego "zastępnika kotleta", dobrze, że sobie jakiś prowiant wzięłam (znaczy trochę cieciory 😉)

Jak zwykle u nich: szału nie ma, ale da się przeżyć.


Z innej beczki - trafiło mi się mango z przeceny. Mmmm... jaki sosik ukręciłam. Do upieczonego batata:  🍴
No chciałam się pochwalić.
Moje "poszukiwania" dziś zaowocowały stworzeniem wegańskiej pasty jajecznej na chleb.

Wersje są dwie:
1. Dzieciowa (czyli lekko bezpłciowa)- i to ta smakuje dosłownie jak jajeczna
2. Spicy

Składniki

jedna porcja ugotowanej cieciorki
jedna porcja ugotowanej dyni (wodę  zgotowania odsączyć)
oliwa z oliwek (albo inny olej, pewnie zdrowszy byłby lniany lub rydzowy ale się bałam zbyt ostrego smaku)
sól do smkau
czarny pieprz do smaku

Miksujemy blenderem i gotowe! Smakuje jak jajeczna, serio.

A wersja spicy przewiduje jeszcze do tego:
ząbek czosnku
trochę cebuli/szczypiorku
trochę natki z pietruszki (opcjonalnie)
papryczka japlenio lub czerwone chili (wiadomo, wg. uznania ile).

Ta pierwsza jest taka łagodna, trochę bezpłciowa ale bezbłednie naśladuje z chlebem smak pasty jajecznej. Ta druga wersja to już zgoła inaczej smakuje ale też moim zdaniem super.

No i co najważniejsze- robi się to mega szybko.
.
Vanilka, to trochę tak jak ja. Może nie należałam nigdy do kultury ubitej świnie ale miecho jadłam na potęgę. Zawsze mi się wydawłao, że ja wiem co jest zdrowe... tylko miałam to gdzieś. takie niepohamowane napady obżarstwa miałam. I potem wiecznie na diecie co by dupę zgubic.. i z kilkoma wyjątkami (raz po powrocie z UK 13 kg schudłam, tak się zawzięłam) to zazwyczaj była dupa. wiecznie parę kg za dużo. I wiecznie obżarstwo.
Od kiedy przeszłam na vegetarianizm to właśnie minęły mi te napady na wpierniczanie wszystkiego.

Teraz gdy mi się czegoś zachce to wiem, że na pewno tego moj organizm chce.
I jeszcze dwie rzeczy - odmłodniałam. Serio, mam mniej zmarszczek (nie żeby w moim wieku się ich miało sporo) ale po prostu moja buzia wygląda młodziej, lepiej.
Druga sprawa to wyostrzone smaki - czuję świeżość lub jej brak wielu potraw i warzyw. Inni coś jedzą  mówią, że 'co ty, dobre" a ja marudzę, że już podpsute.
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
29 października 2013 22:06
Moj maź właśnie zrobił zupę kalafiorowa z tego przepisu
klik
Urywa d. 😜
dea   primum non nocere
29 października 2013 22:11
- obiad: zupa jarzynowa (chyba rzeczywiście wege, bo paskudna, a trudno IMO zrobić dobrą, zwłaszcza jak się nie użyje soli 😉),


No jakże! chyba że przez tę sól, ja sól dodaję, ale zupa jarzynowa od zawsze była bez dodatków zwierzęcych u nas w domu. No dobra, mama daje (na talerz) masło i śmietanę, ale ja czasem zastępuję to łyżką oleju z pestek winogron i jest super.  Chyba że mamy inną definicję zupy jarzynowej 😉 moja musi zawierać ziemniaki i fasolkę szparagową 🙂 najlepiej jeszcze groszek, jak za rzadka jest to kilka łyżek manny dodaję. Często doprawiam czosnkiem. To moja ulubiona zupa.

Z ciekawostek: ostatnio w kuchni w robocie mnie jeden kolega zaczepia. No i jak wyszła moja inność żywieniowa, to chciał bajerę pociągnąć. Nie wiem, czy tak się silił na temat do konwersacji i wymyślił na poczekaniu, czy to prawda - ale twierdził, że dopiero niedawno dowiedział się, że krupnik i kaszanka to nie to samo  😎 Ludzie są niesamowici.
Mój Iwo 3- latek jest weganinem z wyboru i właściwie całego drugiego dania nie je w przedszkolu. Daje mu zawsze dodatkowy obiad jak tylko wraca do domu. Także można sobie z tym poradzić. W szpitalu po porodzie  też da się wytrzymać te 3 dni na ziemniakach i surówce tylko  😉.
Dea, ja tam mam doświadczenie, że do zrobienia dobrej zupy jarzynowej potrzeba: czasu, sporo warzyw, przypraw, soli, jakiegoś sensownego tłuszczu. W kuchni szpitalno-kateringowej, gdzie wszystko jest po taniości, jakoś nie bardzo to wychodzi...
U mnie w domu zupa jarzynowa zawsze była na jakimś rosole dlatego jak zrobiłam bezmięsną to mi nie smakowała, strasznie mdła wyszła. Musiałam pogłówkować i znalazłam sposób, żeby ją nasycić (już tu o nim pisałam). Najpierw po prostu przygotowuje bulion warzywny czyli wrzucam pęczek włoszczyzny i przyprawy i gotuję przez 45-60 min. Cały smak warzyw idzie do zupy więc włoszczyznę po tym można wyrzucić (ewentualnie użyć jako zagęszczacz do czegoś). Dopiero w taki bulion wrzucam pokrojone warzywa właściwe i gotuję krótko (maksymalnie 20 min). Trochę soli, olej i tyle.
dea   primum non nocere
30 października 2013 10:30
Teodora - o się chyba nie tylko zupy jarzynowej tyczy. Czasu chyba też nie trzeba zbyt wiele, bywa że gotuję prosty wywar i wrzucam do niego mrożonkę (fasolka, groszek) i kilka pokrojonych ziemniaków. W sumie z pół godziny. Szybciej to tylko pomidorowa z przecieru.
Ale fakt, na mieście jarzynowych nie jadam. W ogóle zup poza domem nie jem, bo nigdy nie wiem do czego według ludzi "koniecznie trzeba" wrzucić kawałek mięsa/kości. No i jeśli jarzynowa nie ma fasolki i groszku, a ma ciągnące się gluty porów, to też podziękuję 😉

Jak mi się zdarzyło być w szpitalu, to nie jadłam tam absolutnie nic, chyba tylko suchy biały chleb i paskudną herbatę z kotła. Całe szczęście kochana rodzina dowiozła mi prowiant i nie byłam tam zbyt długo.

abre - ja tak zawsze robię 🙂 jako baza do każdej zupy leci bulion z gotowanej włoszczyzny. Już moja mama tak robiła. Tylko ojciec czasem wpadał na genialny pomysł, że lepsze będzie z kurzym serduszkiem 🤔 i akurat mnie to wtedy nie smakowało.
U nas w domu z zup na mięsie to tylko rosół 😉 Nie wyobrażam sobie innych na mięsie czy jakimkolwiek tłuszczu. Wrzucam włoszczyznę (nawet z mrożonki), zalewam wodą, jak się podgotuje to dorzucam kalafiora, fasolkę szparagową, groszek, marchewkę i kilka kawałków ziemniaka, gotuje się, doprawiam i już. Nikt nigdy nie narzekał że mdłe, sekret tkwi w przyprawach i dużej ilości warzywek 😎
Bo duży problem tak naprawdę polega na skali: KLIK  😀iabeł:

(Mam nadzieję, że dobry link, bo nie mogę teraz odsłuchać.)
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
30 października 2013 11:29
Wczoraj rozmawiałam z moim mężem na temat ewentualnego wegetarianizmu u naszego dziecka, które mam nadzieję kiedyś się pojawi.
Bo dotychczas myślałam sobie, że mięsożercom jest łatwiej, czy w przedszkolu, czy gdziekolwiek i będę mu podawać mięso, aż samo zdecyduje czy ma być inaczej.
Ale wczoraj powiedziałam mężowi, że jednak chciałabym mieć wege dziecko.
On na to: dlaczego chce mu coś narzucić.
Ja na to – a dlaczego miałabym narzucać mu jedzenie mięsa 😉 i że jak będzie mu on gotował– to wtedy może decydować 🤣

I chyba będzie tak, że nie będę mu nic narzucać - mięsa gotować ani kupować mu nie będę, ale nie będę też wpadać w histerię jak któraś babcia, czy od wielkiego dzwonu mąż mu ugotuje (pod warunkiem, ze zdrowe, nieprzetworzone), ani nie będę zabraniać kupować mężowi słoiczków z mięsem. Jak zacznie być kumate - to wówczas samo zadecyduje czy jeść je świadomie czy nie.

edit: literówki
dea   primum non nocere
30 października 2013 13:57
Diakon'ka - mam dokładnie identyczne przemyślenia w tym kontekście 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się