Kącik WEGE :-)
A ja na przyklad mam zupelnie inne podejscie do tematu wege-dziecka, poniewaz oboje z mezem jestesmy wege i zyjemy w duchu joginskim. Nie ma mowy, aby nasze potencjalne bejbi kiedys jadlo inaczej niz vegan/vege i kropka. Moja decyzja, moja odpowiedzialnosc i moje bolaczki z tym zwiazane. I tyle 🙂
Ale jak mamy przypadek, ze jedno jest wege, a drugie nie, to opcja wychowywania w otwartosci wydaje mi sie super.
Pandurska a co jak bedzie chcialo miesa? I bedzie po prostu sobie kupowac jak podrosnie?
To sobie bedzie kupowac samo, ale szczerze w to watpie.
No jakże! chyba że przez tę sól, ja sól dodaję, ale zupa jarzynowa od zawsze była bez dodatków zwierzęcych u nas w domu. No dobra, mama daje (na talerz) masło i śmietanę, ale ja czasem zastępuję to łyżką oleju z pestek winogron i jest super. Chyba że
Z ciekawostek: ostatnio w kuchni w robocie mnie jeden kolega zaczepia. No i jak wyszła moja inność żywieniowa, to chciał bajerę pociągnąć. Nie wiem, czy tak się silił na temat do konwersacji i wymyślił na poczekaniu, czy to prawda - ale twierdził, że dopiero niedawno dowiedział się, że krupnik i kaszanka to nie to samo 😎 Ludzie są niesamowici.
przepraszam za off, ale jestem niemal pewna, że twój kolega usłyszał gdzieś słowo "krupniok" i uznał je za równoznaczne z krupnikiem. a krupniok to po śląsku kaszanka 😉
Czym zastąpić mleko w cieście drożdzowym. wczoraj zrobiłam rogaliki na mleku sojowym zamiast zwykłym i wyszły dupnie..
I czym zastąpić jajka we własnoręcznej masie makowej?
... ja już się przygotowuję do świąt, bo jak chce mieć versję vegan to nie dość, ze całą sama muszę zrobić, to jeszcze reszta domowników się nie może kapnąć, że coś jest inne (gorsze bo bez jaj i mleka).
I czym zastąpić jajka we własnoręcznej masie makowej?
a po co jajka w masie makowej? mój tato zawsze robił masę bez jaj, bazą był mielony mak i miód- po co tam jajka?
moje dziecko tez zdecydowanie bedzie wegetarianskie, mimo ze moj maz czasem mieso je. To bedzie moj wklad w tworzenie armii ludzi walczacych o dobro zwierzat 🤣
Pandurska - Ja bardzo nie lubię przymuszać (może to dlatego, że nienawidzę być przymuszana) 🙂 Uważam, że zmuszając, nie dając wyboru - ma się większą szansę na bunt 😎 A człowieka naprawdę nie bardzo się da do czegokolwiek przymusić ostatecznie, chyba że łamiąc go - a to ostatnie czego bym chciała. Jest to więc bardzo praktyczne podejście. Własny, spójny i działający przykład robi najlepiej. Ja bym chciała, żeby moje dziecko myślało, a nie było zamknięte w klatce moich poglądów - choćby były najmojsze 🤣
dea piona😉
Mój maz je mięso,ale mam nadzieje,ze dziecko "dobrze" wybierze 😉
No ale jak to? Jeżeli rodzice żyją w duchu vege, to jak mają inaczej dziaciaka chować? Specjalnie kupowac mięso i kotlety smażyc?
Tym bardziej, że mięso nie jest konieczne do rozwoju dziecka. Po co w takim razie to robić?
To tak jakby w rodzinie mięsożerców zastanawiano się, czy czasem nie wychowywać dziecka na wegetarianina. Myślę, że w "kulturze ubitej świni" nie mają takich dylematów 😉
edyta, ale tu rozchodzi się o coś trochę innego niż oferowanie mięsa w imię wolności wyboru. To faktycznie nie miałoby sensu, szczególnie jeśli obydwoje rodzice są wege.
Chodzi o forsowanie swoich poglądów, o to, że jak któregoś dnia dziecko przyjdzie i powie, że spróbowało kanapki z szynką i chciałoby zjeść taką od czasu do czasu, to nikt mu nie zrobi awantury i nie nawrzuca od okrutnych i niewrażliwych padlinożerców.
Ja przeszłam taką szkołę w drugą stronę - jak jako nastolatka oświadczyłam, że więcej mięsa jeść nie będę. Usłyszałam wtedy, że jestem głupa bździągwa i że w sumie to nie mam wyboru - z dnia na dzień lodówka zapełniła się kiełbasami, szynkami i pasztetami, a ja na strajk głodowy nie byłam gotowa.
Ja tu widzę taki dualizm moralny - bo jak ktoś dziecku zabrania być wege, a w stołówkach i przedszkolach brak bezmięsnego menu, to jest to klasyfikowane jako godny potępienia ucisk, a jak ktoś zabrania jeść mięsa w imię swojego widzimisię, to spotyka się z przyklaskiem.
Ale jesli dziecko od malego nie ma oferowanych produktow odzwierzecych, to po co w ogole dorosli robia z tego wielkie halo i narzucanie ?
To jest przeciez doskonala okazja do pokazania dziecku roznorodnosci: niektorzy nie jedza mleka, inni glutenu (zboz), cukrzycy (dzieci tez sa wsrod nich) to juz w ogole maja przechlapane, sporo jest dzieci z problemami skornymi i alergiami, a my nie jemy miesa.
baba jaga,
o to mi chodzi. A jeśli takie dziecko wyrośnie na nastolatka, który stwierdzi, że nie po drodze mu z vege, to myślę, że wtedy rodzic nie powinien forsować swojego swiatopoglądu, ale np. zaproponować, żeby delikwent sam sobie szykował przysłowiowe kanapki z szynką. Żeby zaznaczyć, że jednak rodzice mają inne spojrzenie na swiat.
Chcę powiedzieć przez to, że nie możemy zwariować i w imię wolności dziecka oczekiwać od rodziców - ludzi dorosłych i świadomych swoich wyborów - postępowania wbrew sobie i wbrew swoim zasadom.
To tak jakby rodzice katolicy zastanawaili się, czy nie obrzezać swojego synka.
edyta - ja bym osobiście nie karmiła mięsem absolutnie - to by było przymuszanie mnie! 😉 Ale jeśli np. u dziadków czy kolegów by się załapało na obiad i chciało zjeść, to nie zabronię. Do tej pory pamiętam, jak moja siostra spytała z czego się robi kurczaczki. Odpowiedź była spokojna, nieideologiczna. Pytała też mnie, dlaczego inni z rodziny mięso jedzą, a ja nie. Wtedy odpowiedziałam, że zrozumie jak będzie starsza 😉 Myślę, że czasem takie prowokujące niedopowiedzenie jest lepsze niż podanie na tacy. Ogólnie moje poglądy gdzieś tam w tle "były", dwa słowa tu, dwa słowa tam, żadnych pogadanek umoralniających - zwyczajne podejście do wszystkiego na co dzień. No i młoda jest wege (od 5 lat) - sama tak zdecydowała. Podobnie jak mój były (od jakichś 10 lat) 😉 którego również nie karmiłam mięsem - ale miał wolność sam sobie robić albo u rodziców jeść. Nie robiłam o to nawet minimalnie krzywych min. Pięć lat mu zajęło podjęcie tej decyzji. Teraz nie jesteśmy razem, ale on nadal mięsa nie je i nie planuje do tego wracać. Mama też je mięsa dużo mniej niż kiedyś (nie chce jej się gotować tylko dla siebie :P) i już nie uważa, że to konieczne do przeżycia.
Ciekawy tekst o dziecku "jedzacym inaczej".
http://weganizm.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?1001038Wegańskie dziecko na diecie RAW - Faychesca Graham
Poniżej tłumaczenie krótkiego artykułu napisanego przez dr Douglasa Grahama, autora znanej książki "80/10/10 Diet". (link)
Nasza siedmioletnia córeczka lubi jeść surowe owoce, warzywa, orzechy i nasiona. Co w tym dziwnego? Absolutnie nic! Tylko że ... jest to jej jedyne jedzenie, od kiedy przestała ssać mleko matki. Może dziwne w tym jest to, jeśli w ogóle jest w tym coś dziwnego, że dla naszej córki jedzenie surowych owoców, warzyw, orzechów i nasion jest doskonale normalne. Musieliśmy również bardzo dogłębnie wyjaśnić jej, dlaczego niektórzy ludzie wybierają inny rodzaj pożywienia.
Kiedy Faychesca była malutka, uwielbiała karmić kaczki na pobliskim stawie. Kupowaliśmy za kilka centów bochenek "starego" chleba w miejscowym sklepie i karmiliśmy nim ptaki, które całkowicie polegały na ludziach, którzy im przynosili coś, co Faychesca nazywała "ptasie jedzenie".
Pewnego dnia Faychesca zauważyła kogoś jedzącego kanapkę i zapytała, dlaczego ten pan je ptasie jedzenie. I tak zaczęła się edukacja naszej córki w dziedzinie etycznego weganizmu, włącznie z tolerancją względem wyborów żywieniowych innych ludzi.
Nauczyliśmy jej naszych wartości moralnych, używając wyrażenia "w naszej rodzinie" - jako metody kształtowania naszych wyborów. Wyjaśniliśmy jej, że my oboje zostaliśmy wychowani jedząc wszystko, ale z czasem okazało się, że weganizm, a ściślej surowy weganizm, był dla nas faktycznie najlepszy.
Faychesca zaczęła dostrzegać, że znajome dzieci często jadły pokarmy jej nieznane, również jej koleżanki i koledzy zauważyli jedzenie Faychesci.
Szczerze mówiąc, dla żadnego z dzieci nie stanowiło to naprawdę wielkiej różnicy, z tym wyjątkiem, że wielu jej przyjaciół chciało jeść jedzenie Faychesci zamiast swojego. Ona sama świetnie wygląda i jest bardzo zadowolona z jedzenia, na którym się wychowuje.
(Oczywiście, jako rodzice, nauczyliśmy się robić zdrowsze wersje ciastek, tortów, ciast i innych wymyślnych potraw, podobnych do tych, jakie jedzą koledzy Faychesci, z tym, że są one wykonane głównie z owoców i orzechów.)
Bycie wegańską rodziną raw wydaje nam się zupełnie normalne. W ten sam sposób, jak niektóre dzieci są wychowywane zgodnie z zasadami różnych religii i istnieje wiele diet, do których rodziny stosują się bardzo ściśle.
Dzieci szybko uczą się, że prawie każda kultura odżywia się unikalnymi pokarmami, i my to często podkreślamy, ale nigdy nie wyśmiewamy innych. Restauracje zwykle serwują to, co w danej kulturze najczęściej się jada. Nauczyliśmy naszą córkę, że surowy weganizm jest w jakimś sensie inną kulturą, z której ona może być dumna i Faychesca czuje się bardzo dobrze jako ktoś wyjątkowy.
Jako rodzice, obserwujemy jej zdrowie, samopoczucie i rozwój, i jesteśmy całkowicie usatysfakcjonowani.
dea, rozumiem. Myślę, że jednak jest granica wieku dziecka, kiedy może nastąpić takie zaoferowanie wolnej ręki. No i zapytana przez dziecko dlaczego w domu nie jada się mięsa, czy jajek wymusza klarowną odpowiedź, a nie zbycie.
Ja mam "na sumieniu" mojego męża, którego absolutnie nie zmuszałam, ani nie namawiałam na rzucenie mięsożerstwa. Sam zrozumiał moje argumenty i przyznał rację. Bo to przecież wystarczy poszukac informacji, poczytać, nie chować głowy w piasek. Miał problem kiedy odwiedzał starych znajomych i ci częstowali go mięsnym objadem, ale i to udało się ułożyć.
Generalnie pochodzenie kiełbasy, czy kotletów owiane jest zasłoną milczenia i niedopowiedzenia, ale i tak uważam jest lepiej. Choćby aktualny numer Polityki zawiera co prawda krótki, ale zawsze - artykuł o warunkach "życia" zwierzat w hodowlach przemysłowych i jest zdjęcie maciory unieruchomionej na 2 tyg w kaltce z warchlakami. To jest duzy krok naprzód w otwieraniu oczków społeczeństwu. I takie publikacje napewno przełożą sie na ilość ludzi przechodzących na vege.
baba jaga super tekst.
ja tylko się obawiam problemów przy posłaniu dziecka do przedszkola - jeśli nie będzie chciało jeść mięsa - nie wystarczy przecież odjąć kotleta z obiadu, żeby posiłek był wege
ehh, szkoda, że mi się nie udało na nikogo wpłynąć.
O witariańskiej rodzinie byl też artykuł w Wysokich Obcasach:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,13838718,Surowa_dieta_Francis_Kenter.html?as=2Mam znajomych - dwójka rodziców, dwoje dzieci. Rodzice obydwoje wege (nie od przed chwilą, ale od około 20 lat). Dzieci miały dostęp do mięsa. Muszę dokładniej dopytać, jak to się dalej potoczyło (obecnie szkraby są przedszkolono-wczesnoszkolne).
Przypomina mi się jeszcze eksperyment z kilkumiesięcznymi dziećmi, które przez kilka miesięcy (chyba?) miały pełen wybór jeśli chodzi o jedzenie. Do wyboru miały różne produkty - ale wszystkie nieprzetworzone, surowe (łącznie z mięsem, rybą, szpikiem). Wszystkie miały się dobrze, rozwijały się prawidłowo (robiono im regularnie badania, bo nikt nie chciał pędraków ukrzywdzić). W skali kilku dni wszystkie miały zbilansowaną dietę. Ale też każde z dzieci miało inną dietę. Był "mięsożerca", był fan owoców i naturalnych słodkości.
Jestem ciekawa, jak zapatrujecie się na takie naturalne odruchy dzieci. Co, jeśli w rodzinie wegetarian / wegan trafiłby się "szpikożerca"?
Drogie dziewczyny! Wierzcie mi, ze daleko mi bardzo do zaklapkowanego myslenia i wpajania wlasnych pogladow 🙂 Wraz z mezem tworzymy mega zgrany tandem. Tunrida fajnie pisala o tym w watku fitness, tzn. o wiezi, maksymalnej bliskosci i braku tabu. U mnie jest dokladnie tak samo. Nasza wspolna energia i zupelnie niewymuszone idealy wypelniaja miesce, w ktorym mieszkamy i kontakty u ludzmi, ktore budujemy sa tez w ogromnej wiekszosci takie.
Taka atmosfera dzieciak nasiaka i tak tez buduje swoj system wartosci. Oczywiscie, ze jestem zwolenniczka dawania wyborow i edukacji, ale nie podoba mi sie takie dawkowanie "prawdy" przez rodzicow, jak proponuje dea. Najwazniejsze dla mnie jest to, aby rodzice mowili dziecku to, co naprawde wyznaja i uznaja za sluszne. Nie jestem matka, ale zdaje sobie sprawe, iz bycie rodzicem, to ciagle dokonywanie wyborow i godzenie konfliktu oczekiwania dziecka- rodzicow- spoleczenstwa i kazdy rodzic bedzie robil to zgodnie z wlasnym sumieniem. Moje sumienie jest wlasnie takie i wlasnie tak chce, aby bylo. I juz 🙂
Ja mam troche "inna" rodzine (z mojej strony)- zwariowana i zakrecona. Mam babcie weganke, mame wegetarianke, niezyjacy dziadek byl uzdrowicielem i wszyscy paraja sie mniej lub bardziej tzw. "ezoteryka" od dluuugiego czasu. Wolno mi bylo wiele rzeczy, od innych trzymano mnie z daleka i byl to wybor wlasnie mojej rodziny. Jestem im za to wdzieczna, poniewaz jestem dzisiaj tym, kim jestem, a uwazam sie za osobe otwarta. Moge siedziec przy stole z osoba, ktora je prosiaka z jablkiem w d. 😀 i rozmawiac o jedzeniu, moge siedziec ze "swoimi" i tez rozmawiac o jedzeniu.
Wroce jeszcze do rodzicielskich wyborow. To, co napisalam jest potrzeba mojego i mojego meza serca i bedziemy ponosic tego konsekwencje, niewazne jakie one beda. Niemniej jednak wlasnie takie podstawy etyczno-moralne chcialabym puscic dalej, o ile bedzie w moim przypadku to mozliwe i jesli w ogole dojdzie do faktu posiadania dzieciaka. I tyle :kwiatek:
a ja w ogole nie rozumiem, dlaczego chowanie dziecka w wegetarianizmie od razu, i to nawet u samych wegetarian (sic!), wywoluje reakcje ze to "zmuszanie". W takim razie moi drodzy, cale zycie jestesmy zmuszani do tego czy tamtego. Chowanie w takiej a nie innej religii jest zmuszaniem. Bycie grzecznym jest zmuszaniem. Chodzenie do szkoly jest zmuszaniem.
Nie rozumiem podejscia "ja robie tak, i nie obchodzi mnie jak robisz Ty, byle bys sie mnie nie czepial", czy "nie moge ingerowac w to czy ktos je czy nie je miesa". Przeciez wy tez jakos do wegetarianizmu doszlyscie - i na pewno nie obylo sie to bez czyjegos wplywu. JAK chowac dzieci, JAK przekazywac im nasze wartosci jesli wszystko co jest poza "norma spoleczna" nawet przez samych wegetarian postrzegane jest w taki sposob?
Uwazam ze takie podejscie jest czysta spychologia i umywaniem rak tak samo jak zycie "tradycyjne". Ja umywac rak nie zamierzam, nie zamierzam tez nikogo nawracac ale na pewno nie bede stala z boku. Bo to ja bede przykladem dla moich dzieci i bardzo mi zalezy na tym, zeby rosly w takich a nie innych wartosciach.
I co mnie niedawno uderzylo, bo sadze ze nawet czesc z was w ten sposob o tym nie myslala - my, ludzie, jestesmy w tej komfortowej sytuacji, ze mamy wybor. Ale tego wyboru nie dajemy zwierzetom - czy one chca byc zabijane i jedzone? Nie sadze. Jest taki fajny cytat:
"Live your life and don't tell others what to do with theirs? I guess it doesn't apply to the animals that have their lives taken away so you can eat their flesh, does it? You can't say live and let live while not letting others live..."
Felix Sampson
Ja nie wierzę, że ktoś jest bardziej "mięsożerny" niż inny. To może być pewnego rodzaju uzależnienie, przyzwyczajenie czy coś w ten deseń. No bo tak, to mogłabym stwierdzić, że to cud, że mój facet, który żarł mięso non stop i żartował sobie niewybrednie z wegusów (tak, tak 😀), teraz na mięso nie może patrzeć/wąchać i jest mega zaangażowanym wege. Dieta wegańska też nie sprawia mu najmniejszego problemu (dużo mniej niż mi..). Ostatnio w tv było o tym bezgłowym kurczaku, wołam go, żeby zobaczył, a on do mnie ze złością wręcz, że "on takich rzeczy oglądać nie będzie".
Lepsza rzecz. Chciałam mu zrobić te wegańskie skrzydełka z liquid smoke. Wkurzył się na mnie, że jego nawet takie imitacje odrzucają, bo mu "się kojarzą", a jak ja tak "potrzebuję mięsa" to niech sobie w końcu zjem 😁 I bądź tu człowieku dobry i chciej chłopowi dogodzić...
On teraz tylko zielenina i zielenina, co to za facet 😎 Przecież prawdziwy facet żre krowę i zagryza świnią..
Stwierdzenia "kultura ubitej świni" jest jak strzał w dziesiątkę. Bardzo mi się podoba.
Co do dzieci, to ja nie mam wątpliwości, że dziecko będzie jadło to, co JA uważam za, nie tylko etyczne, ale i ZDROWE. Bo w życiu nie dałabym dziecku kurczaka z hipa. A jak będzie miało lat naście, będzie młodym człowieczkiem i będzie chciało zdecydować inaczej to droga wolna. Żadnych przymusów!! Aczkolwiek nie wierzę w mięsożerne dzieci vegusów. Znam kilka takich osób, które są od poczęcia vege, albo nawet vegan (w Niemczech takich poznałam) i dla nich zjedzenie mięsa jest tak absurdalne jak lot na Jowisza 😀
Meise lot na Jowisza mowisz?? 🙂😉 Kiedys poznalam takie siostry blizniaczki na obozie jezdzieckim w Polsce. Absolutnie nie bil z ich wypowiedzi ton, iz byly przymuszane.
nerechta Popieram calym sercem i tez dziwi mnie dyskusja inicjowana przez wegetarian, choc kazdy moze miec watpliwosci, zwlaszcza jesli zyjemy w zwiazku wege- zadeklarowany miesozerca.
Teo Ciekawy artykul o tej pani wstawilas. Dla mnie jej zachowanie to ekstremum, serio. Sama nie wyglada zdrowo w ogole..niestety 🙁 Wierze jednak, iz sa ludzie, dla ktorych odrzucenie miesa tylko faktycznie wiaze sie z takimi odczuciami, jakie posiadam ja patrzac na ta pania i jej poczynania.
Pandurska - absolutnie nie ma dawkowania prawdy! w sensie tworzenia jakiejś cukierkowej, tajemnej wizji. Jeśli chodzi o to "zrozumiesz jak będziesz starsza", to było to tylko jedno jedyne zdanie - poza tym zawsze tłumaczyłam, jak zadawała konkretniejsze pytania. Na co dzień rozmawiało się u nas w domu o różnych rzeczach, komentowało się to, co się widzi i co się dzieje. Rożne rzeczy można mi zarzucić, ale na pewno nie kłamstwo i zatajanie prawdy 😉 ktokolwiek mnie zna, wie to bardzo dobrze...
Prawda, podobnie jak dokonywanie wyborów, należą się dziecku moim zdaniem praktycznie od urodzenia. Oczywiście to, jak się tę prawdę poda i to, jakie wybory się przed dzieckiem postawi - to kwestia dostosowania do wieku. Nie można zwalić całej odpowiedzialności na niemowlaka (po to jest rodzic) - ale maksimum wolności procentuje odpowiedzialniejszym i bardziej świadomym dorosłym człowiekiem.
Zawsze zanim czegoś zabronię, myślę dwa razy czy naprawdę jest to uzasadnione. Bo jeśli już zabronię, to egzekwuję z siłą betonowej ściany. I stosuję to tak do zwierząt, jak i do ludzi.
JMHO 😉 Każdy ma prawo własne strategie wypracować. Ta jest moja - i się sprawdza póki co. Jak się nie będzie sprawdzała, to ją zmienię. Siebie też nie umieszczam w klatce.
nerechta - chowana w katolickiej rodzinie, zdecydowałam że do bierzmowania nie idę (bo uznałam to za szopkę). Pozwolono mi. Zapisana do szkoły muzycznej, w szóstej klasie zdecydowałam, że wolałabym normalną szkołę. Pozwolono mi. W mięsożernej rodzinie zdecydowałam, że przestaję jeść mięso* - ten wybór również został zaakceptowany, choć nie bez komentarzy. I za to moi rodzicom bardzo dziękuję. Oczywiście o każdym z tych wyborów była rozmowa, ale nie było kategorycznych nakazów, tylko naświetlanie sprawy od "ich" strony. I ja chcę to puścić dalej w świat... jeśłi będzie mi dane 😉
* Wierz mi lub nie - ale bez czyjegoś wpływu! 13-latka podjęła tę decyzję, bo przemyślała. Nie znałam żadnego wegetarianina wtedy.
ale chowanie w jakichs wartosciach czy atmosferze nie opiera sie na zakazach czy nakazach przeciez - a na pewnych ramach. Sama dobrze wiesz ze na pewne rzeczy czy Twoje wybory rodzice sie zgadzali, na inne nie. Zaden rodzic nie pozwoli swojemu dziecku pic czy palic. Ale pozwoli np chodzic na lekcje jazdy konnej czy gry na pianinie. Niejednokrotnie jako dzieci jestesmy zmuszani do uczenia sie. ALE jesli rodzice zyja wg jakichs zasad, czy maja jakies hobby ktoremu poswiecaja duzo czasu i nas tez angazuja, czy cokolwiek - to my jako dzieci przyjmujemy to jako cos naturalnego i swojego. Tak przeciez jestesmy ksztaltowani - obserwujac naszych rodzicow.
mam od groma gruszek (z mojego własnego ogrodu 😉) co z nim zrobić?
nerechta - nigdzie nie napisałam o niestawianiu żadnych ograniczeń. Wychowanie bezstresowe jest złe 😉 Zdecydowanie powinno się nakreślić ramy. Najlepiej swoim przykładem. BTW. pić mi też (rozsądnie) pozwalali 😜 palić nie chciałam. I widać co ze mnie wyrosło 😉
Obserwuję, że ludzie ogólnie trochę się boją wolności. Coś jak jazda konna z rzuconymi wodzami. Gdzieś z tyłu głowy jest jakaś kosmiczna wizja, że na pewno koń się rozpędzi do prędkości światła, a następnie wpakuje nas oboje w ścianę. A prawda jest taka, że jeśli się tej odpowiedzialności powoli uczy, to ten uczeń wcale nie próbuje gwałcić, zabijać i palić kościołów.
Co jest dla mnie ciekawe, to że pojawiły się liczne błędne interpretacje tego, co napisałam. Może się dziś po prostu nie wyspałam i mam kryzys czytelności komunikacji. Wybaczcie :kwiatek:
hmm, poglebokim zastanowieniu jestem sklonna Ci wybaczyc... 😁 :kwiatek:
z gruszek TARTEEEEEEEE!!! I podziel sie nia koniecznie 😀
dea spoko luz, mysle, ze myslimy w tym samym kierunku, jeno wlasnie na tej plaszczyznie komunikacji, jaka jest forum nie potrafimy dojsc do konsensusu. 😉
hanexx Mam dwie gruszkowe milosci- swiezo wycisniety sok (mmmmmm!!) i gruszki zapiekane w piekarniku z gorzka czekolada i mielonymi orzechami wloskimi. 😍 😍 😍
Drogie dziewczyny! Wierzcie mi, ze daleko mi bardzo do zaklapkowanego myslenia i wpajania wlasnych pogladow 🙂 Wraz z mezem tworzymy mega zgrany tandem. Tunrida fajnie pisala o tym w watku fitness, tzn. o wiezi, maksymalnej bliskosci i braku tabu. U mnie jest dokladnie tak samo. Nasza wspolna energia i zupelnie niewymuszone idealy wypelniaja miesce, w ktorym mieszkamy i kontakty u ludzmi, ktore budujemy sa tez w ogromnej wiekszosci takie.
Taka atmosfera dzieciak nasiaka i tak tez buduje swoj system wartosci.
Mogłabym się pod tym podpisać obiema rekami, a jednak .......
U nas w domu mięsa nie ma. Ja nie jem od ponad 20 lat, mąż dobrze od ponad 10 lat. Mamy 2 dzieci Tymka lat prawie 9 i Iwa lat prawie 3,5. Żadnemu z nich nigdy nic nie narzucaliśmy, choć rzeczywiście pełnego wyboru nie mają, bo w lodówce mięsa brak. Iwo mógłby sie żywic owocami i warzywami pod każda postacią oraz kaszami, a w szczególności jaglanką. Nie ma takiej opcji, żeby ktoś przemycił mu mięso nawet pod postacią zupy gotowanej na mięsie (babcia próbowała 😉, wychwycił smak od razu i odsunął talerz).
Tymon natomiast, mimo iż wychowany w tym samym duchu, mięso jak najbardziej. Chętnie zje u babci, kolegi.
Ten sam dom, ci sami rodzice, a preferencje smakowe zupełnie inne.
Co do dzieci, to ja nie mam wątpliwości, że dziecko będzie jadło to, co JA uważam za, nie tylko etyczne, ale i ZDROWE. Bo w życiu nie dałabym dziecku kurczaka z hipa. A jak będzie miało lat naście, będzie młodym człowieczkiem i będzie chciało zdecydować inaczej to droga wolna. Żadnych przymusów!! Aczkolwiek nie wierzę w mięsożerne dzieci vegusów. Znam kilka takich osób, które są od poczęcia vege, albo nawet vegan (w Niemczech takich poznałam) i dla nich zjedzenie mięsa jest tak absurdalne jak lot na Jowisza 😀
No popatrz też bym tak chciała nie mieć wątpliwości i być pewna, a życie pokazało coś innego.
Nie zapomnę widoku Tymka, który w wieku 7 lat zjadł swoja pierwszą parówkę u kolegi ze szkoły. Był absolutnie zachwycony, że tak można i w dodatku z biała kajzerką. Miałam mu to wyrwać z gardła. Przebolałam. Bardzo lubił chodzić do tego kolegi na ta parówkę właśnie.
Co do przedszkoli ( przynajmniej u nas) zupy sa wegańskie. Wiele dzieci jest uczulonych na jaja i przetwory mleczne także nie opłaca im się robić 2 zup.
demon, w takim razie obaliłaś moją teorię :kwiatek: Przez te kilka lat nie spotkałam takiej osoby (albo się nie przyznała) 😉