Juz jestem🙂
Relacja krótk bo zaraz uciekam do zoo🙂
Przed ślubem byłam roztrzęsiona, poryczałam sie na błogosławieństwie i moje obie mamy tez🙂
Tata prowadził mnie do ołtarza i wyszło naprawdę dobrze, nie potknęłam sie, nie pomyliłam🙂
Poryczałam sie na przysiędze i tak mi nerwy puściły że wszyscy w kościele oprócz mojego męża myśleli że sie śmieje 🤣
A mały jak klekałam tak kopnął mnie w pęcherz że myślałam że umre😀
Odrazu po wyjściu z kościoła załatwiłam sobie sukienke...jak? nie podpieli mi trenu zaczeli rzucać czerwonymi platkami róz i ja obie obcasami ten tren podeptałam i byłam w plamki
Ale nic🙂
Wesele udane w 110% wszyscy bawili się świetnie, ja balowałam cały czas aż do 2.30kiedy to nogi odmówiły posłuszeństwa
Bawiłam się śiwetnie...dużo emocji, dużo wzruszeń i cudowne przezycie🙂 jestem najszczesliwsza pod Słońcem
teraz kilka fotek moze wieczorem do was wróce:P















P.S byłam dzisiaj na USG 85% chłopak 😅
buziaki