Mesz-gotowy czy własnej roboty?

Może jakiś pomysł na mesz bez owsa?? do stajni 50 kg a w domu owsa nie mam, są otręby, siemie, słonecznik, płatki kukurydziane, miód, jablka, echinacea, tylko o tym cholernym owsie zapomniałam ;/ zastanawiałam się czy po prostu nie zabrać składników i zrobić w stajni ale z drugiej strony siemię pasuje gotować co by fajne gluty się zrobily więc już sama nie wiem.
Tym bardziej że to będzie mój pierwszy mesz własnej roboty :P
Kolejny problem to fakt że do stajni daleko a samochód odmowił posłuszeństwa i czeka mnie godzinna wyprawa busem, więc nawet jeśli w domu coś upichce to mi to wystygnie. Na miejscu ewentualnie zalać wrzątkiem żeby "podgrzać" i czy wtedy nie będzie zbyt mokre a'la zupa ??
:kwiatek:
50 kg?  😁
Ja dopiero przy karmieniu do meszu dodaję owies. Po co dodawać od razu?
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 lutego 2014 17:55
do stajni 50 kg


kg czy km?  🙂

chyba najlepszym rozwiązaniem będzie gotowanie siemienia w stajni - jeśli oczywiście jest taka możliwość.
Może wystarczy zalać gorącą wodą, nie koniecznie gotować? Choć nigdy nie sprawdzałam, zawsze trochę pogotuję.
Bo tak czy inaczej - siemię musi wystygnąć, przecież nie dasz gorącej papki.
Co do jazdy autobusem z tym gotowym już "glutem" to trochę ryzykowne - chyba że masz jakiś na prawdę szczelny i sprawdzony pojemnik, lub wiadro z pokrywką.
Ale wtedy gotujesz w domu i akurat przez czas podróży siemię wystygnie.
No i jeśli chcesz dać owies - dosypiesz w stajni, przecież jego się nie gotuje.
Ogólnie wszystkie dodatki wydaje mi się, że sypie się już do przestudzonego siemienia.
oczywiście km 🙂

A może ugotować siemię w domu i po prostu samo siemie zawieźć- wsadzić do jakiegoś termosu czy coś ?? (mam możliwość żeby dziś wieczorem do samochodu wsadzić reszte produktów  i po południu dostanę samochód ale dopiero w stajni więc dojechać muszę busem, a na pewno byłoby łatwiej z termosem/ słoikiem niż wiadrem) bo ugotować na miejscu nie mam możliwośći, jedynie zalać wrzątkiem bo czajnik tylko jest.

jak dorzucę na miejscu resztę składników i ciute podleje gorącą wodą to ile mam temu dać czasu przed podaniem żeby napęczniało i się "przegryzło" ?? no chyba że nie ma konieczności bardziej tego moczyć i od samego siemienia to rozmięknie (przepraszam za durne pytanie ale to moje pierwsze spotkanie z meszem DIY  😡 )
a co do wrzucania owsa do gorącego siemienia- słyszałam właśnie od znajomej że ona najpierw gotuje siemie potem miesza z owsem, zasypuje otrębami (nie mieszając) i odstawia na 4-5 godzin pod ciepły koc
Ja jak gotuje dla swoich koni siemię to z dobre pół godziny na małym ogniu bo jak dam im takie gdzie jest mało gluta to nie chcą jeść  😵. A co do meszu to u mnie z półtorej godzinki stoi i oddycha  🙂
sotniax kup siemie mielone 😉 Najrozsądniej chyba i najwygodniej. Wożenia gluta gorącego autobusem nie polecam ;
Najlepiej kupić całe siemie i mielić samemu w młynku
Najlepiej kupić całe siemie i mielić samemu w młynku

Nie wolno tak robić podczas mielenia uwalniają się nefrotoksyny uszkadzające nerki.
Dzięki dziewczyny za rady  :kwiatek: zdam relacje czy udało mi się coś wyprodukować :P
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 lutego 2014 19:34
a po co mielić siemię? Nie lepiej gotować całe w hmm ziarenkach?
sotniax, pomysł z ugotowaniem siemienia w domu jest najprostszy. Sama tak robię. Gorący wlewam do termosu obiadowego, w stajni tuż przed podaniem dodaję gorącej wody, bo na ogół jest już zimny, mieszam dokładnie i wszystko. Masz pewność że siemię jest właściwie ugotowane i jest świeże.
a po co mielić siemię? Nie lepiej gotować całe w hmm ziarenkach?

Inni dodają chyba po prostu suchy proszek zero smaku.
Mieli się po to by nie gotować, zalewasz gorącą wodą i po chwili jest glut  😉
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 lutego 2014 19:54
dzięki za wyjaśnienie  🙂

a właśnie się natknęłam na przepis meszu z Pro linen:

2 kg owsa
1 kg otrąb pszennych Pro-linen
200 g Pro-linen Siemię Lniane
20 g soli kuchennej

(oczywiście wszystko marki Pro linen a jakżeby inaczej  :icon_rolleyes🙂

zastanawia mnie ta sól...
Sól to chyba dla jakiś minerałów lub po prostu by dodać smaku  😉. A co do mieszanek na mesz to moje konie kochają tą z miodem.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 lutego 2014 20:14
ale zwykła sól kuchenna nie ma za dużo tych "minerałów".

Co innego sól morska, czy kamienna.

chociaż w sumie... są lizawki solne a tam raczej jest najzwyklejsza sól 😉
dzięki za wyjaśnienie  🙂

a właśnie się natknęłam na przepis meszu z Pro linen:

2 kg owsa
1 kg otrąb pszennych Pro-linen
200 g Pro-linen Siemię Lniane
20 g soli kuchennej

(oczywiście wszystko marki Pro linen a jakżeby inaczej  :icon_rolleyes🙂




zastanawia mnie ta sól...


akurat dodatki do meszu mam pro-linen i muszę ich pochwalić!
Dziś przyszła mi paczka- pasza, słonecznik, siemię ku mojemu zdziwieniu dostałam 3,5kg słonecznika dodatkowo w gratisie oraz paczke echinacei 🙂 tak więc duzy plus dla nich 🙂
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 lutego 2014 20:19
akurat dodatki do meszu mam pro-linen i muszę ich pochwalić!


nie chodziło mi o to, że są złe - a raczej o przekaz, coś na zasadzie "tylko z pro-linen"  🙂
a co do sklepu - na razie zamawiałam u nich tylko wysłodki, ale na pewno będę zamawiać też inne rzeczy.
Szczególnie jak będzie darmowa dostawa  🙄


[quote author=Dramka link=topic=149.msg2016141#msg2016141 date=1392750685]
Najlepiej kupić całe siemie i mielić samemu w młynku

Nie wolno tak robić podczas mielenia uwalniają się nefrotoksyny uszkadzające nerki.
[/quote]

heca gdzie taką "mądrość" wyczytałaś?  😲
Nefrotoksyny w paszy mogą pochodzić jedynie z grzyba, a zagrzybione siemię nie nadaje się do niczego - nawet do gotowania. Od lat karmię konie mielonym i parzonym siemieniem lnianym... z resztą nie tylko ja. Wg mnie taki codzienny dodatek do paszy ma najlepszy wpływ na zwierzę. Podawanie meszu raz w tygodniu jest na tyle bez sensu, że jest to wprowadzenie nowej paszy - czyli koń dobrze tego nie strawi. Ale na ten temat była juz dyskusja w tym temacie...
dea   primum non nocere
19 lutego 2014 14:56
_Gaga uprzedziłaś mnie, właśnie chciałam koleżance hecy powiedzieć, że "citation needed" 😉 O siemieniu to chyba najwięcej ludowych legend chodzi po świecie. Gdzieś dzwoni, ale w którym kościele?...
Jedyne, co się dzieje ze zmielonym to szlag trafia część co ważniejszych substancji jak długo leży. Ale teorii o niszczejących z tego powodu nerki nie słyszałam.
dea   primum non nocere
20 lutego 2014 10:59
Tak, zmielone-leżące jest bezwartościowe, bo utleniają się kwasy tłuszczowe omega-3, które są jego główną wartością. Odtłuszczone z tego samego względu mnie zastanawia nad celem podawania/stosowania.
A tym, co jest trujące w siemieniu, są związki cyjanowe. Z jednej strony aktywują się po zmieleniu (kontakt z enzymami, które są w innej "sekcji" nasiona - w całych ziarnach są nieaktywne), ale z drugiej - dość szybko ulegają dezaktywacji na powietrzu. Pozostaje mieć nadzieję, że "wyparowują" szybciej niż szlag trafia omega-3...
W każdym razie podobno gotowanie omega-3 też załatwia, dlatego najlepiej zemleć na swieżo, chwilę odczekać, ew. zalać wrzątkiem, ale nie gotować, ostudzić lekko - i wtedy podać (albo wypić  :cool🙂.
Dea,czy mozesz powiedziec gdzie znalazlas info ze gotowanie siemienia lnianego umniejsza go w nienasycone kwasy tluszczowe? szukam i szukam. znalazlam tylko info ze temp zapodana przed zmieleniem,czyli przed cyjanogeneza
skutecznie jej zapobiega. a pisza ze zawartosc kwasow nie zmienia sie np. tu
http://whfoods.org/genpage.php?tname=dailytip&dbid=18

edit: Dea, zawsze wszystko popiera literaturą, przepraszam Dea przyzwyczaiłaś nas do tego :kwiatek: i nie zauważyłam słowa "podobno"
To już nie wiem jak podawać to siemię. Trzymam w ziarnie, zawsze gotowałam, może krócej po prostu. Wrzucenie na wrzątek i wyłączyć kuchenkę, powinno zabić ten enzym uwalniający kwas pruski
dea   primum non nocere
05 marca 2014 21:39
ejez, podobno, bo z tym siemieniem widziałam tysiąc wzajemnie sprzecznych opracowań i sama już jestem zamieszana  😜 niestety. Wstyd mi za brak źródeł  😡  poszukam czegoś. Jedno co mam na usprawiedliwienie, to że aktualnie chora jestem i mogę chwilami bredzić w gorączce 😉

OK, fakty 🙂 Na pewno kwasy tłuszczowe się utleniają (to jest na pewno 😉), więc leżenie długo w stanie zmielonym jest bez sensu, na pewno też cyjanogeneza odbywa się dopiero jak się enzym z substratem połączy - przy zmieleniu znowu na pewno 🙂 ale chyba i woda może wystarczyć, żeby jedno do drugiego dostarczyć (nie mam znowu źródła aktualnie pod ręką, więc "chyba"😉. I na pewno cyjanowodór się załatwia gotowaniem/ogrzaniem. Jeszcze na pewno podanie surowego całego siemienia się mija z celem, bo wchłanialność kwasów tłuszczowych jest wtedy bliska zeru (osłonka zabezpiecza nasionko zbyt skutecznie).
A pamiętam, że długie gotowanie też było "zue" - tylko tu źródła nie pomnę.... bo jeśli by się kwasy tłuszczowe nie rozkładały, to najlepiej byłoby zemleć (największa dostępność) i gotować 20 minut - piękny glut i samo zdrowie 😉 nie wiem, może chodziło o niestabilność samych (izolowanych) kwasów tłuszczowych? W Twoim linku na początku faktycznie jest napisane, że się ich grzać nie powinno, bo się utleniają. Dopiero później jest to badanie ze stabilnością ALA w siemieniu (czyli w kompleksie z innymi substancjami). Ciekawe, że piszą, że dziala to nawet dla zmielonych.

Hmmmm... to by było dobre, bo by znaczyło, że mój ulubiony chleb z siemieniem być może nie tylko jest smaczny, ale też ma i trochę wartości z tej strony 😉 a koniom mogę nadal gotować gluty, które smakują im dużo bardziej niż surowe siemię.

W każdym razie dzięki za czujność  :kwiatek: i jeszcze raz sorki za nieścisłość   🤬

EDIT: no to dawno mnie na NCBI nie było... a chciałam iść spać już :P
No dobra, tu mamy fajne badanie z makaronem wzbogacanym mielonym siemieniem. Ciekawe jest zdanie kończące abstrakt: "ALA remained stable during processing and cooking of spaghetti fortified with ground flaxseed". Czyli kwas omega-3 z siemienia pozostał stabilny w ugotowanym makaronie - natomiast wcześniej jest napisane, że utlenianie i straty pojawiają się na etapie produkcji/suszenia makaronu (wtedy zwieksza się udział produktów rozpadu). Czyli siemię preparowane, wcześniej mielone, ekstrudowane sobie darowujemy. Najlepiej zemleć świeże, gotować można, piec można. Ufff.
Czytam dalej  😎
dea jestes niezastapionym rozkminiaczem. tylko zmartwilas mnie ta dostepnoscia kwasow tluszczowych w calym nasieniu.czyli gotowanie jej nie podnosi. tak czulam ze bede musiala kupic mlynek do kawy i mleć przed kazdym meszem.
edit:przeczytalam ten abstrakt.mysle ze na chwile obecna uzupelnia sie z moim linkiem. i tak kwasy tluszczowe nienasycone prepolimeryzuja podczas gotowania (zapomnialam o tym)-przeciez tak otrzymywano pokost z oleju lnianego :-)
dea   primum non nocere
06 marca 2014 16:11
Myślę, że jednak gotowanie/pieczenie trochę podnosi dostępność - osłonki nasion się uszkadzają, ale zmielenie podnosi bardziej.
Jak często można podawać mesz ?
Ja podaję codziennie w okresie niepastwiskowym, tj od połowy października do końca kwietnia.
słyszałam że nie powinno się codziennie podawać siemię..
famka   hrabia Monte Kopytko
11 kwietnia 2014 07:36
nie powinno, bo kiszki się rozleniwiają
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się