praca

Ja założyłam plan na kolejne 3 lata. W nim mieści się dalszy rozwój zawodowy P. (w tym własna działalność i wkładanie w nią kasy na sprzęt chociażby plus szkolenia itp.), mój rozwój, dojście do etapu, kiedy możemy przynajmniej 2 niedziele w miesiącu spędzić razem a nie w pracy i widywać się w innych godzinach niż 22-6 rano, kasa na konia, dwa psy i dziecko, odłożenie na godzinę W, na kilka dni urlopu w roku (raczej nie zagramaniczne wojaże all inclusive a właśnie jakiś wypad na spływ kajakowy czy w góry). Jeśli po tych 3 latach stwierdzę, że w dotychczasowych zawodach nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć (z powodu braku siły przebicia, umiejętności czy czegokolwiek innego)- przebranżawiamy się. Chociaż póki co, odpukać, poza jakimiś mocno niezaplanowanymi wydatkami, dajemy sobie radę. Dziecko w tej chwili zmusiłoby mnie na pewno do sprzedaży konia, więc na razie wybieram karierę a na rodzinę muszę jeszcze chwilkę zaczekać. Ale zrobię wszystko, żeby ten plan zrealizować, bo tylko od nas zależy czy za te kilka lat nowy plan obejmie wejście do wyższej klasy średniej czy zostaniemy na tym poziomie co teraz. Mnie ten poziom nie zadowala, więc trzeba brać się do roboty. A kto tego nie rozumie- smacznego mleczu i tyle.
Ale czy 'wakacjowanie' musi trwać całe wakacje? Ja tam sie ciesze jak wyjade na 2 tyg i mi wystarczy, ewentualnie mozna jeszcze do kogos na działke wyskoczyc na kilka dni na koniec i wakacje udane 😉

a od ilu lat pracujesz na pełen etat?
Martuha, ale Cri wypowiadała się w aspekcie studentów, którzy uważają, że całe wakacje są do odpoczywania i się wtedy nie pracuje/ stażuje/ praktykuje. Nie w kontekście ludu pracującego🙂
Gdybym mogła cofnąć czas to przebimbałabym na studiach wszystkie wolne dni jakie były. Kiedyś myślałam jak Averis, teraz tego żałuję. Tyle ode mnie.

:kwiatek:

edit: no dobra, może nie wszystkie 😉 ale na pewno więcej niż wykorzystałam
Tak tak, o to mi chodziło szam 🙂

Martuha, moze i tak, ale ja nigdy nie lubiłam odpoczywać dla samego odpoczywania, mam taki charakter, ze lubię coś robic. Dla mnie pójście do pracy to były wakacje, bo nie siedziałam w domu, zarabiałam, poznałam masę różnych ludzi, wysłuchałam miliona różnych historii, więcej sie nauczyłam życia niż siedząc w domu czy ciągle imprezując 😉
Faza, my też sobie zdajemy sprawę, że jest źle a będzie jeszcze gorzej. Ale szanujemy naszego szefa, to że nikt nie wymaga od nas więcej niż możemy. W innych czasach zaglądając na konto pewnie większość z nas rzuciłaby wypowiedzeniem a stół. Ale wiemy, że dziś lepszego nie znajdziemy. Gdyby szef kupił sobie nowe auto za te zaoszczędzone na nas pieniądze pewnie mielibyśmy żal. Ale widzimy próby oszczędności wszędzie. Oby ostatnią metodą była redukcja załogi.
Prowadziłam własną firmę i to był najgorszy czas dla mnie. Nieprzespane noce, ból głowy żeby ludziom na czas zapłacić. Też wówczas nie miałam urlopu.
Oczywiście, że byłoby super urodzić się w zamożnej rodzinie, móc uczyć ile umysł zapragnie. Dostać zabezpieczenie finansowo bytowe i bezpieczną posadę po odpowiednim "telefonie".
Ale świat wygląda inaczej. I jeśli chce się żyć i jeszcze mieć hobby to trzeba się dostosować.
Bera z calym szacunkiem ale jak Ty chcesz aby dostosował sie do rynku i nagle zmienił zawód facet lat 58 z zawodu inżynier mech, specjalista  (konstruktor) do cholery ma się przebranżowic. On po 30 latach pracy w swoim zawodzie nic innego nie umie.
Dalej -to po kiego puszczamy nowych bezrobotnych inżynierów chemików, fizyków, mechaników żeby co ,przebranżawiali się na "zmywak". Pewnie ,bedac głodnym i kible będą sprzątac ale... no cóz abym przetrwala jeszcze 2 -3 lata i pojde sobie na rentę , mam w nosie takie czasy, jedynie martwie się o córkę. Dzikie czasy, wcale mi sie nie podobają.
Faza, ale ja nigdzie nie napisałam o przebranżowieniu.
Odnoszę się tylko do startu ludzi młodych. Mam pełno znajomych niewiele młodszych ode mnie, którzy skończyli dobre szkoły z dobrymi wynikami i nikt ich dziś nie chce do pracy. Skoro konkurencja zaczyna wcześniej to, chcąc nie chcąc, zmusza nas do zrobienia tego samego.

To czy mi się to podoba czy nie to inna sprawa. Uciekłam na wieś, widziałaś gdzie 🙂. Bo mam plan na siebie i nie chcę do emerytury się ścigać w tym kotle. Ale żeby plan wprowadzić w życie muszę na to zapracować.
Faza, Odnoszę się tylko do startu ludzi młodych. Mam pełno znajomych niewiele młodszych ode mnie, którzy skończyli dobre szkoły z dobrymi wynikami i nikt ich dziś nie chce do pracy. Skoro konkurencja zaczyna wcześniej to, chcąc nie chcąc, zmusza nas do zrobienia tego samego.

pewnie, trzeba isc slepo za wszystkimi 🙂 Niedlugo chyba dojdzie do tego, ze wszyscy scigac sie beda kto zaczal wczesniej i juz w gimnazjum bedzie sie podbijac do firm po staze  🤣 Nie czujecie sie "wkrecani" przez system do takiego zycia?
Co jest takiego strasznego, ze bedac na 3 roku studiow Twoja siostra nie rzuca sie na firmy a po prostu robi to na co teraz ma ochote i czas? Moze za rok czy dwa nie bedzie miala na to czasu przez kolejnych 20 lat kiedy wreszcie te rekawy zakasa? Co jest strasznego w tym zeby zaczynac po studiach? Ja tego nie kleje 🙂 Po prostu widze jakis obledny ped bydla (przepraszam za wyrazenie, ale to nie o konkretne osoby chodzi a o zjawisko) byle tylko wiecej papierkow sobie pozbierac. A tymi papierkami i tak czesto sobie co najwyzej tylek mozna podetrzec, bo ktos ma pomysl na siebie i dziala celowo i rzeczowo albo nie, i to czy zacznie w wieku 15 lat czy 25 niczego nie zmieni.
Wiem ze w Polsce zyje sie ciezko, ale kuzwa, nie dajcie sie zwariowac..!

szam, troche wspolczuje Twojemu mezowi ze ukladasz mu zycie zawodowe - chyba ze w pelni sie na to zgadza..
Pracowałam "w zawodzie" już od pierwszego roku studiów. Nie żałuję, bo myślę, że głównie dzięki temu mam dzis dobrą zawodową pozycję.
Zarabiałam już wcześniej, bo musiałam. To akurat nie było fajne.

Ale niezwykle ważne jest, aby mieć dużo, dużo szczęścia.

Dodam jeszcze, że aktualnie przeprowadzając rekrutacje zwracam uwagę, czy młodzi ludzie tuż po studiach cokolwiek prócz nauki robili. Nie jest mi do niczego potrzebna ocena celujaca w indeksie z mniemanologii stosowanej, bardziej licze, że człowiek jest nieco "otrzaskany" z życiem 😉 i nie oczekuję nie wiadomo czego, ale miło się czyta informacje o udzielaniu się choćby w wolontariacie, organizowaniu jakiś imprez, praktykach zawodowych. Jeśłi ktoś nie ma znajomości lub zapewnionego utrzymania z firmy rodzinnej, a prowadzi tryb życia, jak siostra bery to może być rozczarowany.
nerechta, można nie mieć żadnego papierka, ale trzeba mieć wiedzę i umiejętności. Dlatego wbrew pozorom łatwiej jest dostać pracę mając średnie wykształcenie i doświadczenie zawodowe niż mając 3 fakultety i zero ogarnięcia.
Tak się składa, że mam 10 lat więcej niż moja siostra. I jestem wychowana w zupełnie innych warunkach niż ona. Obawiam się, że w pewnym momencie stanie się popychadłem. Nie jest przebojowa, raczej typ skrupulatnego dłubka. Z w sumie beztroskiego życia klapnie tyłkiem w bagno życia. Nie sądzisz, że prościej byłoby jej wejść w ten busz powoli? Mając bezpieczeństwo u rodziców, mogąc sobie pozwolić na pracę dającą perspektywy za mniejsze pieniądze zamiast rwać szparagi na akord? Przecież rodzice nie będą jej utrzymywać dożywotnio, a niedługo mama pójdzie na emeryturę i fajnie by było, jakby zeszła jej studentka z garnka.

Martwię się o nią. Chciałabym żeby miała lepiej, łatwiej niż ja. Zna 2 języki, mogła pójść na dzienne studia więc poszła. Jest zdolna. Szkoda mi, że pewnie zderzy się z rzeczywistością. A to trochę wina rodziców, którzy tak jak Faza dla swojej córki, chcieliby żeby miała jak najlepiej.
nerechta, myślę, że nie ma czego współczuć, to są nasze wspólne przemyślenia. Chociaż nie zaprzeczam, że to ja jestem gdzieś motorem tych przemyśleń. Tylko mój facet, poza milionem zalet, to jednak ciepłe kluchy. Do pewnego momentu sterowali nim rodzice, ale teraz tworzy rodzinę ze mną i zwyczajnie potrzebuje napędu do zmian i kogoś z większą decyzyjnością (bo sam zastanawiałby się milion lat czy nie lepiej pozostać przy mleczu, skoro koniczyna jest za płotem a to oznacza, że będzie też moment zawieszenia na tym płocie). Póki co nigdy nie usłyszałam, że jest w tym układzie nieszczęśliwy, oboje się realizujemy, zobaczymy co będzie za te 3 lata🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 listopada 2012 17:22
nerechta - a ile masz lat? Ja akurat jestem na III roku i patrzę na to trochę inaczej niż Ty.

Ps. nie wiem czy wiesz, ale moje pokolenie zostało nazwane "straconym pokoleniem".
Averis   Czarny charakter
26 listopada 2012 17:56
nerechta, co jest strasznego w zaczynaniu pracy dopiero po studiach? Nie wiem, może popytaj w kasie w Macu. Pracowałam tam rok na początku studiów. Tam jest mnóstwo osób, które 'miały czas'. No ale nie są bydłem- ta świadomość z pewnością wynagradza im wszystko.
jestem jakies 6-7 lat starsza niz Ty i moje pokolenie lacznie z Twoim niestety jest "stracone" i mimo tego ze po studiach pracy w wyuczonym zawodzie nie znalazlam to nie zmieniam zdania.

wiecie co, inna sprawa jest robienie czegos co sie lubi - np wolontariat czy jakies inne produktywne spedzanie wolnego czasu (tak jak wierze ze bylo u np kujki dla ktorej wolontariat i praca z ludzmi nie byla wybierana na zasadzie "bo moj przyszly pracodawca bedzie zachwycony i szybko znajde swietna prace"😉 a inna szukanie stazow, praktyk, czegokolwiek tylko dlatego, ze to sie bedzie podobac przyszlemu pracodawcy i sie "oplaca". Mozna sie przeciez w rozny sposob "otrzaskiwac" z zyciem. Niektorzy nie moga pozwolic sobie na bezplatne staze bo musza sie utrzymac, i nie powiecie mi ze praca w Macu tak swietnie bedzie wygladac w cv 🙂 Celowo pomija sie niektore prace w cv zeby pasowac do profilu pracodawcy. Ale, kazdy orze jak moze i chce 🙂

Bera ale czy ona w ogole by taka prace znalazla? Bo mam wrazenie ze ciezko jest w ogole znalezc prace nie mowiac juz o takiej z perspektywami, i naprawde nie wiem czy ktoras firma tak chetnie bierze do pracy studenta ktory na prace w pelnym wymiarze ma czas tylko w wakacje? Chyba ze studiuje sie zaocznie. Studenci sa brani bardzo chetnie, ale do pracy w knajpie czy sklepie z czystej kalkulacji pracodawcy.. Wiem, domyslam sie, ze sie o nia martwisz, moze z nia o tym pogadaj?  Bo moze ona ma w swojej glowie jakis plan o ktorym nie wiesz, a moze pomozesz jej cos wymyslic?

szam, jesli to sie opiera na motywowaniu go to spoko.. Jesli jemu/wam to pasuje to najwazniejsze. Trzymam kciuki za powodzenie planu 🙂

Averis 😀 Nie wmowisz mi ze wszyscy ktorzy w czasie studiow byli "prezni" teraz siedza w fotelach prezesa  😉
Ciezka ta polska mentalnosc...
Problem w tym, że świat nie jest czarno-biały. To, że ludzie zapełniają swoje CV aby mieć lepszą pozycję wyjściową (żeby nie było rozumiem to- tak teraz wygląda rynek pracy) może się skończyć tak, że za kilka lat kolejne pokolenie będzie robić kursy, wolontariaty, praktyki bez pojęcia byle papierek był. Tak jak to teraz wygląda ze szkolnictwem wyższym. I będziemy mieć klasyczne miało być dobrze a wyszło jak zawsze.

Sama "pierwszą" pracę na etacie w korporacji miałam po miesięcznych praktykach wakacyjnych jeszcze w trakcie studiów (praktyki oczywiście za friko). Wcześniej to były jakieś szkoły językowe, zlecenia itp. Ale po dwóch latach rzuciłam to w cholerę ku ogromnemu zdziwieniu kadr (no ale przecież kryzys jest ...a pani się zwalnia??). Zmieniła się koncepcja, podjęłam ryzyko. Czy słusznie okaże się w marcu 2016.
I teraz jestem tym osobnikiem przed trzydziestką mieszkającym w domu (taka potrzeba chwili i to nawet nie z mojej strony, po śmierci Taty rodzicielka nie poradzi sobie z domem sama, przynajmniej na razie) wdrażającym się w kancelarię. I powiem szczerze mimo, że kilka dni w tygodniu pracuję z domu to czasu jest dużo mniej niż na dotychczasowym etacie.

Do czego zmierzam. Absolutnie nie popieram przelewania się przez cały okres studiów (szczególnie na kierunkach gdzie człowiek uczy się na dwa dni przed egzaminem) ale nie można dac się zwariować i trzeba zostawić sobie czas na bycie studentem, na trochę luzu, później nie będzie kiedy.

A moim zdaniem kazdy powinien sprobowac kiedys popracowac w takim miejscu jak mac czy sklep wielkopowierzchniowy. wspaniale studium pracy w zespole, z trudnymi ludźmi, ciezka harowka i nauka na przyszlosc jak sie w tego typu miejscach nie zachowywac, jako dodatek; mozna poznac swietnych ludzi i troche sie dowiedziec o handlu.
ja zazdroszczę ludziom, którzy nie musieli, nie muszą pracować na studiach i maja pieniądze od rodziców.
Naprawdę zazdroszczę. Wolności, możliwości długich wakacji, robienia czego się chce.
Niestety moje pokolenie (w tym ja) pracowało na studiach nie aby mieć doświadczenie, ale żeby mieć na życie.

Brało sie cokolwiek. Jako, ze studiowałam dziennie dziewczyny pracowały na nocki w knajpach, w macu, sprzetajac biura - gdziekolwiek - nie dla stażu, ale dla kasy... Staż?? Jaki staż - staż był bezpłatny, a za ksero, akademik, bilet na tramwaj zapłacić trzeba. Przez 3 lata opiekowalam sie 3 dzieci. Codziennie. Od 14 do 19. Tak ukladalam zajęcia coby mieć ta prace.
Pamietam dostawałam 3 zł za godzinę.  I obiad. Ten obiad to był extra bonus. Bo nie musiałam kupować jedzenia.
Cieszylam sie ze ńie muszę latać na scierce, a dzieciaki były kumate i ogarniete ze musiałam tylko je pilnować by same nie siedziały w domu.

Fajnie byłoby mieć w tamtych czasach kasę od rodziców na wyjazdy, wakacje, konie (na jazdę) na minimalne przyjemności....


Ja chyba też to pokolenie co nerechta, zupełnie się z nią zgadzam. To przecież nie jest tak, że krytykujemy to, że ktoś pracuje i studiuje, udziela się gdziekolwiek, ale bez jaj, naprawdę rozumiem i szanuję ludzi, którzy będąc na studiach NIE CHCĄ pracować, nie chcą od razu wchodzić w szczurzy kierat. Nie mam zamiaru wpychać ich od razu do wora z podpisem 'to są lenie, pasożyty i Ci, którzy nie mają szans na rynku pracy' i daleka jestem od osądu, że dlatego mają później ciężko ze znalezieniem zatrudnienia, bo na studiach nie rozmieniali się na drobne łapiąc cokolwiek, co można potem w siwi wpisać. I od razu mówię, że zupełnie pozostawiam z boku tych, którzy pracują, bo MUSZĄ. Piszę o tym podejściu, że już od 1 roku studiów muszę się łapać pracy dorywczej, wolontariatu czy czego tam, żeby później na rynku pracy nie wypaść..hmm..no jak właśnie? Gorzej?



ja zazdroszczę ludziom, którzy nie musieli, nie muszą pracować na studiach i maja pieniądze od rodziców.
Naprawdę zazdroszczę. Wolności, możliwości długich wakacji, robienia czego się chce.
Niestety moje pokolenie (w tym ja) pracowało na studiach nie aby mieć doświadczenie, ale żeby mieć na życie.

Brało sie cokolwiek. Jako, ze studiowałam dziennie dziewczyny pracowały na nocki w knajpach, w macu, sprzetajac biura - gdziekolwiek - nie dla stażu, ale dla kasy... Staż?? Jaki staż - staż był bezpłatny, a za ksero, akademik, bilet na tramwaj zapłacić trzeba. Przez 3 lata opiekowalam sie 3 dzieci. Codziennie. Od 14 do 19. Tak ukladalam zajęcia coby mieć ta prace.
Pamietam dostawałam 3 zł za godzinę.  I obiad. Ten obiad to był extra bonus. Bo nie musiałam kupować jedzenia.
Cieszylam sie ze ńie muszę latać na scierce, a dzieciaki były kumate i ogarniete ze musiałam tylko je pilnować by same nie siedziały w domu.

Fajnie byłoby mieć w tamtych czasach kasę od rodziców na wyjazdy, wakacje, konie (na jazdę) na minimalne przyjemności....


Dodo, ale teraz takie sytuacje też nie są wcale wyjątkowe.
IMO, jesli ja nie chce zaryzykowac w inwestycje w sama siebie - czy to w formie czasu (bez/-platne praktyki) czy finansow (szkolenia, certyfikaty, inne) - to dlaczego ktos inny mialby podjac to ryzyko za mnie ?
Wylaczajac te ewentualnosc, ze jako tzw. "biala karta" bylabym po prostu najtansza mozliwoscia dla pracodawcy.


A w kwestii przygotowywania sie do zycia zawodowego.
Czasy sie zmieniaja, a wynikiem tego jest m.in. zmiana sposobow poszukiwania pracy, znajdywania pracownikow czy oczekiwan wobec i kandydatow, i pracodawcow.
Nawet w tym watku widac, ze dotychczasowe przesylanie aplikacji na ogloszenie o prace, jest niewystarczajace.
Wkladka do GW w zasadzie zniknela.
Propozycje w Urzedach to wstyd na sali, jesli w ogole jakies sa.
Rozbudowane systemy rekrutacji.
Ambitniejsze oferty w ramach direct search czy poprzez motywowanie dotychczasowych pracownikow o wprowadzenie "pewniakow" do firmy.
Averis   Czarny charakter
26 listopada 2012 21:17
zen, ale ja nie mówię o łapaniu się czegokolwiek. Tylko mówię, że jak ma się pomysł na siebie, to warto go zacząć realizować na studiach. Można zobaczyć, czy wymarzona praca jest tą wymarzoną i poczuć czego naprawdę chcemy od tego zawodowego życia. Naprawdę uważacie, że absolwent dowolnego kierunku (zwłaszcza humanistycznego) po pięciu latach studiów, bez doświadczenia (w jakiejkolwiek dziedzinie go interesującej) jest tak pociągający dla pracodawcy?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 listopada 2012 21:24
Nerechta, zen - 6 lat to kupa czasu. Nie wgłębiając się w szczegóły, 2005,2006 to lata jeszcze przed kryzysem. 

Jak sobie to wyobrażacie - że wychodzi się ze studiów nie mając doświadczenia i ktoś przyjmuje z ulicy człowieka, którego CV jest biedniutkie, w momencie, gdy ma 50 osób z imponującym CV? I zakładamy, że to nie jest firma mamusi i tatusia albo wujka Zdzisia. Bo ja na przykład wujka Zdzisia nie mam.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
26 listopada 2012 21:27
...a jednak w wielu firmach,także tych dużych,więcej jest bananowych dzieci rodziców już w tej firmie pracujących,niż ludzi z ulicy...i dlatego ten człowiek z ulicy musi być na prawdę najlepszy z możliwych....

nie raz łapałam się za głowę,analizując niektóre drzewa genealogiczne w firmie...
Widzę to dokładnie tak jak Aversis.
Dlaczego uważacie, że zdobywanie szlifów od pierwszego roku studiów to coś niestosownego? Studia tak naprawdę nie przygotowują do wykonywania zawodu. Jako pracodawca nie wybiore osoby, która nie robiła nic oprócz nauki. Nie dlatego, że taka osoba jest "gorsza". Dlatego, że dużo więcej c zasu i energii trzeba jej będzie poświęcić, zanim zacznie pracować efektywnie.
Averis   Czarny charakter
26 listopada 2012 21:31
Ktoś, no tak, czasami nazwisko jest w stanie przykryć resztę punktów w CV 😉 I taka osoba może sobie studiować nawet 9 lat.

Co nie znaczy, że potępiam taki praktyki. Jeżeli dziecko pracownika jest inteligentne i sprawdza się na stanowisku, to czemu nie?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 listopada 2012 21:37
A no właśnie Ktoś - a no właśnie.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
26 listopada 2012 21:49
...e tam, wysokie stanowiska...kolega prawie zszedł na zawał,jak dostał zdjęcie do stałej przepustki kobity,która jest nowym ajentem naszej firmowej jadłodajni....sądził,że ma do czynienia z jedną z dyrektorek z kadry A i zdębiał...na szczęście to jest tylko jej rodzona siostra  i teściowa jednej z kierowniczek działu nad którym pani dyrektor sprawuje władzę...brzmi jak z serialu brazylijskiego?

e tam,jeden z szefów działów ma przechlapane, bo w firmie pracuje dwóch jego zięciów,jeden u niego w pionie,drugi niestety już w innym...więc nie ma wpływu na premię tego drugiego...ponoć córka bardzo się denerwuje,że jej mąż zarabia mniej niż szwagier 😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 listopada 2012 21:50
Fajny grajdołek. Miło sponsorować ludziom taką fajną zabawę...
Strzyga, wyobrazam to sobie najnormalniej w swiecie 🙂 Wierz czy nie, ale sa pracodawcy (moze i nieczesto w tych czasach) ktorzy wola wziac osobe swieza, ktora "urobia" pod siebie. Taka, ktora ma w sobie energie i checi i nie jest "zmanierowana".
zen, ale ja nie mówię o łapaniu się czegokolwiek. Tylko mówię, że jak ma się pomysł na siebie, to warto go zacząć realizować na studiach. Można zobaczyć, czy wymarzona praca jest tą wymarzoną i poczuć czego naprawdę chcemy od tego zawodowego życia. Naprawdę uważacie, że absolwent dowolnego kierunku (zwłaszcza humanistycznego) po pięciu latach studiów, bez doświadczenia (w jakiejkolwiek dziedzinie go interesującej) jest tak pociągający dla pracodawcy?

no i z tym sie zgadzam, ma to jak najlepszy sens i o tym wlasnie mowimy. Warto sprawdzac, oczywiscie. Chodzi mi tylko o ten wyscig szczurow "bo musze i nie mam innego wyjscia jesli chce miec prace" z czym sie totalnie nie zgadzam.
Moja siostra podczas studiow nie pracowala, jedynie jezdzila na wymiany studenckie. Nie od razu dostala prace marzen, ale i tak dosc szybko. Dlaczego? Bo jest po prostu rozgarnieta. Teraz robi kariere i pieniadze - dalo sie? dalo.
Z drugiej strony mam przyjaciol ktorzy podczas studiow robili wiele rzeczy, i to jeszcze z pasja. I co? Nie maja pracy. Albo dorywcza.

Nie ma reguly, ja po prostu uwazam ze nie mozna dac sie zwariowac. Nie wszyscy musza byc "bogami korpo" a wkurza mnie to po prostu ze mam wrazenie (podobnie jak Faza odnosnie rodziny) ze pieniadze sa wartoscia nr 1 i nie ma czasu na nic innego niz tylko za nimi gonic. I ze trzeba JUZ, SZYBKO.
Co innego jesli ktos ma ten pomysl na siebie i szuka i sie realizuje (czy to juz na studiach czy po, bo wtedy tez mozna przeciez szukac i eksperymentowac) a co innego jesli ktos realizuje plan np "nie lubie biologii ale ide na medycyne" Rozumiecie? Bo chyba nie umiem przekazac tego co mam na mysli, przynajmniej tylko niektorzy rozumieja 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się