KOTY
wistra, kota nie upilnujesz czasami... po prostu w sekundę go nie ma. W domu specjalnie trzymać, jak mam ogródek, to dla mnie okrucieństwo. A przecież ogródka nie osiatkuję całego 😵
Mi się wydaje że kota który biegał sobie po dworze, nie da się zamknąć w domu do końca życia. To tak jakby człowieka mieszkającego na wsi zamknąć w mieszkaniu w bloku na 11 piętrze i założyć mu siatkę na drzwi żeby nie mógł wychodzić, bo sobie krzywde zrobi.
Lanie przywybudzeniu to akurat było "spodziewane" i wystąpiło u obu, ale drugi raz parę godzin później, jak już łaził... Raczej go bolało coś. Ale dziś już kuweta 🙂
Livia, to nie brać kota.
Ja też mam ogródek, a budujemy wolierę na nim (już kończymy). Niestety, ja jestem mądra po śmierci mojego kota.
jasne, są koty, których życiem jest wychodzenie na zewnątrz i żadną siłą ich nie utrzymasz w domu, bo Ci wszystko zasikają, albo będą agresory.
Ale nie ma ich jakoś specjalnie dużo no i koty, które kiedyś były dzikie, a zostały złapane do sterylki często idą do domów nie wychodzących i nic im nie jest.
Na prawdę nie rozumiem - forum miłośników koni. I czemu niektórzy nie chcą zapewnić kotom dobrych warunków, za to koniowi przychylą nieba?
(nie piję tutaj do nikogo osobiście!)
ta dyskusja była milion razy prowadzona na volcie i za każdym razem wniosek był jeden- nie warto do niej wracać.
duunia, o kurcze... szkoda koci....
uff, zobaczyłam twój post i przestraszyłam się, że Piratowi coś się stało
wistra, twoja rada jest niestety o 13 lat spóźniona :P I jakoś moje koty mimo wszystko mają się dobrze, a wychodzą i nic nie jest grodzone. Cud jakiś? 😉
cieciorka, na szczęście dla Pirata nie o niego chodziło.
Dziewczyny myślicie że kocur zaakceptuje fretkę?
A kot na gospodarstwie? Przecież on jest od tego żeby myszy łapał, a nie siedział w wolierze i podziwiał świat.
Mam w domu kocice niewychodzącą w ogóle (przygarniętą jako maluszek), a w stajni trzy koty...cóż ja mogę poradzić na to, że lubią się włóczyć, a ulica nie daleko?
Moje koty jak chcą wyjść z domu, drapią w okno lub drzwi. Wypuszczamy je, a jak wrócą to miauczą przed domem, to je wpuszczamy. Jak jest ładna pogoda, a one śpią w domu, to są "wyrzucane" na podwórko. Nie jest ogrodzone nic, nie wyobrażam sobie zamykać koty na zawsze w domu... Masakra. Moje koty to kochają i tyle 😉
duunia Trzymam kciuki za kocisko (na pewno przeżyje 🙂😉.
Alten, ale jak kota je lis, przejedzie samochód, otrują albo wypatroszą młodzieńcy, to Ty jesteś odpowiedzialna za jego śmierć. Sprawa Twojego sumienia. Tyle w tym temacie.
Albo puszczamy kota na dwór i kot żyje tak jak kot lubi i jak na kota przystało. Ale my musimy się liczyć z tym, że ten piękny i szczęśliwy żywot może zakończyć się tragicznie.
Albo trzymamy kota w domu i będzie żył dłuuugo. Pytanie czy równie szczęśliwie jak jego kolega biegający po podwórku.
Jestem w stanie uwierzyć, że są koty, wychowane w domu, którym ten brak podwórka i kocich przeżyć w niczym nie przeszkadza. A są koty, które już poczuły smak wolności i dla nich zamknięcie w domu, to męka.
Tak uważam.
I wybór należy do właściciela. Czy pozwoli kotu zostać kotem, czy woli go mieć w domu.
To coś jak z padokowaniem konia, tyle, że duuużo bardziej urazowe i naprawdę zagrażające życiu.
..................
Mieszkam w domu z ogródkiem. Miałam kiedyś kota. Mieszkał i w domu i biegał po ogródku. A także po okolicy. Był szczęśliwy i tylko czekał, aż się do wypuści. Zginął tragicznie. Pies. 🙁 Ale nie umiałabym go zamknąć w domu. I uważam, że miał dobre, kocie życie.
wistra, twoja rada jest niestety o 13 lat spóźniona :P I jakoś moje koty mimo wszystko mają się dobrze, a wychodzą i nic nie jest grodzone. Cud jakiś? 😉
Livia takich cudów jest więcej 🙂 Jedna moja kicia wychodziła przez 18 lat swojego życia, druga 16. Teraz mój kocur ma 3 lata, kotka 8 miesięcy i oboje tez wychodzą. W stajni mamy 7 kotów, większość już wycięta i też im się nic nie dzieje.
Ale niestety jak mówiłam ze kot wychodzący jest po prostu w pełni szczęśliwy i zamknięcie go (jak jest opcja wychodzenia) to tworzenie na siłę więzienia to zostałam wzięta za nienormalną 😉
duunia Trzymam kciuki za zabieg. Daj znać jak się czegoś dowiesz 😀
Mi się wydaje że kota który biegał sobie po dworze, nie da się zamknąć w domu do końca życia. To tak jakby człowieka mieszkającego na wsi zamknąć w mieszkaniu w bloku na 11 piętrze i założyć mu siatkę na drzwi żeby nie mógł wychodzić, bo sobie krzywde zrobi.
Mam koteczke przygarnieta jako prawie 2 letnia, koteczka cale dziewcinstwo i wcszesna mlodosc spedzila na lakach/drzewach itd , wie, gdzie sa drzwi, bo zanim wprowadzila sie na dobre, "wpadala' tylko na zarcie i drzemke - potem byla odstawiana przez exa na zewnatrz. Teraz, jako pelnoprawny czlonek rodziny nawet sie do tych drzwi nie zbliza. Kocha byc kotem domowym, lubi balkonik, ale nie ma zamiaru wychodzic na laki na ktorych sie wychowala, dorastala. tak wiec roznie to bywa z tymi ciagotami do wychodzenia. Moje koty - te ktore kochaja spacery - a takie tez mam - chodza na smyczy i jest ok.
No to teraz czekamy na dobre wiadomosci o Piracie :-)
btw Duuniu, jak wygladasz finansowo? pytam, bo jesli przyda sie kolejny przelew, musze go wykonac dzisiaj aby zdazyl do wtorkowego ranka wejsc na moje polskie konto i poleciec do Ciebie, potem bede do konca tygodnia bez internetu..
Mój kot martwieje w drzwiach balkonowych, na parapetach...chyba nie wie co to wolność 😁
xxagaxx, no jak widać cudów co niemiara 😉
[flash=200,200]
http://sanna[/flash], oczywiście że kot może wychodzić, ale nie musi - moje akurat to lubią 🙂 Nie wyobrażam sobie trzymać ich w zamknięciu.
Ale generalnie robimy chyba spory OT 😉
duunia, daj znać jak znowu będzie coś wiadomo 🙂
nicka` mi się to wydawało niemożliwe, ale ostatnio widziałam jak kocur mojej koleżanki bawi się z fretką drugiej. Widział ją pierwszy raz w życiu i potraktował jak "swojego", ale to wybitnie łagodny egzemplarz 😉
bera7 - według mnie nie ma się czym chwalić i wierzę, że już zapobiegasz takim wypadkom (osiatkowane okna, balkon).
To taka trochę hipokryzja - kot będzie wychodził, ale konia na kiepsko ogrodzony padok już nie dam.
Czymżesz różni się ten koń od kota? Ano, tym - że kot zawsze znajdzie się następny...
Rozśmieszyłaś mnie. Dla konia jestem w stanie stworzyć warunki jak najbliższe jego naturze, tzn. jak najwięcej na bezpiecznym, ogrodzonym padoku. Dla rybek ich światem było akwarium. Dla psa ogród ponad 2000m. Kota nie miałabym sumienia trzymać w domu, zwłaszcza, że 9-10h siedział by sam. Rodzice mieszkają na wsi, a koty sa po to, żeby myszy łapać na. Poza autami i psami sąsiadów niektórych zagrożenie dla kota nie istnieje.
Zastanów się czy Tobie odpowiadałoby życie w mieszkaniu, bez możliwości chodzenia po drzewach i wylegiwania się na słońcu w trawie. Zamknij siebie i rodzinę, bo coś może Ci się wydarzyć, jak wyjdziesz na ulicę.
Rozumiem, że w blokach, w miastach jest większe zagrożenie. Dlatego dopóki mieszkam w mieście kota nie będzie. W mieście kot jest skazany na mieszkanie, na kuwetę i na futrzane myszki z sklepu. Na wsi kot ma więcej radości z życia, ale niestety nie ma ogrodzenia, którego by nie pokonał.
bera7, widzisz, też patrzysz na to jednostronnie. Koty to nie ludzie, nie myślą jak ludzie. Zapewniam też, że moje koty mieszkając w domu, były i są najszczęśliwsze na świecie. A jeden z nich wzięty był z ulicy, drugi rasowy, ale na wakacjach rzeczywiście ciągle buszował na dworze. Wrócił do domu i nie płakał, nie uciekał. Bo koty żyją chwilą, nie tęsknią, nie rozumieją.
Strzyga, a ja myślę, że natura to natura. I tak jak koń potrzebuje czegoś więcej niż 23h w boksie, tak kot potrzebuje ruchu. Oczywiśnie nie napisze, że trzymanie kota w bloku to znęcanie się nad zwierzakiem, ale nie dam się zwariować i nie będę kotu organiczać ruchu, kiedy może go otrzymać.
Każde życie kiedyś się kończy. Jedno w chorobie, inne w wypadku. To dotyczy i zwierząt i ludzi. I nie da się od tego uciec.
trzymam kciuki i czekam na wiesci.
A tak apropo dyskusji ozyciu kotów. Przygarnęłam do siebie dwa koty fundacyjne i...nigdy wiecej. Wolę juz sama poszukac sobie biednych kotków.
Poniewaz jeden ze zwierząt fundacji zginął pod kołami pociagu to usłyszalma,ze te koty maja byc...za kratkami, dom mam zamykac, tarasu nie otwierac itp itd. a jak nie to koty maja wrocic.
Wiecie co? Kotów nie oddałam, domu nie okratowalm, koty na szczęscie żyją i leserują. Myslę ,że sa szcześliwe bo nikt ich nie bije, bo są kochane, wygłaskane, bo miseczka z jedzeniem jest zawsze pełna a przede wszystkim dlatego ,ze robią co chcą.
Faza- mi też fundacja kazała się okratować, chociaż tłumaczyłam, że okien nie otwieram bez nadzoru, bo mam małe dziecko w domu. I co? Kota mam przygarniętego i spokój.
Przygarnięcie kota z fundacji to chyba najgorszy pomysł na jaki można wpaść.
Moja ruda na balkon wychodzi pod nadzorem, na korytarz wstępu nie ma, na parapet z przodu bloku wychodzi, ale tylko jak ktoś ją trzyma.
Fundacja zaraz będzie wymuszać wizyty kontrolne (jakby się spodziewała, że zobaczy maltretowanego kota żywcem z tych pierdzielonych filmików), okratowanie okien, a najlepiej zabudowanie balkonu by koty nie mogły wyjść. Moja balkon uwielbia.
Na dwór zabieramy czasem na działkę, ale jest cały czas na smyczy i pod ścisłym nadzorem. Na mazurach była już kilka razy i w takie chęchy właziła, że głowa mała. A wracała na zawołanie.
Dunia, jesteś wielka! Trzymam kciuki za Pirata!
Dlatego dopóki mieszkam w mieście kota nie będzie. W mieście kot jest skazany na mieszkanie, na kuwetę i na futrzane myszki z sklepu. Na wsi kot ma więcej radości z życia, ale niestety nie ma ogrodzenia, którego by nie pokonał.
A byłaś kiedyś w schronisku dla zwierząt? Widziałaś jakie panują tam warunki? Uwierz, że dla zagłodzonego kota, umoczonego we własnym kale, wciśniętego w ciasną klatkę ta kuweta i pluszowa myszka to raj na ziemi.
Z resztą wypuszczanie kota na zewnątrz jest wygodne dla opiekuna. Ma mniej problemów, mniej obowiązków - trochę to egoistyczne. Po tym jak mój pierwszy kot zginął pod kołami samochodu, nie wypuszczam moich. Są zdrowe, błyszczące, energiczne i wesołe.
Czym od drzewa różni się mój 3 metrowy drapak do sufitu? Chyba tylko tym, że kot nie zostanie na niego zagoniony przez wściekłego psa. Poza tym tak samo zaspokaja potrzebę ruchu i drapania.
Czym od nasłonecznionego trawnika różni się moja donica z trawą położona w słońcu na zabezpieczonym balkonie? Z taką samą przyjemnością kot wyleguje się na niej. Różnia jest taka, że jest tam BEZPIECZNY.
Czym różni się moje 100m2 mieszkanie od kilku hekatrowych pól? Koty nie wędrują, mają własne terytoria, których się trzymają.
Wniosek jest taki, że koty są szczęśliwe w mieszkaniach, jeżeli mają MĄDRYCH opiekunów.
Czym od nasłonecznionego trawnika różni się moja donica z trawą położona w słońcu na zabezpieczonym balkonie? Z taką samą przyjemnością kot wyleguje się na niej.
A czym chlopak od dziewczyny? Po co to te dyskusje, przeciez wszyscy wiemy, ze NICZYM, przyjemnosc ta sama 😁
BTW znam wlascicieli, ktorzy nie wypuszczaja kotow na zewnatrz z egoizmu poniewaz obawiaja sie, ze koty przywleka jakas chorobe.
Ja sie zgadzam w 100% w Blue.
Mam dwa koty, z fundacji i z hodowli, nie przeszkadzaja mi kontrole przed i po adopcyjne bo rozumiem ze ci ludzie o to koty dbaja i sie martwia, dom ma byc najlepszy a nie zeby byl, bo czesto sa to koty po przejsciach, chorobach i nalezy im sie naprawde dobry dom.
Mam okratowane okno, osiatkowany balkon, reszta jest uchylna tylko na gorze i tylko pod nadzorem kogos w domu.
Maja caly balkon do wlasnej dyspozycji. Konar drzewa, posadzona trawke, drapaki.
Ami jest introwertykiem melancholikiem ktory w zyciu by sie na dworze nie odznalazl, jest zbyt na to bojazliwy. A Zuza zbyt odwazna i raczej by skonczyla marnie.
Koty sa bezpieczne, kochane, dobrze karmione, poswiecamy na zabawy z nimi duzo czasu, dom jest w 100% ustawiony pod koty (zadnych niebezpiecznych roslin ani czegos o co moglyby sobie krzywde zrobic)
Jestem za wlasne koty w 100% odpowiedzialna. Chce zeby byly zdrowe, bezpieczne i szczesliwe.
I tez nie rozumiem jak kto jest, ze koniarze o wlasne konie tak sie za przeporszeniem srają, siano, owies ma byc najlepszej jakosci, do tego suplementy, dodatki, witaminki, tona podkladek, zeli, ochraniaczy, derek na kazda okazje by sie bron boze nic w nogi nie stalo, kregoslup. od stajni bog wie jakie wymagania.
A puscic luzem na ląke, niech sie pasie. Bedzie chcial to sam wroci do stajni, w koncu konie na wolnosci prowadza wedrowny tryb zycia.
To nie. Kon ma byc zdrowy i bezpieczny.
Ale kot - hulaj dusza.
Zezre cos, cos zezre jego, samochod rozjedzie, dzieci podpalą - trudno. Szczesliwe zycie mial, nawet jak zyl tylko 2 lata a mogl 20. Po co karmic dobra karma, po co sie przejmować czy zdrowy, po co pilnować by byl bezpieczny. to tylko kot.
Mój kot to typowy domator, nie interesuje go to co dzieje się poza oknami czy drzwiami domu. Ma gdzieś koty chodzące na podwórku czy ptaki. Kiedyś wzięłam go na szelki na dwór a ten jak dziki spłaszczył się jakby chciał wejść pod ziemię. Dla niego liczy się fotel i dobre żarcie 😉
tajnaa, mój ma tak samo. Podjęłam kilka prób wyjścia na spacerek, żeby bidulki świata zażyły i większego stresa u nich nigdy nie widziałam 🙁 Nawet podczas wyjazdów do weta... Tylko jedna z 3 moich kotów zainteresowała się wyjściem na dwór, ale jej z kolei nie mogę wypuszczać, bo jest lekko opóźniona i to by się na pewno dla niej dobrze nie skończyło 🙁
😅 😅 bardzo się ciesze 😅
kurcze mi sa koty potrzebne , muszą byc w stajni i tyle. Tam jest ich miejsce, tam tez mają pilnowac aby nie było myszy. Mam je zakratowac, zamknąc w domu? No jasne a ja będę pułapki i truciznę na myszy rzokładała. Musi byc jakas symbioza. Ja kotom daje ciepły kącik, pełna miskę jedzonka i mleka (czasem ba nawet często pogłaszczę ) a one mi ratują stajnię przed inwazją myszy.
Jakos wszystkie moje koty żyją, są wykastrowane i wysterylizowane i może ldtaego nigdzie daleko się nie oddalają. W domu mam psy i to psy któe niekoniecznie żyja w zgodzie z kotami. Wiec nie biore kotow do domu.
Lubie koty, nie robię im krzywdy ale uwazam ,że miejsce moich kotów jest w stajni (ps- szczepie je,odrobaczam itp)
Super, że mały już ma łapkę poskładaną 🙂 Teraz po stresach, nic tylko się goić! 🙂
O kotach, które nienawidzą być zamykane, szczególnie jak zaznały wolności: moje paskudy na co dzień są bardziej niż normalnie źle traktowane: zamykam je w jednym pokoju, kiedy mnie nie ma! Takim zabezpieczonym obustronnie (pokój przed kotami i koty przed pokojem, co by sie nikomu krzywda nie działa 😉). Przychodzę i wypuszczam - ale tylko na mieszkanie (miasto, blok, 7. piętro). Zła jestem? Pewnie nienawidzą swojego zamkniecia?... Po kastracji zamknęłam je po innej stronie drzwi niż zazwyczaj - POZA ich pokojem, pozabezpieczałam wszystko tymczasowo - bo w ich pokoju jest dywan i parkiet, który słabo zniósłby siki i hafty. No i co? I przez całą noc paskudy dobijały się do "swojego pokoju", choć kuweta, woda, żarcie, drapak, posłania - wszystko było poza nim. A szczególnie dobijał się potworny wypłoch, który pierwszy rok życia spędził w stajni, nie znając dnia ani godziny swojej ewentualnej śmierci w paszczach psów gospodarza. Szczyt szczęścia, jak je wpuściłam rano pod ich ulubione łóżko. Zawsze jak coś spadnie, albo usłyszą jakiś hałas, przyjdzie ktoś obcy - zwiewają do swojego "więźnia".
A moja kocia zeskrobinka z asflatu też nie marzyła jakoś o wychodzeniu - nawet do drzwi wyjściowych się nie pchała.
Jednego mamy takiego, co lubi wychodzić - łazi na smyczy - on cierpi na nadmiar odwagi i raczej długo by nie pożył 😉
Odnośnie kociaków - kot który od maleńkości był wychowywany w domu NIE MA POTRZEBY wychodzenia na dwór.
I nie jest to dla niego żadna katorga.
Sama mam dwa - jednego u moich rodziców (mieszkają w domku), całą noc na dworze, cały dzień w domu.
Drugiego kociaka mam u babci i ona mieszka w bloku. Od maleńkości na dwór NIET boi się, ucieka od hałasu, najlepiej czuje się w swoim koszyku, ew. na balkonie.
I żyje, nie ma depresji, nie garnie się wcale do okien, nie próbuje uciekać z domu 😀