Ciężko sprzedać, ciężko kupić- Wasze refleksje o handlowaniu końmi

ElaPe, już po moim wpisie pojęłam o co ci chodzi. Wyobraź sobie, że mnie o to samo. O markę. Dobrą! polską markę. Bo marka potrafi sporo zarobić. Dla właściciela! marki.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 kwietnia 2011 19:10
Posługując się tym tokiem myślenia też powinno byc karygodne i piętnowane to, że nie jeździmy syrenkami.

Hodowca hoduje po to by zarabiał na hodowli. Skoro hodowla koni zgodnie z wymogami obcych znanych marek i ich rejestracja tam jest dla niego opłacalna bo koń taki ma większą wartośc i łatwość sprzedaży - to niestety ale to chyba dobrze dla takiego hodowcy.

Skoro na polskich nie jest w stanie zarobić a na obcych tak, to niestety rozwiązanie się nasuwa jedno.  Dobre bo polskie niech sobie hodują ci co na to stać.

edzia69   Kolorowe jest piękne!
03 kwietnia 2011 19:18

ElaPe
Nurtuje mnie pytanie. Czy Ty hodujesz konie?
BO jeśli nie to swada z jaką prowadzisz dyskusję jest co najmniej zastanawiająca.
Mi by się nie chciało udzielać na forum motoryzacyjnym, gdzie rozdzierają szaty na zamkniętą FSO, skoro samochód kupuję raz na 10 lat.

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 kwietnia 2011 19:25
O ile wiem nie ma takiego wymogu by w tym wątku którego tytuł brzmi jw. zabierać mogły głos wyłącznie osoby hodujące od x lat konie. 

Wypowiadam się z punktu widzenia użytkownika koni i ew. potencjalnego nabywcy konia któremu zależy na dostępności dobrych koni.




ElaPe, porównując polskie konie (tak, te z przeszłości) do jakości syrenki wykazujesz się znaczącą ignorancją.
Ja bym się nie obraziła, gdyby w PL była sprawnie funkcjonująca fabryka polskich dobrych samochodów klasy jaguara np. 🙂 Sporo osób by na tym skorzystało. Ale części do Daewoo -  cóż jak się nie ma co się lubi...
edzia69   Kolorowe jest piękne!
03 kwietnia 2011 19:47
O ile wiem nie ma takiego wymogu by w tym wątku którego tytuł brzmi jw. zabierać mogły głos wyłącznie osoby hodujące od x lat konie. 

Wypowiadam się z punktu widzenia użytkownika koni i ew. potencjalnego nabywcy konia któremu zależy na dostępności dobrych koni.






No wiem,że wymogu nie ma.
Po prostu dziwi mnie,  zaangażowanie w sprawy hodowlane osoby, która w sumie niewiele ma wspólnego z tą dziedziną produkcji rolnej.
Rozumiem,że że swojej klaczy jesteś zadowolona.
Bo ona to czysto komunistycznej myśli hodowlanej jest, a na syrenkę mi jakoś nie wygląda.
Paulinka VAT płaci kupujący, bo to podatek od TOWARÓW  i usług to raz.
Jeśli kupujesz od rolnika, to VAT na produkty rolne nieprzetworzone [takim jest koń ] wynosi 8 % i Twoim obowiązkiem jest mu ten VAT zapłacić.
Od VATu kupując legalnie konia nie uciekniesz, ale to 23 % za konia od rolnika to dziwna kwota.


Właśnie zaśpiewali mi coś takiego i trochę się pogubiłam. Usłyszałam, że "oni są na vacie więc od konia to będzie 23% bezzwrotnego podatku, jeżeli pójdzie do prywaciarza, bo jak do firmy to mogą odliczyć".
8% wiem, ale właśnie te 23%. Są tzw. VATowcami, ale co to konkretnie znaczy w konsekwencji dla mnie? Te 23%? Mają się skonsultować z księgową i dać znać.
Paulinka, to niech się skonsultują - bo bzdury totalne. A ty zapytaj konkretnie: o cenę brutto, tę która masz zapłacić. Co cię reszta obchodzi? na paragonie sobie zobaczysz ile poszło na VAT 🙂

edit: przepraszam, będzie długo  😡 ale widocznie mam dzień "nachodzących refleksji"  😁
Zaczęłam sobie myśleć jaki błąd zrobili (w odległej przeszłości - bo tak jest w hodowli) polscy hodowcy, że dziś nie ma takich koni jak potrzebuje klient.
Doszłam do wniosku, ze nie przewidzieli zmiany systemu (drobiazg  :hihi🙂, zmiany "czasów" i potrzeb dzisiejszych nabywców. Hodowcy "zachodni" mieli szanse, widzieli "na bieżąco" co się zaczyna dziać.
Prawda jest taka, że nawet żeby koń utkany ze złota się urodził, to nie osiągnie szczytów jeśli nie włoży się masy pracy. I to nie byle jakiej. Ciężkiej, przemyślanej, umiejętnej, celowej, wytrwałej, pełnej zaangażowania i... kosztownej  🙁
A jakoś tak jest, że szalenie rzadko ktoś dysponuje i funduszami i możliwością pracy pełnej poświęcenia  😁
Powstało ogromne zapotrzebowanie na konie "gotowce" pusch-and-play  😀, ba! niezależnie czy chce się kupić 10-latka czy 3-latka! Koń ma być "ready-made" ma być śliczny, machać szkitami i pakować taakie wagony - reszta nieważna. I hodowcy na zachodzie dawno zdali sobie z tego sprawę. I tylko to ich interesuje. Efektowny produkt dla nabywcy. Co będzie dalej? Mało istotne. To już wyjdzie u klienta i będzie jego kłopotem. Nogi się posypią? Kręgosłup nie wytrzyma? Wrzodowe kolki będą co chwilę bo zerowa odporność na stres (czy też - zdolność odreagowania - zerowa)? Emerytura przed 10 rokiem życia? Jakie to ma znaczenie? Kasa dawno na koncie  😁 a "przypadki chodzą po koniach". Zresztą - klienta to nie interesuje. Kto dziś patrzy na potencjał konia? Co z niego może być w przyszłości? Po tej "niewdzięcznej" pracy? Czy koń ma zdolności rozwojowe? Czy też, owszem, macha lotne i piaffuje jako 4-latek i... postępu nie zrobi, bo np. zaangażowanie w naukę - mikre, albo zwyczajnie - mózg nie łapie. Warunki "z urodzenia" to niekoniecznie jest potencjał. to nie to samo.
Klienci patrzą na konia jak na... kieckę. Ma zachwycać w momencie nabycia, a potem... tylko się zużywa i traci na wartości, buu... Chcą "rozwiniętej róży" tu i teraz. Ważny jest "input". Jaki będzie "output"? - a ile osób, tak naprawdę, to interesuje?  😀iabeł:
Polscy hodowcy brali pod uwagę jakieś "dziwne" rzeczy: odporność konia, zdrowie, wydolność, wykorzystanie paszy, płodność, cechy rasowe...
Sukcesu bez pracy nie chce być. Koń musi być zdolny do rozwoju. Nie to, żeby był nieogarniętą pokraką, ale np. wczesna dojrzałość wcale dobrze nie rokuje na przyszłość  🙁.
W PL już od 20 lat ludzie kupują te "zachwycające zachodnie konie" i co? I procent osiągających znaczące wyniki jest niemal identiko (albo i mniejszy) jak był "za komuny". Bo ten procent, prawie niezależnie od materiału wyjściowego, będzie podobny - bo od pracy zależy  🙁 No, ważna jest też ilość! "materiału" na wejściu.

Mówię tu o hodowcach "masy" końskiej, bo z pewnością są też tacy, których interesuje tylko top, długoterminowe inwestycje hodowlane - tacy będą patrzeć (i postępować) inaczej.

Natomiast coraz wyraźniej dostrzegam przedzieranie się świadomości, że "bez pracy nie ma kołaczy". Coraz częściej ludzie patrzą na zdrowie (także w rodowodach), wyobrażają sobie pozytywny rozwój konia, chcą, mogą i próbują! ciężko pracować. Mało takich, ale są coraz częściej. I typ pożądanego konia znowu się zmienia. Oby.
Uff...
edit: no i wiedza szkoleniowa jest coraz głębsza i szerzej dostępna
Statystycznie, polska hodowla w porownaniu z niemiecka czy holenderska wypada blado. Co robia ogiery z ocena dostateczna? Przeciez takie konie dostaja licencje po ZT ze naprawde tylko wyciac i modlic sie zeby za duzo ludzi nie uslyszalo ze to liecencje ma, bo wstyd. Kobyly z wadami budowy, albo przekazujace slabe nogi/plecy albo kiepskie uzytkowo i sa dalej w hodowli. Wiec, majac konkretny budzet, jak pisala wyzej Quanta, wygodniej pojechac do Niemiec, bo i zdazy sie obejrzec wiecej ciekawych koni w krotkim czasie i ma sie szanse na uczciwsza transakcje, bo w PL jakies 3/4 hodowcow bedzie probowalo wciskac byle co, liczac na to, ze trafili na frajera.
Nie mozemy miec zachodnich cen narazie, bo nie mamy zachodnich zarobkow i zachodnich kosztow - nie rozumiem, dlaczego jesli siano, sloma, owies, jest duzo tansze niz za granica (porownuje z cenami z UK), to cena ma byc taka sama. Jesli koszty zakupu obiecujacego 4-5 letniego konia to powiedzmy 10x taka sobie pensja, to w UK bedzie to 13-14tys £ (54-58tys zl), w PL pewnie jakies 30tys zl. I sa jak najbardziej konie ktore za taka kase w PL chodza.
Druga sprawa - zabieram sie za kupno odsadka. Mam jakistam budzet, poza ktory nie wyjde. Jesli pojade do Niemiec, pokaza mi konie ze sprawdzonych linii po stronie ojca i matki, hodowane od pokolen tak, zeby wyprodukowac konia o cechach pozadanych u dresazysty. W Polsce hodowla koni ujezdzeniowych dalej wyglada na zasadzie "a moze sie uda" i brakuje ciaglosci, przez co nie wiadomo, ktore polskie linie sprawdzaja sie w ujezdzeniu - mowie tu zarowno o liniach zenskich jak i o ogierach. I tak naprawde, chyba ze kupujemy konia ktory juz cos wyzej chodzi, w PL nie idzie nijak ocenic jego przyszlego potencjalu (ruchu, budowy u zrebaka, psychiki rowniez u mlodego konia) na podstawie rodowodu (zawsze mozna sie pomylic, zmiennosc genetyczna dziala), a w Niemczech czy Holandii taka ocena daje znacznie bardziej konkretne i powtarzalne wyniki.


PS. Zeby nie bylo - sa rowniez bardzo fajne hodowle w PL i ludzie ktorzy z glowa produkuja fajne, ciekawe konie. Mowie o sredniej.
Hah, akurat trochę biłam się z myślami, czy wstawiać taranta (nie chcę pić do maści). Kandydatem numer 2 był 2.5 letni "ślązak" - zdecydowanie z cudzysłowie, bo matka nn, ojciec śląski, a koń kasztan. Długi jak jamnik, o wzroście 150 cm (ani kuc, ani duży koń). Kolejny twór, którego oglądając cisną mi się na usta jedynie słowa - po co?? Po co ktoś takie zwierzę wyprodukował?

Megane, zawsze się trafi okazja kupienia tańszego konia. Bo komuś się tak życie ułoży, że będzie musiał sprzedać wypieszczonego pupila, i będzie go wolał oddać niedrogo w dobre i sprawdzone ręce. Bo ktoś inny z przyczyn finansowych będzie musiał szybko ograniczyć ilość koni, jeszcze inny koń okaże się nie mieć potencjału na sport i pójdzie niedrogo w dobre ręce. Jest też cały rynek koni starszych, które nawet za granicą można kupić w kwocie poniżej 10 tysięcy złotych (a są to czasem konie nieźle wyszkolone. Zresztą następna super cecha polskiego rynku - koń 6letni to już jest dziad, 8 letni stary piernik, a po 10tce chyba rozsypuje się w proch).
To nie jest tak, że konie będą drogie i nikt "normalny" na konia nie będzie mógł sobie pozwolić (zresztą bez przesady, nie wierzę, że dorosła i pracująca osoba nie jest w stanie 2 lata uzbierać na wymarzonego konia większej kwoty niż 3000 pln 😲. Jeśli faktycznie nie jest, nie powinna konia kupować - bo one lubią chorować na przykład i to dopiero może kosztować. Jak już ostatecznie kogoś przyciska, żeby mieć swojego konia, a gotówki brak, może też wziąć kredyt - na lodówki ludzie biorą i nikt się nie dziwi, koń w kontekście rynku to przecież też towar...).
Istnienie całych populacji koni za 3 tysiące to jest po prostu patologia.

halo, ten konik zapewne nie ma zbyt wielkich predyspozycji sportowych - jest milusim koniem do jazdy, rusza się bardzo przeciętnie, nic więcej poza chodzeniem w ustawieniu w 3 chodach nie potrafi i tyle. Nie każdy koń będzie chodził Grand Prix. To jest koń hobby, miły, poprawny, dość urodziwy, tyle. Warto jednak pamiętać, że ta niższa półka cenowa w Niemczech to jest 5-8 tys euro 😀iabeł: (i to jest koszt realny konia - odchowania, zajeżdżenia i zarobku dla hodowcy).

titina, ja między innymi badałam konie, które te czempionaty wygrywały. Nie szukałam słabo, o to się nie martw. Konie starsze były często okrutnie popsute (taaak, pokazywano mi np. konia, ujeżdżeniowego (sic!), którego ubrano w czarną 🤔wirek: Okazało się, że koń w ogóle kiełzna nie akceptuje i bez czarnej nie ma żadnego sposobu, żeby mu opuścić łeb, nawiasem mówiąc, to też był koń z czuba czempionatów, w czterolatkach robił furorę, a potem sobie zniknął). A te młode konie... Polecano mi takie super ruchowo maszyny, jechałam jedną sztukę oglądać setki km, a tu kłus trzeba pokazywać jarając konia torbą foliową zamontowaną na długim bacie. Już pominę fakt, że dziwnym trafem konie, które u nas wygrywały MPMK z oceną 8,4 wywołując powszechny zachwyt, na MŚMK dostawały ledwie 6,5 i kończąc w ogonie stawki.
Prosta sprawa - ja chciałam konia lepszego, niż mam obecnie.
Jeśli mi pokażesz polskiego konia o analogicznych chodach, zdrowiu i eksterierze jak mój młody, to ja go z miejsca kupuję i jeszcze będę wdzięczna do końca życia 🙂 Tylko uprzedzam, że mówię o koniu, którego postawię pod Hanowerem z moim młodym i będzie w stanie pójść konkurs na podobną ocenę, a nie tylko przelecieć ZR albo nawet i ZO klasy L/P na 70%, bo znam co najmniej dwa takie konie, którym to się osiągnąć udało i których bym za darmo nie wzięła 😉
W przypadku ujeżdżeniowego konia super ważnym kryterium jest jeszcze głowa - jakoś mojego trzylatka można bez problemu zapakować do przyczepy, pojechać z nim 120 km, wypakować, przejechać konkurs sprawdzający dla młodych koni i wrócić do domu (mój w zeszłym sezonie jeździł). Tymczasem Skwarek, jako 6-latek, czyli koń już dorosły i co nieco wypracowany, w swoim ostatnim sezonie startowym naprawdę dawał popalić (plus totalnie zawalił finały MPMK, płosząc się wszystkiego, niepotrzebnie spalając, usztywniając z nerwów i skupiając na wszystkim, tylko nie na jeźdźcu i czworoboku itd.). Refleksja nasuwa się sama... 🙁

Raz: kategoryzacja ogierow. Wycina sie ogiery, nie baczac na to, jakimi one faktycznie sa (pokroj, geny, wyniki), a jedynie na ilosc (nie na jakosc) potomstwa, ktore daly. Zaczyna sie od wycinania z hodowli ogierow, podczas kiedy wszyscy wiedza, ze 80 % w hodowli daje matka, nie ogier! Postep hodowlany powinno sie zaczynac od nich  😵

Nic dodać, nic ująć. Można mieć ogiera z każdą nogą w inną stronę, ale jak będzie krył za flaszkę, to swoje punkty wyrobi. Wszyscy chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle...

Ciekawą rzecz napisała halo - słuszne i oczywiste, że bez pracy nie ma kołaczy, tylko znowu jakoś niewielu o tym pamięta. No właśnie, jest dość dużo ciekawych koni, które mogły by się ładnie z czasem rozwinąć. Tyle, że do tego potrzeba profesjonalisty, który ma pojęcie, co robi. Tylko jakoś taki profesjonalista nie chce pracować za darmo, a pakowanie kasy w konia jest średnio ekonomiczne (przeca taki sam na allegro tylko 3 tysie!). Sama znam ciekawą hodowlę, która ma niezłe matki, dobiera dobre ogiery, potem konie rosną, w wieku trzech lat są zajeżdżane przez "jakieś" stajenne dziewczynki, potem rok chodzą pod siodłem, a potem już nie bardzo wiadomo, co z nimi zrobić... Stoją na łące i mają 4 lata, a potem 5, a potem 6, przy czym ich edukacja nadal oscyluje w okolicach średnio jeżdżonego 3/4 latka 🙁
To wszystko też nic innego jak świadomość - raz, konie są różne (i dlatego różnie kosztują), dwa, z koniem można różnie pracować - i dlatego też trening u kogokolwiek z pojęciem nie będzie za darmo...

karolina_, i dlatego właśnie pisałam, że ja szukałam konia nietypowego. Nie mamy sprawdzonych linii hodowlanych, o których można było by powiedzieć, że np. ogiery w ostatnich iluś pokoleniach wszystkie pomykały GP, wyróżniały się bardzo dobrym charakterem itd. Wszystkie konie, które ja oglądałam, były po skokowych ogierach... Tu jest totalna ruletka. Chociaż na pewno ze skokowymi końmi na pewno byłoby łatwiej, a gdybym chciała konia do WKKW to już w ogóle bym nosa poza kraj nie wyściubiała.

O rety, muszę coś zrobić, żeby forum takich długachnych postów nie przyjmowało 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 kwietnia 2011 08:27
Żeby nie było. Sama mam konia polskiej hodowli i wcale jakoś masakrycznie długo go nie szukałam ani nie jeździłam po całej Polsce. Z tym że ja nie miałam jakichś mega wygórowanych wymagań typu że ma być docelowo mistrzem czegoś tam.

Miał to byc koń dla mnie, koń z ktorym ja sama sobie poradzę gdyż nie bylo moim celem kupowanie konia i dawanie go komuś "w trening", odpowiadający mi w jeździe, wyglądowo niebrzydki.

W sumie pochodzenie niespecjalnie się liczyło ale fakt faktem obejrzawszy trochę koni wyszło na to że jednak ważne jest po czym i od czego ten koń jest bo jest po prostu i lepiej zbudowany i bardziej jezdny.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
04 kwietnia 2011 08:53
Żeby nie było. Sama mam konia polskiej hodowli i wcale jakoś masakrycznie długo go nie szukałam ani nie jeździłam po całej Polsce. Z tym że ja nie miałam jakichś mega wygórowanych wymagań typu że ma być docelowo mistrzem czegoś tam.

Miał to byc koń dla mnie, koń z ktorym ja sama sobie poradzę gdyż nie bylo moim celem kupowanie konia i dawanie go komuś "w trening", odpowiadający mi w jeździe, wyglądowo niebrzydki.

W sumie pochodzenie niespecjalnie się liczyło ale fakt faktem obejrzawszy trochę koni wyszło na to że jednak ważne jest po czym i od czego ten koń jest bo jest po prostu i lepiej zbudowany i bardziej jezdny.

Pozwoliłam sobie sprawdzić jakiego ,masz konia zanim napisałam o jego komunistycznym pochodzeniu.
Twoja klacz jest właśnie z tych sprawdzonych linii, które to skakały i ruszały się i wstydzić się ich nie było trzeba.
Te linie skaczące w Pl były , bo już ich nie ma. Resztki dogorywają w Liskach i Racocie. W Nowielicach już teraz jest taki bajzel w rodowodach,że o liniach ciężko już teraz cokolwiek powiedzieć.
Tylko do wypracowania sprawdzonych linii potrzebne są lata hodowli, tak obśmiane przez Ciebie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 kwietnia 2011 09:01
Mnie jako użytkownika interesuje produkt finalny - jezdny, niebrzydki, zdrowy koń.

Ja nie wnikam w historię, linie, ilość lat jakie trzeba było poświęcić na coś tam - bo się na tym nie znam.

Jakoś Duńczykom w ciągu 40 lat  udało się wyprodukować i wypromować poprzez sport -  bez udziału państwa czy stadnin czy stad państwowych, bez jęczenia i jojczenia jak to hodowcom nikt nie pomaga i jakie to niskie ceny uzyskują  - wspaniałego, docenianego na całym świecie konia sportowego DWB. Dodam jeszcze że nie tak znów wielu samych Duńczyków stać na zakup dobrego, młodego konia DWB z cenionym pochodzeniem. Te konie od lat dzialają na  arenie sportowej - i odnoszą sukcesy. I to jest ich najlepszą reklamą. Nie widzę zresztą innej możliwości "marketingu" koni jak tylko dobre wyniki sportowe tych koni.
Ogólnie nasuwa się prosty wniosek: rynek kształtują potrzeby klientów  😀iabeł: (dokładniej to popyt, czyli to, czego klient chce, ale i na co może sobie pozwolić). Skoro aktualnie u nas funkcjonuje rynek wypchany marnymi (ale tanimi) końmi - to znaczy, że na takie właśnie jest popyt. Dopóki jak najniższa cena będzie podstawą decyzji o zakupie, dopóty konie będą marne  🙁 A nieumiejętność odróżniania konia dobrze rokującego od miernoty pogarsza sytuację.
Owszem, gdy się człowiek dobrze orientuje w temacie (oraz ma czas, cierpliwość i jest w stanie zaryzykować), to może z sytuacji skorzystać i za mikre pieniądze "wyjąć" prawdziwy klejnot. W Polsce także. Tylko... to jest jak przerzucanie... góry nawozu w poszukiwaniu zgubionego kolczyka  🙁
Nie dziwię się, że mało kto ma na to ochotę.
quanta wspomniała też o ważnej rzeczy - nawet jeśli są dobrze rokujące konie, to zadziwiająco często ich potencjał jest marnowany - nie! - niszczony jest. Złym treningiem. I diu*a.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 kwietnia 2011 09:05
Dopóki jak najniższa cena będzie podstawą decyzji o zakupie, dopóty konie będą marne 

z pustego i Salomon nie naleje to oczywista oczywistość. Ludzie w Polsce nie są jeszcze na tyle bogaci by nie kierować się ceną jako wyjściowym kryterium. Każdy zakłada sobie za ile max danego konia kupi.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
04 kwietnia 2011 09:08
Dopóki jak najniższa cena będzie podstawą decyzji o zakupie, dopóty konie będą marne 

z pustego i Salomon nie naleje to oczywista oczywistość. Ludzie w Polsce nie są jeszcze na tyle bogaci by nie kierować się ceną jako wyjściowym kryterium. Każdy zakłada sobie za ile max danego konia kupi.

Dokładnie , ani Salomon nie naleje.
Dlatego na rynku są konia jakie są.
Ludzie w Polsce nie są jeszcze na tyle bogaci, żeby oczekiwać (i domagać się!) dobrych, wartościowych koni. Bo wyhodowanie takiego konia sporo kosztuje a hodowcy nie żywią się powietrzem ani nie powinni być instytucją charytatywną. Oczekiwanie dobrych koni za marną cenę to takie samo "wishful thinking" rodem z Howrse jak prośba "zrzućcie się bo potrzebuję tego konika" 🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 kwietnia 2011 09:44
Ludzie w Polsce nie są jeszcze na tyle bogaci, żeby oczekiwać (i domagać się!) dobrych, wartościowych koni.

A ci co są w miarę zamożni i mają ambicje to kupują konia zagranicznej hodowli  bo im sie nie chce przepłacać kasy za dobrego polskiego konia który jeśli już jest dobry to jego cena jest nieadekwatnie wysoka i sie nagle okazuje że kupno konia zagranicznej hodowli, może nawet lepszego niż ten polski, wychodzi taniej. A i wybór o wiele większy i kultura sprzedaży wyższa.
Też wolałabym, aby zbonitowano mi klacz zanim ją pokryję. Formalnie jednak jest to niemożliwe.
Na pewno byłoby łatwiej podjąć decyzję o sprzedaży czy też o pozostawieniu na matkę.
Kupujący zaś miałby jakiś pogląd o jakości zakupowanej klaczy.
Wszystkim by to ułatwiło.Jednak tak nie jest, więc czy jest sens dalej udowadniać mi,że mozna mieć klacz z licencją hodowlaną jeśli ona nie rodziła.Wiem,że można.
Wiem też,że gdyby ludzie się jednak stosowali do przepisów mniej byłoby kombinacji i lewych koni na rynku.

Edzia, możesz poprosić OZHK i przyjadą do opisu (to kosztuje oczywiście) ... takiego wstępnego. Nigdzie "wyniku" w księgach nie zapisują, ale Ty masz pogląd, (jak się na tym nie znasz), jakie Twoja klacz ma wady, jakie zalety.
Ogiery też przed ZT są wstępnie sprawdzane przez OZHK i dostają pozwolenie na zakład lub nie.
anetakajper   Dolata i spółka
04 kwietnia 2011 12:07
Ludzie w Polsce nie są jeszcze na tyle bogaci, żeby oczekiwać (i domagać się!) dobrych, wartościowych koni.

A ci co są w miarę zamożni i mają ambicje to kupują konia zagranicznej hodowli  bo im sie nie chce przepłacać kasy za dobrego polskiego konia który jeśli już jest dobry to jego cena jest nieadekwatnie wysoka i sie nagle okazuje że kupno konia zagranicznej hodowli, może nawet lepszego niż ten polski, wychodzi taniej. A i wybór o wiele większy i kultura sprzedaży wyższa.


To dlaczego obcokrajowcy" kupują u nas konie? Dlaczego przyjeżdżają do nas po konie?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 kwietnia 2011 12:14
Gdzie ci obcokrajowcy tak znowu skupują konie sama chętnie bym się dowiedziała.

Jeśli już to skupują to chyba tylko te naprawdę najtańsze, by tam z jakims zyskiem sprzedać. Czyli generalnie powód: cena.
anetakajper   Dolata i spółka
04 kwietnia 2011 12:26
Jak Ci powiem Elu gdzie to Ja już nie będę miała zbytu  🤣
Najtańsze? to nie wiem, zależy kto o jakiej cenie mówi.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
04 kwietnia 2011 12:28
Megane
Dzięki, aż z ciekawości zapytam w biurze przy okazji.
Gdyby w Polsce istniał system wielostopniowej selekcji, od źrebaka pod matką poprzez poszczególne klasy wiekowe...
ale nie istnieje.
Pozostaje zdawać się na tzw nos lub żyłkę hodowlaną, a na dzisiejsze czasy to ździebko przymało.
Dostępu do specjalistycznych szkoleń nie ma. Nam zrobili jedno podczas wystawy, fakt ,że z super fachowcem. Co z tego jak nie wyprowadzono kilku koni tej samej kategorii i na przykładzie palcem nie wskazano co u którego konia jest dobre, a jak wygląda ta gorsza wersja.
Na pewno kupującym też byłoby łatwiej podjąć decyzję o zakupie, gdyby miał przegląd wyników z wystaw i pokazów.
Jak na razie to działający system selekcji mamy w małopolakach.



To dlaczego obcokrajowcy" kupują u nas konie? Dlaczego przyjeżdżają do nas po konie?
[/quote]
Przyjeżdżają, bo konie u nas są dużo tańsze niż u nich, przyjeżdżają bo potrafią w tym tłumie wyszukać dobre egzemplarze, przyjeżdżają, bo nawet z naszego niby słabszego konia dobrym szkoleniem potrafią wycisnąć więcej niż my z ich teoretycznie lepszych koni.Przyjeżdżają, bo ich super sportowe maszyny nie bardzo nadają się do jazdy dla przeciętnego rekreanta.
Wystarczy popatrzeć na ogłoszenia w niemieckiej prasie. Koń ma być problemloss. Jak ktoś napisał "ready do go".
Takimi końmi moglibyśmy zalać niemiecki rynek. Tam za takie płacą 3-5 tys eu.
Jak dla mnie zupełnie niezła kasa.
Sęk w tym,że większość koni sprzedawanych w Niemczech w tych cenach i tak pochodzi z Polski.Teraz trochę trudniej Niemcom będzie ten fakt ukryć, bo paszport można było potargać i zrobić niemiecki, chipa zaś gorzej wydłubać. Szkoda tylko,że to tamci handlarze przechwytują cały zarobek.Całe samochody koni kupionych za 500-1000 eu tam jadą.Po kosmetyce zajeżdżeniu , oprzęgnięciu zyskują 3-4 razy na wartości i ..... znajdują nabywców.
Właśnie także o to chodzi, że tych najtańszych nie! skupują. Bo jednak za wschodnią granica nadal są jeszcze tańsze, a jak już się wyprawiać na "dziki wschód" - to jaka różnica?
Natomiast chętnie kupują. Dla siebie. Do sportu. Do nas nadal czasem zwracają się znajomi chętni na konia z Polski.
Właśnie z Polski. Bo ceny nadal umiarkowane, a konie - ci ludzie wiedzą, że bywają dobre i bardzo dobre.
Ale nie możemy pomóc. Praktycznie nie ma już takich miejsc, gdzie można "w ciemno" kogoś skierować i nie świecić potem twarzą  😡 Bo hodowcy też dostosowali się do podłej koniunktury. Wielu zrobi wiele by związać koniec z końcem.
ElaPe, dla ciebie chyba istnieje tylko takie proste równanie: jeśli polskie nie może być dobre a jeśli jest dobre = nie może być polskie. To jest nieprawda.Tzn. chyba masz specyficzną definicję "polskiego konia". Bo oprócz kn i hucułów (części) to czegoś takiego jak "czysto polski" rodowód - po prostu nie ma  🙁 Na tej zasadzie to holsztyn nie jest niemiecki - bo przecież "anglika" ma w rodowodzie, albo i SF  🙇
anetakajper   Dolata i spółka
04 kwietnia 2011 12:48
A my Polacy nie potrafimy ani znaleźć dobrego Polskiego konia, ani zrobić z przeciętnego konia- dobrego konia.
Chwała im za to,że oni to potrafią i dowartościowują nasz rynek.

Ostatnio sprzedałam swoją "najlepszą" kobyłę  😕.  Cena zaporowa to jednak nie była :/
Rok wcześniej Niemra kupiła siostrę. Teraz upomniała się  właśnie o nią :/
Od razu chciała wziąć jeszcze młodszego pół brata, ale ktoś był pierwszy 🙂
Został mi tylko roczniak i 4 dniowe żrebię z tej rodziny :/ 
edzia69   Kolorowe jest piękne!
04 kwietnia 2011 12:50
A my Polacy nie potrafimy ani znaleźć dobrego Polskiego konia, ani zrobić z przeciętnego konia- dobrego konia.
Chwała im za to,że oni to potrafią i dowartościowują nasz rynek.


Dlatego oni zarabiają a my jak zwykle w...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 kwietnia 2011 12:59
Też skupują tanie  konie,  byle najtaniej. By potem je sprzedać u siebie.

Widać to po przeróżnych duńskich forach. Owszem ludzie chętni są na konia z Polski "bo slyszeli że są tanie i w miarę dobre". Dobra cena to jest  ok. 20 tys koron (ok 10 tys zł) za juz w pełni wyszkolonego konia np. do L.

To sobie można zadać pytanie: ile taki handlarz musiał dać za konia w Poslce by po odjęciu kosztów transportu, formalności, ew. pensjonatu konia u niego na miejscu jeszcze mu się to opłacało. I jaki to musial byc koń skoro tylko tyle zapłacił.

Więc taki handlarz im sprzedaje to co oni chcą.

Z tym że potem te polskie konie nie mają zbyt dobrej opinii gdyż cena ceną ale wiele z tych koni dośc szybko podupada na zdrowiu w wyniku wcześniejszych kontuzji, urazów, nieprawidłowego treningu.

Kiedyś kiedy człowiek w Polsce zarabiał 20 dol/mies ceny koni były odpowiednio niższe. Może ktoś pamięta za jaką kase sprzedawano konie stadninowe na tzw. Zachód? Rozumiem że to przez Animecx szło czy jakoś centralnie. Ale mogę sobie wyobrazic  że wtedy nie dośc że cena była śmisznie niska to jeszcze w miare dobre te konie były.

anetakajper - no ale co ogłaszasz się jakoś na niemieckich stronach czy skąd takie twoje konie mają uznanie tam? Now łaśnie czemu kupują te konie mając u siebie niezmierzony wybór?
edzia69   Kolorowe jest piękne!
04 kwietnia 2011 13:03

Now łaśnie czemu kupują te konie mając u siebie niezmierzony wybór?

Napisałam Ci czemu, ale chyba nie przeczytałaś.
Skąd masz takie dobre info na temat Danii?
Ja akurat mieszkam tuz koło promu i kilka koni już tam sprzedałam, i to w cenach wyższych niż 20 tys DK.
Jedynym kosztem jest transport, bo przewozówka to z dojazdem weta 150-200 zł wychodzi.
ElaPe, 5 tys. dolarów to już była baardzo wysoka cena za konia na starych aukcjach animexu. Konie C klasy za tyle chodziły. Ale! za 100! dolarów można było w Trójmieście wynająć kawalerkę na... rok  😁 spróbuj sobie tak przeliczyć  😀 50x koszt rocznego wynajmu kawalerki... faktycznie "taniutki" koń  😜
trzynastka   In love with the ordinary
04 kwietnia 2011 13:05
Ogólnie nasuwa się prosty wniosek: rynek kształtują potrzeby klientów  😀iabeł: (dokładniej to popyt, czyli to, czego klient chce, ale i na co może sobie pozwolić). Skoro aktualnie u nas funkcjonuje rynek wypchany marnymi (ale tanimi) końmi - to znaczy, że na takie właśnie jest popyt. Dopóki jak najniższa cena będzie podstawą decyzji o zakupie, dopóty konie będą marne  🙁


Ja się odniosę do tej części, bo jestem świadkiem sytuacji gdzie dosyć znana w moim mieście szkółka rekreacyjna musi wyprzedawać konie, bo na rekreacyjne jazdy nie ma chętnych, a pensjonaty wszystkie w okolicy są zapchane.
Wnioski są dwa.
Pierwszy jest aktualny - przez takie ceny koni i ich niesamowitą dostępność rośnie nam grupa "właścicieli" którzy uważają, że taniej i lepiej nauczą się na własnym, bo po co płacić za każda jazdę 45 min po 25 zł [20 jazd w miesiącu] jak można zapłacić grosze za konia i 500 zł miesięcznie jeździć ile się chce i można mieć SWOJEGO konia.

Drugi wniosek jest troszkę smutny, daleko idący i może być mylny ale uważam, że Ci właściciele oczarowani koniem, prestiżem, możliwościami nie zawsze mierzą zamiar według  sił, bo własny koń jest tańszy tylko w założeniu, że jest zdrowy, że sprzęt się nie zużywa, że ceny pensjonatów nie pójdą w górę, że ma się dla niego czas itd. i może być tak, że za kilka lat rynek znów zostanie zalany końmi za grosze lub do oddania w dobre ręce, bo właściciele się przeliczyli jeśli chodzi o "taniość" tego sportu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się