Ciężko sprzedać, ciężko kupić- Wasze refleksje o handlowaniu końmi

edzia69   Kolorowe jest piękne!
02 kwietnia 2011 13:36
quantanameraKonik, którego wstawiłaś to typowy kolorowy destrukt. Powstał na fali mody na konia kolorowego. Niestety mogłabym Ci pokazać kilka ogierów kryjących o podobnym eksterierze.
Jest mi tym trudniej to pisać ponieważ sami hodujemy konie kolorowe i takie "łamagi" tylko psują opinię i powodują,że tym trudniej sprzedać nam "kolora". A przy minimalnym wysiłku ze strony hodowcy można postarać się o takiego taranta jak ten [nie chwaląc się, naszej hodowli]. Niestety wielu "hodowców"idzie na łatwiznę, co tylko rujnuje dokumentnie rynek. Mam nadzieję dno już blisko....
Quanta, mi chodziło o to, ze rozbieżność cenowa powinna być, bo nie każdy chce kupić konia za kwotę  po kosztach około 30.000,00. 
A nie wszystkie te konie za 3,4 tysiące mają ogromne wady i od razu są do leczenia.

Te tanie konie, które znam to także konie dobre pokrojowo, dwa z nich to ogiery kryjące z licencją, po prostu hodowcy tych koni chcieli się pozbyć darmozjadów i wypchnęli jednego za 5.000,00  a drugiego za koszt transportu, bo inaczej czekała go jedna droga (nie wykazał się na wyścigach i nie opłacało się płacić za pensjonat. Obecnie ogier ten  uszlachetnia półkrewki)
Kolejny przykład, to klacz, która chodzi w sporcie, sprzedana ze stratą, ale koleżanka nie miała czasu na wykorzystanie jej potencjału.

Co do przykładowego ogłoszenia, które zamieściłaś … Myślę, że ten koń skończy na talerzu, choć jego wady nie muszą np. przeszkadzać w ciąganiu wozu, bryczki i jakiegoś lekkiego sprzętu – myślę, że w tym by się odnalazł bez uszczerbku na swoim zdrowiu.
Ale ogólnie ten egzemplarz  jest nieurodziwy, (mówię tu także o maści, grzywie, ogonie a nie o wadach budowy) tak więc o nabywcę będzie trudno.

W hodowlach tych „lepszych” czyli tych „świadomych” też się rodzą pokraki, które idą za niewielkie pieniądze. Część z tych koni idzie do sprzedaży, ale zdarzają się przypadki, że  hodowca wstydzi się swojego przychówku i po prostu sprzedaje na mięso.
No bo w końcu po co psuć sobie nazwisko?

Cieszę się z nowych zmian wprowadzanych przez PZHK, że potomstwo bez świadectwa krycia nie będzie ewidencjonowane. (nie będzie NN-ów i dzikiej hodowli, tzn może się je trochę ograniczy )

Poza tym klacze(szlachetne) dopuszczane do rozrodu powinny być bonitowane przed zaźrebieniem, te z niewystarczającą punktacją powinny być wykluczone z rozrodu (bez możliwości wydania świadectwa krycia). 
Niekoniecznie musiały by być sprawdzane tylko w sporcie czy ZT, wystarczy, że były by poprawne i z poprawnymi chodami. (teraz co się urodzi, to się kryje)

Ogiery dopuszczone do hodowli powinny mieć odpowiednio dobrą bonitację i bdb. punktację za przydatność do sportu.
Drażni mnie to, że u nas do rozrodu są dopuszczane ogiery z oceną dostateczną. 
Czemu nie dopuszczać ogierów np. tylko z oceną wybitną i bardzo dobrą?
Ograniczyłoby to ilość z około 20 - 30 sztuk rocznie do np.8- 10.  No i zaostrzyłabym kryteria oceny.

Właściciele ogierów też powinni dbać o poprawność potomstwa po swoim reproduktorze a nie kryją co popadnie, bo parę groszy wpadnie za nasienie.

To nie jest tak, jak napisałaś, że jestem z tej sytuacji zadowolona … troszkę o czymś innym piszemy, Ty piszesz o tym, że tani koń  poza wagą nie posiada zbyt wielu zalet a ja o tym, że nie każdy tani koń był źle odchowany i od razu jest do leczenia czy ma wady, które wykluczają go z użytkowania. Często ludzie mają dobre konie a jeżdżą sobie na nich w tereniki, czasem coś skoczą i czasem zaźrebią (bywa, że ogierem za 1.500 -2.000,00 stanówka), takie są ich potrzeby i do tego konia potrzebują i czerpią z tego radość
Poza tym klacze(szlachetne) dopuszczane do rozrodu powinny być bonitowane przed zaźrebieniem, te z niewystarczającą punktacją powinny być wykluczone z rozrodu (bez możliwości wydania świadectwa krycia). 
Niekoniecznie musiały by być sprawdzane tylko w sporcie czy ZT, wystarczy, że były by poprawne i z poprawnymi chodami. (teraz co się urodzi, to się kryje)



Parę lat wstecz klacz najpierw dostawała licencję, a dopiero była źrebiona.
Ale za to za 3 lata wchodzi obowiązek zdawnia przez klacz wprowadzaną do hodowli próby dzielności. To ograniczy trochę liczbę klaczy słabych z licencją.
repka, jesteś pewna? Mi się wydaje, że klacz byla bonitowana przy opisie źrebaka lub po potwierdzonej źrebności ... czyli już po fakcie.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
02 kwietnia 2011 20:12
repka, jesteś pewna? Mi się wydaje, że klacz byla bonitowana przy opisie źrebaka lub po potwierdzonej źrebności ... czyli już po fakcie.

Repka jest pewna, ale nie ma racji.
Zawsze bonitowano klacz po oźrebieniu, ewentualnie i niechętnie źrebną.
Tylko stadniny bonitowały klacze przy tzw "wcieleniu".
dempsey   fiat voluntas Tua
02 kwietnia 2011 20:14
z czego to wynika? żeby w populacji klaczy dopuszczonych do rozrodu nie znalazły się klacze niepłodne?  🤔wirek: przecież jałowiące klacze siłą rzeczy same się wykluczają z tej populacji

edit: błąd gram.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
02 kwietnia 2011 20:16
z czego to wynika? żeby do populacji klaczy dopuszczonych do rozrodu nie znalazły się klacze niepłodne?  🤔wirek: przecież jałowiące klacze siłą rzeczy same się wykluczają z tej populacji

bonituje się klacze hodowlane.
Prawdopodobnie zamysłem było jak napisałaś licencjonowanie klacze płodnych.
Takie są warunki wpisu do ksiąg.
Teraz dojdzie kolejny warunek, ukończenie próby użytkowości.
edzia69, no w stajni hodowlanej gdzie spędziłam wiekszosc mojego jeździeckiego życia bonitowane były klacze dwuletnie i rok potem szły do źrebienia. To była prywatna stajnia.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
02 kwietnia 2011 20:19
edzia69, no w stajni hodowlanej gdzie spędziłam wiekszosc mojego jeździeckiego życia bonitowane były klacze dwuletnie i rok potem szły do źrebienia. To była prywatna stajnia.


Być może, ale n=było to niezgodne z regułami obowiązującymi przy wpisie do ksiąg.
W terenie dzieją się i działy różne rzeczy.
Przepisy stanowią inaczej.
z jednej strony to dobrze, że takie kryteria będą wprowadzone, ale z drugiej skróci się przede wszystkim państwowa hodowla ... przy przychówku powiedzmy 50-60 sztuk rocznie ile taka stadnina odda klaczy na próby? (to nie jest darmowa imprezka)
edzia69, może wiesz lepiej, nie będę się kłócić. U nas tak było dawniej.
repka, pewnie ta bonitacja była na zasadzie selekcji własnego stada, też się z tym spotkalam, ale to była  taka wewnętrzna ocena dla własnych potrzeb. Część klaczy była sprzedawana, ogierki kastrowane i sprzedawane a lepsze egzemplarze były zostawiane do dalszego wychowu.
To była normalna bonitacja, po której klacz dostawała licencję.
z jednej strony to dobrze, że takie kryteria będą wprowadzone, ale z drugiej skróci się przede wszystkim państwowa hodowla ... przy przychówku powiedzmy 50-60 sztuk rocznie ile taka stadnina odda klaczy na próby? (to nie jest darmowa imprezka)


Skróci się, i to nie tylko państwowym, tym bardziej ,że jest kilku oszołomów, którzy chcą przeforsować, by klacze do ksiąg były wpisywane, tylko po  próbach stacjonarnych 😲.  🤔. Min. jeden pan B .Robią z nami co chcą, cały świat hodowlany, na najwyższym poziomie, odchodzi od prób stracjonarnych nawet dla ogierów, a tu proszę, jesteśmy innowacyjni, głupi, czy bardzo bogaci?
titina, wiem, ze to uderzy we wszystkich, o państwowych wspomniałam dlatego, ze każdy tak narzeka, że nie dotuje się  stadnin i ze głównie dlatego upadają (nie potrafią się utrzymać) a teraz podniesie sie jeszcze koszty.
Cytuje hodowcę, koni młp "łatwiej jest teraz sprzedać 4 źrebaki za 1500 zł niż jednego za 6000 zł, kupujący dyktują taki rynek, takie konie dostarczamy..."

repka, pierwszy raz słysze o takiej sytuacji, jako dwulatki bonitowane ? i dostawąły licencję zanim zostały zaźrebione ? a mogły nie zostac zaźrebione wcale ?  🤔

Z tymi próbami to zobaczymy w praktyce, ile i gdzie będą mogły sie odbyć, i co z tymi klaczami, które do próby nie podejdą a i tak je bedą właściciele zaźrebiać, rynek nn ? Jeśli tylko stacjonarne, to już przegiecie, choć tych polowych też jak na lekarstwo, ale zawsze powinna być alternatywa.
Co z tymi klaczami, które zostaną wykluczone w powodu kontuzji czy choroby w czasie ZT, kogo bedzie stać, żeby ją posyłac po raz kolejny ?
repka ma rację , przepisy się zmieniają co kilka lat , 13 lat temu napewno bonitowano klacze przed zażrebieniem , musiała mieć skończone 2,5 roku jak dobrze pamiętam 🙂
quantanamera, zaciekawiłaś mnie. Zestawiłaś dwa zdjęcia. Napisałaś, że ten drugi koń jest koniem z niższej półki cenowej - ot, rekreacyjnym. Możesz wymienić cechy pokrojowe owego konia, które dyskwalifikują go z 'pierwszej półki'? Bo pierwszego konia tak opisałaś. Dlaczego ów drugi koń nie jest z pierwszej półki cenowej?
Mam wrażenie, że nie porównujesz tych samych rzeczy. Podejrzewam, że ów drugi koń (jeśli faktycznie jest "tylko do kochania" ) ma inne, dyskwalifikujące z zapotrzebowani first-class, cechy. Nie związane z pokrojem (no - ew, wzrost może być mikry - tego na zdjęciu nie widać).
Quanta, słabo szukałaś tych ujeżdżeniowców w Polsce. Mam znajomych, którzy sprzedali koni(ostatnie 3 lata) o takowych predyspozycjach, w cenach 18 000- 30 000zł , które miały za sobą przejechane czworoboki w granicach 65-72%, coś tam wygrane, do tego badania były bez zarzutu. To były bardzo ciekawe konie,(np.finalista MPMK-A, następny po Weltino-han, z matki ,pełnej siostry Germanika, trzeci wnuk Cocpita itp). Niestety marketing w Polsce kuleje, i stąd mamy takie kwiatki, po za tym jak mi napisała jedna pani, nie opłaca sie jechać x km. by obejrzeć jednego konia. Wszystko ok, powinny być aukcje, ale na takie nikt zainteresowany nie przyjeżdża. Np. dwa lata temu były takie organizowane, na ogiery z ZT, i co ! Pies z kulawą nogą się nie zjawił, .....
Dodam , że powyższe ceny, to zachodni, np. niemieccy hodowcy, to dostają za odsadki. 😵
Ano, bym się podpisała pod pytaniami zadanymi przez Halo.

I w sumie.... ja bym tego pierwszego konia kupiła, bo.... 1) kolorowy 2) bida z szelmowskim okiem
Taki koń do zakochania. 😉

Ja - zwykły rekreant z lasu - nie znam się na budowie konia w ten sposób, że jestem w stanie z całą pewnością ocenić do czego ten koń w przyszłości może być dobry, a co może go dyskwalifikować i z czym w przyszłości może być problem [podejrzewam, że mój własny ma z 20 takich wad, ale szelmowskie oko miał, to mnie kupił 😉] i pewnie dlatego nie widzę problemu w koniu nr 1. Tzn, ok, ja-Sankaritarina- sobie czytam i teraz już coś wiem, coś więcej widzę, coś więcej się orientuję, ale gro ludzi kupujących konie nie widzi nic i to jest chyba ten największy problem dla hodowców. Trzeba by przekonać ludzia po pierwsze: co ma widzieć, po drugie: że to co ma widzieć jest zaj*, a wszystko inne be.😉
Jak nie widzi nic, to nie widzi różnicy pomiędzy koniem skrzyżowanym na zasadzie "byle co z byle czym" za 1000 zł z allegro, a poprawnym eksterierowo koniem za 4 tysiące od hodowcy. Chociaż, nie no, widzi podstawową różnicę: cena. I wybierze to tańsze, skoro już za 1000 zł może mieć konia.

Trzeba by przestać nadprodukować... jakieś, nie wiem, sprawdzanie każdego urodzonego konia? Ostrzejsze przepisy? Kurczę, nie wiem.

Niestety marketing w Polsce kuleje
dokładnie.
Sankaritarina, poruszyłaś ciekawy problem. Brak elementarnej wiedzy u kupujących.
Może jednak PZHK powinien tym się zainteresować. Może powinna się pojawić "instytucja" "świadectw pokrojowo/użytkowych konia" - czegoś w tym stylu. Nie bonitacji stricte w celach hodowlanych, ale opisu cech użytkowych, wydawanego za umiarkowaną opłatą. Konie z takim opisem mogłyby uzyskiwać wyższe ceny niż nieopisane, byłoby o wiele łatwiej szukać, ograniczyłoby się kupowanie "kota w worku", klienci szybko zyskiwaliby orientację, dlaczego dany koń jest tani czy drogi (w porównaniu z innym)...
Gdyby (z miłości  :emoty327🙂 ktoś kupił konia tylko ze względu na feblik w oku - robiłby to ze zwiększoną świadomością.
Tak sobie gdybam... ale nie pogniewałabym się za coś takiego. Myślę, że opłacałoby się wszystkim.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
03 kwietnia 2011 11:06
Sankaritarina, poruszyłaś ciekawy problem. Brak elementarnej wiedzy u kupujących.
Może jednak PZHK powinien tym się zainteresować. Może powinna się pojawić "instytucja" "świadectw pokrojowo/użytkowych konia" - czegoś w tym stylu. Nie bonitacji stricte w celach hodowlanych, ale opisu cech użytkowych, wydawanego za umiarkowaną opłatą. Konie z takim opisem mogłyby uzyskiwać wyższe ceny niż nieopisane, byłoby o wiele łatwiej szukać, ograniczyłoby się kupowanie "kota w worku", klienci szybko zyskiwaliby orientację, dlaczego dany koń jest tani czy drogi (w porównaniu z innym)...
Gdyby (z miłości  :emoty327🙂 ktoś kupił konia tylko ze względu na feblik w oku - robiłby to ze zwiększoną świadomością.
Tak sobie gdybam... ale nie pogniewałabym się za coś takiego. Myślę, że opłacałoby się wszystkim.

i oczywiście hodowca musi za to zapłacić?
a potem dostanie 1000 zł za konia? jak teraz?
JUz teraz koszt paszportu sportowego wrzucono nam na karb, dorzucono koszt chipa.
Co jeszcze?
edzia69 ok, jak nie to to.... co? 😉

Tak odnośnie kupna ogólnego jeszcze...
Jasne, że nie wszyscy celują w wysokie ujeżdżenie czy wysokie skoki; jasne, że ludzie kupują konie "do kochania" oraz rekreacji i nie potrzebują do tego konia za 50 tysięcy z papierem wyskakującym z szuflady, ale... ten koń "do rekreacji" też mógłby mieć "ręce i nogi" i wszystko inne na swoim miejscu i poprawne. Nie mówię tu w sumie o sytuacjach, gdzie ktoś np. jeździł na jakimś swoim ulubionym koniu w rekreacji i go kupił albo o sytuacji, kiedy ktoś z sentymentu "wyciągnął" jakiegoś konia z kiepskich warunków czy w jakikolwiek "niestandardowy" sposób stał się właścicielem konia tylko o sytuacji, w której ktoś decyduje "kupimy konia" i zaczyna się szukanie i oglądanie.
Nawet nie mam na myśli faktu, że to taki kompletny laik kupuje konia, ale.... nawet ludzie jeżdżący x czasu i coś tam o koniach wiedzący nie patrzą na takie rzeczy.
A ja niedawno sprzedałam swojego konia z powodu ciąży (mojej   😉), lecz kilka godzin po sprzedaży stwierdziłam że jednak CHCĘ mieć konia.

We Wrocławiu mieszkam stosunkowo niedługo, nie znam zbyt wielu stadnin, zaczęłam się rozglądać, z Re-Volty dostałam sporo namiarów na sprawdzone miejsca gdzie warto zajrzeć, miałam już plan gdzie pojadę po porodzie.... Chciałam konia już ujeżdżonego, takiego misia do wyjazdów w teren i jazdy rekreacyjnej... I przeglądając Allegro ( :lol🙂 zobaczyłam takie zdjęcie 2 letniego ogierka:

Następnego dnia w 8 miesiącu ciąży pojechałam go obejrzeć, a tydzień później konik przyjechał do Wrocławia 🙂
edzia69   Kolorowe jest piękne!
03 kwietnia 2011 11:37
edzia69 ok, jak nie to to.... co? 😉



Generalnie Twój pomysł nie jest zły, ale wiąże się oprócz kosztów z poddaniem konia subiektywnej ocenie. Nie ma możliwości zrobienia spędu i oceny całego pogłowia  koni w Polsce  komisyjnie. Więc znowu będą znajomości i animozje.
Kolejna patologia by z tego wyszła.
edzia69, nie sądzę, żeby ktokolwiek w PL chciał wdrożyć w życie jakikolwiek sensowny pomysł  😀iabeł:, więc spokojnie  🙂
Przecież nie byłoby obowiązku posiadania takowego opisu - można by zgłaszać tylko konie fajne poprawne, żeby to było czarno na białym, żeby można było uzyskać wyższą cenę...
Można by dowolnie wybrać sobie "opisującego", nie spodobałby się opis - poprosić kogoś następnego...
A gdyby z siedmiu (fakt, to by już kosztowało, ale... rozwijać nie będę) napisało, że koń ma nisko/wysoko osadzoną szyję, to może nawet hodowca by uwierzył? Bo subiektywność jest cechą ludzką, także hodowców, nie tylko oceniających.
Tak dużo ludzi pyta: "jak w zasadzie wygląda mój koń?" "co w nim jest fajnego a co słabszego?" Ba, taka wiedza przydałaby się też trenerom.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
03 kwietnia 2011 12:50

halo

A przydałoby się trenerom. Nie zapomnę jak koleżanka zdawała na swoim koniu brązową i jeden z egzaminatorów, nota bene prowadzący swego czasu ZT, powiedział o koniu "jaki fajny rekreacyjny kucyk".
Teraz ten rekreacyjny kucyk zaczyna w Niemczech konkursy na munsztuku.
Osoby orientujące się w regulaminie rozgrywania zawodów w ujeżdżeniu w Niemczech wiedzą jaka droga dochodzi się tam do C klasy .
repka ma rację , przepisy się zmieniają co kilka lat , 13 lat temu napewno bonitowano klacze przed zażrebieniem , musiała mieć skończone 2,5 roku jak dobrze pamiętam 🙂


No i w zasadzie to sama mam klacz, którą kupiłam w wieku 5 lat już z licencją. Mało tego w licencji była już korekta bonitacji, więc ocenie poddawana była drugi raz. A zaźrebiałam ją dopiero ja.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
03 kwietnia 2011 14:42
Repka -tak odbijając piłeczkę. Kolega chciał kryć swoją małopolankę Emetytem.
Nie załapał się na bonifikatę w opłacie za stanówkę ponieważ klacz była młoda. W związku zaś odmówiono zalicencjonowanie klaczy bez okazania świadectwa pokrycia.
Ja wiem,że Polak potrafi.
Można wiele załatwić, ale w przepisach stoi, że klacz do licencji ma być źrebna lub wyźrebiona.
Też wolałabym, aby zbonitowano mi klacz zanim ją pokryję. Formalnie jednak jest to niemożliwe.
Na pewno byłoby łatwiej podjąć decyzję o sprzedaży czy też o pozostawieniu na matkę.
Kupujący zaś miałby jakiś pogląd o jakości zakupowanej klaczy.
Wszystkim by to ułatwiło.Jednak tak nie jest, więc czy jest sens dalej udowadniać mi,że mozna mieć klacz z licencją hodowlaną jeśli ona nie rodziła.Wiem,że można.
Wiem też,że gdyby ludzie się jednak stosowali do przepisów mniej byłoby kombinacji i lewych koni na rynku.
edzia69, ale tu jest cały czas mowa o tym co było x czasu temu, jakieś 10 lat temu. Wiem, że teraz klacz musi być pokryta, żeby dostała licencję.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się