Wychowanie seksualne.
Wydzielony z: RELIGIA, WIARA, WIERZENIA - rozważania, dyskusjeTak jak Teodora napisała - śmiem w to wątpić. W plemionach prymitywnych długo nie kojarzono faktu kopulacji z ciążą,...
Profesoressa Środa twierdzi, że nadal tak jest - tj. że większość ludzi nie kojarzy kopulacji z ciążą - i muszą się wyedukować.
Profesoressa Środa twierdzi, że nadal tak jest - tj. że większość ludzi nie kojarzy kopulacji z ciążą - i muszą się wyedukować. Ja też nie mam nic przeciwko edukacji seksualnej, bo nie znajduje rozumowych argumentów za robieniem z seksu tematu tabu - wiedza to mądrości klucz ponoć i szkodzić nie może? Rozwiązłość nastolatek nie tkwi w tym nieszczęsnym "przygotowaniu do życiu w rodzinie" (bo wiedza o przeznaczeniu prezerwatywy/tabletek "łatwymi" kobiet nie czyni?), czy jak to się teraz nazywa, ale w wielu innych bodźcach - patrz współczesna medialna papka/wzorce "fajnej babki" itd.
Naprawdę uważam, że ludzkość posiada zestaw pojęć (nie: system wartości!) do których odnosi... wartościowanie właśnie. No dobra, ale nie jest Twoim zdaniem tak, że wszyscy jesteśmy ludźmi i po prostu to nas wtłacza w ustalenie pewnych pojęć, bo są sfery życia które dotyczą każdego homo sapiens? I stąd biorą się podobne problemy itd, a nie z jakiejś nadprzyrodzonej interwencji?
Sam dobrze wiesz, do czego są zdolni ludzie, jeśli chodzi o pieniądze i władzę. Na szczęście w sumie oprócz jednostkowego przypadku, to tylko o tym czytuje/widzę w mediach. 🙂
Oczywiście, że o Zbyszka. Jakieś wątpliwości kiedykolwiek miałeś? Miałem. 🙁 Byłem przekonany, że czystej plaży dawno Strzygo nie widziałaś, stąd ten nacisk na te Chałupy i w ogóle... a że lokalny patriotyzm się w Tobie odezwał, to tak dla niepoznaki tego Zbyszka W. wcisnęłaś.
Profesoressa Środa twierdzi, że nadal tak jest - tj. że większość ludzi nie kojarzy kopulacji z ciążą - i muszą się wyedukować. Ja też nie mam nic przeciwko edukacji seksualnej, bo nie znajduje rozumowych argumentów za robieniem z seksu tematu tabu - wiedza to mądrości klucz ponoć i szkodzić nie może? Rozwiązłość nastolatek nie tkwi w tym nieszczęsnym "przygotowaniu do życiu w rodzinie" (bo wiedza o przeznaczeniu prezerwatywy/tabletek "łatwymi" kobiet nie czyni?), czy jak to się teraz nazywa, ale w wielu innych bodźcach - patrz współczesna medialna papka/wzorce "fajnej babki" itd.
Jeszcze raz, powoli.
Podobno kiedyś ludzie nie widzieli związku kopulacji z ciążą. Prof. Środa twierdzi, że obecnie ludzie też tak sądzą - tzn. że nie wiedzą o tym związku.
Gdyby wiedzieli - to wiedzieliby jak postępować, w zależności od wyznawanych wartości.
Jest więc oczywiste - że albo nie wiedzą, skąd się biorą dzieci - albo też "edukacja seksualna" jest "nauką" nakierowaną na zmianę systemu wartości, a nie tego, co deklaruje.
Ponieważ nie podejrzewam p. Środziny o indoktrynację - więc pozostaje mi pozostać przy założeniu, że uważa mnie za imbecyla, który nie wie, jak się ludzie rozmnażają.
Sądząc po skutkach, to ludzkość od dość dawna dobrze się orientuje, skąd się biorą dzieci - a pogląd, że istnieje jakaś państwowa wersja, wyjaśniająca to lepiej - to też papka, tylko, że podparta paragrafem, a nie tytułem gazety czy kanału telewizyjnego.
Wiedza może szkodzić - np. wzrost zasobu informacji o bakteriach u pół i ćwierćinteligentów wywołał trwająca wiele lat nienawiść do tych stworów - a to z kolei plagę alergii, domorosłe hodowle szczepów odpornych na medykamenty itd.
Z innej beczki - w zarządzaniu zaleca się blokadę informacyjną wobec managerów, którzy nie mają predyspozycji, czy wręcz szkodzą firmie (ale są np. właścicielami, więc nie da się ich zwolnić) - w ich rękach dobry podręcznik zarządzania to jak brzytew w rękach małpy.
Jeszcze raz, powoli.
Podobno kiedyś ludzie nie widzieli związku kopulacji z ciążą. Prof. Środa twierdzi, że obecnie ludzie też tak sądzą - tzn. że nie wiedzą o tym związku.
Gdyby wiedzieli - to wiedzieliby jak postępować, w zależności od wyznawanych wartości.
Jest więc oczywiste - że albo nie wiedzą, skąd się biorą dzieci - albo też "edukacja seksualna" jest "nauką" nakierowaną na zmianę systemu wartości, a nie tego, co deklaruje.
Ponieważ nie podejrzewam p. Środziny o indoktrynację - więc pozostaje mi pozostać przy założeniu, że uważa mnie za imbecyla, który nie wie, jak się ludzie rozmnażają.
Sądząc po skutkach, to ludzkość od dość dawna dobrze się orientuje, skąd się biorą dzieci - a pogląd, że istnieje jakaś państwowa wersja, wyjaśniająca to lepiej - to też papka, tylko, że podparta paragrafem, a nie tytułem gazety czy kanału telewizyjnego. Naturalnie, wiedza o antykoncepcji też jest zapewne wysysana z mlekiem matki. O, pardon - prawdziwa matka Polka tym plugawym słowem na "a" się brzydzi, tak więc prawdziwie Polska młodzież, również go nie zna. 😁
Czy Ty byłeś kiedykolwiek na takiej lekcji? Mi MEN zafundował ją w ostatniej klasie ogólniaka - późno, ale akurat w moim pokoleniu jeszcze "na czas" 😉. Pierwsza godzina z panią psycholog o budowaniu związku i ludzkiej uczuciowości - o "sprawach technicznych" seksu nie było zgoła nic, za to słowo "odpowiedzialność" padło dziesiątki razy. Pod koniec wpadł policjant, który opowiedział o pigułce gwałtu (skutki, co robić jeżeli nagle "poczuliśmy się dziwnie" itd), o samym gwałcie (jak minimalizować ryzyko/co robić w sytuacji zagrożenia/co zrobić, jeżeli do gwałtu doszło) i molestowaniu seksualnym. Połowa drugiej godziny z panią już-nie-pamiętam-skąd, która przeszła do "właściwego tematu zajęć", a druga połowa z panią z Centrum Pomocy Rodzinie (czy coś takiego) - co gdy jednak zaliczymy "wpadkę" (i nie było nic o skrobankach itp :icon_rolleyes🙂. Potem panie zostały jeszcze "na chwile", gdyby ktoś miał jakieś pytania. Miał - z dobre 3/4 klasy zostało po zajęciach. Tak to wyglądało u mnie - u kogoś tłusta "higienistka" mogła nakładać prezerwatywę na banana i na tym młodzież spędziła godzinę. Ale to nie jest już kwestia "czy", tylko "jak"...
Owszem można założyć, że to same imbecyle (bo jak kto nie wie wszystkiego w nastoletnim wieku na temat "skąd się ludzie biorą", to imbecyl) i ta konkluzja załatwia nam kwestie młodocianych matek i ojców (bo to imbecyli sprawa), tym niemniej to żadne wyjście z sytuacji.
Wiedza może szkodzić - np. wzrost zasobu informacji o bakteriach u pół i ćwierćinteligentów wywołał trwająca wiele lat nienawiść do tych stworów - a to z kolei plagę alergii, domorosłe hodowle szczepów odpornych na medykamenty itd.
Z innej beczki - w zarządzaniu zaleca się blokadę informacyjną wobec managerów, którzy nie mają predyspozycji, czy wręcz szkodzą firmie (ale są np. właścicielami, więc nie da się ich zwolnić) - w ich rękach dobry podręcznik zarządzania to jak brzytew w rękach małpy. No fakt, gdyby taki Werter nie dowiedział się o ślubie Alberta i Lotty, to dalej by żył... Wiedza szkodzi i lepiej jej nie posiadać! 🙄 Mam rozumieć, że jest to zakamuflowane twierdzenie, iż to wiedza zapędza nastolatków do łóżka? Gdyby jej nie posiadali, zapewne wiedliby życie cnotliwe i pozbawione pokus... można by gdybać, gdyby nie to, że świat "w tych sprawach" poszedł zdecydowanie "na przód" od lat 60. XX wieku. I żadna konserwatywna ideologia już tego nie zmieni.
No, ładnie ładnie.
Niestety Twoją teorię falsyfikuje chociażby przykład niejakiego Simona Mola, który zaraził wirusem HIV "młodą, wykształconą, z dużego miasta" najbardziej postępową i uświadomioną awangardę postępu.
To tak jakby na maturze był obowiązkowy egzamin z przepisów ruchu drogowego - a ci, co zdali go najlepiej wsiadali potem w kradzione fury, po pijanemu i gnali przez teren zabudowany 200 km/h.
Podatnicy mają za to płacić?
Niestety Twoją teorię falsyfikuje chociażby przykład niejakiego Simona Mola, który zaraził wirusem HIV "młodą, wykształconą, z dużego miasta" najbardziej postępową i uświadomioną awangardę postępu.
To tak jakby na maturze był obowiązkowy egzamin z przepisów ruchu drogowego - a ci, co zdali go najlepiej wsiadali potem w kradzione fury, po pijanemu i gnali przez teren zabudowany 200 km/h. Ehm, a w jaki niby sposób, skoro te "młode, wykształcone, z dużego miasta" zdecydowały się przelotny seks z murzynem, bez żadnego zabezpieczenia za wyjątkiem tabletek a.? Ergo postąpiły wbrew wiedzy, która zapewne posiadały (skoro były wykształcone i z dużego miasta). Mam rozumieć, że to wychowanie seksualne (którego zapewne nie miały) nakłoniło je do tego czynu? 🙄 Ludzie nie zawsze postępują racjonalnie, co nie oznacza, że nie warto uświadamiać ich w ewentualnych konsekwencjach ich wyborów. To co zrobią z tą wiedzą, to już ich sprawa. Argumentując w ten sposób, skreślasz wszelkie kampanie informacyjno-prewencyjne. Bo ktoś był świadomy, a postąpił wbrew tej wiedzy... Lepsza jest sytuacja, w której ktoś jest nieświadomy i postępuje po omacku? 🙂 To, że zabronisz w szkole mówić o seksie, na pewno nie nakłoni nastolatków do wstrzemięźliwości.
Podatnicy mają za to płacić? Czy nie płacą przypadkiem za lekcje religii w szkołach - może tutaj zastosujmy Twoje wcześniejsze porównanie do "egzaminu z przepisów ruchu drogowego" i prymusów postępujących wbrew nabytej wiedzy? Czy też tutaj już Twoja analogia nie jest trafna, bo...? 😎
Argumentując w ten sposób, skreślasz wszelkie kampanie informacyjno-prewencyjne. Bo ktoś był świadomy, a postąpił wbrew tej wiedzy... Lepsza jest sytuacja, w której ktoś jest nieświadomy i postępuje po omacku? 🙂 To, że zabronisz w szkole mówić o seksie, na pewno nie nakłoni nastolatków do wstrzemięźliwości.
Skoro co, co najgłośniej domagają się dostępu do wiedzy sami jej nie stosują, to to nie jest żadna wiedza, tylko zabobon.
Oddalamy się od tematu - czyli od tego, że najbardziej świadome jednostki nie widzą nie tylko związku współżycia z ciążą - a i jak się okazuje także z wirusem HIV
(nie darmo politpoprawna propaganda podkreśla, że HIV, to "nie tol'ko od sieksa" - co w społecznej świadomości kształtuje pogląd, że zarażenie się HIV poprzez współżycie jest mało prawdopodobne - a o wiele bardziej np. poprzez transfuzję).
Ta "nauka" w istocie chroni grupy ryzyka w imię "tolerancji" - wysyłając na cmentarz nawet swych dzielnych rycerzy postępu.
Cyt.: Podatnicy mają za to płacić?
Czy nie płacą przypadkiem za lekcje religii w szkołach - może tutaj zastosujmy Twoje wcześniejsze porównanie do "egzaminu z przepisów ruchu drogowego" i prymusów postępujących wbrew nabytej wiedzy? Czy też tutaj już Twoja analogia nie jest trafna, bo...? 😎
To, na co podatnicy płacą, to już płacą - cała "nowa" reszta wymaga podniesienia podatków, albo zwiększenia zadłużenia budżetu - co na dłuższą metę też sprowadza się do podniesienia tychże.
Rozumiem, że ci, co mają piątki/szóstki z religii są zarażeni wirusem HIV?
Rozumiem, że ci, co mają piątki/szóstki z religii są zarażeni wirusem HIV?
Ja mam co roku piątkę lub szóstkę z religii- a jestem betonowym agnostykiem ateistycznym (z resztą moje poglądy można przeczytać w stosownym temacie).
Chociaż to jeszcze nie jest taki poważny problem- większym są ci piątkowicze z religii, którzy potem bez skrępowania idą się lać po pyskach, kraść itp. itd.- a przecież na lekcji religii uświadamiają, że trzeba miłować bliźniego swego jak siebie samego 😉
A może o ryzyku raka piersi też nie uświadamiajmy kobiet? I tak większość z nich się nie przebada, a ta mniejszość jeszcze może się przestraszyć 🤔wirek: - wszystko z kasy podatników idzie!
Wiedza jest potrzebna, zwłaszcza na tak ważne tematy, jak antykoncepcja. Żeby potem nastolatki nie myślały sobie, że stosunek przerywany jest całkiem niezłą metodą antykoncepcji. A że niektóre z nich wiedzę tę zignorują; no cóż, to już ich problem i dziecko.
[quote author=busch link=topic=5558.msg244493#msg244493 date=1241431658
A może o ryzyku raka piersi też nie uświadamiajmy kobiet?
[/quote]
Wręcz odwrotnie - o ile ciąża jest stanem niepatologicznym - o tyle nowotwory - nie.
W ciążę nie zachodzi się od niezdrowego jedzenia czy skażonego otoczenia - a rak atakuje podstępnie.
Uważam, że ewentualne dotowanie środków antykoncepcyjnych i "oświata" są nieporozumieniem w sytuacji, gdy tnie się wydatki na szczepienie przeciwko rakowi szyjki macicy czy dofinansowanie lepszych jakościowo insulin.
W ciążę można nie zajść i można dowiedzieć się jak - a zachorować na cukrzycę z powodu chwili słabości raczej nie.
Nie jest też oczywiste, jak postępować, gdy się już jest chorym - i często nie ma za co, jak się nawet wie.
Edukować warto w kwestiach nieoczywistych - a nie w kwestii czegoś, co jest proste, jak konstrukcja cepa.
Co więcej - podałem przykład, który wskazuje, że nawet ci najlepiej wyedukowani, światli i postępowi mają za nic własne nauki - co więcej - należą do grupy podwyższonego ryzyka.
Skoro co, co najgłośniej domagają się dostępu do wiedzy sami jej nie stosują, to to nie jest żadna wiedza, tylko zabobon. Antykoncepcja to zabobon i ściema? Choroby weneryczne też? Cholera, tyle rzeczy mi wmówiono na tych lekcjach... Dobrze chociaż, że łyżka istnieje. Wiedza o długości drogi hamowania pojazdu, wbijana w kierowców na kursach, też jest zabobonem bo jednostki nijak nie chcą jej zastosować?
Ta "nauka" w istocie chroni grupy ryzyka w imię "tolerancji" - wysyłając na cmentarz nawet swych dzielnych rycerzy postępu.
🤔 A tak nie używając języka rodem z agitki sławiącej walkę klas, to rozchodzi się o...? Twierdzisz teraz, że "wychowanie seksualne" ma w istocie promować tolerancję dla homoseksualizmu, przez co giną ogłupione nią młode kobiety, czy komunikat jest jeszcze inny? 😲
To, na co podatnicy płacą, to już płacą - cała "nowa" reszta wymaga podniesienia podatków, albo zwiększenia zadłużenia budżetu - co na dłuższą metę też sprowadza się do podniesienia tychże.
Faktycznie, argument o bycie zastanym jest nie do przeskoczenia. 🙂 A tak na serio, to skoro kochanice pana Mola (o których nie wiadomo, czy uczęszczały na "przygotowanie do życia w rodzinie" czy też nie) przekreślają według Ciebie sensowność wychowania seksualnego w szkołach - bo to strata pieniędzy podatników... to wszyscy nie stosujący się do nauczania Kościoła Katolickiego, uczęszczający na Religię uczniowie przekreślają sensowność wykładania religii w szkołach. Czy też tutaj zakrzywia się materia i to "zupełnie inna sprawa"?
Co więcej - podałem przykład, który wskazuje, że nawet ci najlepiej wyedukowani, światli i postępowi mają za nic własne nauki - co więcej - należą do grupy podwyższonego ryzyka. Widzę tylko jedną możliwość z tą grupą "podwyższonego ryzyka". Sugerujesz, że wykształcone kobiety są hm... użyjmy eufemizmu - "bardziej aktywne seksualnie" i "mniej wybredne w kwestii doboru partnerów"?
EDIT: może się zdarzyć, że odpowiem na odpowiedź 😉 dopiero w przyszły wtorek.
Antykoncepcja to zabobon i ściema? Choroby weneryczne też? Cholera, tyle rzeczy mi wmówiono na tych lekcjach... Dobrze chociaż, że łyżka istnieje. Wiedza o długości drogi hamowania pojazdu, wbijana w kierowców na kursach, też jest zabobonem bo jednostki nijak nie chcą jej zastosować?
...
S A tak nie używając języka rodem z agitki sławiącej walkę klas, to rozchodzi się o...? Twierdzisz teraz, że "wychowanie seksualne" ma w istocie promować tolerancję dla homoseksualizmu, przez co giną ogłupione nią młode kobiety, czy komunikat jest jeszcze inny? 😲
...
Czy też tutaj zakrzywia się materia i to "zupełnie inna sprawa"?
Widzę tylko jedną możliwość z tą grupą "podwyższonego ryzyka". Sugerujesz, że wykształcone kobiety są hm... użyjmy eufemizmu - "bardziej aktywne seksualnie" i "mniej wybredne w kwestii doboru partnerów"?
...
EDIT: może się zdarzyć, że odpowiem na odpowiedź 😉 dopiero w przyszły wtorek.
Nie ma pośpiechu, to nie piekarnia, rozmawiamy sobie 🙂
Sama nauka jest pożyteczna - kontrowersje dotyczą szczegółowej treści - niektóre wątki są po prostu mało estetyczne, chociażby - np. gejowskie warianty, z których wynika, że żołnierz powinien mieć pod ręką gumowe rękawice i inne utensylia. Bajki o tym, że homoseksualizm sytuacyjny nie istnieje - np. więźniowie doznają cudownego uzdrowienia z tej przypadłości po opuszczeniu zakładu karnego - a "nauka" udaje, że nic o tym nie wie i poszukuje genu, odpowiedzialnego za odmienność wesołków.
Czy fragmentem tej edukacji ma być nowe unijne zalecenie, by unikać nazw stanowisk, które określają płeć, np. dyrektor generalny?
W moich czasach nazywało się to "Przygotowanie do życia w rodzinie socjalistycznej". Dla rozrywki przeczytałem sobie cegłę Malinowskiego "Życie seksualne dzikich" (bardzo niepoprawny tytuł) - z passusem, który, jak się wydaje powinien przypaść Tobie do gustu (te tęsknoty do podróży zamorskich i otoczenia żeńskiego) - mianowicie Malinowski opisuje pewien zwyczaj, sprowadzający się do tego, że jak się jakiś samotny myśliwy zabłąka na terytorium wrogiego plemienia, to kobiety z tego plemienia napadają go i gwałcą.
Niestety, przeczytałem też podręcznik, który został wydany przed sławnym głosowaniem WHO, a w tym podręczniku napisane było, że homoseksualizm to zboczenie. Jak widzisz, nauka może szkodzić 🙂
Język "z notatnika prelegenta" - znam wiele języków obcych - staram się używać języka, który powinien rozumieć oponent - to kurtuazja.
Tak, przestrzeń się zakrzywia. Niezależnie od Twoich preferencji nauka religii służy przekazywaniu pewnych kodów kulturowych, niezależnie, czy ktoś wierzy, czy nie.
Na tych kodach opiera się prawo, obyczaje i parę innych rzeczy. W przypadku odrzucenia tych kodów (powiedzmy, że nie będę ich definiował z lenistwa) konieczne staje się wprowadzenie innych regulatorów - tj. zamiast ustabilizowanych norm etycznych, przyjętych przez społeczność + prawo karne jako bat na tych, co tych norm nie przestrzegają w rażący sposób wprowadza się elementy kontroli oparte na coraz bardziej skomplikowanym prawie blankietowym + inwigilacja, kontrola elektroniczna - czyli to, z czym mamy do czynienia w obecnej Europie czy USA. Barierą jest jedynie technika - ale jest to bariera do pokonanie, kwestia czasu.
Dlatego nauka religii ma walor utylitarny - a że pogrobowcy Gramciego chcą mieć prawo do swojej indoktrynacji, to zrozumiałe - lecz akceptowalne tylko dla tych, którzy nie mają wiedzy, jak to wygląda w praktyce - lub też po prostu są w grupie, która jest zainteresowana tą indoktrynacją osobiście.
Nie wiem, czy kobiety wykształcone itd. - w tej kwestii statystyki są trudno pozyskiwalne - natomiast przypadek Afroafrykańczyka daje dużo do myślenia - tj. że kobiety "postępowe" nie stosują się do własnych nauk - co podważa ich sens (tych nauk), czyniąc zasadną hipotezę, że nauka to fetysz, który nie zapobiega rozprzestrzenianiu się pewnych schorzeń i ludzkich tragedii. To tak, jak np. z opcjami walutowymi - oferowanymi i kupowanymi przez fachowców - spodziewam się, że baba z jajami (kurzymi, ale nomen omen też) z targowiska nie dałaby się na to nabrać, mimo, że nie słuchała wykładów na SGPiS (o. SGH)
Nie ma pośpiechu, to nie piekarnia, rozmawiamy sobie 🙂 Tylko lojalnie uprzedzam, cobyś nie odniósł wrażenia, że Cię ignoruję 🙂 - jestem w trakcie przygotowań do wyjazdu i nie mam niestety czasu na zredagowanie jakiekolwiek dłuższej wypowiedzi. Odpowiem więc po weekendzie.
Wróciłem z turnieju, mogę odpisać. 🙂
Sama nauka jest pożyteczna - kontrowersje dotyczą szczegółowej treści - niektóre wątki są po prostu mało estetyczne, chociażby - np. gejowskie warianty, z których wynika, że żołnierz powinien mieć pod ręką gumowe rękawice i inne utensylia. Estetyka jako kryterium w zagadnieniu "mówić/nie mówić" raczej nie przejdzie, bo rodzi pewne oczywiste sprzeczności - nie wszystko o czym człowiek wiedzieć powinien, jest wszakże "estetyczne", nie wspominając już o tym, iż każdy "estetycznym" znajduje co innego. Nawet jeżeli konsekwentnie posłużysz się tym kryterium, to nie uda Ci się wyrzucić homoseksualizmu poza materiał do ewentualnego "napomknięcia" - "zaskakująco" duża część męskiej populacji, nie znajduje nic "nieestetycznego" w skłonnościach lesbijek. 😉
Sam początek Twojej wypowiedzi dobrze interpretuje jako przyznanie racji, co do ewentualnej przydatności przedmiotu jako takiego, a niezgody co do materiału wchodzącego w skład lekcji, czy dokonuje nadinterpretacji?
Bajki o tym, że homoseksualizm sytuacyjny nie istnieje - np. więźniowie doznają cudownego uzdrowienia z tej przypadłości po opuszczeniu zakładu karnego - a "nauka" udaje, że nic o tym nie wie i poszukuje genu, odpowiedzialnego za odmienność wesołków. Akurat w tym punkcie nie jestem Twoim adwersarzem, bo również jestem sceptycznie nastawiony co do "genu homoseksualisty". Moim zdaniem nie jest to wina "nauki", tylko co najwyżej "politycznej poprawności" mediów, które podają jako dominującą tylko jedną teorię. Taki Lew-Starowicz, upatruje przyczyn homoseksualizmu również poza przyczynami genetycznymi, a jakoś nie został wywalony na margines świata naukowego, tak więc byłbym powściągliwy w oskarżaniu "nauki" jako takiej. 🙂
Czy fragmentem tej edukacji ma być nowe unijne zalecenie, by unikać nazw stanowisk, które określają płeć, np. dyrektor generalny?
A ma to jakiś związek z tematem rozmowy? Fanaberie Unii, to fanaberie Unii, rozmawiamy o ewentualnej edukacji seksualnej w szkole.
(te tęsknoty do podróży zamorskich i otoczenia żeńskiego) A mam rozumieć, że to jakaś niebezpieczna i dziwaczna skłonność? 😉
(...)jak się jakiś samotny myśliwy zabłąka na terytorium wrogiego plemienia, to kobiety z tego plemienia napadają go i gwałcą. Gdybym liczył sobie lat 15, był pokoleniem MTV, to faktycznie zapewne bardzo by mi się ten fragment Malinowskiego spodobał. Ponieważ lat mam trochę więcej, a do "współczesnej młodzieży" i kultury popularnej stosunek cokolwiek ambiwalentny, to taka sytuacja moim gustom nie hołduje. Znaczy się - jestem świadomy, jak naprawdę wyglądają ichnie kobiety po latach spędzonych w dżungli i na poziomie higieny osobistej na jakim się znajdują. Jestem też świadomy, że gwałt na mężczyźnie w tamtych rejonach, może również przybrać formę wsadzenia mu drzewca włóczni, w miejsca do tego nie przeznaczone. Toteż dziękuje za zgrabny passus, ale "śniade kobiety" z tamtych regionów świata, pozostawię bohaterom powieści przygodowych. 😉
Język "z notatnika prelegenta" - znam wiele języków obcych - staram się używać języka, który powinien rozumieć oponent - to kurtuazja. Jak widać z mojego pytania, o faktyczne przesłanie cytowanego kawałka Twojej wypowiedzi - taki język sprawia mi trudność, tak więc w tym wypadku, chyba źle oceniłeś moją skromną osobę.
Tak, przestrzeń się zakrzywia. Niezależnie od Twoich preferencji nauka religii służy przekazywaniu pewnych kodów kulturowych, niezależnie, czy ktoś wierzy, czy nie.
Na tych kodach opiera się prawo, obyczaje i parę innych rzeczy. W przypadku odrzucenia tych kodów (powiedzmy, że nie będę ich definiował z lenistwa) konieczne staje się wprowadzenie innych regulatorów - tj. zamiast ustabilizowanych norm etycznych, przyjętych przez społeczność + prawo karne jako bat na tych, co tych norm nie przestrzegają w rażący sposób wprowadza się elementy kontroli oparte na coraz bardziej skomplikowanym prawie blankietowym + inwigilacja, kontrola elektroniczna - czyli to, z czym mamy do czynienia w obecnej Europie czy USA. Barierą jest jedynie technika - ale jest to bariera do pokonanie, kwestia czasu.
Dlatego nauka religii ma walor utylitarny - a że pogrobowcy Gramciego chcą mieć prawo do swojej indoktrynacji, to zrozumiałe - lecz akceptowalne tylko dla tych, którzy nie mają wiedzy, jak to wygląda w praktyce - lub też po prostu są w grupie, która jest zainteresowana tą indoktrynacją osobiście.
Nauka religii wychodzi daleko poza ramy przekazywania "pewnych kodów kulturowych" - uczy praktyk religijnych Katolicyzmu, czy też indoktrynuje do zajmowania stanowiska wobec pewnych "problemów społecznych", zgodnie z nauczaniem Kościoła Katolickiego. Mam z tym generalnie tylko jeden kłopot. Łożenie na to, z budżetu Państwa, które rzekomo nie rozstrzyga o słuszności czyichś przekonań religijnych, jest dla mnie nie do przyjęcia.
Inną sprawą jest jak dla mnie absurdalność takiego "uprzydatniania" lekcji Religii, dla ogółu społeczeństwa. Mam więc rozumieć, że osoby nie uczęszczające na omawiane lekcje nie posiadają owych "pewnych kodów kulturowych"? Co z obywatelami Rzeczpospolitej, będącymi wyznawcami innych religii - ich "kody kulturowe" są...? 🙄 Prawo i ustabilizowane normy etyczne wychodzą poza nakazy religijne - inaczej dochodzimy do cokolwiek niewygodnej sytuacji dla Państwa. Albo staje się państwem wyznaniowy - wszakże nakazy prawa, które stanowi podstawę jego funkcjonowania biorą się z nakazów danej religii. Przesądzamy więc o jej "prawdziwości" - gdyby nie były słuszne, prawo byłoby wszakże inne, nieprawdaż? Inną drogą, jest próba dostosowania się Państwa do multikulturowości swojego społeczeństwa - w zależności od wyznawanej religii, obowiązujące prawo byłoby dla nas inne. Jak dla mnie cokolwiek przerażająca ewentualność, w kontekście napływu do Europy muzułmanów i ich "wzorców kulturowych".
Nie wiem, czy kobiety wykształcone itd. - w tej kwestii statystyki są trudno pozyskiwalne - natomiast przypadek Afroafrykańczyka daje dużo do myślenia - tj. że kobiety "postępowe" nie stosują się do własnych nauk - co podważa ich sens (tych nauk), czyniąc zasadną hipotezę, że nauka to fetysz, który nie zapobiega rozprzestrzenianiu się pewnych schorzeń i ludzkich tragedii. To tak, jak np. z opcjami walutowymi - oferowanymi i kupowanymi przez fachowców - spodziewam się, że baba z jajami (kurzymi, ale nomen omen też) z targowiska nie dałaby się na to nabrać, mimo, że nie słuchała wykładów na SGPiS (o. SGH) Nestor, mam rozumieć, że uparcie lansujesz tezę, iż przekazywanie wiedzy ogółowi społeczności, traci sens bo nie zastosowała się do takiej wiedzy jednostka? Wybacz, ale to absurdalne. To tak jakby (kolejny już przykład) nie wpajać żołnierzom pewnych prawidłowych odruchów na wypadek walki zbrojnej, bo część pod wpływem adrenaliny, strachu itp nie stosuje się do szkolenia. Ludzie nie zawsze postępują racjonalnie, co nie oznacza, że należy sobie darować przekazywanie im wiedzy, na podstawie której mogą takowe podjąć.
Uważam, że w szkołach, bardzo, ale to bardzo przydałoby się coś w rodzaju "Psychologi relacji", także seksualnych, z omówieniem fizjologii także. I powinno się zacząć zdecydowanie sporo przed osiągnięciem biologicznej dojrzałości płciowej.
Zdecydowanie wolałabym takie lekcje, niż religię, na którą sama chodziłam do sal przy kościele (i bardzo to lubiliśmy) - i ogólnie taki układ był zdrowy.
Sam początek Twojej wypowiedzi dobrze interpretuje jako przyznanie racji, co do ewentualnej przydatności przedmiotu jako takiego, a niezgody co do materiału wchodzącego w skład lekcji, czy dokonuje nadinterpretacji? Ze względów estetycznych nie będę cytował "materiałów edukacyjnych" - niemniej wolałbym, żeby moim dzieciom Grecja czy Italia kojarzyły się z czym innym, niż historia homoseksualizmu.
Celem "edukacji" jest zmiana paradygmatu obyczajowego - a nie żadna wiedza.
Z "notatnika prelegenta"
(
http://wyborcza.pl/1,76842,5338342.html):
Lewica: edukacja seksualna do szkół
W odpowiedzi rada SLD zaapelowała do premiera, aby "zerwał z zaściankową, strachliwą biernością i uległością wobec obyczajowych i religijnych konserwatystów".
...
Analizujemy internetowe fora. Widać w nich, jak bardzo liberalna obyczajowo staje się polska młodzież. Upodabnia się do rówieśników z Zachodu. Chcemy być głosem tej młodej Europy - usłyszeliśmy od jednego z nich.
...
Gazeta": Za obyczajowy progresizm, za antyklerykalizm krytykuje was nawet Aleksander Kwaśniewski. - To, co szokuje dziś, przestanie szokować za dwa lata. Laicyzacja jest nieuchronna - odpowiedział nasz rozmówca zadowolony, że po sobotniej radzie media skupiły się "na przekazie programowym SLD", a nie na personaliach.Odrobiłem lekcje, analizując "wiedzę" o najbardziej niepożądanym wskaźniku tj. nieplanowanych ciążach nastolatek, dotarłem do materiałów WHO, przeczytałem tez jakiś artykuł z brytyjskiej prasy. Wniosek jest taki, że istnieje złożona, a nie prosta korelacja pomiędzy "edukacją", a ilością - np. w GB obserwuje się niepokojący wzrost (przy i tak wysokim poziomie- a nie jest to chyba kraj źle wyedukowany. W Danii i Szwecji aborcji nastolatek jest 4-5 razy więcej, niż w Holandii - a Szwecja i Dania uchodzą za kraje wzorcowo wyedukowane. Przyczyny są więc kulturowo-obyczajowe, a nie naukowe. Warto poczytac samemu - by nie pleśc takich bzdur, jak Napieralski:
Gdyby w polskich szkołach prowadzone były takie zajęcia, nie doszłoby do sytuacji, w której znalazła się niedawno 14-letnia Agata z Lublina - twierdził lider Sojuszu Grzegorz Napieralski.który nie tylko kłamie, ale wręcz łże - jako że ten konkretny przypadek odpowiada raczej "przyczynie amerykańskiej" (najwyższy wskaźnik na świecie) - tj. nieakceptowanej środowiskowo ciąży nastolatki, która chce mieć dziecko i doskonale wie, skąd się wzięło.
A ma to jakiś związek z tematem rozmowy? Fanaberie Unii, to fanaberie Unii, rozmawiamy o ewentualnej edukacji seksualnej w szkole. Najbardziej kluczowa z wymienionych kwestii – czy edukacja seksualna jest w ogóle potrzebna dzieciom i młodzieży – została rozstrzygnięta na szczeblu międzynarodowym, m.in. podczas Światowej Konferencji na rzecz Ludności i Rozwoju (Kair, 1994) oraz IV Światowej Konferencji na rzecz Kobiet (Pekin, 1995). W obu konferencjach uczestniczyła delegacja z ramienia polskiego rządu, która w jego imieniu przyjęła dokumenty końcowe. Tym samym władze centralne w Polsce zobowiązały się do realizacji przyjętych postanowień w zakresie rzetelnej naukowo i zgodnej z wymaganiami międzynarodowymi, edukacji seksualnej.
Podczas Międzynarodowej Debaty Dotyczącej Stanu Oświaty Seksualnej i Profilaktyki HIV/AIDS w Polsce i w Europie, która odbyła się w Warszawie w dniach 8-9 września 2006 roku, młodzież określiła listę postulatów, które w stosownym liście przekazała na ręce obecnego Ministra Edukacji Narodowej, domagając się realizacji następujących działań:
1) Wprowadzenie do programów nauczania szkolnego powszechnej edukacji seksualnej, opartej na standardach naukowych i medycznych oraz na standardach praw człowieka wypracowanych przez ONZ i Unię Europejską:itd.
(te tęsknoty do podróży zamorskich i otoczenia żeńskiego)
A mam rozumieć, że to jakaś niebezpieczna i dziwaczna skłonność? 😉W Twoim przypadku, jestem przekonany, będzie romantycznie, nie tak, jak w przypadku naszych zachodnich, wyedukowanych sąsiadów,nałogowo podróżujących w różne regiony Świata dokonujących tam podbojów, które moje odczucia estetyczne rażą - ale nie bierz sobie tego do serca, w końcu estetyka nie decyduje.
Jak widać z mojego pytania, o faktyczne przesłanie cytowanego kawałka Twojej wypowiedzi - taki język sprawia mi trudność, tak więc w tym wypadku, chyba źle oceniłeś moją skromną osobę. Na to liczyłem, że podobnie jak ja masz wykształcenie klasyczne, greka, łacina i te sprawy... jest dobrze.
Inną drogą, jest próba dostosowania się Państwa do multikulturowości swojego społeczeństwa - w zależności od wyznawanej religii, obowiązujące prawo byłoby dla nas inne. Jak dla mnie cokolwiek przerażająca ewentualność, w kontekście napływu do Europy muzułmanów i ich "wzorców kulturowych". Nr 1 w edukacji seksualnej: Holandia (najlepsze wskaźniki), znaczy się chciałem napisać Kalifat Holenderski.
Kolejny z liderów "edukacji":
http://www.rp.pl/artykul/28,302777.htmlNajpierw piłujesz gałąź, na której siedzisz, potem co innego.
Nestor, mam rozumieć, że uparcie lansujesz tezę, iż przekazywanie wiedzy ogółowi społeczności, traci sens bo nie zastosowała się do takiej wiedzy jednostka? Wybacz, ale to absurdalne. To tak jakby (kolejny już przykład) nie wpajać żołnierzom pewnych prawidłowych odruchów na wypadek walki zbrojnej, bo część pod wpływem adrenaliny, strachu itp nie stosuje się do szkolenia. Ludzie nie zawsze postępują racjonalnie, co nie oznacza, że należy sobie darować przekazywanie im wiedzy, na podstawie której mogą takowe podjąć.
Nie jednostka, a awangardowa grupa "najlepsi z najlepszych".
Ja rozumiem, że nie chodzi o wiedzę, polegającą na tym, że kopulując z obcokrajowcem niewiadomego pochodzenia bez prezerwatywy można nabawić się AIDS - bo tę wiedzę zapewne te miłe panie posiadały.
Rozumiem, że chodzi o "wiedzę", którą, na podobieństwo do treningu wojskowego należy "nabyć"?
Czy ta "nauka" na polegać na seksualnych poligonach w Afryce, z plecakiem pełnym "sprzętu ratowniczego" zamiast amunicji?
Obaj dobrze wiemy, że ani Ty nie przekonasz mnie, ani na odwrót, tak sobie pogadaliśmy i tyle.
wlasciwie nie wiedzialam gdzie to wrzucic...
http://rozdziewiczalnia.pl/ofertaco powiecie na to?
😂 Kilku kolegow postanowilo ze nie tylko pozbeda sie problemu jak wyrwac laske, jeszcze na tym zarobia. Brawa dla nich. Nie rozumiem tylko, co sklania ich klientki do skorzystania z uslug... naprawde nie mam pojecia.
No i ciekawa jestem na ile to jest legalne, a na ile podchodzi pod meska prostytucje?
karolina_, ale prostytucja jest legalna 😉
kujka, umieram ze smiechu 😀 Ale jaja!
o losie... ja jestem ciekawa kto z tego korzysta i ile sie za to placi. Te wszystkie "scenariusze" sa prosto jak z filmu. Osobiscie calkowicie sobie nie wyobrazam widziec kolesia pierwszy raz na oczy, spedzic z nim dzien czy wieczor i sie z nim przespac . ZWLASZCZA - pierwszy raz ;]
edit:
hihi
http://rozdziewiczalnia.pl/koniecktos otworzyl zakladke "?" ? 😉
Nie bardzo orientuje sie w biezacej dyskusji bo czasu za bardzo nie mam, za to wrzucam ciekawy link - spojrzenie niejako z wewnatrz - nastolatka o dzieciecej/nastoletniej seksualnosci:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,66725,9238968,Nie_jestesmy__dupami__do_podrywania__seksow_.htmlWydaje mi sie ze nie jest zle z przynajmniej czescia polskich nastolatkow. Kwestia madrej edukacji seksualnej oczywiscie wciaz jest otwarta bo ta jaka teraz serwuje nam panstwo ustami w wiekszosci katechetow jest cokolwiek...zawezona.
kujka ja zalowalam,bo najpierw przypaqdkiem kliknelam "?" a pozniej cala reszte no i nie mialam zabawy 😎
hah, a chcialam kliknac "?" ale w koncu uznalam ze nieee, nie chce mi sie czytac :P
Niewystarczająca edukacja seksualna prowadzi do zaburzeń podniecenia 😉