Równouprawnienie ?...
Ja miałam stajenną. Zresztą sama przez prawie rok pracowałam w stajniach i do moich obowiązków należały również prace stajenne.
Co prawda dziewczyna ma większy problem z dźwiganiem np. drągów na ogrodzenia, naprawą elektronarzędzi itp, ale za to są bardziej obowiązkowe i łagodniejsze w stosunku do koni. Poza tym nie było problemu z alkoholem co niestety było główną przyczyną rozstań z mężczyznami w tej roli.
I czasem mam wrażenie, że kobiety na siłę szukaja dziury w całym. Kiedy facet powie kobiecie, że jest ładna to ta myśli "powiedział mi, że jestem ładna, wiec pewnie ma mnie za głupią", a kiedy facet mówi kobiecie, że uważa ja za inteligentną, to ta ma pretensje, że uważa ja za nieatrakcyjną.
_Gaga przykre to co piszesz. Ja kiedy muszę, to oczywiście zrobię męskie rzeczy sama. Ale mój facet raczej mnie do nich nie dopuszcza, on wykonuje naprawy wszelakie, ciężkie rzeczy z uwagi na jego kręgosłup staram się dzwigać z nim. Ja mam komfort "bycia kobietką" on czuje się męski, jak go pochwalić za bohaterski czyn połączenia 2 kabelków ze sobą i każdy jest zadowolony. Żadna skrajność nie jest dobra. Ani ta kiedy kobieta bez faceta jest totalnie bezradna, ani ta kiedy kobieta zasuwa z worami owsa a facet ogląda mecz przy piwie.
Kiedyś, już dawno, podróżowałam pociągiem z moimi starszymi koleżankami zawodowymi.
Podróż się dłużyła i gadałyśmy sobie. One -jednogłośnie marzyły o wcześniejszej emeryturze, o pozostaniu w domu,
o pracy w ogródku i siedzeniu u fryzjera. Ja -byłam milcząco zgorszona. I obrzydzenie mnie brało. Bo trzeba pracować, walczyć, udowodnić, bo kura domowa to najgorszy ze zwierzaków.
Teraz mam już tyle lat, co one wtedy. I zaczynam rozumieć co miały na myśli.
Takie podwójne życie -praca + dom , a w naszym wtedy przypadku dwie prace + dom - męczy , wyczerpuje.
I kwiatek się należy. 👿
A stajenny to praca dla chłopa. Mówcie sobie co chcecie. Brudno, śmierdzi, ręce się niszczą -co to za przykład w ogóle?
Tania, eee w stajni nie śmierdzi :P. Dla mnie ta praca to była doskonała odskocznia po pracy w banku. Odpoczełam od ludzi, wrzawy, komputera. Mogłam się zregenerować psychicznie.
Ja zawsze się śmiałam, że facet powinien pracować na utrzymanie rodziny a kobieta dla własnego rozwoju, zdrowia psychicznego i na swoje widzimisie. Oczywiście nie każda tego potrzebuje i nie oznacza to absolutnie, że praca mężczyzny nie ma go rozwijać.
Nie-równouprawnienie płci to jedno. A co powiecie na dyskryminację wiekową - u nas nadal jest to "norma" i nikt się niczemu nie dziwi że jakies stanowisko potrzebuje osób do jakiejś górnej granicy wiekowej, niespecjalnie wysokiej.
No bo kto widział albo sobie wyobraża np. stewardesę w wieku po 60. Lecąc liniami amerykańskimi AA na pokładzie obsługiwana byłam przez dwie takie "babcie". Wyjaśniono mi że w związku z trudną sytuacja gospodarczą cięto koszty w tym też zwalniano personel. Pod nóż poszły w pierwszym rzędzie osoby z krótszym stażem pracy (młodsze). Zostały więc osoby leciwe.
Wyobrażacie sobie jakby to w Polsce załatwiono?
Z moich obserwacji wynika, że jeśli kobieta nie ma ciągłości pracy, to w pewnym wieku (po 50-tce) faktycznie mają problemy z powrotem do pracy. Wynika to też może z przepisami o okresie ochronnym przed wiekiem emerytalnym.
Był też czas ok 15 lat temu kiedy informatyzowano wiekszość firm i niestety część ludzi (nie tylko kobiet) miała problem z biagłym posługiwaniem się komputerem i traciła pracę na rzecz młodych, co już w szkole mieli podstawy informatyki.
Dzieki !!
Luby wreczyl mi bukiet gozdzikow 😂 normalnie czar PRLu.
Co do rownoupranienia, kiedys jak bylam mloda i naiwna, chcialam pracowac na budowie jako inzynier. Potem mialam sie okazje przyjrzec... Robota po 14 godz dziennie, swiatek, piatek i niedziela, od + 30 do-20oC, biuro w baraku, wszedzie, syf, bloto, zimno i do domu daleko. Mieszkanie (w z zaleznosci od statusu inzyniera) w hotelu lub w jakiejs komunie z rzesza robotnikow, jedna lazienka i do niej kolejka rano....Praca w strasznym stresie, taki kierownik robot na codzien podejmuje decyzje na setki tysiecy zlotych, wzystko na wariackich papierach, nie ma czasu, kary umowne, bezpieczenstow pracownikow, wszystko na jego glowie, wszystko jego wina (chyba ze uda mu sie zwalic na kogos innego 😉 )
...spojrzalam wowczas na moje dlugie paznokcie, moje szpilki i baletki, waskie spodniczki biale bluzeczki i stwierdzilam "No, senkju wole byc kobieta" i pracowac w biurze. Nie kazda babka chce udawac faceta. Ba! mysle ze jest ich mniejszosc i z doswiadczenia wiem, ze te ktore najwiecej krzycza ze baby na traktory, same maja typowo kobiece zawody.
No i co do stajennych w Polsce, przeciez jest ich mnostwo. Sama pracowalam kiedys jako stajenna.
a propos mężczyzn i kobiet:
#at=549
...spojrzalam wowczas na moje dlugie paznokcie, moje szpilki i baletki, waskie spodniczki biale bluzeczki i stwierdzilam "No, senkju wole byc kobieta"
Bardzo przepraszam za OT, ale jak to przeczytałam aż uśmiechnęłam się sama do siebie! Świetny tekst! 😍
bobek, dokładnie tak postąpiła moja mama. "Wybudowała" kilka kościołów, hutę w Katowicach, jakąś elektrownię i stwierdziła, że czas na rodzinę i powrót do szpilek. Teraz pracuje w biurze, pachnie i taczką operuje tylko w ogrodzie.
...spojrzalam wowczas na moje dlugie paznokcie, moje szpilki i baletki, waskie spodniczki biale bluzeczki i stwierdzilam "No, senkju wole byc kobieta"
zgadza się. Też bym jednak w tym sensie wolałby być jednak kobietą. Duzo jest rzeczy które jednak dla kobiet są zbyt cięzkie i tyle. I żadne równouprawnienie tu nic nie da.
a mnie w sumie irytuje taka męskoszowinistyczna wymuszona przegrzeczność typu ... całowanie w rękę (na szczęście coraz rzadsze)
Ohyda!
Słaba kobietka?
Dla mnie Dzień Kobiet to nie jakieś pokraczne walentynki, nie goździk i jakieś "czczenie", bardziej przypomnienie o początkach - ruchu kobiet pracujących. W końcu początek to strajk kobiet o lepszą sytuację w pracy (początek XX w., USA). Kwiatków nie oczekuję, bo czemu ktoś miałby czcić moje jajniki, raczej to taka okazja do popatrzenia na ew. dyskryminacje i problemy dotyczące kobiet właśnie. Niby to nie powinien być temat odświętny, ale niech już będzie i taki pretekst.
(Właśnie mnie w pracy obdarowano czekoladową monetą i twixem. Rany...)
Dopiero dziś dowiedziałam się, że 8.03 jest na cześć... setki kobiet, które spłonęły! zamknięte w fabryce, żeby nie mogły wyjść na demonstrację.
... setki kobiet, które spłonęły! zamknięte w fabryce, żeby nie mogły wyjść na demonstrację.
Za mało, za mało.... Kropla w morzu potrzeb...
http://dziecko.onet.pl/60380,0,11,podmiejska_sielanka,artykul.htmla ja dostałam białej gorączki jak to przeczytałam... biedne uciśnione bogate paniusie 🤔 nasze matki i babcie musiały sobie radzić bez tych wszystkich cudów i jeszcze pracować zawodowo; ale nikt o nich takiego artykułu nie napisze
te laski z artykułu chyba nigdy nie zdadzą sobie sprawy w jak szczęśliwej i bezproblemowej sytuacji się znalazły.
jak dla mnie równoUPRAWNIENIE ma się równać "równOUBOWIĄZKOWIENIE"
Odechcialo mi się czytac po 1 akapitach bo mnie zemdliło. Biedne, zarobione mamusie żony bogatych mężów.
W sumie to nawet pewnie chyba nawet współczuć im trzeba z powodu ich ubezwłasnowolnienia, umieszczenia w jakims idiotycznym bogatym podmiejskim osiedlu z samymi bachorami które wiecznie trzeba dowozić, przywiożić, odwożić, zabawiać, podcierać i karmić.🤬 👿
A ja tak z innej beczki.
Równouprawnienie... moim zdaniem łamane także w stronę mężczyzn. Przekonałam się o tym jako świadekw sprawie sądowej.
Znajomy ma rozbite małżeństwo przez żonę alkoholiczkę, bez pracy, mieszkającą kątem po znajomych - co 3 tygodnie dni przeprowadzka w inne miejsce co 3 miesiące zmiana partnera.... Za jej kadencji chłopak opiekunki dobierał się do dziecka( były na to dowody zeznania małej u psychologa), mała zniszczona psychicznie - ze szkoły papiery że córka niedożywiona, była bita niejednokrotnie przez matkę, porzucana, zostawiana po ,,ciotkach, wujkach"...
A z drugiej strony ojciec mający mieszkanie, pracę, samot,ny ustabilizowany, przy badaniach psychologicznych córka wykazuje silniejsza więź z nim jak z matką.
I sąd przyznaje opiekę matce. Ja sie pytam jakim prawem? Znajomy chciał sie zrzec alimentów byle dziecko było z nim. Walczył , co chwila donosił papiery od psychologów, biegłych sądowych, zaświadczenia z przedszkoli ( później szkół) że dzieciak brudny, że bity. Świadkowie- wszyscy zeznali na jej niekorzyść... ale nie bo dziecko wg prawa zawsze ma być przy matce?
i moim zdaniem tutaj jest łamane równouprawnienie,bo niby ojciec zły a matka zawsze ta najlepsza.
http://dziecko.onet.pl/60380,0,11,podmiejska_sielanka,artykul.html
te laski z artykułu chyba nigdy nie zdadzą sobie sprawy w jak szczęśliwej i bezproblemowej sytuacji się znalazły.
Babce przydało by się na otrzeźwienie pół roku z piątką dzieci i mężem alkoholikiem-damskim bokserem, w sypiącej się ruderze zdominowanej przez teściową-sekutnicę z "cywilizacją" odległą o 10 km i bez samochodu. Generalnie, dość powszechna przypadłość.
Odechcialo mi się czytac po 1 akapitach bo mnie zemdliło. Biedne, zarobione mamusie żony bogatych mężów.
W sumie to nawet pewnie chyba nawet współczuć im trzeba z powodu ich ubezwłasnowolnienia, umieszczenia w jakims idiotycznym bogatym podmiejskim osiedlu z samymi bachorami które wiecznie trzeba dowozić, przywiożić, odwożić, zabawiać, podcierać i karmić.🤬 👿
ElaP...
ty masz dorosłe dziecko... wiec nie zdajesz sobie sprawy... że dziecko obojętnie czy nie pracujesz, czy pracujesz należy "obsłużyć".. dowożąc i zawożąc, takie mamy czasy,
ten artykuł NICZYM nie różni sie od życia moich koleżanek - które oprócz tego co robią te Panie, jeszcze pracują, bo meżowie pracujący nie byliby w stanie utrzymać rodziny - kredytów na dom itd.
I moje życie też - jeśli moje dziecko za 3-4 lata pójdzie do szkoły bedzie wygladało podobnie, albo wynajmę Panią do przyprowadzania ze szkoły i siedzenia do mojego powrotu, albo dziecko bedzie siedziało w szkole do 17-tej... a na zajęcia dodatkowe - ewentualne - jeśli bedą też trzeba wozić...
taki lajf...
Apropo dyskryminacji na stanowiskach... w "mojej" formie jest jedno stanowisko, dość ciekawe. Przez ubiegły rok zajmowali je kolejno dwaj panowie. Od dziś mamy nową koleżankę na to miejsce. Nie ma dyskryminacji płciowej, jeśli ktoś ma cechy odpowiednie na dane stanowisko, to je dostanie. A pracodawca zapłaci bez wzglendu na płeć kwotę adekwatną do wykonanej pracy.
że dziecko obojętnie czy nie pracujesz, czy pracujesz należy "obsłużyć".. dowożąc i zawożąc, takie mamy czasy,
no pewno jak się na własne zyczenie przeniesie "na wieś" czyt. ogrodzonego getta bogatych gdzieś gdzie nic prócz getta nie ma i w dodatku jak się własnego bachora/bachory pozapisuje na trylion "zajęć pozalekcyjnych" w tysiącu różnych lokalizacji oraz ubezwłasnowolni je wiecznym dowożeniem to pewno że jest ono bezradne a mamusia "zarobiona".
No ale przecież "takie sfery" nie będa miszkać w mieście gdzie do szkoły i wszędzi indziej piechota można dojśc. A na zajęcia pozalekcyjne do szkoły chodzić (tak w obecnych czasach szkoły państwoe mają takie zajęcia).
Poza tym jak bachor w wieku 9 lat nie potrafi się sam wypiąć z pasów, otworzyć drzwi samochodu czy ubrać/rozebrać - to sory ale to mamusię trzeba leczyć. By też nie gotowała specjalnych osobnych obiadków" bo bachor tego nie lubi".
Fragment dotyczący gotowania osobnego obiadku najbardziej mnie rozbawił 🤣
w wieku 9 lat nie potrafi się sam wypiąć z pasów, otworzyć drzwi samochodu czy ubrać/rozebrać - to sory ale to mamusię trzeba leczyć.
Elu -znam przypadek kiedy bachor starszy oświadczał "mama-katar!!!!!" i mama leciała z chusteczka aby nos usmarkany wytrzeć, buty - tylko na rzepy, bo wiązanie sznurówek może go zmęczyć.... 🤔 a tata pracował na ten cały cyrk 12 h na dobę
ów bachor wyrósł na grubasa uzależnionego od matki, zapiętego do laptopa - reszty wydarzeń nie będę przytaczać bo włos mi się jeży ( a ze mam onych trochę to głupio zza biurka wygląda 😉 )
EluP,
ale co proponujesz?
zerówka - dziecko kończy szkołę o 12-tej, a rodzice pracują do 17-tej?
szkoła państwowa, z tym że w odległości 3 przystanków tramwajem od domu, 3 duże skrzyżowania...
centrum miasta
jestem wrogiem szkół prywatnych, społecznych, ale do czasu jak mnie nie dopadnie rzeczywistość...
dałam dziecko do przedszkola PAŃSTWOWEGO!! dostało sie!! szok!! bo dziesiątki dzieci sie NIE dostały i MUSZĄ chodzić do prywatnych...
ale trzeba dziecko odebrać do 16-tej
ja pracuję do 17-tej...
ojciec dziecka do 19-tej...
no proza życia...
Ja mam taki defekt, że im mniej mam zajęć tym mniej czasu. Wszystko mi się rozłazi.
Wolę mieć dużo, bo wtedy mam swój PLAN i po kolei załatwiam setki rzeczy.
I chyba ta pani narzekająca w tekście Duuni tak właśnie ma- za dużo czasu, za mało zajęć.
Powinna kupić kozę. I nie irytować ludzi swoją "tragiczną" historią.
Zamieszkać pod miastem może być i fajnie, jak dzieci przed/przedszkolne a matka z nimi zostaje. Jeśli jeszcze to nie jest betonowa dżungla za miastem (plus kilka drzewek i skrawek trawnika), ale coś bardziej ”na wsi”, koło lasu itd., to ja to nawet rozumiem. Mogą się małe wybiegać. Ale jak przychodzi czas przedszkola, a tym bardziej szkoły... Zresztą mnie w ogóle dziwi pęd do mieszkania w suburbiach. Masa czasu tracona w samochodzie (ciasno, znowu siedzenie, izolacja, nawet nie poczytasz). Korzystanie z pleneru, jeśli już, to tylko latem, jak dzień długi. To już chyba lepiej w mieście, i czas wolny wykorzystywać na pojechanie do lasu, co by się go niby pod nosem miało, ale nie korzystało...
Miałam okazję takie coś oglądać. Rodzina (trzypokoleniowa) kupiła dom. Dziadkowie w nim zamieszkali całorocznie. Rodzice też mieli taki plan - pan dojeżdżałby do pracy samochodem, pani bawiła dziecię. Tylko tak: pani bez prawa jazdy. Autobus dwa kilometry dalej (szosą). Wokół kilka domów, głównie letniaków. Do sklepu też ze dwa kilometry. Do czegokolwiek większego - powyżej sześciu. I kobieta mało jajka nie zniosła. Jakoś nie uszczęśliwił jej ten układ. Była odcięta od czegokolwiek i kogokolwiek. A widać nie była typem ”leśnym”. Nie wszyscy są. Po roku małżeństwo przeniosło się do miasta. Pani odżyła. Przyjeżdżają do dziadków na weekendy, w wakacje. Jest lepiej.
Że kobiety z reportażu czują się źle - nie wątpię. A że w dużym stopniu same się w to wpakowały? Nie ma rady, muszą się same powypakowywać, raczej nikt tego za nie nie zrobi.
Teodora...
tylko np. mnie MIASTO jest niepotrzebne!
nie musze jechać do centrum... nie bywam tam...
pracując w Wawce na Puławskiej - mieszkałam w Grodzisku Maz... i dojeźdzałam do pracy krócej niż osoby z WARSZAWY... z Tarchomina...
wiec nie lokalizacja sie liczy - czasami praca jest nie w mieście...
szkoły, przedszkola - też są na suburbach - czesto lepsze, nie molochy, bez narkotyków i udziwnień...
każdy żyje inaczej
Dodofon, masz rację z tym, że każdy przypadek inny. Mi chodziło o takie bezmyślne wpadanie w koleiny, wyprowadzanie się pod miasto. Bez zastanowienia, czy naprawdę tam będzie lepiej, wygodniej, czy człowiek nie pakuje się w długie dojazdy, nerwy w korkach albo izolację od ludzi, czy ewentualne dzieci będzie gdzie posłać, czy będą miały szansę na spotkania z rówieśnikami itd.
Moja mama pół roku spędza pod Warszawą. Ale pracuje w domu. Prowadzi auto. No i lubi to swoje ”letniskowe” życie. Mąż dojeżdża co prawda do miasta - ale przez długie dni ma codziennie szansę skorzystać ze spaceru w zielonościach, i może jechać po największym natężeniu korków (zaleta własnej firmy). Znajomi regularnie odwiedzają (w weekendy to już stadnie). Czyli sprawdza się. A już za płotem - to co opisałam wyżej. Nie sprawdziło się wcale.
Nie widzę się w mieście. Wolałabym zrezygnować z dzieci niż zamknąć się w betonie na lata. Mieszkałam w W-wie prawie rok i byłam chora. Odpoczywam bez sąsiadów, bez stukania schabowych o 23 i zgiełku od 7 rano w sobotę. Dla własnego zdrowia psychicznego muszę wyprowadzić się na wieś. I nie na obrzeża miasta, ale na wiochę totalną.
Hipotetyczne dziecko będzie miało 8 km do szkoły podstawowej i gimnazjum. Bus szkolny ma przystanek 500m od domu. Od biedy mogę dowieźć do miasta i zrobić zakupy przy okazji. Jak dziecko dorośnie dostanie klucze do mieszkania w mieście, będzie miało możliwość wyboru LO w W-wie i opiekę dziadków, którzy akurat przejdą na emeryturę.
Taki mam plan...