Co mnie wkurza w jeździectwie?

tunrida, jesteś całkowicie pewna, że można, jeżdżąc dwa razy w tygodniu pod marną (jak by wynikało z twojego wpisu) opieką - wystartować w jakichkolwiek zawodach "bez wstydu"?
Tzn. - jednorazowo może się udać, ale 3-4 razy - to już dość regularnie. Jeśli znasz taką osobę, to możliwe, że trener jednak jest bardzo dobry, a owa osoba bardzo utalentowana - aż żal,że nie może jeździć regularnie.
To w żadnym razie nie stanowi reguły. Mam, co prawda, siostrzeńca (taki przykład), który, co poszedł z doskoku na jakieś zawody pływackie czy snowbordowe - to wracał z jakimś dyplomem. Rozumiem, że zdarzyć się może.
Jednak większość śmiertelników musi ciężko i regularnie pracować na jakiekolwiek "bez wstydu na zawodach niższych rangą".
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
20 lutego 2011 12:16
Wkurza mnie to jak ludzie,którzy maja braki w podstawowej terminologii próbują jakieś swoją błyskotliwe dedukcje komuś wpierać-.-
Generalnie, wkurza mnie jazda na kulawych koniach.
Halo- myślę, że można. Pytanie co dla kogo znaczy "bez wstydu"  😉
Koń :
-wyszkolony już ( nie jakiś młodzik)
-skaczący sam chętnie czasami nawet N z jakimś tam efektem,
-o ile mu nie przeszkadzać, sam odliczający na skoku ( jeździec nie musi mieć oka)
może przejechać parkur L z jeźdźcem jeżdżącym 2 razy w tygodniu na tyle dobrze, by nie przeszkadzał za bardzo koniowi.
Efekt takich zawodów- jakieś tam 2 zrzutki, jeździec nie spadł, parkur przejechał. Brał udział w zawodach.
I można za 1,5 miesiąca jakieś podobne zawody znów zaliczyć, bo czemu nie?
W końcu to już "sport" a nie rekreacja.  😉

A co dla kogo wstyd?......

Że jeździec nie wyjechał zakrętów jak należy, że nie najechał na przeszkodę jak należy, że zupełnie nie widzi ile foule do skoku zostało i zdaje się na konia, że galopuje na złą nogę, że zrzucił raz czy dwa drąga, że ze 3 razy nie zabrał się z koniem, a raz wyszedł za wcześnie?
No....może to dlatego ta zrzutka tylko, nie?
I jeździec happy, bo wie, że sport jest fajny i łatwy, tylko "następnym razem nie wychodź za wcześnie i najeżdżaj na przeszkodą prosto". I jak "poćwiczymy jeszcze więcej w domu, to następnym razem będzie lepiej" 😉 I się startuje to tu to tam.
halo , widzę, że nie masz pojęcia o Klikowej, jakie stawianie budynków? Co najwyżej ich renowacja, która właśnie dobiega końca. A dofinansowanie z miast jest właśnie NA ZAWODNIKÓW, na nic innego. Od remontów itd. mamy innych sponsorów. Zachęcam do czytania ze zrozumieniem. Albo do zorientowania się w temacie u źródła.
Wyhodujemy, kupimy... Udało się kupić dwa, mamy jeszcze 9 lat na wyczarowanie koni. Zadłużeń nie ma.
Zastanawia mnie dlaczego, skoro w ogóle nie masz pojęcia o stanie faktycznym tego, co się dzieje u nas, ślepo brniesz w swoje dziwne dywagacje?

Wkurza mnie, że są ludzie, którzy nie rozumieją, że można kochać konie a nie jazdę. Wkurza mnie, gdy ktoś zaczyna mi tłumaczyć bezsensowność utrzymania kulawego konia. Wkurza mnie w końcu to, że mimo wydawanych na konie ciężko zarobionych pieniędzy od kilku miesięcy nie siedziałam nawet na koniu, a jakiekolwiek lekcje brałam przeszło 2 lata temu. Wkurza mnie, że się uwsteczniam 🙁
tunrida, no tak. No i to pytanie co kto za co uważa. Ten wstyd np.
MissTake, no gratuluję sponsorów! Budynki - chodziło mi o to, gdyby trzeba było! takowe budynki postawić, lub wykupić za realną wartość.
Myślę, że Klikową poznałam zanim ty się urodziłaś 🙂
Wbij że sobie do uroczej, młodziutkiej łepetyny, że NIKT nie jeździ ZA DARMO! Ktoś za to płaci.
Pytanie: kto? I jakie cele mu/im przyświecają. Być może dbałość o zdrowotność i usportowienie młodzieży, być może dbałość o "raporty", żeby ładnie wyglądało na papierze, być może sensowna zapobiegliwość o wynik wyborczy...
Odpowiedz mi proszę (przecież możesz zapytać, prawda?) kto, konkretnie, podpisuje wypłatę pensji waszej trenerce i z jakich funduszy.
halo , mogłaś poznać Klikową i sto lat przed murzynami, co z tego, skoro wszystko tam się zmieniło po wydzierżawieniu obiektu przez klub, czyli w tamtym roku?
trenuje nas prezes klubu i robi to z dobrego serca, że się tak wyrażę.
no tak, nie płaci za to jeździec, tylko sponsorzy, nic nie jest za darmo, nie przekręcaj proszę moich wypowiedzi bo wiadomym było od początku, że pisałam o jeźdźcach, za których płacą sponsorzy.
a uroczej młodziutkiej łepetyny sobie nie życzę 😉
MissTake, możesz sobie nie życzyć, to niczego nie zmienia.
Podziwu jestem pełna dla prezesów klubu pracujących na pełnym wolontariacie, nie otrzymujących żadnego uposażenia za pracę (z ciekawości: prezes jest ubezpieczony jako wolontariusz? bo jeśli cokolwiek mu/jej się stanie w trakcie wolontariatu - to mogą być kłopoty  🤔). Jak to cudownie, że są jeszcze ludzie żywiący się ideami  💃
Niby co się zmieniło w Klikowej w temacie budynków, majątku, areału ziemi? O nowego ew. właściciela dopytuję się i dopytuję - a ty nic.
Powiem ci tak: absolutnie nigdy nie spotkałam się z jazdą konną "za darmo" - bo ktoś chce zrobić dobrze chętnym jeźdźcom. Owszem, można było nie płacić za jazdy, bo:
a) potrzebne były żywe karuzele (nawet takie skaczące) i fajnie jak takowe były/są za darmo  :tanczacalinka🙂
b) trzeba było wyszkolić sobie pracowników (bo taniej mieć "własnego" niż kogoś ściągać - mieszkania, wymagania i takie inne)
c) młodzież miała ustosunkowanych rodziców (owszem, troszkę "normalnych" też się łapało, ale "lokomotywy" z dobrze ustawionym rodzicem - musiały być)
d) zdecydowanie najrzadziej - trzeba było wykazać się jakimś "dorobkiem sportowym", bo do czegoś jest to potrzebne - staranie się o coś, aspiracje różnorakie. Wtedy - im młodszy zawodnik tym lepiej - przestajesz być juniorem czy juniorem mł. (zależnie od konfiguracji) - praszczaj  :winko: zamiast: <powiewa łapką na pożegnanie>
e) potrzebne były "przykrywki" dla finansowania własnego potomka, rzadziej - własnej kariery
Cokolwiek ludzie robią - coś ich do tego pcha. Praktycznie zawsze jest to własny interes.
Nie to, że to źle. Normalne i ok.
Cudownie być niewinnym  💃 Gorzej z naiwnością, która, bywa że idzie w parze. Naiwność zawsze się gorzko opłakuje. Po czasie.
edit: przepraszam, naprawdę, że "na ciebie wypadło". To jest wątek "co mnie wkurza w jeździectwie" tak? Mnie to wkurzało i wkurza. Tak wiele zawiedzionych nadziei. Ale - "co poradzisz, dusiu? no nic nie poradzisz"
A faktem jest, że nawet osoba totalnie wykorzystywana, odnosi spore korzyści - jednak się szkoli, co jest dużo lepsze, niż nic (jeśli jakoś tam mieści się w racjonalnych lub emocjonalnych planach). Niewolnicy na plantacjach też przecież dużo zyskiwali  😀iabeł:
To, oczywiście, żart. A z życia: jakoś "najwłaśniejsi" właściciele nawet całkiem przeciętnych rumaków wydają mi się o wiele szczęśliwsi niż za czasów swojej "kariery jeździeckiej" i "rozwoju"  🙂 na cudzych koniach.
MissTake, Innymi słowy: nie ma nic za darmo. Niestety, taki świat.

tunrida, Fakt, każdy inaczej pojmuje startowanie. Choć druga sprawa, że często apetyt rośnie w miarę jedzenia-> jak już się "liźnie" zawodów w szalonym L i człowiekowi wychodzi to nagle ma się ochotę na więcej i tu już bywają przeszkody w postaci finansowej. Ale w sumie, tak czy siak wszystko od podejścia zależy.
Karmelek1700   Go Go Power Rangers!
22 lutego 2011 10:43
Najbardziej wkurza mnie to, że większość "koniarzy" jest taka fałszywa! Tu się uśmiecha a jak się odwrócisz to Ci nóż w plecy wbija! I po co co jak można się wzajemnie wspierać i sobie pomagać? 👿
kujka   new better life mode: on
22 lutego 2011 10:58
tunrida, ale Ty ta marnie pojechana Lke nazywasz sportem?
A dobrze pojechana Lke po raz 60ty 4 sezon z rzedu na Ctkowym koniu? To jest chyba wiekszy wstyd niz pojechanie sobie tego samego na czesto nie wlasnym tuptusiu jezdzonym 2 razy w tyg🙂
Mnie wkurzaja wlasnie te podzialy pseudo sportowe. bo SPORT zaczyna sie od N, C, CC, GP czy ciul wie czego😉
Od czegos trzeba do cholery zaczac tak?🙂 Bo co to kogo boli, ze wystartuje sobie 2Lki i Ptke w sezonie, raz pojdzie dobrze, raz gorzej, i nazwe to malym sportem?🙂 Pomijam oczywiscie robienie z siebie po takim sezonie mistrza swiata i okolic🙂
kujka   new better life mode: on
22 lutego 2011 11:11
faith, a ja tu mam na mysli wlasnie robienie z siebie sportowca bo sie pojechalo na ZAWODY. Koniowi sie tlucze dupskiem o plecy tak samo jak kazdy inny rekreant ze stajni, o poprawnym polsiadzie mowy nie ma, steruje sie ciaganiem za wodze, ale sie taki miszcz przelal przez 10 przeszkod w klasie L (albo lepiej: LL) wiec jest SPORTOWCEM a nie jakas tam rekreacja jak reszta.
no zal.pl a widuje takich od groma i ciut ciut.
A to juz kwestia trenerow i instruktorow, ze takich ludzi na zawody wypuszczaja🙂
Z drugiej strony - gdzies sie trzeba oskakac czy objezdzic 🙂

Nie jezdze czesto, ani specjalnie dobrze, ale mam satysfakcje z tego, ze moge sie gdzies tam pokazac, i ze moze na mnie spojrzec ktos obiektywny, powiedziec cos o mnie, koniu, co poprawic i do czego dazyc🙂 Nawet jesli to jest towarzyskie L3 😉 Wychodzi roznie, ale nie jest to dla mnie bynajmniej powod do wstydu i schowania sie pod ziemie, staram sie i daje z siebie 100% 🙂
Kameleonik   Bo życie jest piękne...
22 lutego 2011 16:44
w mnie wkurzaja sami instruktorzy! Chodzi sobie taki happy bo on jest instruktorem a tak naprawde nic nie potrafi -----> na jazdach używa tylko 3 słów stęp, kłus i galop! Początkujących (jezdzacych miesiac) puszcza w teren na koniach które nie wychodza na pastwisko a do tego wyjezdza na pole! A co najważniejsze nie przejmuje sie tym czy jego podopieczny nic sobie ani koniowi nie zrobi!
A mnie wkurza, że każdy chodzi na trening, a nie jazdę. I kazdy ma trenera, a nie instruktora.
A mnie wkurzaja ludzie,którzy swoje dobro i chęć zaznania przyjemności przekładaja nas zdrowie,samopoczucie itp.konia:/// Grrr....Martwia sie tylko o siebie a konia maja w tyłku! :/
tunrida, ale Ty ta marnie pojechana Lke nazywasz sportem?


Ja nie, ale ci co ją pojechali TAK.  😉 I dlatego mówię, że to co dla jednych nie jest sportem, dla innych jest i stąd wiele nieporozumień tego typu.
Brzask   kucyk,kucyk...a to kawał s.........
22 lutego 2011 19:47
[quote author=kujka link=topic=885.msg909019#msg909019 date=1298372290]
tunrida, ale Ty ta marnie pojechana Lke nazywasz sportem?


Ja nie, ale ci co ją pojechali TAK.  😉 I dlatego mówię, że to co dla jednych nie jest sportem, dla innych jest i stąd wiele nieporozumień tego typu.
[/quote]

Kiedyś znałam dziewczynę która wystartowała chyba z 2 razy w LL ani jednej nie ukończyła a twierdziła ze ona jeździ sportowo, no bo przecież startuje  😎
"co poradzisz, dusiu? no nic nie poradzisz"

widze, ze trener tani wszedl do klasyki 😁
bylam kiedys (ojoj, jak to dawno temu bylo- 17? lat temu...) swiatkiem takiej sceny na warszawskiej legii:
Pani Trener zwrocila uwage dziewczynce placzacej sie po stajni, ze nie mowi dzien dobry ludziom do tej stajni wchodzacym (Pani Trener rowniez nie). Poirytowana pyta dziewczynke- ty jezdzisz tu w rekreacji? a dziewczynka- ja juz nie jezdze w rekreacji, ja jezdze SPORTOWO! w tym momencie Pani Trener nie wytrzymala, a dziewczynka miala przechlapane 😉
moim zdaniem nie ma nic zlego w emocjonowaniu sie zawodami nawet towarzyskimi, przygotowywaniu sie do nich i nazywaniu tego sportem. cos zlego jest dopiero jak sie wyzej sra niz dupe ma. 😉
oj szkoda tylko, że dzieci coraz rzadziej mogą "miec przechlapane" u trenerów, a jak się coś nie podoba, to od razu mamusie - fanki bezstresowego wychowania przychodzą z japą, że jak tak można, one płacą tyle pieniędzy i one wymagają szacunku dla dziecka (szkoda tylko, że tego szacunku do innych  od tego dziecka się nie wymaga)
Katija- w sumie to masz rację. Bo to chodzi o zachowanie, sposób bycia a nie o samo słowo "sport".
Jakoś w sumie te koślawe starty w LL nazwać trzeba. Też prawda.

Ale można powiedzieć "próbuję swoich sił w sporcie", "zaczynam coś tam jeździć bardziej sportowo". Niekoniecznie zaraz trzeba mówić tonem znudzonej księżniczki patrzącej na plebs z góry "jeżdżę sportowo"
tunrida, dokladnie o to chodzi 😉
Od dzis wrzucam do slownika " probuje swoich sil w sporcie"  👍 o ile uzbieram na wpisowe i transport😀
A mnie o wiele bardziej niż ludzie mający kasę wkurzają ludzie NIE mający kasy, ale mimo to bawiący się w konie. Tacy ludzie kupują konia, ale potem zalegają z pensjonatem po kilka miesięcy, kowala koń widzi raz na 3-4 miesiące i  wygląda jak siedem nieszczęść. Mam taki przypadek, a nawet dwa, w zasięgu wzroku i żal patrzeć.
Inny przykład - kupuje taka osoba siodło za 2,5 tys. I błaga o rozłożenie na raty na miesiąc. Ja się zgadzam, a potem ta osoba nie wpłaca mi ani jednej raty w terminie i prosi o przesunięcie terminu spłaty, bo weterynarz, bo coś tam, bo kowal, bla blaa... Po cholerę takie osoby biorą się za konie, jak widać, że je nie stać? Bo co sobie czy rodzinie czegoś odmawiać żeby móc kupić siodło czy opłacić coś tak oczywistego jak pensjonat? To tak jak by mnie wyrzucili z pracy a ja bym pojechała sobie kupić kije golfowe. Idiotyzm. Na niektóre hobby trzeba mieć pieniądze, taka smutna prawda.
Karmelek1700   Go Go Power Rangers!
23 lutego 2011 10:13
Dzionka a najbardziej w tym wszystkim koni szkoda...
Mam jedną koleżankę której rodzice dają wszystko [nowy dom, pies, dodatkowe lekcje, korepetycje wszystko czego zapragnie], ale NIE mają kasy na konia dla niej [utrzymanie itd] i otwarcie jej o tym mówią [i bardzo dobrze, przynajmniej myślą i nie chcą biednego zwierzęcia krzywdzić] to ta narzeka i zatruwa wszystkim głowę, jakby nie było innych tematów tylko o tym jaka ona biedna, pokrzywdzona etc etc. Nie potrafi zrozumieć, że własny koń nie jest wszystkim, że kto wie czy w przyszłości nie będzie sobie mogła własnego rumaka zakupić, nie potrafi się cieszyć tym co ma [m.in w jeździectwie, bo może i konia nie ma, ale startuje na szkółkowych i na jazdy uczęszcza,a niektórzy to marzą chociażby o jednej godzinie lekcji miesięcznie!] i nic do niej nie dociera! 👿 Baaardzo nie lubię takich ludzi!
Zgadzam się z Dzionką. Też mnie to wkurza. I nie chodzi o to, że ktoś nie ma kasy, żeby trzymać konia w drogim pensjonacie, karmić pełnoporcjowo gotową paszą itp. Można znaleźć tańszy pensjonat, karmić mądrze, ale za mniejsze pieniadze itp. Ale są przypadki, gdy nie ma dosłownie na nic i koń stoi bez opieki tygodniami, bo właściciel konia unika spotkania z właścicielem pensjonatu i nie odbiera telefonów. Wkurza mnie taka niedopowiedzialność i egoizm.
Dzionka, zgadzam się co do piętnowania osób, które o konia nie zbają, nie płacą, nie zaglądają, nie starają się wyjść z impasu, ale nie zgadzam się jedynie z uogólnieniem, że "wkurzają ludzie NIE mający kasy, ale mimo to bawiący się w konie". Życie nie jest czarno-białe. Czasami jest tak, że się ma dobrą pracę, kupuje się konia, a potem się ją zmienia i warunki się pogarszają stopniowo, sukcesywnie w dół. I nie ma takiego jednego wyraźnego momentu, w którym przestaje kogoś być stać na konia, bo tak naprawdę, gdyby szczerze popatrzeć, to kto powinien go mieć? Osoba, która ma dochody przekraczające 10 tys. miesięcznie i ma kilka tysięcy odłożone zawsze na czarną godzinę. Ile jest takich osób wśród właścicieli koni? Śmiech na sali... 😉 Tak na prawdę większość osób ma konia i kosztem miliarda wyrzeczeń (Klub Żyjących o Chlebie i Wodzie się kłania 😉 ) jest w stanie opłacić pensjonat, kowala, szczepienia, odrobaczenia i czasami uzbiera na jakiś trening raz na kilka miesięcy. Oczywiście, jest taki moment, w którym w życiu zadzieje się coś, co zdecyduje, że powinniśmy jednak pozbyć się balastu finansowego, jakim jest koń. Ale to chyba każdy rozsądny człowiek wie. Brak kasy ogólnie nie jest przeciwwskazaniem do bawienia się w konie. Brak zdrowego rozsądku i odpowiedzialności - owszem.
A mnie wkurza, że przez to zimno przestałam jeździć w kasku bo mi się pod niego czapka nie mieści. I wkurza mnie, że się do tego b. przyzyczaiłam.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się