Co mnie wkurza w jeździectwie?
Pytanie tylko, czy te osoby czują sie nieszczęśliwe i czy jest im z tym źle?
A mnie wkurza to, iz w stajni w której jeżdze jestem oceniana jako ktoś inny. Wynika to z tego, ze przygotowując się do matury nie mam czasu dojezdzac 30 km w jedna stronę a w weekendy czasami pracuję. Mimo tego, iż mam więcej doświadczenia i lat przejeżdzonych niż niektore dziewczyny, uważają sie one za lepsze i potrafiące dosłownie wszystko. Czasami pouczają mnie np jak trzymać konia hehe🙂
mcmarlenka, Welcome to the real world... 😉
Nie jesteś w stajni dzień w dzień - od razu znajdzie się życzliwy, który stwierdzi, że to dlatego, że:
a) masz w nosie swojego konia
b) masz w nosie konie
c) boisz się swojego konia
d) nie umiesz na nim jeździć
e) w ogóle jesteś be i fe 😉
a to, że ktoś uczy się, pracuje i nie umie wygospodarować czasu to życzliwych nie obchodzi 😉 a potem przychodzisz i słyszysz "dobre rady dla gromady" 😉
A mnie wkurza to, że jak jestem np. w boksie u swojego konia i np. go karmię podchodzą do mnie dziewczyny które nie mają własnych koni i mi się żalą że kasy nie mają, konia itp. nienawidzę takiej sytuacji nie wiem co wtedy odpowiedzieć... 🙁
Sankaritarina Nie jesteś w stajni dzień w dzień - od razu znajdzie się życzliwy, który stwierdzi, że to dlatego, że:........
hahaahahahaahaah znam taką jedną, na innych gada, ale sama nie lepsza 🤔wirek:
Ja mam takiego znajomego, u którego stał na hotelu koń jakiegoś profesora...
Pewnego dnia, gdzieś po 6 miesiącach, przyjechał właściciel do tego konia, dał mu marchewkę i skakał z radości, ze koń poznał pana bo wziął od niego marchewkę 😅. Po 30 min, jak kumpel praktycznie zmusił faceta żeby na tego swojego konia wsiadł, to pan profesor niczym worek kartofli na siodle, potrząsnął wodzami jak to robią dziadki na furze i z uśmiechem od ucha do ucha krzyknął "wio"...
Mina faceta, gdy kon kontynuował drzemkę - bezcenna 🤣
A mnie irytują osoby, które znam kilka lat, ale, jak wjeżdżają na plac/maneż/halę w czasie mojego treningu, nie potrafią powiedzieć zwykłego 'cześć', a gdy ja, osoba z natury niestety wierząca w to, że każdy człowiek jest dobry :oczopląs: podjeżdżam i z uśmiechem się witam, to słyszę tylko cichy pomruk, który nawet, jak powitanie nie brzmi.. 🤔wirek:
Wkurzają mnie hierarchie SPORT - rekreacja, szczególnie, że ten "sport" się zazwyczaj tylko tak nazywa.
Wkurzają mnie osoby które myślą, że, jak mają więcej kasy od innych, to powinny być lepiej traktowane.
I wymyślanie całkowicie nieistniejących historii, byleby komu obrobić dupę. 😵
To może ja coś nowego...
Wkurza mnie niesamowicie to,że bez mnóstwa pieniędzy,dobrego trenera lub chociażby własnego konia nie można w jeździectwie nic osiągnąć.
nie masz góry pieniędzy = nie masz konia
nie masz konia = nie masz trenera
nie masz trenera = pozostaje ci rekreacyjne dupoklepanie do końca życia
Milenchen, mnie_to_już_zaciekawiło_przy_twoim_ogłoszeniu._Mogłabyś_wyjaśnić-po-co???
chcesz_się_szkolić_sportowo?_skoro_a)nie_masz_pieniędzy_b)nie_masz_konia_c)nie_masz_trenera?
Co_mają_ci_dać_jakieś_dorywcze_jazdy?
Milenchen, mnie_to_już_zaciekawiło_przy_twoim_ogłoszeniu._Mogłabyś_wyjaśnić-po-co???
chcesz_się_szkolić_sportowo?_skoro_a)nie_masz_pieniędzy_b)nie_masz_konia_c)nie_masz_trenera?
Co_mają_ci_dać_jakieś_dorywcze_jazdy?
Och,z tym chyba odpowiedniej by było na priv,ale jeśli już mówimy o tym na forum publicznym :
Po co?Po to,że nie "kręcą mnie" jazdy typowo rekreacyjne,że chce osiągnąć coś więcej,że mam jakiekolwiek ambicje,a przeszkadzają mi tylko sprawy finansowe.Konia owszem,kupie,ale gdy na niego zarobię.Tak,chce się szkolić sportowo.Tak,nie mam aktualnie pieniędzy na własnego konia.I tu Cię zaskoczę - mam trenera,który udostępnia mi swojego konia,jednak z przyczyn,o których nie będę się tu rozpisywać,pragnęłabym zmienić nauczyciela.I wierzę,że znajdę kogoś 🙂.Dorywcze jazdy?Zapewniam,że będę jeździć na tyle często,na ile pozwoli mi moja sytuacja finansowa.I uwierz mi,dorywcze jazdy,nawet te dwa razy w tygodniu w moim przypadku wiele dają,a przynajmniej są najlepszą możliwością.
halo Czemu tak napisane ? 🤔
Milenchen, bo widzisz... to nie tylko twój problem. Dość powszechny nawet.
Piszę do Ciebie, bo sprawiasz wrażenie, że konkretnie myślisz, a rzecz jednak
(z perspektywy lat) wydaje się bez sensu.
Zaczniesz mieć pieniądze - zaczniesz trenować. Zbawi cię te kilka lat? Nie szkoda energii?
Co z tego, że chcesz? co z tego, że "masz ambicje"?
O co tak naprawdę ci (i innym w podobnej sytuacji) chodzi?
Ambicji w takich warunkach nie zaspokoisz: no way!
Lepsze zdefiniowanie celów mogłoby pomóc. :kwiatek:
edit: uff! pożyczyłam klawiaturę!
halo to chcesz powiedzieć że do czasu kiedy Milenchen nie będzie miała swojego konia ma stanąć w miejscu i się nie rozwijać jeździecko? 🙄
Myślałam, że jakieś zwieszenia etc, dlatego.
Sorry. :kwiatek:
To może ja coś nowego...
Wkurza mnie niesamowicie to,że bez mnóstwa pieniędzy,dobrego trenera lub chociażby własnego konia nie można w jeździectwie nic osiągnąć.
nie masz góry pieniędzy = nie masz konia
nie masz konia = nie masz trenera
nie masz trenera = pozostaje ci rekreacyjne dupoklepanie do końca życia
a mnie wkurza takie gadanie. Gadanie o tym, że jak się nie ma kasy to się coś osiągnie. Nie mam zamożnych rodziców, jednak przy serii wyrzeczeń z mojej strony pozwolili sobie na zakup dla mnie konia i jak na razie oni go utrzymują. I śmiem twierdzić, że nie śpię na pieniądzach. Trenera mam za darmo. Znam wiele osób nie posiadających swoich koni, którzy mają trenerów i jeżdżą sportowo. Przykład pierwszy z brzegu - koleżanka ze stajni, od lat jeździ na jednym i tym samym stadowym ogierze, startują na zawodach, ma trenera. Nie płaci ani za konia, ani za trenera. Kiedyś jeździła ujeżdżeniowo na koniach innej trenerki, też startowała w zawodach, też nie płaciła. Inny: znajome dziewczyny jeżdżą na koniach jednego hodowcy-pasjonaty, co jakiś czas konsultują się z trenerem. Jak się chce, to się da, a jak się załamuje ręce to samo się nie zrobi.
Dzięki takiemu durnemu myśleniu z braku działania jestem postrzegana przez niektóre osoby ze świata jeździeckiego jako kasiastą niunię, której podstawili konika pod nos, wynajęli super trenera, a ona pewnie i tak na to nie zasługuje, bo nie ma za grosz talentu (no musi nie mieć! albo talent, albo kasa)
nie posiadanie konia =/= brak rozwoju jeździeckiego
Brak konia utrudnia rozwój, ale znowu posiadanie konia nie daje gwarancji sukcesu.
Fajnie że Milenchen szuka konia i trenera, próbuje się rozwijać.
kodusiowata, właśnie jakby pytam o definicję owego (mitycznego?) rozwoju jeździeckiego. Fascynują mnie meandry ludzkich motywacji 😎
Najzupełniej poważnie uważam, że rozwój jeździecki ponad elementarny poziom jest niemożliwy! bez praktycznie codziennego dostępu do konia (lub kilku koni, także na zmianę) + sensowne kierowanie z ziemi.
Bywają sytuacje, że to jest możliwe i bez pieniędzy i bez własnego (dzierżawionego) konia, na zasadzie opisanej przez MissTake.
Ale - co z tego dalej wynika? Rozwój sportowy? Raczej nie - kto będzie opłacał wyjazdy na zawody? sprzęt?
No sory - ktoś nie może jeździć częściej niż dwa razy w tygodniu (i nie ma kasy!), ale "rekreacyjne dupoklepanie" go nie interesuje?
To nie jest przypadkiem "pasanie jednorożca po tęczy"?
Jeżeli jeździectwo to nawyk/nałóg pt. "przecież nie mogę przestać jeździć" - to może to przyznać i podchodzić do sprawy otwarcie emocjonalnie, zamiast dorabiać racjonalną otoczkę?
Ogłoszenie typu: "Rozpaczliwie szukam możliwości jazdy, bo sobie bez tego nie wyobrażam życia, finansowo u mnie marnie, umiejętności dawno wyskoczyły poza jazdę w zastępie, pomóżcie! Ktoś coś wie?" byłoby zrozumiałe
Ogłoszenie typu: "Nie interesuje mnie dupoklepanie. Chcę się rozwijać. Nie mam i w najbliższym czasie nie będę miała kasy. Niech ktoś się zgłosi." - niekoniecznie. Dla mnie przynajmniej.
Takie zakłamania tego o co chodzi mnie wkurzają w jeździectwie. Nie nazywanie rzeczy po imieniu.
halo , nie trzeba płacić 🙂 opisana przeze mnie koleżanka jeżdżąca na ogierze jeździ ze mną w stajni. Klub opłaca nam wyjazdy na zawody, gdyż dostaje dotacje z Urzędu Miasta. Owszem, sprzęt ma własny, ale to nie jest chyba wydatek zaprzepaszczający karierę jeździecką? Po prostu trzeba się wykazać talentem, umiejętności zostaną nabyte z czasem 🙂
A poza tym halo, no co Ty, to bez startów w zawodach nie ma rozwoju sportowego? Moim zdaniem wręcz przeciwnie, czasem warto posiedzieć w domu żeby potem mieć z czym do ludzi iść 😉
MissTake, ty w ogóle jesteś w znienawidzonym na revolcie układzie postkomunistycznym 😀iabeł: Przypomnę: do piachu z wrażymi stadami ogierów! 🏇
busch, rozwój może być, gdy się jeździ i gdy się wie czego chce. Fajnie, gdy jest naprawdę coś za coś: ktoś pracuje za friko, ale trener dobry za darmo etc.
No dobra - tak przekornie: i co ci z tego przyjdzie, że tak super się (w "domu", u "pracodawcy"😉 rozwijasz jeździecko?
OK. Będziesz umiała jeździć (bo zakładam, że jeździsz częściej niż raz, dwa razy w tygodniu) - i taka satysfakcja ci wystarczy. Jesteś pewna?
Na studiach uczono mnie, że zdefiniowanie problemu jest podstawą znalezienia rozwiązania i jestem głęboko przekonana, że tak właśnie jest. Każde ściemnianie odsuwa możliwość rozwiązania.
Już nie, Stado zostało przejęte przez Klub Jeździecki, konie zostały, ale nie wiem na jakich zasadach, więc nie będę mieszać.
Uważam, że Bush ma rację, najpierw trzeba się porozwijać, żeby później móc coś pokazać. Można się rozwijać i startować, można się rozwijać dla siebie, można rozwijać się u siebie i dla siebie, żeby kiedyś zrobić wielkie ŁAŁ na zawodach 🙂
halo - a co mi przyjdzie z zawodów w Aromerze? Wieczna sława, kiedy widowni brak i zapamięta mnie garstka pasjonatów? Duża kasa - za wygraną w rundzie 3 stówki (przy optymistycznej wersji wydarzeń pokryją mi boks konia ale wpisowego już nie) lub kosz wędlin 😀 . No, to może mnie to jakoś rozwinie - kiedy sędziowie zasiadający w budkach sobie po przejeździe dopisują cyferki tam gdzie im się zapomniało popatrzeć na element, albo całkiem nic nie widzą nawet ja patrzą. To koń mi się rozwinie? Może i tak, jeśli się nie urwie na kiepskim podłożu 🍴 A jeśli chodzi o element współzawodnictwa; po napatrzeniu się na polską górną półkę stwierdzam, że jakoś mnie mocno nie ciągnie do współzawodniczenia na takim poziomie, no sorki trochę nam brakuje do światowego poziomu kiedy można się wkręcać w np. dostanie się na pudło jakichś zawodów, u nas często wystarczy ukończyć przejazd i już się na nim jest 😉
A co mi przyjdzie z rozwoju jeździeckiego w domu? Że będę coraz lepiej jeździć, ot co 🤣
MissTake, ktoś jednak owe ŁAŁ musi finansować.
Dobre - klub "przejął" Stado 🤣 Wiesz, jaki to majątek? No i nie chce cię martwić - ale państwowe ogiery szybko wymierają. Wiem, dla ciebie 5-6 lat to wieczność 🙂
busch, no właśnie tak sobie gorzko rozważam jaki jest pożytek z tego całego jeździectwa 🤔
"Własna satysfakcja" najlepiej łączy się z... majętnym mężem 😁
Drugi sposób - na własne frajdy trzeba zarobić.
Stado Ogierów Klikowa nie istnieje, Ludowy Klub Jeździecki Klikowa wydzierżawił całą infrastrukturę na 10 lat. No w sumie tak, stada nie przejął. Część koni z Białki została, nie wiem na jakich zasadach. Są też konie klubowe. W każdym razie Stada Ogierów już tam nie ma i nie będzie, zostało zlikwidowane, majątek nie należy do Białki.
Nie wiem co tutaj mają do tego konie wymierające.
co do finansowania - można starać się o dotacje dla klubu sportowego 🙂
halo, znów się ze sobą nie zgadzamy, a ja znów się zastanawiam czy Ty potrafisz mówić do rzeczy.
no właśnie tak sobie gorzko rozważam jaki jest pożytek z tego całego jeździectwa
A jaki jest pozytek z czytania książek, chodzenia do kina, posiadania kota i grania w bierki SKORO I TAK WSZYSCY UMRZEMY? Powiem Ci jaki ja mam pożytek z jeżdżenia; doskonale się wtedy bawię, zwłaszcza gdy mogę rozwijać swoje umiejętności. A jaki jest Twój cel jazdy? Skoro uważasz, że satysfakcja z samorozwoju jest niewystarczająca, to rozumiem że niedługo będę mogła wyśledzić jakieś wyniki Twoje i Perełki z zawodów?
MissTake, uhm - i te dotacje wystarczą na, choćby, utrzymanie budynków 😀 A na pewno wystarczyłyby na ich postawienie 😀iabeł:
Chciał nie chciał - konie się starzeją. Skąd "weźmiecie" nowe? Wyhodujecie sobie?
Zanim zaczniesz dalej pisać o jeździe "za darmo", sprawdź proszę, jaki jest status właścicielski, jakie (prawdopodobne) zadłużenie i kto was finansuje. Bo pieniądze nie biorą się z nieba. Najwyżej z podatków.
Programy unijne też nie pokrywają całości kosztów. Pobądź trochę na ziemi.
busch, to ja się pozwolę sobie zastanowić, czy ty mówisz do rzeczy. O ile pamiętam - byłaś zwolennikiem pragmatyzmu. Miłe rzeczy, które wspomniałaś, z pragmatyzmem maja mało wspólnego. OK. Kot - podobno reguluje ciśnienie krwi właściciela 😀
Owszem, planujemy zacząć tegoroczne starty za tydzień, a docelowo - zająć przyzwoite miejsce w Rio.
A jaki jest pozytek z czytania książek, chodzenia do kina, posiadania kota i grania w bierki SKORO I TAK WSZYSCY UMRZEMY?
Czysto ekonomiczny 🙁 czytanie książek, chodzenie do kina, posiadanie kota i granie w bierki nie wymaga tak dużego wkładu finansowego jak jeździectwo. 🙁 Jeśli ktoś chce się rozwijać oczywiście. I to Rozwijać a nie "rozwijać".
Nie no, ogólnie fajnie, jeśli ktoś bez dużych możliwości finansowych ma możliwości jeździć czyjeś konie albo ma konia pod opieką i zajmuje się nim jak swoim, jasne. Tylko, że tak naprawdę nie wszyscy mają tego typu możliwości, nie wszędzie są takie możliwości.
MissTake, to musicie mieć fajnych sponsorów i fajnych trenerów i w ogóle, w fajnym miejscu musicie mieszkać. Gdybym ja chciała jeździć sportowego konia pod okiem sportowego trenera, musiałabym za to przede wszystkim zapłacić.
Bo to zależy co mamy na myśli pisząc "sport".
Dla jednego to będzie intensywny rozwój pary- jeźdźca i konia. Plan startowy na cały sezon. Rzeźbienie szczegółów, upierdliwe dopracowywanie niedociągnięć. Skupianie się na niedoskonałościach konia i wieczne poprawianie ich.
A dla drugiego to będą po prostu jazdy bardziej zaawansowane niż rekreacyjne( ze 2 razy w tygodniu) i możliwość wystartowania bez wstydu 3-4 razy w sezonie na jakichś zawodach niższych rangą. I też ktoś to nazwie sportem.
I tak jak w tym pierwszym przypadku raczej mało możliwe, by udało się to zupełnie bez kasy, tak w tym drugim jest to realne. W pierwszym przypadku trenować nas będzie trener z prawdziwego zdarzenia i za darmo nie będzie tego robił. A w drugim przypadku możliwe, że dorwiemy trenera/instruktora, który sam ostatnio skacze na jednym koniu wieczne L, a na drugim dochodzi niby do N, ale z wiecznymi zrzutkami z najróżniejszych powodów.
Nie mam żadnej z Was na myśli. Piszę obserwując swoje podwórko. 😉