Kącik Rekreanta

Libell może Cię nie pocieszę ale pamietam, że chyba Milusia trzyma swoją pierwszą kobyłkę Etnę, nie jeżdżą bo kobyłka nie lubiła i w zamian się bawią a tamta ma wczesne wakacje i dożywocie.
Może jednak nie walczyć pięściami i zębami o każdy cm tylko zaakceptować, że Libell taka jest?
wątek zamknięty
Burza myslałam o tym, żeby to zaakceptować. Tylko wtedy naprawde musiałabym przestać na niej jeździć. A hm... może to źle zabrzmi ale trzymając konia i płacąc za jego utrzymanie 1000zł chciałabym jednak na nim pojeździć, rozwijać się. Najlepszym wyjściem byłoby kupić drugiego konia, Libellę trzymać dlatego, że kocham ją taką jaka jest (tylko nie znoszę na niej jeździć!) dać jej właśnie wcześniejszą emeryturę i mieć drugiego konia do jazdy. Ale niestety, na 2 konie w Warszawie mnie nie stać. Więc mam do wyboru albo porzucić jazdę konną i mieć konia do patrzenia albo wsiadać na nią ze świadomością, że ani ja nie mam z tego przyjemności ani ona.
Może nawet byłabym w stanie zrezygnować z jazdy ale... czy to napewno było by dla niej dobre gdyby tak poprostu przestała chodzić pod siodłem? Owszem, mając do dyspozycji hektary trawy, pewnie tak. Ale w Warszawskiej stajni?
wątek zamknięty
Wiem, że to koszmarny scenariusz mała, ale może naprawdę trzeba nad tym pomyśleć, porozmawiaj z ludźmi którzy widzą was codziennie.
Pastwisk się szuka wtedy 50km od wawy a nie w niej.
wątek zamknięty
Wiem, wiem... ale ja nie wiem czy potrafiłabym oddać ją na pastwiska i widzieć np. raz na tydzień czy dwa... A z kolei widzę, że obie się męczymy.
Ech... chyba jedyne co mi pozostaje to wygrać pokaźną sumkę w Totka i utrzymywać jednego konia do kochania i drugiego do kochania i jeżdżenia 😉
wątek zamknięty
Libella
a może na sznurkach coś pokombinować? pojeżdzieć bez ogłowia, na kantarku itp.
pobawić się w te różne sznurkowe zabawy (ja tam sie nia znam, ale są jakieś na wieksze dogadanie sie z koniem, poznania, zaprzyjeźnienie)
moze warto sobie na razie jazdę odpuściś, a spróbować tego co napisałam, jak sie zaczniecie dogadywać to powolutku zaczynać wsiadać normalnie? często robić ćwiczenia, która ona lubi i które ciebie nie stresują, a kiedy wam coś wyjdzie pochwalić konia i cieszyć się sukcesem! powoli będziesz mogła wprowadzać nowe ćwiczenia i zadania. Może częstrze wyjazdy w teren dla relaksu, a chwilami szlifować ćwiczenia?
wątek zamknięty
to nie chodzi o brak konkatku... Mam ją 4 lata. Jestem u niej praktycznie codziennie. W momencie kiedy np. ona stoi w boksie z powodu kulawizny dogadujemy się świetnie! Tzn. chodzimy na spacery, zajmuję się jej czyszczeniem, kiedyś bawiłyśmy się na sznurkach i czasem z ziemi robimy jakieś proste ćwiczenia i zabawy. Tu nie jest problem w kontakcie.
Prolem w tym, że ona poprostu NIE ZNOSI chodzić pod siodłem. Od razu jest spina, mimo, że ja czasem jedyne czego wymagam to jazda po prostej, w równym tempie. Cholernie przykre jest to, że jak myślę o jeździe na innym koniu to sie cieszę a jak myślę o jeździe na Libelli to myślę tylko o tym jakby to ominąć....
wątek zamknięty
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
30 listopada 2008 00:22
Libel,a moze na jakis czas jak radzily dziewczyny odloz oglowie i siodlo do paki, kup sobie kantarek sznurkowy z lina i klikera 🙂 i zacznijcie sie bawic,zaprzyjazniac,uczyc nowych rzeczy,potem moze popracowac troche z ziemi?
wątek zamknięty
Hm.. właśnie o tym pisałam post wyżej 😉 Czasami na 3 miesiące odkladałam siodło, ogłowie i bawiłam się z ziemi. A potem wracałyśmy do jazdy i znów to samo. To jest koń po przejściach, jest lepiej niż było ale z dnia na dzien mam coraz większe poczucie beznadziei. Pracuję z koniem a tak jakbym waliła głową w mur.
wątek zamknięty
Burza: Ritordo będzie startował pod Anetą, więc ten sezon pokaże czy się sprawdzi, ja o niego dbam, wszystko zorganizowałam, jeżdżę go i robię 'menagement' generalnie 😉 Aneta wsiądzie jak koń będzie gotowy - znam dobrze jej sposób jazdy, problemy i mocne strony i przygotowuję go pod nią.

Daria to imię konia

Szafirowa: super zapraszam w odwiedziny 🙂

Dla wszystkich którzy pytali: ogłowie USG 😉
wątek zamknięty
korsik111 napisał: Libella
a może na sznurkach coś pokombinować? pojeżdzieć bez ogłowia, na kantarku itp.
pobawić się w te różne sznurkowe zabawy (ja tam sie nia znam, ale są jakieś na wieksze dogadanie sie z koniem, poznania, zaprzyjeźnienie)

dziewczyny sorki ze się wtrącę
nie do końca rozumiem takie rady
sznurki nie służą do rozwiązania problemów, to nie jest jakies panaceum na to ze człowiek sie z koniem nie dogaduje, bo w sumie większość problemów z końmi to nie końskie problemy a ludzkie i to człowiek powinien popracować nad sobą...
nie do końca rozumiem takie "niedzielne sznurkowanie" bo sznurkologia to jakies zasady wg których na co dzień się postępuje.
Włożenie na konia raz na ruski rok sznurki ma taki sens jak ubieranie raz na rok rekreanta w czarną "by się gad wreszcie zaczął zbierać".
Zwykle w sumie sprowadza się to do tego ze załozenia są takie same a tylko narzędzie inne, a przeciez też nie o to chodzi.
Zabawa w 7 gier wymaga ich poznania, zrozumienia bo bawienie się w to co słyszało się jak jedna pani drugiej pani to dokładnie tak jak nauka renwersu na podstawie tego co ktoś napisał w internecie w momencie kiedy mamy problem z anglezowaniem
7 gier to jest jak alfabet, żeby napisać baba trzeba znać literę a i b, a jeśli się zna a i z, baba się za cholere nie napisze. Kolejność wprowadzania gier tez nie jest przypadkowa.

Piszę ten swój poemat nie po to by wywołać jakaś awanturę a po to by pojawiła się refleksja.
Bo czasem mając wizję tylko jak wygląda "produkt końcowy" można popełnic masę błędów idąc w jego kierunku po omacku.

I piszę tu ze swojego doświadczenia, wcześniej tez klikałam z koniem w "costam" się bawiłyśmy, bez długofalowej koncepcji. Potem człowiek się "przestawiał" na zwykłą jazdę i kon miał zonk, ja miałam dysonas ze kurcze cos jest nie halo, ze jak jezdzę tak jak dotychczas to są inne zasady niz jak jestem z koniem na ziemi.
Jak było z Holdą i ze mną myślę ze jeszcze dobrze pamiętacie, bo zwykle po prostu była to orka po bruku bo trafił swój na swego, dwie uparte i każda ze swoją wizją.
Na dzień dzisiejszy ja nie wiem co to jest frustracja, co to są problemy z koniem, brak chęci do współpracy. Po prostu nie wiem.
Zajęło mi to ponad półtora roku ale warto było dla tego uczucia satysfakcji które mam teraz po każdej "sesji" ze swoim koniem.
Nie piszę tego by kogokolwiek namawiać ale raczej pokazać ze trzeba się na jakąś drogę zdecydować i robić coś rzetelnie, mieć plan, mieć wizję. I nie ma tu znaczenia co, byle nie łapać dziesięciu srok za ogon i w efekcie wszystko robic na pół gwizdka.
wątek zamknięty
I odnosnie rady ze sznurkami zgadzam się ze Sznurką 😉
wątek zamknięty
Libella - pytanie w wprost
Po co masz konia i po co jeździsz?
wątek zamknięty
No własnie. To jest pytanie które sobie zadaje od pół roku. Niektórzy ludzie mają konie dla przyjemnosci. Niektórzy mają konie dla spełniania ambicji sportowych.
A ja na tą chwilę nie mam z tego ani przyjemności, ani spełniania ambicji... to jest dla mnie strasznie cieżkie ale taka jest prawda. O żadnym (nawet mini-) sporcie nie mam co marzyć- Libella jest zbyt nerwowym koniem. O przyjemności też trudno mówić- dla mnie jazda na moim koniu to ciężka harówka a rezultatów albo w ogóle nie widać albo są minimalne.

Żebyśmy się dobrze zrozumieli... Ja naprawde kocham mojego konia. I na 100% nigdy jej nie sprzedam. Ale mam ostatnio strasznego doła z nią związanego i chyba muszę się poprostu "wypisać"....
wątek zamknięty
Ja też przechodziłam takiego doła jakiś czas temu, z różnych powodów sama myśl o jeździe na moim koniu przyprawiała mnie o mdłości.
Odpuściłam na jakiś czas...koń miał wolne, ewentualnie wsiadałam na spacer w terenie.
Nam pomogła taka przerwa.

Może sobie odpuść na jakiś czas Libelko? Ja myślę, że przyjemność z jazdy kiedyś wróci Widać że kochasz tego konia.
wątek zamknięty
Jasne, że wiemy (wiem) że Libelka jest dla Ciebie ważna.
Jak długo ją masz?
Ale kiedyś było dobrze, prawda? Dlaczego się teraz zmieniło?

PS. Pisz, pisz, takie myśli trzeba z siebie wyrzucać.
Ten wątek chyba właśnie zawsze w podtekście miał taką "rolę terapeutyczną" - w sumie chyba szkoda, że nie jest juz na towarzyskich
wątek zamknięty
deborah   koń by się uśmiał...
30 listopada 2008 09:28
wczoraj przerobiłam pierwsze dwie gry z karym...
pojeździłam na szogunie.
Dziś trening
już sie nie moge doczekać
wątek zamknięty
Tylko, że ja sobie właśnie na ostatnie 2 miesiące odpusciłam 😉 Libella stała (przymusowo, bo kontuzja). wychodziłyśmy na spacery, była przegrzeczna. Mimo stania w boksie naprawde była grzeczna. A potem zaczęłam na nią wsiadać. Na stępa. I nie moge nawet na moment dać jej luźnej wodzy bo odpala. Co chwila odskakuje, buntuje się, bryka... I to nie jest tak, że ona się np. stresuje bo wymagam od niej jakiś trudnych rzeczy. Ja czasem wymagam żeby przeszła jedną ścianę po prostej, bez brykania, bez odpalania, chociaż jedną ścianę. I się nie da. A jak z niej zejdę i np. prowadzę ją po hali to nie ma żadnego problemu. Wtedy się nie płoszy (a napewno nie bez powodu), idzie spokojnie. Zachowuje się tak, jakby za wszelką cenę chciała mi powiedzieć, że nienawidzi jazdy. Bo puki nie wsiadam na nią to jest idealny koń.

Ascaia mam Libellę prawie 4 lata. I nigdy tak naprawde nie było dobrze. Owszem, były momenty, że ja się godziłam ze swoim losem i wtedy jak trafiła się JEDNA jazda na miesiąc bez walki to byłam mega szczęśliwa. Ale tak naprawde to zawsze była o coś walka. Ona poprostu nie znosi współpracowac w siodle. Czasem mam wrażenie, ona jest za inteligentna na to, żeby pozwolić, żeby ktoś pakował jej się na grzbiet i wymagał od niej reczy na ktore ona nie ma najmniejszej ochoty. I na KAŻDEJ jeździe się buntuje. I owszem, ja jestem w stanie wyegzekwować od niej dużo rzeczy. Ale to chyba nie o to chodzi żeby wszystko co robie z koniem przechodziło po długich walkach....
wątek zamknięty
nie chcę wkładać kija w mrowisko, ale wydaje mi się, że to nie jest tak, że koń nie chce współpracować. Może nie rozumie, że dla Ciebie brykanie itp jest złe. Poza tym jeśli ona stała po kontuzji ileśtam to może teraz jest jej trudno, bo jednak część mięśnie straciła.

Choć mój księciunio najłatwiejszym koniem również nie jest i mam z nim ostatnio spore problemy AGAIN!!! rozluźnienie to rzecz awykonalna... choć zagalopowania ma już lepsze i nie rzuca się w galop, ale podstawia się to robi to na takim wkurwie, że hej. Nawet się cieszę, że jest ślisko, to przynajmniej nie dębuje.
wątek zamknięty
deborah   koń by się uśmiał...
30 listopada 2008 10:24
kate gratuluję odznaki.. myślałam że Złoty to taki mysiu pysiu a on potrafi nieźle pazurki pokazać...[/b]

Ascaia fotki fotki!!
wątek zamknięty
Libella napisał: I nie moge nawet na moment dać jej luźnej wodzy bo odpala.

Libella, ja nie piję do Ciebie, ale mój na takie ciągłe trzymanie reaguje w sytuacjach stresowych jeszcze większym zdenerwowaniem - im bardziej ja się spinam i go trzymam, tym bardziej on odpala właśnie. Jak mu dam luźniejszą, a czasem całkiem luźną wodzę to on też nie widzi powodu, żeby gdzieś uciekać czy się nakręcać. Może u Twojej jest to samo?
wątek zamknięty
deborah misiem to on nigdy nie był i nie jest i sądzę, że nie będzie. Mówię to z pewną przykrością, bo powinnam zacząć od konia-profesora. Ale cóż, narzekać nie będę, bo wiedziały gały co brały.
tu są zdjęcia z odznaki. Na początku są zdjęcia ludzi, którzy zdawali egz na instruktora, a potem nasze:
http://picasaweb.google.pl/chrosciel.outdoor/BRAZOWA_ODZNAKA_SOPOT#
wątek zamknięty
Efcia ale faux pas! Przepraszam, ale mi wstyd!
Mam w takim razie tylko nadzieję, że będziecie miały obie z Ritka radość

Libell... może powinnaś pokochać swojego konia za to, że istnieje i zostawić temat jazd, skoro ona tego nie trawi... Zdaje sobie sprawę, że to dla Ciebie niemiłe, że chcesz jeździć, ale może lepiej biec do niej z radochą żeby iść w ręku na spacer, niż kląć że jedzie się wsiąść i wytłuc z nią? Ew. możesz jeszcze pokombinować z trenerem, jakimś z innej bajki, może mądry trener znajdzie na nią sposób.
Szukaj czegoś co uszczęśliwi nie tylko Ciebie ale i ją, a z tego co rozumiem to ona dobrze się czuje przy Tobie, tylko od zawsze> nie lubi/ nie chce/nie potrafi współpracować w opcji jeździec-koń.

To tak z zewnątrz..
wątek zamknięty
Deb zdjęć jest tylko kilka bo miałam za dużego stresa, żeby się skoncetrować na pstrykaniu. Poza tym byłam jednocześnie obsługą hali, przeszkód, itd...
wstawię co mam jak tylko wgram do photobucketa

Lib
Wybacz, ale w Tobie jest niesamowicie dużo negatywnego podejścia. Rozumiem, że taka sytuacja rodzi frustrację, to zrozumiałe. I robi się samonapędzająca się maszynka.
Pytanie tylko, czy rzeczywiście to co uważasz za niechęć do noszenia jeźdźca nią jest? Czy nie interpretujesz jej gestów po swojemu, przez pryzmat własnych myśli?
Czy ktoś Was prowadzi? Czy masz kogoś kto spojrzałby z boku nie tylko pod kątem techniczno-merytorycznym, instruktorskim, tylko przede wszystkim psychologicznym?
wątek zamknięty
kujka   new better life mode: on
30 listopada 2008 12:47
ja Was dobrze Libelko nie znam, tylko patrze na Was z volty od paru ladnych lat, ale zadam pytanie, ktore jeszcze nie padlo:
czy ona taka niechcec do wspolpracy pod siodlem pokazuje rowniez pod innymi jezdzcami? pod trenerem? w Rakowcu tez mialas z nia taki ciagly problem?
wątek zamknięty
Kujka tak, w Rakowcu sam trener (którego ja i wiele osób na tym forum uważa za wręcz idealnego trenera) stwierdził, że Libella w zasadzie nie nadaje się do jazdy. Właśnie ze względu na niechęć do jakiej kolwiek współpracy. To nie ja to sobie sama wymyśliłam, właśnie w Rakowcu mi to uświadomiono. Że my się razem męczymy. I owszem, trener wsiadał i wyciskał z niej jakieś posłuszeństwo ale najpierw była wielka walka... Ona poprostu nigdy nie została nauczona tego, że z człowiekiem można współpracować, kupiłam ją jako 7 letnią, zieloną i zmanierowaną kobyłę. I ma na tyle mocny charakter, że mi i osobom z którymi współpracowałam nie udało jej się tego wytłumaczyć (a były to naprawde osoby dużo mądrzejsze ode mnie...).
Forkate ja sobie doskonale zdaje sprawe z tego, że koń na spięcie reaguje jeszcze większym spięciem. Staram się ją rozluźniań, stopniowo oddaje jej wodze i w 99 przypadkach na 100 kończy się to wielkim odpałem z baranami. Więc zbieram wodze zeby ją zatrzymać i znów zaczynam ją rozluźniać i znów jest to samo...
Ascaia jak już pisałam, to nie ja sama wymyśliłam, że ona nie chce współpracować... Mamy kogoś kto na nas patrzy, podpowiada...
A czy mam negatywne podejście? Jeżdże na niej 4 lata. Przez te 4 lata zaciskałam zęby i na nią wsiadałam. Nie poddawałam się. Mimo, że czasem siadałam z konia zaryczana to następnego dnia przychodziłam pełna optymizmu i zapału z nadzieją, że dziś będzie inaczej. Ale po tych 4 latach poprostu chyba się wypaliłam. Bo ok, nauczyłyśmy się kilku nowych elementów, nauczyłyśmy się chodzić w miarę w równowadze ale co z tego? Skoro jej niechęć do wykonywania czegokolwiek jest wciąż taka sama?
Dam jej trochę czasu, spróbuję wrócić chociaż do tego etapu na jakim byłyśmy 2 miesiące temu a jak się nie uda to zostajemy koniem spacerowym.... Nie zależy mi aż tak na jeździe zeby zamęczać i siebie i konia. W końcu większą radość mam z jej czyszczenia niż z jazdy na niej... Bo nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Dziękuję wszystkim za rady.
wątek zamknięty
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 listopada 2008 14:26
Spóźniłam się...
wątek zamknięty
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
30 listopada 2008 14:40
Sznurka
Masz rację co do prowadzenia konia dłużej daną koncepcją, w tym takze sznurkową.

Natomiast jesli ktoś ma nieco inny cel (np, pomiędzy dwoma metodami) czasem łączenie metod tez wychodzi. Z powodzeniem, można wyciągnąć część elementów z filozofii PNH i łącyć z innymi pomysłami, metodami - o ile całość ma spójny cel, logikę i nie miesza koniowi.
W moim przypadku sznurki wiele dały mimo iz z koniem zrobiłysmy stosunkowo niewiele "materiału", bo ukończyłam tylko 1cz. 1 poziomu PNH i to jako słuchacz bez konia ( a pracę z moją zaczęłam ... jakieś 3 lata po kursie). Udało mi się w końcu, podobno "nieujeżdzalną wariatkę" ujezdzić i sprowadzić praktycznie do normy...

Libella
Będzie dobrze. Myslę, że możliwe jest by Libella polubiła jazdę pod siodłem (rozumiem, ze nie miała skrajnie ciężkich przejść z człowiekiem? ). Może warto przestać mówić, myślec o frustracjach, a skupic się na przyjemności, radości jazdy? Poszukać ich żródła. Może skup się na tym, by od następnej jazdy wybitnie dużo chwalić konia, głaskać, nagradzać za wszystkie objawy współpracy i z wdzięczności za to, ze pozwala Ci na sobie jeżdzić? Może niemal całkiem zminimalizować karę i na chwilę zapomnieć o ambicjach w przypadku waszego zespołu? Po kilku, moze kilunastu takich jazdach koń prawdopodobnie zacznie łapać, że w sumie jest fajnie- bo ogólnie dużo głaskania, pani bardzo miła.
A co sądzisz, ze mogłabyś zrobić dla podniesienia radości waszej wspólnej jazdy? (bardzo ważne byś sobie sama odpowiedziała, ).

Mam osobiscie hopla na punkcie radochy z koniem. Za nim kupiłam swoją dla mnie konie to była miłość- ale w siodle już głównie ambicja. Moja nerwoza dała mi ciężką szkołę, przeszłyśmy długą drogę- a dziś jazdy na niej są najcudowniejsze na swiecie. Marzyłam, marzę, że i ona kiedyś pokocha jazdę pod siodłem. Po ujeżdżeniu była bardzo nerwowa, stresowa, niechętna, waleczna - dziś nawet jak dzieciak potulnie czeka, aż się wgramolę (a mam kłopoty pokontuzyjne z kolanem), nie ponosi ot tak, nie walczy (a choleryczka), nigdy nie wierzga, nie szaleje, szybko się uspokaja itp.
(( w wątku o wariatach - opisałam kilka ważnych elementów przy jeżdzie nerwusów, płochliwych, walczących koni))

Potraktuj to wszystko jak kolejną fascynującą przygodę- gdzie Twój koń jest Twoim nauczycielem- i być moze prosi Cię, o jakąś zmianę,...ewolucję. Jaką nie wiem ja, ani nikt z nas, bo każdy duet jest inny ( mieszanka charakterów, temperamentów itp. ). ...Trzeba być wdzięcznym losowi za bystrego, wymagającego konia... Uszka do góry...
wątek zamknięty
Libella, może to głupie ale
Czy próbowałaś wsiadać na nią i nie dawać żadnych sygnałów ?
Czytałam kiedyś o takim sposobie, co prawda początkowego ujeżdzani młodych koni.
Po osiodłaniu człowiek wsiadał na konia i dawał mu zupełnie wolną rękę - koń mógł sobie spacerować, oglądać wszystko na ujeżdzalni. Dopiero po pewnym czasie zaczynała się jaka kolwiek praca. Podobno efekty były zdumiewające.
Chociaż nie wiem czy takie cośsprawdziłoby się przy koniu z takim problemem.
wątek zamknięty
Lib, nie mi w zasadzie się mądrzyć...

Ale pamiętam Was sprzed paru lat i widziałam jak wtedy Libella chodziła. Wtedy to była walka. Zrobiłyście mega postęp!

Naprawdę, dla laika, który nie zna się na jeździe było to wyraźnie widoczne. Aczkolwiek nie widać tych wszystkich detali, więc jeśli mówisz że walka jest za KAŻDYM razem to zapewne tak jest.
Ale moim zdaniem jest MNIEJSZA. Znacznie.

A jak z terenami? Jak Libellka się zachowuje w terenie? Może przekwalifikujcie się na jakiś czas na parę terenową..

Piszesz, że nie chcesz jej sprzedawać... To super A to oznacza, że macie CAŁE ŻYCIE PRZED SOBĄ. To jest baaardzo dużo czasu! Możecie próbować jeździć, odpuszczać i znowu próbować. Może za jakiś czas dorobisz się drugiego kunia i wtedy odpuścisz Libellce całkiem. A może do tego czasu coś jej się we łbie przestawi...

Trzymam za Was bardzo mocno kciuki.
wątek zamknięty
Libella a może po prostu nie rób założeń

mnie nie przekonuje ze koń nie ma chęci do jakiejkolwiek współpracy
nie chciałabyś z nią na kurs PNH się latem wybrać bo skoro klasykom zabrakło już pomysłu na nią to może akurat zmiana o 180 stopni to jest coś dla was?
wątek zamknięty
Ten wątek jest zamknięty Nie można w nim odpowiedzieć.