Zimą za kierownicą -porady

ovca, Ojejku, aż mnie ciarki przeszły. Dobrze, że nic wam nie jest!

To ja może takim optymistyczną poradą zasunę... albo może bardziej anegdotą:
Mili państwo:
1) nie bądźcie wygodni i nie wjeżdżajcie w piękny, słoneczny dzień do nieznanej sobie, wiejskiej bramy, gdzie wjazd jest lekko z górki przy 40 centymetrowym śniegu, nawet gdy macie "wysokie" auto
2) jeśli już, o zgrozo, wjechaliście, się zakopaliście i próbujecie wyjechać tyłem, bo przodem nie się nie da, to jedźcie wolno i ostrożnie, starając się nie wpaść w ten poślizg - a nie tak jak zrobił to bohater historyjki, który twierdził, że "to trzeba na pełnym szwungu i z gazem"
3) jeśli już, o zgrozo, upieracie się, że to trzeba na pełnym szwungu i z gazem do dechy i przy najbardziej stromym odcinku ściąga was na lewo i to tak, że zaraz pierdykniecie w słup, to nie gazujcie, tylko jedźcie bardziej po tej prawej.
Znajomy się zakopał i poprosił, żebym jechała, a on popchnie z przodu. Na swój rozum stwierdziłam, że skoro szybko się nie da, to spróbuję wolno i oczywiście zostałam zaszczycona szyderczym uśmieszkiem i prośbą o wyjście z auta, bo ja tego nie umiem. A i owszem, nie umiem, tylko skoro nie umiem, to po co prosił o pomoc. No to się chłop męczył sam...aż porobił sobie piękne kolejny, zakopał się na dobre i wyjechał dopiero wtedy, gdy przyszedł mój ojciec z łopatą do odśnieżania i popiołem do posypania. 😉
m.indira   508... kucyków
10 grudnia 2010 18:48
zgrozą są ciężarówki, Tiry, duże dostawczaki, no i SUV-y ...
w piątek w ub tyg, miałam okazję mijać te potwory, panów drogi...
we wtorek od rana za kółkiem ponad 400 km w mżawce i mgle, wróciłam tak zmęczona jak nigdy, prędkość max 50 w obu dniach cała uwaga na drodze i innych użytkownikach...
i najlepsze hasełko policjanta który kierował ruchem przy aucie co wylądowało w rowie, widocznośc ograniczona a on do mnie "dlaczego pani kierowco , jedzie pani na halogenach i oślepia jadacych z naprzeciwka kierowców?"
oddałabym wszystko gdybym mogła zobaczyć swoją minę i mojego pasażera 
i tutaj mam pytanie, czy kogoś z was kiedyś oślepiły czyjeś halogeny?
a myślałam że kawały o glinach to przesada...
kawały o gliniarzach to nie przesada ,są z życia wzięte 🤣 mieszkam przy 73 i nie ma chyba dnia żeby nie było kolizji , a drogi boczne wiejskie to już tragedia  😤 dzisiaj  nie byłam wstanie wyjechać ,sam lód  zimówki nawet nie pomogły 😕  w naszej gminie oszczędza się na piasku ❗
ovca, dobrze, że nic się bardziej poważnego wam nie stało!

gwash, mam biegi stałe, u mnie to właśnie funkcja sport, ale to nie do końca to samo co manulna. Niestety. Generalnie wolę polegać na automacie i tych nieszczęsnych ABSach.
ovca pytam z ciekawości jak szybko jechałyście? Nie miałyście pasów że "przez bagażnik poleciałyśmy na plecy". Kurcze nie zazdroszczę wrażeń, ja też po dachowaniu, muślałam że nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, nic bardziej mylnego, po ciemku jadę max 60 a jak jest ślisko 40, w momencie gdy koło napotka śnieg i jest taki dziwny odgłos wpadam w panikę pomimo że auto trzyma sie drogi, długo będę sie przełamywać, a dodam że ja raczej z tych z ciężką nogą byłam.
ovca   Per aspera donikąd
14 grudnia 2010 09:14
Nie jechałyśmy szybko-nie powiem Ci dokładnie ile-40? spory ruch był.
a pisząc "przez bagażnik na plecy" chodziło mi o plecy samochodu-przewrócił się przez bagażnik, nie wiedziałam, jak to ująć  😁 pasy miałyśmy, zresztą ślad po pasie mam do dziś.
Ovca- Święty Krzysztof czuwał.  :kwiatek:
A o pasach słuchałam w radio:
- trzeba zakładać starannie-pas biodrowy na biodra nisko-nie na brzuch
i ten ramienny też starannie na ramię.
Najlepiej nie podróżować w kurtce tylko w lekkim ubraniu.
I moja prywatna rada- jak już jesteśmy na pokrytej lodem krętej drodze typu góra dół - zadzwońcie do Przyjaciela.
Oczywiście z zestawem słuchawkowym czy tam głośnomówiącym.
Pogodna pogawędka o niczym pozwala jechać i nie myśleć
o hamulcu. Sprawdzone.
Bo ja miałam wizje was wypadających przez bagażnik  🤔wirek: ale ja mam bujną wyobraźnie.
3 dni temu jechałam boczną drogą.
Spod  śniegu gdzie niegdzie widać było asfalt.
Jednak po ostatnim chwilowym ociepleniu jakoś do tego asfaltu nie mialam zaufania.
I całe szczęście jak się okazało.
Jadę sobie prosto, mam lekki łuk w prawo i na tym łuku ............dalej pojechałam prosto.
Nie było żadnego rowu czy drzewa Uffff). Zatrzymałam 2 metry dalej - po zjechaniu z drogi.
Z naprzeciwka nic nie jechało.
Szybkość ? 25-30 km/h
Opony ? zimowe nówki.

W sumie nic wielkiego, nic poważnego ale.......to pokazuje że z takimi drogami nie ma  żartów.
I że jak jest lód, to nie ma mądrych..
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
16 grudnia 2010 15:44
No to ja też... pierwsze dni śniegu i... BUM. Zbliżam się do skrzyżowania, hamuję lekko ale autko jedzie sobie dalej, no to ja biorę ten zakręt bo nie ma innej opcji, auto z naprzeciwka jechało w moją stronę... nagle mój mały samochodzik dziwnie się obrócił na bok i tak sobie leeeeeciał... hamulce nie gadały... aż w końcu się zatrzymałam! Na samochodzie który jechał z naprzeciwka  😵
ja miałam kiedyś podobne doświadczenie (jeszcze w maluchu).
Na szczęście zatrzymałam się na zderzaku samochodu z naprzeciwka.
Po prostu się dotknęliśmy - nikt nie mał nawet maleńkiego wgniecenia.

kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
16 grudnia 2010 16:37
ja ma do wymiany lewy przód... reflektor, migacz, zderzak, błotnik, klape do naciagniecia... chwała bogu że bebechów ze środka nie ruszyło  😁
Gillian   four letter word
16 grudnia 2010 20:05
Auto w strzępach, cud, że nam nie stało się nic poważnego-samochód dosłownie wbity w ziemię, wychodziłyśmy przez bagażnik...policja nie wierzyła, że ktokolwiek przeżył.

tak samo było u mnie dwa lata temu. Jak przyjechała policja to pytali, czy karetki już pojechały. Auto na lawecie jako bezkształtna masa blachy. Prędkość? 50 km/h. Zakręt, czarna droga. Tyle że oblodzona w tym miejscu, nie widziałam.

Nie wiem z czego to wynika, w zeszłą zimę jeździłam moim kombiaczem, w najgorsze śniegi, po wyślizganych koleinach, po wszystkim dosłownie i nic, ani raz mi nawet tyłka nie zarzuciło. W tym roku tułam się matki Astrą i nie wiedzieć czemu prawie każdy zakręt mam prześlizgany. Opony po jednym sezonie, dobrej firmy. Wkurza mnie to.
Manta   Tyłkoklep leśny =)
17 grudnia 2010 13:36
Bo zeszlej zimy byla plucha, ciapa ewentualnie snieg na drodze.
W tym roku co chwile droga jest mocno oblodzona - jezdzi sie inaczej niz rok temu.

To, ze droga nabrala swojego "naturalnego" ciemnego koloru to wcale nie znaczy, ze juz mozna szalec - zawsze proponuje najpierw sprawdzic warunki, jechac asekuracyjnie a przyspieszyc dopiero, jak jest pewnosc, ze droga jest ok.

A ja tylko przypominam, ze przy wpadaniu w poslizg hamowanie nie jest dobrym pomyslem - a nagle, mocne wcisniecie hamulca tym bardziej - juz kilka razy musialam sie ratowac, bo osoby z takimi pomyslami wjezdzaly mi na czolowke.

Poza tym juz kilku kierowcow mialam ochote zabic za nieodsniezanie dachu - i wszystko leci mi na szybe jak za nimi jade ;/

Hamowanie jest dobrym pomysłem Manta jeśli mamy podsterowność czyli w poślizg wpada przód auta.
Dociążamy w ten sposób przednią oś.
Rzecz się ma inaczej dla nadsterowności kiedy w poślizg wpada tył pojazdu. Dodanie gazu dociąża tył.

Rozmawiałam kiedyś z jedym z instruktorów jazdy, że dodawanie gazu żeby wyprowadzić auto z poślizgu nie powinno być wykonywane automatycznie. Wszystko zależy od tego, jaki mamy napęd (tył czy przód),czy mamy ABS czy nie, jaki jest  rodzaj poslizgu (nad- czy podsterowność) a także to, czy jedziemy po prostej drodze czy może jesteśmy na łuku.
Bardzo często to automatyczne dodanie gazu niekoniecznie wyrowadzi nas z poslizgu, natomiast najczęsciej z dużo większą szybkością  wali sie w drzewo,ogrodzenie czy inny amochód,

Trzeba ćwiczyć takie sytuacje na pustych parkingach, placach czy tak jak w Warszawie można to robić bezpiecznie na lotnisku na Bemowie.
Czy hamować czy dodać gazu - to powinno podpowiadac doświadczenie i ocena czy uda się wyratować z opresji.

Wracając do mojej sytuacji - tym razem hamowałam ponieważ
1 w poślizg wpadł przód auta
2 mam przedni napęd
3 byłam na łuku drogi.
4 nie mam ABS
Uważam, że w tej konkretnej sytuacji - dodanie gazu odciążyłoby jeszcze bardziej przód.
Nie wyprowadziłabym auta z poslizgu ponieważ przód nie miał przyczepności.
Hamując mialam szansę przy niewielkiej prędkości, że w momencie kiedy koła zlapią przyczepnośc samochód się zatrzyma.
Dodawanie gazu tylko pogorszyłoby sprawe.

A to co piszesz, że nie wolno w takich warunkach wykonywać żadnych gwałtownych manewrów to fakt.
Ani hamowanie, ani dodawanie gazu, ani zmiana biegów - wszytko powinno sie odbywać łagodnie.

edit
Coś znalazłam - myslę, że bardzo bardzo warto obejrzeć

http://www.oponeo.pl/artykul/zimowa-akademia-bezpiecznej-jazdy-goodyear-jak-wyjsc-z-poslizgu
nie mam pojęcia Amara.
Może kierowca terenówki chciał sprawić dzieciam frajdę taką samą jaką fundoał mu jego ojciec 30 lat temu.
Tylko zapomniał, że liczba samochodów uległa zwielokrotnieniu i ruch na drogach już w innym natężeniu.
Trzeba naprawdę być kretynem. Porażająca bezmyślność.

Sama tak jeździłam - ojciec w skarpecie a ja na sankach za samochodem.
Tyle, że pod koniec lat 60-tych na drodze zimą można było prędzej spotkać sanie niż samochód.
Swojemu dziecku już takich zabaw nie serwowałam choć moge sobie wyobrazić, że da się np na leśnej drodze.
Ale zrobic coś takiego na drodze publicznej jest debilizmem do kwadratu.
dempsey   fiat voluntas Tua
18 grudnia 2010 14:42
wysłuchałam przed chwilą tej informacji w radio
okropność
pomyślałam że trzeba być wyjątkowo bez wyobraźni by coś takiego robić na drodze gdzie są inne auta, że to debil jeden na milion

no i pięć minut później ujrzałam  przez okno jak na mojej uliczce przed domem ktoś robi to samo  😵
a samochód przejeżdża tu raz na 10 minut, i wcale nie jest rzadkością mijanie się
i uliczka ma 300 m i u dwóch końców dochodzi do takich główniejszych
🤔

szemrana, ja też tak jezdziłam kiedyś jako dziecko ale po głębokim lesie z dala od wszystkiego, i pewnie 20 km\h edit: jednak chyba 10 raczej...
Pomijąc 'frajdę', to w sumie fajnie jest się spalin nawdychać 🙄 ewentualnie przy ostrzejszym hamowaniu znaleźć się blisko tylnej osi. Debilizm. No, ale na posiadanie dziecka nie trzeba mieć zezwoleń. A szkoda.

Co do tego dodawania gazu, to jest jeszcze jedna teoria, że wyjeżdżając z zakrętu dodaje się gazu (ja tak robię bardzo często). Ale moja koleżanka nie miała tyle szczęścia, jechała sporo za szybko, ścięła zakręt, któy miał prawie 90 stopni, dodała gazu i poleeeeciaaaała 😲 Samochód do kasacji, dachowanie.. jej się na szczęście nic nie stało, ale gdyby miała drzewo lub rów po drodze a nie pole, to mogiła..

Ja mam automat, z napędem stałym na 4, więc mnie dodawanie gazu ratuje (na żywo nie miałam okazji sprawdzić, ale na bemowie owszem. Chociaż mój samochód cięzko wprowadzić w poślizg). Plus dobrze pamiętać o tym, żeby sobie wyrobić paradoksalny nawyk, żeby przy 'ściąganiu samochodu' przy poślizgu na jedną ze stron automatycznie NIE odbijać natychmiast w przeciwną stronę, tylko delikatnie skręcić kierownicę w kierunku w którym nas znosi a potem zrobić kontrę. Ale to też trzeba w sobie wyrobić nawyk i ćwiczyć go w bezpiecznym miejscu 😉
armara, Też nie mam pojęcia. Gdyby głupota umiała fruwać, to gościu pewnie latałby teraz na orbicie. Ale było, nie było..... dostał bardzo dużą nauczkę.

zen, Ano, mnie ostatnio gość z OSK mówił, że w takich sytuacjach, po "normalnym" wejściu w zakręt, z niewielką prędkością, na wylocie tego zakrętu dobrze jest dodać gazu.
Odgrzebię . Może się komuś przyda?
http://www.gddkia.gov.pl/pl/22/mapa-kamer-monitorujacych

Ogólnie- kto nie musi, niech dziś siedzi w domu. Ja chyba do stajni pojadę jutro. Buuu....
to, co się dzieje w Rzeszowie i okolicach, to jakaś paranoja! Już wczoraj wieczorem można było dostrzec zapowiedź dzisiejszego 'kataklizmu'. Całe miasto i okolice sparaliżowane, mój chłopak miał na 9-tą wieźć kota na sterylizację z oddalonego o 15 km od Rz-wa Głogowa i od 2,5 godziny stoi w miejscu - tyle co wyjechał na główną drogę  🤔 Nawet zawrócić nie może, bo barierki. Stoi w ogromnym korku i nie porusza się nawet o krok. Ludzie wykopują auta na parkingu. Moja mama pojechała do pracy autobusem, chyba nie jechała nim od czasów studiów  🙂
W dodatku chłopak jedzie moim autem, kot rozwalił drzwiczki od transportera, wyzwolił się i okłaczył całe auto, jak mi narobi... to będę wściekła.
Dlatego, jak ktoś NAPRAWDĘ nie musi, to polecam dziś zarzucić wszystko i zostać w ciepłym i przytulnym mieszkanku/domku, jak ja  😉
Wczoraj wieczorem widziałam ostrzeżenia na portalach internetowych, ale pomyślałam, że to chyba pomyłka...oby do nas nie doszło, bo mnie już auto+zima wykończyło w tym roku.
Kilka zdjęć na potwierdzenie słów, które nie oddają tego jak piździ i jaka wichura za oknem, normalnie KATAKLIZM, auta jeżdżą w poprzek, tiry się przewracają, szok!



auto mojej mamy, teraz się nie dziwię, że pojechała autobusem  🙂

[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] giantyczne zdjecia
Ja dojechałam, ale wiatr dawał w kość.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
15 marca 2013 18:36
Ja się ledwo do stajni dostałam, zaspy masakryczne ale jakoś się przebiłam, koleżanka mówi (jeździmy razem do koni), że jej urządziłam zimowy rajd dakar  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się