Kładzenie się w przyczepie - problem z transportem

Spotkaliście się kiedyś z przypadkiem, że stary koń, wyjadacz zawodów kładł się w przyczepie? Nie mam pojecia dlaczego to robi. Próbuje odrazu po zapakowaniu, nigdy wczesniej się to nie zdarzyło. Moze ktos miał podobny problem?
Dawno temu jeździłam na kobyle która kładła się w samochodzie jak było ciasno. Jeździliśmy wtedy "ambulansem weterynaryjnym" to była ciężarówka z przegrodami tak zrobionymi że w jednej przegrodzie miały być obok siebie 2 konie. I ta "moja" (tzn moja-klubowa) kobyła jak stała z jakimkolwiek drugim koniem to natychmiast się kładła. Oczywiście efekt był taki że ten drugi koń po niej deptał, trzeba było wszystko wypakowywać na środku drogi. Rewelacja! A jak jechała sama to stała idealnie! Po prostu bała się tłoku, tak mi się wydaje. Taka forma klaustrofobii-jak ciasno to d.... Najlepiej nam się jechało jak była sama na pace: można było ją luzem puścić i tak sobie łaziła od okna do okna i wyglądała na zewnątrz(po tym numerze z kładzeniem się przez jakiś czas jeździłam razem z nią na pace, zresztą tam było duuuuużo miejsca.

Czy ten koń kładzie się w każdej przyczepie?
Ja bym spróbowała zrobić mu więcej miejsca: wyjąć przegrodę i postawić go samego. Może wtedy będzie lepiej? I w jakiś sposób podglądać co się będzie działo. Może koń jakoś pokaże czego się boi?
Jedna z naszych kobył np nie raczy stać po lewej stronie: kładzie się na środkową przegrodę i galopuje po ściance. A jak dasz ją na prawo albo jak jest bez przegrody-aniołek!
rtk, owszem znam taki przypadek. Wynika to z tego, że ten koń ma słabe nogi i na ciężko mu było utrzymać równowagę w przyczepie, na zakrętach się często przewracał. Podejrzewam, że pewnego razu jak się właśnie przewrócił sam wpadł na to, że nie musi wstawać i faktycznie dotąd tak robi.
Jak z tym walczyć ? Szczerze ? Nie będę uczyć 15 letniego konia stania w przyczepie. Wolę porządnie zabezpieczyć mu nogi, ogon, kłąb i głowę i pozwolić mu leżeć, niż zmuszać go do stania w przyczepie i narażać na wywrotki.
To jest koń z którym zjeździłam całą Polskę, nigdy nie było żadnych problemów.
A tu nagle zaczął się kłaść.
Najpierw wszedł do przyczepy z drugim koniem, ale tak się kładł, że go wypakowaliśmy, jeden koń pojechał i poczekaliśmy na pustą przyczepę.
Do pustej przyczepy wszedł bez problemów, wchodzi tak jak do boksu, nawet się nie zastanawia przed. Potem po zamknięciu go trapu próbował sie kłasc, udało się go uspokoić, ale przy każdym ruchu - włączeniu silnika, lekkim podjechaniu do przodu zaczynał znowu się kłaść.
W życiu się z zczymś takim nie spotkałam. Do tego tyle jeździłam z nim i nigdy nic się nei działo. A przecież jakby się denerwował w środku to nie chciałby wejść, a tu wchodzi bez problemów. Co sie dzieje?!
trzynastka   In love with the ordinary
10 listopada 2010 13:06
rtk - zmień może temat na bardziej konkretny "Problem z transportem : Koń kładzie się w przyczepie" to więcej osób wejdzie, bo ten aktualny jest zbyt neutralny i wygląda jak dubel  :kwiatek:
Faktycznie temat jest niezbyt czytelny.

Ja się spotkałam z dwoma przypadkami koni kładących się w przyczepie - pierwszy, to był koń z problemami nożnymi na tle neurologicznym (Wobbler), a drugi, też podejrzany osobnik od podobnej strony, chociaż u niego mógł się nałożyć stres (długie pakowanie do przyczepy) i sedalin (koń od niego w końcu mocno "oklapł"😉. Natomiast dziwne, że koń się kładzie od razu 😲 - tamte dwa, o których pisałam, starały się dzielnie jechać i dopiero w momencie przesilenia lądowały na podłodze.
rtk mój koń też tak robił. Koń starszy, wchodził do przyczepy bez wiekszych kłopotów,  jeździł dużo, przez ok 10 lat bez żadnych problemów oprócz gryzienia współtowarzyszy podróży, ale  w normie (w sensie dało się jeździć). A potem nagle z tygodnia na tydzień -dosłownie, wszedł do przyczepy i zaczął się pokładać. Wsiadł z tym samym koniem, co tydzień wcześniej, zrobił się mokry i zaczął się pokładać. Myślałam, ze kolka albo nogi...Nie położył się całkiem, bo jak już pouginał wszystkie nogi to podrywał się do góry brykając. Miałam  już wypakowywać i nie jechać, ale się uspokoił i dojechaliśmy w miarę spokojnie, kładł się tylko na zakrętach w lewą stronę.
Potem niestety było już tylko gorzej - albo się pokładał całkiem albo tylko na zakrętach, brykając potem, żeby odzyskać równowagę. Efektem było zmasakrowane biodro.
Od czasu wycieszki z Koszalina do Warszawy, podczas której na głupim jasiu na zmianę pokładał się i brykał przez pierwsze 150 km, jeździ tylko sam. Problemy się skończyły, stoi idealnie, nie czuć w ogóle ze koń jedzie w przyczepie. I nawet na zawody, na które mam 2 km, wozimy ze stajni konie na raty, żeby się nie denerwował.
Może problem leży w drugim koniu?
ok, zmieniłam temat. Przepraszam, że piszę nieskładnie, ale zrobiłam sobie coś z ręką i mam problemy z pisaniem, bo boli ;-)

W takim razie czekam na więcej opinii. Niektórzy mi doradzali sedalin, a inni bardzo mocno odradzali. Dałabym Sedalin jakby nie chciał wejść do środka, ale wszedł bez problemu... Co myslicie o tym? CO robic? Kupić owce i nie wywozić?>

Forta, próbowaliśmy też bez konia. Było to samo.
Nawet mój ojciec nie chciał w to uwierzyc, póki nie stanął za przyczepą. Gdy próbowali ruszyć on zaczął krzyczeć - "zaaadu nie widze, zaad poleciał w dół" i uwierzył. Co za dziwna sytuacja... Tyle lat jeździł...
Na Sedalinie IMO będzie się kładł tym bardziej. Jak już świat zrobi się ciepły, miękki i bezpieczny 😉 to jakoś wtedy łatwiej się te nogi gną... Chyba faktycznie problem nie leży w strachu przed przyczepą, skoro włazi. A może on jest po prostu osłabiony? Bo chyba ostatnio tylko po łąkach łaził, brakuje mu kondycji i przy wysiłku (ruszanie przyczepą, jazda do przodu) kapituluje?
rtk a sprawdziliście czy on się naprawdę położy czy tylko się pokłada? bo może by się raz położył i opamiętał? na mojego za pierwszym razem poskutkowało właśnie niewypakowywanie go, tylko jeżdżenie powoli po podwórku
rtk, a próbowaliście go wieźć inaczej niż przodem do kierunku jazdy?
abre, nie próbowaliśmy.

Nie, nie czekaliśmy aż się zupełnie poloży. To koń z gatunku panikujących i boje się tragedii...

quanta, nie wydaje mi się. Biega po pastwisku i bryka sam z siebie. Poza tym pomiędzy ładowaniami uznałam, że lepiej będzie go zmęczyć i wzięłam go na lonżę (pierwszą od paru miesiecy) i kłusował zupełnie bez problemów. Czysto, równo na obydwie strony.
Co do jazdy przyczepą też znam klacz która się kładła ,wiecznie była podrapana ,szyta itd. problemem był drugi koń ,jeżeli jechała sama było wszystko ok.
Ale jej kariera skoczka się skończyła i wylądowała w zwykłym gospodarstwie ,właścicielowi nie opłacało się wozić jej samej więc ją oddał za darmo .

Znowu u mnie jest tak ,że Ja nie pojadę nigdzie z jednym koniem bo przyczepa normalnie podskakuje ,zawsze muszę wozić 2 konie  😵  wtedy jest spokój .
Jest wiele przyczyn ,ale my nie możemy kontrolować co się dzieje w przyczepie w czasie jazdy (chyba że ktoś ma monitoring) jakaś pierdułka a koń może mieć uraz do końca życia ,trzeba szukać przyczyny .
rtk a po której stronie go wozicie?
mój przypadek mial tak, że za młodu dużo jeździł, bezproblemowo, zawsze po prawej stronie. potem nastała przerwa i znów wyjazdy, dalej po prawej stronie, ale było co raz gorzej, w tym roku już była tragedia, kon prawie wywracał się na zakrętach, zad mu odjeżdżal, z drugim koniem zachowywał się tak samo, a do tego ryzyko, że może go podciąć i przewrócić. podroż była męczarnią dla nas, konia i przyczepy, zaczęły się problemy z wsiadaniem.
aż tu nagle nastała taka sytuacja, że musieliśmy go wieść po lewej stronie. zupełnie inny koń, stabilny, czasem tupnie na zakręcie, problemy z ładowaniem co raz mniejsze, przy rozładunku koń wychodzi normalnie, czeka aż się go wyprowadzi, a nie probuje wysiadać sam i wyciągać wyprowadzającego.
a  wystarczyło zmienić stronę 🙂
Stoi po lewej, bo w dwukonnej, gdy jedzie sam powinien być po lewej stronie w świetle prawa o ruchu drogowym czy coś w tym stylu 😉 Jeździł zawsze z lewej, kiedy ja go woziłam.

EFFFFFFFFFFKA, po której stronie go woziłaś?
efka   CEL - zadanie, które wyznaczamy naszym marzeniom
10 listopada 2010 20:45
po lewej zazwyczaj ale  i po prawej się zdarzało - zawsze jeździł dobrze i spokojnie oprócz zakrętów w prawo wtedy tupał 😉  (jak mieliśmy monitoring to obserwowałam jego każdą reakcję dokładnie). Jeździł i dużym koniowozem przodem i przyczepami i innym koniowozem tyłem...
ja go woziłam wielkimi koniowozami również - takimi należącymi do SK Strzegom lub WTKW Partynice z całą ekipą koni i nic się nie działo. Jego ostatnia podróż w bukmance również przebiegła w porządku (przynajmniej tak utrzymuje przewoźnik) - w każdym razie dojechał cały, nie był zestresowany.
A poza tym jakby on się denerwował podróżą to nie chciałby wchodzić do przyczepy - tego nie jestem w stanie zrozumieć...
dempsey   fiat voluntas Tua
10 listopada 2010 21:01
może nie samej przyczepy się boi.. .może coś go tak straumatyzowało w trasie, że samo jechanie jest dla niego przerażające - choć w sumie trudno, żeby kon aż tak abstrakcyjnie rozumował, rozdzielając wchodzenie do przyczepy od jechania przyczepą.  🤔wirek:
ale wszystko możliwe
a w trasie wystarczy tir który bezmyślnie "przytrze" na trap i mignie długimi  🤔
jeden koń oleje, a inny prawie dachem wyjdzie
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
10 listopada 2010 21:11
rtk faktycznie dziwna sytuacja 👀
z drugie storny stary kon= doswiadczony kon (wiec w pewien sposob madry), moze on poprostu nie chce jechac bo jest mu za dobrze 😁
to tak na rozldowanie napiecia
a tak szczerze ja mialam mega problemy z zaladunkiem i przewozem Zaja, a tez jezdzil ze mna po całej polsce łącznie z trasa wrocław-wegorzewo(mazury) i zawsze na sedalinie- tyle ze tu problem byl b. duzy z samym zaladunkiem.
Gdy go kupiłam ogiera nabuzowanego 6 letniego ktory nic nie robil dluzszy czas wsiadl do buckmanki bez problemu i przejechal 300km. Drugi raz juz po wywalaszeniu ten sam przewoznik, ta sama przyczepa...wsiadl bez problemow a jak tylko ruszylismy zaczal debowac wywalil sie na plecy odwrocil tylem w kierunku jazdy probowal wyskoczyc z przyczepy.
Wyładowalismy, zaladowalismy z powrotem ( tez bez oporow) zapielismy na 2 lanuchy, ruszylismy zaczal debowac włozyl nogi w te prety co odzielaja pyski 2 koni i...zawisl... jak weszlam do przycxepy myslalam ze skrecil kark i juz nie zyje 😵 na szczescie Artur jest doswiadczonym przewoznikiem zachowal zimna krew i go wyciagnal... od tego czasu Zaju juz nie chcial jedzic, jak byla potrzeba to ja kalmsa na droge a on sedalin i sie toczylismy
efka   CEL - zadanie, które wyznaczamy naszym marzeniom
10 listopada 2010 21:18
No dobra ale kary nigdy nie jeździł niespokojnie, wchodził, wychodził, żadnej traumy nie miał.... nic się nie wydarzyło nigdy, no chyba że z rtk o czymś nie wiemy (ostatnia trasa W-wa - Wrocek)  🙄
Zaczynam mieć wrażenie, że ten przewoźnik coś przeskrobał. Do niczego się nei przyznał, ale może? Szkoda ze nie jestem w stanie tego sprawdzic
dempsey   fiat voluntas Tua
10 listopada 2010 21:22
aa czyli nie zawsze jeździłaś z nim ?
efka   CEL - zadanie, które wyznaczamy naszym marzeniom
10 listopada 2010 21:24
aa czyli nie zawsze jeździłaś z nim ?


Jak wracał z dzierżawy do domu, to jechał z poleconym nam przewoźnikiem - ja go pakowałam a rtk odbierała na miejscu.
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
10 listopada 2010 21:25
efka walsnie pisalam rtk na gg ze jak kupilam kobyly to gnida po drodze sie wywalila wpadla pod siwa i cale szczescie ze obie (surowe baby) byly na sedalinie bo Corrida nie dawala sie wtedy wiazac, mega sie odsadzla. Po 40minutach udalo sie podniesc gnida tak zeby siwej nie wypakowywac (bo juz by nie wsiadla) a gniada??? nawet sie nie pociła obeszło sie samym strachem, dojechalismy do wrocławia 450km wypakowalismy wszytsko ok. Po 2 msc kupili gniada i juz nie chciala wejsc do przyczepy a jak sie wkoncu udalo i ruszyli to myslalam ze zaraz bokiem przyczepy wyjdzie, a wariowala masakrycznie prala zadem, debowala dopiero uspokoila sie ponoc po 15minutach...
A poza tym jakby on się denerwował podróżą to nie chciałby wchodzić do przyczepy


Niekoniecznie...
dempsey   fiat voluntas Tua
10 listopada 2010 21:27
Jak wracał z dzierżawy do domu, to jechał z poleconym nam przewoźnikiem - ja go pakowałam a rtk odbierała na miejscu.

i to był jego ostatni kontakt z przyczepą zanim wystąpiły objawy?
hm jeśli tak to... 👀
no ale ja jestem bardzo nieufna, bardzo, szczegolnie co do transportu. i mam to szczęście że konia wozi mi zawsze mąż, który ma jeszcze większego p..dolca na tym punkcie, a ja w dodatku siedzę zawsze obok  😀iabeł:
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
10 listopada 2010 21:29
zgadzam sie, kazdy kon reaguje innczej wcale nie jest powiedziane ze nie bedzie do przyczepy wchodzil mimo ze sie boi, denerwuje czy cokolwiek 🙁
efka   CEL - zadanie, które wyznaczamy naszym marzeniom
10 listopada 2010 22:34
Tak, jak mi rtk opowiedziała że takie hece wyczyniał to zaczęłam się zastanawiać czy przewoźnik czegoś nie ukrył 🙁 no ale sytuacja wymagała tego, żeby pojechał sam. Identycznie przyjechał do Wawy i było wszystko w porządku 🙁
Ritka daj mu ten sedalin. Nie chodzi o to, by wcisnąć mu całą tubę - wystarczy kilka kresek.Skoro kładzie się przy włączeniu silnika to ewidentnie ktoś go ostro przewiózł. Konie często reagują paniką, gdy wcześniej walczyły o utrzymanie równowagi podczas jazdy.I niekoniecznie nie chcą wchodzić wtedy do środka. Znam przypadek konia, który po ruszeniu z całej siły rzucał się na przegrodę, galopujac po ścianie, więc Twój i tak jest spokojny.
Sedalin nie powoduje u koni "nagłego osłabienia", w małych dawkach  raczej wycisza emocje.Oczywiście upośledza motorycznie, ale nie tak ,że jak wejdzie i sie położy to już nie wstanie.
Albo przewieź go koniowozem- tam zazwyczaj konie jeżdża lepiej 🙂
Pzdr
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
16 listopada 2010 18:03
Ritka daj mu ten sedalin. Nie chodzi o to, by wcisnąć mu całą tubę - wystarczy kilka kresek.Skoro kładzie się przy włączeniu silnika to ewidentnie ktoś go ostro przewiózł. Konie często reagują paniką, gdy wcześniej walczyły o utrzymanie równowagi podczas jazdy.I niekoniecznie nie chcą wchodzić wtedy do środka. Znam przypadek konia, który po ruszeniu z całej siły rzucał się na przegrodę, galopujac po ścianie, więc Twój i tak jest spokojny.
Sedalin nie powoduje u koni "nagłego osłabienia", w małych dawkach  raczej wycisza emocje.Oczywiście upośledza motorycznie, ale nie tak ,że jak wejdzie i sie położy to już nie wstanie.
Albo przewieź go koniowozem- tam zazwyczaj konie jeżdża lepiej 🙂
Pzdr


mowisz o Dance prawda?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się