PSY
Szarpię tylko gdy mnie nie słucha, raczej niezbyt mocno tyle żeby poskutkowało, co przy założeniu kolczatki inaczej niż do tej pory, nawet słabsze szarpnięcie przynosi skutki. I to od dzisiaj stosuję, do tej pory siłowałam się z nią gdy ciągnęła mnie do czegoś. Jaki Ty sposób stosujesz, by przywołać psa na kolczatce czy w ogóle do porządku?
Chodzi na parcianej zwykłej, ok 2 metrowej smyczy z karabińczykiem, z pętelką na drugim końcu. Nie chcę inwestować w nic lepszego, nie mój pies, a kłopoty już mam z dowiezieniem karmy czy przelewem i jakbym miała jeszcze wojować o kasę za sprzęty które dokupiłam 🙄
edit:zjadam dzisiaj strasznie literki
Bischa L, A po co w ogóle szarpać? Przywołujesz do porządku bo co, bo ciągnie?
Zwyczajnie jeśli pies ciągnie i chce gdzieś iść - Ty zaczynasz iść w przeciwną stronę z jednostajnym napięciem smyczy, bez zatrzymania. I tak do u.. śmierci, aż zrozumie że nie ma sensu ciągnąc. Kolejna sprawa, stajesz jak słup soli. Pies się uspokoi, masz luźną smycz - ok, idziemy. I tak do u.... śmierci. 😉 I chwal, nagradzaj prawidłowe reakcje. Pokaż jakie zachowanie się opłaca i jakie warto wykazywać - bo w zamian za to pies ma a) smaczek b) zabawkę c) pieszczotę pańcia d) wąchanie trawki tam gdzie chciał powąchać e) zabawę z ludziem//piesiem do którego ciągnął i wszystko inne co psa motywuje.
Smycz możesz obwiązać w pasie, by nie kusiło do szarpania.
Nagradzaj z dobre, a nie karz za złe, bo pomijając inne sprawy- kara uczy czego nie robić, ale nie pokazuje, co robić jest wskazane.
Bądź bardziej atrakcyjna dla psa, niż to, do czego idzie, naucz ją, że opłaca się na ciebie patrzeć, wyczekiwać ruchów i być posłuszną.
Nie wątpliwie z labradorem, w dodatku tak wychowanym masz utrudnione zadanie. Ja prawdę mówiąc odpuściłabym sobie, skoro właściciele nie widzą problemu, ale nie przyjmowałabym również psa.
Szarpię się tylko w momencie, gdy widzę, że w trawie leży chleb/kość itp. Jeśli widzę że tam nic nie ma i chce trawę wąchać to jej pozwalam. Walka dotyczy tylko momentów gdy ciągnie do zarcia.
Nagradzam miłym słowem/poklepaniem , smakołyków nie noszę ze sobą. Pytałam o kary, bo nie chciałabym stosować przemocy typu bicie, czy coś podobnego.
Mam za miękkie serce by odmówić, tym bardziej, że kocham zwierzęta i uwielbiam się nimi zajmować.
Ale jeśli pies idzie na smyczy nie ma mowy ociągnięciu! Jasne, że nie da rady iść cały czas przy nodze, bo by zwierz zbzikował, ale ma wiedzieć gdzie smycz się kończy i nie wolno jej napiąć. Oczywiście, jeśli biega luźno na smyczy i zatrzyma się by coś powąchać, a właściciel idąc do przodu napnie smycz, to już błąd człowieka, że nie poczekał, chyba, że nie zauważył- zdarza się, zwłaszcza przy porannych, krótkich spacerach przed pracą 😉.
cieciorka, nie powiedziałabym że z labradorem ma jakkolwiek utrudnione zadanie. To psy bystre i szybko uczące się więc nie widzę problemu większego niż z innymi rasami. Tyle, że większy niż z jamnikiem bo siła ciągnięcia inna.
I zdecydowanie się zgadzam. Chodzenie bez ciągnięcia ma być ZAWSZE i nie jest równoznaczne z chodzeniem non stop jak w wojsku przy nodze.
Szarpię się tylko w momencie, gdy widzę, że w trawie leży chleb/kość itp. Jeśli widzę że tam nic nie ma i chce trawę wąchać to jej pozwalam. Walka dotyczy tylko momentów gdy ciągnie do zarcia.
I tu robisz błąd, bo jak widzisz że ciągnie do żarcia to zamiast szarpać psa na do tego ciaśniej zapiętej kolczatce, żeby lepiej działała ( średnio mi to pasuje do Twojego kochania zwierzątka i miękkiego serca), powinnaś zrobić płynny zwrot w przeciwnym kierunku. Bez zatrzymania, zmiany napięcia przez siebie smyczy. I zacząć nosić kilka kawałków nawet głupiej parówki i w takim momencie dać jej kawałek jak tylko ładnie bez napięcia smyczy będzie szła. Będzie wiedziała że nie ma co ciągnąć bo nie przynosi to rezultatów, a smakowitości wypadają za nie ciągnięcie od Ciebie. Jeśli pies jest łakomczuchem to masz nad nim MEGA przewagę i baaaardzo szybko pojmie co zrobić żeby podjeść. Wykorzystaj to.
A kara..karą jest to że nie dostaje tego czego pragnie. Tak jakbyś dziecku za karę zabrała lizaczka tak psu w tym momencie zabierasz tą kosteczkę do której tak chciał podejść - zamieniając kierunek waszego marszu. Wiem, to niewygodne bo często więcej tym sposobem maszerujesz w jednym obszarze niż przed siebie.. ale coś za coś.
Z drugiej strony nie skreślałabym tego, że jak właściciele nie wymagają to to nic nie da.. Ja mam sytuację, gdzie pies mieszka z moimi rodzicami. Oni ją rozpieszczają, nic nie wymagają.. a mimo to szkolenie ze mną przynosi rezultaty. Choć to w wielu aspektach bardziej żmudna robota. To jak z żebraniem. Pies wie u kogo nawet nie warto podchodzić do stołu a kogo na sekundę nie odstąpić.
Zmienię temat - pudel po raz 10-ty mi się przeziębił - znów prycha i kaszle. Czy jest jakaś inna opcja poza wetem i antybiotykiem? Dużo się już na dostawał tych zastrzyków, wolałabym to jakoś domowymi sposobami załatwić. Co można mu podać i jakie leki można kupić samemu w aptece?
Dzionka, raczej tylko wet.
ja nie leczyłabym na własną rękę
[quote author=W&W link=topic=32.msg747052#msg747052 date=1287994051]
Dzionka, raczej tylko wet.
ja nie leczyłabym na własną rękę
[/quote]
Ja rówież.
Zakochane Jack russele... One tak caly dzien 🙂
sweter wieczorową porą
Szukam 'podwórkowego' psa do pilnowania posesji - by nie tyle był agresywny co robił dużo hałasu 😉 W pierwszej chwili zaproponowałam rodzicom owczarka niemieckiego, ale stwierdzili że nie chcą tak dużego psa i wolą postawić na kundelka 😉 Jeśli nic nie znajdziemy wśród znajomych, to prawdopodobnie przygarniemy jakiegoś psiaka ze schroniska, w związku z czym chciałam wypytać, czy ktoś takiego psa kiedyś brał, jak przebiega 'adopcja' i jak wygląda stan zdrowia tych psów?
wer, byłam w sierpniu w schronisku we Wrocławiu i powiem Ci tak: dorosłych psów jest sporo, znajdziesz huskiego, mieszankę amstafa czy coś jak berneński pies pasterski. Naprawdę do wyboru do koloru. No przekrój wielkości, koloru i wieku jaki chcesz. A pieski są fajne i co najważniejsze zadbane, nie wychudzone (może poza tymi nowo przywiezionymi). Czy na coś chorują to "obsługa" poinformuje.
o stan zdrowia zwierząt pytałam bo kiedyś koleżanka pracowała tam jako wolontariuszka i opowiadała że (przynajmniej wśród kotów i w starym budynku) panuje tam 'syf, kiła i mogiła'. Koty nawzajem zarażały się wszelkimi świństwami i nikt się tym ponoć specjalnie nie przejmował... 🙄
mam nadzieję że jest to już przeszłość bo z tego co czytałam to jest już nowy obiekt, z lepiej wyposażonym zapleczem weterynaryjnym
właśnie przeglądam zwierzaki do adopcji, ale wszystkie które zwróciły moją uwagę (szczególnie Przecinek

😀 ) to psy (w sensie samce), a ja w związku iż posiadam już psa, musiałabym raczej wziąć sukę... 🤔
Teraz schronisko jest na Osobowicach, dziś czytałam artykuł w "Mój Przyjaciel Pies" czy coś w tym stylu.
A psy pokazane na stronie to tylko kilka wybranych sztuk spośród wielu wielu 😉
ja właśnie wróciłam od weta 🙁
przykro się patrzy jak pies cierpi, na szczęście to nic poważnego.
JARA dzięki za odp! mam nadzieję że znajdziemy nową władczyni mojego podwórka! 😉 (bo mój pies to by złodzieja merdającym ogonkiem przywitał 😁 )
karolinaaa strasznie ci współczuję, mam nadzieję że psiak szybko wróci do zdrowia 🙁
ja ostatnio opłakiwałam psa odziedziczonego po dziadku - padł dokładnie w dniu rocznicy śmierci dziadka... 🙁
wer to "tylko" łapka. udusiłabym ludzi, którzy tłuką butelki 😫
dziś jesteśmy po serii zastrzyków + jakaś maść.
będzie dobrze, w czwartek mamy kolejną wizytę. dostaliśmy też pochwałę od weta - pamięta Figę jeszcze zaraz po tym, jak mój tata ją znalazł i nie można było jej niczego dotknąć bez kagańca, a dziś się położyła, protestowała tylko przy wyciąganiu tego odłamku z łapki.
współczuję takiej "rocznicy" 🤔
wer, ja mam psa ze schroniska i przed adopcją chodziła tam ze dwie godziny i oglądałam. Mega ciężko wybrać tylko jednego, od razu ostrzegam 🙂 Mój był teoretycznie zdrowy, ale po wzięciu go zaczął chorować co tydzień 😉 Nic poważnego, po prostu widoczny spadek odporności - pewnie póki stres go trzymał to i organizm nie dawał za wygraną. A jak puściło to na całego. Psy były odkarmione, w bdb stanie. Mój był 2kg za chudy, co przy tak małym psie robiło wrażenie, ale on ogólnie jest niejadkiem a tam nikt się z nim nie patyczkował. Ja tam lepszego psa nie mogłam sobie wymarzyć, więc polecam schroniskowce z całego serca 🙂
Dzionka, Puyol jest ze schroniska? w życiu bym nie zgadła 🙂 dzięki za ostrzeżenie mnie 😉 zobaczymy co z tego wyniknie... 😉
Tak tak, ze schroniska 🙂 Wzięłam go w czerwcu tego roku, ma ok. 12 lat i właśnie grzeje mi stopy pod biurkiem ^^
Słyszałam, że schroniskowe psy często sypią się po adopcji i zaczynają przeziębiać- może faktycznie, jak im stras puszcza to wszystko wychodzi na wierzch.
k_cian, psa, do póki mu łba nie oderwało, a w tym łbie jest mózg można wielu nauczyć, ale są rasy i osobniki, które nauczyć trudniej, bo mają silny instynkt węszenia, bo się łatwo rozkojażają bo coś tam, inteligencja nie wiele tu ma do roboty, czasem nawet utrudnia mniej doświadczonym właścicielom. Tu się na pewno zgadzamy. Według mnie jedną z tych ras jest labrador, bo wg moich obserwacji, trzeba z nim pracować wkładając więcej zaangażowania niż z mniej wymagającymi- zapewniać wysiłek fizyczny i psychiczny. No i niestety coraz większy odsetek wśrod tych psów widzę psów... mało bystrych, ale nie wiem, czy to wynik hodowli (pewnie też), czy (raczej w większości) efekt rodzinek, które chcą łagodnego psa i go zaniedbują nie zapewniając rozwoju.
Ja wczoraj w domu miałam salon piękności hihhii
Nero wykompany i wyczesany.
Quante ostrzygłam i wykompałam.
Oj działo się wczoraj.
Cieciorka, ja bym do Twojej listy dodała beagle 😉
My z naszym chodziliśmy do szkoły, ale nic z tego nie wyszło, pies i tak jak zobaczył innego psa/ poczuł zapach, szedł w trzy diabły i czasem potrafił zniknąć na naprawdę dłuższy czas. Na pewno nie byliśmy doświadczonymi właścicielami (nasz pierwszy pies, kupiony "bo mały i taaaaaaki fajny"😉 i pewnie mogliśmy coś więcej wypracować, ale z obserwacji - chęć podporządkowania się zerowa, użycie (niemałej) inteligencji wyłącznie do korzyści własnych 🙂
ciecior, u mnie w rodzinie od zawsze były schroniskowce, w dodatku wszelakiej maści burki - Żaden nigdy nie chorował.
Swoją sunię mam już jakieś 11 lat - Nigdy nie miała choćby kataru.
Moon, moja tak samo, tyle, że ja wzięłam ją jako szczeniaka. A nie wiadomo jak jest z psami dorosłymi.
maleństwo, ale to nie jest lista zamknięta, był tylko przykład 😉
ale jak najbardziej się zgadzam. przyznaje się do uprzedzenia do beagli i dobrze mi z tym.
Moon, bo większość jednak pewnie się w schronie hartuje
Mój schroniskowiec cudownie ozdrowiał, dzisiaj zero objawów. Uff, nie chciałam go znów ciągnąć do weta, nie jest wielkim fanem gabinetów 😉
ja tez mam psa ze schroniska 😉 tyle ze na tymczasie, a nie na stale.
wychudzony niestety byl i jest nadal, mimo ze je porzadnie. jakies problemy ze strony ukladu pokarmowego mamy, jakos nie moze sie to wszystko ustabilizowac. musze sie wybrac zeby psa jeszcze raz odrobaczyc, mam nadzieje ze na tym sie skonczy.
Gapa też schroniskowa, ale ona dość wybrakowana :P