Jak rozpoznać MARNEGO trenera (instruktora)?
wręcz przeciwnie - taki ktos jest bardzo ambitny - minimum wysiłku daje maksimum efektu i to widocznego na zawodach 😉
to tak jak z weterynarzami którzy najchętniej by odrobaczali i szczepili, a dla faktycznie chorych koni mają tylko morbital 😎
Cóż, znam stajnie gdzie jest mnóstwo klientów, mimo ze poziom nauczania siega 0+, a stan koni jest nie do opisania zły. Pytanie dlaczego tam jest pełno ludzi a w stajniach gdzie mozna sie czegos nauczyc nie am nikogo?
moze to kwestia lokalizacji, a moze swobody, w kazdej innej szkolce instruktorzy dazą do tego by klienta nauczyc podstaw i wymagaja od niego, a w tamtej stajni nie koniecznie...szkoda ze nia ma sposobu na to by laicy mogli rozpoznac marnego instruktora.
kolejna sytacja ktora czasem widze, to jezdzi dziewczyna na koniu ktory prawie nic nie umie a dziewczyna wlasciwie tez nie duzo, instruktor/trener udziela jej wskazowek samowolnie, dziewczyna tlumaczy ze ten kon tego nie umie, a trener tlumaczy co i jak robic zeby osiagnac efekt( przyklady pracy z koniem ale trener zaznacza ze efekty beda z czasem), na co dziewczyna kaze mu wsiasc i zrobic to, bo ona nie umie i kon tez, trener probowal jej wytlumaczyc ze nie ejst bogiem i nie nauczy tego konia w 5 czy 15 minut, ze wymaga to pracy....cóż zostal przez ta dziewczyne okrzykniety złym trenerem ktory tylko duzo mowi i nic nie potrafi...
czasami tez ciezko ocenic poziom trenera czy instruktora po jego uczniach...zwlaszcza jesli mamy do czynienia z krótkim stazem, w sumie mogli mu sie trafic oporni uczniowie.
kolejna sytacja ktora czasem widze, to jezdzi dziewczyna na koniu ktory prawie nic nie umie a dziewczyna wlasciwie tez nie duzo, instruktor/trener udziela jej wskazowek samowolnie ...
Znaczy jak samowolnie? 😲
moze zle słowo, poprostu nie byl to trening, tylko ona narzekala najpierw ze cos om nie wychodzi i ten trener uznal ze popatrzy i moze cos jej pomoze, ale nie mial zamiaru jakos sie udzielac, a ona tez nie prosila go wprost o pomoc, tylko przy nim narzekala....wg mnie tak to wyglądalo
Na szczęście moja tr. zawsze ma tyle ze mną i z koniem do roboty że 60 min jest często za mało. Co nie oznacza że przez ten cały czas jest piłowanie konia - robimy duzo stepów odpoczynkowych (które też w sumie są częścią treningu bo dobry stęp swobodny po prostej też jest przecież częścią szkolenia), albo otrzymuję jakiś mini wykład na jakiś temat jak cos nie wychodzi i trzeba przetłumaczyć obrazowo.
czasami stepa tez nie może być za dużo, zwłaszcza kiedy ma się młodego konia; albo konia zniechęconego do pracy pod siodłem; konia mającego problemy z impulsem, głową 🙄
no ja bym była jednak dość niezadowolona płacąc za godzinę a otrzymując 30 min.
A ja nie miałabym z tym żadnego problemu, uważam ze czasami są takie przypadki kiedy trzeba zapłacić za trening który się nie odbył.
Traktuje to trochę jako inwestycje, która potem wraca w podwójnym wymiarze. Wiadomo ze potrzebne jest zaufanie, ale ja nie inwestuje w kogoś komu nie ufam na 100% i nie wymagam zwrotu, tylko wiem ze po prostu ten człowiek i tak się poświeci, co bym nie placila.
I wtedy nie mam większych wyrzutów sumienia kiedy mój zaufany trener za koszt jednego treningu musi pól dnia dnia przesiedzieć ze mną na zawodach, bo konkursy są o dziwnych porach i mam dwa konie i rosprezenie i zajmowanie się mną trwają nie 30 minut, a na pewno przekracza limit 120 minut (zazwyczaj place jak za 2 treningi, po jednemu na każdego konia), zwłaszcza kiedy się startuje w kilku konkursach; albo jak potem trener poświecą się w inny sposób za darmo, kiedy często ktoś inny na pewno by skasował dodatkowo albo musiałabym płacić komuś innemu; albo zrobi sam z siebie coś dodatkowego przy koniu oprócz trenowania jak będzie miał chwile.
A komu nie ufam na 100%, to place za godzinę, ale oceniam nie po ile trwał trening (zazwyczaj bardziej konsultacja), a ile wiedzy ten człowiek przekazał. W 30 min dobry trener może przekazać tyle wiedzy, ze po 30 minutach "czacha dymi" i już naprawdę starczy 🤣 Czas dla mnie nie jest w ogolę wyznacznikiem dobrego/złego trenera.
Dla mnie odliczanie czasu na treningu to dziwny koncept. Ja wyznaję zasadę, że płacę za jednostkę treningową, ma to być sensowna całość, ma z niej coś wynikać. A czy to zajmie 30minut czy 90 to już mnie nie interesuje.
Na dobrą sprawę to wg. PZJ to marnego szkoleniowca poznaje się po tym że "nie ma dorobku",z tym że ten dorobek nie ma nic wspólnego z trenowaniem ludzi czy koni...trzeba regularnie płacić wziątki za kursy,konferencje...no i publikować 😁
... no i dlatego jeżdżę z osobą która potrafi jednak do maksimum wykorzystać godzinę jazdy .
... no i dlatego jeżdżę z osobą która potrafi jednak do maksimum wykorzystać godzinę jazdy .
Czyli idąc tym tokiem rozumowania dobry trener, jak się kończy 60 min treningu a koń jeszcze wymaga, aby trochę go pojeździć, wychodzi z placu lub inkasuje kolejną kasą za trening...
Przyznam że sensu nie widzę 🤔wirek: i nie spotkałam się z takim podejściem ( nie licząc jazd rekreacyjnych).
notoryczne skracanie zajęć byłoby dla mnie nie do zaakceptowania, przedłużenie ponad 60 min owszem zdarza się i jest jak najb. OK
tak jakby sobie kogoś wziąć do korepetycji czy nauczyciela języka: ciekawe ile taki ktos mialby klientów jakby sobie ucinał co rusz z godziny kilkanaście minut a kasował za całą godz. pod pozorem "bo juz na dziś wszystko przerobiliśmy" albo że uczeń coś bdb wykonal to trzeba go nagrodzić.
Oczywiście jeśli przez x czasu treningi trwają 30 min a koń kończy trening w kiepskim momencie to oczywiście to jest złe, ale ja bym nie patrzyła na czas, a na tym jak chodzi koń pod koniec treningu.
Ja nie miałabym nic przeciwko żeby nawet kilka treningów pod rząd mieć 30 min, pod warunkiem że koń dobrze pracował i wykonał założony plan na dany dzień.
A ja patrzę na to co się osiąga podczas jednostki treningowej a nie ile ona trwa.
Bo wg twojego myślenia Elu, to jak Kali zjeść komuś krowę to dobrze, a jak Kalemu to źle.
W ten sposób powinnaś dopłacać więcej za każdy dłuższy trening.
I ja cenię mojego trenera za to, że KAŻDY trening dostosowuje do możliwości mojego konia - że to widzi, kiedy trzeba powiedzieć stop a kiedy można pociągnąć dalej. Bez względu na to ile to trwa.
I ciężko to porównać do korepetycji, bo jeszcze jest koń - żywe zwierzę, do którego to trzeba wszystko dopasować. Nawet jak to ma trwać 30 minut.
W ogóle dawno już się nie spotkałam z płaceniem za trening jako za 60min.
Myślę, że czas treningu jest w pewnym stopniu też wyznacznikiem jakości trenera. Bo jeśli notorycznie trening jest dużo krótszy lub dużo dłuższy niż godzina, to dla mnie znaczy, że ćwiczenia, ich rozplanowanie, dobór do pary itd. szwankuje. Dobry trener jest w stanie tak dobrać elementy i rozłożyć pracę, że, pomijając jakieś ekstremalne sytuacje, jednostka oscyluje wokól 60 minut.
W ogóle dawno już się nie spotkałam z płaceniem za trening jako za 60min.
być może stąd te wieczne narzekania o niedostatku/braku fachowej kadry trenerskiej 😉
Dobry trener jest w stanie tak dobrać elementy i rozłożyć pracę, że, pomijając jakieś ekstremalne sytuacje, jednostka oscyluje wokól 60 minut.
też mi się tak wydaje.
W ogóle dawno już się nie spotkałam z płaceniem za trening jako za 60min.
być może stąd te wieczne narzekania o niedostatku/braku fachowej kadry trenerskiej 😉
nie rozumiem, ja gdzieś narzekałam, na dodatek w trybie "wiecznym" na brak fachowej kadry trenerskiej?
Tak, nie spotkałam się - u nas zazwyczaj treningi trwają ponad normatywną godzinę, ale zdarza się także, że są skracane. Poza tym, kto ustalił, że ta właśnie godzina to ten właściwy czas? I dlaczego to nie jest dopasowywane do konkretnego jeźdźca /konia? Tylko godzina i już! Pytałam też Ciebie, czy płacisz za przedłużone treningi? Ale rozumiem, że to działa tylko w jedną stronę? 😉
Paa, zgadzam się z Tobą - jednak koń to koń, nie ma stałego repertuaru ćwiczeń na jeden trening - owszem w planie treningowym pojawia się, że pracujemy nad tym czy na tym - ale nigdy trening nie wygląda tak samo - czasem zmienia się nie tylko kolejność ale i długość wykonywania danych ćwiczeń. Czasem niektóre ćwiczenia się "odpuszcza" bo koń nie jest "w formie" na nie. I nie zawsze da się powiedzieć - 15 minut stępa, 10 minut kłusa - czasem trzeba wydłużyć niektóre części treningu a czasem powiedzieć stop - dajmy sobie i koniowi spokój.
Akurat ja mam świetną sytuację - mogę powiedzieć trenerce, że dajemy spokój i trening odkładamy - i nie płacę za to, bo jest na miejscu.
Ale nie wyobrażam sobie, że przyjeżdża trener, płaci za dojazd, marnuje czas i okazuje się, że nie wiem - koniowi coś się stało, nie da rady przeprowadzić tego treningu, albo powiedzmy nie wiem- jest słaby, trzeba skończyć po 30 minutach i trener ma nie liczyć tego treningu. To nie jego wina, że jeździec / koń nie są w stanie pracować.
no przecież ustawicznie podnoszony jest temat braku czy też mizernego poziomu kadr trenersko-instruktorskich w Polsce - a to że ty piszesz że dawno się nie spotkałaś żeby trening trwał tyle ile ma trwać może własnie jest tego objawem
a mnie rozśmieszają trenerzy, którzy mają tak ustalony plan, że owszem w godzinę się zmieszczą, ale jak jeździec marudzi z łopatkami, bo średnio wychodzą to słyszy - ogarnij te łopatki, bo jeszcze ciągi MUSIMY przerobić...
jak coś nie wychodzi to dobry trener widzi czemu nie wychodzi i proponuje ćwiczenie które spowoduje że wyjdzie, czasami tym czyms będzie cofnięcie się o krok.
i wie, że w takim razie nie porobią żadnych ciągów, bo trzeba plan zmodyfikować
no właśnie - a jak ten plan (zmiana planu) w godzinę się nie mieści to co, zły trener od razu?
Oczywiście przejaskrawiam, ale w sumie jak jesteśmy tacy czepliwi tych 60 minut 😉 to czemu nie być czepliwym do końca...
Poza tym próbuję ustalić kto wpadł na pomysł, że trening ma mieć 60 minut, a nie być dostosowany do konia / jeźdźca itp. Gdzie jest to napisane, że taka powinna być długość treningu?
Wielu szkoleniowców wspomina o tym (np. w swoich publikacjach), że to średnia optymalna długość jednostki treningowej, zarówno dla konia, jak i dla jeźdźca.
Jak się nie zmieści w godzinę, tylko w półtorej, i przy następnym treningu też półtorej (a to już, powiedzmy, drugi trening z tą sama osobą) i też konieczne modyfikacje, to znaczy, że zły trener 😉
ale w sumie jak jesteśmy tacy czepliwi tych 60 minut
ponieważ sie umawiam na godzinę i za nią płacę - a nie 45 minut ani też na 30 minut
Ja płacę za trening.
Ale z drugiej strony patrząc, jak komuś prowadzę jazdę, to chcę mieć mniej więcej jakieś ramy czasowe, choćby po to, żeby sobie dzień zaplanować.
znam trenerów,którzy przychodzą na trening gdy pacjent jest już rozprężony i schodzą z placu bez żadnego słowa komentarza zaraz po słowach - dzięuję,na dzisiaj dosyć...
Elu - jak skaczę,to czasami taki trening trwa 40 minut,a czasami 60,wszystko zależy od tego co na danym treningu chce się zrobić,jakie są oczekiwania,jak dany trening przebiega i jak zalożenia modyfikują się w realizację 🙂
jasne,że pernamentnie skracanie treningu jest nie fair,ale są takie dni,że czasami trzeba popracować 90 minut,a czasami warto skończyć po 40.
Po raz kolejny Elu pytam - czy jak w takim razie się trening przedłuża- a ty umawiasz się na 60 minut, to trener przerywa i mówi - koniec, 60 minut, czy jesteś na tyle fair że dopłacasz za dodatkowe 15/30 minut?
z tym że ja raczej odnoszę się do tren. bez skoków. Ale nawet i w treningu stricte skokowym same skoki nastepują po wstępnym rozprężeniu i też spokojnie ze wszystkim zmieścić się można w przewidziane ramy czasowe i przewidzianą ilość oddawanych samych skoków.
czy jak w takim razie się trening przedłuża- a ty umawiasz się na 60 minut, to trener przerywa i mówi - koniec, 60 minut, czy jesteś na tyle fair że dopłacasz za dodatkowe 15/30 minut?
zależy jakiego się ma trenera - pewnie i tacy też są ale ja się z czyms takim nie spotkałam.
czy jak w takim razie się trening przedłuża- a ty umawiasz się na 60 minut, to trener przerywa i mówi - koniec, 60 minut, czy jesteś na tyle fair że dopłacasz za dodatkowe 15/30 minut?
zależy jakiego się ma trenera - pewnie i tacy też są ale ja się z czyms takim nie spotkałam.
A ja owszem. Na szczęście byłam tylko świadkiem, bo wtedy już z ta osobą nie jeździłam, ale i tak nieźle mnie zatkało 😉
uu to nieźle. Może przynajmniej merytorycznie ten ktoś był OK.
Acha, to już rozumiem - skrócenie treningu - źle, wydłużenie treningu - dobrze. 🙂 Prawo Kalego działa 😉 (i w tym przypadku bez względu na konia).
Dobrze, że u mnie to jest współpraca ja-koń-trener. I nie wyobrażam sobie że muszę wyjeździć te 60 minut bo tak, bo tyle trwa trening. Ktoś to dobrze napisała - trening to nie zestaw ćwiczeń, które trzeba wykonać - to praca, która prowadzi do celu. Czasem tą pracę wykonuje się w 30 czasem w 90 minut. I dla mnie skoro trener (osoba, której postanowiłam powierzyć szkolenie mnie i konia) mówi, że wystarczy na dziś to wystarczy. I jak mi mówi, że dziś pociągnijmy coś dłużej bo warto to też nie dyskutuję. Kwestia zaufania.
Swoją drogą mam koleżankę, której koń potrzebuje pół godziny stępa początkowego - z różnych względów. Trener przy tym jest zawsze od początku. Jej trening zawsze trwa ok. 1,5h 😉. I nikt nie próbuje wpisywać ich w ramy 60 minut...
przecież nikt tu nikogo do niczego nie przekonuje - skoro tobie taki system odpowiada, no to OK.
Ja z kolei uważam że ustawiczne/regularne skracanie byłoby dla mnie nie do zaakceptowania i byloby dla mnie wyrazem nieprofesjonalności bo, tak jak Paa wspomniała umiejętnośc odpowiedniego rozplanowania treningu tak by sie mieścił w jakieś wyznaczone ramy czasowe jest wg mnie jedną z cech dobrego szkoleniowca.