Witam, mam problem z 4 letnią klaczą pociągową. Wcześniej przy zaprzęganiu ją do wozu było wszystko ok, jednak nie chciała ruszać a ostatnimi dniami zaczęło się piekło. Przewraca się w wozie, staje dęba, odstawia po prostu cyrki. Nie można jej w żaden sposób przekonać i nauczyc tego by normalnie ruszała na komendę. Jak już ruszy to idzie, skręca, reaguje na wszystkie słowa. Co zrobić? Bardzo proszę o pomoc!
moze za szybko zostala zaprzęgnieta? chodziła z opona/smykiem??
Tak, chodziłą najpierw z oponą, potem z sankami żeby ten cały proces szkolenia przebiegał ze stopniowo zwiększanym ciężarem,któy musiała ciągnąć
i nie stwarzała wczesniej problemu? Bezproblemowo szła? radziła sobie z cięzarem?
tak, chodziłą ładnie tylko własnie od początku stawiałą opory przy ruszaniu jednakże zawsze udało się ją przekonać, chodziłą tak ok 1,5miesiaca. A te okropne bunty zaczęły się parę dni temu. Strach ją zaprzęgać by nikomu ani sobie nic nie zrobiłą..
Przypuszczam, że przez internet nikt ni pomoże...
Albo ma gdzieś uraz psychiczny, albo coś jej dolega, może uprząż sprawia jej ból/ uciska jakiś nerw i dlatego sie tak zachowuje.
Cóż, własciciel jest taki,że wyśle konia na hak...
a może poprosić kogoś o pomoc? Jedna osoba z góry będzie dawała komendę a druga prowadziła konia i natychmiast nagradzała za dobrze wykonane zadanie
Można spróbować prowadzić konia z ziemi, równocześnie dając komendę z kozła. Ale to na lonży, żeby prowadzący nie dostał przyapdkiem dyszlem.
A lepszym pomysłem jest zaprząc ją z jakimś bardziej doświadczonym, spokojnym koniem.
Wszystko co piszecie było robione non stop. Chce też zaznaczyć,że jak się konia poprosi z wozu do ruszenia to ten się cofa. Może zaprząc go tyłem? ;D
u nas mamy takiego konia, który przy zaprzęganiu nie sprawial problemów ale właśnie z ruszaniem był problem. Strasznie się wyrywał, od razu chciał kłusować i ogólnie trochę skakał. Zrobilismy tak, jak radziła korsik, przy każdym ruszaniu ktoś trzymał go przy pysku żeby nie wyrwał i za każdym razem gdy ruszył spokojniej był pochwalony, trochę czasu to potrwało ale w końcu zrozumiał, że nic mu się złego nie robi i teraz chodzi bez problemu 😉
Z samą oponą rusza. Już tak robiliśmy, na samym początku zaprzęgania, by klacz się nie obawiała tego,że ma coś dużego ciągnąć, za każdy nawet najmniejszy krok była chwalona, asz te ulubione marchewki 😉
Czyli rady na nią nie ma...
Rada na nia jest, osoba z wieloletnim doświadczeniem, lub zaprzegniecie ja jako towarzyszaca, ze spokojnym konie prowadzacym.
Grando - może warto jeszcze więcej ćwiczyć, naprawdę za każdym razem ruszała do przodu na dany sygnał? I to np. kiedy nic nie ciągnie, kiedy ciągnie oponę, sanie, mały wózek (może macie coś mniejszego?), wóz. Niech zawsze rusza na ten sam sygnał, ale trzeba pilnować by było to naprawdę zawsze. Może ciężar wozu jest dla niej zbyt duży (tzn. pewnie fizycznie dała by radę, ale psychicznie może nie być w stanie sobie poradzić z tak dużym obciążeniem - może wóz ma zbyt duże gabaryty lub kształt i to ją przeraża czy paraliżuje, może boi się samego momentu szarpnięcia, kiedy rusza - może w tym wozie to szarpnięcie akurat jest duże) i warto byłoby przypiąć ją do mniejszego, lżejszego pojazdu? Nawet jeśli ma jakiś uraz to niestety trzeba to przepracować i ćwiczyć z nią jak najczęściej ruszanie i stanie. A nie macie tam innego konia, który byłby dla niej wzorem? Mogłaby np. patrzeć z boku jak inny koń rusza z wozem i zatrzymuje się, a następnie znowu rusza; ewentualnie może by jej pomogło, gdyby sama była zaprzęgnięta, a przed nią byłby inny koń trzymany w ręku, pod siodłem, zaprzęgnięty do innego wozu - i zadziałałby instynkt stadny?
Też proponuję zaprzęgnięcie z drugim koniem. Po jakimś czasie oswoi się i będzie później ok.
Nie do końca się z tym zgodzę. Chodzić będzie owszem, ale często jak kolega przy ruszaniu wyręcza to później koń nadal nie chce ruszać gdy jest sam. Ale spróbowac można.