Ja jeszcze się podzielę wrażeniami z jazdy na kantarze, dokładniej na
halterze dually od Monty'ego Robertsa. Zakupiony przeze mnie wieki temu, kiedy jeszcze wierzyłam że specjalny naturszczykowy kantar pomoże mi w nauczeniu konia spokojnego wchodzenia do przyczepy. Długi czas się kurzył i przypomniałam sobie o nim, kiedy gniada czekając na wizytę końskiego dentysty źle reagowała na wędzidło w pysku.
Początkowo wodze przypinałam tak:

(do paska policzkowego, przez kółko "szkoleniowe" i do mojej łapki)
ale się nie sprawdzało bo ten dodatkowy podwójny sznurek spadał gniadulcowi za nisko.
Więc założyłam neoprenowy ochraniacz na podwójny sznurek i teraz wodze zapinam tak:

(bezpośrednio do dodatkowego kółka i do mojej łapki).
Patent ten nie ma kompletnie żadnej dźwigni i w ogóle jest maksymalnie ekologiczny - podobną moc oddziaływania można osiągnąć dopinając wodze do nachrapnika od ogłowia (tylko niewygodnie i wodze się przesuwają) albo do tradycyjnego kantara (tylko sprzączki mogą obcierać).
Trochę na początku się obawiałam reakcji (a raczej braku reakcji) gniadulca, bo mnie+sznurek na szyi beztrosko olewa. Bezpodstawnie - naprawdę trudno mi znaleźć jakiekolwiek różnice pomiędzy reakcjami gniadej na wędzidło, a reakcjami na kantarek. Tak samo działam rękami, uzyskuję to samo, mogę robić bez problemu przejścia (z galopu do stępa też) i tak dalej. Właściwie przypominam sobie, na czym jeżdżę tylko przy zakładaniu i zdejmowaniu tego kantarka 🙂
W sumie po wizycie dentysty mogłabym wrócić do wędzidła, ale skoro nam to nie robi żadnej różnicy, a w dawnym ogłowiu gniadulca teraz sobie pomyka blondi, to chyba gniadek na dłużej się zżyje z kantarkiem od Monty'ego 😉