Jak zaprzyjaźnic sie z koniem?
Jak idę po któregoś mojego i zawołam (chodzą pojedynczo) to przychodzą, ale nie wiem czy to jest przyjaźń. Na mój gust to wytresowanie 😉
Ja gwiżdżę i lecą wszystkie
ee, to sie nie liczy. myślałam że gwiżdżesz i sam twój przylatuje w podskokach.
Przylatują wszystkie . Ale mój zwykle przy wyprowadzaniu zostaje ze mną i zezuje na kieszenie. Stąd cudzysłów w "przyjaźń".
Ale widuję takie sceny,że ktoś tam idzie po swego konia a inne mu zagradzają drogę do kolegi i straszą zębami czy kopytami.
Albo zwiewają zbiorowo i się śmieją hen daleko a ludzki nieszczęśnik łazi wymachując marchewką.
A mnie tak nie robią bo idę stanowczo,nie skurczona, nie przekupuję, nie certolę się i nie ustępuję.
Też uważam,że z takim podlizywaniem się koniom trzeba uważać.
Ja uważam że wątek jest dobry. Jak kupiłam Bajulina to nikt mi nie pomógł, nie wytłumaczył co i jak... A Bajulin bardzo nerwowym kobyłem z początku był i wrecz agresywnym. Typowy przykład "bez kija nie podchodź". Kopał, gryzł, właził na człowieka, szarpał się, stawiał opór przy każdym podejsciu. Zaczeliśmy od metody na "spokój". Do boksu nie wchodziłam bo mi życie miłe ale czesto stałam przy okienku i opowiadałam jej różne rzeczy. Naprawde rozne i bzdurne byle tylko mówić. Po jakims czasie przychodziłam i siedziałam na padoku w poblizu konia, w miejscu mozliwym do szybkiej ewakuacji bo nigdy nie bylo wiadomo co jej moze odbić. Dbałam o regularne posiłki. Zadawanie paszy bylo horrorem bo konio pchał głowe do żłobu i nie moglam nasypac a im dłuzej to trwało tym bardziej byla nerwowa i gotowa do ataku. Ale bylam cierpliwa. Opłaciło sie. Teraz jak widzi ze idzie jedzonko to czeka grzecznie az nasypie sie do żlobu. Początkowe jazdy polegały na pijanym kroku konia i usiłowaniu zrzucenia balastu. Wiec nasze wycieczki w teren polegały na tym ze jedna osoba szła przed koniem a druga osoba spokojnie stępikiem jechała za tamtą osobą ciągle do konia mówiac i chwaląc go. Dzis tereny wygladają zupełnie inaczej. Mam konia pewniaka ktory nie odwali mi niczego głupiego. Największym problemem bylo jednak dla mnie cos wyjatkowo na pozor prostego. Czyli czyszczenie, siodłanie, zakładanie ogłowia, kantara, o czyszczeniu kopyt nie wspomne i zakladaniu ochraniaczy czy owijek. Kazda taka czynnosc wiazala sie z potężnym stresem dla mnie i konia. Nawet gdy spokojnie stała przy szczotkowaniu to ja widziałam juz najgorsze odpały, siebie na intensywnej terapii itd. Mój lęk był przeogromny. Cała az sie trzesłam i pocilam jak mialam sie zblizyc do jej nóg i zadu. Z tym sobie jednak sama nie poradzilam. Prawie dwa miesiace temu pojechałam do Krakowa do forumowej Enklawy :kwiatek: To ona tak naprawde potrząsneła mną i pokazala jak nie dac sobie wejsc na głowe. Przyjechałam do Cieszyna pełna nowej energii i siły do pracy z nią. I co? Jaki efekt? Wyciagam konia z boksu, biore sie za czyszczenie - nic. Nogi, zad - nic. Zdecydowanie wzielam noge i zaczynam czyscic kopyto - 😲 nic. Zawsze szarpała mną i robila co chciała. Co było przyczyną zmiany? Odwaga, pozytywne nastawienie do konia. Na dzien dzisiejszy moze kon nie chodzi za mna jak pies po padoku, ale jakos sie rozumiemy. Wczesniej gryzace złosliwie stworzenie - dziś moja połtoraroczna córka dłubie jej w chrapach, ciagnie za uszy i nieraz dziubnie do oka... kon zwiesza głowe przez okienko w boksie i daje sobie robic dziecku wszystko na co ma ochote. Mój koń uczy sie cierpliwosci - ja pokory... Nie wszystko mozna osiagnąć bardzo łatwo. Nas czeka jeszcze mnóstwo pracy, ale serce mi sie raduje patrzac jak kazdego dnia mój kon zmienia sie z nienormalnego swira wariata w kochanego misia przytulasia.
kolorwiatru: ale to co opisujesz to raczej doprowadznie konia do stanu normalnego cywilizowania - a nie "przyjaźnienia" się z koniem?
ElaPE ale to własnie polegało na wytwarzaniu wiezi. Bez tego mój kon nadal byłby zestresowanym czubkiem. A że taka książkowa przyjazn miedzy koniem a człowiekiem nie istnieje a jedynie wzajemne zaufanie i tolerancja to taka praca z koniem wlasnie - jak moja - doprowadza do wzajemnego zaufania do zbudowania jakiejsc więzi, relacji człowiek - koń.
no tak ale też wątek ma temat "jak zaprzyjaźnić się z koniem" a nie jak zbudować więź
Bo rozumiem że najpierw konia cywilizujemy żeby nas nie zabił (czy tez jak ty to nazwałaś - budujemy więź) a potem następuje faza przyjaźni (?).
Wydaje mi się,że właśnie o to autorka wątku pytała.
O normalne cywilizowanie.
A przyjaźń ? Taka po ludzku rozumiana pewnie nie.
Jednak więź jest. Przyglądam się koniowi, którego właściciel zmarł ponad pół roku temu.
Koń niby nie pokazywał , że czegoś mu brak . A kiedyś na widok samochodu takiego jak miał pan -zaczął rżeć ,wyrywać się .
Bardzo był zaniepokojony . Przykro patrzeć jak tęskni. Ja gadam,marchewkuję - ale jest smętny cały czas.
a mi się wydaje że chodziło o wyższą fazę wykraczająca poza normalne ucywilizowanie.
Czyli że jak ona idzie do niego np. na pastwisko to koń odrywa się od stada, podąza za nią krok w krok, jak ona sie kładzie to on też obok spoczywa z głową na jej podołku. No i może o jeszcze inne rzeczy charakterystyczne tylko dla przyjaźni - własnie jakie?
No ale to już sama autorka by mogła te nasze wątpliwości rozwiać.
Przestanmy sie czepiac tytułu. Zawsze mozna go zmienic na "jak zbudowac więź z koniem". Dałam przykład i opisałam moją historie bo chyba dziewczynie o to chodziło gdy zakładała ten wątek. Że bedzie mogła przeczytac kilka naszych historii jak my dawalysmy sobie rade na poczatku, pozniej sama wyciagnie rozne techniki i bedzie próbowac. Ludzie! Krzyczycie ze ktos tam robi cos zle, nasmiewacie sie, do TOZu piszecie a gdy jakas duszyczka pyta o rade to ja z ziemią zrownac chcecie. Pamietajcie ze cokolwiek napiszecie bedzie mialo odbicie na koniu - nie na niej. Jesli nie wie co ma zrobic a nie uzyska sensownych odpowiedzi moze probowac nieswiadomie sama cos robic co bedzie pogarszalo sytuacje w relacjach człowiek- koń. Na koniec konia sprzeda bo bedzie z niego wariat. Ktos go kupi - powie WARIAT. Dalej - handlarz... co potem? Wiadomo: Welcome to rzeźnia.
ale czego ty histeryzujesz kolorwiatru?
no i opisałaś swoja historię i co ktoś do TOZu cie podaje 🤔
poza tym skoro jest tytuł tego wątku jaki jest to chyba autorka wiedziała o czym pisze. I tylko ona może go zmieniać bądź nie.
Doczytałam,że się chyba obraziła.
A temat ciekawy.
Wyznaczenie granicy . Obserwuję błędy właśnie w nadmiarze dobrych chęci.
Pozwalanie na wszystko prowadzi w złą stronę. Koń przekracza barierę i potem trudno go sprowadzić w bezpieczne miejsce.
Tak jak pisałam-stanowczo, łagodnie , bez krzyku, dużo gadania i im więcej czasu z koniem tym lepiej.
Sygnały jasne , proste . I pozostawić konia koniem a nie uczłowieczać.
Wg mnie autorce chodziło o to: "mam nowego konia, kupiłam go, przywiozłam, jest smutny, nie zna mnie, nie ufa mi, co mam zrobić, żeby mnie polubił?" - czyli w skrócie dziewczyna szuka przepisu na uloffcianie jej przez konika... Brzmi dziecinnie. Nie ma na to przepisu, ta więź buduje się sama z czasem poprzez codzienne czynności i zachowania w poszczególnych sytuacjach. Czy mamy jej tu opisać krok po kroku cały dajmy na to roczny cykl budowania więzi? No pardon, ale ktoś kto decyduje się na konia, powinien coś takiego wiedzieć... To jest tak oczywiste...
No wiec pytam jak byc dobrym opiekunem konia (co dla mnie rowna sie budowaniu wiezi ) ?
ElaPe chyba coś ci umknęło. A czy ja mowie ze za moja historie mnie do TOZu podałaś? A nadaje sie? Jesli tak to napisz co sie w mojej historii nadaje skoro taki wniosek wyciagnelas... Przeczytaj moj post ze zrozumieniem a pozniej bzdury opowiadaj. Chodzi mi o te wszystkie konskie nieszczescia gdzie ktos bawil sie w zaklinacza nie majac pojecia o podstawowych kryteriach opieki nad koniem, co pozniej owocowalo w zniszczony charakter konia za czym pozniej idzie sprzedawanie z rak do rąk bo nikt takiego koslawego umysłowo konia nie bedzie chciał. Skoro dziewczyna pyta, oznacza ze zbytnio nie wie jak sie zabrac za budowe relacji z koniem. Pomóżmy - a wyjdzie koniowi na zdrowie.
darolga 🙇 o to własnie chodzi. I o to ze dziewczyna prawdopodobnioe nie ma pojecia zbyt duzego o podstawach. A skoro juz tego konia kupila... no cóż, przydalo by sie troche chociaz pomoc a nie toczyc wojny miedzy sobą?
edit: przepraszam za post pod postem - zagalopowałam sie 😡
I jeszcze robi jajecznice do łozka i pamieta ze bez cebuli...
Chodzi mi o normalne zdrowe relacje z koniem oparte na szacunku, bez przemocy. Nie posiadajac wczesniej zwirza chyba to normalne ze czlowiek sie zastanawia co zrobic zeby sprawy nie spiep**** I wydaje mi sie ze nie ma nic zlego w tym ze pytam o Wasze doswiadczenia-oznacza to ze nie jestem ignorantem... A kto nie chce nie musi odpowiadac. Dziekuje za wszystkie komantarze. Dlaczego Dziewczyny oceniacie moja wiedze i zamiary nie wiedzac o mnie nic... Ba... A Katja na zywo wydajesz sie bardziej pomocna i mniej ironiczna.
a mi się wydaje że chodziło o wyższą fazę wykraczająca poza normalne ucywilizowanie.
Czyli że jak ona idzie do niego np. na pastwisko to koń odrywa się od stada, podąza za nią krok w krok, jak ona sie kładzie to on też obok spoczywa z głową na jej podołku. No i może o jeszcze inne rzeczy charakterystyczne tylko dla przyjaźni - własnie jakie?
No ale to już sama autorka by mogła te nasze wątpliwości rozwiać.
ano faktu umknęło mi
Chodzi mi o te wszystkie konskie nieszczescia gdzie ktos bawil sie w zaklinacza nie majac pojecia o podstawowych kryteriach opieki nad koniem, co pozniej owocowalo w zniszczony charakter konia za czym pozniej idzie sprzedawanie z rak do rąk bo nikt takiego koslawego umysłowo konia nie bedzie chciał. Skoro dziewczyna pyta, oznacza ze zbytnio nie wie jak sie zabrac za budowe relacji z koniem. Pomóżmy - a wyjdzie koniowi na zdrowie.
no słuszna racja, jak najbardziej zgadzam się.
Chodzi mi o normalne zdrowe relacje z koniem oparte na szacunku, bez przemocy.
przepraszam ale o co chodzi z tym "bez przemocy"?
że nigdy przenigdy koń nie może być skarcony?
może doprecyzuj o co ci chodzi?
o, popatrz, nie wiedzialam ze sie widzialysmy kiedykolwiek 👀
tak jak juz pisalam powyzej, gdy zacytowalam pewna wypowiedz, wyjasnilam juz dlaczego zareagowalam "perkusja". po tym chyba wszystko powinno byc jasne.
na zywo lepiej pogadac sobie o takim temacie, nie da sie dac gotowego przepsiu na taka wiez z koniem/przyjazn/ jak to tam nazwac. tak jak tuta juz dziewczyny pisza. to jest za szeroko idace pojecie i kwestia indywidualna.
Zapewne chodzi jej o to ze nie chce robic wszystko na siłe jak to niestety w światku pseudo koniarzy za stodołą pracuje sie z konmi. Wiadomo zawsze za nieposłuszeństwo powinno sie skarcić ale niekoniecznie przemocą... Czasem wystarczy stanie godzinke na uwiazie w boksie, albo sam stanowczy lekko podniesiony głos.
Spokojnie... Nic zlego z moim koniem sie nie stanie. Ani tym bardziej ze mna. Jestem doroslym czlowiekiem, mam spokojna kobyle nie zadnego swirusa. Nie zamierzam jej rowniez sprzedawac. Moze tytul rzeczywiscie powinien byc inny ale to chyba nie powod do linczu. Jak zwal tak zwal-przyjazn czy wiez. Nie prosze o zadna pomoc ale ciekawa bylam wlasnie Waszych historii bo jestem pewna ze pierwsze chwile z wlasnym koniem byly dla kazdej z Was nie lada przezyciem... Kobyla spokojna, odwazna-po rajdach. Zapytalam bo pomyslalam ze moge liczyc na pomocne komantarze w sprawach na ktore czlowiek nie zwraca uwagi od razu.
Przestanmy sie czepiac tytułu. Zawsze mozna go zmienic na "jak zbudowac więź z koniem". Dałam przykład i opisałam moją historie bo chyba dziewczynie o to chodziło gdy zakładała ten wątek. Że bedzie mogła przeczytac kilka naszych historii jak my dawalysmy sobie rade na poczatku, pozniej sama wyciagnie rozne techniki i bedzie próbowac. Ludzie! Krzyczycie ze ktos tam robi cos zle, nasmiewacie sie, do TOZu piszecie a gdy jakas duszyczka pyta o rade to ja z ziemią zrownac chcecie. Pamietajcie ze cokolwiek napiszecie bedzie mialo odbicie na koniu - nie na niej. Jesli nie wie co ma zrobic a nie uzyska sensownych odpowiedzi moze probowac nieswiadomie sama cos robic co bedzie pogarszalo sytuacje w relacjach człowiek- koń. Na koniec konia sprzeda bo bedzie z niego wariat. Ktos go kupi - powie WARIAT. Dalej - handlarz... co potem? Wiadomo: Welcome to rzeźnia.
Blanko siwa- nie unoś się. Rozumiem o co pytasz. I ci odpowiedziałam.
Zwyczajne, spokojne postępowanie . Bez lęku, bez odskakiwania, cicho i łagodnie.
Obserwuj konia.Szybko się zorientujesz,kiedy podejmuje próby nieposłuszeństwa.
I jak to zrobi-cofnij do mniejsca, gdzie jest po twojemu.
A najlepiej urzedzaj takie sytuacje i nie dopuszczaj.
Wbrew pozorom-zwykłe czynności - czyszczenie,wyprowadzanie, siodłanie -to dla koni pole do drobnych pojedynków.
A gry i zabawy to inny etap-jak już się lepiej poznacie. Nie za dużo naraz.
Spokojnie... Nic zlego z moim koniem sie nie stanie. Ani tym bardziej ze mna. Jestem doroslym czlowiekiem, mam spokojna kobyle nie zadnego swirusa. Nie zamierzam jej rowniez sprzedawac. Moze tytul rzeczywiscie powinien byc inny ale to chyba nie powod do linczu. Jak zwal tak zwal-przyjazn czy wiez. Nie prosze o zadna pomoc ale ciekawa bylam wlasnie Waszych historii bo jestem pewna ze pierwsze chwile z wlasnym koniem byly dla kazdej z Was nie lada przezyciem... Kobyla spokojna, odwazna-po rajdach. Zapytalam bo pomyslalam ze moge liczyc na pomocne komantarze w sprawach na ktore czlowiek nie zwraca uwagi od razu.
[quote author=kolorwiatru link=topic=25327.msg608756#msg608756 date=1275644697]
Przestanmy sie czepiac tytułu. Zawsze mozna go zmienic na "jak zbudowac więź z koniem". Dałam przykład i opisałam moją historie bo chyba dziewczynie o to chodziło gdy zakładała ten wątek. Że bedzie mogła przeczytac kilka naszych historii jak my dawalysmy sobie rade na poczatku, pozniej sama wyciagnie rozne techniki i bedzie próbowac. Ludzie! Krzyczycie ze ktos tam robi cos zle, nasmiewacie sie, do TOZu piszecie a gdy jakas duszyczka pyta o rade to ja z ziemią zrownac chcecie. Pamietajcie ze cokolwiek napiszecie bedzie mialo odbicie na koniu - nie na niej. Jesli nie wie co ma zrobic a nie uzyska sensownych odpowiedzi moze probowac nieswiadomie sama cos robic co bedzie pogarszalo sytuacje w relacjach człowiek- koń. Na koniec konia sprzeda bo bedzie z niego wariat. Ktos go kupi - powie WARIAT. Dalej - handlarz... co potem? Wiadomo: Welcome to rzeźnia.
[/quote]
Fajnie że masz spokojną kobyłę, jednak nawet najspokojniejszego konia można znarowić, nie wiedząc jak postępować... Własny koń to jednak duza odpowiedzialność...
nawet najspokojniejszego konia można znarowić, nie wiedząc jak postępować
szczególnie jak się z góry zakłada wyłącznie metody bezstresowe
ElaPe nareszcie idziemy w tym samym kierunku :kwiatek: O to własnie chodzi. Im bardziej ja sie bałam i byłam delikatna dla swojego kobyła tym bardziej właziła mi na głowe. Zmieniłam metody na "stanowcze" - kłopot z głowy.
I tym bardziej, jak się uważa, że koń jest najspokojniejszy w świecie - to straaasznie usypia czujność. "No bo przecież on jest taki spokojny, on taki kochany, on mnie podgryza z miłości, nie mógłby mi zrobić krzywdy, a ja nie mogę go uderzyć, jest za kochany!" 😵
Zwierzaki wbrew pozorom doskonale wiedzą co wolno a czego nie.
Fajnie to widać jak się prowadzi konia na dłuższym uwiązie.
Idziemy,koń z tyłu ale jak idziemy zbyt wolno to nas wyprzedza bo mu niewygodnie.
Po chwili wyprzedza bo próbuje uzyskać przewagę. Mojej Tani wystrczy przez ramię powiedzieć:
- Ej! Kto idzie pierwszy? Zapomniałaś?
I zaraz staje i czeka aż porządek wróci.
Tresura -nie więź. Bo na początku w takiej sytuacji dostawała sójkę w bok,albo po nosie końcem uwiązu.
Teraz słowo-czyli sugestia czy jak to tam nazywają.
Zmieniłam metody na "stanowcze" - kłopot z głowy.
cos mi się wydaje że Blanka siwa chce stosować wyłącznie metody bezstresowe.
nasze doswiadczenia? dobra. ja np zrobilam wieliki blad z moja panna. tak mi jej bylo zal, ze taki biedny konik, po przejsciach, malutki, zabiedzony, ze "kulturalnie" ustepowalam jej miejsca. i taka niby pierdola a jakze wazna. klaczka rosnie w oczach, teraz ma prawie 170 i niecale 2 lata no i mialam to na co sama zasluzylam : kon absolutnie nie szanowal mojej przestrzeni, przeypchal sie, deptal, taranowal. sama sobie pozwoilam na takie jej zachowanie. moj wielki blad. w koncu przejrzalam na oczy i teraz kazda najmniejsza pierdola jest jasno ustalona. i nie ma, ze zrobi slodka minke a ja wymiekam. i dzieki temu , pilnowaniu sie caly czas, mam w koncu nie podeptane nogi, nie mam siniakow, nie jestem ciagle "gnieciona". wiem, ze bylam glupia, ze jej pozwalam na takie jej dyrygowanie.
ten temat jest za szeroki, zeby go calego wyczerpujaco opisac, ba nie da sie, bo to sa kwestie indywidualne.
tania podala "przepis" taki najbardziej konkretny co i jak robic, a raczej w jaki sposob, najbardziej uniwesralne wydaje mi sie to co ona wlasnie pisala.
Nie jest smutny ,nie robcie ze mnie kretynki. Jak napisalam wczesniej jestem pewna ze dla kazdej z Was bylo to nowe przezycie i szczerze watpie ze bylyscie wyjadaczami od samego poczatku.
Powtorze raz jeszcze-nie mam problemow z koniem. Nie oczekuje rowniez zadnych recept krok po kroku. Nie zrobie swojemu koniowi krzywdy, nie pytam rowniez co powinien jesc. Pytam o niepokojace rzeczy na ktore trzeba zwrocic uwage na poczatku ; popychanie, podgryzanie,wyprzedzanie. Mialam nadzieje ze ktoras z Was mile kolezanki cos podpowie. Ale nie oznacza to ze bez Waszych komentarzy zostane zabita tudziez oddam konia do rzezni...
Wg mnie autorce chodziło o to: "mam nowego konia, kupiłam go, przywiozłam, jest smutny, nie zna mnie, nie ufa mi, co mam zrobić, żeby mnie polubił?" - czyli w skrócie dziewczyna szuka przepisu na uloffcianie jej przez konika... Brzmi dziecinnie. Nie ma na to przepisu, ta więź buduje się sama z czasem poprzez codzienne czynności i zachowania w poszczególnych sytuacjach. Czy mamy jej tu opisać krok po kroku cały dajmy na to roczny cykl budowania więzi? No pardon, ale ktoś kto decyduje się na konia, powinien coś takiego wiedzieć... To jest tak oczywiste...
konsekwencja - nie można postepować w tym stylu: dziś się wepchnie na mnie i spotyka się z reprymendą, a jutro za to samo jest miziany.