Kupno konia - dylematy

kujka   new better life mode: on
20 lutego 2010 09:10
biorac pod uwage ze wprowadzony zostal u nas system bolonski i na wiekszosci kierunkow studia sa 3 letnie, potem opcjonalnie 2 letnie (a potem doktoranckie to tez 2 lata o ile dobrze pamietam) to bedzie ciezko z tym 5 rokiem... 😁

Boze, mi mowili przed liceum ze to najpiekniejsze lata w zyciu czlowieka. okazalo sie ze byly najgorsze. po 2,5 roku studiow moglabym Ci powiedziec ze to najlepsze lata zycia czlowieka i ze calkiem niezly czas na kupno konia. tylko co z tego, skoro czlowiek jest inny, kazdy kierunek, kazda uczelnia, tez sa inne. wiec wszystko "zalezy" - jak to zwykle bywa... moim zdaniem nie ma sie co nastawiac, patrzac na to co /jak/ piszesz - masz jeszcze pare lat zeby sie to wszystko rozstrzygnelo... bedzie co ma byc 😉
Jeszcze dużo zależy do tego jak człowiek podchodzi do studiów, czy zależy mu na ocenach itd. Dobre oceny warto mieć, bo zawsze może się udać załapać na stypendium naukowe, a to zawsze dodatkowe pieniądze pomagające utrzymać konia, albo można to odkładać na czarną godzinę np. Ale żeby mieć stypendium u mnie na uczelni warto chodzić na wykłady, przynajmniej według mnie bo to zawsze jakąś wiedzę się łapie na nich i potem jest łatwiej uczyć się do egzaminu. Na niektórych wykładach sprawdzają obecności więc też wypada być. Bo jakby się ograniczyć do samych ćwiczeń to faktycznie studia są mało absorbujące na większości kierunków. Tylko trzeba też na to patrzeć dalej, jak chcemy mieć pracę w zawodzie to jednak fajnie by było coś z tych zajęć wynieść, bo potem jak pójdziemy do pracy to szybko może się okazać, że jednak wiedzy nie mamy, a pracodawcy nie koniecznie się to musi spodobać.
kujka,  👍 z kolei ja przenoszę konia z miejsca gdzie mam 1,5-2 godzin w jedną stronę w miejsce gdzie mam hmm.... no, jakieś pół godziny do czterdziestu minut. Zawsze coś, choć z przystanku też mnie czeka spacerek. Dla mnie było bardzo upierdliwe ze szkoły jechać godzinę pksem, pół godziny czekać i kolejne pół godziny jechać albo, ewentualnie😉 czekać pół godziny do godziny w szkole, jechać innym busem i tam już czekać 10 minut na kolejny. Może wygodna jestem, może zupełnie niezorganizowana, ale fakt, faktem, momentami ciężko było, szczególnie, że u mnie się nie opłaca nie chodzić na wykłady, także, chodziłam absolutnie na wszystko i uczyłam się systematycznie. Nie no, na historię nie chodziłam jedynie. 😁
Teraz mi jeszcze zmienili plan, zaczynam przez dwa dni na 11:30 i na 13😲0 -> w tym bliższym pensjonacie wszystko pasuje, bus, pociąg, żeby sobie tam pojechać rano, a w tym dalszym - nic. Dojechać może bym jeszcze dojechała, ale miej później człowieku ponad 2 godziny zapasu na dojazd do szkoły.
Odnośnie "ciężkości" studiów.... zależy jakie studia, jacy ludzie, jakie uczelnie.... No, wszystko zależy.😉 U nas przykładowo filozofia ma dużo luzu, a językowcy i poloniści czasem czują się jak na poligonie i nie można nie pracować przynajmniej trochę systematycznie.😉 Zawsze na pierwszym roku bywa trudno, bo trzeba się "przestawić".
kujka   new better life mode: on
20 lutego 2010 10:27
odkad mam konia nie zeszlam ponizej sredniej 4 🙂 po 2 roku mialam 4,22 /z zimowego semestru jeszcze nie wiem jak bo nie mam wynikow, ale tez pewnie cos kolo tego bedzie/ 🙂 jako ze mam niewiele cwiczen (glownie wyklady), to chyba bym wcale nie chodzila jakbym miala na cwiczenia tylko chodzic 😁 wybieram zajecia ciekawe i obowiazkowe po prostu :P w tym semestrze chodze na wszystkie akurat.
mysle ze jak sie nie ma naprawde ciezkich studiow typu np wet, to naprawde wystarczy byc srednio zdolnym, dobrze zorganizowanym no i przede wszystkim trzeba chciec.

oczywiscie czasem zdarzy sie tak ze naprawde nie da sie, nikt nie jest robotem, czasoprzestrzen w pewnym momencie nie chce sie juz bardziej do nas nagiac - ja nawalilam w styczniu bo bywalam w stajni 2x w tygodniu (tej blizszej jeszcze 😉 ). ale to byl pierwszy taki miesiac odkad mam konia i mam nadzieje ze przez kolejne 1,5 roku mi sie juz tak nie zdarzy 🙂 a jesli zdarzy to bede mogla go oddac pod opieke komus lepiej jezdzacemu.
Tak normalnie to jestem w stajni 5/6 razy w tygodniu 😀
trzynastka   In love with the ordinary
20 lutego 2010 14:42
ja miałam tak, że im więcej jeździłam tym lepiej się uczyłam.
Mając mało czasu na wszystko potrafiłam sobie lepiej zorganizować dzień niż jak mam cały wolny.

Najlepszą średnią miałam gdy do stajni dojeżdżałam 50 min autobusem w jedną stronę. Po prostu uczyłam się w nim choćby z nudów, czytałam książki, rozwiązywałam zadania "na kolanie" i zawsze było jakoś do przodu. Bardzo lubiłam jak już miałam własnego konia po prostu siąść w boksie/na padoku/pastwisku i sobie czytać czy coś powtarzać patrząc równocześnie na swoją miłość. W domu nagrywałam sobie na dyktafon pojęcia które mam umieć i jechałam w teren ze słuchawkami na uszach powtarzając głośno sama po sobie. Raz nawet wzięłam książkę w teren, koń sobie lazł a ja sobie czytałam.  😉

Teraz bez koni mam naprawdę dużo czasu dla siebie i nie umiem się niczym konstruktywnym zająć. Zawsze "mam jeszcze dużo czasu" a potem okazuje się, że egzamin jest za niecałe 24 godziny i panika w oczach.
w pewnym sensie to prawda.
ja zawsze weekend to miałam tak rozplanowany, że piątek sobota nic, a wszystko potem na niedzielę i ledwo się wyrabiałam. a od jakieś 2 miesięcy i w niedzielę znajdzie się czas żeby do stajni pojechać. w sobotę wracam ze stajni zrobię coś, i potem w niedzielę. 

ninevet ja właśnie też tak sobie wyobrażałam jakbym miała swojego konia, że z książką u niego w boksie, albo na pastwisku sobie posiedzieć...  😉
a już nie jeździsz w ogóle, że masz tyle czasu?
kujka   new better life mode: on
20 lutego 2010 16:17
ja kilka razy probowalam brac ksiazki do stajni ale chyba nigdy nie udalo mi sie pouczyc :P tam jest tyle ciekawszych rzeczy do roboty! 😀 za to w autobusach/pociagach - zawsze 😉
ja pamiętam raz sobie jeździłam z książką po hali, ale tak na jaja. znów innym razem jak jeszcze pomagałam przy oprowadzaniu konia podczas hipoterapii to wiem, że jedną ręką trzymałam konia, a w drugiej kartki na fizykę i jakoś się udało nauczyć...  🙂
[quote="Ninevet"]Mając mało czasu na wszystko potrafiłam sobie lepiej zorganizować dzień niż jak mam cały wolny.[/quote]
a ja odwrotnie. Mam dzień wolny = potrafię zrobić więcej, zrobić coś ponad program, posprzątać i jeszcze do stajni jechać.

Oooo tak, uczenie się i czytanie w autobusach/pociągach też jest u mnie na porządku dziennym prawie że 😉
Przy moim młodym uczyłam się na maturę z Wosu.... Koń na padok, a ja z książką pilnować padoku.😉 Fakt faktem, że nie osiągnęłabym lepszy wynik ucząc się w domu, ale jakiś efekt nauka miała - zdobyłam aż 50%, a liczyłam na maksymalnie 30% 😁
trzynastka   In love with the ordinary
20 lutego 2010 22:38
vaqueros teraz jeżdżę jedynie z doskoku na czyimś koniu w czasie wyjazdu/ choroby właściciela 🙂

kujka wszystko zalezy od stajni, ja akurat stałam w takiej, że nie miałam do kogo gęby otworzyć, bo pensjonariuszy było 3 w tym jedna osoba nie przyjeżdżała wcale, jedna była rano, bo studiowała wieczorowo no i ja. Po wyczyszczeniu wszystkiego co się dało i zabierałam się za naukę gdy nie chciało mi się wracać do domu 🙂

Ja książkę mogłam zabrać w teren i ją spokojnie czytać, bo miałam 2 sprzyjające czynniki. Konia z syndromem 'ideee... no ideee no... a mogę iść w tempie stania?" i 200 hektarów lasu po których mogłam tuptać. Podnosiłam głowę znad książki gdy czułam, że kobyła skręca lub się spina . Tyle 😉
Averis   Czarny charakter
21 lutego 2010 08:14
E tam, ja dwa dni przed maturą z polskiego kastrowałam Karsona (wtedy też spałam w stajni) a jestem na polonistyce 😁 W przerwach między wosem a historią zajęta byłam głównie lonzowaniem mojego konia 3 razy dziennie- książkę otwierałam przy okazji. Oh, ależ miałam o to boje z rodzicielką. Nikomu nie polecam takiej nauki, ale na ludzi jednak wyszłam 😉
I ja przylazłam po poradę, chcę poznać opinię bardziej doświadczonych ludzi.

Mam możliwość kupna 14letniego konia (avatar).
Jednak nie jest on koniem tanim, bo kosztuje trochę więcej, niż 6tys.
Mam do niego sentyment i go znam, jednak...
Zastanawiam się, czy nie lepiej kupić młodszego konia i taniej.
Młodszego bym nie znała, no bo nie spędziłam z nim ponad roku i nie wiem, czy byśmy się dogadali, czy nie wywoziłby mnie gdzie by chciał itp.
Tego profesorka znam na prawdę świetnie, ale ta kwota.

Jak Wy to widzicie  🤔
Averis   Czarny charakter
27 marca 2010 17:49
wistra, jeśli finanse pozwalają i naprawdę Ci na nim zależy- kupuj. Jeśli nie jesteś pewna czy to 'ten', to poczekaj i uzbieraj na fajnego młodszego konia. Sama musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy ten koń jest dla Ciebie na tyle ważny, by zaryzykować. Innego konia faktycznie się nie zna, ale czasami łapie się tak fajny kontakt, że po kilku miesiącach jesteśmy już 'w domu'. U mojego konia zajęło to blisko rok, ale u nas była nieco inna sytuacja. Rok rokowi nierówny. Gdy znasz roczniaka od jego narodzin to jest nieco inaczej, niż gdy znasz tyle czasu jakiegoś starszego konia. Zależy po prostu jak bardzo się angażujesz 😉 Ja się zawsze angażowałam za mocno i skończyłam z tym plemnikiem w avatarze.
wistra- jeśli to koń profesor i jest zdrowy to kwota nie jest kosmiczna. Tylko pomyśl, czy za rok, dwa jego profesjonalizm bedzie dla Ciebie wystarczający, czy może wolałabyć progresującego konia.
Wistra, dobrze się zastanów. Rozumiem, że ten koń chodził w rekreacji przez większość swojego życia i pewnie był dość intensywnie użytkowany? Będziesz miała na leczenie konia w razie czego? To naprawdę nie są małe kwoty. (BTW, do ceny konia dolicz koszty badań - to jest już ponad 7 tysięcy). Poza tym dość szybko może się okazać, że konia trzeba wysłać już na emeryturę.
Rozważałam całkiem niedawno podobną opcję (nawet cena była zbliżona) i, mimo ogromnego sentymentu do konia, nie zdecydowałam się na nią. Teraz mogę popatrzeć na to z dystansem i powiedzieć, że nie żałuję tej decyzji. 
Koń bardzo, bardzo mało eksploatowany w rekreacji, chodzi raz-dwa razy w tygodniu - tupta w kółko pod dzieciakami.

No nic, idę jutro na rozmowę w jego sprawie.
Jeśli uda mi się trochę zniżyć cenę - nie będę się ani chwili zastanawiać.
Jeśli nie, trudno. Trochę łez powylewam i mi przejdzie  🙄
"Jednak nie jest on koniem tanim, bo kosztuje trochę więcej, niż 6tys."

😁 Boje się zapytać ile tani koń kosztuje..albo ile drogi  😵

14 lat to powinien być w szczytowej formie.  😎
Bo widziałam konie w tym wieku (w Internecie) maks do 4tys, a on kosztuje 2x więcej.

Ale możliwe, że przy jego umiejętnościach (C w uj), parę razy startował w skokach, no i ma pełny młp papier, że ta cena jest ceną normalną.
Nie orientuję się  😡
wistra, konie w tym wieku moga kosztowac i kilkadzieista tysiecy. Chociazby dla konia sportowego to etap na najwyzsze dla danego osobnika konkursy. Na cene sklada sie bardzo wiele czynnikow.
Oczywiscie pisze to abstrachujac od tego konkretnie konia, poniewaz nic o nim nie wiem.
wistra-  a ja bym uznała tą cenę za podejrzanie niską 👀
Pytanie do studiujących, ale 'kawałek' od domu.
Jak Wam wyszło przeniesienie się z koniem? Co robicie, jak na przykład wracacie na Święta, czy inne takie dłuższe przerwy, do domu (rodziców zazwyczaj). Konia za każdym razem ze sobą? Jak w ogóle wyglądało wszystko, szybko poszło znalezienie nowej stajni?
Za 1,5 roku już na studia wyruszam.. Prawdopodobnie ok 150km od domu, do którego dość często będę wracała, weekendy itd. Narazie konia swojego nie mam, Liwią się opiekuję, ale po pierwsze, nie wiem, czy to moje opiekowanie się potrwa jeszcze długo, a po drugie, jakoś nie chce mi się wyjeżdżać na studia i wszystkiego dosłownie szukać od nowa. Stajni, trenera, no i wracać na rekreacyjne konie.. Siwa też nie jest jakimś super koniem, ale obie ciągle progresujemy i to jest jednak coś innego niż typowe rekreanty. Fajnie by było w tym całym zamieszaniu chociaż mieć konia swojego, którego się zna i który byłby jedyną 'stałą' częścią całego zamieszania 😉 Tylko właśnie boję się, że ja będę chciała przyjechać do domu na Święta, czy coś takiego, na przykład na 2 tygodnie, a koń będzie musiał zostać. 🤔 Jakbym miała samochód z przyczepką, to ok, bym sobie mogła wozić w tą i z powrotem, no ale prawdopodobnie nawet prawka nie będę miała, jak na studia pójdę (18 mam we wrześniu a w październiku już studia.. Chyba, że bym na prawdę się sprężyła, wcześnie zaczęła, to bym mooooże zdała miesiąc po).
Jak ogólnie poszła Wam cała 'przeprowadzka'?
kujka   new better life mode: on
27 marca 2010 21:05
wistra, cena jak na konia chodzacego C w ujezdzeniu jest faktycznie zbyt piekna. jestes pewna ze on naprawde tyle umie? potrafisz to sprawdzic? jesli tak, to stawialabym ze po prostu ma jakis "feler"...
gdzie w internecie widzialas 14o letnie konie C klasy za 4 tys? na pewno nie byly to wirtualne stajenki?
cieciorka   kocioł bałkański
27 marca 2010 21:10
wg bazy koni nie ma takiego czworonoga jak avatar mpł, ani żadnego innego w tym wieku.
za zdrowego profesora to nie jest duża suma!
dolicz do tego co najmniej tysiaka na badania, byś juz po kupnie nie musiała wydać 20tys na leczenie
Cieciorka koń chyba nie ma na imię Avatar, tylko możemy go sobie zobaczyć w Wistrowym avatarze 😉 Przynajmniej ja to tak zrozumiałam 😉
A Avatar to imię 🤔 Myślałam, że Wistrze chodziło o to , że koń to w avatarze to rzeczony wierzchowiec...
edit: Sierra, wysłałyśmy z tym samym czasie 😉
Moon   #kulistyzajebisty
27 marca 2010 21:14
Ja oczywiście nie znam ani konia ani sytuacji, ale Wistra proszę Cię, nie wierz we wszystko to kładą Ci do głowy.

14-latek, C w uj. za tak małe pieniądze, w dodatku tuptający w rekreacji?! Sorry, ale jak dla mnie wszystkie te czynniki się nawzajem wykluczają.
Jeszcze pytanie co oznacza to "C w ujeżdżeniu"? Umie elementy, typu lotne na kopach, ciągi, piruety, których może Ci pomóc się nauczyć czy jedynie 'zbiera się bez problemów'? no i tka jak inni piszą - A jak ze zdrowiem? Wiesz jak go pracowano 'za młodu'? W jakim stanie są jego nogi?
Pierwsze wrażenie, to fakt okazja, ale kupisz za tysięcy 6, a potem wydasz 10 na wetów. W tym biznesie nie ma okazji, niestety...

14-latek, zrobiony do klasy C w ujeżdżeniu, a nie 'ujeżdżeniu' to wydatek nie rzędu kilku tysięcy, a kilkunastu, może więcej - Zależy jeszcze od zdrowia, osiągnięć, papieru etc.
Uwzględnijcie, że 13 lat to "magiczna inaczej" granica, ze którą trudno znaleźć nabywcę na konia bez spektakularnych sukcesów.
Jeśli jest zdrowy - to cena chyba w sam raz, za konia sporo umiejącego. Bo te źle ujeżdżone w tym wieku są praktycznie... bez wartości. 14 latek może nawet dziesięć lat jeszcze blisko współpracować z właścicielem.
Niestety, trudno uwierzyć, żeby 14-latek w PL był zdrowy  🙁
Gillian   four letter word
27 marca 2010 21:23
"umiejętności C w uj." a starty w C w uj. to zupełnie co innego 🙂
montana   małopolskie
27 marca 2010 21:23
Znałam tego konia, lubię go, miałam okazję jeździć, owszem był dobrze zrobiony, ale chyba do P a nie do C
Pochodzenia nie kojarze, a ze zwracam uwagę na młp, misiało mi coś umknąć, jestes pewna ze ma paszport z pełnym rodowodem ? po jakich on rodzicach ?
Ja zakwalifikowałabym go jako zwykłego rekreanta, ale być może wart jest tej ceny
Potarguj sie trochę i daj znać, powodzenia, jak trafi w Twoje ręce przyjeżdam w odwiedzinki.
Ja oczywiście nie znam ani konia ani sytuacji, ale Wistra proszę Cię, nie wierz we wszystko to kładą Ci do głowy.

14-latek, C w uj. za tak małe pieniądze, w dodatku tuptający w rekreacji?! Sorry, ale jak dla mnie wszystkie te czynniki się nawzajem wykluczają.
Jeszcze pytanie co oznacza to "C w ujeżdżeniu"? Umie elementy, typu lotne na kopach, ciągi, piruety, których może Ci pomóc się nauczyć czy jedynie 'zbiera się bez problemów'? no i tka jak inni piszą - A jak ze zdrowiem? Wiesz jak go pracowano 'za młodu'? W jakim stanie są jego nogi?
Pierwsze wrażenie, to fakt okazja, ale kupisz za tysięcy 6, a potem wydasz 10 na wetów. W tym biznesie nie ma okazji, niestety...

14-latek, zrobiony do klasy C w ujeżdżeniu, a nie 'ujeżdżeniu' to wydatek nie rzędu kilku tysięcy, a kilkunastu, może więcej - Zależy jeszcze od zdrowia, osiągnięć, papieru etc.


Wistra, Moon ma rację...
rekreant w końcu czy sportowiec??
jak na rekreanta, to drogi, jak na sportowca to tani


poza tym odpowiedz sobie na pytanie - czy STAĆ mnie na utrzymanie konia??
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się