Wlasna Matka, przyjaciel czy .. niekoniecznie ?

majek   zwykle sobie żartuję
15 marca 2010 13:33
ech... mamy...

Ja niestety kiedyś nadużyłam zaufania i potem cierpiałam z tego powodu chyba do czasu aż wyszłam za mąż. Jednak zawsze mogłam na rodzicach polegać, zawsze wiedziałam, że cokolwiek by się działo to mi pomogą.  Niestety trochę tego nie doceniałam i zdarzało się, że jak nie było najlepiej - ja  mówiłam, że nic się nie dzieje (a może to mój niepoprawny optymizm) - no i kilka rzeczy mogło się lepiej skończyć w moim życiu, gdyby moi rodzice mogli wcześniej zareagować.
No nic, teraz moja mama została babcią i strasznie się swoją rolą przejmuje. Do tego stopnia, że jak zostaje z dzieckiem, to daje radę tylko 3 dni, bo, mimo, że kondycję ma lepszą ode mnie (jazda konna proszę państwa), to jest wypalona - nie odchodzi od dzieciaka na krok.
Fakt - doradza w kwestii opieki nad małym - ale szanuje moje zdanie (no może ostatnio ja stwierdziłam, że ma dzień dziecka od kąpieli - ma szalenie wrażliwą skórę, której nie trzeba codziennie traktować mydłem - to go tak nakarmiła z rozmachem, że nie tylko kąpiel była nieodzowna, ale także pranie 😀

ale pomijając kwestię babci - to chyba faktycznie lepiej się dogadujemy jak już razem nie mieszkamy...


Moja mama ostatnio mnie rozbawiła, gdyż po obejrzeniu jakiegoś programu w tv stwierdziła że ona to powinna z tatą na kolanach do Częstochowy iść dziękować za to jakie miała córki 😉 Aczkolwiek nieskromnie powiem, że z dwoma starszymi małe problemy były, ja najmłodsza i najgrzeczniejsza.  😎
Fajny wątek...
Jeśli chodzi o relacje moje z mamą nie są takie jak u większości z was, otóż mało rozmawiamy np ''jak w szkole?'' -''dobrze'' i idę do siebie do pokoju. Nigdy nie rozmawiałyśmy na tematy czy mam chłopaka, co u mnie, czym mam jakiś problem jak gdzieś wychodzę mówię że wychodze ona tylko pyta o której będę nie chodzi o to czy się o mnie martwi jak mnie nie ma-bo owszem martwi się, dzwoni tylko o to że nie rozmawiamy w ogóle. Jak bylam młodsza mialama z 14 lat wkraczałam na tą ''drogę śmiesznego dojrzewania'' i strasznie się z nią kłócilam no o wszystko dosłownie, pyskowałam (teraz się nawet tego wstydze ) później mi przeszło i olewałam sobie dużo rzeczy. No ale nasze relacje się nie poprawiły bo jak czasami ona mi robi awantury to ja zachowuje spokój, nie podnosze głosu a to ją jeszcze bardziej nakręca i krzyczy na mnie jeszcze bardziej  🍴 Kłótnie sa naprzykład o komputer, o nauke, o sprzątanie. Jest tak że jestem leniem z natury i jak mnie o coś poprosi żeby odkurzyc czy coś no to to zrobie, zapytam na następny dzień czy mam coś jej pomóc, niekiedy przez cały tydzien jej pomagam a zdarzy się że przez 3 dni nic nie zrobie to robi mi wojne że jak zwykle nic nie robie w domu i nie pamieta kiedy coś robiłam  😵 nauka- ostatnio zrobilam taki eksperyment że przez 2 tyg siedzialam non stop nad książkami (ogólnie też mialam zapierdziel w szkole) byla niedziela zrobiłam sobie rzerwe i usiadlam do komputera zaraz przyszła, odrazu do mnie miala pretensje że ona nie pamięta kiedy ja siedzialam nad lekcjami i żebym w koncu zabrala się do nauki no kurde czasami aż mi ręce opadają z bezradności  🤔 Próbowalam z nią dojść do jakiegoś porozumienia iść do psychologa ale skonczyło się tylko na zamiarach moich i jej. Nigdy ani od ojca ani mamy nie słyszałam jakiejś pochwały, że są szczęśliwi z takiej córki, że mnie kochają  NIGDY ale to NIGDY tego nie słyszalam. W sumie może też dlatego teraz jest mi tak ciężko cokolwiek poczuć do drugiej osoby skoro nigdy nie doświadczyłam tego ''miłego'' uczucia.
my_karen   Connemara SeaHorse
15 marca 2010 15:02
A ja mam najlepszą Mamę jaką mogłam sobie wymarzyć 💃
Zawsze mogę na Nią liczyć, zawsze mądrze mi radzi jak tylko poproszę o radę, pomoc. Jest najukochańsza i nie wyobrażam sobie aby mogło jej nie być. I chciałabym być taką mamą dla mojego dziecka.

Mogłabym sie podpisać pod tymi słowami.
Doceniłam dopiero w pewnym wieku co prawda, ale moja mama zawsze cierpliwie i ze zrozumieniam znosiła wszelkie wybryki moje i mojego rodzeństwa.
Teraz mieszkam ponad 300km od niej, ale jesteśmy w kontakcie conajmniej 3-4 razy w tygodniu. Dzwonie nawet z największymi durnotami w stylu: 'mamus jak Ty ten pyszny sosik robiłaś', albo 'jestem w sklepie i nie wiem który sweterek wybrac', ale i z poważniejszymi sprawami. Zwykle własnie z nia się konsultuje najpierw, bo wiem, że zawsze mądrze doradzi.
Stała się prawie matka dla mojego męża, który z kolei na matke nigdy liczyć nie mógł i kolejni faceci zawsze ważniejsi byli od dzieci.
Mojej mamie udało się mnie uchronić przed takim światem, tylko z relacji innych to znałam. Nawet o kryzysie w małżenstwie moich rodziców wszyscy dowiedzieli się dużo później, wiem, że mojej mamie bardzo ciężko było to ukrywać "dla naszego dobra". Dopiero jak się usamodzielniliśmy doszło do separacji. Podziwiam ją bardzo, że potrafi o tym rozmawiać, a jednocześnie nigdy, przenigdy z jej ust nie padło złe słowo na ojca, nam pozostawia ocene.
Bardzo ją kocham, jest najważniejsza osobą w moim życiu  :kwiatek: i żałuję, że dopiero od kilku lat jej o tym mówię. Nie wyobrażam sobie, że może jej kiedyś zabraknąć.
Mój mąż uważa że jestem niesamodzielna 😉 i wytyka mi że rozmawiam z rodzicami przez telefon minimum 3 razy dziennie(zarówno z mamą ja i tatą). Ale przyznaje że często dzwonię z jakimś problemem. 😎 aczkolwiek nie uważam że świadczy to od razu o niesamodzielności 😉
Moja Mama... cóż - czuję, że troszczy się o mnie Tam gdzie JEST. Wszystkie awantury i pretensje są za błękitną mgiełką nostalgii. Ale w "przegryzieniu" tematu rodziców skuteczne było dopiero to zupełne, terminalne odwrócenie ról  😕 Gdy to TY przebierasz, kąpiesz, karmisz etc.

Mającym problemy polecam "Toksycznych rodziców". Tylko - błagam  🙇, nie dzielcie się z nimi wnioskami z lektury  🙇 Dali Wam życie i starają się najlepiej jak umieją (dyplomów z tego nie ma  🙁).

Dzisiejsza anegdota: "Córka, co tutaj tyle okruchów, nie da się kroić na desce?" "Mama, kroiłam na desce, właśnie dlatego, że widziałam, że jesteś obok  😀 Gdyby Cię nie było - kroiłabym obok  😀". Urzekło mnie to - nie wiem, czy pojmujecie - sama ledwo, ledwo...

I ukochany dowcip:
"Mama, kup mi robota... kup mi robota... kup mi robota..." "Po co Ci robot? Przecież w domu już jest taki robot, który gotuje, pierze, sprząta...  😉" "Taaak, ale Ty nie świecisz oczami  😕"
Moja mama czasami tak mnie wkuża 😤 ,ale lepiej się z nią gada niż z ojcem 🤣 często mi mówi ,że "tu mam za dużo sadełka tu za mało" horror jakiś. ❗
Moja mama to przy najmniej jak mam urodziny to nie przeszkadza🙂.
Zostawia mnie, koleżanki i kolegów samych w domu i idzie do sąsiadki na plotki. 😀
Mój ojciec... (Szkoda o nim gadać prawie w ogóle nie ma go w domu a jak jest to śpi)
Mama jest użyteczna ponieważ jak spotkałam swoją pierwszą miłość 💘 to mimo to że się wszystkiego dopytywała to mi pomagała się ogarnąć. 🙂 Byłam w ogóle nie obecna w realnym świecie, w szkole same 1, 2 i 3. Oczywiście była obrażona ale mi pomagała.


I love my mammy ❗ ❗ ❗ ❗
Do lektur dorzuciłabym "Mamo, to moje życie" (Henry Cloud, John Townsend). Ktoś tę książkę polecił kiedyś na forum. Rzeczywiście ciekawa. I chyba pomocna. O więziach dorosłych ludzi z ich matkami. O różnych "typach" matek, jaki mogą mieć wpływ na dziecko, jak przekraczać bariery, zachowywać dobry kontakt ale już taki z układem dorosły-dorosły. Fragmenty można przeczytać tu: http://rodzinna.pl/mamo-moje-zycie-p-915.html Owszem, przewija się motyw wiary, ale nie dominuje całości. Myślę, że jak ktoś nie ma bardzo silnej alergii na te tematy, to przeżyje, ew. zupełnie je pominie/przetłumaczy na swój język.

Edit - bo nieładnie pominęłam drugiego autora.
Moja mama jest dla mnie wzorem i też chciałabym być taką mamą dla mojej córeczki. Ale widzę też, że w miarę jak się robi coraz starsza, ma coraz mniej tolerancji, cierpliwości itp (choć to akurat chyba normalne) ale też coraz więcej zachowań typu wzbudzanie we mnie poczucia winy.
Mój mąż nie jest z Warszawy, jego mama - po ubiegłorocznej, ciężkiej sprawie rozwodowej - mieszka z najmłodszą córką 300 km od nas. Na Boże Narodzenie były u nas (tak jak i moja mama i brat), a na Wielkanoc oczekuje, że przyjedziemy. Wstępnie umówilismy się, że na sobotę i niedzielę przyjedziemy, a w poniedziałek pojedziemy do mojej mamy, która mieszka w tym samym mieście co my (nie tylko mieszka, ale jest u nas codziennie, bo zajmuje się wnuczką). No i jak powiedziałam mamie, że chcielibyśmy wyjechać na święta, ale w II dzień świąt bylibyśmy u niej, to usłyszałam "no jak to! Chcecie mnie zostawić samą w niedzielę wielkanocną?!". Dodam, że mam brata, który też tu mieszka i będzie z żoną i dzieckiem u mamy w tę niedzielę... Cały dzień mam przez to zepsuty, bo wiem, że przez te 3 tygodnie do świąt mama będzie miała mniej lub bardziej ukryte pretensje o to, a ja mam kaca moralnego, poczucie winy i rozdarcia między dwiema, niemożliwymi do pogodzenia, rzeczami.
Ale kocham moją mamę bardzo, a takie sytuacje to na szczęście nieczęste szczegóły 😉
Persil   ~..Czy można zgłosić nieprzygotowanie do życia ?
23 maja 2010 16:22
Moja mamuśka, to typowa mamuśka plotkara.  Wie o mnie wszystko, co tylko możliwe.  Moje słabości, kłopoty, szczęścia.  Wie wszystko. Nie mam przed nią  tajemnic.  Szanuję  Ją, bo bardzo mi pomaga. Wiem, że  kocha mnie jak nie wiem co. Z odwzajemnieniem.  Dla mnie to totalna  przyjaciółka.  Owszem bywają  kłótnie, sprzeczki, zażarcia.  "  I nie podchodź  bo Ci z bata przywalę !"  Ale to mija tak szybko, jak się zaczęło. A potem nastepuje  tulenie i przepraszanie. I  w przenośni kosteczki cukry  😂 Najważniejsze to kochać mamę, bo to ona dała nam możność  żyć. Nie ważne jaka jest. Kocha nas i to najważniejsze. Pozdrawiam  😎
yga   srają muszki, będzie wiosna.
25 maja 2010 09:01
😲 aż mi sie łezka w oku zakręciła..
Dworcika   Fantasmagoria
25 maja 2010 09:08
Ajj.... ile razy wciekałam się na "wszystkowiedzącosc" i "wieczniemającorację" u mojej Mamy. Tzn. daje mi ogromne wsparcie w każdej sytuacji. Jesli się ze mną w czyms nie zgadza, to mi o tym mówi i albo posłucham, albo nie. Całe życie pozwalała mi na to, żebym się uderzyła, ale do teraz widzę, że jest w stanie na głowie stanąć, żeby mi się krzywda nie działa w życiu. Pozwoliła mi na samodzielnosć bez problemu (ostatnio nawet się smiałysmy, że moi Rodzice są dziwni, bo im to w zasadzie "nie robi", że dzieci się wyniosły. Ja co prawda połowicznie 😉 ), w sumie zawsze na to pozwalała, pchała mnie do samodzielnych działań.
Nieskromnie powiem - jest idealna. Ma swoje 'odbicia', ale wiem skąd się biorą, co daje mi taki własnie, idealny Jej obraz 😉
Tata też.
noen   A story of a fighter of our human race
31 maja 2010 23:09
Kurcze Tobie daje chociaż wsparcie ;/ Mnie tylko wyzywa...
Dworcika   Fantasmagoria
31 maja 2010 23:12
Sądząc po Twojej wypowiedzi ze zdołowanych, to Twoja sytuacja faktycznie wygląda paskudnie. Na upartego możesz to gdzieś zgłosić i w sumie wejść na wojenną ścieżkę - pytanie brzmi czy naprawdę jest tak źle i czy naprawdę byś tego chciała.
zawsze sobie powtarzałam że nigdy nie bede taka jak moja mama (chodzi o zachowanie, podejscie) a zauwazam ze z rokiem na rok staje sie coraz bardziej podobna do niej  👀
Dworcika   Fantasmagoria
31 maja 2010 23:17
Ja jestem wręcz kopią mojej Mamy jeśli o charakter chodzi (chociaż podobno jestem też do Niej podobna z wyglądu, ale na tym się nie znam). Czasem to upierdliwe, bo Mama to charakterny typ, ale z drugiej strony... 😉
noen   A story of a fighter of our human race
31 maja 2010 23:22
chciałam to zglosić, tu w Norwegii karają więzieniem za coś takiego, tylko że wiesz, wsadze tate do więzienia i co z mamą, codzienny wpieprz, a jak mamę jeszcze wsadzę to zostane sama, a tak tu nie może być, więc oddadza mnie do adopccji czy gdzieś. Dam radę w wieku lat 16-18 mam plany jak to moja mama poradziła, wy******lić z domu, i więcej się tam nie pokazać.
I już nawet usłyszalam, ze jak zrobie sobie dziecko, to sama mam je wychowywać a oni mogą co 2 tygodnie na 4 godzinki w sobote przychodzić na obiad i zeby odwiedzić wnuczę. A tak, to nawet mam nie prosić o pomoc. wrrrr.
A ostatnio usłyszałam, ze się oddaliliśmy od siebie bo ja od razu po moich obowiązkach ide do pokoju i siedze tam do rana, moze cos zjem, i znowu moja wina ze sie w pokoju zamykam...

Proszę uważać na słownictwo
Moja mama po dużych komplikacjach po operacji od 5 dni jest na OIOM w szpitalu. W niedzielę był najwiekszy kryzys -myslałam ,że już koniec ,że umrze a przeciez tak niedawno straciłam Ojca.
Tak naprawdę cłżowiek dopiero wtedy zdaje sobie sprawę jak kocha rodziców i ,że jego najbliższym przyjacielem, najbliższą osobą jest mama.
Kiedys tez darłysmy "koty" ,kiedys wiele miedzy nami było nieporozumien ale dzis wiem ,że wszystko co mama robiła było z myslą o nas jej dzieciach. Matki nigdy nie chcą zle, wszystko co robią ,robią z myslą o nas a ,ze czasem myslą inaczej nić my wychodzą nieporozumienia. Dzis już wiem ,że mama przeżyje , wiem choc daleka droga przed nią, dzis ma jeszcze zapalenie płuc i ogromne problemy z oddychaniem ale jest coraz lepiej. Gdy wyjdzie ze szpitala zabieram ją do siebie na wies (to już ustalone, mama sie zgodziła) i będzie w moim domu najważniejszą osobą. Czekamy na nią , przygotowaliśmy pokój na parterze aby nie musiała chodzic po schodach. Tu na wsi napewno szybciej dojdzie dos iebie niż w miescie. Kocham swoją mamę.
Kto by przypuszczał,że ja tu zawitam?
Jakim cudem okiełznać Matkę -starszą osobę, która za nic w świecie nie chce przyjąć wędzidła?
Mieszka sama , przyszła zima i chcemy ją na zimę ewakuować z lodowatego domu i otoczyć opieką.
Na każdą opcję jest odpowiedź jedna:
-ABSOLUTNIE NIE!!!
Mam do Matki 350 km w jedną stronę i nie mogę tak być pod telefonem na każde zawołanie. Śniegi, ślisko -wiadomo.
Chciałam zabrać ją wcześniej, ale oczywiście ABSOLUTNIE NIE!
Siostra mieszka znacznie bliżej, ma duże mieszkanie, mieszka sama , ale.... odpowiedź znacie.
Siedzę, zamartwiam się i NIC nie mogę zrobić na ten ośli upór. Na teksty "starych drzew się nie przesadza" , "każdy człowiek woli mieszkać u siebie" etc. Oczywiście sąsiedzi i znajomi odsądzają nas z siostrą od czci i wiary, że nie opiekujemy się Mamusią jak trzeba.
Wydałam krocie na ocieplenie i ogrzanie jej domu .Płacę rachunki, kupuję węgiel , ale i ja nie mam dochodów bez dna.
Byłoby nam z siostrą i taniej i wygodniej mieć mamę na oku zimą. Jednak ABSOLUTNIE NIE  :emot4: :emot4:
pewnie nie chce sprawiać kłopotu, no i pewnie mimo wszystko będzie się czuć 'dziwnie'
Taniu, nie masz innego wyjścia niż zaakceptować decyzję mamy. Skoro spokojne, rzeczowe argumenty nie trafiają..
kujka   new better life mode: on
29 listopada 2010 15:30
Tania, mamy niestety ten sam problem, tyle ze z moja prababcia. faktycznie, nie da sie chyba nic z tym zrobic :/
Moja Mama raczej nie z tych, co nie chcą sprawiać kłopotu = przepraszać,że żyje.
Przeciwnie. Jest bardzo niezależna i ceni sobie wolność . Ja to rozumiem. Jednak z drugiej strony ma 80 lat!
I powoli przestaje sobie radzić sama / z opiekunką 3 x w tygodniu/ . Z jednej strony regularnie rozwiązuje krzyżówki z Przekroju a pamięć, intelekt ma,że hej , ale z drugiej.... zapomina , nie widzi dobrze no i nie akceptuje swoich ograniczeń. W kontaktach z ludźmi jest przykra , wymagająca, niemiła -zatem sąsiedzi też nie lecą np. z odśnieżaniem okolicy domu. To skomplikowane. Myślałam na sto sposobów i nadal jestem w czarnej dziurze.
Wciąż obawiam się, że się poślizgnie i.... przekradając się po zakazane papierosy-pani opiekunka nie kupuje.
W ogóle z panią opiekunką też dno. Nic jej nie wolno robić. Przychodzi i nie wiem co robi. Nie wolno mi pytać ani broń Boże wtrącać się.
Cały czas układ jest taki: mamy z siostrą po 3-5 lat i musimy słuchać mamy. Ech..... 😵
Kurka Siwa! Załatwiłam komfortowy transport do siostry /w taką pogodę/ i usłyszałam:
-Absolutnie NIE. Pojadę 10 grudnia nie wcześniej. A dlaczego? To moja sprawa, nie będę się nikomu tłumaczyć.
BASZNIA   mleczna i deserowa
29 listopada 2010 17:31
Tania, przynajmniej wiesz, po kim masz swoj niezlomny charakter 😉. A powaznie: to trudna sytuacja, ale w koncu mamam nie mieszka na odludziu, w razie W bedziesz dzialac i wtedy ewentualnie zdobedziesz niepodwazalny argument. No bo skoro ABSOLUTNIE NIE to co poczac...
Tania, przynajmniej wiesz, po kim masz swoj niezlomny charakter 😉. A powaznie: to trudna sytuacja, ale w koncu mamam nie mieszka na odludziu, w razie W bedziesz dzialac i wtedy ewentualnie zdobedziesz niepodwazalny argument. No bo skoro ABSOLUTNIE NIE to co poczac...

:kwiatek:
Niezłomny charakter mam po Dziadku. Dziadku ze strony mamy. Mój syn się śmieje,że mi się " opcja Dziadek " włącza. I wtedy zawsze zakończę zaczęte dzieło, nawet jeśli miałoby mnie to zabić. Dotyczy to jednak pracy a nie uczuć moich bliskich. Narazie zostawiamy sprawę pogodzie. A ja się obrażam i odmawiam celebrowania 80 urodzin.  😅
Graba.   je ne sais pas
29 listopada 2010 17:45
Tania, nie wiem jakie stosunki są między Wami, ale skąd wiesz, że to nie bedą jej ostatnie urodziny?
BASZNIA   mleczna i deserowa
29 listopada 2010 17:59
Tania, lepiej pocelebruj-bo jakby nie daj Boze, to sie bedziesz gryzc do konca Twych dni, a poza tym podczas celebrowania mozesz rzucic fochem raz czy dwa. W stylu "Taaak, mamusi to moje progi za niskie, niegodne".
Tania, nie wiem jakie stosunki są między Wami, ale skąd wiesz, że to nie bedą jej ostatnie urodziny?


Przy tej dynamice wydarzeń to mogą być raczej moje ostatnie urodziny.  😵
Ale -oczywiście -racja- ponarzekam tutaj i mi minie. Oby nie zażądała łóżka masującego - bo będę musiała konia sprzedać.
Dzięki za wsparcie-pomogło.  :kwiatek:
Taniu, ja się nie czuję kompetentna cokolwiek doradzać, ale z moich obserwacji rodzinnych (dzięki Bogu nie matka) - starość dla takich osób jest podwójnie trudna. Osoby przyzwyczajone do niezależności, samostanowienia i braku ograniczeń na starość robią się nieznośne. Bo po pierwsze cała masa ograniczeń "fizycznych" wynikających z wieku, a po drugie bonus w postaci konieczności zaakceptowania, że nie jest się niezniszczalnym, refleks nie ten, i tak dalej... Cały świat się takim osobom wali, czują się bezradne - ale nikomu się nie przyznają, bo przecież są (zawsze były) takie wszechmocne...

My też mamy dylemat, co zrobić. Może mniej drastyczny, ale jednak. "Prosta" pomoc tej osobie oznaczałaby, że musi ona zaakceptować, że nie jest już jak dawniej, a to - obawiamy się - mogłoby ją jeszcze w tej bezradności pogrążyć. A tak - wierzy, ze daje radę i cały czas walczy.
Oferujemy pomoc "zakamuflowaną" - a może byśmy przyjechali, opowiesz nam jak się robi cośtam, ew. może byśmy Cię przywieźli do siebie, pomożesz przy wnukach, itd. Więc ta osoba wierzy (albo udaje), że to ona nam pomaga, a nie my jej - ewentualnie że każde z nas trochę sobie nawzajem pomaga.

Tylko, że zdarzają się fochy, bo "mimo wieku podeszłego przecież tak wam pomagam" więc bywają momenty, że trzeba mieć nerwy ze stali... Powodzenia życzę.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się