Moja Kariera
Założyłam ten wątek, ponieważ ciekawi mnie pewna rzecz.
Jak to sie 'stało' że pracujecie gdzie pracujecie, głownie chodzi mi o osoby które są zadowolone z pracy i jest to praca raczej stała. Czyprzez zupełen przypadek? A może jakieś staże, praktyki? Pchanie się drzwiami i oknami aby osiągnąć to co się planowało?
I jeszcze jak pracodawcy patrzą na pracowników przy rekrutacji? Wolicie już ze 'stażem' albo zupełnie zielonych? Osoby które wszystko wykonują co im się powie czy też umiejące powiedzieć że coś im się nie podoba?
Zaczęło się od tego, że będąc jeszcze na studiach zarejestrowałam się w artserwisie, żeby mi przysyłali oferty pracy.
Przyszło wiele, nagle przyszła jedna.
`O fajna. Firma ma fajną nazwę i jest 8 km. od mojego domu.
Wysyłam portfolio.`
Zaprosili mnie na rozmowę na 10😲0
Jadę.
Czekam.
Co chwila ktoś przychodzi i mówi, że jeszcze chwilę.
11:30 przychodzi jakaś panienka i daje mi test. Okazuje się, że nie test na grafika, ale handlowca, ale wypełniam, co mi tam i tak się nudzę..
12😲0 przychodzi koleś i robimy test na kompie. Podał mi myszkę, poprosiłam o klawiaturę. Koleś proponuje, żeby na rozmowę z szefem umówić się wieczorem, bo oni wczoraj mieli wigilię firmową i dlatego wszyscy nieprzytomni.
o 18😲0 przyjechałam, znowu poczekałam trochę i jak wreszcie przyszedł do mnie jakiś koleś, to opierdzieliłam, że bardzo fajnie, ale ile można czekać...
Opieprzyłam mojego nowego szefa....
Pogadaliśmy no i od 4 lat sobie tu pracuję, jest bardzo fajnie.
I jeszcze jak pracodawcy patrzą na pracowników przy rekrutacji? Wolicie już ze 'stażem' albo zupełnie zielonych? Osoby które wszystko wykonują co im się powie czy też umiejące powiedzieć że coś im się nie podoba?
ze strony pracodawcy - mała firma handlowa: najwięcej mam ludzi pokorporacyjnych, ci najlepiej się sprawdzają w takiej firmie - są już "nauczeni", działają zazwyczaj wg. jakichś procedur i standardów, nie mają problemów z zaakceptowaniem nowych (chociaż u mnie jest ich b. mało). A najczęściej odeszli z korpo, bo ich nie doceniono, albo byli źle/niesprawiedliwie traktowani. Mała firma daje im więcej swobody (ale wymaga więcej samodzielności), oraz traktuje ich jak podmioty, a nie trybiko-przedmioty i takie osoby zazwyczaj potrafią to docenić.
Wolę osoby, które umieją powiedzieć, że coś im się nie podoba - oczywiście w sposób kulturalny - bo dzięki temu widzę ich oczami, gdzie są błędy i co jeszcze można poprawić. Chociaż osoby, które "wszystko wykonują" też można "stuningować" - wystarczy im powiedzieć, ze do zakresu ich obowiązków należy także wskazywanie tego, co im się nie podoba (najlepiej też powiedzieć w jaki sposób mają o tym informować). Albo, że oczekuję także kreatywności w danej dziedzinie.
U mnie działa prawie zawsze.
Jeśli masz możliwość to dowiedz się czegoś o kulturze organizacji danej firmy zanim będziesz aplikować - jeśli będzie Ci odpowiadała są mniejsze szanse na rozczarowanie którejś ze stron.
ja zwykle przypadek, wszystkie moje prace były i ich zmiany byly przypadkiem, ktos zadzwonil, wyszedl jakis projekt.
nigdy nie planowalam gdzie i jak bede pracowac, nigdy nie szukalam pracy. no moze poza ta pierwsza, w wieku 18 lat zastanawialam sie czy byc asystentka prezesa w odkurzaczach, czy wejsc do nowo tworzonego biura reklamy w gazecie, drugie bylo jednym wielkim znakiem zapytania, wiec je wybralam. i poszlo...
w tej chwili czysty przypadek 🙂.
Moja pierwsza prawdziwa praca, (nie dorabianie), przyszła do mnie sama. Tzn właściciel stajni, w której zajmowałam się prywatnymi końmi, poprosił mnie żebym poprowadziła jego znajomym jazdę i tak się zaczęło, musiałam zrobić instruktora, aby moja praca była w zupełności legalna.
Potem oferty lepiej płatnych i bardziej ambitnych zajęć, przychodziły do mnie same. 🤣
Natomiast w tej chwili sama jestem pracodawcą i zatrudniam. Przede wszystkim czego wymagam od swojej pracownicy to obowiązkowość, uczciwość i chęć do pracy. Miałam szczęście i zatrudniłam osobę, którą już znałam i wiedziałam jaka jest i czego mogę się po niej spodziewać... Na początku oczywiście musiałam jej wszystko pokazać i "nauczyć" ale było warto, ponieważ mogę jej w zupełności ufać 😅
No to odkopię wątek, a co mi tam 😀
Po maturze nie dostałam się na wymarzone studia na anglistykę. Dostałam wtedy jakiś sygnał z kosmosu, że żeby nie marnować roku pójdę do takiej szkoły pomaturalnej, która kształci ratowników, takich co jeżdżą karetką - bo to mega fun i w ogóle. No i poszłam i tak mi się spodobało, że już zostałam. Szybko znalazłam pracę na ostrym dyżurze w szpitalu. Zostałam tam 8 lat. Niestety w szpitalu płacili jak to w szpitalu, więc dorabiałam sobie sprzedając rzeczy jeździeckie na Allegro - wynajdywane w lumpeksach i "odrestaurowywane" 🙂 Tak nauczyłam się robić i obsługiwać aukcje. Wszyscy w stajni wiedzieli, że sobie w ten sposób dorabiam i kiedyś znajomy szefa stajni zapytał, czy nie chciałabym u niego pracować, bo szuka pracownika do obsługi sprzedaży przez Allegro. I tak trafiłam do firmy sprzedającej aparaty foto, gdzie zostałam 2 lata. Nauczyłam się trochę z różnych dziedzin sprzedaży, a w końcu nauczyłam się samodzielności jako prowadząca sklepik internetowy, bo przez 1 rok prowadziłam go wspólnie z kolegą, a potem zostałam sama na placu boju 😉 Niestety przyszedł kryzys i znajomy musiał zredukować liczbę zatrudnianych osób, na moje miejsce przyszła pracować jego córka. Wtedy pomyślałam o otworzeniu własnej firmy produkującej owijki i pady. Znajomy mojego faceta szukał kogoś do opieki nad zwierzętami wokół domu (4 psami, 15 kotami i 3, okresowo 4 końmi w przydomowej stajni), bardzo blisko stajni w której trzymam konia. Pomyślałam, że połączę swoje 2 pasje (szycie i konie). Niestety szycie okazuje się coraz mniej dochodową dziedziną i nie widzę tu zbyt dalekich horyzontów, a pracę widłami traktuję jak codzienną wizytę na siłowni 🙂 Trochę ciężkiej fizycznej pracy w małych dawkach jeszcze nikomu nie zaszkodziło (poza tymi, którym pękł kręgosłup ;PPPP )
a juz nie chcesz pracować na ostrym dyżurze?
Coraz lepsze stawki są dla ratowników. Tyle, że czasami trzeba się rozejrzeć po okolicy, bo bywa że w stacje pogotowia w okolicy płacą więcej niż w samym mieście głównym.
U nas ratownicy medyczni nie narzekają. 😉
kenna, u nas teraz szkolenia to dla ratowników żyła złota. Szczególnie jeśli zrobisz sobie instruktora ALS, ITLS, albo pediatrycznych odpowiedników. Super sprawa, tylko nie wiem jak z dostępem ludzi po studium, a nie po licencjacie do nich.
A najlepiej to mieć gdzieś etat, a pracować w pogotowiu na kontrakcie, duża kasa z tego idzie 😉
Na ostrym dyżurze miałam ciągłego wku.wa na proszenie lekarzy, żeby przyszli, zawsze byli obrażeni na pacjentów, że śmieli się zjawić, zawsze była nieodpowiednia pora, a w nocy to się przecież śpi. Nie mam ochoty do tego wracać. Wiecznie niezadowoleni pacjenci (takich, którzy dziękowali za to, że się człowiek starał można było policzyć przez te całe 8 lat na palcach jednej ręki), wiecznie niezadowolone rodziny, wieczne utyskiwania na "służbę zdrowia" i niewyobrażalna odpowiedzialność do tego. Nie, dziękuję. Chyba że wyląduję pod mostem i będę się musiała tego chwycić jak ostatniej deski ratunku...
Więc skoro siedzę w pracy to o pracy napiszę 🙂
Moją pierwszą pracą było "dorabianie" jako montażysta filmów z wesel - praca w domu, czasochłonna ale łatwa i szybka kasa, dodatkowo fajna i wesoła, można było się uśmiać oglądając te wesela. - zgłosiłam się bo widziałam ogłoszenie w gazecie.
Niestety nie było to opłacalne - chociaż zarobki dobre to nie opłacało mi się to w związku z rosnącym zużyciem prądu, komputera i kamery. Trwało to rok u jednego i pół roku u drugiego kamerzysty.
Trafiłam na staż z UP bo byłam zarejestrowana i zadzwonili. Rzuciłam montowanie. Na stażu byłam niecały rok - wspaniałe nicnierobienie, żarty z koleżankami i głupi szef. Projektowałam tam strony internetowe.
Jako że był to staż zarobki mi nie odpowiadały i nie miałam tam żadnych perspektyw nawet po stażu więc CUDEM trafiłam tu gdzie pracuję - dowiedziałam się o wolnym miejscu i poleciałam bez zastanowienia do kierownika działu - nawet bez zaproszenia na rozmowę czy telefonu, przebrania się w jakieś wyjściowe ciuchy, nic. Potem, jak już powiedział że się zastanowi tego i tego dnia to wtedy dzwoniłam do niego z 30 ileś razy ( ciągle miał zajęte ) więc, dostając potem smsy o nieodebranym polączeniu chyba docenił moją desperację 🙂
Jedna z lepszych film w regionie, a w swojej branży i w Polsce, międzynarodowa, atmosfera fajna, odpowiedzialność wielka.... wykupiła nas teraz dość znana dla każdego firma z Japonii więc może będzie jeszcze lepiej jak już zmienimy nazwę zasady, zarząd i logo 😉. Niestety zarobki dobre tylko dla dyrektorów i prezesów 🙁 - jednakże planuję się trzymać tej firmy ze względu na rozwój jakiego tu doświadczam, chyba że znajdę coś lepszego. Jestem tu w sekretariacie działu, nie mam za bardzo możliwości zmiany stanowiska. Przyznam się bez bicia że mimo że już teraz odpowiadam za dużo to mam ambicje na coś więcej i do tego będę w życiu dążyć.
A ja muszę zgodzić się ze słowami Coehlo,że jeśli człowiek bardzo czegoś pragnie to cały wszechświat sprzyja w osiąganiu celów. Brzmi to może górnolotnie...ale u mnie w życiu sprawdza się dość często ( ale nie za często coby nie było za dobrze:-)
Pierwsza praca - jako instruktorka jazdy podczas studiów. Zrobiłam kurs i co roku w okresie wakacyjnym soędzałam czas nad morzem - co dla mnie - dziełochy z gór to wielka frajda. Eh, do tej pory tęsknie za tymi czasami.
Moja pierwsza poważna praca - załatwiona przez PUP - oczywiście staż i wszystko "wychodziłam" sobie sama - wolę sprostować bo a nóż ktoś pomyśli,że PUP komuś szuka pracy 🙄
Praca jako instruktorka dała mi wielką frajdę i mogę powiedzieć,że dzięki niej znalazłam swoją drogę. Odkryłam,że lubię uczyć i mam z tego prawdziwą satysfakcję.
Moje powołanie znalazło mnie samo - w sumie złozyłam masę CV we wszystkich placówkach w regionie i do chwili obecnej pracuję z dzieciakami co daje mi codzień niezłą dawkę pozytywnej energii.
Z okazji tego ze wlasnie siedze nad praca - a mi sie nie chce.
Moja praca to milosc od pierwszego wejrzenia. Mialam 17 lat kiedy weszlam do montażowni i sie po prostu zakochalam.
Potem studia i 10 lat kieratu.
Montaż filmowy to rzeczywiscie piekna praca - mam to szczescie, ze jestem wolnym strzelcem, pracuje kiedy chce, jak chce, z kim chce - sa tylko terminy oddania i poprawek.
Mnostwo plusow - ale tez spore minusy - zero regularnosci, zero przewidywalnosci - czlowiek wlasciwie glownie urzera sie z tym co inni schrzanili - rzadko kiedy na prawde sie tworzy w pelnym znaczeniu tego slowa.
Lata ciezkiej pracy pozwolily mi sobie wyrobc takie wlasnie mozliwosci...ale lata pracy tez mnie bardzo wypalily i zmeczyly.
Bedac prawie u szczytu kariery nie dawalam juz rady i postanowilam wyhamowac i....kupilam sobie konia.
Dzis mijaja 3 lata od tej decyzji ( na prawde) i zmiana tempa zycia jest przeogromna....wreszcie sie wysypiam, dojadam, robie siku i mam czas na bliskich.
Dzis zaczelam nowy projekt - idzie jak bulka z maslem....ma sie ten talent mysle nieskoromnie - chociaz i tak wiem, ze jeszcze chwila a bede juz tylko hodowala marchewke i konia...