Kiedy rodzic ucznia jest mądrzejszy od instruktora...
zawsze tez mozna powiedziec, ze gadaniem rodzica dziecko sie dekoncentruje/stresuje/rozprasza i to dlatego mu nie idzie, u nas dzialalo 😉
Widziałam analogiczną rozpiskę w pewnym warsztacie samochodowym 🙂
Popieram strategię zapobiegania - czyli ustalenia z rodzicem przed jazdą co i jak. Może z podkreśleniem, że to wszystko dla dobra dziecka (bo to prawda, że "wkład" rodzica szkodzi).
Spotkałam się z różnymi rodzicami i dziećmi, ale nigdy nie miałam z nimi problemów...
Każdy wiedział co może i kiedy, z góry ustalone reguły dały pozytywne efekty. Dzieci skupiały się na jeździe, rodzice na obserwacji, a ja na prowadzeniu zajęć... Wszyscy byli bardzo zadowoleni 😀
A co do treningów na prywatnych koniach, to wsiadanie na nie i pokazywanie o co mi konkretnie chodzi, szybko studziło zapędy "wszystko wiedzących" adeptów...
To tylko kwestia odpowiednio skonstruowanego cennika jazd - cennik musi być doskonale widoczny.
" 1. nauka jazdy dla dzieci ( lekcja 30 minut) 30 zł,
2. nauka jazdy dla dzieci, gdy rodzic pozostaje w zasięgu głosu 60 zł,
3. nauka jazdy dla dzieci, gdy rodzic pozostaje w zasięgu głosu, wypowiada uwagi lub komentarze 90 zł,
4.nauka jazdy dla dzieci, gdy rodzic pozostaje w zasięgu głosu, wypowiada uwagi lub komentarze i "wie lepiej" 120 zł
5. nauka jazdy dla dzieci, gdy rodzic pozostaje w zasięgu głosu, wypowiada uwagi lub komentarze i "wie lepiej", a do tego ma rację 150 zł"
Proste, taktowne i niebywale skuteczne.
strzeszynopitku, jesteś wielki 👍
Jak mają zastrzeżenia do konia - mówię "Każdy koń jest cwany- nie musi robić- nie robi".
Raz mi sie zdarzyło , ze tatuś mi wmawiał, ze jego córka 6 letnia galopujaca jest, choc na prawde to miała mało równowagi. Powiedziałam, ze u mnie galopować nie będzie, ale tatus córci szepnął słówko na boku i córunia chciała zagalopowac, a koń kłus wyciągnął i rypnęła laleczka. Nie musiałam nic mówic- reszta rodziców moich stałych klientów załatwiła sprawę, wieszając na ojcu psy.
Jeśli przeszkadzają komentując dobitnie mówię, że sobie tego nie życzę, bo ja jestem instruktorem.
Na volcie już podawałam ten przykład. Chłopiec uczył się jeździć, tatuś wiedział lepiej:
1. "No czego się boisz!"
2. "Siedź prosto, głuchy jesteś?!"
3. "No rusz tego konia, kopa, kopa!"
4. "Masz lejce, to kieruj!"
Ponieważ synkowi nie szło, to tatuś postanowił dać dobry przykład. Następną jazdę mieli pół na pół. Najpierw syn, później tatuś.
Tatuś: "Ja to od razu galopem pojadę, nie będę tracił czasu na ten stęp".
Ja: tłumaczę, co i jak, poprawiam. W końcu Siwa rusza stępem. O, pardon - stęęęęęępem, bo był to taaaaki strasznie szybki stęp. 😉
Tatuś (łapiąc się siodła, bo wodze przezronie skręciłam pod podgardlem): "Wolniej, wolniej, nie pędź"!
Efekt: nie udzielał więcej dobrych rad.
W innym przypadku, gdy jeden z rodziców skutecznie utrudniał mi pracę i dekoncentrował moich jeźdźców, powiedziałam wprost: "Ma pan papiery? Bo jeśli tak, to możemy się zamienić. Jeśli nie, to pozwoli pan, że to ja będę prowadzić jazdę". Podziałało.
Najgorsze jest, jak dziecko nie potrafi olać takiego rodzica. Miałam przypadek sióstr, które widząc nadchodzącego tatę mówiły: "O, nie! Idzie!".
Ja również miałam problem z pewnym rodzicem 😉 chociaż może bardziej niż ja, problem miała jego córka. Tatuś typ wszystko wiedzący ( jego jazda polega na pojechaniu w teren i hejta do przodu), dogadujący + dziecko bardzo wrażliwe na jego krytykę (każde zwrócenie uwagi kończyło się płaczem). Problem skończył się kiedy ów tatuś umówił się na jazdę, podczas której delikatnie dostał do zrozumienia, że jego jazda i umiejętności są za małe do wygłaszania morałów. Pomogła również rozmowa na temat wpływu tego co mówi na córkę, od tamtej pory - spokój 🙂
Tak jak ktoś wcześniej powiedział : jasne zasady i nie dać wejść sobie na głowę to podstawa...
Postanowiłam zacząć nowy wątek dotyczący prowadzenia jazdy w obecnosci rodziców ucznia.Albo ja nie mam cierpliwosci zbyt duzo albo tak jest ,ze strasznie irytujace sa komentarze i polecenia wydawane przez rodziców dzieciom ,podczas gdy jazde prowadzi instrutor.Napiszcie co sądzicie na ten temat.A kiedy jeszcze cos nie wychodzi córeczce czy synkowi to obwinia sie konia za wszystko . 🙄
Ja w ogóle nie rozumiem, jak można sobie pozwolić na coś takiego.
Podejrzewam, że jesteś młodą instruktorką i może jeszcze brak Ci pewności siebie.
Od lat mi się coś takiego nie zdarzyło, ale pamiętam jak kiedyś jakaś mamusia weszła mi w słowo w trakcie prowadzenia lonży.
Natychmiast zamilkłam i "zabiłam ją" wzrokiem. Podeszłam do niej razem z koniem, zrobiłam gest jakbym chciała jej oddać do rąk lonżę i bat i spytałam z uśmiechem czy chce kontynuować 😀iabeł:
Musisz być uprzejma, zawsze uśmiechnięta, ale do tego BARDZO stanowcza.
Julie - to prawda jestem od niedawna instruktorką i rzeczywiście brakuje mi tej stanowczosci i pewności siebie.Na pewno wiem ,ze musze to zmienic.Dziekuje wszystkim którzy zabrali głos w tej sprawie i powiem szczerze ,że wasze rady pomogą mi .Naprawdę przeczytałam tu wiele fajnych rzeczy i "patentów "jak rozprawić się z namolnym rodzicem.Już wiem jak zareagowac - stanowczo ,ale grzecznie.
U mnie było na odwrót.
Bardzo dużo komentarzy pt 'nie galopuj bo spadniesz i sobie coś złamiesz' Skończyło się kiedy na jej oczach instruktorka perfidnie kazała zagalopować i pochwaliła, ze jak na pierwszy raz siedzę ładnie. 😁
Dodatkowo szczytem bezczelności matki było wtargnięcie podczas jazdy na ujeżdżalni i podejście do instruktorki i zrobienie jej wykładu na temat bezpieczeństwa podczas jazdy 🤔
Od tamtej pory tylko raz w stajni była, więcej jej nie zabierałam i nie mam zamiaru zabierać
No dobra, wy rozmawiacie o rodzicach - laikach, a co tu począc, jak się ma tatusia jeżdżącego sport (co prawda L-ki, ale przecież ON WIE WSZYSTKO LEPIEJ) Co prawda, nie wchodzi insruktorkom w słowo, ale po jeździe zawsze są pytania, "czemu jeszcze z nią tego nie cwiczycie", "dlaczego pozwoliliście jej to zrobic tak, a nie tak", ale najgorsze jest "Wczoraj czytałem w magazynie, że Pessoa/ van Grunsven/ Fox-Pitt myśli inaczej". Córka ma własnego konia, niby zganaszowanego, ale zad w Chinach, nogi ledwo unoszą się nad ziemię i trzeba z nią cwiczyc podstawy, a nie jakieś piruety, czy skoki 120 🤔
Wszystkie nasze instruktorki są na szczęście mistrzyniami ciętej riposty, więc nie mają z tym problemu, ale ja osobiście nie wiem, jakbym z tym facetem rozmawiała.
Jestem mamą jeżdżącej nastolatki i sama również jeżdżę konno. Nigdy nie przyszło mi do głowy wtrącać się na jeździe mimo, że instruktorka jest tak naprawdę niewiele starsza od mojej córki. Jeżeli wspólnie z dzieckiem dochodzę do wniosku, że coś jest nie tak w treningach to po prostu zmieniam trenera (zdarzyło się to tylko raz 🙂 ), ale to moja kasa i koń więc nie widzę w tym nic złego. Sama pobieram lekcje u tej samej instruktorki więc nie śmiałabym podważać jej autorytetu chociażby z tego powodu, że moja młoda zwalałaby wtedy chętnie wszystko na uczącego bo tak najłatwiej. Niestety w u poprzedniego instruktora byłam świadkiem jak tato poniżał głośno swoją córkę, która nie potrafiła poradzić sobie z koniem. Dziewczyna płakała, a instruktor nie zareagował i moim zdaniem zrobił źle. Powinien wyprosić takiego Pana z placu 🙂.
Takie przypadki ("trzymaj się mocno bo spadniesz!", albo druga skrajność "galopuj! nie płacz, galopuj!"😉 zdarzają się często i są łatwe do przeskoczenia: własny autorytet + tłumaczenie, że chodzi o bezpieczeństwo koni i jeźdźców + grzeczne poproszenie o nie komentowanie.
Pamiętam, jak któregoś dnia miałam przerwę w jazdach i patrzyłam, jak jeden z maluchów uczy się galopować na lonży na kucyku. Nieopodal na ławce zebrała się cała widownia: mama, babcia i dziadek dziewczynki. Oczywiście dziadkowie cały czas kibicowali, pokrzykując "Świetnie Ci idzie! Super!", natomiast mama wręcz się darła cały czas: "Trzymaj się! Trzymaj się mocno! Słuchaj pani!". Grzecznie zwróciłam jej uwagę, że to instruktor prowadzi jazdę, a ona nie dość, że go zagłusza swoimi krzykami, to jeszcze dziecko się rozprasza i może spaść. Mamusia spojrzała na mnie z wyższością i dalej woła do córeczki. Z którymś jej okrzykiem dziecko odwróciło się w jej stronę i zaliczyło popisową glebę z kucyka 😀iabeł:. Po wszystkim nawet dziadkowie dali sobie spokojnie wytłumaczyć, dlaczego nie powinno się komentować w trakcie jazdy i nie lecieć od razu do dziecka, któremu nic się nie stało poza atakiem histerii. 🙄
Najgorsze jak dla mnie i tak są przypadki, gdy rodzic się upiera, że dziecko ma jeździć samodzielnie, mimo ewidentnych braków.
Bo gdzieś tam nad morzem samo jeździło, bo już nie chce na sznurku, bo pani E.(moja współpracowniczka) puszczała je samo 😵 Większość rodziców-laików nie widzi różnicy między samodzielnym kłusem osób zaawansowanych a rozpaczliwym stylem ich dziecka. Nie widzą, nie chcą widzieć, bo są dumni, że dziecko jeździ samo.
Dlaczego jest sporo osób, które nie chcą, żeby ich dziecko umiało coś lepiej? W końcu płacą za te konie, dlaczego oczekują kursu na szybko i na odwal się?
rudzielec, a jak jeździsz razem z córka to czy coś mówi poprawia cie?
zauważyłam też takie zachowanie ze jak jeździ mama z córka to przeważnie dzieci wcinają się z komentarzami dla rodziców ze tego się tak nie robi tylko tak, ze tak jest łatwiej itp, itd.
Nie, nic nie poprawia mnie, czasami tylko zajeżdża mi drogę bo wie, że mnie to wkurza, ale z drugiej strony trzeba sobie radzić nawet w trudnych sytuacjach 🙂. Ja też nie wcinam się, pilnuje dopiero po jeździe, zeby wszystko zrobiła przy koniu. Trenerka jest tak samo wymagająca do niej jak i do mnie - oczywiscie na odpowiednim poziomie - czyli do niej ma większe wymagania 🙂
bo pani E.(moja współpracowniczka) puszczała je samo
chcesz powiedzieć że drugi instruktor już puszcza bo twierdzi że już kursant może sam jeździć a ty dalej na lonży go 'katujesz' ? 😀
bo pani E.(moja współpracowniczka) puszczała je samo
chcesz powiedzieć że drugi instruktor już puszcza bo twierdzi że już kursant może sam jeździć a ty dalej na lonży go 'katujesz' ? 😀
Chcę powiedzieć, że E. idzie na łatwiznę, bierze człowieka na lonżę, pokazuje jak się trzyma wodze, mniej więcej jak się zakręca i anglezuje i puszcza luzem albo na ogon.
Raz, że jej się nie chce, dwa - twierdzi, że tak się szybciej nauczą 🤔wirek:. Dopóki jeżdżą u niej, nie ma problemu, ale jak przyjdą do mnie na jazdę jest masakra, padają pytania typu "ale o co Ci chodzi z tą łydką?" 😵
Część osób zostaje u mnie, rodzice pieją z zachwytu, że ktoś w końcu się wziął za ich pociechy, ale część też uważa, że się czepiam, że po co jakieś łydki i dosiad, skoro E. nic o tym nie mówiła a koń jakoś tam jechał 🤦
może wreszcie jesteś jakimś instruktorem z prawdziwego zdarzenia co nieczęsto się zdarza niestety 👀
To jest najgorsze co może być, jak w jednej stajni są instruktorzy na różnych poziomach wiedzy i wymagań co do jeźdźców i prowadzenia zajęć...
Podważanie czyjejś reputacji oraz problem z wytłumaczeniem rodzicom lub dzieciom, że to powinno być tak, a nie jak mówiła Pani "X"
Totalny koszmar ❗
Ja tez pracowałam z Panią XYZ, tak samo jak częśc klientów odeszła do niej (bo u niej wszystko wolno i sie nie wtraca) tak samo czesc poszła do mnie, bo sie chciałą czegoś nauczyć. I miałam porównanie po takim samym czasie jak sobie radza.
Wracając do tematu ....
Ja bym powiedziala: Jestem odpowiedzialna za bezpieczeństwo Pana/Pani córki/syna i proszę mi w tym nie przeszkadzać. To powinno ostudzić rodzicielskie zapędy mentorsko-mądralskie.
Trusia zazwyczaj, ale o dziwo nie zawsze. Raz nam Robercik z kucyka przydzwonił w ogrodzenie, aż ja się przestraszyłam, na co jego mama, będąca u mnie na jeździe zaczęła się na niego drzeć "Czego płaczesz!? Nie płacz, wsiadaj!".
Ja rozumiem i sama praktykuję to, że się po upadku od razu wsadza na konia, nie pozwala na wybuch histerii, odwraca uwagę dziecka od upadku, ale kurczę bez przesady 🤔
a odchodzac od tematu- raz jak mi dziecko gruchnęło to uciekło do lasu- no i co zostawić reszte i gonić łajzę 😂
Że co? Dziecko uciekło do lasu? 🤔 W szoku było? Czy to w terenie się stało? 😁
marysia550 😂 i co, goniłaś?
To było podczas jazdy na placu. Z tego co pamiętam chyba rodzice innego dziecka polecieli za nią i się okazało, ze płakała w najbliższych krzakach. Z żalu tylko.
Dobrze ,ze się nic nie stało.Ale przytoczę Wam jeszcze jeden przypadek kiedy rodzice są naprawde bezmyslni. Otóz podczas jazdy 7-letniej dziewczynki ( a była to jej pierwsza jazda bez lonży )Tata stojący przy ujeżdzalni znalazł jakiś kamień i postanowił go wyrzucic za ujeżdzalnię w krzaki.JA nawet nie zdązyłam zareagować,byłam skupiona na jezdzie tej dziewczynki.Traf chciał,zę kamień spadł za samym zadem konia ,na co on wyrwal do galopu a dziecko spadło.Na szczęscie ,nic się nie stało ,duzo płaczu,tata przepraszał ,ale juz więcej nie przyjechała ta mała na jazdę.
Może wprost odpowiem na pytanie zawarte w temacie
-Rodzic ucznia jest mądrzejszy od instruktora kiedy instruktor sobie na to pozwoli.
Tyle.
Dokładnie! Szczerze mówiąc dla mnie odsyłanie rodziców na "kawkę" itd nie jest wyjściem z sytuacji.
To naturalne, że przejmują się tym, co dzieje się z ich pociechami i się wczuwają. Trzeba ich zrozumieć - przywożą dziecko na kucyka/konika i chcą popatrzeć - a dziecko też często chce, żeby patrzyli.
Trzeba sobie z tym radzić, stanowczo, ale z uśmiechem - spotkałam się z różnymi rodzicami, zaryzykuję stwierdzenie, że od 99% byłam młodsza, ale nigdy nie miałam problemów z "usadzeniem" zbyt aktywnych rodziców 😉 🤔 Najważniejsze to tłumić zło w zarodku 🤣 Czasem "pomagali", owszem, ale bez przesady - nie można doprowadzić do sytuacji, w której rodzic WTRĄCA się w prowadzoną jazdę.
A najgorzej wspominam pewną babcię, która w obleśny sposób podlizywała mi się, a za moimi plecami biegła do kierownika stajni z dziwnymi pretensjami. Nie powiem, dziwna była i wszystkie (włącznie z kierownikiem) miałyśmy jej serdecznie dosyć.
DABI, jest na to prosta rada. Przed kursantami nie krytykujesz metod innego instruktora, tylko mówisz, że są różne podejścia, sposoby i szkoły jazdy i u Ciebie na jazdach będziecie stosować się do Twojej i już.
marysia550 moim zdaniem z tym dzieckiem uciekającym do lasu to nie jest zbyt śmieszne. Spadło a potem poleciało do lasu. No sorry. Jak dla mnie nie można dopuszczać do takich sytuacji, że dziecko wybiega sobie z ujeżdżalni w trakcie trwania jazdy, tym bardziej po upadku. A gdzie bezpieczeństwo, gdzie dyscyplina (i autorytet)? Przepraszam, jeśli to zabrzmi trochę niemiło, ale trochę włos się jeży.. Co sobie pomyśleli rodzice?
nie no pewnie wtedy śmieszne nie było, ale po takim czasie 😁
ciekawe co Ty byś zrobiła- zostawiłą 5 innych jeżdżących osób i gnała do lasu. Powstrzymać jej nie miałam jak, bo plac duży -załączam foto, a rodzice co pomyśleli? Nie wiem, bo ich nie było.
Nadaktywnych rodziców zapraszam zawsze na jazdę, a jak to nie pomaga to przestaję odzywać się na jeździe, czuwam by dziecku nic się nie stało.Z reguły po 5 -10 minutach sami się reflektują.Czasem mówię,że idę do domu na kaw, bo świetnie sobie radzą beze mnie.