Sprawy sercowe...

incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
06 marca 2010 13:01
Scottiemożesz nieco przybliżyc problem ,bo zaintrygowało mnie to 👀
Scottie   Cicha obserwatorka
06 marca 2010 13:24
incognito, napiszę, ale na PW, bo nie wiem, jak to będzie odebrane.
Monny   bez odbioru .
06 marca 2010 13:25
Nie ukrywam, ze chyba nie tylko incognito, to zaintrygowało
Scottie   Cicha obserwatorka
06 marca 2010 14:10
Postaram się to jakoś sensownie wytłumaczyć:

1. On ma bardzo wykształcona rodzinę, ja "trochę" mniej. Co za tym idzie: on ma dużo pieniędzy, mnie ich ciągle brakuje. Nie zdaje sobie sprawy, że brak pieniędzy to dla mnie duży problem: bo przecież on może za mnie zapłacić. A ja już się czuję jak utrzymanka, a nie partnerka.

2. On jest bardzo imprezowy, ja nie. Nie potrafi zrozumieć, że potrzebuję mieć makijarz, fryzurę, a przede wszystkim CIUCHY, żeby się dobrze czuć we własnej skórze, a co za tym idzie- żeby się dobrze bawić.

3. On obraca się w bananowym towarzystwie, w którym ja czuję się jak wycieruch.

4. Sposób wychowania. On jest dobrym człowiekiem, dzieli się wszystkim, co ma i nie zawsze oczekuje "zwrotu" (chyba, że chodzi o pieniądze). Ja raczej znam wartość pieniądza i nie szastam tak nimi (szczególnie, że to kasa moich rodziców, a nie moja). Tzn. oczywiście- pożyczam, ale niestety za pomoc oczekuje pomocy. Poza tym wkurza mnie strasznie to, że jest wykorzystywany przez swoich znajomych.

Tym razem to ja jestem tą złą, ale męczę się w tym wszystkim przeokropnie (męczy mnie to, że jestem taka zawistna i zła) i czasem wydaje mi się, że P. zasługuje na kogoś lepszego. Albo chociaż (boże, jak to zabrzmi) dziewczynę ze swoich sfer.
Monny   bez odbioru .
06 marca 2010 14:15
może warto z nim porozmawiać?
Tak bez ataku... mężczyźni nie rozumieją podstawowych potrzeb kobiet...
Scottie   Cicha obserwatorka
06 marca 2010 14:21
Próbowałam wiele razy i zawsze kończyło się kłótnią. Czasem zaciskałam zęby i starałam się dostosować (choćby pójść na imprezę), ale to również nie kończyło się dobrze.
Monny   bez odbioru .
06 marca 2010 14:30
Kurcze jakbym siebie widziała....

Musicie znaleśc jakiś kompromis.
Scottie   Cicha obserwatorka
06 marca 2010 15:06
Ja z kolei jestem typem samotnika i wolę we 2... a jeśli w paczce, to tylko mojej, bo za jego nie przepadam.

Nie jest tak, że na niego krzyczę, że dużo wydaje. Zostaliśmy przez jego znajomych, którzy umawiali się sporo wcześniej, zaproszeni do kina- tak na doczepkę. Byliśmy dużo wcześniej, a reszta się spóźniała, to P. postanowił wykupić zarezerwowane bilety. Chociaż w kinie dużo osób nie było i z łatwością moglibyśmy je kupić chwile przed seansem, to P. się uparł. I na nic zdały się moje prośby, żeby zaczekać na resztę (po to, by się na bilety zrzucić), albo chociaż zatelefonować, czy wszyscy na 100% będą.
Wyszło tak, że przyszły 3/4 osoby i P. nie dostał zwrotu pieniędzy za wykupiony bilet (nie można było już oddać do kas a Ci, którzy zapraszali tę osobę nie poczuli się odpowiedzialni). Powiedziałam "wiedziałam, że to się tak skończy" i dostałam zjoby, że wszystko zawsze najlepiej wiem.
pony   inspired by pony
06 marca 2010 15:14
jeśli chodzi o sytuacje z kinem to w życiu słowa bym nie powiedziała- jego pieniądze,nie Wasze🙂 niech sobie z nimi robi co chce. Poradziłabym wcześniej- tak jak i TY zrobiłas, żeby zaczekał, ale potem? Ani słowa, ja myślę, że on i bez Twojego 'a nie mówiłam' zrozumiał, że źle zrobił🙂
No z kinem racja, że już jego strata, i tyle.
Gorzej tylko z tą świadomością bycia "utrzymanką", jakkolwiek to brzmi  🙄 przyznam, że tez nie lubię, jak facet za mnie płaci za wszystko...
Do mnie przemawiają zdania - "O jakości związku decyduje jakość ustalonych w nim reguł" oraz "Nie wystarczy się zakochać, by mieć udany związek".

Scottie, myślę, ze nie ma innego wyjścia jak spokojnie, bez nerwów i emocji wyłożyć P. co czujesz, czego potrzebujesz. Jeżeli z jakiś względów może być to trudne - napisz mu list. Przede wszytskim o swoich potrzebach i o tym co czujesz w związku z opisywanymi przez Ciebie sytuacjami. O pieniądzach, sposobie spędzania wolnego czasu. Nie oskarżaj i nie atakuj go, napisz tylko o sobie.

Przeczytałam gdzieś, że to właśnie stosunek do pieniędzy oraz preferencje w spędzaniu wolnego czasu mają najważniejsze znaczenie dla związku. Trzeba to przegadać i coś ustalić. Jeżeli nie będzie wspólnego punktu, to trudno będzie obydwu stronom funkcjonować w tym związku.

My spisaliśmy sobie nawet taki mini kodeks. Mamy już 12 punktów 😎
Scottie, trochę Ci się dziwię, że uzależniasz dobrą zabawę od tego za jaką kasę masz na sobie ciuchy. To chyba Ty masz z tym problem a nie reszta towarzystwa.
A jeśli chodzi o kasę za wejściówki itp. jak byłam młodsza to zawsze chciałam płacić za siebie. Z wiekiem nauczyłam się, że jeśli facet mnie zaprasza- to płaci. I już. Zwłaszcza jeśli to jest "mój" facet. Wyjątkiem jest sytuacja kiedy wiem, że może nie mieć kasy itp. Wtedy aby nie było niezręcznych sytuacji sama proponuję, że ja stawiam.
Otworzyłyście mi oczy, że ja też robię coś podobnego. Staram się decydować w rzeczach, które nie dotyczą w ogóle mnie, a tylko mojego chłopaka.
Na przykład teraz z jego praktykami. Ma załatwić, a się z tym ociąga nieziemsko, co mnie wkurza i złoszczę się na niego, że jeszcze tego nie załatwił i zwleka z tym. Chociaż to nie moje życie. Oczywiście podejrzewam, że będzie podobnie jak w tej sytuacji z kinem Scottie, że zanim się weźmie żeby to załatwić miejsc już nie będzie.
Dzięki wam  :kwiatek: Wiem, że kolejną rzecz robię źle...

Edyta- tak z ciekawości, mogłabyś przytoczyć te zasady, czy to zbyt prywatna sprawa?

Hija ja się nie wtrącam dopóki to co robi nie wpływa na moje życie. Jeśli np. nie pójdzie na czas po receptę i skończą mu się leki, a bez nich źle się czuje to mnie to nie boli. Jeśli nie zrobi czegoś co dotyczy wspólnych spraw to się wkurzam i jest starcie.
trzynastka   In love with the ordinary
06 marca 2010 18:15
Ja nawet  nie wiem kiedy kto płaci, raz ja sięgam po portfel, raz chłop, zauważam tego momentu. Nie czuje się utrzumanką, on nie czuje się "gorzej" jak ja coś stawiam, takie to jest naturalne.
ninevet, ja miałam na myśli sytuację, kiedy jedną osobę stać na więcej niż drugą a o takiej pisze chyba Scottie, .
Kiedy spotykałam się z J na początku też miałam zonk, bo zapraszał mnie tam, gdzie ja bym nie poszła gdybym miała sama płacić. Ale wrzuciłam na luz. Skoro on miał radość, że gdzieś mnie zaprasza i robi niespodzianki to czemu ja miałabym robić z tego powodu kwas? Kiedy i moje zarobki wzrosły mogłam mu się rewanżować fajnymi prezentami typu markowy zegarek czy sprzęt grający do autka.
dlaczego....dobry kumpel z którym zawsze coś tam między nami 'iskrzyło' i wiele jest 'tych dziwnych sytuacji', ale nic więcej ot tak często się spotykamy jakaś tam chemia między nami jest zawsze, jakos ZAPOMNIAŁ wspomnieć mi, że ma roczne dziecko i ożenił się 3 miesiące temu.......?

🤔
poprostu padłam.
Scottie   Cicha obserwatorka
07 marca 2010 13:33
pony, masz całkowitą rację. Jego pieniądze, nie moje. I od wczoraj trzymam się w postanowieniu, że już się w jego finanse wtrącać nie będę. We wszytko, co mnie nie dotyczy, to się wtrącać nie będę.

bera7, nie chodzi o to, za jaką kasę mam ciuchy. Moje ciuchy mogą być nawet z lumpeksu, byle by nie były znoszone, sprane, podziurawione. A tak wygląda teraz moja garderoba.
Jeśli jestem zapraszana do kina, czy na kolację/obiad- to dla mnie oczywiste, że P. płaci, ja ewentualnie mogę dorzucić jakieś grosze (gdy P. nie chce rozmieniać grubych) czy zostawić napiwek dla kelnera. Ale wtedy, kiedy spotykam się z moją paczką i P. idzie jako moja osoba towarzysząca, to chciałabym mu chociaż tę wejściówkę do klubu czy piwo kupić. A on nie pozwala, wręcz oburza się, gdy nie pozwalam za siebie zapłacić. I nie traktuje tego jako poniżenie, tylko został tak wychowany i koniec.

Wczoraj pogadaliśmy i chociaż nie doszliśmy do porozumienia, to mam zamiar wrzucić na luz - w przeciwnym razie nabawię się wrzodów :P
pony   inspired by pony
07 marca 2010 13:46
Scottie- mam nadzieje, że to przyniesie efekty i będzie Wam się dobrze żyło, trzymam kciuki!🙂
Scottie, raczej sie ciesz, ze facet nie ma weza w kieszeni i placi za wasze wspolne wypady.. Ja bylam prawie 6 lat z Kims, kto kazal mi zwracac za benzyne za nasze wspolne wyjazdy.. I robil notatki ile mu jestem winna gdy cos mi kupil. Za wszystko - swoje i kotow jedzenie, rzeczy, weta, absolutnie za wszysto - zawsze placilam sama. Czasami, jak mial trudnosci finansowe, wspierlam go, ze tak to ujme. No i oczywiscie pokrywalam polowe rachunkow. Bo mieszkalismy razem i bylismy w tzw "zwiazku"  😁  Chyba mam dosc facetow..  🙁
Monny   bez odbioru .
07 marca 2010 14:02
Scottie, ja też bym się cieszyła na Twoim miejscu 🙂
rozumiem, że na dłuższą mete moze byc to dla Ciebie problem, ale masz dobrze wychowanego chłopaka, a kasa to tylko dodatek.
Aczkolwiek miły .. nie powiem.
bera7, nie chodzi o to, za jaką kasę mam ciuchy. Moje ciuchy mogą być nawet z lumpeksu, byle by nie były znoszone, sprane, podziurawione. A tak wygląda teraz moja garderoba.
Jeśli jestem zapraszana do kina, czy na kolację/obiad- to dla mnie oczywiste, że P. płaci, ja ewentualnie mogę dorzucić jakieś grosze (gdy P. nie chce rozmieniać grubych) czy zostawić napiwek dla kelnera. Ale wtedy, kiedy spotykam się z moją paczką i P. idzie jako moja osoba towarzysząca, to chciałabym mu chociaż tę wejściówkę do klubu czy piwo kupić. A on nie pozwala, wręcz oburza się, gdy nie pozwalam za siebie zapłacić. I nie traktuje tego jako poniżenie, tylko został tak wychowany i koniec.

Wczoraj pogadaliśmy i chociaż nie doszliśmy do porozumienia, to mam zamiar wrzucić na luz - w przeciwnym razie nabawię się wrzodów :P


Z garderobą trochę rozumiem, bo sama dawno nie miałam mozliwości wydać kasy na siebie, bo ciągle są ważniejsz wydatki. Ale już do tego przywykłam i tylko raz na jakiś czas mam napad i jesetem mega wściekła, że nie mam w co się ubrać. Ale prawda jest taka, że gdybym sprzedała/oddała konia to bym miała. Więc w sumie mój wybór...
A z płaceniem za faceta- wyobraź sobie, że jesteś damą z XVIII wieku i nie nosisz przy sobie kasy. Pozwól mu płacić skoro tak jest wychowany.
Ja kiedyś tak to sobie przełożyłam: jak widzisz parę w sklepie, pakują zakupy i to ona wyciąga portmonetkę do płacenia, co myślisz? on nie ma ? ona go utrzymuje? Jeśli to facet wyjmuje kasę to jest to bardziej naturalne.
Z J mieliśmy 1 wspólne konto, na które każde z nas przelewało część swojej kasy. Opłacaliśmy z tego rachunki domowe, meble i zakupy. Jeśli szliśmy na zakupy oboje lepiej się czuliśmy jeśli to on wyjmował kartę do płacenia, mimo, że kasa i tak pochodziła z wspólnego źródła.
Zdecydowaliśmy się na taki układ, bo jego poprzednia dziewczyna strasznie go naciagała (przynajmniej tak on to odebrał)  i to on płacił za wszystko, a ona swoje zarobki odkładała na lokatę. W momencie rozstania on został z rzeczami osobistymi a ona z kasą na koncie. Ponieważ ja nie chciałam, żeby w razie rozstania czy kłótni porównywał mnie do niej to ustaliliśmy takie rozwiązanie. Oboje mieliśmy kasę wspólną i każde miało swoją kasę, którą rządziło się wg uznania. Nigdy nie mieliśmy sprzeczki o wydatki 🙂
Słuchajcie dziewczyny może wy mi pomożecie wyjść z tej sytuacji:
Otóż jestem z facetem ponad 8 miesięcy. Na początku oczywiście stan zakochania, wad się nie widziało, było super. Pozniej trochę kłotni. Od ponad miesiąca nazwałabym to coś co się między nami pojawiło kryzysem - doszło do tego, ze nie umiemy ze sobą rozmawiać bez kłótni. Ogólnie mój chłopak mimo, że zapewniał mnie o tym, że kocha i że mu zależy - stwierdził, że to wszystko robił po to żebym była szczęscila bo on tego sam nie czuł tak naprawdę. A ja w głębi wiedziałam, że coś jest nie tak. Chciałam odejść- nie udało się błagał o szansę. Jednak nic się nie zmieniło, dalej olewał, dalej myślał tylko o sobie i dalej mówił, że nie może się zdecydować co do mnie czuje. Nawet jak mnie gdzieś zaprasza to nie potrafi powiedzieć na którą, za ile bilet, jak się spotykamy- o wszystko prosi żebym ja zaplanowała. Mam wrażenie, że spotykam się z dużym dzieckiem. Ostatnio już nie wytrzymałam wykrzyczałam mu (wiem nie powinnam) wszystko co o nim myslę. A on stwierdził, że mam rację i on się najlepiej czuje sam ze sobą. Powiedziałam, ze nie ma sensu i ze powinniśmy się rozstać. Ale on nie chce na to pozwolić bo twierdzi, że trochę mu zależy. Dziewczyny w tej sytuacji najrozsądniejsze wyjście to chyba rozstanie. Ale czy są jakieś sposoby, żeby chłopak zrozumiał, że jest troszkę nie fair?  🤔wirek:
Słuchaj, ja gdybym usłyszała tekst "trochę mu zależy", to bym się odwróciła na pięcie i poszła. Dałaś mu szansę - nie wykorzystał. Nie ma czegoś takiego jak "nie pozwoli na odejście" - odchodzisz i tyle, przecież jesteś wolnym człowiekiem.
Wiem szepcik, zgadzam się z Tobą. Każdej swojej koleżance bym tak poradziła. Tylko czemu wczesniej zachowywał się zupełnie inaczej, na tyle inaczej, że uznałam go za silnego, pewnego siebie i odpowiedzialnego faceta... I nie rozumiem czemu aż tak się zmienił  😤

Zaczyna mnie ogarniać facetowstręt  😁
Są ludzie, którzy w celu zdobycia partnera staną na głowie, a potem odpuszczają, bo już zdobyli to, co chcieli.
Dlatego mężatki przybierają na wadze więcej niż singielki  😁
Ale czy są jakieś sposoby, żeby chłopak zrozumiał, że jest troszkę nie fair?  🤔wirek:Dziewczyno, nie zasługujesz na to, żeby czekać aż się jakiś bubek zdecyduje "co do do ciebie czuje". Może się nad tym zastanawiać do woli - ale może lepiej sam 😉 Pozwól mu, niech się uczy na własnych błędach. W kolejnym związku będzie (może) postępował mądrzej.
Ale czy są jakieś sposoby, żeby chłopak zrozumiał, że jest troszkę nie fair?  🤔wirek:


myślę, że jak powącha drzwi zamknięte mu z hukiem przed nosem, to może MOŻE się nad tym zastanowi  😉

poza tym, to że chłopak jest sierotą obrzyganą nie jest największą tragedią na swiecie, choć nie rozumiem jak mógł ci powiedzieć że mu trochę zależy.  🤔wirek:
Faceci naprawde potrafia powiedziec rozne rzeczy- i te wszystkie slodkie nic nic znaczace slowka- klamstewka ktore my tak bardzo chcemy uslyszec - aby z nami isc do lozka jak i sucho stwierdzic ze np "wycofali czesc swoich uczuc" ale dalej oczekiwac, ze bedziemy z nimi sypiac  😤
Chyba umre jako singielka  🙄
Edyta- tak z ciekawości, mogłabyś przytoczyć te zasady, czy to zbyt prywatna sprawa?


Hija, prawdę mówiąc zbyt prywatna sprawa na ogłaszanie na forum 😉
idea jest taka, żeby każde z nas czuło się w związku dowartościowane, czuło się dobrze po prostu. Przecież każdy człowiek tego chce - czuć się dobrze.
Aby to osiągnąć trzeba zaspokojać swoje potrzeby w związku, a żeby tak się stało, najpierw trzeba je określić i głośno o nich mówić. Zapisaliśmy przede wszytskim po co nam ten związek i takie główne zasady. Potem w miare jakiś nieporozumień, czy też nawet obserwacji kryzysowych sytuacji u innych, zapisywaliśmy (i nadal zapisujemy) kolejne punkty. Dzięki temu stawiamy granice i wyraźnie określamy potrzeby i cele naszego związku.

Scottie, uważam podobnie jak bera7 - możesz a moim zdaniem nawet powinnaś - dla własnego komfortu psychicznego, powiedzieć P. o swoich odczuciach związanych z sytuacjami, które opisałaś. Z pewnością Ty się lepiej poczujesz, a i dla niego staną się jasne Twoje zachowania, których może nie rozumie.
I faktycznie - po prostu ciesz się, że możesz czuć się przy nim kobietą 🙂 miałam podobny problem, gdy po wielu latach bycia samodzielną, niezależną także finansowo osobą poznałam faceta, który tak jak Twój P. po prostu został tak wychowany, że czuje się odpowiedzialny za swoją partnerkę i bardzo mu źle, kiedy nie pozwalam mu płacić za siebie, czy też upieram się, że ja zapłacę za niego. Odpuściłam. Jeśli mogę, sprawiam mu jakiś prezent lub zapraszam do teatru, na kolację, ale nic na siłę. Już nie czuję tego wytworzonego przez samą siebie przymusu rewanżu. Dla niego te gesty są miłe, ale ich nie oczekuje, czasem czuje się nawet troszkę skrępowny.
Natomiast ja po tych latach samodzielności nauczyłam się cieszyć luksusem brakiem konieczności posiadania przy sobie portfela 😎 i nie czuję się przez to mniej wartościowa, czy zdominowana - wręcz odwrotnie. Mój przyjaciel mawiał, że to osoba, która NIE płaci dominuje. Coś może w tym jest.

W kwestii braku nowych ubrań - znam ten ból. Też przez to przechodziłam kiedy miałam okres gorszy finansowo, a też trzaba się było jakoś pokazać. Może Cię pocieszy fakt, że w tym czasie udało mi się na naprawdę dużej imprezie zadać czadu w kiecce z lumpów za 25 zł 😅 a tak w ogóle to ludzie zajmują się innymi ludźmi jedynie w 10% swoich myśli. Natomiast w 90% myśli zajmują się swoją własną osobą, więc może nie tak bardzo trzeba się przejmować tym, co inni o nas powiedzą 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się