Początki treningu. 4-latki i ska.

Wątek jest świetnym pomysłem ,każdy może się wypowiedzieć i dodać swoje uwagi .
taki sobie pomysł skoro za rok trzeba zmienić tytuł, a "młode konie" ciagle hulają i 4-latki jak najbardziej się tam mieszczą...chyba że chodzi o stworzenie specjalnej wspólnoty, celem wzmocnienia więzi i znalezienia platformy do ochów i achów, ale od tego to też już jest wątek...KR!
wrotki Szczerze mówiąc jak zobaczyłam temat to miałam nadzieje na zebrane w jednym miejscu informacje o początkach treningu. Uczciwie prowadzony dziennik kilku osób chętnych do wysłuchania opinii i wspólnego wysnuwania wniosków może być fajną formą.
Piszę "miałam nadzieję" bo tak jak przewidziałam nastapił wysyp postów potwierdzających posiadanie czterolatka, ale może wątek rozwinie się w dobrą strone i nie będzie kolejnym miejscem do poklepywania po plecach.
Moim zdaniem upychanie wielu problemów do jednego wielkiego wątku służy właśnie powstawaniu takich KR.
>Moim zdaniem upychanie wielu problemów do jednego wielkiego wątku służy właśnie powstawaniu takich KR.
po zastanowieniu muszę przyznać Ci rację.
gdyby wątek miał tytuł "pierwszy sezon treningów i startów konia", mniejsze by były szanse na "wspólnotową" blablaninę
trzynastka   In love with the ordinary
24 lutego 2010 05:03
[quote author=dureithel link=topic=17482.msg498572#msg498572 date=1266972218]
Moim zdaniem upychanie wielu problemów do jednego wielkiego wątku służy właśnie powstawaniu takich KR.
po zastanowieniu muszę przyznać Ci rację.
gdyby wątek miał tytuł "pierwszy sezon treningów i startów konia", mniejsze by były szanse na "wspólnotową" blablaninę
[/quote]

uważam, ze watek jest fajnym pomysłem z tym, że ja po prostu nie jestem fanką zbiorowych molochów w których jest wszystko.
Może tytuł "od zajeżdżania do L " będzie sensowniejszy lub jak wrotek proponuje. By zmieściły się tutaj wszystkie konie, które zaczynają prace, pierwsze wsiadania i starty.
ash   Sukces jest koloru blond....
24 lutego 2010 08:23
halo z góry przepraszam za OT, ale Twoje szczęście rogate obchodzi urodziny w ten sam dzień, co ja 🙂 Piszę rogate, bo baran ...  😁


hehe ja również🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
24 lutego 2010 08:25
Ja też jestem uważam że wątki molochy są trochę bez sensu i wcześniej czy później przeradzają się we wzajemne ochy i achy.

A co do tego wątku - to widzę tu material na 2 wątki:

1. Nasze 4-latki

To taki wątek bardziej towarzyski, bardziej nastawiony na luźne pogaduszki o naszych 4-latkach

2. Od surowizny do pierwszych startów

Z tym że ten 2. niekoniecznie musi dotyczyć 4-latków gdyż wiadomo że koń może być zajeżdżony 3-latkiem, 4 czy nawet później.
ash   Sukces jest koloru blond....
24 lutego 2010 08:27
2. Od surowizny do pierwszych startów

Z tym że ten 2. niekoniecznie musi dotyczyć 4-latków gdyż wiadomo że koń może być zajeżdżony 3-latkiem, 4 czy nawet później.


i to mi się podoba!
Mój w tym roku będzie miał 5 lat i pierwsze starty w zawodach.
Ciągle się uczymy,więc można by opisywać postępy w tym wątku.
Myślę,że takich jak "my"byłoby więcej.
Mój 1 Czerwca w Dzień Dziecka skończy 4 lata Bachusik 😀
To może zamiast ustalać jaki to ma być wątek, co w środku, dla kogo i dlaczego, po prostu ktoś zacznie? Jaki konkretny post o swojej drodze pracy, o celach, metodach i osiągnięciach?
(napisała Ascaia nabijając kolejnego posta o niczym 😉 )

Mogę próbować zacząć, ale nasza droga jest beznadziejna i jako przykład służyć nie może, raczej jako antyprzykład. Bo zajeżdżamy się już 4 rok, z braku czasu bez wielkich efektów.
Nie piszcie już ile lat mają Wasze konie, tylko piszcie co robicie.  Albo poczekajcie na pierwszego odważnego.
Acsaia jakbyś nie zauważya, to na poprzedniej stronie napisalam już co nieco o modej co robimy aktualnie i jakie są nasze najbliższe plany 😉 nie gadaj tylko piszz co wy robicie i nie ma co czekac na innych 😉
Podoba mi się tytul wrotka: "Pierwszy sezon treningów i startów konia" i mam szczerą nadzieję, że nie będzie tu "zbiorowej blablaniny" 😉
Ja zaczynam od pracy na lonży ,już wiele osób ma to już za sobą .Ja mam konia od niedawna więc muszę zacząć od początku .

1 nasze zadanie żeby mój koń zaczął chodzić na lonży w stępie (wiadomo że jeżeli koń nie był nigdy lonżowany to przeważnie kłusuje )
to mamy już za sobą ,
2 następne to pół kółka stępu pół kółka kłusa ,jeżeli zaczyna reagować na komendy dodaje ogłowie z wędzidłem .
3 następnie utrwalamy wszystkie chody na lonży .
4 dodajemy pas do lonżowanie po jakimś czasie dodajemy wypięcie .
5 jeżeli koń już reaguje na wszystkie komendy i oswoił się z całym ekwipunkiem ,zakładamy siodło .
6 następnie cała procedura z lonżowaniem od nowa tylko z siodłem
Potem będę pisać dalej jeżeli osiągnę to co napisałam .Zastanawiam się czy koń co ma 10 lat będzie taki uległy jak młode konie, czy raczej będzie kombinował (to pierwszy koń który mi się trafił w takim wieku )
Może ktoś już miał do czynienia z zajeżdżaniem koni starszych to by się podzielił doświadczeniem  😎  
Hadziongowa   Pasja jest czymś więcej niż szczęściem
24 lutego 2010 13:18
Może jakieś zdjęcia ?
Co do wątku ? Skoro już taki istnieje warto powymieniać się poglądami i radami co do ' młodych koni ' . W poprzednim wątku zrobił się nijaki ' bajzel '
Jeżeli ktoś szuka coś o treningu trudno to znaleźć. Najwięcej to : kiziamy miziamy do pierwszego roku sraty taty....

Z wielką chęcią dowiedziała bym się jaki trening i co na treningu polecacie dla tych  tytułowych cztero latków 😉 My kończymy 4 lata w kwietniu 😉 proszę zdjęcia młodego jak ktoś zainteresowany 😉


Moja skończyła 28 stycznia 🙂 także też dołączam sie do tematu 🙂

Czy ktoś ma plany na eliminacje MPMK?
mój skończy 05 marca,także też dołączam się do tematu. 🙂
No mówiłam, że ekipa liczna!  😀 A teraz - konkrety poproszę  🙇 Żadnych takich: "no fajnie nam idzie"  😀iabeł:
No, cieszymy się, ale - jak konkretnie? monia sensownie zaczęła od lonży.
Nie wszystkie konie mają jednakową sytuację i myślę że początkujące "innolatki" jak najbardziej się łapią. Może będzie się dało wyłapać istotniejsze różnice?
Mój też nie jest typowym przypadkiem - chodził płoty, więc kwestię zajazdki miałam "z głowy". Jednak jest sporo do "odrabiania". To przykre - koń młodziutki, a już odrabiać trzeba  🙁. Więc to co jest najfajniejsze w młodych - że jak sam/a nie s...partoliłeś/łaś - to nie masz co odrabiać - poszło biegać.
Mój był okropnym wiercipiętą, kapryśnikiem, primadonna wręcz. Uważał, że wszystko niemal mu wolno. Jednocześnie... oczekiwał batów. I bał się. Jeszcze trochę się boi, a do pełnego zaufania - daleka droga.
W boksie próbował szczypać, nie dawał dotknąć potylicy. Z siodłem nie było kłopotu, ale pierwsze wejście z ogłowiem to była karuzela dookoła boksu, którą powstrzymał dopiero bat  🙇 (sięgnięcie po długi bat i wyciągnięcie w kierunku konia). Nie lubię, gdy kto do mnie nastawia się kopytami  😤.
Trochę próbował wyrywać nogi, ale już dawno trzyma rewelacyjnie. Życzliwy lekarzowi i kowalowi (co mnie bardzo ucieszyło - uff).
Plany były - kilka tygodni lonży (większość w czambonie) z nauką przejść na głos, zatrzymywania na kole, podchodzenie do człowieka, odsyłania, jednakowa praca w obu kierunkach itp. Z powodów święta/vet/kowal/angina całość przedłużyła się do 1,5 miesiąca. Jeżdżę - w sumie jakieś trzy tygodnie dopiero.
Na lonży wynikł problem (żeby za słodko nie było  :am🙂 - zwierz nie chciał przejść przez drążek  🙇 (wcześniej nie podobała się praca w prawo). Trener pomógł "organizacyjnie", potem trochę konsekwencji i po kilku dniach drążek już nie był problemem we wszystkich chodach i na obie strony.
Koń już nie szczypie, zdarza się, że sam nadstawia potylicę do czochrania, podchodzi do mnie do drzwi (a tak nie było  🤔). Przekupywany kawałkami marchewki i jabłka przed jazdą i po jeździe, i gdy coś ekstra na jeździe zrobię. Ale nie wolno mu grzebać po kieszeniach ani w torbie. Z nieruchomością przy obsłudze nie jest jeszcze idealnie, ale już zupełnie przyzwoicie (a zaczęło się od samowolnej ucieczki z boksu).
koniec części pierwszej  😎
Jednak jest sporo do "odrabiania". To przykre - koń młodziutki, a już odrabiać trzeba wyjęłaś mi to z ust. Mój był już niby zajeżdżony,ale tak zajeżdżony,że z główką chodził w dole,ale o impulsie to ja mogłam sobie pomarzyć  😤 . Młody koń,a już trzeba odrabiać,więc na razie pracujemy na lonży,a na stęp końcowy jesteśmy odpinani. Młody jest u mnie ponad miesiąc,a już widzę ogromną zmianę, w końcu zaczął iść do przodu i ma momenty,kiedy odpuszcza główkę i nie traci impulsu  😅 . Młody ma charakterek,ale takie są najlepsze  😁.
Moja pracuje. Pod doświadczonym jeźdźcem pod kątem ujeżdżenia.
Niesamowite jest to, jak się zmienia. Z tygodnia na tydzień chodzi zupełnie inaczej 😉
No napisz - jak się zmienia 🙇 Co widzisz? Co to znaczy - inaczej?
Mój 31.07 też skończy 4 latka. Temat trafiony 😉 też obiecuję zdawać wam relacje jakieś fotki itd. Na razie nie mam z czego. Pracę zaczynamy na wiosnę.
arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
24 lutego 2010 19:01
Mój 1 Czerwca w Dzień Dziecka skończy 4 lata Bachusik 😀

Legenda też ma urodziny w ;Dzień Dziecka, tyle, że skończy już 6 lat  🏇
Ale żyby nie był  🚫 to:

Nie ja zaczynałam lonże z moim koniem, nie ja ją zajeżdzalam, ale kupiłam kobylke zajezdzona a nie ujezdzona. W wieku 5 lat i 1 miesiąca
Skupiłyśmy sie przedewszystkim najpierw na jezdzie w tempie. Nie na gnaniu do przodu, ale na poszezaniu wkroku. Pierwsze 7 miesiecy byla to praca ujezdzeniowa. W taj chwili mysle, ze L w ujezdzeniu moglybysmy pojechac, powoli mamy zmiar robic sie do P (jakieś elementy już są, ale to jeszcze nie to). W tym czasie zaczelysmy jakies male hopki, glownie praca nad najazdami.
W sezonie otwartym moze jakies zawody.
'Układanie' szło nam długo i mozolnie, może dlatego, że robiłam to prawie sama. Gdybym oddała Rudą komuś do jazdy to już teraz miałabym super konia, ale wtedy nie było takich możliwości.
Może i (ruda) nie ma 4 lat, ale nadal jesteśmy 'szczypiorki'
Też się dopisuję!! moja skończyła 4 lata 14.02 🙂 dziecko walentynkowe 🙂

aktualnie zaczynamy podskoki i szykujemy się do pierwszych LL gdzieś na kwiecień. Mamy za sobą już pierwsze mini szeregi, mini wskok-wyskok, mini gimnastyki, wszystko na mini krzyżaczkach 😉

i pare fotek dzieciaka 🙂


arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
24 lutego 2010 19:11
Escada zrobie offtopic, ale muszę!!  🤬
Co to za kantar? Tattini? Można je jeszcze gdzieś dostać?
Mam moskitierę do kompletu, i teraz szukam kantara!

A dziecko sympatycznie wygląda 🙂
No napisz - jak się zmienia 🙇 Co widzisz? Co to znaczy - inaczej?

zmienia jej się ruch. Coraz mocniej macha łapami, coraz fajniej buja się w galopie- nie spodziewałam sie ze tak to bedzie widac 🙂
Poza tym rośnie i się umięśnia, ale tego nie widać aż tak z dnia na dzień.
halo, hehe, ciekawe rozpoczęcie 😀 Oczekuję kolejnych części oczywiście. 😉

Mój tak naprawdę pod siodłem chodził krótko, bo tylko trzy miesiące, wcześniej około hmm... prawie 2 miesiące lonży. Rozciągnęłam to w czasie maksymalnie, pierwsze sesje były 5 minutowe, ponieważ młody potrafił w pół minuty, obrazić się i mieć mnie w nosie, wymagał 200% mojej uwagi, więc wymyślałam takie rozwiązania, żeby go to zaciekawiło, żeby chciał pracować. No i chyba się udało. 🙂
W sumie nie wiem jak temat "ugryźć", bo mieliśmy kilka wzlotów i upadków z pensjonatami, ale może skupię się na pracy w przyjemnych i sprzyjających warunkach. 😉
Lonżowałam na chambonie, uczyłam przejść na głos, później postanowiłam wsiąść i tak sobie wsiadałam od lipca do końca września.🙂 W jeździe stanęliśmy w zasadzie na stępo-kłusie w tempie dyktowanym przeze mnie, kołach i woltach oraz drążach. Wszystko przeplatane solidniejszą pracą na lonży i dwoma korytarzami, postawionymi w sumie bardziej na zasadzie ciekawości i urozmaicenia pracy.
Czekam na wiosnę, bo mam w planach tereny, dalszą pracę i we wrześniu może jakieś podskoki. 😉

Drągi na szczęście mu się od razu spodobały, tak samo jak przeszkody. 😍 Skacze wszystko, co się mu pokaże, zachęcać go nie trzeba. Nie skacze ze strachu tylko z chęcią i błyskiem w oku. Niech no tylko znajdę porządnego trenera... ^^ Prawie padłam, kiedy młody puszczony po lonży na hali luzem, żeby sobie pospacerował, widząc chyba z 50 centymetrowego krzyżaka sam z siebie wziął i przeskoczył. Stylem rozpaczliwym, bo źle sobie wymierzył, ale skoczył, nawet nie zdążyłam zareagować.

Nie wyglądało wszystko zawsze różowo i przyjemnie, bo moja bestyjka to wyjątkowo przebiegłe i kombinatorskie zwierzę, a  poza tym.... kompletny wariat.
Potrafi z radości biegania wpadać w pełnym galopie w błoto i kałuże, wspinać się po oborniku, atakuje psy, rozstawia po kątach inne konie, jak się czegoś przestraszy, to odskakuje i później idzie sprawdzić, co to jest 🤔wirek: "zaproszony" do konfrontacji nie odpuści puki nie wygra, no i, niestety, bywa złośliwy i olewający dla ludzi, którym nie ufa, jeśli mu się coś nie spodoba.
Ale ogółem jest grzeczny, miły i posłuszny, nie jest niebezpieczny.🙂
W końcu temat się rozkręca i można się coś ciekawego dowiedzieć 😎
arivle to HKM 😉 kupiony w Tundrze we Wrocławiu jakiś rok temu, nie widziałam ich już ostatnio ale gdzieś w internecie powinny się znaleźć 😉
To może i my^ 15 sierpnia będziemy mieli 4-latka. Koń zajeżdżony w październiku (?). Pierwsze 12 czy 13 jazd miał poj innym jeźdźcem, ponieważ jest mój od grudnia. 🙂
Nad czym pracujemy? Narazie udoskonalamy stęp, niestety pogoda nie pozwala nam na nic innego^.
Młody jak przyszedł miała kilka problemów:
1)kręcił się, wiercił zwiedzał całą stajnię przy czyszczeniu, a nie daj boże jak widział w pobliżu siano -.- (czytaj: Jak ty mnie nie zjesz, to ja cię zjem^)
2)koń nie bardzo widział,że w czasie lonżowania można przechodzić do stój i potem pracować dalej. Nie respektował bata tylko trzeba było za nim biegać🙂, o respektowaniu czambonu (?) nie wspomnę ;p
3)jeżdżony był na mocnym kontakcie, uwalony na przodzie i nie miał pojęcia co słowo wolniej oznacza.
Ponieważ jest zima (a właściwie już prawie wiosna *.*) pracujemy małooo. Częste wyjazdy w teren (koń nie boi się chodzić w pojedynkę), lonżowanie (kiedy podłoże nam na to pozwala) i duuużo spacerów w ręku. Czasem wsiadam na placu, staram się wtedy jeździć go w dole. Pokazać mu, że "na dole jest fajnie", ale nie zawsze nam to wychodzi. (Oczywiście koła, ósemki itp są stałym punktem jazdy;p)
W stajni już się trochę ogarną, chociaż nie powiem...siano to nadal priorytet. Ostatnio jeszcze zanalazł sobię nową zabawę....bierze worek ze szczotkami do pytasi i rozsypuje zawartość po całej stajni  🤣 ^
Pracujemy wolno, ale nigdzie nam się nie spieszy. Zawody (skoki) planuje moooże na wakacje 2011^
Nasze początki są trybem ciągłym od lat prawie czterech.

W praktyce wdrażanie młodziaków do pracy u nas w stajni wyglądało często dość łopatologicznie:
- praca na kole metodą Monty Robertsa
- nauka chodzenia na lonży
- lonżowanie przez okres kilku tygodni, nauka reakcji na komendy, niestety często bez wypięcia i bez ukierunkowania "w dół i okrągło"
- pierwsze wsiadania, jazdy asekurowane na lonży, nauka reakcji na łydkę
- jazdy luzem w stepie, nauka reakcji na pomoce dodatkowe, zaznajamianie z działaniem wodzy
- a później to już kolejne elementy - zatrzymanie, koła i wolty, kłus, koła i wolty w kłusie, zagalopowanie, koła w galopie

Przyznaję bez bicia, że odbywało się to w dość szybkim tempie, istotniejsze wydawało się posłuszeństwo konia, a sama biomechanika ruchu była traktowana nieco ulgowo. Elementy typu ustępowanie, łopatki, zady nie wliczały się w ten nasz kanon.
Takim systemem jako dzieciak jeszcze miałam przyjemność pracować z młodziakami. Pomimo tej łopatologii kucory wychodziły z tej współpracy cało, często nawet ich umiejętności były chwalone przez kolejnych jeźdźców. Kilka z tych koni poszło po okresie zajazdki w treningi pro-sportowe i nieźle sobie radziły.

Jednak kiedy przyszło do rozpoczęcia pracy z moją Młodą, naczytana już voltowych mądrości, bogatsza w wiedzę z kolejnych czytanych książek, zaczęłam realizować "plan idealny", wymuskany, przemyślany, itd.
Zaczęłam tak jak z innymi od pracy na kole metodą Montego Robertsa. Gdy nauczyłyśmy się porozumiewiać i opanowałyśmy ruch okrężny we wszystkich chodach na komendy, wprowadziłam pracę na lonży. Moim zdaniem to formuła godna polecenia, bo okazuje się, że konie pracowane początkowo met.MR świetnie akceptują później lonżę, bardzo dobrze "się lonżują" w późniejszym czasie, są karne, uważne, reagujące na komendy. Metoda ta sprzyja także budowaniu więzi emocjonalnej, co przynosi wymierne efekty przy pierwszych dosiadach i kolejnych momentach stresowych.
Gdy Tajlandia grzecznie współpracowała na lonży, zostało jej założone siodło wraz z podogoniem (zaznaczam obecność podogonia, bo jest to dodatkowy nieprzyjemny element, niestety nie do pominięcia przy kucach). Ponieważ nowe sprzęty nie wzbudziły w konicy żadnych oporów to gratis dostała na grzbiet mnie, co skwitowała tylko obejrzeniem się, westchnięcem "acha, to ty teraz będziesz na górze". Jednocześnie chciałam wprowadzić pracę na chambonie, ale niestety...

I tu właściwie nastąpił kres porządnej, przemyślanej pracy.
Najpierw na prawie pół roku wyłączyło nas chorowanie Młodej (zołzy) i rekonwalescensja (koń po chorobie wyglądał jak żywy szkielet, nie było na czym zapiąć obergurtu, nie mówiąc o siodle). Później weszła kwestia pisanie pracy magisterskiej, obrony, a następnie rozpoczęcie pracy zawodowej i odnajdywanie się w nowej sytuacji - czyli brak czasu z mojej strony. Moja choroba tarczycy i dość znaczne przybranie na wadze. Długi okres niejeżdżenia spowodował mój regres jeździecki, a w związku z tym i złe samopoczucie w siodle. Pojawienie się nowych zadań w postaci innych koni do zrobienia pod moim okiem instruktorskim (czyli znowu niewyrabianie się w czasie). Itp, itd.

W międzyczasie miałyśmy kilka okresów wzmożonej aktywności, kiedy zaczynałam znowu od lonży, od pracy na chambonie (która w naszym przypadku okazała się pomyłką, bardziej usztywniając konia niż pokazując drogę do rozluźnienia), praca na wodzy wiedeńskiej (która okazała się strzałem w dziesiątkę). Trochę pracy w siodle, gdzie doszłyśmy do etapu nieźle zrównoważonego kłusa i prawidłowo pokonywanych kół w stępie i kłusie. Jedna jazda z zagalopowaniami. Dwa razy została wpuszczona w korytarz na pojedyncze skoki.

W tej chwili "rozpoczynamy" po raz kolejny. Mam nadzieję tym razem już skutecznie będziemy realizować plan do końca.
Dziś bardzo pozytywna praca na lonży z wodzą wiedeńską i pojedyńczym koziołkiem.

Problemem Młodej jest temperament i skłonność do wysokiego ustawienia szyji (potocznie nazywane "żyrafą"😉.
Spory udział krwi arabskiej dało jej tzw "duże oko", ten koń lubi się bać. Czasem zaskoczy ją widok kolejny raz mijanego drąga, albo zaspa, albo kałuża. Takim sztandarowym przykładem jej problemu jest panika jaką wywołał w niej widok jej osobistej parującej... kupy. Konica nie była w stanie koło niej przejść prze prawie 15 minut, trzęsła się, churczała, spociło ją z miejsca i ani prośbą, ani groźbą, musiałam zejść i przeprowadzić konia obok, pokazać, że ten unoszący się obłoczek to nic strasznego. Jeśli stoję obok Tajlunia pójdzie za mną praktycznie wszędzie, gdy siedzę na grzbiecie mamy zdecydowania gorsze relacje.
Druga sprawa to "żyrafa". Młoda nawet na wybiegu często ma szyję wprost pionowo ustawioną. Więc walczymy z taką postawą poprzez lonżowanie na wypięciu. W tej chwili jeśli konica jest spokojna emocjonalnie to potrafi iść we wszystkich trzech chodach niska i okrągła, nawet przy niekoniecznie silnie zapiętym wypięciu. Niestety każdy niepokój powoduje bardzo wysokie ustawienie z usztywnieniem potylicy, zadzieraniem głowy, itd.

Ale ma również zalety. Jeśli chodzi o stronę fizyczną - dobry wykrok, aktywna praca zadu. Łatwo się uczy nowych elementów. A co najważniejsze - mamy silną więź emocjonalną (rodziła się w moje ręce i od jej pierwszego oddechu mamy stały, inntesywny kontakt), wiem, że Tajlunia lubi ze mną pracować.

Naszym celem na bieżąco jest przede wszystkim powrót do jazd, przypomnienie sobie czym jest stęp na pomocach, kłus, koła w tych dwóch chodach. Jeśli to będzie wykonywane zadowalająco będziemy wprowadzać kolejne elemnty. Celem długoterminowym jest umiejętność pracy we wszystkich chodach na poziomie P klasy. Tyle wystarczy dla mojej i jej przyjemności. Być może także skoki na poziomie konkursów towarzyskich i otwartych (parkury do 90cm). Plasujemy się na półce zwanej rekreacją.

I na koniec tego eseju kilka zdjęć poglądowych:

początek - praca na kole (jeszcze bez lonży)


nasza zmora - typowe ustawienie



początki pracy z wodzą wiedeńska (okres już po pierwszej długiej przerwie)


efekty pracy z wypięciem (sierpień '09)




skoki w korytarzu

 
i na koniec dowód, że czas jednak miewa jeźdźca na grzbiecie



To i ja się wbije do tego wątku 😉
Dużego doświadczenia nie mam, bo w sumie teraz "robię" 3ciego konia (ma 4lata 😉) + ten na którym uczyłem się jeździć który był świeżo po zajezdce więc uczyliśmy się oboje od siebie, bo ja wówczas dopiero zaczynałem jeździć i moim największym sukcesem był kłus anglezowany, łatwo nie było bo koń problematyczny, ale nauczył mnie najwięcej.
Ale ale mam trochę wiedzy teoretycznej to się mogę "powymądrzać" 😉 ugryzę temat od innej strony, czyli trochę o psychice konia i jego emocjach 🙂
     Jak wiemy, konie są bardzo wrażliwe na bodźce docierające do nich z otoczenia, a to co się dzieje w wokół nich silnie wpływa na ich psychikę, ale jako że nieuzewnętrzniają dobitnie swoich emocji, to mogą tego wcale po sobie nie okazywać. Po ich zachowaniu ciężko nam poznać w jakim nastroju wychodzą na trening i co np. czują.
    Wychodzące na trening konie są różnie nastawione, w zależności od swoich indywidualnych doświadczeń. Nabyte wcześniej skojarzenia warunkują ich stan emocjonalny, który decyduje o aktywacji wielu fizjologicznych procesów, które z kolei przygotowują organizm do przyszłej pracy.
Więc jeśli koń doznał strachu na poprzednich treningach, to następny również odbędzie się w stresie (więcej A niż NA) → trening utrudniony, wyczerpujący i koń się długo adaptuje. Im koń jest mniej zestresowany na treningach (im więcej wydziela NA a mniej A) tym szybciej się adaptuje  i zwiększa wydolność swojego organizmu → lepiej rozwija swoje możliwości.
Dlatego uzupełnieniem „fizycznego” treningu koni powinien stać się trening psychologiczny, który ma na celu korygowanie nastawienia psychicznego i fizjologicznych mechanizmów adaptacji.
I takich kilka rad:
1). Stosowanie przerw w czasie treningu – stęp na oddanych wodzach. Im większe jest obciążenie psychiczne koni, tym częstsze powinny być przerwy. Właściwe dozowanie wysiłku psychicznego jest równie ważne jak dozowanie wysiłku fizycznego
2). Eliminacja ciągłości stresu. Koń powinien wychodzić na trening wypoczęty psychicznie. Odprężenie psychiczne i wysiłek, który nie obciąża nadmiernie psychiki są ważnymi elementami treningu np.: galop w terenie, spacery, powtarzanie  wcześniej wyuczonych i dobrze znanych programów.
3). Pozytywne kojarzenie treningu. Nagroda sankcjonuje i wzmacnia pożądane zachowania, obniża napięcie emocjonalne oraz ułatwia rozluźnienie.
4). Stosowanie właściwej rozgrzewki. Koń powinien być wypoczęty. Zwierzę zmęczone i zmuszane do pracy będzie technicznie źle wykonywać polecenia. Taki trening prowadzi nie tylko do utrwalania złych nawyków, ale również negatywnego emocjonalnego stosunku do pracy.
Eliminacja negatywnych skojarzeń. Negatywny emocjonalny stosunek konia do pracy, może być wynikiem negatywnego kojarzenia innych bodźców, towarzyszących pracy np. wynikających z niedostatecznych umiejętności jeźdźca, wymagań za dużych lub niedostosowanych do stopnia wytrenowania konia oraz zbytniego przedłużania treningów itp.

Łoo, no trochę się rozpisałem...
Pozdrawiam tych którym chciało się to przeczytać i udało się mnie zrozumieć  :kwiatek:

edit:
jeśli kogoś interesuje taka tematyka to odsyłam do książki Psychologia treningu koni pana Skorupskiego - na prawdę baaardzo fajna, trochę trudnym językiem napisana ale warto przeczytać bo można znaleźć dużo ciekawych wskazówek 😉
Podczytuję sobie ten temat i czekałam na kogoś , kto by cos napisał o zasadach , jakimi się kieruje , pracując z koniem . Mam na mysli skalę szkolenia konia , takt , rozluźnienie , kontakt itd. , itd . Lonżując , problemy z taktem ,
prostowanie konia , co jest dla was najważniejsze w pracy z młodym koniem itd.
powodzenia
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się