klub oldbojów czyli koniarze po 30.....
Ja mam wielki szacunek dla Mikołaja Reya , że ma swoje przekonania i według nich żyje, że kultywuje tradycje ułańskie i wciąga w to młodzież -zresztą nie od dziś. Jak komuś to nie odpowiada to na prawdę jest mnóstwo innych stajni nie ma obowiązku jeżdzić w Szarży. Mnie tamte czasy nauczyły szacunku do ludzi z prawdziwą pasją. Nauczyłam sie też cieżko pracować aby osiagnąc cel. A wyśmiewanie się z kogokolwiek dlatego ,że ma troche inny pogląd na sprawe bez urazy ale uważam za zwyłą niedojrzałość.
to była akurat Szarża w podwarszawskich Opypach, ale muszę przyznać,że do pomysłodawcy reglamentacji sportu jeździeckiego przy pomocy systemu odznak, mam stosunek bardzo umiarkowanie życzliwy...zupełnie nie rozumiem dlaczego zmuszać kogoś do zdobywania sprawności harcerskich mimo że nie chce do ZHP należeć.
Wrotki- Szarża w Popówku 😉 nie w Opypach 🙂
Ale się miło czyta ten wątek 🙂
Ja się szczerze cieszę, że minęły te czasy, z sentymentem wspominam koniska
na których jeździłam i tyle.
Zdjęć prawie nie mam 🙁
Kto za dzieciaka jeździł w PGR Bródno(p.Jola itp. 😉 ) i u Zomowców?
[quote author=ms_konik link=topic=13558.msg422499#msg422499 date=1262288991]
Wrotki- Szarża w Popówku 😉 nie w Opypach 🙂
Ale się miło czyta ten wątek 🙂
Ja się szczerze cieszę, że minęły te czasy, z sentymentem wspominam koniska
na których jeździłam i tyle.
Zdjęć prawie nie mam 🙁
Kto za dzieciaka jeździł w PGR Bródno(p.Jola itp. 😉 ) i u Zomowców?
[/quote]wiedziałem że jakaś nazwa co sie pypcie na języku od niej robią 😁...dawno temu to było, więc pamięć też juz nie ta co kiedyś...w sumie norma jak na kącik oldboyów 😎
Wrotki ty to nie masz za grosz wyczucia nie mówiąc o dobrych manierach i wychowaniu. Możesz się z ZIELONYMI LUDKAMI zgadzać lub nie ,ale podejrzewam, że to dzięki nim umiesz jako tako siedzieć w siodle.Czy chcesz czy nie 90% ludzi jeżdżących w Polsce, było uczonych przez kawalerzystów, lub ich uczni, mało tego dzięki nim do najwyższych sukcesów doszli Panowie Pessoa, Ian Millar i inni.Polska SZkoła Jazdy była wielce szanowana na całym Świecie, tylko my Polacy nie potrafimy tego docenić. Niemcy, są dlatego potęgą jeździecką, bo szanują swoją szkołę, kulturę i historię.I nie mówię tu o aktualnej błazenadzie, która obecnie udaje ułanów, a nawet konia nie umie dokładnie wyczyścić.
Ja swoje pierwsze kroki jezdzieckie stawiałam pod okiem nieodżałowanego majora Leona Burniewicza(wychował min. Trzykrotnego MPJ-Krzysztofika), i mimo, że czasy się zmieniły to jego nauki się nie zdeaktualizowały, wystarczy popatrzeć na zawodników z najwyższej póki światowej, na ich styl jazdy.
Zacznijmy szanować swoją historię, samych siebie, to może i Świat zacznie nas szanować.
Jeżeli Pan Wrotki nie ma nic konstruktywnego do powiedzenia w tym temacie to proszę go zmienić, dość kłótni i bezczelnego krytykanctwa. 🏇
tak tak Titino, przed wojna to słońce pewnie było kwadratowe...
zdradź mi tylko jakie nieszczęście musiało Cie spotkać, skoro ciągle posługujesz się cudzymi przykładami...przecież wystarczyło trochę musztry i drylu a wynik sportowy sam się robił 😎
ja swoich pierwszych trenerow p. Jana Golabka i mjr Ludwika Ferensteina wspominam zawsze z wielkim szacunkiem. Panu Janowi zawdzieczam zaszczepienie prawdziwej jazdy, nauki w zasadzie... bylam dzieckiem, a do dzis pamietam pierwsze jazdy...A u mjr Ferensteina ... ten dryl, wyglad konia i jezdzca, praca z koniem , czesto w zastepie, cwiczenia... zostalo w pamieci.
Potem regularne jazdy w Bialym Koniu na Pulawskiej... potem Zaborow, Legia i....
zaniedbalam wozac sie w sumie... zaluje tego bardzo. Ale pasja zostala i zostanie.
Witam!! Jestem tu nowy a zarazem stary użytkownik, który od kilku lat pilnie czyta tematy Waszego forum.
Moją przygodę z konmi zacząłem z początkiem XXI wieku. Wszystkiego dochodziłem sam. Miałem praktykę
w tym samotnym "zeglowaniu". Wczesniej zacząłem od nart(po 30-ce)., windsurfingu. Równo z nauką jazdy konnej
zacząlem się uczyć jazdy na snowbordzie (twardej desce).Doszedłem do wniosku takiego, ze wszystko zaczyna
się od równowagi w statyce i ruchu. Wyniki, które osiągnąłem spotykają sie z ogólną aprobatą .Mam wielu uczni
którzy chcą poprawiać swoją technikę z moją pomocą.
Mile wspominam kurs "dresaż bez tajemnic" w Lewadzie. Tam właśnie dokonałem korekty swojego dosiadu.Na
kurs zgłosiłem się bawiąc się wcześniej skokami (takie tam 100 110). Pozdrawiam kursantów,a dla przypomnienia, to ten
co miliondwiescie pytań do prowadzących zawsze miał. Dla ułatwienia- było tylko dwuch panów.
Jak do tego dochodziłem? Wiedzę budowałem czytając książki ,oglądajac filmy przyglądając się zawodom (najczesciej od kuchni)
no i czytając Wasze kochane forum. Oczywiscie wszystko robiłem dokonując analizy co mam odrzucić a co zapamietać.
Byłem kiedyś dobrym tancerzem, jesli ktoś dobrze rozumie temat jazdy konnej to przyzna ile dobrego dla jazdy
mogą dać inne uprawiane dyscypliny, Bardzo spodobała mi sie wypowiedz jednego z trenerów, że gdy zawodniczka ma problemy
z porozumieniem z koniem to każe jej jezdzić na rowerze 🙂 Super, bo ja wczesniej stosowałem to, tylko do kierownicy doczepiałem
pasek imitujący wodze i kontynuaowłem jazdę wykonując jazdę na wprost i wolty. Wspaniała zabawa. Oj przepraszam za 🚫
Wrócę do tematu. Mam 70 lat + 4 dni. Wczoraj byłem na łyzwach dzis jadę na narty, codziennie jestem u koni. Zajezdziłem 8 koni.
Obecnie poprawiam z ziemi zle ułożonego konika do tego płochliwego. Akumulatory ładuję codziennie czytajac RE-Voltę.
Nie wiem czy będę miał odwagę dalej pisać. A jeszcze jedno a moze najwazniejsze. Jestem po zawale (2001) spowodowanyn stresem
a konie są dla mnie terapią.
PS Chyba ten wiek 30 lat jest lekką przesadą ja zacząlem dopiero godnie żyć. Wszystkiego dobrego z Nowym Rokiem.
faz25er - No gratulacje :kwiatek: :winko:. Musisz koniecznie zdjęcia wstawić 😀.
wrotki, ja wspominam dawne dzieje z sentymentem, bo to wtedy uczyli ze jezdziectwo to nie tylko wdrapanie sie na grzbiet i wozenie tylka. to wtedy pokazali mi jak duzo przy koniach trzeba zrobic (nikt mnie do tego nie zmuszal), jak piekne sa to zwierzeta. polecenia na komende? dla dyscypliny i dla szacunku. kto teraz zanim zsiadzie klepie konia i dziekuje mu za jego ciezka prace.. a dla mnie to jest naturalny odruch i bez tego nie zsiadam. tak samo czekalam zawsze na rozprezalni i kon schodzacy z parkuru dostawal smakolyka, a jak zabraklo to chociaz podrapalam go i poklepalam. takie nawyki mam z moich poczatkow. tak samo czyszczenie koni. kiedys wyszlam z koniem ktory mial na stawie skokowym zaklejke. od razu zawrocili mnie po szczotki i poki wszystkie konie nie byly idealnie wyczyszczone, nie zaczelismy lekcji. dlaczego? by nie zdarzylo sie, ze ktos zakleje zostawi, ale pod siodlem, albo w innym mijescu gdzie mogloby to miec niefajne skutki.
owszem, styl jazdy jakiego mnie na poczatku probowano nauczyc byl straszny. do dzis probuje wyeliminowac stare nawyki. ale cala otoczka i dbalosc o szczegoly nie maja w tej chwili miejsca. owszem, nie wszedzie, ale generalizujac moim zdaniem tak wlasnie jest.
faz25er. podziwiam szczerze i chcialabym tez w takim wieku nadal byc aktywna i sprawna
faz25er rowniez gratuluje i czekam na jakies zdjecie :kwiatek:
Złota w jakich latach jezdzilas w Zaborowie? Pamietasz tamtejsze hucuły?
ups nie wiedziałam że już jestem oldbojem 😡
Wiedziałem !!! 😕 Fotek nie wstawię , przeżyłem dwukrotną chorobę mojego komputera ( wnuczka kochana). Wiecie jak przeżywa się stratę wszystkich zakładek
a potem odtwarzanie.....ach.Moim zamiarem , kiedy zdecydowałem się ujawnić nie było zaimponowanie czymkolwiek. Wszystko co napisałem jest prawdą.
Pisząc o koniach które zajeżdżałem (okropne słowo) , proszę uwzględnić fakt, że dokonywałem to samodzielnie. Do stadniny w której się uczyłem, byłem sam. Towarzyszył mi niekiedy pies własciciela. Ten ostatni to nawet nie chciał być swiadkiem czegokolwiek, tak bardzo się asekurował (własciciel). Kiedy dosiadałem konia po raz pierwszy, nie było nawet osoby zeby przytrzymała mi konia.
Zajmowałem się tylko konmi młodymi. Stadnina nie prowadziła jazd konnych. Czujecie klimat 😀 Domyslacie się jak musiałem przygotować konia aby mnie słuchał i był dla mnie bezpieczny. Pracowałem zawsze na podwójnej lonży. I znowu 😕 musicie mi wierzyć, od pierwszego dosiadu kon nie sprawiał mi kłopotu. Dawał się kierować, bez wypadania łopatką czasami trudniej było zatrzymać go w miejscu przeze mnie wybranym, ale zatrzymywał się w miejscu gdzie przygotowałem mu siatkę z sianem.
Nie chcę nic udowadniać przez internet, w realu jestem gotów (dzięki wrotki). Najgorsza opinia nie odbierze mi przyjemności z tego co robię.
Zamiarem moim było pokazać młodym, którzy mają rózne dolegliwosci, że takie stare kosci (wcale tak nie czuje- ale niech będzie standard) mogą się dobrze czuć i trzymać na konskim grzbiecie. Ostatnio zachęciliście mnie do jazdy "na goło" . Super sprawa. I tak na pożegnanie , chcę krzyczeć DOSIAD, DOSIAD i równowaga w ruchu - reszta sama przyjdzie ale trzeba dużej SIŁY SPOKOJU. Oldboye wiedzą co to hasło znaczy. Oddalam sie do loży obserwatorów (jakie to spokojne życie) Pozdrawiam oldboye.
faz25er, gratuluję. obym w Twoim wieku też prowadziła taki tryb życia!
wrotki, ja ma sentyment, dlatego ze mimo, ze mnie ktoś niecnie wykorzystywał ,to jednak robilam to, bo chciałam i mogłam. I konie dzięki temu są mi bliższe, bo i wiem ,ze to zwierze, jakie, co je, ile je, jak żyje, a nie ograniczam sie do zakupu zaj.istego siodła za parę tysi, bryczesów i pod kolor kamizelki oraz kasku za kolejne parę tysi i przyjściu tak wystrojoną do stajni i użycia sprzętu sportowego marki koń sp. Może metoda była uboga, ale wydaje mi sie być lepsza niż obecne podejście do jeździectwa rekreacyjnego. Nikt tu, poza Tobą do tej pory, sie nie nadyma na wielki sport, każdy z rozrzewnieniem wspomina swoje początki w przaśnym stylu, ale jakze bliskie jeździectwu z miłości do koni uprawianemu, nawet jeśli z tradycji zielonych ludków wyrosłego i niedoskonałego, opartego na wyzysku, ale jakoś nam wydającego sie lepszym niż uprawianie sportu, niczym karki z siłki osiedlowej. Dla szpanu. Wiem ze jesteś nastawiony na sukces, "sledze " Ciebie i Ktoś i imponuje mi Wasza determinacja, ale nie ma co. Ten wątek to taki tez troszkę protest song. Dla mnie. Na tą rzeczywistość kiedy na ujeżdżalni pada kolejny raz pytanie, kolejny raz z tych samych ust"na którą dziurkę dopiąć popręg"....my oldboje jakoś z tym problemu nie mamy.
faz25er 👍
wrotki gdyby mnie nie wykorzystywano do tej lopaty i widel, to moje marzenie nastoletnie wciaz mialo by postac wylacznie wyimaginowana (wyobrazanie sobie ze wzdluz drogi, ktora jedzie moj autobus/tramwaj, galopuje zjawiskowy kon, skaczac przez domy 😁 :hihi🙂
po prostu mnie nie bylo stac na platne jazdy. a dzieki systemowi "jazdy za dyzury" poznalam smiem twierdzic solidne podstawy obslugi naziemnej koni i jakie takie podstawy jezdziectwa
jestem wdzieczna i tyle
sentymenalna troche tez, wiadomo.. "ach gdziez sa niegdysiejsze sniegi" itd 😉
Nikt tu, poza Tobą do tej pory, sie nie nadyma na wielki sport, każdy z rozrzewnieniem wspomina swoje początki w przaśnym stylu, ale jakze bliskie jeździectwu z miłości do koni uprawianemu, nawet jeśli z tradycji zielonych ludków wyrosłego i niedoskonałego, opartego na wyzysku, ale jakoś nam wydającego sie lepszym niż uprawianie sportu, niczym karki z siłki osiedlowej. Dla szpanu.
to zaskakujące, ale to właśnie te wszystkie siermiężne obrazki z takim sentymentem tu wspominane,przywodzą na myśl osiedlową siłownię, gdzie ludzie bez metodologicznego przygotowania, bez sensu i bez pomysłu, bez schematu i wiedzy, dostając krost i wągrów od łykanego metanabolu, przerzucają jak największe ilości żelastwa, które wcześniej zostało zaadaptowane do celów "gimnastycznych" w pobliskim warsztacie samochodowym...dzielne chłopaki, mnóstwo potu i zdrowia tracą, a efekt marniutki, żeby nie powiedzieć godny pożałowania...
co mi dala stajnia? ciezka charowka, od najmlodszych lat w stajniach, zeby moc jezdzic, za dyzury przy koniach, daly szacunek do ciezkiej pracy, daly nauke, ze jak sie czegos pragnie to ozna to osiagnac, pokazaly, ze zeby cos miec to trzeba cholernie ciezko pracowac. dala mnostwo satysfakcji, ze czlowiek uczyl sie za prace, ze mogl rozwijac swoje zainteresowania i pieknie spedzic mlodosc wsrod ludzi zarazonych ta sama pasja. i warto bylo tak zapieprzac.
i jak juz kiedys wspominalam w ktoryms watku, swiat dzieli sie na tych ktorzy to wykorzystali, zeby do czegos dojsc w zyciu, sa szczesliwi, spelnieni. z szacunkiem wspominaja te czasy, moze nutka nostalgii, ale pieknie jest miec takie wspomnienia. i sa tez tacy, ktorzy g... osiagneli, caly czas sie ludza, ze sa swietni, ale swiat jest zly, przeszlosc byla smieszna, terazniejszosc jest ich zyciem w mzonkach, no a przyszlosc... przyszlosc nalezy do ich. i nadal nic nie osiagna. i beda tkwic w swoim malutkim "wielkim" skrzywionym swiecie, z coraz wieksza iloscia ludzi, ktorych do siebie zraza.
im dalej w las, tym bardziej sie to uwypukla, zaostrzaja roznice.
zawsze z sentymentem bede wspominac dzien gdy moja mama z nudow jak mialam 6 lat zabrala mnie na wyscigi i jak sobie obiecalam ze bede jezdzic konno. i te lata spedzone w "Hubercie". dzieki temu przeszlam przez szkoly jak burza, bo nie miala czasu na ich zawalenie, nie interesowaly mnie pijackie imprezy, narkotyki czy lansowanie sie w miescie. ja mialam cel - stajnie i konie. i nadal go mam, z innej perspektywy, ale po 27 latach obcowania z konmi jestem nimi tak samo zafascynowana.
to tyle komentarza do ostatnich kilku stron.
ja też dołączam do klubu oldbojów, bo jakby nie patrzec jestem już "über dreißig" 😎 przy okazji podpisuję się pod lostakowym wywodem obiema rękami...
a mój pierwszy raz na końskim grzbiecie odbył się... w Legolandzie. Tym prawdziwym, w Billund, w Danii. Miałam wtedy 8 lat, dostałam jakiegoś "mustanga", wodze do ręki i po prostu kazano mi jechać dookoła padoku, szerokim przepędem. No to pojechałam. Zawrotnym stępem 🙂 Tak mi się podobało, że wymogłam na wujku jeszcze jedną rundkę.
No i zostało mi tak na następne dwadzieścia lat. Potem jazdy w KRK Myślęcinek w Bydgoszczy, potem studia i szkółka u niezawodnej Asi Koniecznej we Wrocławiu. Wtedy zresztą wpadłam na konia mojego życia. To była zdecydowanie trudna miłość 😁 ale trwa do dziś.
Konie to dla mnie styl życia i szkoła życia, trudno mi sobie wyobrazić gdzie bym była teraz bez konskich lekcji pokory, strachu, planowania, odpowiedzialności, rzetelności i szalonej radości 🙂 Konie pomogły mi przetrwac najtrudniejszy - jak dotąd - okres w moim życiu, stratę ukochanej osoby.
Dlatego z dystansem podchodzę do wpisów w wątku "koniec z jeździectwem", bo wiem, że z tego szaleństwa nie da się wyleczyć. Co najwyżej można z tym umrzeć 🙂
ms_konik PGR Bródno przed pożarem to pierwsza stajnia, w której dostąpiłam zaszczytu głaskania koni (bom ja szczypior jak się patrzy- rocznik '82)
Za to mój szanowny rodziciel uczył się tam jeździć, a z racji bliskości miejsca zamieszkania bywałam tam w okresie wiosenno-letnim niemal codziennie- w ramach codziennego wychodnego dla ojca i 'młodej gniewnej' (matka wykopywała nas z chałupy, co by mieć świety spokój przez 1-2 h).
Jedynym koniem z imienia jakiego pamiętam z tego okresu to kasztanowaty wlkp (chyba) Indul, pamięta go również mój tata, który regularnie z niego lądował na 4-literach. Sprzed pożaru mam przebłyski- m.in. rzeczonego Indula, który po jeździe- puszczony przez masztalerzy- wskakiwał do koni przez żywopłot 🙂 No i jeszcze tata od chłopaków z PGR'u (tudzież milicji) kupił oficerki skórzane- do dziś stoją w szafie.
Aaaa i jeszcze jedno wspomnienie- moja pierwsza "jazda" (mając 3 może 4 lata) zostałam wsadzona na stępa przed jedną z zawodniczek jeżdżących bodajże ujeżdzenie- sama dostałam sprzączkę od wodzy i z bardzo poważną miną podobno zakomunikowałam rodziecielowi 'tato ja jezdze koniem' 😁
Naczółki ,żadnych nachrapników, koce, dres ,gumiaki i gałązka w ręku.... na kurs jazdy konnej jeżdziłam autobusem z koleżanką,oczywiście w toczku na głowie żeby wszyscy widzieli... miałam 10 lat. Po każdej lekcji wracałam z płaczem bo ani konie, ani sportowcy w KKJK w Krakowie na Niezapominajek życia nie ułatwiali zółtodziobom. Przetrwali tylko prawdziwi zapaleńcy. I jeszcze Karino do dziś znam teksty z filmu na pamieć... A pamiętacie pocztówki na orwo?
Tomek_J fajny pomysł!!!
No to witajcie w klubie, podoba mis ei pomysl i tak mi sie wydaje ze mam szanse na ten krem przeciwzmarszczkowy, chcoc szczerze mowiac sa chwile kiedy czuje sie duzo mlodziej.
Pamietam to wszystko o czym piszecie i pamietam tez KKJK na Niezapominajek 1.Chodzilam tam z kolezanka i nie bardzo podobalo mi sie jak to wszystko wygladalo.Pamietam tez niestety 08.03.1986 r.-tragedia
bjooork
Indul to był gość 🙂-bardzo pięknie potrafił przestać całą jazdę jak ktoś zielono-niezdecydowany był 🙂 No i fajowo wystawiał język 🙂
Ja pamiętam prawie wszystkie konie stamtąd, ba- mam wszystko skrzętnie zapisane w pewnym zeszycie...
W dniu pożaru moje życie się zawaliło 😉 (wtedy to była ogromna tragedia dla mnie)
Rozpoczęłam żmudne poszukiwania miejsca, gdzie można jeździć za pracę- eh, te finanse 🙁, nie żałuję żadnej wywalonej taczki obornika, worka owsa przeniesionego na garbie(hihihi-raczej półworka-w owym czasie), przewalonej słomy i siana.
Na głupoty, podobnie jak Lostak, też raczej nie miałam czasu, bo wszystko ale to wszystko było podpasowane pod konie-życie towarzyskie leżało i kwiczało, schodki szkolne pokonywane mimochodem czy też w międzyczasie...
Niestety 01.01.2010 r straciłam moją ukochaną klacz Miskę czyli Enklawę . W sylwestra wychodziłam ze stajni wszystko było ok. A NA DRUGI DZIEN ... Walczyliśmy o Nią ,Ona też walczyła. Nie jest do końca znana przyczyna. Pierwsze objawy jak przy początkach kolki , ale był to bardzo ostry stan. o godz 17 uspokoiła się po kolejnej dawce leków przeciwbólowych i zasnęła. . . duże prawdopodobieństwo ,że wpływ miał stres związany z petardami ponieważ na podwórku przed samą stajnią synek gościa u którego wynajmujemy budynek urządził sobie pokaz sztucznych ogni. Nigdy wcześniej takich pomysłów nie miał .Stajnię tam mamy od pięciu lat. Ja niestety nie mieszkam na miejscu.
Mam w stajni jeszcze osiem koni i dzięki nimi i dla nich trzymam się jakoś.
Ta Milość do koni zakorzeniona jest w nas tak mocno, że nie jesteśmy się w stanie wyleczyć się z tego z tym sie po prostu umiera(Zulu). J nie ważne jak długo już trwa tak samo boli strata konia przyjaciela w dojrzałym wieku jak kiedyś.
Przepraszam za zmianę tematu .
enklawa
Bardzo mi przykro.
Ja tez co roku boje sie o konie w zwiazku z tradycja "petardowania" wszedzie gdzie sie da... :/
O rany- ale dramat 🙁
Może serce...
Enklawa- trzymaj się, bardzo Ci współczuję 🙁
Enklawo,wyrazy współczucia 🙁
Bezmyślność ludzka nie zna granic,a tu podwójnie to widać,bo syn gospodarza,domyślam się,że mieszkający obok stajni, powinien zdawać sobie sprawę,że taka ZABAWA może mieć brzemienne skutki(łącznie z pożarem) 🤔wirek:
To są ludzie bez mózgów. Oni niestety uważają że wina nie leży po ich stronie. Od jakiegoś czasu szukaliśmy nowego miejsca na stajnię . Znależliśmy w listopadzie tylko trzeba czasu na adaptację wnętrza budynku niestety Miśka tego nie doczekała...
[glow=red,2,300]Dziekuję wszystkim za wsparcie .
[/glow] Przy okazji wyrazy uznania dla prof. Okulskiego ,który jako jedyny weterynarz bez słowa zjawił się u nas w przeciągu 20 min mimo,że był Nowy Rok rano i potem jeszcze kilkakrotnie. Tak to niestety jest we wspanialym Krakowie sami specjaliści i profesorowie a jak koń jest w potrzebie to nie ma nikogo...
Lostak lepiej tego ująć się nie da.
Wrotki czytaj sobie Lostak odpowiedź Ty wieczny malkontencie 🙄
Enklawa, tak mi przykro 🙁
ja miałam to szczęście że nie musiałam pracować za jazdy ani też dojeżdżać pekaesem na koniec świata po czym brnąć przez zaspy i zamiecie 5 kilosów by dotrzeć do stajenki. Nie musiałam też narażać na komendereowanie rodem z zamierzchłych czasów spod znaku przedwojennej kawalerii, ani też na metody rodem z muzeum (słynne monety pod kolanami).
Po 15 latach zupełnego niejeżdżenia - o ile jeżdżeniem można nazwać 2 miesięczny kurs jazdy konnej w TKKF w stajni w Karczewie k. Otwocka, 2 x tygodniu po 1/2 godz - w sumie 8 godzin jazdy - zaczęłam na nowo i na poważnie jeździć.
Placiłam w przeliczeniu na nasze 100 zeta miesięcznie za dzierżawę konia u jednej dziewczyny na wsi. Sobie sama, bez krzyków i rozkazów post-kawalerzystów czy pseudo-kawalerzystów itp. jeździłam. Co jakiś czas mi koleżanka odpowiedzi udzielała, coś doradzała po koleżeńsku a nie z pozycji pana i władcy wszelkiego stworzenia.
Mialo to miejsce w Danii. Jeździectwo jest tam tak powszechne że nie ma wokół siebie takiej otoczki jak w Polsce - właściwie każdy kto ma takie życzenie ma konie i jeździ czy powozi i nie jest to jakimś luksusem i każdy traktuje jazdę konną jako coś zwykłego i normalnego a nie jak towar z górnej półki w dodatku dla wtajemniczonych i najlepiej wyłącznie dla koniarzy z dziada pradziada.
Taka jazda polno-leśna za pomocą książek i dobrych rad koleżanki po roku przyniosła taki efekt że swobodnie mogłam na "trudnych" po-sportowych koniach Legijnych rączo pomykać w legijnej rekreacji połowy lat 90-tych bez problemów a nawet na jednym z koników rekreacyjnych zająć I m-ce w ujeżdżeniu co to Pani Trener WW nam swego czasu organizowała.
Lostak lepiej tego ująć się nie da.
Wrotki czytaj sobie Lostak odpowiedź Ty wieczny malkontencie 🙄
wybacz, ale ani nie mogę, ani nie chcę...po co mi komunały dobrych rad, bananowej młodzieży establishmentu PRL 🤔wirek:
ja za to Ci radzę jeszcze raz na spokojnie przeczytać co napisałem!
jak można pisać takie sentymentalne teksty, o faktach, które by miały miejsce dzisiaj, były by powodem do wstydu...zastanów się co musiały znosic te wszystkie konie i dlaczego dziś ludzie którzy jeżdżą "ponad 20 lat" nadal obiektywnie rzecz biorąc, jeżdżą bardzo słabo i gdyby nie wodze pospadali by z koni przy pierwszym zagalopowaniu...nie pisze tu o sporcie, tylko o zwykłym podstawowym warsztacie jeździeckim. dla mnie tracenie czasu, na na przykład jazdę z monetą pod kolanem, która może tylko nauczyć złych nawyków "łydkościsku" zamiast równowagi, to podcieranie dupy szkłem, a nie powód do dumy.
czy naprawdę warto z takim rozrzewnieniem wspominać instruktorów, którzy swój autorytet budowali na drylu zamiast na umiejętnościach dydaktycznych?...skoro tak było wspaniale, to dlaczego tak było do dupy, dlaczego dopiero po latach biorąc treningi zupełnie gdzie indziej i z kimś innym, ci wielbiciele "dawnych dobrych czasów", byli w stanie pokazać jeździectwo białego człowieka?