stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
A może on dostaje jeść trochę za dużo/trochę zbyt energetyczną paszę?
i czy nie istanieje jakaś możliwość by go padokować?
Myśmy przez wiele lat trzymali ogiery kryjące, które pracowały pod siodłem, te co spokojniejsze również w rekreacji. Ale były padokowane cały dzień. I w sumie tylko jeden sprawiał problemy w jeżdzie-dość podobne zresztą.....
Dało się je rozwiązać systemtyczną pracą i wyraźnym podkreślaniem dominacji przy każdej okazji. Ale i tak krycie nim to był sport ekstremalny....
Magda Pawlowicz
ten koń nie był 17 lat padokowany... mam mozliwosc puszczania go na padok, albo chociaz na ogrodzony lonzowanik który jest bardzo duzy...ale boje sie. Jestesmy zbyt krótko w tej stajni zebym sie zdecydowała powierzyc tego konia komus. Mysle o tym intensywnie, ale musze to zaczac robic stopniowo i nie chciałbym tez zeby poszedł na padok i nażarł sie trawy... a pzrez całe zycie jadł tylko tyle na ile pozwalał mu człowiek który go wyprowadził.Zaczelam go czesciej wypuszczac teraz na lonzownik, osoatnio wieczorem jak juz nie było koni udało mi sie go wypusisc na duzy ogrodzony maneż. Ale bałam sie. Ten koń pzreskakuje 150 cm ogrdzenia z placem w d...ie.
I jesli bedzie kiedykolwiek taka sytuacja ze bedzie chodził na trawe, to w monwcie kiedy uda nam sie dostosowac do niego ogrodzenie. Póki co przyzywczaja sie do pastucha.Pare razy go kopneło i juz coraz sporadyczniej zbliza sie do ogrodzenia.
Witam! Mam problem z kobyłą... Stała dwa lata i sie tylko padokowała bo źrebak, itd. Zmieniła stajnie. po tyg. zaczęłam ja lonzowac i tak dwa tyg. i dziś pierwszy raz wsiadłam... było ok do momentu. 🙁 stęp dobrze, kłus ok. Przejscie do stępa i zaczęła sie wspinać... raz delikatnie i poszła do przodu... znowu się zatrzymała i raz po razie zaczeła stawać dęba. osoba ktora to widziała z boku powiedziała, ze wyglądało to tak jak by mnie chciała z rzucić, pozbyć się mnie. Nie wiem czy to ma (może) zwiazek z kręgosłupem, zębami czy psychiką...
Jeżeli macie jakieś pomysły co Jej moze dolegac to piszcie. Ja juz pomysłów nie mam.
Moim zdaniem poprostu kobyłka odzwyczaiła się od jeźdzca na grzbiecie i nie miała ochoty na słuchanie się ciebie.
Pisałaś już jakiś czas temu. Jest obecnie jakaś poprawa?
Przypomniałam sobie, ze kiedys tez stawała i zawsze na prawo i tym razem bylo tak samo... I czy to moze byc zwiazane z kręgosłupem? I stawała tylko na padoku... w terenie bylo ok. wiec juz naprawde nie wiem.
tak naprawdę to może być wszystko... i nielepiej po prostu sprawdzić?? Wezwać weta niech sprawdzi plecy??
Ja mialam juz taki problem z Helio ze musialam go wykastrowac tydzien temu,drugi ogier ten co wspinal sie na zadanie zostal sprzedany.
A wiec z Helio problem byl od samego poczatku ,juz przy wsiadaniu ruszal galopem a nawet jak nie zrobil tego odrazu to za pare min cos sobie wymyslil byle tylko zabrac sie z jezdzcem tempem iscie wyscigowym.Po tym jak dwa razy spadlam z czego raz stracilam przytomnosc postanowilam go dac na troche w trening komus madrzejszemu 🙂 .Mialam nadzieje,ze to zostanie wyeliminowane bo z fryzem nie mialam atrakcji i tego tez chcialam oszczedzic,czasem mial dobre dni a czasem byla makabra.O owsie mozna bylo zapomniec tylko i wylacznie coolmix wchodzil w gre i wszystko co wyciszajace,bylo troche lepiej do dnia kiedy chodzil stepem Hiszpanskim i nagle odmowil wyciagania lewej nogi.Prawa machal na wysokosci mojej glowy (stalam na ziemi) a lewej ni dudu nie i juz ,trenerka raz go puknela lekko po lopatce to podskakiwal,za drugim razem sie z nia zabral i to bardzo nie fajnie to wygladalo bo osiagna przy tym predkosc swiatla,a za trzecim to juz stana deba i to do pionu zostajac w tej pozycji prae ladnych sek.Generalnie trenerka sie ucieszyla z jego mozliwosci bo do konskiego teatru taka rownowaga to skarb ale dla mnie i to w sytuacji buntu bylo to nie mile widziane wiec nastepnego dnia pojechal do kliniki.Nadal jest w fazie gojenia,dokupilam mu jeszcze jakis srodek na uspokojenie i bede powoli przewalczac swoj strach.Mam nadzieje ze jego zachowanie bylo ewidentna wina jajek i Hiszpanskiego temperamentu ,bo jesli nie to sie zabije 🙁 .Kocham tego konia jak wariatka i przykro mi ze tak sie zachowywal.
KarolaLiderowa bardzo smutno się to czyta... Obserowowałam Helia przez ponad 2 lata, jeździły na nim conajmniej 3 osoby i żadna nie miała z nim żadnego z tych problemów, które Ty opisujesz. Koń jak każdy inny, delikatny, ale nawet niespecjalnie płochliwy, normalnie pracował i normalnie jadł owies. Może trzeba przemyśleć kwiestię niedopasowania temperamentu konia do jeźdzca/trenera, bo widzę, że żadna ze stron nie ma z tego połączenia przyjemności...
Forta ja juz szukalam powodu jego zachowania we wszystkim,faktem jest ze do mnie on jest naprawde kochany tylko ja po tym jak on sie zabral a ja niestety zostalam 🙁 przestraszylam sie i potem wsiadajac bylam tak spieta ze on wpadal w panike bo uznal mnie ewidentnie za przewodnika.Z zabieraniem sie podobno zawsze mial problem,ktory po tym jak jezdzila na nim Inga skonczyl sie bo Helio mial do niej zaufanie.Teraz sytuacja wyglada tak ze on stracil jajka a ja jestem po operacji wiec chwilowo oboje mamy przerwe,ale od nowego roku zaczynamy razem od nowa sami 🙂 i jestem pelna optymizmu 🙂
Może wiecie jakiego Weterynarza wezwać najlepiej do takich "dolegliwości"?
w sumie jeśli podejrzane są plecy to może Olga Kulesza?
Dzięki. podzwonię i popytam... 🙂
Nie chciałbym zaśmiecać forum nowymi wątkami, gigant to w sumie też niesubordynacja to daję tutaj, a że długie i że mi tekstu żal nie zareklamować, to w formie linku:
http://boskawola.blogspot.com/2010/01/biegi-przeajowe.html
Witam.
Właściwie nie wiem czy nie powinno to być w wątku dla żółtodziobów, ale nic..
Od jakichś 3 tygodni zaczęłam jeździć u takiego pana, który w lato kupił sobie dwie młodziutkie, wtedy zabiedzone klacze. Odkarmił ładnie, widać, że je kocha. Moja znajoma jeździ u niego już od kiedy je kupił właściwie, a ja do niej teraz dołączyłam. Jeździmy tam w miarę możliwości kiedy możemy, no ale niestety wypadło tylko na weekendy. Klaczki u starych właścicieli chodziły pod siodłem i podobno również w bryczce, słyszałam nawet że coś tam skakały. Jest to niedorzeczne z uwagi na ich wiek, ale wiem jak w tamtej stajni konie miały.. i po prostu w to wierzę. Są to 3 letnia Margotte i 4 letnia Rita, Ricia jest w 6 miesiącu ciąży. To tak na wstępie, żeby bardziej konkretnie można było odpowiedzieć.. Mamy z nimi troszkę problemów, nie jakichś ogromnych, ale zawsze lepiej rozwiązać 🙂 Mam o tyle "dobrą" w tym momencie sytuację, że mniej więcej wiem co z końmi robił stary właściciel.
_______________________________________________________________________________________________
Otóż pierwszą sprawą jest to, że Margotte nie daje się wyczyścić. Do momentu czyszczenia pod popręgiem tylko łazi i kuli uszy. Dalej straszy zębami i kopytami. Ogólnie jest złośliwa. Potrafi się czasem wtulić w człowieka, daje się pogłaskać, łazi za nami, ale tylko kiedy ona tego chce. Często się buntuje, potrafi np. na padoku podbiec i skubnąć.
Ostatnio chciałyśmy sprawdzić czy potrafią chodzić na lonży, Rita chodziła świetnie, reagowała na komendy. Natomiast Migotka na poganianie staje dęba, przeciąga, nie chce absolutnie w słyszeć o współpracy.
To są problemy z Margotte.
Przez to zaklejki na brzuchu i zadku nie dają nam spokoju, boimy się, że się poobciera, poza tym jak to wygląda. Nożyczkami nawet próbowałyśmy, wyszła z tego szarpanina z koniem i nerwy wszystkich. Obie kobyły mają, jednak na razie z siodłem radzimy sobie kombinując tak, że się nie obcierają, mamy zamiar kupić futerka na popręgi póki jest zimno i nie można ich wykąpać..
Obydwie kobyłki nie potrafią ustać w miejscu ani sekundy przy wsiadaniu i w siodle, złoszczą się, łażą. To jednak nie wielki problem..
Rita. Główny powód, dla którego tu piszę. Znienawidziła siodło, nie mam pojęcia czemu. Zawsze podchodzę do niej, daję jej do obwąchania i jest w porządku dopóki nie założę, nie rzucam tego siodła na nią, kładę je najdelikatniej jak potrafię, nie spieszę się. Przy zapinaniu popręgu cała chodzi ze złości, straszy i przednimi, i tylnymi kopytami, kłapie zębami, cofa się. Koleżanka mówi, że wcześniej tak nie robiła, faktycznie jak pierwszy raz byłam to nie było numerów. Kobyła nie jest przepracowywana, jesteśmy tylko w weekendy i nawet jakbym chciała na maneżu pojeździć to specjalnie nie ma warunków do jakiejś porządniejszej pracy, najczęściej jedziemy w teren, a ona tylko czeka aż otworzę bramę i pierwsza jest na drodze. Pod siodłem chodzi ładnie. Pomyślałam sobie, że to przez ciążę ma takie humory. Potem wpadłam na to, że może siodło ją uciska, podczas lonżowania wyraźnie chciała się go pozbyć. Nie jest jednak obolała na miejscu pod siodłem.. Nie wiem co jeszcze wymyślić. Troszkę trudno na niej na oklep bo to takie młode świrki kochane są 🙂 lubi sobie mała bryknąć czy coś, a ja jednak bezpieczniej czuję się w siodle.
Może macie jakieś pomysły ? 🙂 czyszczenie u Margotte, wsiadanie u obu (na to jednak znam sposób typu "spraw, aby koń przestał chcieć robić to co robi"😉, zakładanie siodła na Ritę (który mnie całkiem zablokował i o niczym innym nie myślę).
Byłabym wdzięczna za pomoc 🙂 :kwiatek:
Pozdrawiam.
P.S. mogę dodać zdjęcie, ale chyba nie jest potrzebne 🙂
lussi, problem z siodłem u Rity dla mnie zdecydowanie wygląda na niedopasowane siodło i/lub problemy z grzbietem, które mogą, ale nie muszą, być konsekwencją źle dopasowanego siodła. Radzę skonsultować się z profesjonalnym siodlarzem i lekarzem weterynarii, a jeżeli oni nie wykryją żadnego problemu, to dopiero wtedy zastanawiaj się nad zachowaniem konia.
lussi, a mnie to wygląda na przykład koni, które zajeździł jakiś mało kompetentny człek.
Ja tam bym na nich nie jeździła i nie lonżowała 😉 Tylko zaczęła od początku, tak jak z "surowymi" końmi i myślała o jakiejś jeździe dopiero w momencie, gdy oba konie uspokoiłyby się, dałyby się normalnie wyczyścić, zostałyby nauczone spokojnie stać przy wsiadaniu i przekonałyby się, że ludzie są fajni i nie gryzą.
Bostonka, Też myślałam o tym siodle, ale dziwne wydawało mi się, że tak nagle (od czerwca bodajże mniej więcej regularnie chodząc pod siodłem) zaczyna reagować w ten sposób. Nowe siodło będziemy mieć w każdym razie w styczniu. Skonsultuję sprawę z właścicielem jutro, jeśli go zastanę 🙂
Sankaritarina, masz rację, poprzedni właściciel to bardzo niekompetentna osoba, na szczęście sprzedał stajnię i konie wracają do formy, remont jest i zaczyna to jakoś wyglądać.
Jeśli chodzi o pracę z nimi to chciałabym, żeby podczas czyszczenia spróbować coś zdziałać, żeby uspokoić Margotte. Wprawdzie nie do końca wiem jak się do tej sprawy zabrać, bo uspokajanie nie pomaga, a krzyczeć przecież nie będę bo pewnie u poprzedniego właściciela tak właśnie było i musiała nieraz dostać toteż teraz o swój zadek się boi.. Kobyłki są towarzyskie, szukają kontaktu z ludźmi, szczególnie Rita uwielbia pieszczoty, Margotte raczej mniej i bardziej się buntuje jak się od niej czegoś wymaga. Dlatego przynajmniej z Ritą problemu nie ma, przy czyszczeniu jest grzeczna, jedynie to siodło i łażenie przy wsiadaniu jest przeszkodą do dalszej pracy. I miałam taki zamiar, żeby przyjść, założyć obydwu siodło, wsiadać i zsiadać do skutku, zdjąć siodło i dać im spokój. Pod siodłem one są grzeczne obie, jak się je prowadzi również, niedawno wybrałyśmy się na kantarkach na spacer i były bardzo spokojne.
Dzięki dziewczyny 😉
lussi, mięśnie się rozbudowują, od czerwca minęło pół roku- to sporo czasu. Plecy urosły i siodło zaczęło uciskać, aż doszło do stanu, gdy konia zwyczajnie boli.
Co do czyszczenia Margotty, moim zdaniem najzwyczajniej Ci nie ufa. Możesz spróbować poczyścić ją na pastwisku, kiedy nie będzie przywiązana. Zazwyczaj koń na wolności w sytuacji, gdy czuje się niepewnie pierwsze co zrobi, to ucieknie lub odejdzie, dopiero, kiedy jest pozbawiony takiej możliwości kopie, gryzie itp (chyba, że jest dominantem, ale nie sądze, żeby tu leżał problem). Wydaje mi się, że dając jej to poczucie wolności, będzie jej łatwiej zaakceptować Twoją obecność, dotyk, kontakt. Zawsze miej w kieszeni marchewkę lub jakąś nagrodę żeby nagradzać każdy mały sukces. Nie spodziewaj się od razu fajerwerków 😉. Ja bym sobie również na Twoim miejscu póki co odpusciła jazdę a nawet pracę na lonży, bo to może tylko pogłebiać jej zachowanie.
Miałam podobny problem z pół-dziką trzylatką, tyle, że ona początkowo nie dawała sobie kantaru założyć, a jak się już udało, często uwiązana kopała na lewo i prawo.. teraz jest misiu 🙂
Są różne konie i do każdego można jakoś dotrzeć, trzeba tylko znaleźć sposób 🙂 W moim przypadku pomogło właśnie to.
Duuuuzo czasu i cierpliwosci , rok temu pisalam o Helio jako o wariacie a teraz to aniol nie kon 🙂 .
Ponoszenie ostatnie mialo miejsce ponad rok temu, absolutnie wszystko mozna z nim zrobic.
Jeszcze raz duuuuzo cierpliwosci i czasu ,troszke szkoda ze tylko weekendy
Przyznam od razu, że nie czytałam całego wątku, ale może komuś to pomoże, co napiszę. Ze swoim koniem miałam problem, głównie na jedną stronę (jego gorszą), a jakbył niewychodzony (np. stał jeden dzień w boksie, bo nie dało rady koni wypuscic na wybieg, a ja nie mogłam dojechać żeby pojeździć/wylonżować).
Bardzo pomogło mi lonżowanie na dwóch lonżach - ogłowie, pas do lonżowania, dwie lonże. (w stajni akurat rzadko ktoś był do pomocy w tym czasie co ja, bo ja obstawiałam dopołudnia, a wszyscy się zjeżdżali po 16...)
Koń robił tak (przykłądem będzie lonżowanie w lewo) - biegnie, biegnie, stop, odwracam się przodem, albo pójdę albo nie, może zmienię sam kierunek, może stanę dęba/wespnę się....
A na dwóch lonżach było tak - wewnętrzna, lewa, od ręki, przez kółko w połowie brzucha do pyska - na zasadzie "ruchomego wypinacza" pomagającego w uzyskaniu zgięcia. Zewnętrzna - od pyska, przez kółko na wys. brzucha, za zadem, do ręki. Do tego bacik. Kiedy koń się zatrzymywał i stawał przode do mnie (co zaraz zwiastowało maifestację siły) odwracałąm go zewnętrzną lonżą do zewn i wio do przodu... było to bardzo pomocne!
Potem robił tak w zasadzie tylko wtedy gdy lonżowałam go na kantarze, ale się zawzięłam i po prostu nawet jak już się odwrócił przodem egzekwowałam batem do lonżowania ruch na przód. nie przejmowałam się zupełnie jego podskakiwaniem (dodam, że pod siodłem tego w ogóle nie robi)
U mojego konia wynikało to po częsci z tego, że był to jego bunt i widzi mi się, ale z drugiej strony to młody koń - jak tak zaczął robić miał 3,5 roku, i wynikało to wq pewnej części z tego, że zwyczajnie było mu ciężko się wygiąć.
Lonżownik to w takich sytuacjach idealna sprawa, niestety wtedy gdy zaczął to robić staliśmy w stajni, która nim nie dysponuje, ale można go bardzo prosto zrobić... albo ze stojakó do przeszkód i drągów, albo z palików i taśmy pastuchowej...
A ja się teraz morduję z taką jedną klaczką 👿
Szefowa kupiła ją z aukcji jako ledwo zajeżdżoną 3,5 latkę. Mam ją przygotowac do sprzedaży na przyszły rok. Problem polega na tym, że kobyła się płoszy. Nie jest to jednak płoszenie "aaaa, ja się boję", to jest płoszenie "jak tu jeźdźca zrobic w bambuko". Na przykład - od miesiąca skaczę na niej przeszkodę, która stoi tak samo, w tym samym miejscu. Przeskoczyłyśmy ją już chyba 1909822 razy, ale zawsze pierwszy skok to istna gra aktorska "o Jezu, jakie to straszne", próba ponoszenia, wspinania, itp. Ja już nie z takimi typami miałam do czynienia, więc sobie radzę, pod koniec treningu klacz pięknie skacze cały parkur. Tylko, że następnego dnia znów zaczyna się wszystko od nowa. Czasami jest wielki strach i tragedia życiowa, bo każę jej przekłusowac przez drągi (robimy to codziennie, najczęściej bez problemu), raz nawet odwaliła mi galopadę, dlatego, że zobaczyła rowerzystę... jakieś 300 metrów od ujeżdżalni 😵
Powolutku robimy progres, ale to zachowanie jest strasznie wkurzające. Mimo to, jestem bardzo cierpliwa, nie biję konia, nawet palcata nie używam, często go także chwalę, po prostu jestem bardzo pewna siebie i udaje mi się tego konia pod koniec jazdy wyprostowac. Martwię się tylko, bo szefowa chce tą klacz sprzedac dziecku i nie wiem, jak sobie ono z nią poradzi. Nic, jedyne, co mogę zrobic, to jeździc, jeździc, jeździc.
Madzuaa,
Na wolności niestety nie ma mowy o czyszczeniu. Ona woli postraszyć niż uciec, pokazać skulone uszy i kłapnięcie zębami jak "nie podchodź". Dzisiaj jednak podeszłam mimo fochów, pogłaskałam, konik się uspokoił, jak się ją trzyma obok siebie to nawet się wtula, dała się wyczyścić na zadku, z małymi protestami tylko. Na lonży była na kantarku, tylko troszke, żeby pobiegała, nie chciała za bardzo jak to ona chodzić, wchodziła do środka, szła tylko stępem, ale jak już wreszcie zakłusowała to nagrodą dla konia i człowieka za te męki (:P) było odpięcie karabińczyka. Potem Rita wyczyszczona, grzecznie, lonża - grzecznie. Obie jak przyszłyśmy przybiegły się przywitać, przez płot. Jak weszłyśmy na wybieg Rita cwaniara stroniąc od pracy uciekała aż nie skusiła się na marchewkę, a Margotte podeszła, choć zła.
Myślę, że sobie poradzimy, trzeba po prostu czasu i cierpliwości.
Sama się o tym przekonałam opiekując się "hucułem mordercą" już jakiś czas. To tak odstępując od tematu kobyłek bo warto napisać. Rok temu - tragedia jednym słowem. Wejdziesz do boksu, masz kopyta przed twarzą, kantara za Chiny nie założysz, zostaniesz przygnieciony, skopany i pogryziony. To samo było z czyszczeniem, jazdą, wypuszczaniem na wybieg. Dziś - czyszczę go z kantarem tylko na szyi, siedzę mu pod brzuchem, biegamy razem na wybiegu, przytulamy się w boksie, dotykam każdego centymetra jego ciała, uwiązem, workiem, kocem, mogę zrobić wszystko, założyć bluzę na oczy, wejść do strasznej wody, pójdzie za mną, ufa mi, reaguje na każdą komendę z siodła i z ziemi, szczególnie na "chodź tu malutki", skubie dalej, jednak przyjaźnie, czyszczenie kopyt to teraz dosłownie relaks, kopytko na kolano, ja sobie siedzę, a konik przysypia, jazda też super jak na konika rekreacyjnego chodzącego pod klientów niby mało, ale jednak, chodzi fajnie, lubi ze mną współpracować. Są dni typu przeciąganie na trawę, niestety oduczyć nie potrafię, ale tak już ma, bywa, że jest złośliwy z powodu najczęściej niewybiegania, zdarzy się, że się zbuntuje i stanie małego dęba raczej dla wyrażenia dezaprobaty, bo za długo kroję jabłko. Mimo tego jednak baardzo polubiłam chłopca, wiele nie trzeba było, żeby się odwdzięczył miłością i zaufaniem, trzeba było mu poświęcić trochę czasu, do tej pory był omijany bo kto się zajmie takim wrednym dzikim kucykiem. No właśnie ja się zajmę, bo praca z takim koniem daje tak wspaniałe efekty, że nie sposób wyrazić 🙂 Jest tylko mały problem, który mi specjalnie nie przeszkadza 🤣 otoż.. innych ludzi dalej traktuje jak szmatki do targania zębami i przeciągania, tak byle przeciągnąć, jak go ktoś inny lonżuje to takie numery odstawia, wyrywa się, kopytami ściąga belkę, nie wiem jak ale potrafi, i biegnie do stajni, na komendy nie reaguje bo przecież to nie jego opiekunka to co on będzie jej słuchał. Pod siodłem idzie jak drewienko, byle jak najszybciej skończyć i iść do boksu, często skraca sobie pracę szybkim galopem i hamplem przed wyjściem ;>. Własciwie jest trzymany chyba tylko dlatego, że jest mały (choć na spacerki średnio sie nadaje więc nie chodzi) i świetnie, naprawdę cudownie skacze. Nie jest po żadnym treningu, ot tak dla zabawy sobie poskaczemy na lonży bo czasem lubi.. 🙂 we wrześniu dzięki temu wygrał między- stajenne zawody 🙂
okej, ja już nie piszę tu, bo nie ma potrzeby 🙂
najwyżej za jakis czas zdam relacje z postępów wariatek 😉
ikarina, mam dokładnie to samo z "moim" 4-latkiem, na którego wsiadam kilka razy w tygodniu. Moim zdaniem, to postępujesz z koniem dobrze i jak nadal będziesz konsekwentna, to w końcu z tego wyrośnie - nie ma się co tym frustrować 😉 Ale sprzedaż takiego konia dziecku, w ogóle sprzedaż dziecku konia w wieku 3-4 lat uważam za poroniony pomysł.
Cóż, koń został kupiony z myślą o dziecku, bo musiał byc koniecznie izabelowaty, a był to jedyny w takim kolorze na aukcji 😵
Czyli Einstein miał rację - tylko wszechświat i ludzka głupota są nieskończone 😵
ikarina, a myśleliście, żeby.... zrobić konia w bambuko i np. przestawić tę "felerną" przeszkodę w inne miejsce? Może by się dziewczyna zdezorientowała 😁
[quote="lussi"]Jeśli chodzi o pracę z nimi to chciałabym, żeby podczas czyszczenia spróbować coś zdziałać, żeby uspokoić Margotte. Wprawdzie nie do końca wiem jak się do tej sprawy zabrać, bo uspokajanie nie pomaga, a krzyczeć przecież nie będe[/quote]
Najlepiej wtedy.... nie robić nic szczególnego. 😉 Być pewnym siebie, bardzo cierpliwym i bardzo bardzo spokojnym człowiekiem. Karanie, uspokajanie na siłę, w sensie, nie wiem delikatne głaskanie, przytulanie, mizianie i mówienie "niee bój się" nic nie zdziałają. Czas i konsekwencja w swoich działaniach jest najlepszym lekarstwem. Warto sobie uświadomić, że konie nie liczą czasu i ich nie obchodzi czy za godzinę musisz się wyrobić ze wszystkim.😉 Jeśli wymagają 10 minut, to trzeba im poświęcić 10 minut, jeśli dwóch godzin, to dwóch godzin, niestety.
Czasami człowiek już nie umie i ma ochotę swoje frustracje gdzieś wyładować, ale przy koniach jest to po prostu katastrofa na kółkach. Wściekłość, strach, złość, frustracja i agresja sprawiają, że człowiek ponosi klęskę na całej linii przy jakimkolwiek szkoleniu koni, nawet przy uczeniu podawania nóg.
Z resztą,.... ja bym tam się tym koniom w siebie "wtulać" nie pozwoliła. 😉
ikarina, a myśleliście, żeby.... zrobić konia w bambuko i np. przestawić tę "felerną" przeszkodę w inne miejsce? Może by się dziewczyna zdezorientowała 😁
Już napisałam, że na koniu skaczę cały parkur (przeszkody stawiane są różnie, tylko ta jedna jest w jednym, tym samym miejscu). Skakanie różnych przeszkód wygląda na prawdę ciekawie - 2 razy skoczy jakąś przeszkodę, a za 3 razem nagle się strasznie jej boi. Jędza jedna 😀
ikarina, Aaaa, przepraszam, myślałam, że można ją jakoś "zaskoczyć" parkurem, a się okazuje, że to se ne da. Jednym słowem - kombinatorka jakich mało 😁
Odkurzam. Witam 🙂
Już tu wcześniej pisałam 🙂
Fajnie czasem wybrać się w teren 😉 Zastanawiam się czy znacie jakiś sposób kiedy koń.. odczuwa potrzebę nagle prześcignięcia wiatru, albo zobaczy wyimaginowanych przeciwników, których trzeba skopać. Pomijając robienie kółeczek, bo nie bardzo jest gdzie, a nie zawsze klacz może iść za koniem, bo druga nasza młoda jest raczej płochliwa i boi się iść pierwsza. Te barany co kilka minut jeszcze od biedy zniosę, ale jedziemy sobie spokojnie kłusikiem i nagle koniowi odwala i pędzi prosto przed siebie. Jakby jeszcze to była prosta, ale ona woli bardziej pokrętne trasy 🙂 To tak o terenie.
Na maneżu natomiast potrafi albo nie ruszyć się wcale, albo pędzić wywożąc i kiedy jej się już nie chce to zaczyna się wieszanie i barany, żeby się mnie pozbyć.
Kobyła jest młoda, myślałam o gumach lub wypinaczach na lonży - ewentualnie raz dajmy na to na miesiąc na jazdę założyć (gumy) tylko co mi to da.. Jeździłam na gumach kilka razy w poprzedniej stajni, rekreacyjnej, kiedy już miałam dość wywożenia mnie z żyrafą - pomogło, ale ona głowę trzyma powiedziałabym bardzo ładnie, szuka kontaktu - jedynie wywozi czasem jak ma dość pracy. Na teren nie założyłabym takiego patentu, bo.. wiadomo i tu jest właśnie problem, że sobie z nią w terenie nie radzimy jeśli akurat ma dzień świra, a na maneżu cały czas też siedzieć nie chcemy 🙂
Jakieś wskazówki ? 🙂