... ślub :) ...

opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 grudnia 2009 15:25
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
09 grudnia 2009 17:09
ja wiem czy ladniejsze....wszystko kwestia gustu jednak. tamte mi sie bardziej podobaly 😉

ps. Tak sie jeszcze zastanawiam jak mozna nie wiedziec czy facet umie sobie radzic w podstawowych czynnościach (obiad/pranie/sprzątanie) i uważać, że można sie o tym przekonać tylko razem mieszkając  🙂 ? Jesteśmy z D 1,5 roku i przez ten czas jestem w 100% pewna, że nie ma namniejszych problemów z tym. Obiady prawie zawsze jemy w domu, zrobione przeze mnie lub przez Niego. Najczęsciej jednak przez Niego bo mi sie nie chce a on lubi gotować, oczywiście uwielbiamy wcześniej zrobić wspólne zakupy spożywcze  😉 Tak samo ze sprzątaniem i praniem o czym przekonałam się gdy pomieszkiwal pare razy po 2 tyg sam w domu 😉 Prace remontowe to my mamy za sobą nie jedną i to nie byle jakie - malowanie ścian, deinstalowanie kabiny prysznicowej, porządkowanie działki i takie tam gipsowanie/wieszanie obrazów więc, że 2 lewych raczek nie ma to też wiem. I tak się zastanawiam co trzeba w związku robić o czym rozmawiać, żeby nie poznać siebie od tej strony? Fakt my nie umawiamy sie na randki do kina/kawiarni czy klubu. Nie jemy na mieście bo szkoda nam kasy i obydowej nie przepadamy za imprezowaniem. Jestesmy jacyś dziwni ?  👀
No i żeby ktos nie powiedział, że to tylko piekne początku związku i niedługo się to zmieni - nie raz już przechodziliśmy wspólnie rożnorakie problemy i naprawde przykre sytuacje życiowe 😉


Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. I ja tez nie lubię  jadać na mieście z tych samych powodów... czyli nie jestem sama 😅 Dwa lata temu myślałam, że ślub bez wcześniejszego mieszkania  ze sobą i tzw sprawdzenia się jest głupotą prowadzącą do nieszczęścia. Potem poznałam P. i po jakiś 8 miesiącach zrozumiałam, że wcale tak nie jest. Nie muszę spędzać 24h/dobę 7/w tyg (generalizując) żeby być pewną, że to jest TEN mężczyzna. Mogę z nim zamieszkać, ale nie muszę i powiem szczerze, że to komfortowe uczucie. I na razie jest łatwiej jak mieszkamy osobno (finanse). Myślę jednak, że to kwestia bardzo indywidualna i każdy wybiera coś ma miarę swoich potrzeb. Popieram jedno i drugie 😉
a ja znam jedną parkę, która jeszcze ze sobą nie mieszkała na stałe i powiem szczerze, że boje sie o ich przyszłość... Facet przy swojej narzeczonej cud miód i orzeszki: pozmywa, upierze, posprząta... Ale jak nie ma ciśnienia, bo przyszła żona nie przyjeżdża to jest największym syfiarzem na świecie... Pytanie czy nie ma motywacji, czy jest to jakiegoś rodzaju "oszustwo" i próba pokazania się przy niej z lepszej strony, a każde takie oszustwo wychodzi potem bo nikt nie będzie udawał całe życie...
Szam to ja mam inny przypadek. Jak odwiedzałam faceta w jego mieszkaniu, to robiło mi się głupio, że u mnie wiecznie bałagan. Codziennie mył panele, okna lśniące i kwiatki sezonowe na balkonie. Jak wprowadził się do mnie to nagle jakby oczywiste było, że ja sprzątam  🙄. Za każdym razem muszę zaganiać do wspólnych porządków. Upodobał sobie jedynie ogródek i tam bez upominania szaleje z grabkami.
Ja muszę się przyznać, że też mam niełatwy charakter. I o ile widując się z doskoku pewnie potrafiłabym zapanować o tyle w domu nie zamierzam udawać nikogo. Lubię pospać w niedzielę do 10 i czasem ma dzień pod tytułem "odwalcie się wszyscy".  Wolę więc, żeby ktoś wiedział na co się decyduje. Ja też lubię znać rytuały partnera.
Przy okazji: czy któraś z Was próbowała zmieniać nawyki swojego chłopa? Jak nauczyć, żeby nie rozwieszał swoich swetrów i bluz po całym domu tylko czyste trzymał w szafie a brudne w koszu na bieliznę? 🙄
ja zastosowalabym sposob pt 'wszystko co zostaje na wierzchu kradna krasnoludki' 😀iabeł: czyli jak tylko znajdujesz cos co lezy gdzie indziej niz w szafie lub w praniu, chowasz w miejsce tylko sobie wiadome (np do waliki pod lozko czy gdzies na dnoswojej szafy. Jak mu raz drugi i trzeci ciuchow zabraknie to sie moze zastanowi jak to zrobic zeby juz nie znikaly 😉
Sienka doskonale pamięta gdzie co kładzie (lepiej niż ja) i będzie wiadomo, że ja po złości schowałam. Najgorsze, że ma do tego teorię swoją. Że w szafie leżą czyste- czyste, na krzesłach wiszą czyste- ale już noszone (pogryzą się z czystymi-czystymi) a w koszu te, które nie dadzą już się założyć. Co gorsza jak robię pranie to potem są dąsy :mogłaś wrzucić do prania ten sweter z krzesła  😤
Oczywiście nie mam nic przeciw jak wieczorem położy się coś na krześle, a rano znów na siebie. Ale codziennie mam inny pomysł na to co założyć i wiszą potem te ciuchy po 3-4 sztuki a mnie szlak trafia.
Swetry w mieszkaniu to pół biedy, a co powiecie na to, że co wieczór znajdowałam wczorajsze skarpetki Ukochanego ... na moim laptopie?  😁 🍴
Swetry w mieszkaniu to pół biedy, a co powiecie na to, że co wieczór znajdowałam wczorajsze skarpetki Ukochanego ... na moim laptopie?  😁 🍴
skoro trzymasz laptopa pod łóżkiem  😂
no właśnie nie...
Ja od pol roku mieszkam z chlopem,czasem jest ciezko-mimo ze wczesniej bylo tak jak opisywała Daniela czyli 'och ach ideal moj' 😍
A po tym czasie z ktorym z nim jestem,dzien w dzien mowie-kazdy chlop jest taki sam im wczesniej sie ujawni tym lepiej.
Moj tez rozrzuca rzeczy,ale w pokoju w ktorym ma szafew moim pokoju niema mowy,zeby cos porozwalal bo jestem uczulona.
Ma zły nawyk nie sprzatania po sobie jak gotuje-Cieżko jest wsadzic patelnie i łyzke do zmywarki 😂 i moja zmora-KABLE-ma tych cholernych kabli cały pukiel,jakies usb,srebesei niewiadomo co i przynosi je-bo mu sa potrzebne i nie potrafi ich sprzatnac!
Sam z siebie rzadko sprzata,ale jak mu przypomne to posprzata.Fakt ze nie tak ja sobie tego życze ale ogarnie,ze na pierwszy rzut oka jest ok.
Ale zeby nie było ze moj chlop jest zły,to w sumie po 3 latach bycia razem i pomieszkiwania od czasu doczasu ze soba,nigdy nie narzekam na cieplo w domu(piec centralny) jak ja posprzatam to szanuje moja prace, zje wszystko co mu ugotuje,sam tez gotuje i nigdy mi nie odmowil,nawet kakao o 2 w nocy bylo zrobione haha.
O i moj sukces wychowawczy nauczyl sie prasowac i  czyscic porzadnie buty! 🏇 😂
Wniosek mam jeden, należy pomieszkac z facetem bo wyłazi z iego co najgorsze
Wniosek mam jeden, należy pomieszkac z facetem bo wyłazi z iego co najgorsze

Mam takie same obserwacje  😎. Wspólne mieszkanie to sprawdzian czy da się wytrzymać/podchować czy lepiej wymienić na iny model.
Ja niby nie powinnam narzekać. Gotuje i to nieźle. Zmywa. Naprawia jak coś się zepsuje (choć wymaga to wniosku i nabrania mocy  :marze🙂, czasem pierze, choć od kiedy uprał moje białe skarpetki z swoją czerwoną koszulką raczej staram się sama obsługiwać pralkę. Jak pomarudzę to odkurzy, okno umyje. Ale są też drobiazgi, które mnie czasem mocno irytują. Właśnie wspomniane swetry, skakanie po kanałach TV i oglądanie 3 naraz. I najgorsze: notoryczne przypalanie garnków. Moja śliczna patelnia wygląda tragicznie i nie chce odzyskać dawnego wyglądu po żadnych środkach  🙁.
kot, my chyba mieszkamy z tym samym facetem 😉

Jedyny problem jaki mam to z ciepłem - mąż lubi eksperymentować z piecem ;] Liczę na to, że po tej zimie mu przejdzie 😀

Ps. Ja kiedyś znalazłam skarpetki na własnej poduszce. Od tego czasu mąż zużytą garderobę chowa z dala ode mnie 😉 Szkoda, że znajduje sobie na nią schowki i czasem trafiam na zapomniane skarpetki przy większym, tygodniowym sprzątaniu. Np. za łóżkiem. Albo w szuflanie pod biblioteczką.
Ale do mieszkania ze mną też trzeba się przyzwyczaić 😉
abre nie nie poprostu oni sa tacy sami! wszyscy-jedynie roznia sie intensywnoscia pokazywania ze sa tacy sami 😵 😅
Na szczęście ja wiedziałam, co brałam. Zamiłowanie do śrubek, kabelków, kawałków elektroniki walającej się po domu mąż przejawia takie samo jak ojciec. Gorzej, że ja plastyk, jak matka. Dom jest zarzucony żelastwem i papierami, ołówkami, farbami... Na szczęście zwiększyliśmy powierzchnię mieszkalną i mam cichą naadzieję, że gdy wreszcie pojawią się meble, problem się... rozejdzie sam 😉
abre, ja mam raczej wrażenie, że po prostu z czasem przybędzie tych pierdółek. Wiem z doświadczenia, że nie ma takiej powierzchni, któej nie da się zająć swoimi klamotami 😁
Znalazłam w sieci i gazetach takie komody i komódki ala szafki  na akta i zapałałam chęcią nabycia kilku 😀 Dla mnie artystyczny nieład to też porządek 😉
Wniosek mam jeden, należy pomieszkac z facetem bo wyłazi z iego co najgorsze


Rozrzucanie skarpetek i nie sprzątanie po posiłku uważacie za najgorsze? Wy naprawdę serio mówicie?? 👀
Najgorsze!
Jakby robil jeszcze gorsze rzeczy,to nie byl by ze mna,co to to nie 😂
cieciorka   kocioł bałkański
15 grudnia 2009 21:26
emi, chpdzi o szczegóły, które nie są kluczowe, sa wręcz nieznaczące, ale okazują się zawadzać w codziennym życiu i przeszkadzać w bliskości. czesc poznaje się wcześniej, ale przyzwyczajenia, nawyki oraz "codziennosc" kiedy przestajemy non stop sie starac, lub nie którzy w ogole wychodzi dopiero kiedy spedza się ze sobą dużo czasu. cześć można zaakceptować, cześć niewiedzieć czemu nie daje o sobie zapomnieć, nawet jesli to głupota. brzmi dziwnie, ale to trudne, dodatkowo to, że masz kogoś nowego przy sobie na okrągło może byc męcząca, więc jesli nię o tym nie pamięta problemy mogą się nawarstwiać i małe urastają do dużych. życie też się składa z drobinek które wypełniają całość.
to tak ze słoikiem- wrzuć do środka duże kamienie. pełny? pełny. wsyp piasek. jak do czegoś pełnego weszło tyle piasku?
Hehe, nastraszyłyście mnie tymi skarpetkami na laptopie i innymi historiami  😁 Nasze mieszkanie się właśnie remontuje i wprowadzka za parę tygodni dosłownie  👀
Jakoś to sprzątanie najmniej mnie martwi... Bardziej się boję innych rzeczy, takich związanych z naszymi relacjami. Że się sobą znudzimy, że nie będzie tych fajerwerków. Wiadomo, jak się spędza ze sobą noc, bo rodzice wyjechali albo bo kumpela ma wolny pokój to sprawa wygląda inaczej niż jak się kładziemy codziennie koło siebie w aseksualnych piżamach wkurzeni czy zmęczeni po całym dniu roboty. No i co jeśli nam się odwidzi? Że to jednak nie to i rozstaniemy się? Albo zakocham się w kimś innym? Sprawa się komplikuje, do tej pory wystarczyłoby powiedzieć "to nie było to" i pozamiatane. Ech, rozterki rozterki...Ja mogę nawet sama sprzątać jeśli będę pewna, że to ten Jedyny tak na 100%  😁
Nie mogę już wysiedzieć na tym necie, kiedy ten mąż w końcu przestanie sprzątać, nie odwracam wzroku od monitora, bo nie mogę już patrzeć, jak on się zamęcza, a w dodatku martwię się, że w pracy będzie niewyspany i mniej zarobi, bo i jutro nasze sprawy papierkowe ma do załatwienia...  😲
a ja znam jedną parkę, która jeszcze ze sobą nie mieszkała na stałe i powiem szczerze, że boje sie o ich przyszłość... Facet przy swojej narzeczonej cud miód i orzeszki: pozmywa, upierze, posprząta... Ale jak nie ma ciśnienia, bo przyszła żona nie przyjeżdża to jest największym syfiarzem na świecie... Pytanie czy nie ma motywacji, czy jest to jakiegoś rodzaju "oszustwo" i próba pokazania się przy niej z lepszej strony, a każde takie oszustwo wychodzi potem bo nikt nie będzie udawał całe życie...

Ostatnio gadałam z koleżankami na temat odwrotnej sytuacji, czyli naszej. Koleżanka stwierdziła, że ona to taka nie bardzo ani do gotowania ani do sprzątania. Ale czy to nie było zawsze tak, że jak dom zostawał na głowie, bo np. mam wyjechała i trza było chłopakom obiad ugotować, kwiaty podlać, posprzątać itd. to wszystko było, nawet bardziej, niż na błysk? Za to siedząc w domu, kiedy jest mama to samo z siebie wychodzi totalne lenistwo. Facet nie UFO, ma taką samą motywację jak my i taki sam instynkt samozachowawczy: nie muszę, nie robię. I jest to zupełnie podświadome. Z tego wynika, że jestem taka sama jak wszyscy tacy sami oni, źli, przeklęci faceci  😀iabeł:

emi, chpdzi o szczegóły, które nie są kluczowe, sa wręcz nieznaczące, ale okazują się zawadzać w codziennym życiu i przeszkadzać w bliskości. czesc poznaje się wcześniej, ale przyzwyczajenia, nawyki oraz "codziennosc" kiedy przestajemy non stop sie starac, lub nie którzy w ogole wychodzi dopiero kiedy spedza się ze sobą dużo czasu. cześć można zaakceptować, cześć niewiedzieć czemu nie daje o sobie zapomnieć, nawet jesli to głupota. brzmi dziwnie, ale to trudne, dodatkowo to, że masz kogoś nowego przy sobie na okrągło może byc męcząca, więc jesli nię o tym nie pamięta problemy mogą się nawarstwiać i małe urastają do dużych. życie też się składa z drobinek które wypełniają całość.
to tak ze słoikiem- wrzuć do środka duże kamienie. pełny? pełny. wsyp piasek. jak do czegoś pełnego weszło tyle piasku?


i myślę, że tutaj jest różnica między małżeństwem a próbowaniem. W tym pierwszym te drobiazgi będą powodem wspólnej pracy nad sobą nawzajem, dojściem do kompromisu, próbą usunięcia tego pisaku spośród kamienia na tyle ile się da. Nie twierdzę, że do rozwodów nie dochodzi, oczywiście, że dochodzi! Ale to jest już inne podejście. Natomiast w mieszkaniu razem, wydaje mi się, że to jest jak poszukiwanie rzeczy idealnej. Rzeczy. Mocne słowo, ale tak traktujemy partnera, skoro chcemy go wypróbowywać. I wtedy ten piasek rzeczywiście wzrasta do rangi Mount Everest i jest najgorszą rzeczą pod Słońcem, przez którą jesteśmy gotowi tu i teraz wywalić druga osobę za drzwi.
Nie sprowadzajmy mieszkania razem do "sprawdzania partnera". Ja tego tak nie traktuję. Ślubu nie planujemy (co ja robię w tym wątku?), a że mamy możliwość razem pomieszkać i cieszyć się sobą, to czemu nie? To dla mnie kolejny etap wtajemniczenia a nie jakaś próba i jak nie będzie sprzątał po gotowaniu to się wyprowadzam i koniec z nami. Nie, będziemy pracować nad sobą tak do tej pory, a nie prowadzić dzienniczki ocen :/ Jakieś to się strasznie dwubiegunowe zrobiło.
Faktycznie, mi też nie podoba się to że mieszkanie razem ma być jakimś sprawdzianem przed ewentualnym ślubem. Przecież jeśli nie mam pewności co do danej osoby, tego że ja kocham i chcę z nią być to czy będę z nim mieszkać i sprawdzać czy nie rozrzuca skarpetek po domu nic mi nie da. Albo kocham tą osobę i chcę razem z nią "pielęgnować" związek i pracować nad różnymi sprawami i kompromisami albo nie. Jeśli nie mam pewności że pomimo wad mojego partnera (bo każdy wady ma) chcę z nim być na dobre i złe to nie planuje wspólnego mieszkania, wspólnego życia czy małżeństwa. I tyle.
A ja nie wyszłąbym za mąż bez wcześniejszego mieszkania z przyszłym mężem. I nie chodzi tu o "sprawdzian czy nie rozrzuca skarpetek", bo to uważam za najmniejszy problem. Chodzi o to, co pisała Dzionka. Co innego spotykać się, nawet kilka razy w tygodniu, a co innego ze sobą żyć. I moim zdaniem naprawdę można kogoś poznać tylko z tym kimś ŻYJĄC. Ślub to dla mnie decyzja na całe życie, i nie chciałabym po jakimś czasie bo się okaże, że poślubiłam kogoś kogo nie znam.
Nie mówię tu o rozrzucaniu skarpetek, zmywaniu czy remontach. Bo ja wiem, że mój facet to wszystko ogarnia, a jak nie to jesteśmy na tyle dojrzali, że napewno się dogadamy. Raczej mam na myśli kwestię, czy potrafimy kłaść się codziennie obok siebie i budzić się obok siebie. I czy potrafimy w takich codziennych, drobnych albo większych sprawach iść na kompromis i się poprostu dogadać. Moim zdaniem tylko poprzez wspólne życie można się w tych kwestiach "dotrzeć". A jakby miało nam się nie udać to "docieranie" to wolę to wiedzieć przed ślubem 😉
A ile takie docieranie miałoby trwać żeby mieć pewność? Po jakim czasie mieszkajać z kimś mam mieć pewność że jest ok i że to jest to?
Pytam poważnie
Musi trwac do momentu, aż oboje stwierdzimy, że chcemy wziąć ślub i ze sobą żyć 😉 Pewnie u niektórych będą to 2 miesiące, u niektórych kilka lat. Z resztą to nie chodzi o taką zupełną pewność, bo takiej chyba nie ma nigdy. Bo tak jak już pisałam, nie chodzi mi o sprawdzenie, czy facet nadaje się na męża 🙄 Tylko o dotarcie się w sensie ustalenia zasad, stabilizacji. Jesli mieszkamy ze sobą jakiś czas, jest nam z tym dobrze, potrafimy ze sobą  żyć w codziennych sytuacjach- wtedy uważam, że jest to dobry czas na decyzję o ślubie.
Ale oczywiście każdy związek jest inny, i to co dla mnie jest dobre, nie musi być dobre dla innej pary, więc absolutnie nie krytykuję innego podejscia. Być może to ja popełniam błąd a osoby które dopiero po ślubie zamieszkają razem mają rację. Uważam, że każdy wybiera to co dla niego najodpowiedniejsze 🙂
Ja też nie krytykuje tych co chcą sprawdzić. Absolutnie 😉 pytam z ciekawości bo ja nie miałam takich potrzeb przed ślubem. Byłam pewna. Może jestem dziwna 😉 a może kiedyś będę żałować.
oby nie Muffinka oby nie 🙂 !
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się