ochwat

Wiwiana   szaman fanatyk
10 grudnia 2009 19:55
OK, dziewczyny, "Ochwat", strona 34-35, rozdział "Postawa ochwatowa i ból trzeszczkowy"
Do miana fachowca nie pretenduję, ale postaram się wyjaśnić jak to rozumiem.

"Koń może przyjąć typową postawę ochwatową tylko wtedy, gdy prawidłowa jest długość piętek i ścian wsporowych i jeśli piętki nie są podwinięte lub kopyta zbyt ciasne."

Czyli jeśli koń ma ochwat w fazie ostrej, to nawet mimo bólu rozwalonych listewek z przodu, obciąży ten przód w sytuacji, kiedy wysokie ściany wsporowe itd. będą darły go po trzeszczce. Dokładnie przypadek mojej kobyły.
Czyli stricte z ochwatu jako takiego postawa pochodzić nie będzie, ale to nie znaczy, że ochwatu nie ma. Zwyczajnie jeden ból może przeważać nad drugim. Dlatego napisałam o rozróżnieniu między obecnością ochwatu a samą postawą konia.

Zaś względem odrywania się listewek z tyłu kopyta - tworzywo listewkowe pokrywa nie tylko samą kość, ale też boczne powierzchnie chrząstek kopytowych i zachodzi na ściany wsporowe. Przy dużej ilości wysięku/uszkodzonych listewek może się zdarzyć, że puszka kopytowa oberwie się na całej powierzchni, łącznie ze ścianami przedkątnymi i kątami wsporowymi, bo jak inaczej dochodziłoby do zzucia puszki.

Jak robię z końmi już 20 lat, to raz tylko widziałam kobyłę, której puszki kopytowe chlupały na nogach. Okropieństwo.
Zaś względem odrywania się listewek z tyłu kopyta - tworzywo listewkowe pokrywa nie tylko samą kość, ale też boczne powierzchnie chrząstek kopytowych i zachodzi na ściany wsporowe. Przy dużej ilości wysięku/uszkodzonych listewek może się zdarzyć, że puszka kopytowa oberwie się na całej powierzchni, łącznie ze ścianami przedkątnymi i kątami wsporowymi, bo jak inaczej dochodziłoby do zzucia puszki.


Prawdę powiadasz - "Rumak piękny i zdrowy" strona 80.

Nie wyraziłam sie precyzyjnie -winno to brzmieć -  czy w obszarze strzałki i opuszek może być bolesnośc z tytułu ochwatu ?
Averis   Czarny charakter
10 grudnia 2009 20:31
Wybaczcie offtop, ale nie macie wrażenia, że tłumacz zrobił krzywdę książce nadając jej tak infantylnie brzmiący tytuł? Gdybym nie znała Strasser i oglądałabym okładkę w księgarni internetowej, to nie potraktowałabym poważnie takiej pozycji.
Dzisaj byl u nas kowal. Ściągaliśmy Go aż z Łodzi. Już mi wszystko jedno było czy koń bedzie kuty czy nie, byle by został zrobiony dobrze.
Koń z dnia na dzien coraz gorzej chodził a kopyta zaczeły wygladac tragicznie. Rozjechały sie bardzo i mimo moich staran wydawało mi się ze gniją jeszcze bardziej niż gniły.
1 raz w życiu kowal kazał mi wrecz uczestniczyć w tym co robił i tłumaczył po kolei co jest co, i dlaczego tak a nie inaczej.
Był przerażony tym co zastał bo swojej poprzedniczce niestety.

Nie mamy grzyba tak jak myslelismy. Kopyto było poporstu zgnite a toco było zgnite nie było w ogole wystrugane+ ziemia której nie dało sie usunąć woda i zwykłą szczotką. Mamy zapalenie strzałki, krwawiące i bolesne. Zarówno w pzrednim jak i tylnym kopycie. 3 kopyta powaznie gnijace , jedno z prawie zdrowa strzałką ale za to chorą linią białą.

Ja juz decyzji nie podejmowałam czy kuć czy nie. W zwiazku z tym kon ma podkowy na przodach. I wyrażnie mu ulzyło. Moze Jego nieregularnosci ruchu osoatnie i bunty podczas pracy wywodziły sie własnie z powodu braku podków... niewiem. Ale widze ze jest mu lepiej.

Czeka nas troche leczenia. Na szczescie nie kulejemy .

I wiecie co pierwszy raz kopyta Rudego miały po kowalu taki kształt jakbym chciała żeby miały. Sa mniejsze, nie sa takie rozlazłe...  😅

Jestem zadowolona. Przykro mi tylko ze dzieki dziewczynie która miala mnie do naturalu przekonać, wyszedł efekt odwrotny...  🙁
Wiwiana   szaman fanatyk
10 grudnia 2009 20:41
Tłumaczenie "Rumaka..." to w ogóle osobny temat  😵
Ja osobiście miałam padaczkę, kiedy czytałam. Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś niezorientowany kopytowo wziął, przeczytał kawałek i wszystko by mu opadło na widok takich kompletnie niezrozumiałych terminów, po czym rzuciłby książkę w diabły i więcej do niej nie wrócił.

EDIT:

czy w obszarze strzałki i opuszek może być bolesnośc z tytułu ochwatu ?

Jeśli jest tam wysięk zapalny, to stawiam, że tak.
Dzisaj byl u nas kowal. Ściągaliśmy Go aż z Łodzi. Już mi wszystko jedno było czy koń bedzie kuty czy nie, byle by został zrobiony dobrze.
Koń z dnia na dzien coraz gorzej chodził a kopyta zaczeły wygladac tragicznie. Rozjechały sie bardzo i mimo moich staran wydawało mi się ze gniją jeszcze bardziej niż gniły.
1 raz w życiu kowal kazał mi wrecz uczestniczyć w tym co robił i tłumaczył po kolei co jest co, i dlaczego tak a nie inaczej.
Był przerażony tym co zastał bo swojej poprzedniczce niestety.

Nie mamy grzyba tak jak myslelismy. Kopyto było poporstu zgnite a toco było zgnite nie było w ogole wystrugane+ ziemia której nie dało sie usunąć woda i zwykłą szczotką. Mamy zapalenie strzałki, krwawiące i bolesne. Zarówno w pzrednim jak i tylnym kopycie. 3 kopyta powaznie gnijace , jedno z prawie zdrowa strzałką ale za to chorą linią białą.

Ja juz decyzji nie podejmowałam czy kuć czy nie. W zwiazku z tym kon ma podkowy na przodach. I wyrażnie mu ulzyło. Moze Jego nieregularnosci ruchu osoatnie i bunty podczas pracy wywodziły sie własnie z powodu braku podków... niewiem. Ale widze ze jest mu lepiej.Czeka nas troche leczenia. Na szczescie nie kulejemy .

I wiecie co pierwszy raz kopyta Rudego miały po kowalu taki kształt jakbym chciała żeby miały. Sa mniejsze, nie sa takie rozlazłe...  😅

Jestem zadowolona. Przykro mi tylko ze dzieki dziewczynie która miala mnie do naturalu przekonać, wyszedł efekt odwrotny...  🙁


Powiedz proszę jak masz zamiar leczyć tak zgniłe kopyta w podkowach? Czy podkowa nie zakrywa chorą białą linię? Czy nie boisz się że podkowy po prostu Ci odlecą z tak "spróchniałych" kopyt a tam gdzie są wbite podkowiaki nie dojdzie do kolejnej inwazji drobnoustrojów czy grzyba?
Hypnotize szkoda, że nie trafiłaś na kogoś bardziej kompetentnego, kto by poradził sobie z tymi kopytami "naturalnym" werkowaniem, to jest najbardziej przykre w tym wszystkim, że jedna osoba potrafi zniechęcić do czegos naprawde dobrego - kilkadziesiąt innych osób.  🙁


wracając do tematu ochwatu
Myślę, że po części wszyscy tu troche racji mają. 
Przy ekstremalnym ochwacie - choćby nie wiem jak piętki były by wysokie i jaki ból działał w tylnej częsci kopyta to jednak koń w końcu przyjmuje postawe wahadłową.
Tak było u mojej - podczas gdy po prawie dwóch latach stania podsiebnie , mimo wysokich piętek -  a nawet coraz wyższych -  w końcu przyjęła postawe mocno przedsiebną .

Taką sytuacje zastałam u kuca i taką samą u pewnej klaczy z ochwatem wieloletnim.
Tu duzo zalezy od długości pazura.

Z drugiej strony koń może mieć ochwat ( rotacje mechaniczną) i stać podsiebnie - w końcu tak m. in.  powstaje ochwat mechaniczny, najpierw zaczyna sie od wysokich pietek, bólu trzeszczkowego - czyli postawy podsiebnej. Przy słoniku na piłce siła działająca na ściane przednia jest ogromna , więc trzaskają listewki, wydłuża sie pazur i ostatecznie koń wybiera taką postawe , w której ból jest bardziej znośny i albo nadal stoi jak słonik, bo ktoś mu skrócił pazur zostawiając pietki, albo staje przedsiebnie, bo ból nacierającej na podeszwe kosci jest zbyt silny, pazur zbyt długi by nadal odciążać trzeszczki.

Ostatecznie sie kładzie i bardzo często juz nie wstaje. Jest juz genetycznie wybrakowany i trzeba go oddać na karme dla lisów. Szkoda tylko, że genem wybrakowującym konia jest osoba prowadząca jego kopyta.

No i to jest taki skrót skrótów o ochwacie. Brakuje tu jeszcze miliona informacji. 

Ochwat jest tematem trudnym i złożonym i żeby o tym dyskutować to naprawde trzeba "wytłuścić" każdy szczegół. No i taka jest prawda.

Chciałabym też napisać , że zrobiłam głupote - po części wbrew sobie - po części z myślą, że to przyniesie oczekiwany skutek. A mianowicie to co osiagnełam przez 4 miesiące cięciem Strasser u ochwaconego kuca, przez kolejne 3 zepsułam Rameyem ( chodzi o nie wycinanie podeszwy przy kątach i ścianach wsporowych).

Zbieranie tylko samych ścian puszki kopytowej bez wybierania podeszwy kompletnie się nie sprawdziło, a w ochwaconych kopytach podeszwa sama sie nie wykrusza na tyle na ile potrzeba, lub w ogóle się nie wykrusza nawet przy gigantycznych piętalach. Jesli sie jej nie zbierze niema co liczyc na efekty. Gdybym nie zmieniła podejścia i robiła kuca cały czas tak samo jak od początku - teraz nie musiałabym zaczynać prawie od nowa.   
Źle nie jest w sumie bo oderwany pazurek mamy juz za sobą , tylko piętki jak zwariowane znów poleciały w góre. 
Wiec wracamy do kochanej pani Strasser  :kwiatek:.
dempsey   fiat voluntas Tua
10 grudnia 2009 23:14
Zbieranie tylko samych ścian puszki kopytowej bez wybierania podeszwy kompletnie się nie sprawdziło, a w ochwaconych kopytach podeszwa sama sie nie wykrusza na tyle na ile potrzeba

a możesz przyblizyc ? tzn. jakie są efekty zostawienia podeszwy samej sobie? jest jej za dużo, czy zrobiły się wałki, nieregularności?
jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić, dlatego pytam
W ochwaconym kopycie wygląda to tak - oczywiscie mowa o podeszwie w rejonie kątów i ścian wsporowych, no i  przy ścianach przedkątnych równiez.

Kopyta kuca robiłam średnio co 2 tyg - całość puszki kopytowej urosła ok pół cm i podeszwy w trójkącie przy ścianach przedkatnych, wsporowych i kątach wsporowych też urosło pół cm - podczas gdy po drodze wykruszyło się 2 mm - bo tylko tyle ściany było wystającej i tylko tyle wyciętej - zostało 3 mm świeżego narostu - bo przy werkowaniu nic się nie wykruszyło , wiec nic z podeszwy nie zostało ruszone.
Za dwa tyg sytuacja się powtórzyła i po miesiącu zostało 6 mm kąta wsporowego wyżej niz w rzeczywistości mieć powinien - o całe 6mm + powiedzmy 1 cm długości potrzebnej normalnej. Huh mam nadzieje, że w miarę zrozumiale napisałam.

Po dwóch miesiącach dorobiłam się o około 2 cm piętek za wysokich. Podeszwa u ochwatowca sie nie wykrusza, żeby nie wiem co robić. Nawet cały dzień na śniegu nic nie dał nie wyleciało z podeszwy nic.
Podeszwa u ochwatowca w rejonie piętek jest twarda jak drewno , a czasem sie okazuje, że 5 mm głebiej jest dziura wypełniona czarnym czymś , to wszystko nad ta dziurą jest twarde i wydaje sie być żywe a w rzeczywistości jest martwe.
Zdarza się też, że na wierzchu mamy warstwe twardego drewna, a jak ją zetniemy to kilka mm głebiej mozna skrobać paznokciem. Różnie to się u róznych koni ma.

Natomiast tak niezbędny i oczekiwany na szybki przyrost callus - może narosnąć jedynie kilka milimetrów na 2, 4 czy 6 miesięcy. W zależnosci od tego jak bardzo tworzywo podeszwy było uciskane przez grot kości.
Ja na przyrost callusa o grubości takiej by podeszwa w końcu przyjeła nacisk kamienia czyli około 2 cm czekałam prawie półtora roku. Za to przy piętkach podeszwe trzeba było ciać - najpierw 2 razy w tyg, następnie raz , w końcu po około roku juz mogłam robic co dwa tygodnie.
dempsey   fiat voluntas Tua
10 grudnia 2009 23:47
dzieki, juz mi jaśniej
a powiedz jeszcze czemu nie wystarczało Ci tarnikowanie tego obszaru (podeszwa w rejonie kątów wsporowych), tylko trzeba było użyć noża?
w sumie tarnikowanie  spłaszcza i zbiera (gdy tarnik jest po prostu równolegle do podeszwy)
To jest właśnie to Jolanta, o co mi chodzi w sumie jak się czasem coś wypowiem - bywają stany, kiedy zrobienie za mało nie da nic. I choć ja w sumie w większości zgadzam się z Rameyem, to czasem uważam, że trzeba postąpić radykalniej, żeby w ogóle coś się ruszyło. Ten koń, co jakiś czas strugałam przez pół roku kiedyś, miał właśnie takie czarne dziury pełne mazi pod, wydawałoby się twardą i niezłą podeszwą. I trzeba było działać nożem i to nie tak po milimetrze tylko skubnąć, bo to do niczego nie prowadziło.
Aczkolwiek tak naprawdę Ramey w skrajnych przypadkach też mówi o radykalniejszych rozwiązaniach. On rozgranicza stan ochwatu od stanu kiedy jest flara, ale nie jest oderwana cała ściana i od stanu kiedy kopyto jest całkiem zdrowe - u niego są więc 3 stany. I ten najgorszy - ochwat, traktuje wcale nie tak różnie od Strasser. Choć pewnych rzeczy nie robi. które robi ona i na odwrót. Ale w większości punktów przy ochwacie są zgodni...
To jest właśnie to Jolanta, o co mi chodzi w sumie jak się czasem coś wypowiem - bywają stany, kiedy zrobienie za mało nie da nic. I choć ja w sumie w większości zgadzam się z Rameyem, to czasem uważam, że trzeba postąpić radykalniej, żeby w ogóle coś się ruszyło.


Oglądałam teraz te nowe płytki Rameya "That's my horse" - rzecz cała jest o jednym przypadku - klaczy xx, która w pierwszych sekwencjach filmu jest kulawa w pień, ma podeszwę, która ustępuja pod niciskiem palców, ropę pod podeszwą itd. Pete pokazuje jak werkuje przez kolejne stadia... Jest o butach (bardzo pleca glove), o stosowaniu equi-castu itd. Przez cały ten proces P.R. prawie nie rusza kątów wsporowych, dopiero po około 11 miesiącach zaczyna je obniżać (nie są jakieś potwornie wysokie, ale..).

Oczywiście kocham Rameya, ale... podobało mi się tak średnio.

Jeszcze na temat wysięku i bólu w rejonie piętek w wyniku ochwatu - wysięk zropieje i wyjdzie koronką IMHO a nie powędruje do strzałki - ale tylko IMHO.
Hej 🙂 jeśli ktoś pamięta mój dawny post o koniu, co rano wychodził z boksu jak połamany i ledwo szedł po twardym korytarzu i miał kłopoty troszkę ze strzałkami to z nieskrywaną radością donoszę, że mniej więcej od 10 dni koń nie wykazuje odstępstw od normy 🙂
Cejloniara wspaniale  😅
dea   primum non nocere
11 grudnia 2009 08:31
Dodam jeszcze tylko na szybko, bo spieszę się do pracy - nigdy nie mówiłam, że słonik na piłce jest postawą ochwatową. Widziałam po prostu taką postawę u konia z ochwatem (dla guli: potwierdzonym przez weterynarza z dyplomem i praktyką). To, co chciałam przekazać, to to, że jeśli koń NIE stoi w postawie klasycznej ochwatowej albo NIE leży non stop, to wcale nie znaczy, że NIE ma ochwatu. MOŻE mieć ochwat.
(zaczynam teraz podejrzewac, że tamten konio miał za wysokie ściany wsporowe, bo kąty miał za wysokie na 100% - wygrzebię foty w wolnej chwili i spojrzę pod tym kątem...)

I błagam Was... rotacja wcale nie równa się ochwat... poczytajcie o opadnięciu kości kopytowej, zanim mnie zjedziecie po raz kolejny. Pomykam poprzełączać kabelki, co by na ARMEX zarobić.

A co do reszty dyskusji, bardzo ciekawe "punkty", szczególnie z tym zbieraniem "twardego z piętek". Makes me think. Dzięki.
W kontekście dyskusji  jaka się tu wywiązała, pomiędzy zwolennikami dwóch różnych szkół, a tyczącej  między innymi postępowania przy ochwacie, chciała bym opisać w skrócie moje niewielkie obserwacje w tym temacie.

Zaczęłam się zajmować kopytami konia, jakieś 2 tygodnie po wystąpieniu ochwatu, już po interwencji kowala, po której stan konia znacznie się pogorszył.  Dokładnie było tak,  że po kilku dniach leczenia farmakologicznego +dieta+ okłady na kopyta, koń przestał przyjmować  postawę ochwatową i poruszał się w stępie, na tyle by dojść i wrócić z wybiegu . Po tygodniu poprosiłam kowala, bo ściany kopyta były przerośnięte. Kowal bardzo mocno skrócił pazur od przodu, ale go nie zaokrąglił, ścienił ścianę przednią przez mocne tarnikowanie, tył  zostawił, stwierdził że piętki są za niskie, a konia trzeba będzie okuć na wkładki, jak się podleczy. Kopyto patrząc od spodu było teraz kwadratowe, koń zaczął odmawiać wychodzenia z boksu, znowu odciążał przednie kończyny, doprowadziło to do przeciążenia tyłów. Ponieważ wet nie potrafił nic doradzić, co z tymi kopytami robić, przy czym nie upierał się przy konieczności kucia, zaczęłam szukać informacji , trafiając między innymi na to forum. Trochę zaokrągliłam te kanciaste kopyta, i zrobiłam mniej więcej to co nazywacie mustang rollem , a przede wszystkim spiłowałam to co kowal zostawił z tyłu. Co parę dni piłowałam odrastające ściany, na całym obwodzie, a pazur wręcz obsesyjnie, ściana przednia szybko schodziła w dół natomiast na bocznych powstawały podwinięte do góry fałdki. Podeszwa była bardzo płaska, żeby nie powiedzieć wypukła, strzałka sprasowana, wciśnięta w podeszwę. Po pewnym czasie, przystosowała się do dźwigania ciężaru konia i od momentu gdy udało mi się wymusić więcej ruchu w ręku (buty), zaczęła się stała poprawa. Podeszwa zaczęła się mocno kruszyć w okolicach kątów wsporowych, skrobałam ją intensywnie, nawet nożem ale takim raczej tępym.  Do kolejnej wizyty kowala, koń stępował po miękkim, podkłusowywał, unikał tylko twardej nawierzchni. Przy okazji drugiego werkowania, kowal wyprofilował podeszwę, wybierając z środka, tak że była, jakby lekko wklęsła. Po nocy znowu pogorszenie, chodzi tylko stępem z objawami bólu. Kowal przez telefon mówi że wszystko zrobił zgodnie ze sztuką kowalską, a koń ma wrażliwą podeszwę, żeby podać aspirynę, a następnym razem okujemy….  Zaokrągliłam pazur, spiłowałam ścianę w tyle kopyta… po trzech dniach jest lepiej, po kolejnych bardzo szybka, widoczna  poprawa, po miękkim kłusuje, próbuje galopować i wierzgać.

Napisałam się tyle bo mam wrażenie, ze czasem się kłócicie, a chyba wszyscy macie po części rację. Dzisiaj jestem pewna, że gdybym zostawiła konia tylko w rękach kowala, to teraz nie cieszyłabym się ,że biega boso,  lepiej jak przed chorobą. Jestem też pewna że sama nie zrobiłabym tych ostrzejszych cięć i poprawa nie nastąpiła by szybko.
P.S. Niedawno, po sześciu miesiącach rehabilitacji kopyt, odważyłam się na spacer pod siodłem, do lasu.  Na wszelki wypadek ubraliśmy buty, do których chyba musi się przyzwyczaić, bo na początku miałam wrażenie że jej trochę przeszkadzają, ale w końcu sama zainicjowała kłusik a pod koniec krótki galopik. A najbardziej  zdziwiło mnie że po pół roku przerwy w jazdach, moja hucułka , pierwszy raz w terenie, w butach, bez wędzidła, zachowywała się tak, jak by od ostatniej jazdy nie minął tydzień i tylko, mijając nowobudowany dom, trochę się nafuała, bo przecież tego tu nie było ostatnio 🙂



ansc
Linia biała jest chora tylko w okolicach najbliższych strzałce, mamy zostawione miejsce do wciskania tam lekarstwa i tyle musi wystarczyć.  Aczkolwiek mam świadomosc tego ze bedzie sie to leczyło dłużej i gorzej niż gdyby miało swobodny dopływ powietrza i nie było zakryte.

Swoja droga wszelkie problemy z kopytami przywleklismy z poprzedniej stajni. Gdzie bylo wybierane raz na miesiac albo spordyczniej i było tylko marnie dościelane + myjka codziennie i woda pod podkową.
Teraz mamy sucho w boksie, koń wychodzi na dwór ( wczesniej wychodzil tylko na jazde ), nie mamy myjki.
Nie sadze by sie pogorszyło cokolwiek. Tymbardziej ze intensywnie zaczynamy sie leczyć.

Decyzja o kuciu nie jest moją decyzją bo formalnie koń nie jest moją własnością.Nie walczyłam o niepodkuwanie bo się na tym nie znam dobrze.Zadecydował tak kowal i włascielka.

JolantaG
Ja sama się zniecheciłam, ale nie bede mówiła innym osobom ze naturalne werkowanie jest złe. Na pewno jesli trafi sie na kogos odpowiedniego, wyszkolonego i znajacego sie na rzeczy to moze miec fantastycznie zrobionego konia, bez obciażania Go podkową... . Żałuje ze nie ma w mojej okolicy specjalisty w tym temacie.
To jest chyba ten problem - brak specjalistów w Polsce. CO z tego, że ktoś chce mieć struganego konia, jak nie znajdzie strugacza... można próbować samemu, ale to długa droga no i kosztowna(kursy, książki, dvd - to wszystko kosztuje - choć w mojej opinii warto oszczędzać pieniądze i wydac na coś takiego niż np na kolorowy czaprak)
dea   primum non nocere
11 grudnia 2009 15:11
Przy okazji drugiego werkowania, kowal wyprofilował podeszwę, wybierając z środka, tak że była, jakby lekko wklęsła. Po nocy znowu pogorszenie, chodzi tylko stępem z objawami bólu. Kowal przez telefon mówi że wszystko zrobił zgodnie ze sztuką kowalską, a koń ma wrażliwą podeszwę, żeby podać aspirynę, a następnym razem okujemy…


No i ja pinkolę, tu się chyba wszystkie zgodzimy - co to za palanty są, co się nie zastanowią dwa razy, skoro koń chodzi po robocie wyraźnie gorzej niż bez ich interwencji... Na chwilę nie zatrzyma się i nie pomysli, czy czegoś nie spieprzył, tylko od razu koń defektywny i wymaga podzelowania metalem  🙄
Przez takich się robi kowalofobia u strugaczy-amatorów...

Musana - już daleko zaszłaś, jeszcze pojedź na jakiś "weekendowy kurs dla panienek" marki jakieś SANHCP czy inna Strasser i na pewno zajmiesz się swoim futrzakiem dobrze bez watpliwej pomocy "profesjonalisty". IMHO szkoda konia na szukanie innego kowala, skoro już masz podstawowe umiejętności...

Hypnotize - smutna historia - powodzenia "pod kowalami"! Moim zdaniem zabrakło przede wszystkim rozpoznania procesu chorobowego - gnilnego i leczenia tego składnika... Kto wie, może nawet ta strugaczka dobrze by poprowadziła kopyta, gdyby nie infekcja. Nie jest łatwo, wychodząc od zupełnie bazowej wiedzy, szukać, dlaczego NIE ma poprawy (albo wręcz jest gorzej). Mnie też taka jedna infekcja na DŁUGO zbiła z tropu - m.in. ARMEX pomaga na to, bardzo się cieszę, ze go odkryłam, dlatego tak go promuję... Cokolwiek czarnego, mażącego się, śmierdzącego - otworzyć ile się da, żeby dać dostęp powietrzu nie okulawiając zwierzaka i wymoczyć - nie zaszkodzi.

Wiecie co mi się marzy? Magiczne przeniesienie tylko do tego wątku (albo i do innych) atmosfery z listy... tam jest tyle różnych szkół, tyle opinii, ile ludzi, i wszyscy z tym żyją. Każdy pisze, co uważa, że należy w danym przypadku zrobić, a pytający decyduje, co zastosuje. Tylko jedna zasada jest: nie stosuje się technik skrwawiających, podkuwania (chociaż jedna z aktywniejszych użytkowniczek promuje podkowy elastyczne) ani technik inwazyjnych, po których koń wcześniej biegający nagle robi się zmęczony i dużo śpi  😲 Są metody werkowania od róznych stron (od dołu, od góry), różnych ilości materiału, różne i skrajne opinie o fałszywych podeszwach i werkowaniu strzałki, ścian wsporowych - a prawda, paskudna, czai się gdzieś pośrodku, albo nawet miejsce zamieszkania zmienia, zależnie od przypadku. A może nawet czasem jest ich kilka - tych prawd i tych dróg do celu?? To jest mój ogólny "pogląd", tak dla wiedzy, dla tych, którzy chcieliby "po prostu wtłoczyć mnie w Rameya", bo im tak wygodnie.

Takie moje przedświąteczne życzenia dla wszystkich  :kwiatek: Ludzie, to tylko opinie... na dodatek oparte na naszej niepełnej wiedzy - dopiero się uczymy - nikt z nas profesjonalistą nie jest... po co się tak o to szarpać? Zamiast dzielić się wiedzą?
pojedź na jakiś "weekendowy kurs dla panienek" marki jakieś SANHCP czy inna Strasser i na pewno zajmiesz się swoim futrzakiem dobrze bez watpliwej pomocy "profesjonalisty". IMHO szkoda konia na szukanie innego kowala, skoro już masz podstawowe umiejętności...


A ja sobie chwalę współpracę z kowalem (Darkiem L zresztą) - ja po prostu nie mam siły wszystkiego robić (fizycznie nie mam siły) - więc co jakiś czas go zapraszam i robi 'większe korekty' (byłam teraz chora i się zebrało tego trochę - trzy konie) - robi to, o co go poproszę, nie jest to w większości dla niego żadna nowość - jeśli coś się nie zgadza z jego światopoglądem - to robi na moją odpowiedzialność i wszyscy zadowoleni - koń też !
dzieki, juz mi jaśniej
a powiedz jeszcze czemu nie wystarczało Ci tarnikowanie tego obszaru (podeszwa w rejonie kątów wsporowych), tylko trzeba było użyć noża?
w sumie tarnikowanie  spłaszcza i zbiera (gdy tarnik jest po prostu równolegle do podeszwy)


No właśnie tarnik spłaszcza , a okolica "trójkąta" przy strzałce nie moze być płaska , bo wtedy ściany wsporowe są za długie - koń stoi jednocześnie na kącie wsporowym, ścianie przedkątnej i ścianie wsporowej oraz podeszwie - i podczas ruchu, gdy kopyto poddane zostaje mechanice pracy,  podeszwa i ściany wsporowe muszą sie opuścić pod naciskiem ciężaru. W takim wypadku za długa ściana wsporowa nie ma sie gdzie opuścić (ogranicza ja podłoże bo jest zbyt długa - równa długości ściany przedkątnej)  i wbija sie we wnętrze kopyta.

Hmm tarnikiem ciężko by było "wyprofilować" piętki tak by ściana przedkątna, kąt wsporowy i podeszwa wokół nich były równe , a ściana wsporowa i podeszwa przylegająca do niej - była uniesiona wyżej. To musi schodzić ukosem.

Kurcze nie mam pojecia jak to wytłumaczyć więc wstawie schemat (artysta nie jestem, ale moze będzie widać o co chodzi).

Czerwona linia przerywana pokazuje prace kopyta , w czasie obciązenia ściana wsporowa i podeszwa opuszczają się wypychając zewnątrzną ściane puszki kopytowej na zewnątrz im szybszy ruch tym większy ciężar działający na kopyto, większe opuszczenie ściany wsporowej i podeszwy, większy mechanizm pracy kopyta.

Zeby tak wybrać "trójkąt" u  konia u którego nic sie nie kruszy ,  zrobic wklęścięcie ku strzałce - raczej ciężko samym tarnikiem wykonać - moze u dużego konia jeszcze by sie udało, u szetlanda nie da rady - tarnik to zazwyczaj długi szeroki kawał żelaza - więc cieżko jest tak operowac by nie uzyć, noża , w każdym razie ja nie potrafie tarnikiem zrobic pewnych działań. A juz na pewno u szetlanda , gdzie kopytko można schować w dłoni. Zeby robic samym tarnikiem trzeba by było, żeby był on jakoś specjalnie profilowany.

U duzego konia może by się udało  wszystko tarnikiem zrobic , pytanie tylko komu wytrzymają ręce ( ja jednego konia werkuje od 40 minut do półtorej godziny w zaleźnosci od jakosci rogu - czasem - jak u moich np - jest tak twardy , że nowy tarnik ledwo bierze ściane puszki - a  jak sie konia zaczyna werkować to lepiej skończyć tego samego dnia , wiec trzeba zrobic 4 kopyta i nie każdy koń będzie na tyle cierpliwy , żeby tak długo stać.

Jeśli ktoś jest w stanie zrobic wszystko tarnikiem tak jak trzeba to oczywiście nie widze problemu  😉.
Ja po prostu potrafie operować nożem całkiem nieźle , nie zdarzyło mi się konia skaleczyć i ogólnie jest to naprawde precyzyjne narzędzie. Nożem jest mi po prostu łatwiej, wygodniej i naprawde bezpiecznie.

Schemat drugi połowa przekroju kopyta - tak sie zrobiło kucowi jak przestałam używać noza do podeszwy , nie można było wybrać ściany wsporowej bo nie wykruszyła sie podeszwa, zrobiło się płasko , ściana wsporowa w spoczynku dotykała podłoża, w czasie ruchu zaczęła się wbijać w głąb kopyta i pogorszenie ruchowe nastąpiło momentalnie.

Jeszcze chciałam dodać bo zapomniałam - piętka z połówki przekroju jest doprowadzana do stanu widzianego na całym przekroju kopyta kilkoma lub kilkunastoma podejściami , a nawet kilkadziesiąt podejść potrzeba - to juz sprawa indywidualna.
Jolanta- śliczny rysunek i opis. 🙂
Ja tam sobie nawet nie wyobrażam NIE używać noża przy opracowywaniu całej tej okolicy kąta wsporowego. Żeby to zrobić tarnikiem, to niezłe wygibasy trzeba by wyczyniać. Nożem zaś robisz jedno długie "ciach" i już ściana wsporowa schodzi łukiem równoległym do schodzącej podeszwy.
Bo chyba u koni nie poochwatowych nie ma problemu z tym, by podeszwa schodziła łukiem od tyłu wgłąb kopyta, ku przodowi, jeśli ją poskrobiemy mocniej kopystką?
tunrida dziękuje  😉 schemat pierwszy żywcem wzięty z ksiązki Strasser , ale rysowałam sama, drugi z doświadczenia   😎

U koni z nieochwaconymi kopytami , przynajmniej jesli chodzi o moje doświadczenia , czyli koni z kopytami w miare normalnymi ( jeszcze prawdziwie zdrowych to nie zdarzyło mi się prowadzić) podeszwa w pożądanych miejscach  wykrusza się zazwyczaj jak malowana  😉, nawet łyżką można poskrobać , ale ja zazwyczaj wole tępą stroną noża - leci pieknie i równo  😉.

Najgorsza sytuacja jest przy kopytach  zdeformowanych , bardzo chorych, patologicznych.

Też nie wyobrażam sobie nie używania noża.
A ja mam takie pytanie: czy ktokolwiek z was słyszał o leczeniu ochwatu moczeniem kopyt w gorącej wodzie? Ponoć robią tak w krajach arabskich i efekty są znakomite. Usłyszałam o tym dziś od osoby, której jeden koń leczony w ten sposób - przez lekarza weterynarii, nie żadnego "szamana fanatyka"  🤣 - wyzdrowiał bardzo szybko, ale przy drugim koniu metoda ta okazała się niewypałem. Nie umiano mi wytłumaczyć dlaczego ma to być skuteczne. I jestem ciekawa: typowe znachorstwo, czy skuteczna choć mało znana "metoda ludowa"?
dea   primum non nocere
11 stycznia 2010 13:16
Moje gdybanie w temacie: może to rozmiękcza róg i umożliwia jego ustąpienie w pewnym stopniu? Chociaż gdybym się spotkała z ostrym ochwatem, wsadziłabym nogi raczej w LODOWATĄ wodę. Nie robiłabym tego przy cienkiej podeszwie (w ogóle trzeba uważać z moczeniem w takiej sytuacji), żeby nie ułatwić jej perforacji. Ale podobno wtedy jest dobra metoda: kopyto na sucho zapakować w worek, i tak zapakowane wsadzić w drugi - z wodą z lodem (kopyto jest suche, a chłodzenie jest).

Moczenie na ciepło (szczególnie rivanol) pomaga za to przy ropniach i to jest znany fakt, może ten koń miał ciepłe kopyto, ale to był ropień, a nie ochwat??
grzanie kopyt w ostrym ochwacie mo powodować rozszerzenie naczyń krwionośnych w celu poprawy krążenia
dea   primum non nocere
11 stycznia 2010 16:03
...i to działa, kiedy naczynia są zaciśnięte ze względu na obrzęk listewek w "okowach" rogowego kopyta? Ja własnie o chłodzeniu czytałam, jako likwidującym obrzęk i stan zapalny (plus leki przeciwzapalne).
ludzie pomocy potrzebuje. niestety nie mam czasu na czytanie a argumentów mi brak do tłumaczenia właścicielowi że potrzeba weta... sytuacja jest taka - gruby kucyk ze 3 miesiące temu okulał i "juz" po 3 tyg zawezwano kowala który stwierdził ochwat z lekka rotacja na 1 kopycie i przerzut na drugie (na zewnątrz kopyto proste, linia biała rozszerzona do ok 8 mm podeszła krwia lekko)kopyto ostrugano metodą strasser ale właścicel swierdził że nie on leczyć nie będzie tylko sprzeda albo konikowi przejdzie  😵
po miesiącu nicnierobienia poza jednorazowym zejściem z piętek i mocno okresowym moczeniem w occie winnym koń przestał kuleć ale linia biała poszerzała się nadal. stan na dziś - linia biała w przodach po 1,3 cm! (dodam że kucyk feliński ok 130 cm) i na tyłach po ok 8 mm, na zewnatrz kopyto raczej normalne choć jak sie uprzeć to widać że sie ściana oddziela, koń biega skacze i dobrze wygląda. Właściciel zmusza mnie do prowadzenia na tym koniu jazd a mi juz brak argumentów  bo "koń nie kuleje więc jest zdrowy". dodatkowo dodam że raz na konia spróbowano wsiąść co sie spotkało z wyraźnym buntem dębowo - brykowym - zostało to zwalone na niewybieganie konia i nadmiar żarcia.

Pomocy muszę mu coś wrzucić co do niego przemówi albo mnie z roboty wywali albo zaczne konia zmuszać do pracy, no chyba że kowal i ja sie mylimy...
Czy pokazanie palcem, że u większości koni linia biała jest wąziutka, a u tego właśnie jest kilkakrotnie szersza nie da właścicielowi nic do myślenia?
Na pewno nie jest to prawidłowe; świadczy o rozrywaniu połączenia między puszką kopytową a kością kopytową i w końcu zacznie konia boleć.  Zjawisko takie (poszerzenie linii białej)  jest obserwowane u koni ze zbyt wyrośniętą przednią ścianą, która działa jak dźwignia - kłaniają się lekcje z fizyki w podstawówce. Nie jest to zdrowe na dłuższą metę; im szybciej zostanie skrócona przednia ściana tym lepiej. Oczywiście nie zapominajmy o pozostałych częściach kopyta .....
Luteja juz po ptokach 🙁 mimo starań moich i Wiwiany która tam pojechała i jak chłop krowie na rowie tłumaczyła, koń został sprzedany jakims ludziom nieświadomym jej stanu i w związku z tym koń pozostanie bez leczenia... niestety
szkoda słów, ręce opadaja i generalnie życ się odechciewa w takich momentach...
W tym miejscu pragnę bardzo podziękować Wiwianie i JolancieG za tłumaczenie, cenne wskazówki i pomoc - dziewczyny jestescie nieocenione  :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się