... ślub :) ...

Każdy z nas ma wady i może faktycznie dostrzegamy je dopiero mieszkając razem i przebywając ze sobą 24 godz/dobę. Ale podobnie jak Daniela nie wyobrażam sobie "dowiadywać" się takich spraw dopiero po zamieszkaniu razem. To czy facet boi się odkurzacza, czy sprząta po sobie, czy potrafi zawiesić obrazek na ścianie lub naprawić pralkę widać od razu 😉 Wystarczy kilka tygodni...no miesięcy...razem. Niekoniecznie mieszkając ze sobą.

edit; pomyliłam Danielę z Dzionką 😉 już poprawiłam.
Wydaje mi się, że wady będą zawsze. Jeżeli szukamy człowieka bez skazy to i z tysiącem możemy mieszkać. Ważne jest to, że jeżeli jest się małżeństwem i kocha się tą drugą osobę, to chce się nad sobą pracować. Bo to nie jest już skierowane na mnie "zakochałem się, kochamy się, podobasz mi się, miło spędza mi się z Tobą czas" (etap ten, według psychologii trwa do ok. 2 lat związku. Jeżeli do tego czasu para ze sobą zamieszka, bądź co gorsz,a weźmie ślub, są podobno bardzo niewielkie szanse na to, że to przetrwa. To mówi psychologia  😉 ), tutaj jest "kocham Cię i chcę Twojego szczęścia", dlatego chcę nad sobą pracować i iść na kompromis. To gruntuje związek. A czy poznawać siebie można tylko i wyłącznie przez mieszkanie razem? To skąd tyle wiemy o przyjaciołach? Z wielogodzinnych rozmów o sobie. Popieram w 100% Danielę i naprawdę z przyjemnością to przeczytałam 🙂
Dołączam się do zdania Danieli i żużki.

Od siebie chciałam dorzucić tyle, że czytałam, że ten okres wynosi 3 lata. Po tym czasie spada poziom jakiegoś hormonu, co skutkuje mniejszą atrakcyjnością wybranego celu, tym, że się "coś wypala" i trzeba to "coś" zastąpić innym, mocniejszym i dojrzalszym "cosiem". I nie dotyczy to tylko par.
Choćby spadek ilości osób w seminarium obserwuje się najmocniej na trzecim roku właśnie.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
14 listopada 2009 07:21
opolanaka a będziecie brać ślub ekumeniczny? Moja kuzynka brała z Ewangelikiem ( chłopak z Kluczborka pochodzi), ale brali w Katolickim kościele i był jeszcze pastor, msza trwała dwa razy dłużej, każdy powiedział swoje, było ciekawie.


Ślub ekumeniczy tak na prawdę nie istnieje w tej chwili - bo aby jedno albo drugie mogło wziąć ślub w "obcym" kościele, musi jakoby zrzec się swojego kościola, Na czym to polega:

jesli katolik bierze slub w kosciele ewangelickim musi sie postarac o dyspense w kosciele katolickim, przy czym wraz ze swoja drugą połowka musi podpisać oswiadczenie, ze dzieci i tak beda wychowywane w wierze katolickiej. W przeciwnym razie ślub w kosciele ewangelickim dla katolika przez kosciół katolicki jest uznawany za nieważny.

Jesli natomiast chcą wziac slub w kosciele katolickim, ewangelik nie musi "zrzekac sie" swojego koscioła, slub uwazany jest za wazny bez zbednych formalnsci, ale tak jak wyzej, kosciol katolicki i tak wymaga wychowania dzieci itp. w wierze katolickiej.

ALE niedługo podobno ma sie to zmienić, bo w koncu kosciol katolicki ma podpisac porozumienie z kosciolem ewangelickim i slub ekumeniczny ma byc juz nie tylko fikcją ale rzeczywiście ma się tak to odbywac. Owszem, podobno sluby takie sie odbywaja, ale nie są do konca ekumeniczne, bo zawsze ktoras ze stron musi sie zrzec swojego kosciola. Po wejsciu nowych przepisow nie bedzie takiej koniczności. Bedzie wiara chrześcijańska, a nie katol. czy ewang.

My bedziemy brali ślub w kościele ewangelickim, mój narzeczony bedzie sie staral o dyspense i ja podpisze to oswiadczenie o wychowaniu dzieci w wierze karolickiej, zeby te dyspense dostal. Natomiast na szczescie to oswiadczenie nie ma konsekwencji, ponieważ zawsze mozna te dzieci ochrzcic w kosciele ewangelickim i nie bedzie sie mialo grzechu itp.

Jakby co to pytaj, troche ciezko to wytlumaczyc, ale jakby co to bede sie starac.
Ha , a ja była przekonana, że fakt, że pastor też brał czynny udział w udzielaniu ślubu, to tak jakby się pobierali w dwóch kościołach na raz. U męża mojej kuzynki w rodzinie jest taka tradycja, że dzieci wiarę przejmują po matce, więc ich córka (która ma się właśnie urodzić, czekamy) będzie wychowywana na katoliczkę, dzieci jego siostry to ewangelicy, tak jak on. Chodzą w niedzielę, raz tu raz tu.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
14 listopada 2009 12:18
Przepraszam, ale to trochę bez sensu - chodzić raz tu , a raz tu, bo nauki kościoła sie troche różnia, przede wszystkim jesli chodzi o komunie, spowiedź.

Mógł to być ślub ekumeniczny, ale nie musiał. Tak jak pisałam, takie prawie sie nie zdarzaja. To, że pastor uczestniczył - wyglosil mowe, pozdowienie, nie znaczy, ze slub był ekumeniczny. W koncu to jeden z księży udzielał samego ślubu.

My bedziemy chodzic do kosciola ewangelickiego, a mój narzeczony nie musi zmieniać wyznania (w przeciwienstwie do mnie, jesli chce czynnie uczestniczyc w mszy katolickiej, musze zostac katoliczka).
Każdy z nas ma wady i może faktycznie dostrzegamy je dopiero mieszkając razem i przebywając ze sobą 24 godz/dobę. Ale podobnie jak Daniela nie wyobrażam sobie "dowiadywać" się takich spraw dopiero po zamieszkaniu razem. To czy facet boi się odkurzacza, czy sprząta po sobie, czy potrafi zawiesić obrazek na ścianie lub naprawić pralkę widać od razu 😉 Wystarczy kilka tygodni...no miesięcy...razem. Niekoniecznie mieszkając ze sobą.

Podam Ci przykład. Kiedy poznałam faceta, z którym mieszkam był idealnym "panem domu". Jego mieszkanie lśniło i niejedna kobieta nie miała tak wypieszczonego mieszkania. A teraz kiedy mieszkamy razem nie mogę go od tygodnia oprosić o włożenie jego ubrań do szafy, które mu poprasowałam. Jakoś jak jest z kim się podzielić tymi obowiązkami to czeka aż ""samo się zrobi". I bez wyraźnej prośby (wielokrotnej) ciężko go zagonić do czegokolwiek poza kuchnią. I ten schemat powiela się.
[quote author=żużka link=topic=34.msg379242#msg379242 date=1258144890]
Wydaje mi się, że wady będą zawsze. Jeżeli szukamy człowieka bez skazy to i z tysiącem możemy mieszkać. Ważne jest to, że jeżeli jest się małżeństwem i kocha się tą drugą osobę, to chce się nad sobą pracować.
[/quote]
Nie napisałam o szukaniu człowieka bez wad. Napisałam o sprawdzeniu czy z wadami tej konkretnej osoby jesteśmy w stanie żyć. Sama mam wiele wad (choć egoistycznie patrząc to są zalety) i ktoś kto jest ze mną musi je akceptować. Nie tylko 3h co drugi dzień. Wolę się z kimś rozejść po roku mieszkania niż przechodzić przez rozwód, albo mieć dzieci z kimś z kim nie chcę mieć do czynienia.

Może mam lekką schizę na tym punkcie, ale piszę z doświadczenia. Byłam z kimś 2 lata w tym prawie rok mieszkając razem. Dziś przeklinam dzień kiedy poznałam tamtego człowieka i nie mam ochoty nawet na niego splunąć. Całe szczęście, że mi spadły klapki. A maskował się lepiej niż kameleon. I to nie moje zauroczenie przesłoniło mi jego wady. Wiele osób udało mu się przekonać do siebie. Pozostaje mi współczuć tym, którzy jeszcze nie przejrzeli na oczy.
bera czasem tak jest to nie jest przecież reguła 😉 Są różne osoby. Jeśli ktoś udaje od początku kimś kim nie jest to ciężko taką osobę rozgryźć.
Przypomina mi się moja rozmowa żartobliwa z moim tatą...kiedy zaczynałam spotykać się na poważnie z moim obecnym mężem. Przed nim spotykałam się kilka razy z chłopaczkiem którego poznałam przez przypadek u znajomych. Gdy po jakiejś "randce" z moim mężem wróciłam do domu roześmiana i zadowolona, mój tata spytał w żartach "czyli pan X idzie w odstawkę?". Odpowiedziałam mu tak:" tatko, T (mój mąż) ma działkę na mazurach gdzie nie ma prądu i wody, ale mimo tego sam zrobił coś że jest prysznic, telewizor, światło i wszystko co potrzeba. Gdy nie chciał mi odpalić samochód w 5 minut go naprawił, a pan X wybałuszył na mnie oczy jak mu opowiadałam że kosiłam trawę - obawiam się że nie wie jak wygląda kosiarka spalinowa. Znasz mnie i wiesz że facet który nie potrafi przybić gwoździa nie wchodzi w grę" 🙂😉
Wszystkiego tego dowiedziałam się z rozmowy na pierwszym/drugim spotkaniu.
Wiedziałam wychodząc za mąż że mój mąż nie będzie gotował obiadów, bo nie umie. Wiedziałam, że nie znosi zmywać dlatego od razu kupiliśmy zmywarkę 😉 Wiedziałam, że jest bałaganiarzem i teraz stara się, naprawdę się stara, sprzątać po sobie. Ale wiedziałam też że sam wszystko w domu zrobi, zbuduje szafę, położy glazurę, naprawi mi samochod jak będzie trzeba.
Poznałam go wystarczająco zanim powwiedziałam "tak" przed ołtarzem 😉
Seksta   brumby drover !
14 listopada 2009 14:12
Moi rodzice mieli wczoraj 30 rocznice slubu, siedzielismy, gadalismy, jedlismy i sluchalismy nagrania na kasecie magnetofonowej przysiegi ze slubu cywilnego. Kurcze, fajnie jest miec takie pamiatki 😉
Muffinka sęk w tym, że on potrafi umyć okno lepiej niż ja  (u niego w domu było pół łazienki w lustrach) ale skoro ja to mogę zrobić to po co ma się wysilać? Mój niedoszły też znał się z ścierką itp...dopóki mieszkał z kolegami. Jak zamieszkaliśmy razem, to musiałam przeforsować przekonanie, że kobieta jest od sprzątania. Mam poprostu wrażenie, że faceci potrafią sprzątać, tylko z domu wynoszą przyzwyczajenie, że jak kobieta jest w domu to naturalne jest, że ona sprząta.
Oczywiście szanuje cudze przekonania, ja jednak wolę sprawdzić "co kupuję" jeśli mam taką możliwość. Zresztą na dzień dzisiejszy jakoś mi się nie spieszy do formalizowania związku. A miło jest mieć do kogo otworzyć buzię wieczorem czy zjeść razem śniadanie.
Hmm... co do ślubów "różno-chrześcijańskich" to nie zawsze jest tak,jak piszesz opolanko. W mieszanych parach katolicko-prawosławnych przyjęte jest, że gdy ślub w cerkwi, to chrzty w kościele i odwrotnie. Na ślubie w kościele (ustalono, że dzieci będą ochrzczone w cerkwi i wychowywane w wierze prawosławnej) ksiądz zapytał, oc "Czy chcecie przyjąć i w wierze katolickiej wychować potomstwo...". Zapytał nawet dwa razy. Młodzi nie udzielili odpowiedzi. Tak zostało wcześniej ustalone z biskupem.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
14 listopada 2009 23:32
pisałam tylko o slubach katolicko - ewang. O innych nie mam wiedzy.
A ja myślę, ze to jest wyraz szacunku i tolerancji dla wiary współmałżonka, to by było przykre gdyby Agnieszka nie poszła na uroczystość religijną do jego rodziny, albo nie poszła z teściową na nabożeństwo mimo, że spędzają razem całą niedziele, a Tomek chodzi z Agnieszką do jej kościoła, obydwoje są bardzo religijni i pastor , a także ksiądz o tym wiedzą i akceptują taki stan rzeczy. Z resztą mieszkają na północy Niemiec, więc Agnieszka jest tak jakby w mniejszości religijnej  😁
Muffinka jestem pod rażeniem! Dobrze, że mi nie zależy na tym, żeby facet umiał sam robić tyle rzeczy, bo mój od razu poszedłby w odstawkę  😁 Już się pogodziłam z tym, że do wszystkiego będziemy wzywać ekipę "fachowców". Może nie zależy mi na tym dlatego, że mój tata też ma 2 lewe ręce do wszekich prac? I mój brat to samo? Jakoś i to nie przeszkadza.
Szczerze mówiąc ja sama nie dowiedziałam się dużo więcej o moim W podczas mieszkania razem (mieliśmy szansę parę razy pogospodarzyć razem) niż wiedziałam o nim po randkowaniu przez prawie 3 lata. Za to im częściej ze sobą mieszkaliśmy, tym bardziej chcieliśmy żeby tak już zostało, a nie rozchodzić się do swoich domów. No i wreszcie narodził się ten pomysł i za miesiąc wprowadzka  😀
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
15 listopada 2009 19:44
Wybiera się ktoś na targi ślubne do Wrocławia? :P
A ja zawsze zauważyłam, że jest jeszcze coś co wymaga "dopracowania"
a moj slub juz 17 stego stycznia .. 😅
to juz bedzie drugi w ciagu roku , pierwszy byl w marcu - cywilny , a teraz bedzie ten wlasciwy ..
jak juz bedzie po to wstawie zdjecia 😉 jestem na etapie dogadywania sie z fotografem i mam nadzieje ze nie zabije nas cena za swoje uslugi ..

Gratulacje Liliana.Ishi .
Dzionka mój mąz wcale nie umie robić wszystkiego 😉 Faktycznie ma dwie prawe ( 😉 ) ręce do prac remontowo/budowlano/domowo/samochodowych. Ale w domu z typowo domowych spraw robi niewiele. Fakt, pomaga mi sprzątac i robi śniadania w weekendy, nastawi pranie i zmywarkę. Odkurzy i umyje podłogę. Ale nie uprasuje już ciuchów ani nie umyje okien. Myslę że nie dlatego że nie umie, tylko dlatego że poprostu nigdy wcześniej tego nie robił. A ja nie wymagam od niego takich rzeczy, ponieważ chwilowo nie pracuję i skoro jestem cały dzień w domu to wydaje mi się to logiczne że takie sprawy załatwiam sama.
No jasne, ale miałam właśnie na myśli te sprawy remontowe - to już wielki skarb! Mój za to lubi gotować, więc nie będzie to tylko moja działka  🙂
Gotujący facet to fajna sprawa  😎
Potwierdzam  🙂 Hhi, wlasnie przeczytał i każe mi przestać o nim pisać, więc już sobie stąd idę  😂
mój też lubi gotować, robi to koncertowo, więc nie mamy dylematów w tym temacie  😉
jest także "techniczny", więc wszelkie naprawy są w jego rękach
natomiast ja lubię prać sprzątać, prasować
podział domowych obowiazków sam się roztrzyga
Kami   kasztan z gwiazdką
25 listopada 2009 20:19
Byliśmy dzisiaj w kościele zarezerwować termin  😅 Mamy nasz wymarzony mały, drewniany kościółek z fajnym proboszczem i drugim, młodym rewelacyjnym księdzem  💃 Ślub o 16.00  😜
Gratulacje!!!
Kamigratulacje jeszcze raz, a gdzie?  😀
I jak tam poszukiwania fotografa i wizażysty?
Kami   kasztan z gwiazdką
25 listopada 2009 20:49
W Karczmie Maciejówka w Czajowicach  🙂
No i po rozmowie zdecydowałam się na Jovankę - zrobi mi makijaż i fryzurkę odrazu  😀
O proszę, cieszę się, że mogłam pomóc 😉
opolanka   psychologiem przez przeszkody
27 listopada 2009 11:07
Dziewczyny a jaka fryzure polecacie? Aby wygladała ładnie zarówno gdy welon jest na głowie i kiedy go nie ma? szukam i niewiele jest w necie.
ja miałam kok chiszpankę.
W domu poszukam fotek D
opolanka   psychologiem przez przeszkody
27 listopada 2009 11:35
ja nie moge miec fryzury, która doda mi wzristu. to zaciesnia krag poszukiwan.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się